X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Haftowane koniki z koszami na grzyby
Dodaj do ulubionych
1 2 3

5 października 2023, 23:25

3.10.2023r. byliśmy na wizycie u Endokrynologa z Programu Prokreacyjnego.

UWAGA: będzie długo i treściwie. Ogólnie to słynne tl;dr.

Wyjechaliśmy dużo wcześniej niż powinniśmy, bo od razu wieźliśmy moje siostry na uczelnię. Finalnie pod szpitalem byliśmy zaparkowani w spokoju 45 minut przed czasem naszej wizyty. Posiedzieliśmy chwilkę w spokoju i poszliśmy.

Pierwsza rzecz jaka nas zaskoczyła? Zerowa kolejka. Jedynie w gabinecie naszej endokrynolog ktoś był.
Z pokoju obok szybko wyszła nasza Pani Koordynator z Programu i widząc nas oczekujących na wizytę, szybko wysłała mnie na badanie do ginekologa - po co marnować tyle czasu. :)

Ginekolożka przeprowadziła ze mną wstępną ankietę, spytała w jakim dniu cyklu jestem i na moje "po owulacji" oraz wieść o wyniku progesteronu z 30.09.2023r., który wynosił 17,10 ng/ml bardzo pozytywnie się zaskoczyła. Podpytała o moje metody obserwacji cyklu, o tym jak wyglądały moje poprzednie cykle które obserwuję, chwilkę porozmawiałyśmy o hormonach i zostałam zaproszona na fotel. Od razu mi też powiedziała, że skoro jestem po owulacji to nie ma sensu dzisiaj pobierać wymazów na bakterie atypowe, bo może mi się to w ogóle nie przydać, skoro moje endometrium wynosi aż 9,2mm. =) Powiedziała, że to naprawdę bardzo ładny wynik, dużo lepszy niż poprzedni o jakim jej mówiłam (6-7mm, nie pamiętam dokładnie) a i prog też bardzo ładny, zwłaszcza że niczym nie wsparty.
Co tu dużo mówić, dumna i szczęśliwa jak paw byłam, bo o rety, miałam w końcu owulację! I to jaką i jak szybko! Porozmawiałyśmy chwilę o tym co widać z na moich jajnikach, pokazała mi moje ciałko żółte, zleciła od razu progesteron i estradiol skoro byłam około tydzień po owulacji i poleciła, żeby badania wykonać od razu po endokrynologu, bo ten może coś jeszcze przepisać do zbadania z krwi, to bez sensu żeby kłuli mnie dwa razy. Ogólnie owulka była z lewego jajnika i im dłużej się zastanawiałam nad tym, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że kurcze, no faktycznie coś tam ten jajnik dokazywał, ale no podczas okresu wariatuńco.

Mąż był mocno niepocieszony, że go zostawiłam, tym bardziej że został zaproszony do gabinetu endokrynologa jeszcze zanim ja skończyłam nieplanową wizytę ginekologiczną. :D
Wpadłam szybko do gabinetu, mąż był już odpytywany. Oczywiście moje trzy grosze za każdym razem same się wtrącały i bardzo musiałam się hamować, żeby nie odpowiadać za starego, no ale cóż. Wykazałam się tylko przy naszych suplementach, zapomniałam dawkowania witaminy D, ale jakoś to wykoncypowałam.
Endokrynolog śmiała się, że ten mój chłop to chyba jeszcze tylko glutaminy nie bierze z tego wszystkiego co mógł, to jej zaprzeczyłam, że halo, jeszcze L-karnityna została do kompletu. :) U mnie zaś ucieszyła się słysząc, że biorę Fertistim, więc duży plus, że wiedziała co to za twór. Oprócz tego skomentowała, że moje 3x750 glucophage XR to tak mało wygodnie jest brać, więc przepisuje 2x1000 oraz zwiększyła mi dawkę euthyroxu, bo skoro latem miałam ponad 2, to zimą mi wywali do 3, a tak wysoko do starań to my nie chcemy.
Przepisała nam stos badań hormonalnych, zleciła badania nasienia, usg jąder i MUCHa z wymazami na bakterie atypowe u męża oraz konsultację urologiczną. Na urologa mają etat (nie tylko oni we Wrocławiu z Programu), ale nie mogą znaleźć, więc polecają udać się gdzieś indziej. Sprawdzimy enelmedowe rozwiązania, tylko zweryfikuję czy ten mój chłop tam faktycznie jest zapisany przez moją pracę.
Endokrynolog bardzo spodobała się moja tabela wyników, spytała czy może ją zachować i dołączyć do naszych dokumentów- no kurczę, czemu nie? :) Powiedziała, że ja to się w sumie już zdiagnozowałam sama (gdzie hehe, część ginekologów mówiła, że mam PCOS, część, że nie mam, analogicznie z niedoczynnością tarczycy - kociokwiku szło dostać). Co mnie zaskoczyło, ale dopiero dzisiaj jak przeanalizowałam wyniki z dziewczynami, to zlecenie mi homocysteiny do zbadania. Widziała mój podwyższony cholesterol i wiedziała perfekcyjnie gdzie uderzyć. Okazuje się, że moja homocysteina również jest wysoka, bo to jest ze sobą powiązane. A cholesterol mam przez PCOS. Jestem teraz niezmiernie ciekawa dalszych działan w związku ze mną i tą homocysteiną. Czy i jak będziemy zbijać, czy zbadamy np. b12 i kwas foliowy? Ta sytuacja jeszcze bardziej zweryfikuje jakim lekarzem ona jest. Na razie ma same duże plusy!
Aktualnie towarzyszące mi łatki to słynne N97 (niepłodność kobieca), niedoczynnośc tarczycy i PCOS. U męża to N46 (niepłodność męska). Także oficjalnie przyjęto nas do klubu niepłodnych chyba?

JA
glukoza: 80,09 ng/dl
homocysteina: 9,50 umol/l norma niby do 12, ale powyżej 7 wzrasta ryzyko poronień, nieudanych implantacji i Zespołu Downa...
witamina D3 25OH: 33,90 ng/ml bez szału zupełnie mimo suplementacji, chyba muszę dokoptować więcej jednostek
estradiol ok 7-9dpo: 101 pg/ml norma dla lutealnej 22,3-341 - ponoć mogło być lepiej ;)
progesteron ok 7-9 dpo 13,50 ng/ml (3 dni wcześniej był 17,10)
androstendion: 1,84 ng/ml

Mój stary:
estradiol: 35 pg/ml (widełki 11,3-43,2)
FSH: 3,90 mIU/ml
LH: 4,50 mIU/ml
TSH: 2,190 mIU/ml
FT4: 1,38 ng/dl
prolaktyna: 8,60 ng/ml
Testosteron: 604 ng/dl
glukoza: 111,19 mg/dl nie wiem co on z nią odwalił, ze stresu mu skoczyć musiała jak wariatka... :D nic nie jadł i nie pił, pilnowałam go!
witamina D3 25OH: 37,50 ng/ml mimo suplementacji lekiem o dawce 4tys jednostek.
Po wizycie podjechaliśmy do Pasażu Grunwaldziego, głodni jak jasna cholera, opędzlować sobie KFC. Ja wszamałam jakiś słynny wtorkowy kubełek raptem w połowie i odpadłam. Ale pyszne było. ;)

Dzisiaj odbyliśmy też wizytę z psychologiem w formie online. Podobało mi się, już dostałam kilka ciekawych wskazówek i chciałabym spróbować terapii w ramach programu. Mąż mniej zachwycony, nie rozumie w ogóle tego rodzaju instytucji jak psycholog i psychoterapia. Taki męski mężczyzna co to nie płacze, wiecie...

11.10.2023r. mamy umówionego dietetyka online, 24.10.2023r. mamy USG jąder i badanie nasienia full pakiet. =) Zaś 19.10.2023r. mam swojego ginekologa stąd na NFZ, więc od razu wpadnie jakiś monitoring i przekażę mu aktualne badania, informacje.

A co u mnie dzisiaj? Cycki mnie przestały boleć po miesiącu przerwy. W momencie kiedy powinny zacząć. Oprócz tego mam wrażenie, że coś mnie łapie. Faszeruję się większą dawką witaminy C, ale chyba trzeba sięgnąć po nagietka z miętą, bo boję się zarazić chłopa... Tyle czekaliśmy na kontrolne badania, na moją owulację, a jakaś durna choroba chce mi to zniweczyć wszystko, rozpanoszyć się u mnie, zarazić go i zaorać jego armię akurat w takim momencie... Trzymajcie kciuki aby ten scenariusz się nie ziścił.

Teraz to w ogóle mam ciekawe przemyślenia. Dochodzi do mnie, że jak okaże się, że ten cykl wypalił, to... Będzie mi trochę smutno że nie zdążyliśmy się bardziej zdiagnozować. XD Autentycznie. Na myśl, że mogę wysikać dwie kreski czuję ukłucie żalu że będziemy musieli iść sobie z Programu. :D To już chyba powinni nazwać chorobą?

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 października 2023, 17:06

9 października 2023, 23:09

Hmmm kolejny wpis. Coś ostatnio dużo ich się tu pojawia. To chyba dobrze, bo to oznacza że dużo się dzieje? :)

1 dzień cyklu. Przeczochrał mnie srogo, bez paracetamolu ani rusz a pozycja embrionalna to mój dobry przyjaciel. Kilka razy zastanawiałam się czy będę się turlać do kibelka na rzyganko. Na szczęście obyło się bez tego.
Poprzedni okres też mnie ostro przeczochrał. Może to oznacza że ten cykl też będzie owulacyjny? 🤞🍀

Najbardziej boje się że po tym spektakularnym, 25 dniowym cyklu z owulką w 11dc teraz znowu będę czekała na darmo... okropnie się tego boję. Wizja ponownego trwania w zawieszeniu mnie po prostu przeraża. 😞
Nie chcę znowu skończyć z luteiną i wywoływać okresów...

W marcu również miałam fajny cykl. 35 dni, owulacja w 22. I po tym pół roku ciszy w jajnikach. Nic się nie działo... oby teraz nie było podobnie. 🥺

20 października 2023, 17:45

Będzie dość krótko i konkretnie.

W poniedziałek miałam monitoring. Pęcherzyki do 7mm (dużo różnych jak to u mnie), endometrium 4mm. Udało się wyłapać infekcje więc dostałam Pimafucin na nią. Pobrano również wymazy. Nadżerka zaczęła krwawić.

W czwartek na monitoringu nic nie urosło (11 dzień cyklu), dalej pełno takich samych małych pęcherzyków. Z każdym USG mam wrażenie że jest ich więcej. Endometrium 2mm.
Czyli owulacji jednak nie będzie? Ja na pewno nie będę czekać.

Wyszła mi zła cytologia. L-SIL (HPV) i CIN1. Lekka dysplazja szyjki macicy, w kodzie stał nowotwór 1 stopnia. Straszne to nazewnictwo ktore nowotworu nie oznacza. 😪 Dostałam wczoraj na wizycie skierowanie na kolposkopie do szpitala, udało się ją wykonać dzisiaj.

Okropnie nieprzyjemne badanie. Najpierw oglądają szyjkę macicy pod wielkim powiększeniem na sucho (wycierają wszystko), potem przecierają ja roztworem 5% kwasu octowego, a na końcu jodyną.
Oczywiście na kolposkopii moja szyjka macicy po kwasie zabarwiła się na biało (nie powinna), a po jodynie się nie zabarwiła (a powinna).

Zrobiono mi od razu biopsję i pobrano 5 wycinków (nie bolało za specjalnie, porównywalne z uszczypnieciem, ale czuć było każde naciągnięcie szyjki i każde ucięcie tkanki, okropnie nieprzyjemne badanie...) oraz wyłyżeczkowano kanał szyjki macicy, co było najmniej przyjemną częścią badania i zrobiło mi się wtedy niedobrze i słabo.

Miesiąc czekamy na wyniki. Tydzień mam wstrzemięźliwości. Dalej mogę brać Pimafucin który dostałam na infekcje (udało się ją wyłapać).
Czekam aż się wygoję, zrobię monit/estradiol i zacznę brać luteinę. Chyba że lekarz z programu zaleci inaczej, koordynatorka ma się go podpytać.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2023, 17:45

25 października 2023, 08:49

Po wczorajszej wizycie we Wrocławiu mam trochę newsów. Aby było bez zbędnego lania wody to sobie to wypunktuję.

1. USG jąder na plus - wszystko drożne, zero problemów.
2. Nasienie oddane na badania, poza podstawą mamy tam HBA, przeciwciała i chyba coś jeszcze? Czekamy na wyniki 3 tygodnie, podeślą je wszystkie naraz.
3. Z pracy dostałam voucher na Pakiet Onkologiczny Damski do realizacji w Diagnostyce. Znajdują się w nim badania CEA, CA 125, CA 15-3, CA 19-9, OB i morfo. W morfo dość mało krwinek czerwonych, eozynofili i bazofili ale wciąż w normie, MCV i MCH lekko za wysokie, RDW-CV za niskie i PDW niskie. Marker CA 15-3 podchodzi pod górną granicę normy. Może to powodować sytuacja z szyjką macicy.
4. Przyszły wyniki moich wymazów. Wyszła mi Ureaplasma. Lubi się z HPV. W czwartek dostanę receptę.
5. Estradiol 54 pg/ml w 16dc. Owulacja się nie zbliża ani trochę, więc biorę od dzisiaj podjęzykowo luteinę. Najwidoczniej poprzedni cykl to była sprawa całkowicie jednorazowa.
6. Stary odkrył, że jego nasienie powoduje plamkową wysypkę na jego członku. Po przeleczeniu ureaplasmy, jak będziemy robić oboje kontrolne wymazy, zrobimy też posiewy nasienia.

W efekcie co się teraz dzieje?
- czekamy miesiąc na wyniki biopsji szyjki macicy,
-czekamy 3 tygodnie na wyniki nasienia,
-będziemy się leczyć na ureaplasmę ~3 tygodnie zgodnie z tym co mówiła koordynatorka programu,
-wciąż nie wróciły owulacje mimo 2g metforminy, 4g mioinozytolu + 0,1g d-chiroinozytolu i 1,8g NAC 3-7dc.

EDIT:
Dostaliśmy doxycyclinum 100mg na 10 dni, ja jeszcze gynalgin 250mg+100mg dopochwowo. Do tego dokupię nam Sanprobi SF oraz ja będę brała sobie Lacibios Femina. Potem po 2-3 tygodniach od kuracji kontrolne wymazy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2023, 15:21

13 listopada 2023, 15:22

Ok ok, potrzebuję napisać post.
Zakończyliśmy 10 dni antybiotykoterapii aby wytępić ureaplasmę (doxycyclinum 1 raz dziennie, ja jeszcze Gynalgin 1 raz dziennie). Cały czas zażywamy probiotyki. Jakoś na przyszły tydzień będę próbować umówić nas oboje na wymazy.
Aktualnie? Mąż nie ma wysypki na penisie, a ja miałam całkowicie bezbolesny okres, trwający ładne 5 dni bez dziwnych, kilkudniowych plamień przed i po.

Nie otrzymałam jeszcze wyników biopsji, wciąż czekam.

Ale za to otrzymaliśmy wyniki nasienia!
I teraz patrzcie. :)

Badania nasienia: styczeń 2023 --> październik 2023
objętość próbki: 5ml --> 5,1ml
liczba plemników ogólna: 8,60mln --> 121,99mln (min. 36mln)
liczba plemników na 1ml: 1,72mln --> 23,92mln (min. 16mln)
ruch postępowy: 14% --> 76% (min. 32%)
żywotność: 74% --> 88% (min. 56%)
morfologia: 1% --> 7% (min. 4%)
IgA 2% (>10%)
IgB 0% (>10%)
Wciąż czekamy na HBA i fragmentację.

Co bierze mąż i w jakich dawkach?
*Mag B6 Forte SFD (280mg magnezu, 10mg B6)
*Witamina C1000 Complex NOW (1000mg witaminy C, 100mg wapnia, 250mg bioflawonoidów, 50mg Aceroli, 50mg rutyny)
*Cynk Pikolinian OtroVit (15mg)
*Selen Selenomethionine OstroVit (200ug)
*Kwas foliowy OstroVit (400ug) nie w formie folianu
*Koenzym Q10 OstroVit (100mg)
*Witamina E aliness (294mg/400IU) od miesiąca - raczej bez wpływu na wynik nasienia
*Omega 3 Ultra OstroVit (1000mg - 320EPA/220DHA)
*L-karnityna 1000 OstroVit (1000mg)
*Astaksantyna Forte OstroVit (4mg)
*NAC aliness (490mg)
*Szafran aliness (1,2mg - 1200ug)
*Maca OstroVit (500mg) od 2 miesięcy

Pamiętam, jak w klinice doktor powiedział, że nie widzi szans na spektakularną poprawę nasienia mojego męża - tzn na tyle, abyśmy mogli próbować starać się naturalnie. Że może uda się dobić do progu pozwalającego na inseminację.
Jestem cholernie dumna i szczęśliwa, bo wiem, że może w końcu coś zacznie się dziać. W końcu ktoś zajmie się mną, a nie będzie szukać problemu tylko w mężu. :)

Oprócz tego ja zrobiłam sobie USG piersi - większość zmian z sierpnia zniknęła (były to liczne drobne torbielki oraz znacznie powiększony przewód mleczny). Po tamtym USG miałam dziwną sytuację... Cycki nabrzmiały pod koniec cyklu i przez cały owulacyjny (!) cykl były takie bolesne i obrzmiałe. Potem, wraz z kolejnym okresem oklapły i mam połowę cycków (autentycznie, wszystkie staniki sporo za duże). Zniknęły torbielki - zostały moje dwie stałe, niepowiększające się zmiany oraz dużo pomniejszony, ale wciąż lekko poszerzony przewód mleczny.
Oprócz tego miałam USG tarczycy - torbiele koloidalne, niezłośliwe. Obraz jak na dodatnie przeciwciała tarczycowe, ale moje były ujemne. Może endokrynolog zleci kontrolne badanie przeciwciał, może nie. Nic groźnego to nie jest i nie ma czym się martwić.

Miałam też kilka badań krwi:
TSH: 1,230 uIU/ml
FT4 1,39 nd/dl (0,93-1,7)
Prolaktyna: 16,1 ng/ml (4,79-23,3)
Żelazo: 110 ug/dl (33-193)
Ferrytyna: 30 ug/l (13-150)
Witamina B12: 243,00 pg/ml (197-771)
Kwas foliowy: 21,8 (4,6-18,7)
OB: 2 (0-12)
Morfologia lekka poprawa wyników, to co było poza granicami albo na granicy, poprawiło się lekko.

Zakupiłam już Ferr C+ i jem na poprawę Ferrytyny. Wstawiłam zakwas z buraka. Oprócz tego zamówiłam B12 z aliness, tam mam dawkę 950mcg. Dietetyk-immunolog kazała mi brać 2mg kwasu foliowego oraz 0,8mg witaminy E do 16 tygodnia ciąży. Chciałabym się z nią skonsultować patrząc przez pryzmat moich wyników.
Gdy zaczynałam brać metforminę, nikt mi nie powiedział, że może obniżyć mi zawartość witaminy B12 we krwi. :) Teraz już wiem, jestem mądrzejsza, zaczęłam ostrą suplementację.

Kilka dobrych wskazówek co do układania suplementacji - czyli jak to połączyć/podzielić i nie zwariować? :D
1. Selen z witaminą E.
2. Metformina nie z witaminami B.
3. Kwas foliowy z cynkiem.
4. Witamina C nie z witaminami B.
5. Cynk nie z selenem.
6. Euthyrox nie z suplami na ferrytynę i żelazo.
7. Suple nie z czekoladą i kawą - czekolada zaburza wchłanianie, podobnie jak szpinak i szczaw. Ale kawę warto pić zagryzając kostką gorzkiej czekolady.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 listopada 2023, 15:47

16 listopada 2023, 15:13

12 dzień cyklu któregoś tam. PRAWDOPODOBNY dzień owulacji.
Odebrałam wyniki biopsji szyjki macicy.
"Cechy śródnabłonkowej neoplazji małego i dużego stopnia L-SIL - H-SIL (CIN I - CIN III) (...) Diagnostyka IHC w toku."

Koordynatorka ze Szpitala w jakim bierzemy udział w Programie Prokreacyjnym szuka mi terminu do lekarza zajmującego się tym na konsultację. Już wiadomo, że wymagany jest zabieg, CIN III same się ponoć nie cofają i leki nie wystarczą.
W moim mieście wizyta u ginekologa dopiero 7 grudnia.
Będę dzwonić jeszcze do mojego wcześniejszego ginekologa (prywatnego), który pracuje w szpitalu w innym mieście. Głównie po wyniki cytologii sprzed roku, ale zapytam o możliwość pilnej konsultacji w poniedziałek. EDIT: jeśli doktor będzie zdrowy to w 23.11.2023r. będę miała wizytę, wynik poprzedniej cytologii jest i mogę go odebrać - był prawidłowy.

Po IHC mam dzwonić lub sami przedzwonią jak będą mieli przed oczami.

Oprócz tego... Ten cykl był ze staraniami. Jeśli owulacja była to jest szansa na ciążę. Sprawy się komplikują.

EDIT:
Poczytałam, jestem mądrzejsza, dziewczyny na forum też mi służą ogromnym wsparciem i radą.

Mam stan przedrakowy albo raka in situ (nieinwazyjnego, nie wiem czy po tym IHC będzie więcej wiadomo lub czy to się zmienić może).
Zabieg konizacji szyjki macicy jest nieunikniony bo szansa na regresję takich zmian jest niska a ryzyko jest zbyt duże.
Konizacje szyjki macicy można robić w ciazy. Po zabiegu konizacji należy odczekać srednio 3 tygodnie zanim powróci się do starań - w zależności od samopoczucia, krwawienia po zabiegu, bólu i skurczy. Nie wpływa to na płodność - ale jeśli wylyzeczkuja jamę macicy to tu może potem być problematycznie. Oby nie.

Staramy się dalej w tym cyklu i działamy w zakresie zabiegu.
Miałam nadzieję na stymulacje w grudniu i prezent na święta a skończy się na zabiegu. 😅

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2023, 18:14

24 listopada 2023, 10:40

W środę było trochę ciężko psychicznie u mnie.
Miałam psychoterapię. Niby nic na niej obciążającego nie robiliśmy, ale opowiadanie o wszystkich sprawach, jakie aktualnie się dzieją, rozchwiało mnie całkowicie i długo nie mogłam się uspokoić oraz pozbierać.
Mówiłam o wszystkim. O wynikach biopsji, o stresach w pracy, o obawach co do tego jak aktualnie postrzega mnie szef, o koniach i problemach z ich sprzedażą, o problemach z sianem i tym, że zamiast skupienia się na swoim zdrowiu aktualnie będę się martwić o to, czy konie będą miały co jeść... Sporo tego się namnożyło.
Skończyłam terapię roztrzęsiona i długo nie mogłam się uspokoić. Uspokoiłam się dopiero leżąc na łóżku w ciemnym pokoju, słuchając ASMR do snu.

W nocy po przebudzeniu za to znalazłam kolejne zmartwienie. Mianowicie Program Prokreacyjny w jakim bierzemy udział i w jakim trafiliśmy o dziwo na bardzo dobre miejsce i specjalistów, prawdopodobnie zostanie zlikwidowany, a co za tym idzie - no chyba nas zostawią po prostu tak o, co nie? Bez dalszej możliwości diagnostyki i działań.
Statystyki są nieubłagane, wydano 45mln pieniędzy na urodzenie poniżej 700 dzieci w tym programie.
Żeby nie było, ogromnie cieszy mnie to, że prawdopodobnie wejdzie program dofinansowujący in vitro, ale nie samym in vitro przecież człowiek żyje. :( Miałam nadzieję jeszcze na kolejne badania (jak choćby genetyczne mutacje, powoli zaczynam mieć zalecone czy drożność), stymulacje czy kilka IUI. A skończy się na tym, że znowu zostanę bez swojego miejsca, swoich lekarzy i wsparcia. Co wtedy zrobię? Zapewne udam się do kliniki i za to wszystko po prostu zapłacę, bo nic innego mi nie zostanie. Nie rzucę się też od razu na in vitro, bo raz, że wyniki mamy dobre, a dwa, że to też wymaga podobnego nakładu finansowego co reszta rzeczy, mimo wsparcia finansowego od Państwa.
Znowu nie czuję się bezpiecznie, a już myślałam, że miałam swoją ostoję w tym zakresie i nie muszę się o nic martwić. Naprawdę czuję się zaopiekowana w tej placówce, w jakiej jestem.

Oprócz tego, jako że wczoraj był około 7dpo to zbadałam progesteron. Tzn w sumie to mógł być 6dpo i trochę teraz żałuję, że nie badałam tego jednak dzisiaj, ale trudno.
Wynik 11,60 ng/ml. Chyba trochę jestem zawiedziona. I niby wiem, że to kompletnie irracjonalne - w końcu dobrze wiem, że prog też wydziela się pulsacyjnie w ciągu dnia i zbadany 1h wcześniej mógłby być przykładowo dużo wyższy, ale jednak główka pracuje i nic na to nie poradzę. Więc zamiast się cieszyć wynikiem ponad 10, który oznacza na pewno owulację i to, że bez wspomagania tabletkami będę w stanie utrzymać ewentualną ciążę, ja sobie wbijam do głowy że mogło być przecież lepiej. Każda staraczka chyba tak ma. ;)

Wciąż nie ma wyników HBA i DFI. Chyba dzisiaj wieczorem będę po nie dzwonić, bo już równo miesiąc minął.

Za to przyszły wyniki IHC.
"Komórki nabłonka płaskiego wykazują zmiany o typie neoplazji śródnabłonkowej stopnia dużego HG SIL/CIN II - CIN III.
Wynik wybarwienia IHC w opisanym nabłonku: p16(+++), Ki67(+) na całej grubości nabłonka."
Czyli reasumując, mam przetrwałą infekcję wysokoonkogennym typem wirusa HPV, a moje komórki dzielą się nowotworowo. Ja. 28 letnia dziewczyna, która cytologię robiła sumiennie co roku z powodu nadżerki... :/
Czy to rak nieinwazyjny? Nie wiem. Do kwalifikacji stopnia CIN III wrzucili canciroma in situ jakiś czas temu i nie wiem czy podczas rozpisywania wyników stosują jakieś inne oznaczenie. Sądzę, że dowiem się 30.11.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2023, 15:05

26 listopada 2023, 17:38

Uwaga! Dołączamy do teamu słabe HBA!
HBA- 49% 😵
Fragmentacja - 11% (czyli chyba bardzo pięknie).

Plany? Dorzucać będę resveratrol, więcej witaminy e. Może przekonam go do picia oleju z czarnuszki? Wywalę szafran i macę (chociaż macę to nie wiem, tania jest a dobra).

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2023, 17:45

28 listopada 2023, 21:22

Trochę mi dziś smutno, trochę mi dziś źle.
Idą z chin hafciki i tym pocieszam się.

Kolejny czas bez powodzenia,
Nie będzie teraz marzeń spełnienia.
Patrzę w przód, gdyż na razie czeka mnie walka,
Niepłodność to już nie jedyna rywalka.
Boję się tego, co wkrótce nadejdzie,
Że słońce jeszcze długo dla nas nie wzejdzie,
Bo walkę przerwać będziemy zmuszeni,
Przez HPV okropnie zwodzeni.
Nie będzie w kolejnych miesiącach choć cienia nadziei,
I moje serce na pewno się rozklei.

Kominek już stoi i skwierczy w nim drewno,
Fotela mi przed nim brakuje na pewno.
Usiadłabym w nim z gorącą herbatą,
Owinęła kocykiem i tak czekała na lato.
A tak to cicho siedzę i w ogień sobie patrzę 🔥
Drewno strzela cicho aż sen mi oczy zatrze...
received-892722059154075.jpg

7 grudnia 2023, 15:32

Powinnam tu coś napisać, prawda?
Wypadałoby chyba.

30.11 w czwartek wizyta to była jedna wielka klapa. Nie wnikam czy Pani Doktor była zmęczona obsługiwaniem pacjentów innego lekarza (do którego miałam się udać zresztą) w ramach zastępstwa, czy też nie, ale nie podoba mi się to jak zostałam potraktowana. Nie dowiedziałam się kompletnie nic, zanegowano wiarygodność posiadanych przeze mnie wyników przez to, że były na dwóch kartkach i miały rozpisane wyniki od CIN I do CIN III. Dla mnie to logiczne, że w zależności od skrawka był inny wynik, ale dla lekarki najwidoczniej nie. Musiałam też jej wskazywać, że podczas biopsji jednak wyłyżeczkowano mi szyjkę macicy, bo uznała, że nie (ale nie chciała oglądać zdjęć z wyników kolposkopii, których fizycznie nie miałam przy sobie).
Za to zostałam zapisana na powtórną kolposkopię na 12.12, z uwagą, że zostałam dopchana kolanem na ten termin. Z gabinetu wyszłam totalnie rozbita, skołowana, zdezorientowana i przygnębiona, a także zestresowana. Wpadłam w dół pełen smutku i tak trwałam, trwam w sumie nadal.

Dzisiaj odwiedziłam swojego lekarza, bo na szczęście, nie odwołałam dzisiejszej wizyty. Tu nie było obiekcji co do wyników, wszystko było najwidoczniej klarownie rozpisane.
Zabieg jest wymagany.
Opcje do wyboru?
1. Wycinamy kawałeczek ze zmianą i niewielkim marginesem błędu, ryzykując, że nie wytniemy całej zmiany. Ale dzięki temu będę mogła donosić ciążę, choćby z pomocą chirurgiczną.
2. Wycinamy duży kawałek szyjki macicy i mamy pewność że na pewno nic nie zostało ze zmiany, ale nie będę w stanie utrzymać żadnej ciąży.

Mój wybór był oczywisty, prawda? Trzymam się tego cienia nadziei że opcja 1 wystarczy i że jednak dane mi będzie zostać jeszcze kiedyś biologiczną matką.
Czuję pustkę. Zapycham ją jedzeniem. Zajadam stres.
Do tej pory nic nie układało się po mojej myśli to dlaczego nagle by miał się sprawdzić pozytywny scenariusz?

W poniedziałek jadę do szpitala, gdzie będzie mój lekarz oraz ordynator. Będą mnie oglądać i konsultować w trakcie co ze mną dokładnie zrobić w ramach pierwszej opcji oraz w jakim terminie.

13 grudnia 2023, 14:17

Będę miała wykonywaną elektrokonizację szyjki macicy w dniu 8.01.2024r. Na oddziale mam się stawić dzień wcześniej z samego rana.
Miałam nadzieję, że wykonamy to jeszcze w tym cyklu, zabrakło mi dosłownie jednego dnia, bo aktualnie jestem w 12 dniu cyklu. Szkoda bardzo ale nic już z tym nie zrobię. Nałożyło się na to sporo opóźnień jak słaba wizyta we Wrocławiu, brak możliwości wystawienia skierowania bez decyzji jaki zabieg wykonujemy, brak możliwości wystawienia skierowania bezpośrednio w szpitalu podczas konsultacji (zapewne ograniczenia NFZ, to nie była poradnia).

Wytną mi około 1cm stożka szyjki macicy, po elektrokonizacji powinno się wszystko ładnie goić, bez zrostów. Powinna też zostać wycięta cała zmiana a płodność powinna zostać zachowana i nie powinnam mieć problemów z donoszeniem ciąży. Wycięta próbka pójdzie do dalszych badań, po wygojeniu na kontroli mam się zgłosić na cytologię.
Będę musiała się spytać czy możemy się starać już po wygojeniu, czy trzeba czekać na dalsze wyniki, bo to na oko z miesiąc-dwa kolejne czekania.
Zabieg będzie w znieczuleniu ogólnym, jak będę się dobrze czuć to wypisują mnie tego samego dnia do domu. Zgłosić mam się dzień przed, bo muszą wykonać mi szereg badań przed znieczuleniem. Czas rekonwalescencji to około miesiąc.

Jeśli owulacji nie będzie do 16 dnia cyklu (lub nie pojawi się pik) to od 17 dnia cyklu biorę luteinę przez 10 dni. Okres planowo powinien być wtedy 28/29 grudnia. Powinno być wszystko w porządku i zabieg powinien być wykonany wtedy najpóźniej 11 dnia cyklu, więc gdyby owulacja jednak przyszła sama później lub okres chciał się spóźnić, to mam mały bufor czasowy aby się wyrobić.

Interesuje się szczepieniami na HPV. Widziałam, że jakieś jednego rodzaju jest refundowane w 50% (nie chodzi mi o program bezpłatnych szczepień dla dzieci). Będę się orientować w temacie, bo będę się szczepić.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 grudnia 2023, 15:04

10 stycznia, 19:04

Mój pamiętnik się zmienia.
Czytając go czuję, że niektórych treści nie powinno tu być, a inne powinny być opisane w zupełnie inny sposób.

Wydaje mi się, że dojrzałam w drodze walki o dziecko i sądzę, że mój pamiętnik musi się dostosować do tego jak aktualnie odbieram otaczającą mnie rzeczywistość i historię. Nie chcę go usuwać i budować na nowo, wystarczy mi przewertowanie aktualnych treści i ewentualna ich modyfikacja. Z tego powodu pamiętnik wrócił do żywych z etapu zawieszenia.

A co u mnie?
Drugi dzień jestem w domu.

7.01 z samego rana pojechałam do szpitala na oddział ginekologiczny. Zrobiono mi wtedy szereg badań przed znieczuleniem ogólnym.
Badania wyszły dobrze, jedyny problem widzę w TSH, mimo brania Eurhyrox 50 poziom TSH wyniósł 2,17. Na poprzedniej kontroli było to 1,25.
8.01 miałam zabieg elektrokonizacji (nazwijmy rzeczy po imieniu: częściowa amputacja szyjki macicy). Zabieg się powiódł, usunięto niedużą część stożka szyjki macicy, materiał wysłano do badań hist-pat.
9.01 wyszłam ze szpitala z zaleceniami, receptą i L4.

Aktualnie czuję się dobrze. Dość obficie plamię i przechodzi to w lekkie krwawienie. Czuję skurcze, czasem uciagania i kłucie tam w środku, ale nic nie boli.
Znowu będę miała fobie przed badaniem szyjki macicy palcami... Na ten moment boję się aplikować sobie gynalgin do środka....
Za 2 tygodnie mam udać się do ginekologa na kontrol. Do tego czasu mam się nie przemęczać po zabiegu i oszczędzać. Mało to realne u mnie na wsi, gdzie mam pod opieką 3 konie, ale wszyscy starają mi się na szczęście pomagać. :)

Założyłam wniosek o wypłatę świadczenia z ubezpieczenia Onkoplan, liczę na to że jednak coś dostanę za cały ten stres i sytuację.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia, 19:12

2 lutego, 20:28

"Zmiany usunięte doszczętnie".

Świętuję dzisiaj winem oraz ratami 0% na jakiś super telewizor. 😅

14 lutego, 09:44

Trzy wdechy, trzy wydechy.
Nie chcę się tu wywodzić za bardzo nad szczegółami wizyt a bardziej dzisiaj skupić na moich wewnętrznych rozterkach.

Wczoraj byliśmy we Wrocławiu. Odpaliliśmy ponownie program. Co się zadziało?
1. Redukcja ilości suplementów (mąż zostaje przy omega 3, actifolin 2mg i witaminie D w kroplach, ja poza lekami zmieniam może Fertistim, reszta zostaje) - cieszy mnie to bo pozwoli przyoszczędzić trochę pieniędzy.
2. Zwiększono mi dawkę euthyroxu bo w szpitalu TSH po lekach miałam ponad 2. Za dwa miesiące mam wykonać pełen panel tarczycowy.
3. Zrobiliśmy wymazy. Ja wszystkie jakie oferował pakiet NFZ, mąż prywatnie w Diagnostyce MUCHa.
4. NAJLEPSZY SMACZEK! Dostałam rozpisaną stymulację lamettą na przyszły cykl (jakość mojej owulacji nie jest jakoś super dobra patrząc przez pryzmat estradiolu ok 8dpo i proga), zivafert i luteinę dowcipną. ❤️ To się dzieje, działamy.

Wiecie co, nigdy bym nie pomyślała że tyle radości sprawi mi to, że w ogóle coś się dzieje. Że ruszyłam z miejsca. Że nie trwam zostawiona sama jak zepsuta zabawka.
Rok temu usłyszałam w klinice i u ginekologów że z takimi wynikami nasienia i moim PCOS to tylko in vitro. Lekarz traktował mnie lekceważąco jak przychodziłam na kolejny monitoring bez efektu. Nikt nie chciał się mną zająć a ich złotą radą było powiedzenie "proszę zrobić sobie o
In vitro" - jakby to była decyzja czy kupić w sklepie bułki, czy też dzisiaj jednak ich nie zjem i to bez sensu. Nikt nie zaoferował mi żadnej innej pomocy. Nie byłam gotowa na in vitro, ani psychicznie ani finansowo. Załamałam się. I tak trwałam bezczynnie...

Dziewczyny po 6 miesiącach niepowodzeń lub przy mojej sytuacji otrzymywały stymulację, a ja musiałam kombinować jak załatwić luteinę żeby zakończyć bezowulacyjne cykle (nie chciałam chodzić już do jednego z lekarzy, a nie znalazłam jeszcze nowego) oraz metforminę, żeby pobudzić chociaż tak swoje jajniki do roboty. Patrzyłam jak znajome dziewczyny z forum odhaczają kolejne kupony swojej drogi i czasem im się udaje, podczas gdy ja byłam cały czas w tym samym miejscu.

Dlatego fakt tego, że po takim czasie w końcu i ja odcięłam swój pierwszy kupon na tej drodze, napawa mnie szczęściem. Tu już nawet nie chodzi o to czy ta próba się powiedzie czy nie. Tak naprawdę to ja się w ogóle tym nie przejmuję. Sam fakt że mam nadzieję, że nie siedzę bezczynnie podczas gdy inni brną przed siebie, jest niczym jasne światło w ciemnym tunelu.

Nie przeraża mnie dalsza droga jaką widzę. Domyślam się że po kilku symulacjach będzie drożność, potem inseminacja, po drodze może jakieś badania genetyczne. A jak to wszystko zawiedzie to z czystym sumieniem podejdziemy do in vitro. Widzę to przed sobą jak na dłoni, wznosi się stromymi zboczami, ale ja przecież kocham chodzić rekreacyjnie po górach, więc jedynie stoję na pierwszym postoju i głupawo się śmieję.

Na początku sierpnia (nie liczę już końcówki lipca) wybiją nam dwa lata. Jasne, że zastanawiam się czasem czemu my. Patrzę z niepokojem jak przyjaciółka która zaszła w ciążę, urodziła dziecko, dostała teraz pierwszego okresu po tym czasie. Zastanawiam się czy jeśli zdecydują się na drugie to czy powiedzie im się to szybciej niż mi batalia z pierwszym. Mam przeróżne myśli, raz lepsze, raz mniej. Ale w końcu widzę dla nas coś, co to wszystko przezwycięża. NADZIEJĘ. I to niej będę się trzymać.

Mój mąż wczoraj powiedział u lekarza jedno bardzo mocno wbijające się w głowę stwierdzenie. Pozwolę sobie nim zakończyć ten długi wpis.
"Najwięcej o robieniu dzieci to wiedzą właśnie Ci, którym nie wychodzi, a nie na odwrót. To chyba nie tak powinno być".
IMG-20240214-171917.jpg

EDIT:
Wymazy MUCHa męża negatywne. Mój chlop jest czysty. 🍀

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego, 19:56

20 lutego, 15:12

Mam wyniki swoich wymazów.
MUCHa czyste.

Ale...
Mam grzybka Candida albicans średnio liczne, wrażliwe na flukonazol.
Do tego mam Lactobacillus spp. liczne (ale to dobrze chyba skoro to pałeczki kwasu mlekowego) i pojedyncze streptococcus agalctiae, wrażliwe na erytromycyne, klindamycyne, benzylopenicyline.
Nie ma gardnerelli.

W czwartek koordynatorka skonsultuje się z lekarzem co do tego wszystkiego. Nie miałam jeszcze owulacji, więc ciekawi mnie czy wyrobimy się w następnym cyklu ze stymulacją, czy jednak się nie uda. W razie czego, gdyby wymagana była moja obecność to w poniedziałek 26.02 mam wizytę na 13:00.

Nie dziwię się, że po tylu lekach coś mi przylazło na ten jałowy padół, za późno zaaplikowałam sobie Lacibios Feminę.

13 marca, 16:58

Aj aj, a jednak usunęłam wpis. W pamiętniku mam więcej usuniętych wpisów niż tych które się ostały. :)

No więc pozwolę sobie sprawę podsumować krótko.

1.Wywołanie okresu nie powiodło się - nim skończyłam brać luteinę, @ sama mnie nawiedziła. W sumie spoko.
2. 5-9 dzień cyklu brałam lamette 1x1. Zakupiłam ovitrelle i pełna nowych nadziei czekałam na monitoringi.
3. w 10 dc okazało się, że jajniki śpią i stymulacja nie podziałała, endometrium 5,4. Zdołowana zakupiłam za grube pieniądze trzy sztuki Gardasil 9 i niedługo rozpocznę proces szczepienia przeciwko rakowi szyjki macicy. Jedna przygoda z HPV mi wystarczy. Nie chcę, żeby dziad nawrócił.
4. Mam się pojawić w 17 dc (wtorek 19.03) aby ostatecznie potwierdzić, że nic się nie dzieje na jajnikach i kończymy te farsę, a od przyszłego cyklu inna stymulacja: 2x dziennie lametta od 3 do 7 dnia cyklu.
5. Suple. Odstawiam Fertistim na rzecz Ogestanu (chwilowo albo i na dłużej). Dodatkowo dowalam dawkę 1000mcg pikoliniany chromu i dowalę Omega 3 z 1000 jednostek EPA. Dokładne info na temat supli w pierwszym poście.

Z innych rzeczy: kupiłam sobie w końcu Elizabeth Arden Zielona Herbata (bo Euphoria Blossom chwilowo za droga) i zastanawiam się, dlaczego dopiero po tylu latach się na to zdecydowałam (a czaiłam się z 12). Przecież to przepiękny zapach jest a cenowo naprawdę przemiły, żeby pryskać się tym codziennie. :) Chyba wyprze moje ukochane Betty Barclay Tender Blossom (ciężej dostępne, droższe, maksymalna pojemność 50ml).

Diagnozujemy kitku, bo ma duże problemy ze zdrowiem. Zainteresowanych odsyłam do zrzutki, każdy grosik się przyda, mamy świadomość że pewnie wszystko się nie zwróci, ale na lodzie go nie zostawimy: https://zrzutka.pl/c4ke2d

4 kwietnia, 15:57

Witam się w 13dc.

Dzisiaj podałam sobie pierwsze w życiu ovitrelle. Nie było tak źle. Straszna była tylko igła i świadomość tego, że trzeba sobie ją wbić w brzuch.

Ten cykl był stymulowany lamettą 2x1 3-7dc. Na lewym jajniku urosły mi łącznie 3 pęcherzyki: pierwszy najładniejszy, okrąglutki 24mm wczoraj wieczorem, drugi spłaszczony pod nim (może ten pierwszy się rozpychał :) ) 22mm, trzeci schowany za nimi 15mm. Endometrium 7mm.

Kolejny monitoring odbędzie się w Poradni w poniedziałek, nie u mojego ginekologa, bo mam jeszcze kilka ważnych pytań i kilka badań do zrobienia (glukoza, TSH, anty-tpo, anty-tg). Do mojego ginekologa mogę się wybrać w dowolnym momencie. :) Być może zrobię to faktycznie w środę. Wcześniej niestety się nie dało umówić monitoringu - jutro może być za szybko i jeszcze nic nie pęknie, idealnie byłoby podejrzeć sobota-niedziela, ale no... Nie ma jak. Cykl idealnie wstrzelił się zarówno w święta, jak i weekend.

Dodatkowo zrobiłam sobie w testdna pakiet na trombofilie.
Czynniki V Leiden, V R2, II Protrombina, MTHFRA1298 prawidłowe.
MTHFR C677 nieprawidłowy - MTHFR c.655C>T Układ heterozygotyczny.
PAI-1/SERPINE 1 nieprawidłowy - SERPINE1 c.820_-817G(4_5) Układ heterozygotyczny
Miałam nosa, że coś może być nie tak. :) Acard 75 już zakupiony, reszta do decyzji lekarza.

Zapewne wrócę do Fertistimu, bo zarówno Ogestan jak i Miositogyn mają zwykły kwas foliowy, a ja muszę brać metylowaną formę. Dodatkowo glicynian magnezu z B6 jaki biorę też musi zniknąć, bo ma zwykłą formę witaminy B6. No trudno.

Co teraz? Oczekiwanie. 10dpo (na oko 16.04) pierwszy test na obecność ovitrelle we krwi. Potem 12dpo test weryfikacyjny - czy i jak ciemnieje, czy coś jest. Plus pewnie zatestuję sobie jakoś 7dpo aby podziwiać jak wybarwia mi się test ciążowy.

Co poza staraniami?
Od kilku dni mam jakieś kołatania serca. Czuję, że chodzi nierówno. Być może to efekt lametty, ale czy po takim czasie to jest możliwe? Będę kombinować wizytę u kardiologa. U męża wyszła jakaś alergia skórna, myślał, że na orzechy i morele, ale jadł je wczoraj a czerwone plamy pojawiły się dzisiaj.
Święta spędziliśmy w gronie rodzinnym, leniuchując całkowicie. Pogoda była przepiękna, bardzo dopisała. Pograliśmy sporo w planszówki, pośpiewaliśmy na singstarze. Jedyny zarzut jaki mam do tych świąt to to, że były za krótkie.
Marzę o wyjeździe w góry z moim chłopem, ale jedyny wyjazd jaki się teraz szykuje to na ślub mojej przyjaciółki z dzieciństwa. Oczywiście, że pojedziemy. I pojemy, wybawimy się, w końcu się z nią zobaczę, chociaż czasu pewnie będzie miała dla nas malutko.

W pracy powiększam swoje kompetencje zawodowe, czekam na awans - nie ukrywam. Chociaż dalej w tej pracy po prostu trwam, zamiast się realizować zawodowo. To jeszcze nie czas na zmianę. Nie ukrywam, że pod kątem zaplanowania ciąży umowa na czas nieokreślony jest wygodna, ale bardziej tu chodzi o fakt spłaty ZFŚŚ. Za dwa lata ten problem zniknie i niezależnie od etapu w życiu, jeśli praca dalej nie będzie mnie satysfakcjonować, będę szukać innej. Jestem za młoda, żeby obrać tryb "byle ciągnąć do emerytury".

Mąż w lany poniedziałek dobił 33 lat. Starość nie radość. Dom zbudowany, drzewo zasadzone (i to nie jedno a teraz wejdą kolejne), wciąż nie ma spłodzonego dziedzica, już nawet nie syna. Ale pracujemy nad tym.

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 kwietnia, 16:14

14 kwietnia, 15:30

Za każdym razem niezmiernie wzrusza mnie to, że tabletki acardu to malutkie, urocze serduszka.
Ktoś wpadł na pomysł, by w tak tanim leku postawić na taki kształt. I dzięki temu nawet nie wie, że sprawia mi tym radość przed snem, gdy tylko wyciągam blister by zażyć tabletkę.
acard.jpg

Moje przyszłe niedoszłe i nieistniejące w żaden sposób do tej pory dziecko - powoli idę do Ciebie.
Poświęcam siebie w nadziei, że w końcu któraś droga mnie do Ciebie doprowadzi, skoro pierwsza i najprostsza tego nie zrobiła.
Mam ogromne nadzieje, że to poświęcenie nigdy się na tobie negatywnie nie odbije...


pannacottasellznak5.jpg

Oddaję się w wir przemyśleń podyktowanych muzyką.
https://www.youtube.com/watch?v=ahV2wjO48vA&t=148s

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia, 15:31

1 2 3