dziś jak zwykle kolejny nudny poniedziałek po burzliwym weekendzie, w sobotę o piątej rano zabrało moją mamę pogotowie do szpitala z ostrym bólem brzucha po którym zemdlała ... w szpitalu zrobiono jej badania palpacyjne brzucha a to podejrzenie wyrostka a to zapalenie otrzewnej itd..ale nie było to aż tak dosłowne kolejne badania na chirurgii nic nie wykazały USG przez powłoki brzuszne nic nie wykazało waginalne też nie ! więc zapadła decyzja Laparoskopii zwiadowczej i postawiono diagnozę zagrażającą życiu " ropień i rozsadzony jajowód " operacja trwała 4h jejku jak ja się o nią martwiłam ile ona musiała wycierpieć ... i przez to wszystko miałam złe sny okropne i dziś mam takiego doła bo w głowie mam ciągle moje utracone aniołki bardzo mi ich brakuje i jeśli by urodziły się o czasie miały by już roczek termin miałam na 12 stycznia ale że to była ciąża bliźniacza termin był od 22 grudnia
jak ten czas szybko mija a on wcale nie leczy ran ! one dalej są takie same ! a ja płacze jak bóbr może do wyjscia na noc do pracy humor mi się poprawi . Najgorsze jest to że każdy dookoła myśli że jest wszystko w porządku że ja już zapomniałam i porusza ten temat jak gdyby nic się nie stało , np. wczoraj w szpitalu " dobrze że macie tylko dwóch a nie czterech synów " bo byśmy się tu nie pomieścili a mnie tak zacisneło w środku poczułam ból, żal i było tak strasznie przykro
wszyscy myślą , że to była ciąża z przypadku ale ja z moim M wiemy dobrze że ta ciąża była bardzo chciana i ta o którą się teraz staramy, jest też bardzo wyczekiwana . u mnie w rodzinie każdy ma po dwoje dzieci i dla nich jest dziwne jak to można mieć więcej dzieci przecież czasy niepewne dzieci drogie w utrzymaniu .. dobrze że tutaj mogę się wyżalić i powiedzieć co mnie trapi . Dziękuje Wam dziewczyny
że tu jesteście.