Moje odczucia po pierwszej probie.....mam slabe przeczucia, czuje ze duzo jeszcze przede mna........tak bardzo chcialabym sie mylic.
Czuje totalna pustke emocjonalna, rodzina nie wie o naszych probach a teraz jeszcze szukanie pracy tez nikomu nie mowimy, bo wiemy jak zareaguja...wiec bedziemy udawac ze wszystko jest idealnie.
Na koniec przyjaciolka z Polski do mnie zadzwonila i powiedziala, ze wpadke zaliczyli z mezem. Maja 2 dzieci i teraz jest 4 miesiacu. Ona wiedziala przez co przechodze wiec bala sie mi zrobic przykrosc. Dlaczego to tak jest 😏
Dlaczego wszystko zawsze musi byc pod gorke. Staram sie byc realistka, ale wiem, ze gdzies w glebi tli sie nadzieje, ze mimo przeciwnosci sie udalo. Tylko, ze ja nigdy takim wyjatkiem nie bylam. Nie czuje sie w ogole inaczej, poza zwuczajnymi oznakami PMS.
Ostatnio troche zastanawia mnie dlugosc moje fazy lutealnej. W ostatnim cyklcu (inseminacja) dostalam okres 12 dnia po insteminacji. Czy to nie jest aby za krotko? Wczesniej jakos na to nie zwracalam uwagi, ale moze moglybyscie mi cos doradzic? Moze jakies badanie musze wykonac, zaczac brac jakie tabletki. Bede wdzieczna za wszelakie wskazowki.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 września 2019, 17:09
W szafce w lazience mam test ciazawy, ktory kupilam w styczniu, bo @ sie spoznial. Jak tylko wrocilam do domu i chcialam go zrobic malpa przyszla. Od tego mementu nigdy nie bylo powodu, zeby go uzyc. Jak wiadomo jestem w trakcie drugiej inseminacji, ktora z gory miala bardzo nisky procent powodzenia. Dzisiaj rano postanowilam zrobic test, bo nie chcialam miec niemilej niespodzianki w pracy. Jak moglam sie spodziewac wynik wyszedl negatywny. Myslalam, ze to mnie bardziej dobije, ale przyjelam to spokojniej. Dzisiaj jest koniec kolejnego etapu w moich staraniach i stajemy przed ostatnim, ktory jest takze niepewny. ....invitro.....
Nie moge ukrywac, ze sie nie boje i jestem optymistyczna , ze sie uda....!
Mam dokladnie 12 tygodni zanim zaczne procedure, jestem umowiona z pielegniarka 24 grudnia, zeby odebrac zastrzyki.
Postanowilam, ze wykorzystam ten czas, zeby przygotowac moje cialo i umysl do tego procesu. Jezeli macie dla mnie jakies wskazowki, bylabym wdzieczna, moze jakas strona co jest, czego unikac itp.
Mimo, ze zrobilam test w niedziele i wyszedl negatywny to jeszcze gdzies sie tlil promyk nadziei. No to juz po promyku @ przyszedl bolesny ....z usmiechem na twarzy.....patrzac na mnie znowu wygralam.
Nie czuje nic....poza tym, ze doszlam do momentu, ze kolejnym krokiem jest in-vitro, nie myslalam, ze tego doswiadcze. I tu nie chodzi o to ze to nie jest naturalne i tym podobne pierdoly, bo dla mnie wazny jest efekt koncowy. Bardziej myslalam, ze w tym momencie bylabym albo w ciazy, albo mielibysmy juz dziecko. A tak w styczniu wybija 2 lata od kiedy zaczelismy a my bedziemy startowac z invitro i modlic sie zeby sie udalo. Los jest przewrotny a ze jestem osoba, ktora lubi miec wszystko pod kontrola i decydowac o wszystkim ciezko mi z tym. Najgorsze jest jednak to, ze my probujemy tego wszystkiego, ale tez nikt nie moze przewidziec efektu koncowego. ...widac, ze hormony przeze mnie przemawiaja.
W niedziele lece do Polski i byc moze podskocze to ginekologa na takie rutynowe badania, zeby sprawdzic wszystko po inseminacji czy przypadkiem nie ma torbiela i tym podobnych. A potem koniec....nie chce myslec o niczym do 4 grudnia kiedy jestem umowiona na pierwsza konsultacje z lekarzem od invitro.
Ten czas przeznaczam dla siebie....mam pare rzeczy ktore trzeba ogarnac, zmienic diete na zdrowsza, schudnac 8kg , wiecej sie ruszac . A w pracy postanowilam sie zapisac na jakis kurs, zeby ruszyc te moje komorki, moze cos z marketingu by mi sie teraz przydalo....
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 października 2019, 13:55
Czas spedzony w domu dobrze mi zrobil, aczkolwiek czesciej chcialo mi sie plakac....chyba tego potzebowalam. Moi rodzice sa wspaniali, jak zobaczyli, ze mi jest tak przykro to nawet powiedzieli " w dupie z tym wszystkim, nie chcemy zebys sie tak zamartwiala" Co ja bym bez nich zrobila????
Moj maz nadal szuka pracy i jak na razie w jego dziedzinie ciezko z ta pracuje. Bardzo mi to spokoju nie daje, dobrze, ze jeszcze mamy 2 miesiace.
Od przyszlego zapisalam sie znanej lekarki w Londynie (poznalam ja przez moja prace), ktora jest specjalista przy nieplodnosci. To nie sa metody konwecjonalne, bo jest lekarzem medycyny Wschodu ale jest rowniez lekarzem konwecjonalnym. Zaczne procedure relaksujaca czyli polaczenie akupunktury i ziola Chinskie. Czy to zadziala? Kto to wie????
Byl z nia wywiad w TV i opinie ma rewelacyjnie, ale wiemy, ze kazda osoba jest inna i bedzie reagowac inaczej.
Nie nalezy to do najtanszych przyjemnosci, bo jedna wizyta to ok 1000zl, ale mam nadzieje, ze dzieki temu przygotuje moje cialo na IVF.
A teraz wracam do pracy, bo pare godzin zostalo a potem kochane weekend i manifestacja w Londynie przeciwko Brexitowi.....................juz nie moge tego sluchac
- psychicznie i fizycznie rewelacja i juz nie moge sie doczekac kolejnej
-finansowo😆 (akupunktura £120, konsultacja £120, badanie krwi £80, ziola i suplementy £200). Dobrze, ze wzielam karte kredytowa ze mna bo wizyta 5 dni przed wyplata, wiec bylby wstyd 😃😃😃
Dzisiaj bylam kupic specjalny garnek, zeby od jutra moc przygotowywac ziolka. Garnek nie mogl byc ani z metalu ani wylozony teflonem. Mam dokladne instrukcje jak je parzyc. ....zobaczymy jak pojdzie mi wieczorem, bo one musza cala noc sie studzic itd.
Pani doktor powiedziala, ze sproboje mnie przygotowac do invitro najlepiej jak bedzie mogla, bo ponoc jak jestem jak samochod co jakis czas potrzebuje przeglad i naoliwienia 😃😃😃. Jezeli to da mi szanse na powodzenia to muszs sprobowac.
Poza tym ostatnio coraz bardziej dociera do mnie, ze moj stres moze miec wielki wplyw na moje problemy. Moja natura jest taka, ze wszystkim zawsze za bardzo sie przejmuje i czestonnie moge nad tym zapanowac. Stres spotegowala wielka klotnia wczoraj z mezem, ktora poszla o nic. On chcial 💖 a ja nie mialam ochoty i sie zaczelo, ze tylko chce jak mam owulacje itp. Wiele slow poszlo, ktore nie powinny byc powiedziane i poszlismy spac jak para wrogow. Mysle, ze przeciagajace sie starania, jego poszukiwania pracy, moje proby odzyskania formy i jednoczesnie wyrabianie sie ze wszystkim w pracy dodaje oliwy do ognia. Dobrze, ze po burzy przychodzi slonce.......
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2019, 18:40
Moj maz jest Brytyjczykiem i wspolnie postanowilismy, ze bedziemy leczyc sie w UK a nie na dwa fronty, bo to by wymagalo ciaglego latania do Polski i dodatkowy stres a tego juz mamy wystarczajaco. Mysle, ze dobrze, ze poszliscie do GP i zaczeliscie leczenie, bo jezeli jest szansa to powinniscie skorzystac ze swiadczen, ktore wam przysluguja w ramach NHS. Aby sie zakwalifikowac na invitro to pewne kryteria musza byc spelnione:
-BMI musi byc w normie w obu przypadkach
- zrobione wszystkie badania zlecone przez klinike
- oboje jestescie nie palacy i praktycznie nie pijacy
My musielismy tyle czekac, bo niestety musialam zrzucic pare kg i moj maz przyznal sie ze popala podczas wizyty w lutym. Powiedzieli, co mamy zrobjc wrocic w maju i dopiero wrzucili nas na liste na styczen. Dlatego jezeli palicie to poprostu tego nie mowcie chyba ze was skieruja na badanie krwi bo wtedy wyjdzie. Wazne, zeby dostac sie na liste. Jezeli masz jeszcze jakies pytania chetnie odpowiem
a tak poza tym zaczel sie kolejny tydzien z serii cyrk na kolkach. Ten tydzien jest najwazniejszym tygodniem w roku w mojej firmie, wiec wszyscy wariuja, bo sa wazne eventy i wszystko musi byc dopiete na ostatni guzik. Nie powiem lubie jak cos sie dzieje innego ,ale obecnie jestem troche do tylu ze wszystkim ze przydalby mi sie spokoj zeby nadrobic moje zaleglosci. A tak szykuje sie weekend w domu nad kompem.
Wczoraj obejrzalam sobie dokument o trzech parach podchodzacych do in-vitro. Caly proces by dokladnie wytlumaczony na czym polega, czego sie spodziewac. I z drugiej strony byly te pary, w roznym wieku, po paru probach, pierwszym podejsciu mowiace szczerze przez co przechodza, co czuja. Pare razy sie poplakalam bo doskonale rozumiem jak ciezkie sa starania o ta upragniona ciaze. Z tych trzech par tylko jednej udalo sie zajsc ale poronili pare tygodni pozniej. Uswiadomilo mi to, ze my tak stawiamy na to invitro jakby to byl juz prawie taki pewnie a niestety zycie i natura weryfikuje wszystko. Mysle, ze ten dokument pokazal mi, ze musze sie przygotowac na taka mozliwosc, ze sie nie uda i jak sie po tym pozbieram. Obecnie z niecierpliwoscia wyczekuje aby rozpoczac ten proces. Jak juz zaczniemy to wtedy miala takie poczucie, ze mam cos kontrola, ale tak naprawde to bedzie bardzo zludne, bo po transferze juz nic ode mnie nie bedzie zalezalo tylko od mojego ciala.
Dawno temu pamietam czesto zastanawialam sie czy chce dzieci, czasam mowilam, ze nie chce miec dzieci.....czy teraz place za tamte glupie wypowiedzi? A dzis chcialabym zobaczyc te dwie kreski na tescie.
Wstalam nie wyspana jak pies. O 1 w nocy zaliczylam klotnie z mezem, bo chrapal jak nosorozec, wiec go wywalilam z lozka na kanape,. Przez to nie wstalam o 4.15 rano na silownie wiec teraz mam nadzieje, zr uda mi sie smusic i isc po pracy. Nie lubie tlumow dlatego wstaje rano. Poczatek dnia nie byl fajny, ale mysle zdzarza sie..... spaceruje rano do metra i patrze na tablice, ktora pokazuje mi, ze kolejne metro jest za 8 minut!!!!!!!! Od razu wiadomo, ze cos nie dziala, bo moje metro jezdzi co minute. Do pracy dojazd zajal mi 1.5h a normalnie to 25 minut.........aaaaaaahhhhhhhh
Mowie ah poprawie sobie nastroj sprawdze Instagram.....no i bah dziewczyna w ciazy, ale juz drugiej!!!!!!!!!!! Zdazyla zajsc w ciaze, urodzic.....synek ma chyba 8 miesiecy i jest znowu w ciaze!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I po cholere ja wchodzilam na ten pieprzony Instagram. Jeszcze jej opisac jak fajnie, ze wszystko uklada jej sie jak sobie zaplanowala! No poprostu rewelacja. Dlaczego mi sie nie uklada i zawsze cos jest nie tak, albo wszystko!!!!!!! Czuje zlosc i rozgoryczenie, mam ochote cos rozwalic badz komus przywalic. Za dwa dni moje urodziny a wszystko obecnie jest pod znakiem zapytania w moim zycie z wyjatkiem mojej pracy!!!!!! nie ma sprawiedliwosci.
Urodziny spedzilam sama ze soba, bo moj maz byl w pracy a potem musial isc kupic nowy garnitur na rozmowe w sprawie pracy nastepnego dnia. Oboje bylismy bardzo zdenerwowani rozmowa, ze swietowanie odlozylismy na weekend, ale niestety przeziebienie go rozlozylo! Jedyne co zaliczylismy to wystawe Tutenhamona, ktora cieszy sie ogromna popularnosci. Zawsze fascynowal mnie starozytni Egipt wiec ucieszylam sie z mojego prezentu. Dodatkowo moj maz postanowil mi kupic termoform w ksztalcie psa, bo od paru miesiecy mecze go, zebysmy sobie sprawili mala psinke. Rozbawil mnie tym kompletnie. Niestety nasze mieszkanie jest za male na psa,ale teraz mam ciepla butle ktora sie do mnie przytula i patrzy w oczeta
A tak poza tym dzien mija za dniem, cwicze, pracuje, pije ziolka i staram sie zdrowo odzywiac z tym to jednak zawsze najgorzej. Jestem osoba, ktora lubi wszystko co jest nie zdrowe. Dobrze, ze wreszcie udalo mi sie ruszyc moje cztery litery na silownie. Wstaje 4 razy w tygodniu o 4.15 rano i o 4.45 juz cwicze i mimo, ze wstaje tak wczesnie mam wiecej energii niz normalnie. Nie rozumiem dlaczego zawsze to sobie robie, ze przestaje chodzic i za kazdym razem ta sama konkluzja! Im mniej sie ruszam tym bardziej leniwa jestem......coraz starsza jestem a nie madrzeje w ogole
4 grudnia mam wizyte w szpitalu chyba na kwalifikacje na zabieg na pobieranie jajeczek, ktore odbedzie sie w styczniu.
Chcialabym juz rozpoczac ten etap, ale nie bo jestem podekscytowana jestem zmeczona czekaniem. Boje sie calego procesu, nie zastrzykow, zabiegu i tranferu.....ale efektu koncowego i jak ja zareaguje, bo jestem osoba bardzo emocjonalna i wszystko przezywam ze zdwojana sila. Czasami mysle, ze ludzie mysla, ze jak invitro to juz sie uda na bank a przeciez rzeczywistosc jest troszke inna. Moze juz sie powtarzam, ale po takim dlugim czasie rozczarowan wolalbym, zeby ktos mnie uspil i obudzil i powiedzial tak lub nie.
Dzisiaj bylam umowiona do lekarza, zeby przedyskutowac nieudane IUI i gdy zadzwonilam recepcjonista mowi mi, ze mamy byc oboje a moj maz w pracy. Probuje tlumaczyc, ze nikt mi nie powiedzial i pytam czy jak zadzwonimy do meza przez FaceTime to bedzie jakby byl na wizycie, bo to tylko miala byc rozmowa. Niby taki rozwiniety kraj, sami zachecaja do online konsultacji a tu mi mowia, ze nie ma bata. Najlepsze z tego wszystkiego bylo, ze mnie umowili na ponowna wizyte 11 lutego......no gdzie logika!!!!!!! Za tydzien zaczynamy proces invitro! Rece opadaja.
Niech ten wstretny okres juz przyjdzie i mnie wymeczy.
Jeszcze dzisiaj dostalismy zaproszenie na slub do kuzynki meza do USA na luty. Wiecie co jest najgorsze, ze sie nie ucieszylam z zaproszenia a sobie pomyslalam, ze jak zajdzie szybko w ciaze po slubie przede mna to sie zalamie. To juz sie zaczyna robic totalnie chore!!!!!!!!! Jestem pewna, ze zaczna sie starac od razu, bo kuzynka meza jest chyba tylko rok mlodsza ode mnie.
I dodatkowe przeprosiny do @czekamynadzidzie i @Dola
Normalnie nie wierze, ze tego nigdy nie sprawdzalam! WSTYD
Jak juz wspominalam moj maz znalazl prace, ktora zaczyna od 6 stycznia. Od tego momentu wypowiedzielismy mieszkanie i szukamy nowego na poludniu. Zaliczylismy kilka wizyt gdzie mieszkania okazywaly sie dziurami totalnymi albo w dzielnicy, gdzie bez noza i kamizelki kuloodpornej nie wychodz. Na szczescie moja koelzanka mieszka tam, wiec mnie ostrzegla. Najbardziej wkurzajace jest, ze mowie, ze nie chce gdzies, gdzie mnie zabija, ale oni uparcie, ze tam sie zmienia i nie wiem mysla, ze pojde i zmienie zdanie. Nawet jak mieszkanie by wygladalo jak z magazynu Cztery Katy to i tak sie nie zdecyduje.
Na szczescie udalo nam sie znalezc piekny domek, blisko stacji (bardzo istotne), duze jak na warunki Londynsko-Surrey i do tego w bardzo przystepnej cenie. Dzisiaj dostalam potwierdzenie, ze nas zaakceptowano i teraz tylko musimy wszystkie papiery wyslac. A co do moich staran to bylismy na pierwszej wizycie ukierunkowanej na invitro. Nie wiem co o tym wszystkim myslec, bo ostatnie badania mielismy na poczatku roku i nam powiedzieli, ze nie beda ich powtarzac. Postanowili mnie wrzucic na krotki protokol, bo ponoc AMH mam w gornej granicy i tak wola. Kolejna wizyta w Wigilie z pielegniarka, zeby zalatwic wszystkie formalnosci. A potem w stycznie w pierszy dzien @ mam zadzwonic i zaczynamy dzialac. Bede musiala poczekac praktycznie do 20 stycznia, bo juz sprawdzalam kiedy mi wypadnie wiec wszystko znowu sie obsuwa w czasie.
I tu mam pytanie do Was dziewczyny. Poradzcie mi prosze jakie suplementy moge zaczac brac poza kwasem foliowym i moze co powinnam jesc w wiekszych ilosciach? Pytalam sie lekarki ale ona powiedziala ze nie mam wydziwiac i nawet po tranferze od razu isc do pracy.....zdurnialam szczerze jak to uslyszalam. Wszyscy zalecaja przeciez odpoczynek.
@czekamynadzidzie trzymam mocno kciuki, zebys w Wigilie otrzymala fantastyczna wiadomosc. A przez najblizsze dni postaraj sie zrelaksowac, moze akupunktura .....wszyscy ja naprawde polecaja.
Dzisiejszy nastroj nie jest lepszy od wczorajszego. Poprosilam meza, zeby jej wyslal wiadomosc na Facebooku ze nie chce rozmawiac.
idę z planem tak jak Ty :) IUI jedna, może dwie (trzech raczej nie będę robić) i potem in vitro... ech... czemu nie można by tak jak Bóg przykazał :( ciągle zadaje sobie to pytanie :/