monitoring u mojego gina na nfz. kocham tego złotego faceta. Godzina 6:45 Kolejka do okienka do rejestracji jak stąd do Krakowa, a ja zaglądam na zaplecze witam się i mówie, że byliśmy umówieni. On otwiera gabinet i zaprasza mnie do środka. Miny tych biednych kobiet stojących w kolejce... dobrze, że wzrok nie zabija...
Na usg bez rewelacji ale i nie jest źle. Pęcherzyk dominujący na lewym 14mm do tego jakaś drobizna, na prawym tylko drobizna.
endo 8mm.
w piątek kolejna wizyta.
Jestem na ten piątek zarejestrowana już od miesiąca (bo tak wyliczyłam na oko owulacje) ale gin zaproponował, że mam znów wpaść z samego rana przed wszystkimi, bo on znów bedzie otwierał przychodnię. Jest mi to bardzo na rękę, bo w piątek mam gosci, załatwię usg z rana i nie staracę pół dnia w poczekalni
Jeśli chodzi o gości to ciesze się , że nas odwiedzą. Przyjeżdża kuzyn z żoną i 2 dzieci. Zrobi się tłoczno W związku z tym od rana dziś sprzątam. Muszę przygotować 2 pokoje... Dzieci położę w pokoju synka, a tam można się pozabijać o zabawki wiec musze je jakoś poupychać na półki i w skrzynie.
Natomiast kuzyna z żoną położę w nieużywanym pokoju . Służy mi za suszanie, prasowalnie i skład wszystkiego co nie ma swojego miejsca Mąż tam śpi po nockach. Tam też mnie czekało sporo pracy. Ale już tylko muszę ubrać świeżą pościel i złożyć ostatnie jeszcze niedoschnięte pranie i z głowy.
Plan posiłków też już mam w miarę opracowany. Jeszcze tylko ostatnie zakupy i popołudniu przesiedzę w garach. Ale przynajmniej potem nie bede musiała tyle siedzieć w kuchni i bede się cieszyc miłym towarzystwem.
AAA no i waga. Zważyłam się i całe szczescie nie przytyłam. No szkoda, że nie schudłam...
Na spacerki chodzę nieregularnie ale w tym cyklu jak do tej pory mam na liczniku 25km. Chyba nie tak źle...
Rodzinka zjechała się wczoraj, wieczór gwarny i wesoły tylko ten mój mały dziedzic zabawkami z kuzynostwem nie chciał się dzielić.... płacz i lament no i bicie i popychanie ... kiedyś się nauczy ..może jak w końcu bedzie miał rodzeństwo !!!
Głowa dziś z rana była trochę cięzka. Kładłam się spać o 24:00 a synek o 5:00 wołał siusiu. Już nie zasnęłam.... O 6:00 prysznic i wyjazd do przychodni. Wyszykowana na szybkiego w pogniecionej bluzce , co tam pod kurtką nie widać wychodzę z domu i widzę, że moje auto ma podczepioną przyczepkę, a na niej kupa złomu..... Pozostaje mi wziąć samochód męża... tą długą landarę.... i jeszcze mam wyjechać tyłem waską bramą... trudno do odważnych świat należy. Boże jaka ja odważna jestem, przecież by mnie męzuś zabił jak bym zarysowała... a brama waska....oj wąska
No udało się jade. Jedzie się fajnie juz raz jechałam tym autem. Gorzej się parkuje....
Ale oto jestem. cała zdrowa samochód też.
O dziwo dziś w przychodni tylko 3 panie w kolejce. No widok zadziwiający (porównując do środy).
Wlazłam na zaplecze gin juz był w gabinecie i z daleka wołał chodź chodź i sciągaj majty
Gdybym go nie znała to bym się obraziła
Na usg mała niejasność bo jajnik się chował. pęcherzyk odnaleziony ale musiał się "nagrzebać" a ja musiałam dłonie pod tyłek wsadzić. ciekawa pozycja... Wyciągną średnią na 20mm bo pęcherzyk jajowaty o wymiarach 24x16.
endo przyzwoite 10mm (a bez leków bo sobie je darowałam, piekło mnie po nich przy serduszku jakbym sobie pisaku nasypała).
Dostałam recepty , o które poprosiłam. I wróciłam do domu. Okręzną drogą żebym nie musiała cofać haha.
W domu zaczełam się zastanawiać co robić:
czy zastrzyk dziś czy jutro...
czy wziąć jeszcze dziś lamette na stymulację czy pęcherzyk jest wystarczająco duży...
Przeanalizowałam za i przeciw i wyszło mi że robię zastrzyk dziś po 15:00 owu bedzie za 36 godzin czyli z soboty na niedziele. Ole!
No i tylko trzeba było wykupić recepty, zadzwoniłam do ulubionej apteki: mała na uboczu , bez kolejek obok mięsnego, a wiec zakupy dwa w jednym I klops nie ma gonapeptylu. Zaczełam wydzaniać po aptekach z listy znalezionej w internecie. Po 8 telefonie zaczelo do mnie docierac że dziś nie zdobede zastrzyków na pekniecie pecherzyka.. No i stał się mały cud w ostatniej chyba 12 aptece mieli ten lek. Wystrzeliłam z domu jak z procy. No i co ... nie ma mojego samochodu mąż pojechał zawieźć przyczepkę. No to znów z kluchą w przełyku pojechałam jego samochodem... Znów ta waska brama.... boże jaka ja odważna jestem
No i mam kupiłam, nawet clexane (zastrzyki na rozrzedzenie krwi) udało mi się kupić, a bardzo ciezko je dostac. szok . w portfelu ubyło 160zł ale to nic w porównaniu z tym ile bym wydała w tym cyklu na wyjazdy do kliniki.
Zrobiłam nawet podsumowanie: w tym miesiacu na leczenie czyli w sumie tylko na leki wydałam 355zł (w tym klika leków kupionych na zaś bo starczają na dłużej niż jeden cykl). rewelacja. prwie 700 zaoszczedzone. Tylko żeby jeszcze efekt był... sie okaże.
Wepchałam się do gina z 13 numerkiem zdobytym przez przypadek, bo jakas pani odwołała wizytę. Fajnie bo nie musiałam czekać na sam koniec przyjmowania.
Mam mieszane uczucia. Gin miał problemy z nawigacją , sapał i cmokał bo nie mógł dobrze uchwycić jajnika na monitorze usg. Obraz mu uciekał, znów ręce pod pupę musiałam włożyć, w końcu orzekł, że znalazł ślad po pęknięciu. Ale ja nie jestem pewna czy on był tak na 100% pewny co widzi. Kombinował potem jeszcze długo , przybliżał i oddalał obraz tłumaczył mi co widzi i gdzie.
Powiedział, że ślad słaby. owu miała być w nocy z soboty na niedziele. On stawia na dobę wcześniej. Ciałka żółtego jeszcze nie było. Za to drobnica podrosła były 2 pęcherzyki po około 18mm (które mnie martwią, bo boję się że się nie wchłoną) - chociaż biorę takie dawki luteiny, że powinno być ok...
Endometrium ładne 11mm.
Mam nadzieję, że się wstrzelilismy w dobrym momencie, chociaz tak na prawdę niczego nie jestem pewna.
Zastrzyk 15:00 w piątek. Sex sobota rano i wieczór i poprawka w niedziele rano. Byłoby idealnie gdyby pękło jak wyliczyłam ale czy tak było.... tego się już nie dowiem, bo nie czułam owulki wcale a wcale. Nic nie kuło ani nie uciskało.
A weekend spędziliśmy super. Rodzinka przyjechał. Bylo ognisko i grill, zwiedzanie, spacery, mini zoo, zakupy, wypad nad jezioro , wycieka rowerowa do tego dużo smiechu i alkoholu.
Pełen relaks.
6 dpo albo 5dpo cholera wie czy w ogóle są to dni po owu.
Stwierdziłam, że wypadałoby coś napisać. Może mi się humor poprawi.
Zacznę od tego, że czuje się jak bańka-wstańka. Waga, franca jedna jest bezlitosna i potwierdziła moje spostrzeżenia. Mam kolejne kilo do przodu. Cholerna 70tka znów wskoczyła. Nie wiem czy to woda przed @ się zbiera czy znów doganiam wagę mastodonta. Nie ma co ukrywać mam 7 kg do przodu i jak na złość nie mogę zacząć porządnej diety, bo przecież zaraz może się kropek zagnieżdżać. Jak mnie wkurza to błędne koło. Zaraz ide na spacer trzeba trochę kalorii spalić, a na popołudnie umówiłam się z koleżanką na rolki.
Kilka dni temu zamówiłam termometr owulacyjny. Może pomoże mi określić dzień owu jak znów pojawi się jakaś niejasność. Dziś powinien dotrzeć. Ale od kiedy go zamówiłam nie przespałam całej nocy. Wstaje po kilka razy, a to do wc, albo okno zamknąć albo synek cos woła i co raz bardziej uswiadamiam sobie, że nic z tego mierzenia nie bedzie.
Ze spaceru nici , właśnie odebrałam telefon, jedzie do mnie koleżanka z 3 dzieci. Zestaw: trzylatka i roczne bliźniaki razem z moim 2 letnim Jaśkiem dadzą czadu. TO pewne. Bedzie się działo!
8dpo
Objawów ciążowych brak. Wcale się nie przejmuję, przynajmniej mnie cycki nie bolą
Wczoraj za to bardzo mocno rozbolał mnie brzuch po prawej stronie. Aż sie położyć musiałam. Podejrzewałam przez chwile, że to może wyrostek, bo ból tępy bliżej nie określony. Nie łączę tego z ewentualną ciążą , bo owulacja była z lewego jajnika. Wzdeło mnie przy tym jak chorą krowę po liściach. Cholera wie, co to było. Dziś też czuje tą stronę, ciągnie mnie aż do pachwiny. Nie jest to jajnik, nie wiem co to... na razie olewam. jak nie ustąpi pójdę na usg , żeby wykluczyć torbiel przed kolejną stymulacją.
Wczoraj postanowiłam , że zacznę mierzyć temperaturę już od dziś. nie wiem po co , chyba ot tak po prostu. No i żeby było śmieszniej moje dziecię budziło mnie co chwilę. Bidulek spać nie mógł i od 1 w nocy co chwile mnie wołał. Zasnął dopiero o 4:00 a ja w tym czasie wstawałam do niego co 15 minut. Z pewnością temperatura zaburzona.
Na betę idę za 3 dni.
9dpo
A w cholerę z tą temperaturą. Dziś dla odmiany budziłam się w nocy średnio co godzinę. Poszłam spać o 22:00 a wstawałam :
*2 razy do wc,
*3 razy do dziecka,
* zamknąć okno, bo lał deszcz,
* otworzyć okno, bo było tak duszno, że nie dało się wytrzymać,
* chwilę przed 5:00 zamknąć okno, bo o 5:15 przejeżdża koło mojego domu pociąg i trąbi jak nienormalny , bo mieszkamy blisko niestrzeżonego przejazdu kolejowego i co dzien, jak okno otwarte budzi moje dziecko.
Temperatura 36,34
Jestem niewyspana i zła. synek oczywiscie o 7:00 wołał "opa" ze swojego łóżeczka. I tyle z mojego spania. Mąż oczywiscie nie dość , że chrapał mi do ucha przez pół nocy i ani razu się nie obudził przez całą noc (jak on to robi to nie wiem) to jeszcze teraz smacznie sobie śpi.
10 dpo
jutro beta. dziś zrobiłam sikańca, ot tak po południu. oczywiscie negatyw.
Po raz pierwszy od kiedy jestem na cyklach stymulowanych i przyjmuje luteinę nie bolą mnie cycki.
No miękkie jak ta lala. Zero ciężkości, napięcia, zupełnie nic. Jakbym była tuż po okresie. Zawsze około 8 dpo zaczynałam je mocno odczuwać. Może to jakiś znak
Do jutra
11 dpo
beta 0,1
nawet mi sie nie chce tego komentować.
Okres dostałam w sobotę na weekendowym wyjeździe nad morze
tego samego dnia miałam też biegunkę i bolał mnie pęcherz. oczywiscie bóle miesiączkowe nie odpuszczały. No zestaw nie z tej ziemi...
następnego dnia jak ręką odjął. biegunka ustąpiła sama, na pęcherz pomogła furagina, a bole miesiączkowe zawsze mam tylko pierwszego dnia.
Dziś jade do kliniki. Miałam dać sobie spokój z jezdzeniem i chodzić do miejscowego gina przez kilka cykli ale doszlismy z mezem do wniosku , że mam jechać i powalczyć ostro póki mam jeszcze umowę o pracę. (kończy mi się w listopadzie)
Mam mieszane uczucia. Jakoś nie widzę światełka w tunelu. Wiem, że lekarka niczego nowego nie wymysli. Każe zrobić test po stosunku, (na wrogość śluzu) aby zdecydować czy podchodzić do inseminacji. Do której wcale nie mam ochoty podchodzić głównie ze względu na kasę.
Wczoraj byłam w klinice.
Pani doktor stwierdziła, że u mnie zbadała juz wszytko , został tylko kariotyp do sprawdzenia ale nie widzi w tym sensu, bo mamy już zdrowe dziecko. Reszta sprawdzona i pomysłu na szukanie czegokolwiek brak.
Tym razem zajmiemy sie nasieniem męza. Ma zrobić szczegółowe badania nasienia:
* test zwiazany z hialuronianem
* fragmentacja DNA plemników
* parametry nasienia do badania fragmentacji DNA plemnika
koszt : 800zł
Plan działania jest nastepujący: Ja dalej stymulacja , po zastrzyku na pęknięcie pęcherzyka w dniu owulacji robimy test po stosunku. W zalezności od wyniku badamy lub nie nasienie męża i bedzie decyzja czy nadal naturalne starania czy podchodzimy do inseminacji.
Poszedł w ruch termometr. Popróbujmy ...
Noc prawie przespana, zeby temp. nie zaburzać nie wstałam na siku, aż dziwne, że pęcherz wytrzymał...
dzień miły, upalnie cudowny jak na wrzesień, spędziłam go w kuchni robiąc zaprawy w słoiki.. . ach buraczki czemu was tak lubię?
a tak na poważnie. wysłałam męża rano na zakupy miał między innymi kupić buraki, żebym mogła zrobić weki. BYŁ bezlitosny przytargał mi 9 kg tego buraczanego buractwa..
Wielki kocioł gotował się już od prawie godziny, gdy zawitała do mnie z wizytą szwagierka ( ta starsza wiekiem, młodszej nie trawię ). My tu pitu pitu o pogodzie, ja obieram wielki gar ugotowanych buraków, a ona mi tu wyskakuje, że mam jej pomóc z organizacją wesela (miesiac temu się zareczyła) Oj westchnęłam głośno, bo to przecież w H roboty ale ona nie usłyszała, bo NIE SŁYSZY. Tak, tak głucho niema jest. A wiec szykowanie wesela bedzie na mojej głowie. Zaczynając od sali weselnej po przez księdza, orkiestrę kończąc na kwiatach.... Wielkie wyzwanie przede mną.
Dam radę, w takich sprawach ambitna jestem. Sala w kilka chwil była załatwiona tylko pan młody musi się zgodzić na termin wrześniowy, bo na sierpien przyszłego roku miejsc brak. Młoda się zgadza, bo woli wrzesień, bo powinno być chłodniej. Najgorsze jest to, ze mój język migowy strasznie kuleje, mówie wolno i z błędami... Za to szwagierka (panna młoda) ma siostrę, która mówi z nią migowym biele ale niestety młoda franca nie zgodziła się pomóc starszej niepełnosprawnej siostrze w organizacji wesela, bo "nie ma czasu"!!!!!!!!! To nic poradzimy sobie bez młodej francy. A co!! jeszcze jej oko zbieleje. Dodam, że pan młody też głuchy jak pień. Wiec nie pomoze w negocjacjach. acha żeby jeszcze było weselej to musze znaleźć miejsce do spania dla około 60 osób przyjazdnych gosci weselnych eee co to dla mnie
Wracając do moich weków. Pół dnia je robiłam, gotowałam, obierałam, tarłam, przyprawiałam, pchałam w słoiki , a potem gotowałam i co 18 słoiczków mi wyszło. NO Żart jakiś..... A wiec czeka mnie powtórka .... jeju jak się cieszę
Ostatnio moje myśli wcale nie krążą wokół starań. Żyje sobie własnym życiem. Sporo u mnie wesołości i beztroski.
Dużo radości, dziecinnych problemów , psich kołtunów, kupa bzdetów czyli same rewelacje, które przykrości nie sprawiają. Dni w oczekiwaniu na owulację mijają.
Od kilku dni czas spędzałam na lokalnych ogłoszeniach internetowych poszukując ślizgawki ogrodowej.
Ceny powalają!!! ślizg plus mały domek - najtańsza cena 1400zł do 6500zł. No przecież jeszcze mnie nie po..ło żeby tyle wydać na kawał laminatu i kilka desek...Z resztą nawet gdyby... to po prostu nie miałabym takich pieniędzy na zbyciu.
I tu sie pochwalę, w końcu po kilkudniowych poszukiwaniach znalazłam przyzwoite ogłoszenie. Cena jak na rzecz używaną całkiem fajna. Mąż i tata pojechali z przyczepką 100km w jedną stronę przywieźli konstrukcję.
Mamy 3 metry ślizgu plus konstrucja wieżyczki z perspektywą dalszej rozbudowy (plany ambitny - dziadek ma wizję małego zamku.. )
I tak oto cała rodzina ślizgała się dziś jak małe dzieci.
ile radości...
jutro rano idę do miejscowego gina na usg. nawet dziś mamie mówiłam, że jak znów tylko jeden pecherzy urośnie to nie jade w sobote do gdyni. no ni hu hu sensu nie widze.
i bez stymulacji mam jeden pecherzyk to po co sie truć tą zasraną chemią.... no przecież tyle tego jem że już nie długo swiecić bedę. (choć dziwie się, że już toksycznych bąków nie puszczam )
Byłam na wizycie u ginekologa na nfz. Na prawym jajniku pęcherzyk 19mm. Jutro mam podać zastrzyk na pęknięcie. W poniedziałek przyjść sprawdzić czy pękł.
W sobotę mam wizytę w klinice. Nie wiem czy jechać. Nie chce mi się, nie widzę w tym większego sensu.
Dowiem się , że LH niskie i że mam zrobić zastrzyk na pekniecie zaraz po wizycie , bo pęcherzyk bedzie miał około 23mm.
hmmm... Pewnie pojadę, bo chce w tym cyklu zrobić test po stosunku ale to dopiero na kolejnej wizycie tej po podaniu zastrzyku na pękniecie. Gdyby nie to , to bym sobie odpuściła.
Wracając od lekarza skorzystałam z okazji, że synek jest u dziadków i zajechałam do fryzjera.
Mam długie , grube , gęste włosy. Rzadko je obcinam, bo najczęsciej po wyjsciu od fryzjera jestem niezadowolona. Ja nie wiem czy to ja nie potrafię wytłumaczyć jaką chcę fryzurę czy te wszytkie głupiutkie młode gęsi nie potrafią zrozumieć o co mi chodzi. Kiedy proszę, o mocne wycieniowanie , żeby włos nie był taki cięzki mam na myśli cieniowanie po całosci głowy, a nie tylko końcówek.
Tym razem kobietka od razu załapała o co mi chodzi. Poszły w ruch nożyczki degażówki i straciłam z połowę włosów Skrucone do ramion (były prawie do pasa) mocno wycieniowane, uniosły się, od razu lepiej.
znalazłam fryzjera!
ALLELUJA !
Dziś miałam jechać do kliniki. Ale zadzwoniła do mnie p. doktor chcąc przełożyć wizytę na inną godzinę. Powiedziałam jej , że byłam na usg u miejscowego gin. i ile ma mój pęcherzyk. Zgodziła się ze mną, że mam nie przyjeżdżać i sama podac sobie zastrzyk. Dostałam maila z zaleceniami:"ZASTRZYK GONAPEPTYL 0,1 1 AMP DZISIAJ WIECZOREM- O 20:00 PROSZE WSPÓŁŻYĆ DZISIAJ WIECZOREM- PO STOSUNKU DŁUGIE LEŻENIE PROSZĘ WSPÓŁŻYĆ JUTRO- W CIAGU DNIA LUB WIECZOREM, A NASTĘPNIE: PROSZĘ WSPÓŁŻYĆ W PONIEDZIAŁEK 19-09-2016 RANO, PO STOSUNKU DŁUGIE LEŻENIE (MIN. 1 GODZINA!!) PCT TEGO SAMEGO DNIA POPOŁUDNIU W MADISONIE W GDAŃSKU- BADANIE NALEŻY WYKONAĆ 8 GODZIN PO STOSUNKU (MATERIAŁ POBIERA PANI POŁOŻNA- PROSZĘ ZGŁOSIĆ SIE ZE SKIEROWANIEM DO REJESTRACJI) WIZYTA W GDYNI 19-09 Z WYNIKIEM PCT- NA USG (JESTEM OD 13:30-20:00)
Ale się cieszę. Nie muszę dziś jechać 300zł zostaje w kieszeni
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2016, 15:48
Własnie wróciłam z wizyty u hematologa.
Nie dowiedziałam się nic nowego czego bym już nie wiedziała.
Lekarz powiedział, że MTHRF hetero jest łagodną wersją. I doszukiwać się u mnie trombofilii nie bedziemy. kwas foliowy, Clexane od owulacji, acard, wit, B i B12. to wszytko. Acha zwiększył mi tylko dawkę kwasu foliowego z 2 na 5mg. Powiedział, że ginekolog dobrze mnie prowadzi i on nie ma do czego się przyczepić. Tyle, że suplementację wit. B i B12 wprowadziłam sobie sama gin o tym nie wspomniała.
Dał mi namiary na lekarza hematologa specjalizującego się w ciążach. Ale powiedział, że nie widzi sensu abym do niego jechała. wyniki oprócz mutacji mam dobre.
Wczoraj byłam w klinice.
Ale od początku.
Serduszkowania dokładnie według zaleceń p. doktor. Ostatnie przed testem po stosunku o 4 nad ranem żeby o 12 w południe zrobić wymaz nie mniej niz 8 godzin po . Ja nie wiem jak ten moj dzielny mąż to zrobił. Budzik na 3:45 i do dzieła.
O 10:00 ruszyłam w podróż do Gdańska. Bez problemu dotarłam do kliniki. Wymaz pobierała mi jakas młoda niedoświadczona położna - nie wiem może studentka - którą instruowała starsza położna. Wściekła byłam, bo nie dość , że wziernik założyła mi tak, że cewka moczowa bolała mnie jak nie wiem i nie mogłam się rozluźnić, to Ta mi tak grzebała, że aż podskakiwałam. W końcu starsza połozna pobrała wymaz.
No płaci człowiek 100zł za badanie i nie ma pewności czy jest dobrze pobrane... Wyszłam stamtąd zła jak osa.
Do Gdyni dotarłam na chwile przed czasem wizyty. Niestety p. Doktor spóźniła się do pracy 45minut (i nawet nie przeprosiła) wiec się i tak naczekałam.
Niestety wynik wymazu wyszedł źle, no dobra lepsze określenie to FATALNIE.
W próbce w polu widzenia mikroskopu widoczne były tylko 3 plemniki (norma nie mniej niż 10) i wszytkie 3 martwe.
Powiedziałam p. doktor , że mam wątpliwości co do jakości pobrania próbki - powiedziała, ze pobieże jeszcze raz sama i odda do laboratorium.
Zrobiła mi usg. Pęcherzyk pękł , płyn widoczny , ciałko żółte bardzo ładne. Endometrium ponad 10 i to bez leków.
Następnie założyła wziernik powiedziała, że mam dużo ładnego śluzu szyjkowego - co mnie zdziwiło, bo nie zauważyłam w tym cyklu rozciągliwego śluzu. Pobrała próbkę czułam , że wkłada pipetę i zaciąga płyn z szyjki. Tym razem wszystko zupełnie bezboleśnie.
Zaniosła próbkę do lab. a mi kazała poczekac na korytarzu.
Międzyczasie przyjeła nastepną osobe. Potem znów zawołała mnie.
Wynik powalający. W polu widzenia 4 plemniki - wszytkie martwe.
No co tu dożo mówić, szanse na naturalne zajście praktycznie zerowe. Leki na podtrzymanie ewentualnej ciąży (luteina, estrofem i clexane) odstawione. Byłam w takim szoku , że nawet nie zapytałam czemu, bo skoro "nadzieje zawsze można mieć" to czemu zmniejszać szanse nie podając leków. Zdecydowałam, że luteinę i tak bede brać, bo chce o czasie okres dostać.
Na bete mam nie iść, a 4 października w dzień następnej wizyty jak nie dostane miesiaczki to mam test ciazowy zrobic.
Plan na przyszły cykl: inseminacja
Wyszłam z gabinetu skołowana do tego stopnia, że pomyliłam samochody i usilnie próbowałam pchać kluczyk i otworzyć obce auto...
oczywiscie teraz nasuwa mi sie mnóstwo pytań:
czy to armia męża jest za słaba (badanie 3 miesiace temu spermy nic niepokojącego nie pokazało), czy to moja biocenoza zabija plemniki? A może jedno i drugie?
czy da się to jakoś naprawić? Może mam jakieś bakterie, które tak zadziałały?
czemu w polu widzenia było tak mało plemników? nawet jezeli były martwe to czemu tylko 3?
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 września 2016, 09:58
4 dpo.
Otworzyłam pamiętnik i gapie się w puste pole jakbym co najmniej chciała tu światełko w tunelu zobaczyć.
Coś się sypie ostatnio we mnie, muszę się pozbierać.
Myślałam, że wiadomość o wrogim śluzie nie zadziała na mnie, aż tak źle. Źle sypiam, nerwowa jestem, dla rozluźnienie drineczki popijam. Ciagle o tym myślę.
Najgorsze jest to, że niby ufam tej mojej gin z kliniki ale temu testowi nie dowierzam. Poczytałam, test PCT robi się po kilkudniowej abstynencji seksualnej. Nam gin kazała bzykac się 3 dni pod rząd (u nas nawet wyszło 4 dni) a potem przyjsc na test. No halo skąd wiadomo, że armia męza się nie osłabiła przez taki maraton i skąd wiadomo czy martwe plemniki były z ostatniego wytrysku czy z tego sprzed 3 dni??? No i przeciez 3 lata temu zaszłam w naturalnie to skąd nagle się ten wrogi śluz zrobił? Z jakiej przyczyny?
Zadzwoniłam do kliniki i podpytałam jakie badania nalezy wykonać przed IUI. Oczywiscie kwoty powalają. Badania z krwi 554zł ja i mąż do tego ja wymaz z pochwy 216zł.
Zaczęłam dzwonić po laboratoriach u mnie w miescie i w okolicy. Wszedzie taniej niż w invikcie. Oni to potrafią z człowieka zedrzeć. Łącznie zaoszczędze na mnie i na męża wynikach 500zł robiąc je gdzie indziej. Na wynik z wymazu muszę czekać 14 dni ( w invikcie 7 dni) wiec pojadę zrobić go wczesniej, żeby wyrobić się przed jajeczkowaniem. Swoją drogą czemu gin nie dała mi skierowania na wymaz wczesniej. przeciez jak do niej pojadę to bede miała miesiaczkę, pobranie próbki bedzie niemożliwe. wiec jak do cholery ona chce żebym zdążyła wszytko zrobić przed owulacją.
Dlaczego to jest takie stresujące!?
No i ta moja waga!!! Nie jestem zła jestem wkurwiona. Musiałam wrócić do moich starych wielkich dżinsów. Dobrze, że wszytkich nie oddałam, tylko kilku się pozbyłam. teraz mam jak znalazł. Przecież już nie wchodzę w te z wiosny. No cholera. waga mi zdechła, musze baterie wymienić. Ale jak sobie pomyśle ile moge ważyć. A sądząc po ciuchach niewiele mogę się mylić to mnie krew zalewa. I jeszcze te koleżanki, które biegają chociaż są suche jak patyk, bo chcą mieć dobrą kondycję.... WRRRR. ja też chce być zgrabna, nie żreć sterydów i hormonów. Nie chce mieć huśtawek nastrojów. Chce biegać i się pocić i ćwiczyć i co z tego , że tak chcę. Prawda jest inna. Mam znów wielkie dupsko, cycki są wielkie jak balony musze pod nimi smarować się maścią pośladkową na odpażenia (taka dla niemowlaków) bo są tak wielkie, że mi się odparzenia robią. A biegać i ćwiczyć nie mogę. bo mam zabronione!!!! No mogła bym to olać iść biegać , wrócic na diete. a potem co . wielki mętlik w głowie: pewnie nie zaszłam, bo miałam za duży wysiłek fizyczny, pewnie nie zaszłam bo za dużo i często biegałam... wwrrr
no to się wygadałam. i wcale nie jest mi lepiej.... ide sobie drieczka zrobic, ot tak przed obiadkiem...
na poważnie zastanawiam się czy chce mieć kolejne dziecko. Czy jest mi potrzebne takie wielkie chcenie, takie za wszelką cenę?
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 września 2016, 14:42
jakoś tak dziwnie nie czekać na ten dzień kiedy robi sie test... dziś 7 dni po owulacji, normalnie to bym już doszukiwała się objawów ciazy. Tym razem jest inaczej. P. doktor skutecznie wyperswadowała mi posiadanie nadziei, że w tym cyklu mogłoby się udać. Mimo wszytko chyba nie bede czekała spokojnie na @ tylko 11 dni po owu w piątek pójdę zrobić betę (jeszcze się nad tym zastanowie) bo chcę mieć luźny weekend. Mąż bedzie miał wolne, może wyskoczymy do znajomych na kawę z prądem albo siostra ze szwagrem wpadną - wole wiedzieć.
Zaczełam się zastanawiać nad IUI, a raczej nad tym czy zdazymy ze wszytkimi badaniami. Podzwoniłam po laboratoriach i oprócz tego, że dowiedziałam się , że wszedzie jest taniej niż w invikcie to zdałam sobie sprawę , że terminy wyników wymazów na chlamydię to nawet 2 tygodnie. Wymaz się robi po miesiączce, a wiec w moim przypadku powinno być zupełnie czysto około 6 dnia cyklu. Owu mam około 17 a na wynik czeka się 14 dni
Kiedy dodałam 2 do 2 wyszło mi, że nie ma szansy abyśmy zdążyli z wynikiem do owu.
Tak wiec dziś pojechałam do lab. i połozna pobrała mi wymaz. No i zapłaciłam 78zł a nie 216zł !!!
Mam nadzieję, że wynik bedzie dobry.
Zamówiłam mężowi witaminki. Niby jego armia jest ok ale stwierdziłam, że mały wspomagacz nie zaszkodzi.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2016, 18:55
11dpo
beta 0.
nawet się nie łudziłam, że bedzie inaczej. no dobra trochę kłamię. gdzies tam głęboko iskierka się tliła. niestety szybciutko zgasła.
Mąż pojechał dziś pobrać krew do badań przed IUI. W przyszłym tygodniu bedzie miał ranną zmianę wiec wolał załatwić to dziś niż potem się prosić szefa czy może wyjść na godzinke.
Biedaka kuli 2 razy i to przeze mnie.
Szukając najtańszych rozwiązań podzwoniłam po okolicznych laboratoriach i wyszło mi, że HIV jest najtaniej w miejscu X, a cała reszta w miejscu Y. A że mąż miał dziś wizyte u pielęgniarki w miejscu X wiec tam kazałam mu przy okazji zrobic HIV, a potem pojechać w docelowe miejsce czyli Y i zrobić resztę.
Tak też się stało. Kiedy wrócił do domu i podał mi wszytkie kwitki okazało się, że HIV w miejscu X było najdroższą opcją !!!! Oczywiscie najpierw napsioczyłam na panią która podawała mi informację przez telefon ale gdy dokładniej spojrzałam na swoje zapiski wyszło, że się pomyliłam i to ja pokierowałam męza w najdroższy punkt.
Mało tego w miejscu Y pani z okienka pomyliła się i zamist 4 badań zrobiła mezowi tylko 3. A wiec jeszcze raz bedzie musiał jechac na pobranie żeby zrobić to czwarte badanie.
Jak nie urok to sraczka
8 stymulowany
1dc.
Dowiedziałam się jakoś niedawno, że inseminacja jest zabiegiem refundowanym. Zaczełam szukac na ten temat jakiś informacji i znalazłam 3 kliniki robiące ten zabieg na nfz. Najlbiżej mojego miejsca zamieszkania w Poznaniu. (260km )
Wymyśliłam sobie, że poprosze mojego miejscowego ginekologa o skierowanie na inseminacje do tej kliniki. Och nic bardziej mylnego - tak się nie da.
Okazuje się, że najpierw trzeba być pacjentem kliniki w Poznaniu i to oni kierują (lub nie) na insemincację. Czyli ta sama klinika kieruje do siebie na IUI. Niestety w tym roku nie da się już zapisać do kliniki , bo nie ma już miejsc. Pani kazała dzwonić w grudniu. Czyli przy dobrych wiatrach już za 3 lub 4 miesiace doczekam się pierwszej wizyty w klinice.
Brawo NFZ
Jutro mam wizytę w invikcie w Gdyni. Zobaczymy jaką listę badań da mi gin do zrobienia przed iui... już się boję... dodam, że na stronie państwowej kliniki w Poznaniu jest lista badań jakie nalezy wykonac przed zabiegiem. skopiowałam:
1. grupa krwi i Rh z przeciwciałami odpornościowymi (oryginał),
2. morfologia,
3. HBS Ag - ważne 3 miesięce lub zaświadczenie o szczepieniu WZW B,
4. EKG po 40 roku życia,
5. cytologia.
udanego spotkania rodzinnego i kciuki za ovu ....