początkowo załamka, jakbym dostała obuchem w łeb bo na pytanie "czyli jednak jest źle że jednak jutro" usłyszałam "tak sugerują embriolodzy, porozmawiamy jutro" nie wróży zbyt dużej liczby zarodków ale nie dopytywałam bo słyszałam ze dr nie chce mnie stresować ani nakręcać a przecież i tak już nic nie zmienię... teraz po 2 godz od telefonu mam podejście: zajebiści. że w ogóle mamy co transferować bo przecież najbardziej się bałam scenariusza że nic się nie zapłodni... moje przypuszczenia, że nasienie może nie dać rady sprawdziły się gdzieś w połowie ale w sumie jakbym miała 10 zarodków to by mi życia nie starczyło żeby je odebrać mimo, że nie jestem specjalnie wierzącą osobą to tym razem się modliłam o tyle zarodków ile będę w stanie przyjąć więc liczę, że tak miało być zawsze wychodzę z założenia i życie nie raz mi to potwierdziło, że nic co mnie spotyka nie dzieje się przez przypadek i nawet jak w danym momencie uważam że to najgorsze co mnie spotkało to za jakiś czas się okazuje że to było po coś więc mocno wierzę, że i tym razem tak będzie! że mój mały niepodległościowiec którego zabiorę do domu da radę u mamy a nie w inkubatorze a czy będzie miał rodzeństwo to już nie jest zależne od nas...
także jutro ok 11 zabiorę mojego najważniejszego kropka do domu!!!
Melduję się z kropkiem na pokładzie 🥰🥰🥰Mamy jeszcze 4 natomiast tylko 2 rokujące bo 2 wczoraj przystopowały a te 2 lepsze są drugiej klasy ale wszystkie będą obserwować do 5 doby a dzisiaj podali jeden najlepszy 1 klasy 🥰
Dziękuję wszystkim za słowa wsparcia 😘
jeśli chodzi o dolegliwości to zawrotów głowy ciąg dalszy, brzuch też ćmi ale dzisiaj daję radę bez nospy
na dzisiejsze przedpołudnie żadnych planów poza lodami i filmami!!! popołudniu idziemy z młodym na naleśniki i salę zabaw to jakoś dzień zleci
wczoraj cały dzień się leniłam i odpoczywałam i udało się uniknąć bóli brzucha dzisiaj już trochę więcej na nogach ale ogólnie nie jest źle napisałam do dr ale pewnie dopiero jutro odp bo w czwartki zazwyczaj go nie ma w klinice, napisałam też do koordynatorki natomiast na jej odpowiedz szybciej niż za tydzień nie liczę
zaraz uciekam na obiad i plotki z przyjaciółką trzeba sobie jakoś organizować ten czas do bety
jeśli chodzi o poprogesteronowe dolegliwości to zawroty głowy dzisiaj trochę mniejsze ale to pewnie dlatego że luteinę i basins biorę nie razem a w godzinnym odstępie żeby nie było takiego bum na raz za to wysypało mnie pryszczami jak nastolatkę od wczoraj próbuję pić nutridrinki ale odruch wymiotny się zbyt silny żeby to wypić więc przerzuciłam na batony białkowe i skyr do picia
fakt podchodząc do invitro brałam pod uwagę, że nie będzie zarodków, transferu itp ale utrata 4 zarodków na raz była cholernie bolesnym ciosem w twarz... nie sądziłam, że aż tak będę to wszystko przeżywać bo cały czas sobie powtarzałam, że jak się nie uda to przecież już mam swój największy skarb ale niestety to tak nie działa... cierpi się wtedy pewnie inaczej ale to nie znaczy że mniej...
U mnie po względnie spokojnym dniu wczorajszym bez bóli, objawów i stresów dzisiaj nad ranem obudził mnie potworny ból brzucha że po omacku szukałam nospy już jest ciut lepiej ale ból nadal jest... taki typowy jak na @ więc wróciły i czarne myśli
teraz się zastanawiam gdzie jest ta granica której nie przekroczymy, czy faktycznie kosztem F chcemy się zadłużać na kolejne podejście czy lepiej skupić się na tym że mamy siebie i to jest najważniejsze nie chcę F odbierać fajnych wakacji, zajęć dodatkowych czy nowej zabawki bo przecież musimy spłacać długi a z drugiej strony chcemy to zrobić właśnie dla niego, żeby miał przy sobie kogoś bliskiego, wyjątkowego i niepowtarzalnego... na chwilę obecną serio wolę tydzień w trójkę na Malediwach czy Kubie niż faszerowanie się hormonami, pakowanie luteiny każdym otworem i kolejne ciosy od życia jak się nie uda ale nie potrafię tak definitywnie powiedzieć KONIEC
przetrawiłam cały proces i nie chcę na nowo przeżywać takich koszmarnych emocji jak przeżyłam teraz... nie test był najgorszym dniem w tej procedurze, najgorszy była telefon, że straciliśmy 4 naszych potencjalnych dzieci i chyba nie jestem gotowa usłyszeć to ponownie... tak wiem, każda procedura inna itp ale chwilowo brak mi odwagi na taką decyzję...
czy podejdziemy ponownie??? nie mam pojęcia, na razie nas na to nie stać ale chyba nie to jest teraz główny argument... jutro idę na kontrolę, pierwsza wizyta po tym wszystkim i zobaczymy co doktorek ma do powiedzenia na cały przebieg, czy mają jakieś podejrzenia dlaczego potoczyło się tak a nie inaczej i czy cokolwiek można zmienić...
dlaczego żaden zarodek nie dotrwał do 5 doby??? lekarz rozkłada ręce bo oocyty wzorowe, nasienie jak to określił niedomagające ale powiedział, że to duży sukces że z 10 oocytów zapłodniło się aż 7 a rozwijało się 5... wszystkie padły po 3 dobie więc jak to lekarz stwierdził, że przyczyna może być albo nasienia albo wspólna... zlecił M dodatkowe badania rozszerzone i skierował na do docenta Paśnika bo przed ewentualną procedurą chce sprawdzić i to... z jednej strony mamy dziecko ze wspólnego materiału a z drugiej 2 wcześniejsze poronienia plus nieprzyjęcie się ponoć świetnego zarodka i tak się zastanawiam czy ma to większy sens??? czuję mocny niedosyt bo myślałam że skupimy się na tym dlaczego zarodki się nie rozwijają prawidłowo a chyba za to akurat immunologia nie odpowiada?
Niki345 nadal czuję się jak dziecko we mgle i nawet nie wiem w którą stronę iść... pewnie zrobimy te badania ale obstawiam, że podobnie jak robione po poronieniach nic nie wykażą a ja nadal zostanę bez odpowiedzi a bez tej odpowiedzi nie podejdziemy do kolejnej procedury.
dlaczego żaden zarodek nie dotrwał do 5 doby??? lekarz rozkłada ręce bo oocyty wzorowe, nasienie jak to określił niedomagające ale powiedział, że to duży sukces że z 10 oocytów zapłodniło się aż 7 a rozwijało się 5... wszystkie padły po 3 dobie więc jak to lekarz stwierdził, że przyczyna może być albo nasienia albo wspólna... zlecił M dodatkowe badania rozszerzone i skierował na do docenta Paśnika bo przed ewentualną procedurą chce sprawdzić i to... z jednej strony mamy dziecko ze wspólnego materiału a z drugiej 2 wcześniejsze poronienia plus nieprzyjęcie się ponoć świetnego zarodka i tak się zastanawiam czy ma to większy sens??? czuję mocny niedosyt bo myślałam że skupimy się na tym dlaczego zarodki się nie rozwijają prawidłowo a chyba za to akurat immunologia nie odpowiada?
Niki345 nadal czuję się jak dziecko we mgle i nawet nie wiem w którą stronę iść... pewnie zrobimy te badania ale obstawiam, że podobnie jak robione po poronieniach nic nie wykażą a ja nadal zostanę bez odpowiedzi a bez tej odpowiedzi nie podejdziemy do kolejnej procedury.
Trzymam kciuki za jutro :) niech kropek się zadomowi i zostanie na 9msc :) Będzie dobrze :)
Niedługo transfer 😍, trzymam mocno kciuki i daj znać jakie wieści