Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: Cześć dziewczyny.....Jestem szczęśliwą, pracującą, mężatką, w wieku niestety już 33 lat....Czasami zastanawiam się dlaczego ten czas tak szybko ucieka? ....Kilka lat wcześniejszego związku, który okazał się totalną klapą....ale to co było złe staram się szybko wymazywać z pamięci.....chociaż nie zawsze to wychodzi....ale jestem dobrej myśli, jeszcze czasami jakbym się tak wszystkim nie przejmowała pewnie byłoby mi w życiu lżej......
Czas starania się o dziecko: O dzidziusia zaczęliśmy się starać 2 lata temu....Dwukrotne badanie nasienia i moja laparoskopia
Moja historia: Chciałabym kiedyś doświadczyć takiego przeżycia, że "wskakujemy" do łóżka i miesiączka się spóźnia...i trzeba kupić test...no i wynik oczywiście pozytywny:).....Po kolejnej wizycie u mojego ginekologa z zawieszoną miną, lekarz stwierdził, że już pora na badanie nasienia i "moje" badania.....Męża badanie wyszło ok, u mnie podwyższony hormon.....tabletki, kolejne, próby, w między czasie non stop zapalenia, grzybica i tak w kółko, tabletki, czopki, i próby...Kolejne miesiące to notoryczny płacz przy każdej miesiączce i informacja lekarza, że jeśli wakacje w ciepłych krajach nie działają, pod koniec roku laparoskopia!!!!! Jestem już po laparoskopii i wizycie u lekarza....w między czasie maż musiał kolejny raz zbadać nasienie.....Wszystko wyszło poprawnie, z mojego zabiegu lekarza bardzo zadowolony i stwierdził, że nie widzi żadnych przeciwwskazań.....i ma nadzieję, że niedługo wszystko "zaskoczy"
Moje emocje: Chyba nie muszę Wam opisywać, że przy każdej miesiączce jest jeden wieli płacz.....po płaczu mocne postanowienie, że biorę się za siebie i nie mogę brać wszystkiego tak emocjonalnie, że seks ma być przyjemnością, a nie oczekiwaniem na dni płodne, później jeden wielki mechanizm i znowu oczekiwanie...Tłumacze sobie, że może to jeszcze nie ten czas, że może jak nie będę się "nakręcała" i "odblokuję" to wszystko pójdzie po naszej myśli......Tylko niech ktoś mi powie jak to zrobić???? Jak się nie nakręcać, jak nie myśleć i jak zrobić, żeby tak bardzo nie chcieć ????? Żyję nadzieją i wiem, że bo burzy zawsze wychodzi słońce, ale ja już tak strasznie bym chciała, że nawet nie potrafię opisać tego słowami....Po laparoskopii mam wszystko poprzestawiane, lekarz kazał działać, więc "działaliśmy", planowo jutro powinnam dostać miesiączkę, każde ukłucie w brzuchu wywołuje panikę....więc czekam...bo co innego pozostało?
Tak sobie siedzę, za oknem już szaro i zimno i zastanawiam się czy każda kobieta musi zostać matką??? Oczywiście przed każdą zbliżającą się miesiączką mam takie skoki emocjonalne i milion myśli na sekundę, że cieszę się, że M jest jeszcze w pracy....bo jeśli miałabym okazje się do kogoś odezwać, to chyba skończyłaby się ta rozmową awanturą...Siedziałam dzisiaj w Kościele ( jest to jedyne miejsce w którym mogę pomyśleć) czasami wychodzę ze łzami w oczach, a w myślach kotłuje mi się pytanie "dlaczego", dlaczego ja jeszcze nie mam dziecka???dlaczego nie mogę zajść???Łapię się ostatnio na tym, że jestem zazdrosna o dzieci znajomych, o informację, że ktoś z rodziny zostanie rodzicami...Boję się takich zachowań...ale nic nie potrafię na to poradzić...Jest takie przysłowie" Chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach" i tak się zastanawiam, może mówię za często? za głośno?może nie powinnam prosić??? Na chwilę obecną po wizycie u lekarza, niby jestem pełna nadziei, a z drugiej strony strasznie się boję....martwię się, że brzuch mnie pobolewa tak jak na miesiączkę,a za chwilę myślę, dlaczego miałoby nam się nie udać??? Przecież w końcu MUSI!!! Lekarz powiedział, że nie widzi przeciwwskazań...że działać i wierzyć.....nie macie pojęcia jakbym chciała.....
Za chwilę otwieram szafkę ze słodyczami i będę topiła swój nastrój w czekoladzie i czym popadnie....
I tak sobie myślę, że MUSIMY być SILNE, WYTRWAŁE, musimy WIERZYĆ i się wspierać
Jestem tu nowa, ale mam wrażenie jakbym tu była od zawsze....uff aż mi lepiej, że się wypisałam
Pozdrawiam
Nie każda kobieta musi zostać matką. Część po prostu nie może, część nie chce. Najgorzej gdy padnie na taką co chce być a nie może... Niestety tak ktoś ten świat zaprogramował. Ale zawsze jest wiara i nadzieja, a one potrafią zdziałać cuda :)
Dziękuję za słowa otuchy, Ja również przeczytałam Twoją historię. Kiedy to wszystko czytam mogłabym po prostu zrobić kopiuj- wklej, bo to wszystko, co przeżywasz odzwierciedla Moje odczucia. Bądźmy silne, damy radę!!!!Kto jak nie MY:)))ściskam Cię mocno!!!
Mam ciąg dalszy siedzenia na igłach i stresu, bo @ chyba chce mi dalej podnosić ciśnienie i komplikować życie...Jestem po laparoskopii więc wiem że coś mogło się poprzestawiać, ale cholera jasna, żeby żyć w takiej niepewności??? Raz kłuje mnie w prawym jajniku raz w lewym, nie wspominając o jakimś dziwnym śluzie, który nie daje żyć, wrażenie jakby była @. Na poprawę humoru zjadłam 4 kawałki ciastka z kruszonką, pyszne i niezdrowe zielone miśki no i dalej czekam na rozwój.....
Mam nadzieję, że u Was trochę lepiej
P.S a co bierzecie prócz kwasu foliowego i witaminy B6?
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2013, 19:13
Ja biorę suplement - vitamin plus mama.
Może ma trochę duże kapsułki ale zawiera wszystko co potrzeba:
Witaminy A,D,E,C,B1,B2,B6,B12, Kwas foliowy, żelazo, biotynę, wapń, magnez, jod i... jeszcze coś tam :)
Jakiś dzisiaj ciężki dzień...w pracy sami nieznośni ludzie...Osoby współpracujące tak trudne, że trzeba robić swoje iść do domu i nie pamiętać co było przez 8, 9 wcześniejszych godzin...Dobrze, że przynajmniej słodycze na mnie działają i podnoszą cukier:)
Czekam, a raczek modlę się, żeby @ do mnie nie dotarła i po cichu liczę na cud:)Tak sobie myślę,czy warto marzyć??? i czy marzenia wszystkie marzenia się spełniają??? Żyję w takim stresie, że w normalnych warunkach ( jeśli nie miałabym robionej laparoskopii) już dawno miałabym zrobiony test ciążowy...cholerna, niechciana, niemile widziana @ doprowadzi mnie do szału...albo niech już jest i znowu będę się podnosić po kolejnym rozczarowaniu, albo będę nie dowierzać ( nawet nie wiem jakie temu mogłoby towarzyszyć uczucie)??? M tylko chodzi i pyta czy mam @...Ostatnio stwierdził, że mam straszne huśtawki nastrojów...Sama nie wiem czy mnie brzuch boli czy nie, raczej kłują mnie jajniki...W kwietniu dostałam w prezencie malutkie buciki, odpowiedziałam koleżance, że nie mogę ich przyjąć, bo mogą przynieść pecha....Marta stwierdziła, że to na szczęście i w niedługi czasie zajdę w ciążę:)Nie wiem jak kto interpretuje słowo "niedługi"...Póki co buciki stały w szafce za łóżkiem....ale niedawno zostały przeniesione do szafy, tak, żeby nikt ich nie widział...mam nadzieję, że je kiedyś wyciągnę
Spokojnego wieczoru:)
Oczywiście, że warto marzyć. Marzeń nikt Ci nie odbierze. Owszem, czasem mogą trochę smutku przynieść (gdy się nie spełnią), ale... mogą też przynieść cudowne uczucie spełnienia.
Co do niedługiego... Od razu skojarzył mi się mój mąż i jego "zaraz" które od 5 minut do nawet godziny czy dwóch :P
13 piątek:( paskudny dzień, który pod koniec dnia totalnie mnie zdołował....Że brzuch pobolewał od kilku dni to pestka, że @ miała być w poniedziałek i stres z tym związany to pestka ( już wczoraj zdecydowałam, że jak do jutra @ się nie pojawi to testujemy) i co???? Dopadło mnie jakieś plamienie, dziwne plamy...podbrzusze nadal dziwnie boli...Chyba sobie to sama wywołałam...rano czytałam artykuł nt dziewczyny, która jako pierwsza w Polsce reklamowała Alwaysy, pamiętacie? nic mi nie pozostało jak wyciągnąć je z szafki..Cholera...wściekłam się, jestem rozżalona, a wczoraj byłam taka pozytywnie naładowana przez koleżankę....Jeszcze z M małe spięcie...mam się nie załamywać i nie histeryzować...czy Ci faceci w ogóle mają pojęcie????A w zasadzie to dlaczego na coś liczyłam? po cholerę tak się zastawiałam, chociaż po cichutku, tak żeby nie zapeszyć...Nie chce mi się spać, myślę czy ta laparoskopia coś dała, lekarz jest dobrej myśli i wszyscy w koło....Jutro dzień pracowity, do udekorowania ciastka i czeka na mnie choinka...później pójdę do Kościoła i będę tam tak długo siedziała, aż mi się humor poprawi. Nienawidzę takich dni jak te...nie cierpię i chyba coś w tym jest, że piątek 13-go przynosi pecha....
Kochana badz pozytywnie nastawiona a wszystko sie ulozy.. No i dzialajcie wtedy kiedy wam sie chce a nie kiedy trzeba. Chociaz wiem po sobie ze jest ciezko. Wiara czyni cuda!!!!
Faceci, niestety nawet Ci najcudowniejsi nie potrafią wszystkiego zrozumieć.
Wypłacz się - to pomaga - a potem niech twój M Cię pocieszy i spróbujcie od nowa.
Wczorajszy dzień paskudny,dzisiejszy bardzo pracowity, no i przyplątała się .Wczoraj się totalnie rozkleiłam i rano wyglądałam jakbym co najmniej pół nocy balowała....Rano jakoś nie bardzo mogłam zebrać myśli ( dekorowałam ciastka, kręgosłup o mało mi nie pękł)ale wszystko zrobione, no i choinkę przepięknie ustroiłam więc pojechałam do Kościoła i tam totalnie się rozkleiłam...bo znowu dlaczego? lekarz powiedział, że laparoskopia wyszła bardzo dobrze, moje jajeczko wzorowe, M żołnierzyki wzorowe, więc ja się pytam o co chodzi????Z totalnego dołka przeszłam w fazę totalnego zobojętnienia...i chyba przestałam wierzyć w cokolwiek..zawsze po dołku przychodziła euforia lub mobilizacja, ale dzisiaj nic...pustka totalna...i mnie to martwi...siedziałam w Kościele i się zastanawiałam po co mi dom, samochód, fajne wakacje, wartościowe rzeczy materialne????bo po co mi to jak nie będzie tego komu zostawić...już mam takie dziwne myśli... już nie wspominając o tym, że M lub ja zostaniemy zdani kiedyś sami na łaskę rodziny.....siedziałam i pytałam czy może jestem jakiś złym człowiekiem, że nie zasługuję na to, żeby być mamą? siedziałam i łzy napływały mi do oczu...teraz też nie jest lepiej, bo STRASZNIE się boję, że NIGDY nie usłyszę słowa "MAMA".......zakładałam dzisiaj opaskę ŚW Dominika i wcześniejszy entuzjazm opadł, totalnie opadł...nawet nie potrafię poskładać myśli, nawet głośno nie myślę, że może po tej cholernej miesiączce znowu zaczniemy próbować, bo chyba boję się kolejnego rozczarowania...Lekarz powiedział, że jak w najbliższym czasie się nie uda to widzimy się w styczniu z badaniem krwi, być może cholerny hormon znowu się podwyższył i znowu coś blokuje...nie mam już kompletnie wytłumaczenia, żadnego...i chyba totalnie odpuszczę...Najgorsze jest to, że jestem chodzącym kłębkiem nerwów, nic mnie nie ciesze, jestem ciągle z czegoś niezadowolona...kiedyś byłam wesołą, roześmianą dziewczyną, a teraz sama się nie poznaję....
Chyba pora iść spać....przez tą @ zorientowałam się przed chwilą, że przez cały dzień , oprócz kilku kruchych ciastek nic nie jadłam...
Nie możesz się tak załamywac. Właśnie ta blokada psychiczna jest największym wrogiem fasolki. Najczęściej właśnie kobiety, które mają luzackie podejście do tych spraw najszybciej zachodzą w ciążę. Ale wiem rozumiem Ciebie bo ja też czasem walczę z blokadą psychiczną. Tak wiec trzymajmy się cieplutko i nie denerwujmy.
Kochana, jestem w zbliżonym do Ciebie wieku (wkrótce skończę 32 lata) i również staram się o pierwsze maleństwo.
Rozumiem Twoje uczucia - sama też przeżywam huśtawkę emocjonalną od euforii do depresji, niestety ostatnio coraz częściej z przewagą tej drugiej...Od przekonania, że w końcu do cholery musi się udać po całkowite zwątpienie i przekonanie, że dzieci rodzą chyba tylko kosmici, bo dla zwykłych ludzi jest to najwyraźniej niewykonalne... Bezowocne starania o ciążę odsunęły mnie od ludzi, nic mnie nie cieszy - tak jak piszesz, stałam się kłębkiem nerwów. Czasem mam wrażenie, że zwariuję. Ale wiem, że nie możemy się poddawać. Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam mocno za Ciebie kciuki
Dzisiaj cd zobojętnienia...jeszcze @dokucza...wczoraj w aptece wydałam majątek, bo postanowiłam zaopatrzyć się w jeszcze więcej witamin...Dzisiaj odwiedziły nas szkraby mojego brata i tak patrzyłam na nich i pomyślałam sobie że ja chyba takich małych istot się nie doczekam...Chyba muszę "wyczyścić" głowę ze wszystkich i negatywnych myśli...powinnam tak zrobić, ale jakoś nie mam siły się "podnieść" i powiedzieć MUSIMY PRÓBOWAĆ DALEJ...Jak yu się odblokować i tylko nie myśleć o jednym???
Misia79 dziękuję za słowa otuchy:)
Trzeba się "odfiksować" bo inaczej będzie źle tylko smutek i łzy.Pomyśl że będzie dobrze, że to tylko dłużej potrwa i będziecie się cieszyć dzieckiem.Grunt to optymizm.
No niestety, nie ma magicznych tabletek na odblokowanie.
I wiem, że to głupio zabrzmi, ale.. trzeba mieć wiarę i nadzieję. Przytul się do swojego, daj upust łzą i... spróbuj od nowa. To jedyny sposób.
Samej mi trudno, ale nie możemy z góry zakładać, że to już KONIEC!Wręcz przeciwnie, musimy " spiąć tyłki" i iść za ciosem. Inne kobiety może i maja łatwiej, My musimy przejść trochę bardziej krętą drogą...ale WIERZĘ, że w konsekwencji zostanie NAM to bardziej wynagrodzone!BUZIAKI!!!!
Jak się zaliczyło "Dno" w ostatnim czasie to trzeba się odbić i postawić uszy do góry...Wczoraj M przypomniał mi, że lekarz powiedział, że po laparoskopii wszystko jest poprzestawiane i należy próbować...no i jeszcze odbyła się długa rozmowa...Oczywiście miałam "płaczliwy" dzień, ale dzięki M powoli "dochodzę" do siebie i wiem,że nie od razu "Rzym zbudowano"...Póki co nie będę mięczakiem i powoli się odradzam i wychodzę na prostą ( mam nadzieję) czego i Wam dziewczyny życzę
Chyba, tez dotarło do mnie, że nie jest najgorzej, bo inni nie mają się gdzie podziać, z kim porozmawiać, nie mają już rodziców, nie mieli nigdy rodzeństwa, nie widzieli nigdy słońca i nie wypowiedzieli żadnego słowa....
Więc kamyk08 biorę z Ciebie przykład i "spinamy tyłki", a XYZ życzę, żeby wróciła Ci chęć do życia...no i od dzisiaj częściej się uśmiechamy !!!Bo pamiętajcie MUSI SIĘ UDAĆ !!!!! (ale ja jestem dzisiaj optymistką, och!!!)
No i to mi się podoba!:)
A odnośnie laparo...Prawdą jest,że po laparoskopii wszystko się rozreguluje, no u mnie było to na tyle rozregulowane, że nie dostałam @ i okazało się , że jestem w ciąży-ale jak widać z marnym skutkiem,bo najwidoczniej było do za wcześnie. Kauteryzacja pomogła,bo zaszłam-ale ciąża nie rozwijała się prawidłowo,nie było akcji serduszka.Dlatego daj sobie czas,to wszystko musi wrócić do normy!koniecznie.A tymczasem korzystajmy z błogiej "spokojności", cieszmy się z M-bo później zatęsknimy za tym:)))ściskam Cię mocno!
Dziewczyny Wy to potraficie postawić człowieka do pionu:)Dziękuję za wszystkie słowa otuchy:)
Dzisiaj wracając z pracy wstąpiłam do Kościoła...posiedziałam, poprowadziłam monolog i stwierdziłam, zresztą nie tylko ja, bo mój M też mi to potwierdził, że ostatnio jestem zamknięta w sobie, W OGÓLE się nie uśmiecham i jestem nieobecna...Wszystko wykonuję jak automat, bo tak trzeba i non stop myślę o jednym...i wiecie co, trzeba skupić się także na innych rzeczach, pasjach...Kiedyś chodziłam 4x w tygodniu na basen, na aerobik, byłam aktywna...i znowu zacznę, bo nie mogę siedzieć i liczyć, patrzeć na wykres lub stresować się ile jeszcze zostało do miesiączki...no więc mam MOCNE POSTANOWIENIE POPRAWY...a teraz póki co otworzyłam pyszny likier, upieczone ciasteczka do tego no i pewnie za niedługo znienawidzę wagę:)A poza tym zbliżają się Święta, dla mojego M będą to kolejne Święta bez mamy, trudny czas, muszę także o nim pomyśleć i go dopieścić
W tym lepszym nastroju nawet zapomniałam zadzwonić do mojego ginekologa, bo kazał mi się zgłosić w styczniu z badaniem krwi:)
Trzymajcie się cieplutko:)i mam nadzieję, że podczas tych Magicznych Dni żadna @ nikomu humoru nie popsuje i każda z nas wykorzysta ten fajny czas jak najlepiej:)
Czas troszkę za szybko ucieka...Nadrobiłam zaległości w czytaniu...i stwierdziłam, że nie będę się "spinać", że i tak na pewne sprawy nie mam najmniejszego wpływu, że ten KTOŚ na górze poukładał wszystko i trzeba chyba dużo pokory i cierpliwości....wszyscy mówią "że trzeba się odblokować" i wiecie co???wdrażam to w życie, przynajmniej spróbuję:)Mam nadzieję, że uda się odblokować i cieszyć małymi rzeczami...Udanej niedzieli:)
Na dzisiejsze samopoczucie butelka wina w samotności nie wystarczy, nawet na telefon do przyjaciółki nie mam siły...bo chociaż jest o wielkim sercu, zawsze powtarza to samo, w co ja już nie wierzę...Zaliczam taką załamkę, że nie wiem kiedy mnie opuści...przed Świętami kolejne zapalenie,nie przewidziałam tego, więc te Najważniejsze dni,nas opuściły...Zero seksu przez Święta, wczoraj dopadło mnie ostre przeziębienie, nie jem prawie w ogóle, z nosa mi kapie jak z konewki i szlag mnie trafi, bo M ma "muchy w nosie",chyba ze mną nie rozmawia, po przyjściu z pracy on wychodził do pracy, a ja przywlokłam robotę do domu....Fantastycznie!!!! od jutra mam to gdzieś nie będę uzupełniała żadnego wykresu, nie mierzę temperatury itd....Wyć mi się chce na głos, jeszcze mama non stop dzwoni i pyta o coś....a mój głos dobrze, że jest zachrypnięty, bo od razu by się zorientowała, że coś jest nie tak....Już mi się we łbie całkiem pomieszało, bo od kilku dni wydaje mi się, że wolałabym być sama.....chyba znowu wchodzę do skorupy...a jaka byłam dzisiaj niemiła dla klientki....o jeju, ale ona sama taka baba jaga....
Dziewczyny nie wiem jak Wy ale okres Świąt był dla mnie ciężki i zbliża się kolejny cholerny Nowy Rok, w którym zapewne będę wyczekiwała, myślała, biegała do lekarza, a on mi znowu powie"proszę się odblokować" Nie mam dzisiaj siły, bo stwierdziłam, że brakuje mi uczuć....chyba coś we mnie się wypala....sama nie wiem co począć, chyba wejdę pod prysznic i prosto do łóżka i oby to przespać.....Jestem zła, bo może akurat w TE dni które były wyznaczone coś by się z nich "wykluło"?, ale jak cokolwiek robić, skoro M był niedysponowany, zmuszać go jak też załapał tego cholernego grzyba??? a w zasadzie jak mogło się udać skoro tyle czasu się nie udawało? nie wiem nic nie wiem....
Moje motto na dziś, słowa Scarlett O'Hary:
"Nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro".
Kochana skad ja to znam przeszłam to samo ale tachwila załamania spowodowała ze sie odblokowalam zaciaxyłam niesty moje malenstwo obumarło .. nie chce Ci dawać rad bo sama ich nie chce sluchac ze bedzie dobrze i ble ble ble.. jedyna rada ktora Ci pomoże a nie zdoluje to to zebys nie mówiła mezowi o ovulacji bo oni bardzo sie wtedy stresuja to jeszcze kupiła mu andrvit (witaminki mu nie zaszkodza) musisz go 2 3 4 dni potrzymac przed ovulka by nie serduszkować wtefy fajnie mu sie to nagromadzi i wogole.. rada dla Ciebie wyobrazaj sobie swoje dziecko i to ze bedziesz mama pozdrawiam cieplutko i przeganiam doła:*
Kolejny dzień z cyklu trudnych....Więc żeby do końca nie zwariować piwko chłodzi się w lodówce, ciastka przygotowane i wieczór filmowy (oby M nie zaproponował komedii, ale raczej się nie odważy) brzuch mnie boli, za oknem szaro, buro i niech tak pozostanie....Wszelkie myśli odganiam, nie kalkuluję, nie liczę, niech się dzieje co chce....
Miłego wieczoru
Po wczorajszym potwornym bólu brzucha dzisiaj w końcu ulga....w końcu też zapytałam M czy ma zamiar długo mieć "muchy w nosie" stwierdził, że zachowuje się dokładnie tak jak ja....Moje zachowanie no cóż, w ostatnim czasie było faktycznie nieznośnie, non stop nos zawieszony, nagminna płaczliwości ogólnie WIELKIE niezadowolenie z wszystkiego....No nie wspominając o tym, że przez "przyjaciela" grzyba sypialnia jest miejscem TYLKO i wyłącznie do spania. Nie wiem czy człowiek całkowicie zdurniał i mam FOCHA na wszystko przez to że się nie udaje...Znowu jestem sprowadzona na ziemię i wiem, że nie można nic planować,bo niestety nie my rozdajemy karty i dla każdego co innego jest przypisane, smutne,ale prawdziwe, na nic nie mamy wpływu....Dzisiaj nawet odpuszczam Kościół, ciągnie mnie, ale M nie ma ochoty pójść więc nie naciskam, w sumie grypsko jeszcze mnie męczy...Wstąpie sobie w tygodniu....póki co kolejny filmowy dzień
Dziewczyny życzę Wam lepszego nastroju niż ja mam....Ściskam mocno
A ja dzisiaj w domku:) bo M w pracy, ale w ogóle mi to nie przeszkadza, po BARDZO ciężkich dniach w pracy muszę się zresetować
Wczoraj nie planowano wpadłam do swojego gin, bo grzybek się przyplątał:(no i nici były serduszkowania, Pan doktorek stwierdził, że owulacja była i po dłuższej rozmowie powiedział, że że jest BARDZO dobrej myśli, co do mojej ciąży, mam się nie martwić bo wszystko będzie DOBRZE:)Powiedziałam mu o swoich obawach, ale wyszłam od niego naładowana....taka po cichutku podniesiona na duchu...no więc czekamy....Na Nowy Rok mam jedno marzenie....takie same jak Wy wszystkie:)
Kochane życzę Wam wszystkim spełnienia tego najważniejszego marzenia, niech nam się spełni...Aktualny rok (mijający) był ciężki, bo sie wyczekiwało, kalkulowało itd...więc bądźmy dobrej myśli i mam nadzieję, że pod koniec przyszłego roku nie będziemy pamiętać o troskach które nas męczyły w tym roku, tylko będzie problem typu jaki wózek kupić
Ściskam Was mocno:)
Życzę Tobie wszystkiego dobrego w Nowym Roku ja dziś mam nockę w pracy, więc dla odmiany to mój M siedzi samotnie w domku beze mnie i jest mu smutno, że nie możemy razem przywitać tego nowego roku. Życzę Ci ukochanej fasolki aby pojawiła się a przyszły rok ma być dla nas bardzo owocny. Tego się trzymajmy pozdrawiam.
Ale mam zaległości...wpadałam na ovu sporadycznie bo w pracy totalny sajgon, a w domu już nie miałam siły, żeby patrzeć monitor...więc czuję się usprawiedliwiona...Antybiotyk na grzybka się kończy, zostały czopki, a M coraz bardziej niecierpliwy...a na dniach ma być cholerna @...i znowu kolejne wyczekiwania i głowa pełna domysłów i ogromnej nadziei...Obiecałam sobie, że nie będę o tym kompletnie myślała,spróbuję, albo przynajmniej nie będę się tak mocno nastawiała...i zobaczymy co będzie....W przyszłym tygodniu badanie krwi i wizyta 20 u mojego doktorka:)powiedział mi, że po laparoskopii powinnam być "Bojowo nastawiona", że się uda i złe, pesymistyczne wizje odrzucić...więc nastawiam się bojowo...zobaczymy co z tego wyniknie
M jeszcze w pracy, a ja od wczoraj "biję się z myślami"...M zapytał co będzie jeśli faktycznie nie będziemy mieć dziecka???? zamarłam, łzy cisnęły się do oczu i zwątpiłam...Największe wsparcie jakie miałam myśli, że może się nie udać???? Czy się poddał????? Zapytałam odpowiedź brzmiała "NIE" nie poddał się, tylko zaproponował, żebym przestała już tak bardzo się nakręcać i przestała o tym tak intensywnie myśleć....
I zastanawiam się dzisiaj dlaczego tego dziecka mieć nie możemy????? Wszystko jest w porządku!!!! Więc pytam dlaczego jeszcze się nie udało??? Kolejna ciocia życzy dzidziusia,bratowa doradza , żebym już zaczęła robić szczepionki i mam się przygotowywać i myśle czy to ja jestem nienormalna czy Ci ludzie wkoło????
Czeka mnie badanie krwi robię jutro, 20 wizyta u ginekologa i niech mnie oświeci, M idzie ze mną bo ja już nie wiem co mam jeszcze zbadać i o co zapytać...Lekarz kazał się bojowo nastawić, bo wierzy że się uda...ja też wierzyłam, ale znowu taki pesymizm mnie dopadł, że zaczęłam biegać....i to od razu taki dystans, że myślałam, że padnę i już się nie podniosę....Ciężko mi dzisiaj, bo wszystko co mogło blokować zostało wykluczone, no jeszcze cholerna prolaktyna....zobaczymy na jakim jest poziomie....
Dobrze, że ktoś wpadł kiedyś na taki pomysł i wymyślił ovu:)mały Nobel dla niego:)Moja przyjaciółka jest mega, ale już nie mam serca jej zwalać non stop te same moje problemy
Miłego wieczorku:)
P.S a przed cholerną i znienawidzoną @ najlepiej smakują pieczarki marynowane z czekoladą!!!!
Na prolaktynę brałam Castagnus. Tanie i mi pomogły. Lekarz mi powiedział że mój wynik nie oznacza nic złego. Nawet jak się z rana spieszyłam na badanie ( a tak było ) to już sobie sama ją podniosłam i wyniki zawyżone.
Wyników miałam robionych dużo i niby w normie ale w odniesieniu jednego do drugiego lekkie odchylenia. Każdy lekarz inna diagnoza, ale układa mi się to w całość. A ostatni lekarz jednak stwierdził ,że mam udać się do Kliniki która zajmuje się tylko problemami z płodnością bo ona na tym etapie już nie ma nic do zalecenia. Ale jak będą potrzebowała szybko USG to zaprasza . A miałam ostatnio taki problem . Przynajmniej szczery był i nie naciągnął mnie na kolejne niepotrzebne koszta.
Przeczucia....no i kolejny raz się sprawdziły,@ jest.... nie liczyłam na wiele, bo "grzybek" nie pozwolił na "szaleństwo". Kolejne badania za mną niedługo wizyta u gin, zastanawiam się co powie...Dzisiaj spędziłam mnóstwo czasu z chrześniakami i tak sobie myślę zresztą tak mnie utwierdzają, że jestem fantastyczną ciocią...i wiecie co??? cholernie jest mi przykro, że jeszcze nie jestem mamą, nie wiem czy kiedykolwiek będę, powoli tracę nadzieję, o ile już jej nie straciłam...ale jestem najlepszą ciocią dla moich małych szkrabów...!!! Póki co noszę opaskę Św Dominika i już się nie nastawiam, nie będę już "chodziła na rzęsach" bo to mi nic nie da....może jestem w tym procencie co nie mogą...jest z tym cholernie ciężko...ale nie ma innego wyjścia jak z pewnymi sprawami się pogodzić.....Nie będę mierzyła temperatury, zostawiam sprawy w innych rękach....
przeczytałam dzisiaj cały Twój pamiętnik i moim zdaniem, skoro lekarz mówi, że jest wszystko dobrze, problem leży w Twojej psychice, za bardzo tego pragniesz. Mój lekarz sam mi powiedział, że psychika jest bardzo ważna, im bardziej się nastawiamy, tym gorzej. Dlatego postaraj się (choć wiem, że to trudne) odpuścić, idź na basen, na spacer, zajmij się czymś, żeby nie myśleć, a wtedy się uda. Sama staram się od roku,od dwóch cykli jestem na lekach i wczoraj lekarz mi powiedział, że mam się pozytywnie nastawiać, a nie zamartwiać. Trzymam za Ciebie mocno kciuki.
Nie nastawiam się, nie liczę, nie kalkuluję, postaram się skupić na innych ważnych sprawach, w pracy totalny mętlik i niech tak pozostanie....
Psychika nie może płatać takich figli i niech też wyluzuje....a ja za radą mojego gin będę myślała pozytywnie, od dzisiaj pozytywne nastawienie do świata:)
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Nie każda kobieta musi zostać matką. Część po prostu nie może, część nie chce. Najgorzej gdy padnie na taką co chce być a nie może... Niestety tak ktoś ten świat zaprogramował. Ale zawsze jest wiara i nadzieja, a one potrafią zdziałać cuda :)
Dziękuję za słowa otuchy, Ja również przeczytałam Twoją historię. Kiedy to wszystko czytam mogłabym po prostu zrobić kopiuj- wklej, bo to wszystko, co przeżywasz odzwierciedla Moje odczucia. Bądźmy silne, damy radę!!!!Kto jak nie MY:)))ściskam Cię mocno!!!