Już niedługo mnie tam nie będzie. Odpocznę od tych ludzi, tej obłudy i niesprawiedliwości. Muszę jeszcze tylko trochę wytrzymać.
Teraz moją głowę zajmuje w ogóle inna sprawa... Moja Siostra, a precyzyjniej jej ostatnie samopoczucie. Od pół roku źle się czuje, ma problemy z żołądkiem, schudła już 6kg.
Wszystko ma w normie, bo robiła badania krwi i moczu, cukier, TSH. Miesiąc temu ginekologicznie też było dobrze. Moim zdaniem to stres... Najpierw moje poronienie, potem śmierć Taty, podział majątku, śmierć Babci, a do tego szwagier bardzo mocno ciśnie ją o drugie dziecko. A ona wcale nie chce być w ciąży. Jak z nią rozmawiałam to powiedziała mi że miała okres tylko przez dwa dni. Poleciłam jej zrobienie testu bo takie słabe krwawienie to może być ciąża. Spojrzała na mnie z takim przerażeniem jakbym co najmniej oznajmiła że za chwilę ją zamorduje. Ale następnego dnia napisała, że jest negatyw.
Pożyczyłam jej mój parowar i książkę o zdrowych słodkościach. Może chociaż trochę jej to pomoże.
Siostra mocno wierzy, że zajdę w ciążę. I czeka na to, bo teraz moja kolej. Popełniłam błąd bo obiecałam, że będę walczyć dalej, a tak naprawdę już się poddałam...
Mam wyrzuty sumienia, za bardzo skupiłam się na sobie i nie widziałam jej problemów Ech... Chyba słaba ze mnie siostra
Tylko szczerze to ja wcale nie czuję się okresowo. Zazwyczaj jestem napuchnięta i brzuch na dole mam wydęty jakbym była w 4 miesiącu ciąży. A teraz tylko trochę mnie pobolewa i mam uczucie jakby ktoś położył mi kamień na brzuchu. No i tradycyjnie krostki na buzi. Temperatura powoli spada.
@ na pewno przyjdzie jutro, nie mam złudzeń, nie mam nadziei. I dobrze mi z tym.
Jutro odbieram Lamettę, zobaczymy jak zadziała. Ale cena mnie poraziła O_O. Zbankrutuję...
Teraz przyjęłam @ ze stoickim spokojem. Tak jak wtedy gdy brałam tabletki. Jest okres, oki nie ma problemu.
Od piątku biorę Lamette, w sumie nie wiem po co. Wczoraj ciągnął mnie brzuch po prawej stronie. I szczerze przeszkadzało mi to. Kiedyś się z tego cieszyłam a teraz mi przeszkadza. Chyba coś mi się w głowie poprzestawialo. W końcu....
Przeżyję jakoś te poniedziałkowe opowiadania o tym jak było rewelacyjnie. Zmęczy mnie to o wiele mniej niż pobyt tam.
Co prawda chłopaki ostatnio mnie zaskoczyli. Powiedzieli mi o czym rozmawiali z prezesami poprzedniego dnia. Nie wiem co im się stało. Zawsze mieli przede mną tajemnice, a teraz coś im się przestawiło. Co prawda ta sprawia o której rozmawiali prezesi to głupotka, ale zapewne niedługo będzie o tym głośno.
To, że mi powiedzieli niczego nie zmienia. Kierownik sądzi, że lipcowa rozmowa rozwiązała sprawę. Niby widzi że zachowuję się normalnie, pracuję, nie wtrącam się, nie mam pretensji. Nie wie, że to wszystko ma drugie dno.
O cyklu nie myślę, starań nie ma. We wtorek idę do lekarza sprawdzić czy torbiel się wchlonąl.
To dzień w którym łzy płyną same.
Minęło tyle czasu, a ja pamiętam wszystko, każdy szczegół.. Pamiętam, że przed zabiegiem modlilam się o to żeby był zarodek i serduszko. Ale nie było nic...
W sumie lepiej, że boli prawy niż lewy na którym był torbiel. Jutro sprawdzę czy się wchłonąl.
Jutro mam jechać na kontrolę, żeby sprawdzić czy pecherzyk pękł.
Endometrium mam teraz bardzo cienkie. Do tego skąpe miesiączki i plamienia więc doktor stwierdził, że jednak trzeba zrobić tą histeroskopie + dwa badania z immunologii.
Teraz szukam miejsca gdzie mogłabym zrobic histeroskopię i chyba padnie na Bociana w Białymstoku. Podzwonię jeszcze i posprawdzam.
Jutro jedziemy do znajomych, którzy mają 5 miesięcznego dzieciaczka. Nawet się cieszę , wydziergałam mu sympatycznego Misia, mam nadzieję, że się ucieszą
Miś który wydziergałam został zaakceptowany na 100% . Został nie raz wytulony i oczywiście obśliniony . Gdy wychodziliśmy zajrzałam do Małego, spał wtulony w misia , to było najcudowniejsze uczucie .
Przyznaję, że obawiałam się tej wizyty, ale wszystko było w porządku. Nie czułam się źle, nie zazdrościłam. A wręcz zaczęłam zastanawiać się, czy ja w ogóle jestem gotowa na dziecko. Niby się staraliśmy i przeżywaliśmy każdy miesiąc. To całe przewijanie, karmienie, pilnowanie, rozszerzanie diety, kolki itp, trochę mnie przeraża. Już chyba wyparłam to, że mogę być kiedykolwiek w ciąży.
poniedziałek: umówienie wizyty w Białymstoku
wtorek: odpoczynek i relaks
środa: badanie w kierunku chlamydii i cytologia
czwartek: powtórzenie badań krwi - takie jak do inseminacji
piątek: wizyta w Białymstoku - rozmowa z lekarzem o histeroskopii.
Także najbliższe dni będą nieco intensywne. Totalnie nie chce mi się tego robić, ale Mąż naciskał więc zdecydowałam się w końcu dla świętego spokoju.
Przez samokontrole wiem, że szyjka jest mega wysoko i to wszystko co wiem na ten temat :p. Po tym badaniu sporo plamiłam, tak naprawdę dopiero teraz się skończyło.
W ogóle w tym miesiącu fatalnie znoszę fazę lutealna. Od jakiś 3 dni plecy mam obsypane krostami, zaczynają pojawiać do też na twarzy. Biust może nie jest za duży ale dzisiaj zaczął mnie boleć. No i jajniki - bolą na zmianę: raz lewy, raz prawy. A jak im się zachce to oba bolą. To jest jakieś combo .
@ dopiero 29.09.
Chętnie pogadam o tym jutro z lekarzem w Białymstoku...
Ale chyba niepotrzebnie zrobił mi betę hcg. Wynik: 4,81. To na pewno pozostałość po ovitrelle.
Pozostaje mi czekać na @. Pierwszego dnia cyklu mam zadzwonić i umówić się na zabieg.
Od zastrzyku minęło już 10 dni, ta beta MUSI być pozostałością po Ovitrelle. Nie wierzę, że mogę być w ciąży, to jest NIEMOŻLIWE.
Mężowi zaświeciły się oczy gdy powiedziałam jaki jest wynik, ale od razu sprowadziłam go na ziemię. Muszę być realistką. Beta jest za niska, nic nie znaczy...
Mój organizm robi sobie ze mnie jaja...
1. Poprawiła mi się cytologia, w zeszłym roku mialam II grupę, a dzisiejszy wynik wskazał już grupę I
2. Mam przeciwciała WZW . Okazało się, że przed operacjami kręgosłupa byłam szczepiona, na szczęście . Jeżeli nie miałabym przeciwciał to histeroskopia musiałaby być przesunięta o ok 2 miesiące. A tak będę miała ja już w następnym cyklu najprawdopodobniej 6 lub 8 października. Cieszę się że będę miała to za sobą
Skończyła się dobra Marta, która wszystkim pomaga i robi wszystko na wczoraj. Bo i tak wszyscy kopią mnie w tyłek.
Mam naprawdę serdecznie dość.
Jak ja mam zajść w ciążę w tej pracy, no jak? Nie da się. Mam za dużo nerwów.
Dobrze, że histeroskopia będzie już niedługo, jeżeli nie dostanę zwolnienia po zabiegu to biorę urlop. Jeżeli zabieg nic nie wykaże to zwalniam się.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2018, 19:50
Z niecierpliwością czekam na okres. Chyba pierwszy raz od 2 lat . Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie i pojawi się w sobotę. Wtedy będę mogła zapisać się na badanie.
W pracy jest mocno średnio. Zdałam sobie sprawę, że nikt nie szanuje tego co robię i serca jakie wkładałam w wykonywanie swoich obowiązków. Od handlowca usłyszałam, że on chce dobrze żebyśmy nie musieli zapie****** do klienta 100km, a ja jak zwykle utrudniam... Ja utrudniam? Ja?
A kto ogarnia cały ten biurówkowy burdel? Kto sprawdza każdy produkt u 4 dostawców żeby kupić jak najtaniej?
Kto po 5 razy pisze maile i pyta żeby przypomnieć o różnych tematach?
Kto dba o serwisy?
Kto ogarnia platformę?
Kto odpowiada na maile w 5 minut?
Kto robi oferty najszybciej jak się da?
Kto dba o stany magazynowe, żeby można było na spokojnie kompletowac zamówienia?
Kto ma w głowie 3/4 katalogu biurówki?
Oczywiście, że ja! Ale tego nikt nie widzi, nikt nie docenia... Do czasu...
Histeroskopia wskaże mi dalszą drogę.
przerwy są po to by kiedyś powrócić do walki ze zdwojoną siłą! ;) :*
Tak to jest. Staraczka widzi tylko jeden cel. Zauwazylam ze niczym innym sie nie interesuje, nie chce mi sie podrozowac, gotowac, sprzatac, piec-zawsze to lubilam
Dobrze, że ja mam jeszcze w co uciec myślami... Szydełkowanie, koralikowanie, sutaszowanie zajmuje cały mój wolny czas. Chyba muszę zarazić tym Siostrę...