X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Może kiedyś zostanę mamą...? Edit Jestem MAMA
Dodaj do ulubionych
‹‹ 6 7 8 9 10

23 grudnia 2016, 14:39

Dziękuję Wam dziewczyny:) fajnie ze ktoś czyta moje wypociny ;) i trzyma kciuki za mnie:) ja tez staram się czytać Wasze pamiętniki i cały czas trzymam za WAS wszystkie kciuki!! za te co sie starają, za te z brzuszkami i za te które już mają swoje dzieciątka na świecie!

Ja oczywiście znowu chora :(. 2 tygodnie temu byłam chora teraz znowu;/ lekarz nie chciał mi dac antybiotyku ale wymusiłam go bo miałam isc do pracy ale tem 38.7 mnie zmogła i nie poszłam do pracy co przełożyło sie na obrażeniu sie koleżanki w pracy..wrr czasem chciałabym pracować z facetami..

W związku ze zbliżającymi się świętami chciałabym Wam życzyć zdrowia..wytrwałości..szczęścia..spełnienia marzeń..żebyście zostały mamami..życzę Wam tez tego, aby Wasze życie ułożyło się tak jak sobie tego życzycie, żebyście zawsze miały oparcie w swoich partnerach i w najbliższej rodzinie..żeby Wasze otoczenie Was rozumiało i nie sprawiało ze Wasze "szczeki opadną na podłogę".
Wszystkiego dobrego Kochane!

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 grudnia 2016, 14:44

27 grudnia 2016, 10:07

Świeta Swięta i po świętach
bardzo szybko przeleciały święta..nawet nie zdaążyło sie tak za bardzo nabrać dystansu do tego wszystkiego..nawet nie zdążyłam sobie odpocząć a tu do pracy trzeba isc..dobrze, że nie mam jakoś bardzo męczącej pracy, no chyba ze ludzie zaczną chodzić ale wątpię w to dzisiaj ;) w końcu odpoczywają po świętach..

w tym tygodniu jadziemy do nowej kliniki..nie wiem czy ja chce jechać..nie jestem przekonana czy chce podejść jeszcze raz..no ale maż chce..kurde no, dlaczego to tak musi być? Że jak ja chce to on nie bardzo..a jak ja nie za bardzo chce to on bardzo chce..ehh..jakie to wszystko jest skomplikowane..no ale raczej spróbujemy i będę tego chciała tak samo mocno jak on!! I tak samo mocno się do tego przyłożę!! Bede sie kłuć..bede przyjmować wszystko co mi kaza brać

no i musismy zaczac pisac podanie i zyciorys..jak ja nie lubie pisac..masakra..

ps. ludzie chodzą jak szaleni ;)

stresuje sie tym wszytskim ehh

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 grudnia 2016, 12:55

3 stycznia 2017, 14:53

No to tak..po wizycie...


Klinika nowa, nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Była godzina poślizgu w przyjmowaniu pacjentów, Pani z recepcji ani me ani be..żadnego przepraszam ani pocałuj mnie w du**.

Lekarz-hmm..wrażenie..nawet ok..rzeczowy..wypytał o wszystko..zadawał pytania po co i dlaczego, dlaczego były przeprowadzane moje zabiegi ( a skad ja to mam wiedzieć co lekarz 3 lata temu miał na myśli..), powiedział ze immunologia jest be, że światowa organizacja zdrowia nic o niej nie wspomina wiec on jej nie poleca, nastraszył o wcześniejszym raku, o tym ze nie mogę byc biorcą , dawcą itp itd i generalnie ze u mnie raczej nie ma problemu z immunologią a z uzyskaniem dobrego zarodka bo zawsze miałam kiepskie.. no ale wracając do rzeczy..wyniki męża ok, a moje..no to tak..jeden jajowód niedrożny, drugi ma zarośnięte ujścia, obniżona rezerwa jajnikowa, podejrzenie ogniska adenomymozy, na koniec Pan dr troszke złosliwie powiedział ze jestem kolejna pacjentką z GynC...

reasumując:

zalecił suplementacje dhea eljot + koenzym q10 od 8-12 tyg a później ivf dla osób z obniżoną rezerwą jajnikowa, krótki protokół i scratching..i tyle..

czy sie zdecyduje nie wiem..jestem zmęczona psychicznie i fizycznie..przeszkadzają mi nadprogramowe kilogramy po stymulacji a brak silnej woli nie pomaga ;/

No ale co sie wydarzyło jeszcze..poszłam do spowiedzi. Bardzo mi ciążyło to ze nie mogę chodzić do komunii i do spowiedzi..nie jestem przesadnie wierząca ale okres świąteczny gdzie nie mogłam uczestniczyć w komunii świętej całkowicie mnie rozwalał wiec juz dłuższy czas chciałam isc do spowiedzi, ale wiem ze nie dostałabym rozgrzeszenia no bo w końcu jak? W piątek wieczorem zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała żebym sie na nią nie gniewała..mówiła że odmawiała różaniec- i natchnęło ja coś..i miała mi przekazać ze mam isc do spowiedzi na następny dzień, ze mam sie modlić na różańcu i przeczytać ewangelię wg św Łukasza..poszłam do spowiedzi..powiedziałam ze podchodziłam do ivf ale ze nie żałuję tego co zrobiłam bo chciałam zostać matką..oczywiście ksiądz mówił ze mam nie namawiać innych do ivf,..ze dzieci rodzą sie bardziej podatne na choroby i inne takie tak bzdury moim zdaniem..no ale postawa księdza nie mogła byc inna. Koniec konców rozgrzeszenie dostałam z tygodniową pokutą

osobiście nie chce podchodzić do ivf..chce zostać matka ale chce adoptować dziecko..nie mam siły na na jeżdżenie, sprawdzanie, kłucie, i na całą reszte, ale zobaczymy co bedzie i jak będzie..

jutro wizyta w ośrodku..boje sie a jednocześnie nie mogę sie juz doczekać..podanie mamy napisane, zdjęcie zrobione...trzymajcie kciuki:)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia 2017, 14:50

4 stycznia 2017, 18:54

Lilach ja nie bylam 1.5 roku do spowiedzi, dla mnie też to było bardzo ciężkie..ja w zasadzie poczekałabym jeszcze ze spowiedzią..ale jak zadzwoniła ta koleżanka..to sama nie wiedziałam co mam robic..ale stwierdziłam ze skoro ona mi to mówi to może faktycznie jest szansa na rozgrzeszenie i znalezienie innej drogi?
Przez ten cały czas brakowało mi takiego zaangażowania mojego męża w końcu sie pojawiło a ja juz nie jestem pewna..taki psikus...no ale co zrobić..życie pisze własny scenariusz..zobaczymy co mi napisało :)

Co do spotkaniau w OA

bardzo sie stresowalam..

Spotkanie bardzo miłe,były dwie Panie, jedna to psycholog a druga nie pamiętam bo byłam zestresowana..Kazały cos opowiedzieć o sobie a następnie jedna z nich opowiedziała jak wygląda cala procedura..jak mówiliśmy to cały czas cos notowały. Nie rozpłakałam sie ale glos mi sie załamał w trakcie rozmowy, Spotkanie trwało troszke ponad godzinę. Podpisaliśmy papiery ze chcemy podejść do adopcji i o przetwarzaniu danych osobowych..W sumie maja byc 4 wizyty (2 rozmowy z psychologiem i 2 spotkania) plus wizyta w domu. Nasza kolejna wizyta to 25.01, na która mamy przywieżc życiorys i to bedzie juz nasza druga wizyta.

Dokumenty które mamy złozyć to: podanie, życiorys (ok 2 stron), pity, zaświadczenie od lekarza rodzinnego, opinia z pracy, akt małżeństwa i wspólne zdjęcie.


Ogolnie mówiły na sam koniec o odrzuceniu..bardzo duzo..boje sie tego,.nie chciałabym zeby jednak wyszło ze nie nadajemy sie na rodziców :( z drugiej strony alkoholików i patologie nikt nie pyta czy sie nadaja a rodzicami zostają i to jeszcze biologicznymi!??ehh

Wizytacja w domu będzie połączona najprawdopodobniej z wizyta w Sosonowcu z racji odległości.. i w jedna stronę zawieziemy panią do siebie:) a w druga wróci koleją jak sie to wyraziła albo pksem :)

jak mi sie cos przypomni to bede pisała jeszcze...

a Panie z OA powiedziały ze minęło mało czasu od ostatniego ivf i nie wiedzą czy jestesmy juz pogodzeni z tym ze nie będziemy miec dziecka..mówiłam im ze ta mysl w nas dojrzewała od dawna (o adopcji) ze wylaliśmy morze łez..i ze myślę ze to wszystko co sie stało, skierowało nas na dobre tory..tory adopcyjnego rodzica..

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 stycznia 2017, 18:53

13 lutego 2017, 12:57

Witam się po II spotkaniu w OA
Wizyta w OA była odłożona z powodu pracy, długa historia..ale w każdym razie 2 wizyta odbyła się 9.02.2017.
Było ciężko..rozmowa z P. Basia i Asia (Basia notowała)

Pytania dotyczyły wychowania dzieci, jakimi chcemy być rodzicami, co byśmy chcieli im przekazać, co byśmy chcieli przekazać z tego jak wychowali nas nasi rodzice. Były to mega ciężkie pytania..co innego jak ja sobie po cichutku w głowie wymyślam jaką chciałabym być matką, co bym zrobiła w różnych sytuacjach, a co innego to wypowiedzieć na głos, przy wszystkich, przy D, przy Paniach z ośrodka- które to zapisują..Jak zadawały niektóre pytanie to nie wiedziałam o co pytają byłam w takim nie wiem czy szoku..może stresie..a może jestem tak głupia? Nawet do tej pory nie wiem co się działo na spotkaniu, następnym razem będę nagrywała nasze rozmowy.

Panie pytały czy wiemy skąd są dzieci tzn. że z rodzin trudnych, patologicznych, z problemami alkoholowymi, z upośledzonych społecznie rodzin itp. Mówiły o Fas i pytały jakie chcemy dziecko, na ile zdrowe, na ile chore. Powiedzieliśmy ze chcemy dziecko do 2 lat, Panie potwierdziły że możemy mieć maluszka :), ale powiedzieliśmy ze może być starsze do 2 max 3 latek, i że nie chcemy rozdzielać rodzeństwa. Powiedzieliśmy też, ze chcemy dziecko zdrowe, nieupośledzone. Jak sobie teraz myślę to lepiej było by od razu zabrać dwójkę – we dwójkę raźniej jest....Plus dwa testy..następne spotkanie z psychologiem mamy 23.02.2017. Niestety Pan Psycholog nie wywarł na mnie dobrego wrażenia..wręcz przeciwnie..gburowaty, surowy, nieprzystępny..strach się bać..ale nie nakręcam się zobaczymy co będzie.

Po tym wszystkim w samochodzie się rozpłakałam, wyłam mężowi w ramie, że nie umiałem odpowiadać na pytania, ze jestem do niczego i nawet nie wiem jaka matka chce być..i tak dalej, ale mój wspaniały, dzielny mąż mówił, że super odpowiadałam, pocieszał mnie, powiedział ze było ok, że właśnie na niektóre pytania trak fajnie, mądrze odpowiadałam..ale dalej mam mieszane uczucia co do moich odpowiedzi..zrobiłam zdjęcia testów..dla potomnych :)

Mamy nr 2/17 i niestety warsztaty dopiero będą dla nas za rok :(. Chciałabym żeby się nam udało wcześniej z tymi warsztatami, ale to chyba nie możliwe :(

A poza tym kupuje książki i staram się czytać o adopcji jak najwięcej. Skończyłam sesje- został mi jeszcze jeden semestr i obrona- masakra..muszę pisać prace, a nie mam nic :( ja nie wiem jak się mam zabrać za pisanie :(:(:( najchętniej poprosiłabym kogoś za kasę żeby mi to napisał :(. Do końca lutego muszę oddać pierwszy rozdział. :( Na początku pomogła mi moja kochana siostra..nawet napisała mi większość rozdziału..ale Pani moja promotor całkowicie zmieniła koncepcje pracy i spisu treści..wymieszała wszystko i teraz nic nie pasuje nigdzie :( a czas ucieka tik tak..tik tak..

Powoli mija czas na zrzeczenie się spadku..ale ostatnio mój mąż powiedział, ze trzeba to zrobić..wiec poczekam jeszcze trochę. Boje się co zdecydują ze spadkiem po teściu bo ostatnio jak gadaliśmy to odniosłam wrażenie że chcą walczyć o wszystko, boje się że rodzeństwo mojego męża wmanewruje go we wszystko. Szwagierka przyjeżdża 21.02, a szwagier 22.02. Zobaczymy co wymyślą.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2017, 12:53

27 lutego 2017, 13:23

III spotkanie w OA-23.02- tłusty czwartek

Szukałam na forum informacji o co może pytać Pan psycholog ale jakoś nie specjalnie o tym myślałam..chciałam iść bardziej „na żywioł” bo w końcu liczą się szczere odpowiedzi.
W ośrodku byliśmy punktualnie..spotkanie było z Panem psychologiem (nie wiem do tej pory jak się nazywa) i jakąś Panią notująca. Spotkanie zaczęliśmy miło bo od pytania kiedy, jak i gdzie się spotkaliśmy. Wiec zaczęłam opowiadać co i jak. Pan zapytał co nas w sobie zauroczyło, że chcieliśmy być razem..czego mi zabrakło jak powiedziałam ze chce żebyśmy zostali przyjaciółmi. Były pytania o nasze zalety- mój mąż odpowiedział miła, fajna więcej nie pamiętam teraz ;) niestety stres nas zjadł. Ja tez nie powiedziałam wiele więcej, ale powiedziałam ze mąż jest bardziej oszczędny niż ja..hehe no cóż ;)

Pytali jak wyglądają nasze kłótnie, o co się kłócimy- no cóż- jesteśmy specyficzni mało się kłócimy..wiec powiedziałam, że my się mało kłócimy, nie rzucamy talerzami, a jak już faktycznie się pokłócimy to o jakieś pierdoły..
Pytali o przyczynę niepłodności, o to kiedy podjęliśmy decyzje o adopcji, czy ta decyzja nie była podjęta zbyt pochopnie i czy nie za szybko bo w końcu tylko 2 miesiące po śmierci teściowej ( Pani notująca zapytała o to i jeszcze o to czy mąż nie potrzebuje więcej czasu), pytali po raz kolejny o to kto zostanie z dzieckiem, pytali czy wiem skąd są te dzieciaczki, pytali o Fas..

Na zakończenie dostaliśmy 175 pytań z odpowiedziami: raczej tak ,zdecydowanie tak, raczej nie, zdecydowanie nie, plus 40 zdań do dokończenia, plus mieliśmy każdy narysować drzewo owocowe. Te zdania troszkę nie za fajnie napisałam :( ale po godzinie myślenia chciałam najszybciej stamtąd wyjść..nie miałam siły dłużej myśleć nad odpowiedziami więc na parę pytań napisałam coś bez zastanowienia, bez przemyślenia..i wyszło kiepsko..ciekawe czy coś będą o tym mówić naraz następny.. Kolejne spotkanie plus wizyta w domu odbędą się 20 marca.

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2017, 13:18

24 marca 2017, 09:01

Wizytę domową i spotkanie w OA opisze później..

Trochę pieprzy mi się w małżeństwie..oto list który napisałam do mojego męża..

D... Chyba łatwiej mi to napisać niż powiedzieć, bo na papierze mogę uporządkować wszystkie moje myśli. To za ciężki temat i skoro nasze dotychczasowe rozmowy nic nie przyniosły dobrego to może taki sposób komunikacji pomoże…

Boli mnie to jak się zachowujesz w stosunku do mnie – nie rozmawiasz ze mną, nie dzielisz się swoimi problemami, przemyśleniami, tym co Cie boli, tym czym się smucisz i z czym Ci źle.

Zawsze wydawało mi się, że jako małżeństwo powinniśmy gadać ze sobą, przegadywać sprawy dotyczące nas, naszej przyszłości, podejmować razem decyzje, a u nas jakoś tak nie jest. Nie potrafimy chyba tego robić. Ty nie potrafisz. Jesteśmy małżeństwem 5 lat, a nie było sytuacji w której byś mi coś sam z siebie powiedział – żebym ja nie musiała wyciągać nic od Ciebie na siłę. Nie masz takiej potrzeby – a to bardziej boli.

Od 5 lat jesteśmy małżeństwem i od 5 lat kłócimy się o to, że nie mówisz mi wszystkiego i od 5 lat nic się nie zmieniło. Nie próbujesz robić nic, żeby było lepiej, a to nas od siebie oddala. Nie chce, żeby tak wyglądało nasze życie i nasze małżeństwo.

Twoja standardowa wymówka to ”że zapomniałeś”, albo że coś było „mało istotne”. Ale wszystko co dotyczy nas jest ważne i chciałabym o tym wiedzieć.

Gadaliśmy, że mieliśmy iść razem do notariusza, popytać jeszcze jak to wszystko wygląda, zapytać czy na pewno nie dotyczy to też mnie itp. Szkoda, że w tak ważnej sprawie, która dotyczy tak samo Ciebie jak i mnie odsunąłeś mnie na bok. Pokazałeś, że nie liczysz się z moim zdaniem. Zostałam z pytaniami bez odpowiedzi, a Ty po powrocie od notariusza nie powiedziałeś nic..co załatwiłeś, czego się dowiedziałeś..czy to jest normalne?? Sorry chyba nie tak to powinno wyglądać. A rano piszesz mi jak gdyby nigdy nic „cześć”, a temat który nas gnębi od pół roku kończysz sam i nawet nie wiem jaki jest finał.

Nie wspomniałeś nic o E., że pójdzie z Tobą – mimo że wiedziałeś od samego początku, że pójdziecie razem (nawet nie zaprzeczaj). Ukrywałeś to przede mną, zresztą jak wszystko. Zabolało mnie to. Potraktowałeś mnie tak jak E. przed pogrzebem Waszej mamy. Już dawno nie poczułam się tak odrzucona i tak poniżona przez Ciebie.

D..., ja wiem, że nie jest to kwestia tego że zapomniałeś, po prostu wiem że nie chcesz mi mówić wszystkiego. Czasem mi się wydaje, że bardziej liczysz się ze zdaniem swojego rodzeństwa niż z moim. A to nie ma być rywalizacja między nami, tylko NASZA WSPÓLNA decyzja – bo to dotyczy nas, naszego życia.

Po ślubie Twoja rodzina staje się moja rodziną, a moja rodzina staje się Twoją, to NASZA WSPÓLNA rodzina – nie ma rozgraniczenia moja i Twoja rodzina. Nie musimy ich kochać, nikt nikogo nie zmusza do tego, wystarczy że będziemy ich tolerować i będziemy dla nich mili. Przyznaje Ewelina bardzo mnie drażni od czasu pogrzebu, ale pomyśl sobie jak mnie zabolała ta sytuacja – a Ty nawet nie stanąłeś w mojej obronie. Co jak co ale ja nie pozwalam mojemu rodzeństwu, ani moim rodzicom mówić o Tobie źle – są pewne granice – w końcu jestem moim MĘŻEM, najbliższą teraz mi rodzina. Każdy ma prawo ponarzekać na swoja rodzinę, czy na rodzinę drugiej strony. Ale nigdy nie pozwoliłam odczuć tej drugiej stronie, że ich nie lubię. Starałam się zawsze pomóc i dać z siebie wszystko, doradzić tak jakbym doradzała własnej siostrze. Możemy sobie ponarzekać czy na K. i jej głupotę, czy na E., ale nie powinno nas to poróżnić.

Nigdy nie chciałam żebyś stracił kontakt z rodzeństwem, ze swoją rodziną, wręcz przeciwnie. Sama mówię żebyś do nich zadzwonił, a się okazuje ze Ty masz kontakt z nimi, ale mi o tym nie mówisz.

Jak oni maja mnie szanować jak Ty swoim postępowaniem pokazujesz, że mnie nie szanujesz (Czy Twój brat tak traktuje K.?, albo czy Twoja siostra tak traktuje A?).

Staram Ci się zawsze mówić o wszystkim co nas dotyczy, a sprawy rodzinne dotyczą nas oboje. Kocham Cie i dlatego jestem z Tobą szczera w każdej kwestii. Nie mam powodów do tego, żeby coś ukrywać przed Tobą. Potrzebuje Twojego oparcia. Chcę się czuć bezpiecznie, ale skoro wiem, ze własny mąż ma tajemnice – nie czuję się tak.

Chciałabym żeby tak samo było w drugą stronę, a czy jest…?...to sam sobie odpowiedz.

Przemyśl to sobie, zastanów się co jest ważne dla Ciebie, co jest ważne w życiu, o co walczyć i czy jest sens psuć atmosferę przez zatajanie prawdy...

list dałam wczoraj..reakcja była tylko jedna.."zapłaciłem tyle za wizytę u notariusza.." do męża sie nie odzywam..chyba że musze to mu odpowiem..ale ograniczam mocno słownictwo :(

27 marca 2017, 09:47

IV spotkanie w OA

opowiadaliśmy o rodzinie..o znajomych,...o nawiązywaniu więzi rodzinnych, stosunkach w rodzinie..

Opowiadaliśmy o mamie, tacie, rodzeństwie, o czasach przedszkolnych (powiedziałam ze prawie nic nie pamiętam z tamtego okresu) szkolnych, licealnych i studenckich..facet psycholog dopytywał szczegółowo co i jak..babka standardowo notowała. Rozmowa moja i męża trwała w sumie godzinę, a później dostaliśmy test (100 pytań). Było parę dziwnych pytań..np dlaczego i za co lubiłam moja koleżanka..(pieron wie za co..tak po prostu) no ale było minęło.

Potem 1,5 godzinna przejażdżka z Pania B. do domu:)Generalnie gadaliśmy o adopcji i o różnych sytuacjach z tym związanych...jak kończą dzieci nieadoptowane, czy maja szanse na ciekawe i dobre życie, czy ktos im pomaga itd.

Wizyta w domu trwała 2 godziny :) upiekłam 2 ciasta plus mama zrobiła kulebiaka. Pani zjadła, wypiła kawke, było bardzo miło, pooglądała dom, zapytała o pokoik dla dziecka, zapytała czy reszta domowników nie ma nic przeciwko adopcji..i odwieźliśmy ją na pociąg..nie powiedziała czy było dobrze czy źle..powiedziała tylko ze ma nadzieje nas odwiedzić po adopcji czyli to dobra wróżba :)

12 kwietnia 2017, 09:36

Podejdziemy do AZ...
mamy do wybory klinikę A i klinikę P..

W jednej juz byłam na wizycie - ale lekarz zrobił na mnie średnie wrażenie..w drugiej klinice..prze miła pani dr...zdecydowaliśmy sie właśnie na TĄ drugą klinikę.

Pani dr wypytała o wszystko co i jak, powiedziała ze nie widzi sensu podchodzenia do samego ivf bo moje zarodki są słabe, mam mało komórek, które sa kiepskiej jakości..i lepszego efektu nie uzyskamy, wiec faktycznie ona brałaby adopcje zarodka albo komórki pod uwagę..zbadała mnie wszędzie..chciała znaleźć moja adenomioze..ale jej nie znalazła..znalazła za to mięśniaka 6mm..ale mówiła, że go zostawiamy bo w niczym nie przeszkadza. Zwróciła uwagę na moje skąpe okresy i na cienkie(za cienkie) endometrium które będziemy sprawdzać za miesiąc, jeśli będzie niepokojące to zrobimy biopsje endometrium. Powiedziała ze mam sie zjawić w 13-15 dc i wtedy zobaczymy moje endometrium...jeśli jest jakiś stan zapalny prze leczymy a potem AZ...Pani dr mówiła ze do AZ wszystko musi być idealne, nie może być żadnej przeszkody. Z suplementów dołożyła mi wit e i c..resztę badan będziemy robić przed transferem jak już znajdą nam dzieciaczki..

Biorę teraz:
1x3 DHEA eljot 25mg
3x1 wit E
1000 j wit C
ok 100mg koenzym q10 (dokładnie 90mg)
witd d3 4000
magnez x2
wit K2
skrzyp
kwas foliowy accidum folicum 5mg

Pani dr zleciła mi badanie insulina na czczo..wynik oczywiście wyszedł powalający...46,5 a norma jest od 2.6-24.9..Korespondencją mailowa przekazałam dr wynik...oczywiście wynik dużo za duży więc jadę po metformax..ehh..jakbym zażywała mało tabletek :(


3 tygodnie po wizycie w ośrodku adopcyjnym zadzwoniliśmy zapytać czy są już informacje o naszej kwalifikacji..niestety nie ma :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 kwietnia 2017, 09:30

21 kwietnia 2017, 13:17

Minęły 4 tygodnie od wizyty w domu

Dzwoniliśmy do ośrodka odebrała - Pani Basia – powiedziała , że nie mogli się spotkać i nas omówić, ponieważ nie było wszystkich osób, które „nas znają”. Decyzji jeszcze nie ma :( mamy dzwonić w piątek – ponieważ jest szansa , że dziś wszyscy będą i powinna być już decyzja. Ale powiedziałam, że na spokojnie zadzwonimy w poniedziałek..stres jest wielki..zaczynam sobie wmawiać ze jest coś nie tak..wprawdzie dziewczyny na forum piszą, że jakby coś było nie tak to już dawno by nam o tym powiedzieli..no zobaczymy.


Minęły tez 3 tygodnie od wizyty w klinice, a telefonu z informacją ze jest dla nas zarodek tez nie ma :( Za to łykam sobie metformax i czekam jak na zbawienie na TEN telefon..

ale i myślę..myślę sporo..

Myślę sobie jak długo to potrwa..czy dam rade tyle czekać? Czy starczy mi sił?

Myślę sobie ile razy jeszcze muszę upaść żeby powstać….?

Czy kiedyś doczekamy się naszego maleństwa…..?

Czy będę miała siłę żeby go wychować?

Czy będę potrafiła mu/jej przekazać jakieś pozytywne rzeczy?

Czy będę umiała przekazać mu/jej to co dali mi moi rodzice?

Czy Nasze dziecko będzie mnie kochać? Czy ja będę potrafiła kochać jego/ją?

Chciałabym już popaść w ten szał zakupowo-remontowy...odnowić pokój..pomalować..wybrać tapetę..łóżeczko..wózek..zabawki..książki..przytulanki..ubranka..oj jak bym chciała..skróciło by to czas oczekiwania na maluszka..a tu jeszcze tyle czasu trzeba czekać..

Zła jestem na siebie, że nie zdecydowałam się na ośrodek gdzie ponoć czeka się krócej..ale nikt o tym nigdzie nie pisze..a jak dzwoniłam tam to Pani nic nie chciała powiedzieć przez telefon..ehhh. Wprawdzie mąż mówi że to szybko zleci..ale czy ja wiem..

28 kwietnia 2017, 09:35

MałaU życzę Ci z całego serca żebyś się doczekała!!!!!

Olka :*



Boże czemu innym odbierasz szczęście? Skoro pozwoliłeś już im go doznać? Czemu dziewczyny muszą tak cierpieć:( cierpimy starając się o dziecko, cierpimy i drżymy o nie nosząc je pod swoim sercem, a później do końca życia martwimy się o to czy będzie ok, czy da sobie rade, czy będzie zdrowe..czemu? Czemu człowiek już nie może zaznać spokoju?

Czemu?

Czemu pozwalasz cierpieć małym dzieciom..czemu pozwalasz na ich krzywdę? przecież one nie zrobiły nic złego :( czemu pozwalasz je bić i katować :( pytam D L A C Z E G O?

Czemu kolejne dzieci giną..czemu nie można ich oddać do adopcji, do okna życia, czemu nasz kraj nie moze zatroszczyć sie bardziej o takie małe dzieci??..gdziekolwiek gdzie będą miały szanse na lepsze życie..tyle ludzi czeka na adopcje..tyle osób chce pokochać małą istotkę!

Chciałabym żeby w końcu wyszło słonce..dla wszystkich..nie tylko to na niebie..ale tez dla tych wszystkich kobiet, które sie starają..czekają..drżą..

Wierze Synku/Córeczko ze już jesteś na tym Świecie albo własnie się rodzisz, albo za niedługo powstaniesz :)..już niedługo się spotkamy, odnajdziemy Nasze szczęście i będziemy razem! Będziemy sie razem z Tobą i Tatusiem tulić do końca świata! Nie pozwolimy Cie już więcej skrzywdzić!

28 kwietnia 2017, 20:44

:( upadki bola...dzis spadłam z wysokości....

Dzwonili z OA że chcą się z nami spotkać i zebrać jeszcze informacje i chcą nam coś przekazac...czyli dupa :(:(
Jestem załamana:(

:( to będzie najsmutniejszy weekend majowy :(

wizyta 22.05.- 12.30
:(

2 maja 2017, 21:36

hmm..dlaczego zabobony nie okazują sie prawdziwe jeśli chodzi o cos dobrego??


chyba nigdy w życiu nie widziałam tyle bocianów co teraz..szkoda ze one nie przynoszą dzieci bo wtedy może jakoś przez przypadek bym została mama..a tak..tylek blady...

22 maja 2017, 10:03

dzisiaj wizyta :(
stresuje sie :(


nawet mąż jest zestresowany :(

ciekawe co to bedzie..odliczamy...

22 maja 2017, 21:28

Już po spotkanie trwało pół godziny..popłakałam się bardzo...kwalifikacja ponowna za tydzień w piątek....Chodzi o mojego męża..nie wiem co teraz..

Generalnie Pani i Pan psycholog stwierdzili że bardzo szybko po śmierci teściowej zdecydowaliśmy się na adopcję i nie wiedzą czy przeszliśmy żałobę po stracie...poza tym stwierdzili, że mój mąż nie umie się uzewnętrznić..Tzn ze nie potrafi pokazać uczuć na zewnatrz..powiedzieli że wierzą że ja sobie poradzę z dzieckiem,ale nie są przekonani czy mąż da radę...


Bardzo czepiali się męża,aż mi go żal było..mój mąż taki jest..nie mówi o swoich uczuciach..nie potrzebuje płakać tydzień po smierci matki..wie że życie jest ciężkie i trzeba się pozbierać i żyć dalej..dostal mocno po glowie w mlodosci wiec zbiera sie szybko po takich rzeczach..nawet za bardzo nie potrafiliśmy zrozumieć o co im chodzi...także coś tam pogadaliśmy..zapytałam co ewentualnie możemy zrobić..pobeczalam się jak głupia jak zapytali co czuje...aż musieli mi chusteczki dawać..także wątpię czy będzie dobrze..

także za niedługo nasza historia walki o dziecko moze sie skończyć :(

dziękuje za kciuki.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 maja 2017, 13:17

24 maja 2017, 13:34

Zadzwoniłam do ośrodka żeby jeszcze z kimś pogadać, dowiedzieć się czy możemy jeszcze coś zrobić..najpierw zadzwoniłam do Pani pedagog, która nas prowadzi, ale ta odesłała mnie do psychologa..a Pani Psycholog..ehh...powiedziała ze duzo siedzi w moim mężu. Opowiedziałam o tym jak zareagował po wizycie u nich ( nie ściemniałam nic) a ona na to, że to ze płakał świadczy o tym ze się odblokował, ale długa droga jest przed nim..ze powinien iść na terapie..ale powiedziała żeby poczekać do przyszłego piątku bo nic nie jest przesądzone bo jeszcze nas nie omawiali..takze no...


Z każdej strony wszystko mi mówi, że nie zostanę nigdy mamą..głupia jestem bo jak mnie nie chcą wpuścić drzwiami to pcham się oknem ale i tak z tego nic nie wychodzi..

Naturalnie nie zaszłam nigdy w ciążę, in vitro się nie udało, adopcja zarodka tez nie wychodzi, adopcja dziecka to jak widać juz w ogóle masakra..to chyba znak żebym sie poddała..zaczyna mi brakować siły
:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

26 maja 2017, 12:06

dzisiaj dostałam telefon z kliniki ze czeka na nas zarodek|! nasze dziecko!! 5 ciodniową blastocystę..dzisiaj jest Dzień Matki..czy to znak??

Boże dziekuje Ci za to! dziękuje Ci za nasze dziecko!

30 maja 2017, 13:55

dziękuję za kciuki :*

Terraska..niestety nic nie wiemy o adopcji..decyzja ma zapaść w piątek..wiec tez czekam niecierpliwie..ale nie liczę na nic dobrego :(

MałaU- dziękuję :) mam nadzieje ze u Ciebie za niedługo coś ruszy :) a pro po świrów...wierze w to ze możemy unieść tyle ile zdołamy..wiec długa droga przed nami..

Olka kop ile wlezie, żeby mi wyleciały złe myśli z głowy!

dzisiaj jadę na wizytę, ciekawe co mi powie Pani doktor..trzęsę portkami :D

31 maja 2017, 13:34

Po wizycie u Pani dr jak zawsze miło :)
Pani dr powiedziała, że insulina jest bardzo wysoka i musimy ja zbić, najlepiej do poziomu 12, albo przynajmniej około 20 wtedy będę mogła podchodzić do crio. Może to być za miesiąc a może być i niestety za dwa miesiące, ale zarodek będzie na nas czekać nawet 4 miesiące Pani dr nakazała dużo ruchu, dietę, wizytę u diabetologa, i przepisała Glucophage 750XR x 2 tabletki (mam przyjmować dawkę 1500) – ale mam źle receptę wypisaną :( zły fundusz i muszę ją jechać wymienić ;/ wrr

6.06.2017 mam powtórzyć poziom insuliny na czczo (cały czas mam brać tabletki). Jeśli spadnie to mam wykonać poziom kwasu foliowego, Tsh, FT4 i witaminę D, jeśli nie spadnie to mam powtórzyć kolejny wynik za kolejne 2 tygodnie czyli 20.06.17r.

Pani dr kazała skonsultować się jeszcze z immunologiem i zapytać co zaleca..tylko jest problem bo ja się już nie chce szczepić :(:(..no ale maila napisze.

1 czerwca 2017, 12:36

Maila do immunologa napisałam - powiedział, ze muszę powtórzyć badania bo te ostatnie są już nieaktualne..Badanie mogę zrobić w Krakowie, albo w Łodzi.
Cena z Krakowa - jedno badanie 94 zł, drugie 390 zł- mogę je wykonać od wtorku do czwartku
Cena z Łodzi - jedno badanie 140 zł, drugie 480 zł, tylko w środę mogę zrobić to badanie

masakra :( juz nawet nie chodzi o cene, tylko o to że znowu musze brac urlop wrrr

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2017, 12:27

‹‹ 6 7 8 9 10