

Byłam u swojego (wioskowego) gin sprawdzić (.)(.) - sprawdzałam je juz od pół roku i sie tak strasznie bałam, ale jest wszystko ok, nigdy nie wiadomo co urośnie od tych hormonów..mój wioskowy gin wypytywał o wszytko, nie byłam juz u niego 2.5 roku..kazał sobie opowiedzieć o klinikach,. dlaczego je wybrałam itp..narzekał na mój pierwszy wybór czyli gyn i odradzał tam az..provite chwalił i pytał czemu nie podchodzę tam na swoich komórkach..koniec końców nie wiem co teraz..ale samo ivf odpada, za duzy koszt, w grę wchodzi tylko az..Natomiast az w gyn..hmm..doktorek mówił ze zarodki w gyn sa niemadowego pochodzenia..ze czarny rynek tam funkcjonuje itp..ale z drugiej strony..czy to ważne skąd zarodek? ważne żeby była ciąża?e..takze mam wiele dylematów..
ale z dobrych informacji to taka ze wracam doi gry jeśli chodzi o OA : umówiłam sie na 15.11.2017

do Kliniki G nie zadzwoniłam..jakoś nie mogłam się zebrać, coś mi tam nie pasuje, wiec nie zadzwoniłam żeby poinformować czy bierzemy pod uwagę inną grupę krwi niż mamy, czekałam, aż sami zadzwonią

W między czasie doczekaliśmy się wizyty w klinice A w Krakowie. Słyszałam ze w Krakowie mamy kiepskie szanse na zarodki bo sa duże kolejki i nawet miałam odwołać wizytę, ale jakoś tez nie mogłam sie zebrać żeby to zrobić.. wiec kiedy przyszło co do czego to pojechaliśmy na wizytę do Krk z nastawieniem że będziemy czekać na zarodki, bo mamy czas i chcemy żeby sie ustabilizowały moje wyniki. Rozmowa z doktorkiem...powypytywał co i jak..pogadaliśmy i mowi że może nam zaproponować zarodki od 2 par. Wybraliśmy ten, który polecił doktorek- także mamy dwa zarodeczki które na nas czekają


tsh->1
Insulina około -> 12
waga-> -5kg
Mam czas do połowy grudnia
Byłam w oa..zapisałam sie 15.11.2017...i czekałam z utęsknieniem na informacje, kiedy mogę zbierać dokumenty..niestety dobre informacje nie nadchodziły..ba..nawet dowiedziałam się ze zrobili już 2 grupy w których mnie niestety nie było





jestem już po dwóch spotkaniach..super interesujące i ciekawe rzeczy tam mówią..aczkolwiek biedne te wszystkie dzieciaczki sa



aaa..no i oczywiście po szkoleniach dostaje TĄ najważniejsza kwalifikacje..boje sie tego bardzo
Na zadanie domowe mamy do napisania listo do matki biologicznej i do dziecka, i bajkę dla dziecka o adopcji..o naszej drodze do szczęścia..
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 marca 2018, 14:13
20.04.2018 usłyszeliśmy najcudowniejszą nowiną. Dostaliśmy kwalifikacje- zostaniemy rodzicami..moja radość jest ogromna.. Mój mąż również się bardzo cieszy..Wszystkie pary z naszego kursu dostały kwalifikacje, a jedna para dostała już propozycje dzieci..10 lat i 2,5 roczku...to takie cudowne. Ogarnął mnie wewnętrzny spokój. Zostanę mama...i to juz niedługo..wiem o tym. Jest pięknie..budzi się wiosna i rodzi się moje mega uczucie do dziecka które juz gdzieś stąpa po Ziemi i czeka na mnie, na nas..na swoją mamę i tatę..
Dzisiaj zamówiłam pierwsze książeczki..dla dziecka..takie ogólne..z podstawowymi bajkami i baśniami...ehh..super będzie..ciekawe jakie dziecko dostaniemy..czy trzeba będzie kupować wózek..łóżeczko..czy może jakieś starsze dziecko..zobaczymy..zaczęłam swoją adopcyjna ciąże



Ciąża zakończona z powodu odejścia wod płodowych..
W czwartek 29.11 leżę przytulona do męża..i nagle czuje mokro na bieliźnie..wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, cała spanikowana..nie wiedziałam co robić..ale 5minut później ogarnęłam się że trzeba jechać do szpitala.. pojechaliśmy. Ja miejscu- nie miła położna jeszcze nie okrzyczala..przyszedł lekarz, zbadał, potwierdził że odchodzą wody. Niestety byk to zwykły szpital więc zaczęli wydzwaniać kto mnie przyjmie w tak wczesnej ciąży..padło na Bielsko..zawinęłam się z mężem i pojechaliśmy... Na miejscu byliśmy ok 2w nocy, przyjęli mnie na oddział..cdn
Przyjęli mnaie na patologie właśnie do Wojewódzkiego, poleżałam tam pół dnia, podłaczyli mnie do ktg..niby było wszystko dobrze, ale słabo ktg wyczuwało tętno..zapadła decyzja zeby przenieść mnie na porodówkę, żeby podpieli mnie do lepszego ktg..na porodówce było wszystko ok...przeleżałam tam 8 godzin..maz dzielnie dociskał mi ktg do brzucha. Wody dalej sie sączyły, rozwarcia brak, akcji brak...koło 17 stwierdzili ze podaja mi oksytocyne bo nie ma na co czekać..po ok 70 minutach skurcze sie nie pojawiły..wpadł ordynator i mówi ze robimy cesarkę bo nie ma postępu..cała akcja potoczyła sie juz bardzo szybko..w 5 minut podpisałam papiery i byłam gotowa..zaczęłam sie cała trząść..nie wiem czy z nerwów czy z zimna..nie mogłam sie uspokic..bałam sie ze anestezjolog zle mi sie wkłuje przez to..ale daliśmy rade..o 18.34 pojawił sie na świecie mój SYN..muszę przyznać ze cc jest nieprzyjemne..niby nic nie czujesz a jednak grzebią Ci w brzuchu..
Mój Syn dostał 10pkt w skali apgar, wazył 2020g, i mierzył 48 cm. Lekarz zajmujący sie synkiem przyłożył mi go na sekundy do policzka, a później zabrali małego do inkubatora.
Nie pamiętam tamtego czasu kiedy mały lezal w inkubatorze..bałam sie go dotknąć..nic do mnie nie docierało..Synek leżał w inkubatorze albo 3 dni..dostawał kroplówki, był karmiony sondą..ale niedługo..szybko przeszedł na mój pokarm bo juz w niedziele..czyli dwa dni później..Odkąd przełożyli go do zwykłego łóżeczka moj dzien polegał na odciąganiu mleka i wizytach u małego. W miedzy czasie dostałam zakrzepicy zył..czyli musiałam lezeć..było ciezko ale jakoś to godziłam..dzieki Bogu trafiłam na super dziewczynę na sali i razem sie wspierałyśmy ( tez urodziła wcześniej bo w 36tc). Generalnie nie było zle..sytuacja małego polepszała sie z godziny na godzine..najpierw nie chciał jesc..potem zjadł 14 ml, później 20, 25, itd..nadszedł czas kiedy i ja go mogłam karmić piersią na oddziale noworodków. W piątek czyli tydzień po cc zapadła decyzja ze moge go dostać na sale i sie nim zajmować..było mi ciężko bo wydawało mi sie ze mały mało jadł..ale wytłumaczyli mi ze wcześniaki tak maja, ale będzie lepiej..wiec docieraliśmy sie..waga małego stała w miescy..tzn najpierw spadł do 1950g, waga długo stała w miejscu az zaczęła powoli rosnąc..1960..1964..1980..2005 i wtedy zapadła decyzja wychodzimy do domu!!
W szpitalu w sumie byliśmy dwa tygodnie..to był bardzo trudny czas dla mnie..dobrze ze miałam męza, siostrę..nie zycze tego nikomu...
Czemu urodziłam wcześniej? Najprawdopodobniej przez infekcje którą zlekceważył mój gin..nie wybaczę mu tego

Dzisiaj mija dokładnie rok od kiedy spotkałam sie z moim synkiem..dokładnie 26.04.2018 miałam transfer..zrobiłabym to po raz drugi, trzeci, piąty i dziesiąty..mój Synek jest moim największym szczęściem!!
Moje szczęście dzisiaj kończy 5 miesięcy..a dokładnie 21 tygodni..powoli kończymy kontrole u specjalistów, pewnie do poradni neonatologicznej będziemy musieli jeździć dłużej. Na szczęście wszystko jest dobrze. jedynie co no to jeździmy na rehabilitacje, ale wizyty mamy co miesiąc i nakaz ćwiczenia w domu. Mam małego śmieszka w domku. Przesypia mi ładnie nocki a jest tylko kp. Zdarzają nam sie nocki gdzie spi ciągiem 8-9 godzin, a zdarza się i tak ze śpi 4 godzinki i częstsze pobudki. Z. jest bardzo pogodnym dzieckiem, spokojnym, prawie w ogóle nie płacze. Wszyscy mówią ze jest bardzo komunikatywny.
Bardzo go kocham..jego uśmiech wynagradza mi wszystko co przeszłam..Rośnie jak na drożdżach..bardzo długo zakładaliśmy rozmiar 56, a teraz jak wystrzelił to już powoli nie mieści sie w 68..zaraz wyrośnie z gondoli wiec muszę szukać spacerówki powoli. Pod względem ruchowym muszę mu odejmować 1,5 miesiąca z racji tego ze urodził sie wcześniej..ale nasz fizjo mowi ze jest bardzo dobrze rozwinięty..w przyszłym tygodniu planuje rozpocząć rozszerzanie diety...takiego dużego juz mam synka:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 stycznia 2021, 14:28
My się zdecydowaliśmy na komórki gdzie zgadza się tylko grupa krwi (wchodzą w grę tylko 2).. Stwierdziliśmy, że w naszej rodzinie jest taki misz masz fenotypowy, że zawsze można znaleźć jakieś cechy u babci, cioci itd..