Staraliśmy się troszkę przed ślubem...ale oczywiście jakoś tak nie specjalnie(wtedy nie było nam to w głowie)ale po ślubie zaczęliśmy się starać bardziej...już tak oficjalnie że można itp;)
Daliśmy sobie rok..
Niestety rok minął...i nic sie nie pojawiło...po mniej więcej roku zaczęłam chodzić do mojego dr.O.
Na początek standardowe badania (TSH, FT4, prolaktyna, testosteron, androstendion, DHEASO4, 17 hydroksyprogesteron) plus badania męża (spermiogram)
Opinia lekarza o badaniach- u mnie podwyższona prolaktyna- dostałam bromergon(1x1)..cała reszta ok..plus mogę przyjmować kwas foliowy. Badania męża....- szału nie ma ale dacie rade.
Kolejna wizyta.....rezultatów żadnych...no to może sprawdzimy drożność..
Wizyta w szpitalu 28-05-2013..rozpoznanie...niepłodność pierwotna..zastosowane leczenie HSG- jajowód lewy drożny, jajowód prawy niedrożny....
Kolejna wizyta u mojego dr.O. przepisał mi clostilbegyt...i powiedział ze zaczynamy próbować..mamy na to 6 cykli potem odstawiamy i przerwa 2-4 miesięcy. Podczas 6 miesięcy dwa razy miałam zastrzyk z ovitrelle...niestety żadnych rezultatów to nie dało.
Więc nastąpiła przerwa 3 miesięczna...dało mi to troszkę czasu na uspokojenie się..wyluzowanie...przemyślenie paru rzeczy....to był czas na odreagowanie wszystkiego..
W styczniu kolejna wizyta u Dr.O....stwierdził że idziemy na laparoskopie...dał skierowanie na kolejne badania (prolaktyna- unormowała się, androstendion, 17-hydroksyprogesteron. testosteron) plus powtórzyliśmy badania męża...a w zasadzie to zrobiliśmy teraz badanie komputerowe...i jesteśmy umówieni na 26.02.2014 do urologa...a ja do innego gina zeby wydał opinie czy muszę się wybrać na tą dziwną laparoskopie.
Plus czeka mnie jeszcze wizyta u mojego dr.O.....żeby mi to wszystko wyjaśnił raz jeszcze...ehhh..
Dziś mój D. idzie do urologa..boje się...ryczałam wczoraj jak bóbr...bo jeśli się okaże że jest źle to co?? ja wiem wiem..ze inni maja większe problemy...ale to jest mój największy PROBLEM!Pytałam się D. czy chce żebym z nim jechała...powiedział że nie....później jak zobaczył moja minę to zmienił zdanie...koniec końców jestem w pracy...i cały czas myślę co będzie..co będzie jeśli problem jest po jego stronie...kocham go..jest całym moim życiem...boje się.....mnie również dziś czeka lekarz...idę do gina ...do innego niż zwykle chodzę..chce zobaczyć co mi powie całkiem inny lekarz..proszę trzymać kciuki...
Jak to napisała jedna z Was....: jeśli jest problem po mojej stronie to lepiej...łyknę jakieś tabletki..może jakiś zabieg...a facet...facet nic nie może:(
A teraz ja...byłam na konsultacji u innego lekarza..ja wiem że nie powinno się skakać z kwiatka na kwiatek...no ale się chciałam upewnić....i generalnie po wczorajszej wizycie mam wielki mętlik w głowie...Pan. dr zdziwił się że przed zabiegiem- laparoskopia nie dostałam skierowana na podstawowe badania( tez mnie to zdziwiło dlatego poszłam na konsultacje)..powiedział ze przed podjęciem leczenia on by mi zasugerował najpierw zrzucenie wagi (mój gin nawet o tym nie wspomniał)..no i ogólnie mi namieszał sporo..i teraz jestem w kropce..nie wiem co zrobić....z jednej strony Pan doktor był przekonujący...zadawał mi takie pytania o które mój lekarz mnie nigdy nie zapytał...a są to dość podstawowe pytania...z mężem nie zdążyłam pogadać wczoraj...bo mieliśmy jeszcze wczoraj urodziny babci...ehh..eh...Wczorajszy Pan dr wywarł na mnie dobre wrażenie...z racji tego że dzisiaj jest tłusty czwartek zaczynam od jutra dietę plus ćwiczenia..aerobik albo siłownia...muszę zgubić te zbędne kilogramy...(chociaż koleżanka mnie pocieszyła dzisiaj ze nie wyglądam na gruba) plus do tego rowerek i bieganie co któryś dzień...wiem ze dam rade bo nagroda będzie cudowna:D
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2014, 09:49
Dogaduje się dobrze z D. jedyny powód jaki mamy do kłótni to jego ukochana rodzinka o nic innego się nie kłócimy..niestety on nie zauważa ze jest wykorzystywany i to na maksa..Przyznaje ze z kasa nie ma u teściowej za wesoło, aczkolwiek jakby chciała to mogłaby polepszyć swoją sytuacje( np. nie paląc i nie pijąc) w ogóle a pro po tej "pani" to wiele mogłabym opowiadać..może nawet książkę bym napisała??ehhh...czasami nie daje sobie z tym rady..generalnie zawsze czekam na to aż wybuchnie jakaś afera....
nie lubię swojej pracy!1nie ogarniam jej!!aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!
DAJE JESZCZE PÓŁ ROKU MOJEMU DOKTORKOWI
Po wielu rozmowach z mężem...mamą....siostra...daję mu szanse...a co się z tym wiąże...idę na laparoskopie. Nie wiem czy dobrze robię...chyba nigdy się tego nie dowiem..ale co zrobić.."Niech się dzieje wola Nieba, Z nią się zawsze zgadzać trzeba"
Panie Boże mam nadzieje że wiesz co robisz...ze masz rozpiany plan na moje życie..na nasze życie, ufam Ci...kocham Cie...zawierzam Ci całe moje życie.
JUTRO ZABIEG - ide jako pierwsza..
no i oczywiście zapomniałam dodac..trzeba sie było ogolić bardzo dokładnie bo siostry sprawdzały...buu
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2014, 09:05
niby to zabieg ale ogólne znieczulenie..boje się ze się nie obudzę....wczoraj dostałam czopka...dzisiaj o 5 rano lewatywka..szpitalna koszula...kroplówka....dowiedziałam się ze jednak nie ide jako pierwsza tylko jako druga...dziwnie ale sie nie denerwuje,..jakiś dziwny spokój mnie ogarnął...oczywiście D. jest ze mną..moj najukochańszy mąż przyjechał zaraz z rana. No to sobie czekaliśmy...dostałam jeszcze tabletkę...tzw głupi jasiek byłam szczęśliwa po nim:D:D...zabierają mnie...musiałam sie przenieść na inne łóżko..takie do zwożenia na sale operacyjna...poleżałam tam jeszcze z 10 minut...i zabrali mnie jakoś po 9. Zwieźli mnie na dół...przeszłam na łóżko operacyjne..koszulkę podciągnęli do góry...zabrali jedna rękę...założyli ciśnieniomierz i podłączyli do monitorka...zabrali druga rękę do znieczulenia...troszkę sie porozglądałam po sali...prawie jak w "Leśnej Górze" hahahh...przyłożyli maskę..i więcej juz nic nie pamiętam.
Pamiętam tylko ze wjeżdżamy na górę...patrze przez drzwi widzę D...pomachałam mu..czyli jest dobrze:)..a potem meczenie żebym nie zasnęła. Po 5 godzinach jestem już kontaktowa..nawet nie zasypiam..D cały czas ze mną...robi mi sie ciepło.....wymiotuje po znieczuleniu..raz drugi....dzięki Bogu na tym sie skończyło. Che sie obrócić..patrze sie coś mi z brzucha wystaje...to dren...czyli śpimy na pleckach...dostałam ponad 6 kroplówek...przywróciły mnie do życia:)
Mężuś poszedł zapytac sie mojego lekarza jak przebiegł zabieg i czy jest wszystko ok..na to dr O. "no tak zona miala krwotok...wielki..było cieżko....."za chwile mówi ŻARTOWAŁEM i banan na twarzy...było wszytsko ok...nic nie robili..tylko nakłuli mi jajniki:)reszta w najlepszym porządku:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2014, 09:12
Rano kroplóweczka...w sumie nawet spałam ok....
Po kroplówce siostrzyczki kazały mi wstać...o masakra..ale ciężko było...nie wiedziałam czy będę wymiotować czy co...oblał mnie zimny pot...zrobiłam sie blada...siostry kazały mi się płożyć...ale MASAKRA....za drugim razem bylo lepiej...umyłam sobie żeby...i poszłam sie położyć...wyciągnięto mi cewnik (najbardziej nieprzyjemna rzecz pod słońcem!!!!) wiec musiałam isc do wc....z bólem wstałam...gdyż dyndadełko mnie bolało (dren + pojemnik) sikam sobie sikam a tu bach...pojemniczek odpadł...później znowu odpadł..na szczęście przy obchodzie ordynator kazał mi go wyciągnąć od tej pory było juz lepiej:)w południe pierwszy posiłek kleik- smakował super i woda....kocham wode..na kolacje kleik i zmiana pokoju na zwykły. Musze przyznać ze siostry naprawdę zaglądają i się opiekują pacjentkami na intensywnej opiece..natomiast na zwykłej sali.....no cóż,..pozostawia to dużo do życzenia..( nie zlinczujcie mnie..ja wiem ze maja dużo pracy...i trudno ogarnąć tyle osób)
27.03
obchód - werdykt IDE DO DOMKU
to teraz bedzie juz tylko lepiej:)
ide na kontrole do mojego gina...nie chce mis e..masakra..ciekawe co mi powie..
Będąc na wizycie..tak optymistycznie mnie natchnał gin ze jest pieknie...po prostu mu we wszystko uwierzyłam..uwierzyłam ze sie uda...i dalej w to wierze...bedzie dobrze:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 kwietnia 2014, 11:09
wczoraj czy przedwczoraj oglądałam M jak milosc..i była tam scena jak Kinga rodzi...jak rodzi w domu..pobeczałam sie jak głupia..oczywiście mój D. poprzytulał mnie..pogłaskał....czy ja kiedykolwiek zaznam czegoś takiego...czy kiedykolwiek usłyszę płacz swojego dziecka...czy będę go/ja mogla przytulic do piersi i powiedzieć KOCHAM CIE...TAK DŁUGO NA CIEBIE CZEKALAM.....czy będę mogla??
Wczoraj znowu kiepski humor...znowu sie pobeczałam...a pomyślałam tylko na chwilkę o dzieciątku...D. znowu wyprzytulał..powiedział ze Kocha i ze się uda....tylko kiedy sie uda?chyba na świętego nigdy...nigdy nie przypuszczałam ze zachodzenie w ciąże moze byc takie trudne...zawsze myślałam ze rach ciach i juz jesteś no ale widac nie zawsze sie to sprawdza...
A w sumie ciekawe dlaczego sie nie sprawdza..nic mi nie ma...zadnej tarczycy..pcos..nic nic...tylko troszku prolaktyna za duza byla..przy czym teraz jest w normie...biore witaminki...i dalej nic...wysłałam mojego D. do urologa...tez bierze jakieś witaminki i dupka blada:(
więc pytam WHY???????????????????
a może to moja nadwaga?wiem wiem..mialam zrzucic ale opornie mi idzie od szpitala...ale sie postaram...dziś mamy rowerek zaplanowany..postaram sie...dla dzidzi....
a może to mój pesymizm?w poprzednim cyklu bylam mega zadowolona..pewna siebie i tez dupka...wiec co?
miałam testować 5 maja..nie udalo sie 3 maja przyszła @...ale jeśli sie uda to będę testowala 31.05....dwa razy w miesiącu..jupiiii
nareczka:)
Powodzenia <3