X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Na wszystko jest czas pod Słońcem.
Dodaj do ulubionych
‹‹ 6 7 8 9 10 ››

5 sierpnia 2015, 22:43

18cs
1dc
środa

Dziś przyjechała do mnie bratanica. Cały dzień uczyłam się z nią do egzaminu poprawkowego z geografii.

Od poniedziałku czuję się słabo. Najpierw problemy z żołądkiem i z jelitami, a teraz @, a więc ból miesiączkowy. Do tego mi słabo, tętno szaleje i sama nie wiem co jeszcze. Czasami mam wrażenie, że jestem chora, tak poważnie chora i że niedługo się okaże co mi jest. Wtedy mnie nadchodzi refleksja nad życiem, jego kruchością. A czasami myślę, że może to wszystko (te moje objawy) to nerwica i potrzebuję po prostu jakiegoś dobrego psychologa/psychiatry i dobrej terapii.
Po prostu często (czytaj: codziennie) źle się czuję, albo mnie coś boli.

I coś pozytywnego musi być.
Wczoraj wymyśliłam, że marzy mi się w ten upał wyjazd nad morze, tak pochodzić po plaży, zanurzyć nogi w Bałtyku, ochłodzić się, pooddychać. Powiedziałam wczoraj o tym mężowi.
No i wygląda na to, że pojutrze wyjeżdżamy na weekend nad morze. :) Mąż podchwycił temat i mu się pomysł spodobał. Obdzwoniłam dziś całe chyba wybrzeże, wykonałam z 70 telefonów. Brak miejsc. Aż w końcu trafiłam na kwatery. Pan wynajmujący akurat miał okienko od piątku do poniedziałku.
Także kochane, jadę nad morze - wyjazddd spontan. :)

6 sierpnia 2015, 21:47

Chyba za wcześnie się ucieszyłam wyjazdem nad morze. Dzwoniłam dziś do faceta co od niego chcieliśmy wynająć i był pijany jak bela. Zadzwoniłam do kwater obok z wywiadem czy w ogóle warto przyjeżdżać do pana pijaka. Odradzono nam.

Pewnie nie uda się nam znaleźć miejsc nad morzem jutro na jutro.
Więc pewnie zostaniemy w domu.
I tyle mojej radości.

Będziemy się pewnie w weekendzik smażyć na Mazowszu.

8 sierpnia 2015, 08:47

18cs
4dc
sobota


Nie cierpię upałów. Wiem, pewnie powie tak większość ludzi w Polsce dzisiaj po tygodniu temperatur powyżej 30 stopni. Ale ja naprawdę nie cierpię upałów. Uważam ten ostatni tydzień za zmarnowany. Nie jestem w stanie nic załatwić, nigdzie pojechać, z nikim się spotkać, bo jest mi po prostu za gorąco. Perspektywa kolejnego tygodnia upałów mnie osłabia. Od tygodnia siedzę w domu z zamkniętymi drzwiami i oknami od godz. 10 do 18. Czekam aż zrobi się chłodniej.

Wczoraj napełniliśmy basenik dziecięcy wodą. Mieliśmy nasz własny Bałtyk o rozmiarze 1m2 w ogrodzie. Niestety wyjazd spalił na panewce, bo nie było miejsc. W ciemno jechać mąż nie chciał.

Plany na dziś?
Siedzieć w domu, pod wentylatorem. A o 19:00 robimy grilla w ogrodzie. Ot i co.
Szczerze: czekam na jesień.

14 sierpnia 2015, 07:35

18cs
10dc
piątek

Parę dni temu przyszły wyniki ANA1.
WYNIK: Nie wykryto przeciwciał przeciwjądrowych (ANA).
ufff... przynajmniej w tej dziedzinie nie jestem zepsuta.

Od kilku dni jesteśmy u teściowej. Upały mnie wykończają. Całymi dniami siedzę pod wiatrakiem i się chłodzę.

Remont mieszkania rodziców zakończyliśmy w poniedziałek. Zeszło się równo miesiąc. Jeździłam z rodzicami prawie codziennie. Mnóstwo roboty było, ale efekt piorunujący. Mieszkanie wygląda ślicznie, aż szkoda go wynajmować. W poniedziałek kończyliśmy pracę w mieszkaniu, porobiłam zdjęcia i wrzuciłam w sieć ogłoszenie o wynajmie. Od razu rozdzwoniły się telefony no i rodzice mają lokatorki. Od września w końcu mieszkanie przyniesie jakieś zyski rodzicom i będzie im lżej.

O dziwo zaczynam tęsknić za pracą, tzn. miałam nadzieję, że już do pracy nie wrócę po wakacjach (bo miałam nadzieję, że jednak się uda zajść w ciążę), no ale skoro jednak się nie udało, to porobiło mi się tak dziwnie, że znów myślę o nowej klasie, o pracy. Układam sobie w głowie całą organizację pracy z maluchami, chciałabym dać z siebie 100%. Ostatnio przeczytałam po raz kolejny nową podstawę programową, żeby zwrócić uwagę na te obszary, które w pracy z dzieciakami dość często pomijam. Wypisałam sobie z podstawy to, co ważne, a czego zwykle nie robię i zamierzam wdrożyć to w życie szkolne. Marzy mi się też blog szkolny. Blog już jest od kilku lat, ale jeszcze nie udało mi się go regularnie pisać, więc nie udostępniam nikomu, rodzice o nim nie wiedzą. Może w tym roku się uda?

1 września rozpoczęcie roku szkolnego. Nowa klasa, nawet nie wiem czy 6-cio czy 7-latki mi się trafią. Oprócz edukacji wczesnoszkolnej będę ich uczyć zajęć komputerowych i języka angielskiego. Będę też mieć kilka godzin angielskiego w dwóch innych klasach pierwszych.

Z mojego postanowienia zdrowego stylu życia (które to powzięłam na początku lipca) nic nie wyszło. Najpierw remont, potem upały. Generalnie w ogóle się od 3 tygodni nie ruszam (poza pracą przy remoncie). Może od poniedziałku zacznę, bo w końcu ma być chłodniej.

24 sierpnia, a więc za 10 dni mam pierwszą wizytę w poradni leczenia niepłodności (na nfz). Coś czuję, że się rozczaruję. Staram się nie napalać, że nie wiadomo jak mi pomogą, ale chyba się nie da... Jednak coś tam w sercu się tli, jakaś nadzieja, że wezmą się na diagnostykę i porządne leczenie mojej niepłodności. Przerażają mnie tylko wizyty (po kilka razy w miesiącu). Na NFZ nie ma dopasowywania wizyt do pracy, a w pracy nie mogę wziąć wolnego (bo przecież pracuję w szkole). Zwolnienia pewnie też mi nie dadzą, więc nie wiem jak, ale będę musiała kombinować. Najwyżej będę brała zwolnienia od mojej lekarz rodzinnej. Idiotyczne jest to, że nauczyciele no po prostu nie mają formalnej możliwości do wolnego z powodu wizyty lekarskiej (dzień wolny z urlopu). Oczywiście mogę wziąć urlop bezpłatny, ale wystarczy jeden dzień w miesiącu urlopu bezpłatnego, aby cały miesiąc nie liczył się emerytury. W przypadku bezpłodności są to miesiące wizyt, a co za tym idzie, kupa straconej kasy (bo urlop bezpłatny) i przedłużony czas pracy o te miesiące. Może teraz nie ma to większego znaczenia, ale na pewno będzie to miało dla mnie znaczenie jak będę miała 67 lat.

We wtorek odwiedzam moją kochaną przyjaciółkę. Nie widziałyśmy się od mojego ślubu, a więc prawie 3 lata. Matko, chyba muszę się poprawić. Zaniedbuję relacje.

A wracając do dziś. Temperatura ciała o 5:00 wyniosła 36,41. To dużo jak na moje możliwości (wczoraj o 6:00 miałam 36,28). Jeśli ta tendencja się utrzyma jutro i pojutrze, to znaczy, że owulację miałam 9 dc, co jest dość wcześnie.

19 sierpnia 2015, 17:34

Chcemy, nie chcemy.
Wybieramy, odrzucamy.
Decydujemy się, wstrzymujemy się.
Ludzkie drogi.

Teraz, inaczej.
Poddajemy się Twej Woli.
Czekamy na cud.
Na kairos.
Wszystko to, co się dzieje, jest najlepsze dla nas.

A gdy przyjdzie ten czas,
Nie powiemy: My. Powiemy: Ty.
Nie, bo tak planowaliśmy, bo tak nam się wydawało najlepiej.
Dostaniemy prezent od Ciebie w najlepszej chwili naszego życia.

Kiedy nas tego nauczyłeś?

23 sierpnia 2015, 20:20

18cs
19dc
9dpo
niedziela

Nadszedł ten czas. Jutro rano jedziemy do kliniki. Pierwsza wizyta. Trema. Oczekiwanie. Nadzieja. Mąż wziął wolne, żeby ze mną być, bo to w końcu nasza wspólna sprawa i żeby mi było łatwiej (tak rzekł).

Ostatnie 2 dni spędziłam w sklepach. Wiem, masakra, zawsze się dziwię ludziom, że spędzają weekendy w centrach handlowych... a tym razem sama łaziłam po sklepach. Kupiliśmy z mężem trochę ubrań, ja to nawet sporo... Czuję, że znów mam się w co ubrać, a to ważne dla nauczyciela. Zaraz rozpoczęcie roku szkolnego, zebranie z rodzicami i codzienne kontakty z rodzicami i dzieciakami. To pierwsza klasa, więc dzieciaki małe, a rodzice przestraszeni, bo nowa pani.

Czekam na jutro. Boże spraw, żeby lekarz był dany od Ciebie.
A tymczasem zbieram wyniki badań, drukuję kolejny wykres i wklejam do zeszyciku, jednym słowem "pakuję się" na wizytę.

24 sierpnia 2015, 21:01

18cs
20dc
10dpo
poniedziałek

Byliśmy rano w poradni leczenia niepłodności na Starynkiewicza w Warszawie. Generalnie wrażenie średnie. Szpital stary, akurat w remoncie, zamieszanie, kolejka.
Przyjechaliśmy do rejestracji ok 7:40. Byłam jakaś 8 w kolejce do rejestracji, ale potem się okazało, że byłam druga w kolejce na wizytę.
Najpierw robili monitoringi, a potem wizyty zwykłe. Lekarka zaczęła przyjmować zwykłe wizyty ok 10:00.

Na wizytę weszłam z mężem. Pani bardzo oschła, ale rzeczowa. Stwierdziła, że nie mam insulinooporności, czyli, żeby odstawić Metformax, Acard mam dopiero zacząć brać jak zajdę w ciążę (a biorę codziennie od końca kwietnia). Pani dała skierowanie na badania w kierunku żółtaczki, kiły i HIV. Mąż dostał skierowanie do androloga (bo żeby nam pomóc musimy być oboje pacjentami kliniki) i skierowanie na te same badania. Pani powiedziała, że są to badania niezbędne do inseminacji i że to właśnie od razu proponuje.
Z tym, że jest mały problem. Zapisy do androloga dopiero od 1.09. (aż strach się dowiedzieć na kiedy te zapisy). Czekamy tydzień. Mąż się zapisze do androloga, pójdzie na wizytę, zrobi badania i wtedy mam dzwonić i umawiać się na wizytę nr 2. Boże, pewnie się zejdzie.

I znów czekamy.

Poza tym plamię. A podczas badania Pani powiedziała, że miesiączka tuż tuż, bo już krwawię (w środku)... Znów się nie udało.

A jutro do pracy. I też muszę z moją dyrektorką pogadać, bo zwolnienia za wizytę nie dostanę, więc będę musiała kombinować.

28 sierpnia 2015, 07:54

18cs
24dc
piątek

Dziś dostanę @, więc właściwie to 1. dzień 19cs.

Odstawić Metformax i Acard czy nie? Dylemat mam. Moja prywatna gin zaleciła, a gin z Poradni stwierdziła, że niepotrzebnie biorę...

Powinnam też brać kwas foliowy metylowany (na receptę), ale gin z Poradni olała to.

Dziś mam wizytę u gin na NFZ, ale nie wiem czy iść. Właśnie dostaję okres... Co on mi może pomóc?

Jadę znów do pracy. Sprzątać salę.

Dostałam klasę 6-latków, większość dziewczynek w klasie. Panie Boże spraw, żeby ta klasa miała normalnych rodziców. Amen

6 września 2015, 15:21

19cs
10dc

Przed 1 września rozłożyło mnie przeziębienie, także miałam dość ciężki powrót do pracy po wakacjach. O dziwo, przeziębienie przeszło po 4 dniach, już 3 września czułam się prawie zdrowa. Jedyne leki jakie brałam to Grpiex forte, żeby jakoś przeżyć dzień w pracy i mnóstwo wit C (około 10 tabletek dziennie). No i chyba ta wit. C mnie na nogi postawiła, bo choroba się nie rozwinęła.

Moja klasa liczy 25 dzieci 6-letnich. Maluszki takie, że hej. Generalnie klasa grzeczna i w porównaniu do poprzedniej to miód na serce. Rodzice też w porządku, bardzo kontaktowi. Oby się to utrzymało.

Na razie nie udało się nam dodzwonić do androloga, dzwoniłam tylko 1.09, bo potem już nie miałam jak. Ciężko się tam w ogóle dodzwonić. Jutro będę próbować. Także na razie czekamy z dalszym leczeniem.
Szlag mnie trafia, że trzeba tyle czekać.
Kolejny cykl nam ucieka... a jeszcze pewnie nie ostatni taki stracony.

7 września 2015, 08:14

19cs
poniedziałek

Udało mi się zapisać męża do androloga i mam termin kolejnej wizyty w Poradni dla mnie. Terminy MASAKRA. :( :( :(

Mąż ma wizytę na 4.11. (między 14-17), a ja mam wizytę na 5.11. (między 10-12).

Płakać mi się chce.

edit: Udało mi się przełożyć wizytę na wtorek 10.11. między 10-11. Niby dalej, ale wtorek to jedyny dzień, w którym bez problemu mogę przyjechać, bo zaczynam pracę na 12:50.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 września 2015, 10:13

9 września 2015, 13:51

19cs
13dc - pierwszy dzień z pozytywnym testem owulacyjnym
środa

Gdyby nie pozytywny test owulacyjny myślałabym, że już dawno po owulacji. No po prostu dałabym głowę sobie uciąć, że już druga faza cyklu. No i chodziłabym bez głowy, hm. My już z mężem odpuściliśmy starania myśląc, że już i tak nic to nie da w tym cyklu, a tu taka niespodzianka. Szczerze powiem, że nie dla nas jest codzienny seks. Po prostu nam się nie chce. Nie wiem jak ludzie mogą się seksić codziennie przez 2 tygodnie, albo (o zgrozo) w ogóle codziennie, cały czas. Dla nas codziennie to katorga, a okres okołoowulacyjny to ciężka robota. Na szczęście mój mąż ma taki sam temperament jak ja i mnie nie męczy na okrągło. Spontany piękne i zaskakujące zdarzają nam się średnio co 5-7 dni, a ta codzienna okołoowulacyjna comiesięczna harówka to masakra.

No więc dzisiaj harówki ciąg dalszy. ;) Co zrobić? Trzeba działać.

Ale ja nie o tym. Ja dziś chciałam napisać, że trafiła mi się wspaniała klasa. Tak to możliwe. A jednak. 25 dzieciaczków 6-letnich. Większość jest bardzo grzeczna. Kilkoro wymaga więcej mojej uwagi niż "ustawa przewiduje", ale i tak są do ogarnięcia. No po prostu super klasa. Każdy kto przypadkiem wchodzi do mnie na lekcje, pieje z zachwytu, jaka to grzeczna klasa.
W końcu łapię oddech po tych 3 latach udręki z poprzednią klasą.
A i rodzice mojej obecnej klasy są w porządku. Kontaktowi, życzliwi, mega.
Oby tak dalej.
Dzięki Ci Boże. Przeżyłam tamte 3 lata, choć wiele razy miałam ochotę rzucić to w cholerę. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Wiedziałam, że w nowym roku szkolnym musi być lepiej, bo już gorzej być nie mogło.

19 września 2015, 15:07

19cs
23dc
9dpo
sobota

Dwa dni temu zrobiłam ciastolinę z mąki ziemniaczanej i płynu do mycia naczyń. Wyrabiałam jakiś czas. Po umyciu rąk, ręce były jakieś dziwne. Wczoraj cały dzień świeciły się jakby były w oleju. Całe ciało mi się strasznie tłuści: szczególnie ręce, twarz i dekolt. A dziś zaczęła mi z rąk schodzić skóra. Całe ręce mam w popękanej skórze. Wiążę to z tą ciastoliną, podejrzewam, że zaszła jakaś reakcja chem i mieszanina mąki i płynu mnie uczuliła.

Dziś kupiliśmy łososia norweskiego w całości - wypatroszony. Oczyściłam go, odcięłam głowę i płetwy, podzieliłam na dzwonki. Część zamroziłam, a 2 dzwonki zostały na jutrzejszy obiad. Wyszło 2 kg czystej już ryby, za którą zapłaciłabym ok 90-100 zł, gdybym kupiła w takiej formie. A zapłaciłam tylko 50 zł. :) No i mamy przed sobą 3 obiady z łososiem do SYTA. :)

Weekendzik. :) Aż chce się żyć.

24 września 2015, 17:57

19cs
28dc
czwartek

Po pierwsze muszę powiedzieć: WOW. Już dawno nie pamiętam kiedy miałam cykl chociaż 27 dniowy, a tu 28 dzień i chyba uda się dociągnąć do końca dnia bez żywej krwi. Plamię mocno, tempka spadła, więc @ dziś w nocy lub jutro rano. Mam najdłuższy chyba cykl odkąd się staram.

Wszyscy zachodzą w ciążę. No, to słowo wszyscy to generalizacja, ale tak to odczuwam. Nawet moja koleżanka z pracy (druga już z którą dzielę salę) właśnie się dowiedziała, że jest w ciąży (z 3 dzieckiem już). Zaszła w ciążę niechcący, sama nie wie jak... No cóż, mi się na pewno niechcący nigdy w życiu nie zdarzy. Cieszę się bardzo jej szczęściem (bo w moim mniemaniu to wielkie szczęście) i zazdroszczę. Koleżanka dziś mnie przytuliła mówiąc: choć tu do mnie, może się zarazisz. Jakże bym chciała, żeby ciąża była zaraźliwa.

A tymczasem zaczęłam się intensywnie modlić, gdyż "wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego". No cóż, ja sprawiedliwa nie jestem, ale Jezus jest, i to wystarczy. Czytam więc słowo (oręż waleczny) i modlę się nim. Dziś trafiłam na Izajasza 54: Śpiewaj z radości, niepłodna, któraś nie rodziła, wybuchnij weselem i wykrzykuj, któraś nie doznała bólów porodu! Bo liczniejsi są synowie porzuconej niż synowie mającej męża, mówi Pan. Rozszerz przestrzeń twego namiotu, rozciągnij płótna twego , nie krępuj się, wydłuż twe sznury, wbij mocno twe paliki! Bo się rozprzestrzenisz na prawo i lewo, twoje potomstwo posiądzie narody oraz zaludni opuszczone miasta.

W Bogu pokładam nadzieję. I nie przestanę wołać. Dzień po dniu. Nie ważne ile będę czekać. Wierzę, że Bóg odpowie.
f429088b0b9ea1f4.jpg

Helutko bardzo się cieszę, że się wam udało.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 września 2015, 18:12

24 września 2015, 19:50

Przypadek nie przypadek. Właśnie przed chwilą znalazłam ten wpis na facebooku. Udostępnione przez znajomą znajomej z drugiego końca świata:

Some people have wondered (including myself) why we keep going in the midst of such "little evidence"...
Because...:
1 - "... God said so!"
2 - "... at some point double of every price I had to pay, every trial I had to endure, every obstacle I had to overcome, anything that was or seemed stolen will be handed to me if I do not give up!"

Evidence as fruit grows over a period of time. My motto and confession for years has been
"I ask and keep on asking. I trust and keep on trusting. I adjust and keep on adjusting - because YOU said so and I know your voice!
If nothing happens today, then (I expect it) tomorrow. If not tomorrow, (I expect it) the day/months/year after....
And when I could not believe anymore. I hoped and when I my hope vanished, I listened again! And you spoke again! And again and again!
Faith is seeing/hearing/hoping/believing HIM despite the evidence at times!
Believing HIM has always been easy - it has nothing to do with what he does. And all with who he IS!
Don't give up my friends

28 września 2015, 20:50

Dziś spotkało mnie coś fajnego, z nieba danego.
Pomiędzy moimi lekcjami jest religia. W czasie religii w mojej klasie, ja mam angielski w innej. Gdy minęła lekcja wracam więc do swojej klasy. Pan od religii mówi do mnie, że puścił jeszcze dzieciom krótki filmik i żeby dzieci na przerwie obejrzały.
Wkurzyłam się trochę, bo myślę sobie, że facet im przerwę zabiera, a potem ja im muszę oddać tę przerwę na lekcji (bo przecież dzieci muszą odpocząć) -co zabiera mi czas, który mam już zaplanowany. Pomyślałam: "co to to nie, jak tylko otworzę drzwi do sali, wyłączam film i zarządzam przerwę". Wchodzę do sali, cisza. Dzieciaki wpatrzone w ekran. Pytam więc dzieci, czy chcą obejrzeć do końca. Dzieciaki chórem: Taaaakkkk. No więc pozwalam.
Chwilę się krzątam i nagle zdaję sobie sprawę, że to film o Annie i Joachimie, rodzicach Maryi, którzy cierpieli na bezdzietność/niepłodność. Modlili się długie lata o potomstwo aż w końcu Bóg wysłuchał ich modlitwy i poczęła się Maria. NIestety ewangelie nie wspominają o tej historii, a jedynie apokryf:

"Apokryficzna Protoewangelia Jakuba z II wieku podaje, że Anna i Joachim byli bezdzietni. Małżonkowie daremnie modlili się i dawali hojne ofiary na świątynię, aby uprosić sobie dziecię. Joachim, będąc już w podeszłym wieku, udał się na pustkowie i tam przez dni 40 pościł i modlił się o Boże miłosierdzie. Wtedy zjawił mu się anioł i zwiastował, że jego prośby zostały wysłuchane, gdyż jego małżonka Anna da mu Dziecię, które będzie radością ziemi. Tak też się stało. Przy narodzinach ukochanej Córki, której według zwyczaju piętnastego dnia nadano imię Maria, była najbliższa rodzina. W rocznicę tych narodzin urządzono wielką radosną uroczystość. Po urodzeniu się Maryi, spełniając uprzednio złożony ślub, rodzice oddali swą Jedynaczkę na służbę w świątyni. Kiedy Maryja miała 3 lata, oddano Ją do świątyni, gdzie wychowywała się wśród swoich rówieśnic, zajęta modlitwą, śpiewem, czytaniem Pisma świętego i haftowaniem szat kapłańskich. Wcześniej miał pożegnać świat Joachim. Według jednej z legend Annie przypisuje się trinubium - po śmierci Joachima miała wyjść jeszcze dwukrotnie za mąż."

Nie mniej jednak, nie ma znaczenia, kto to, co to i kiedy to. Bóg przemówił. Ta sytuacja mnie zachęca, aby trwać w modlitwie.

.............................................

I faza cyklu. Codziennie popijam kieliszeczek winka czerwonego. Pycha. :)

6 października 2015, 19:53

Nie było dziś rano bzyku, bo mi się nie chciało.
Stwierdziłam, że nic na siłę.

A po południu zaczął mnie prawy jajnik naparzać, także właśnie mam owulację, a mąż wraca dopiero w piątek. No cóż czekamy na ciążę trochę na własne życzenie.

W tym cyklu sami sobie jesteśmy winni.

7 października 2015, 21:03

Koleżanka z mojej sali jest w ciąży. Pierwsze parę tygodni. Wczoraj wieczorem zaczęła krwawić i wylądowała na SOR-ze. Dostała zwolnienie i ma leżeć, bo coś się jej tam odkleja.

Pracuję za nią. Tzn. od dziś mam dwie klasy - razem ponad 40 godzin w sumie tygodniowo przy tablicy. Na razie zwolnienie do końca przyszłego tygodnia, ale nie wiadomo co będzie dalej.

Niech się tam dziewczyna wyleży, oby maluszek był cały i zdrowy. Oczywiście jej zazdroszczę tego, że jest w ciąży, ale życzę jej wszystkiego co najlepsze. Taka pozytywna zazdrość we mnie siedzi. Zazdrość, a nie zawiść.

A mąż mój ma wizytę u androloga 4.11, a zaraz potem 10.11. wizytę mamy razem w sprawie inseminacji.

12 października 2015, 05:27

20cs
18dc
4dpo
poniedziałek

Zaczynam kolejny trudny tydzień w pracy. Pracuję na 2 etaty, uczę dwie klasy pierwsze, co jest nie lada wyczynem. Dziś mam 9 lekcji. Po takiej dawce wracam do domu wypluta, odwodniona i bez głosu. Chyba emisja głosu u mnie szwankuje. Cały weekend nawadniałam się, piłam non stop i spałam co chwila i gdzie popadnie.

Do wizyty w poradni został niecały miesiąc. Wyliczyłam, że wizyta wypadnie w 20 dniu 21 cyklu starań, więc może uda nam się od razu ruszyć ze stymulacją i przygotowaniem do inseminacji w 22 cyklu starań, a więc zaraz po wizycie 10 listopada.

Biorę się za siebie. ZNÓW. Odpuściłam pilnowanie "miski" i ćwiczenia. Efekt jest taki, że przytyłam sporo. Wczoraj zaczęłam ćwiczyć, a dziś mam miłe (delikatne) zakwasy. Zamierzam ćwiczyć 6x w tygodniu. Dopomóż mi Boże wytrwać. Początki są zawsze trudne.

A wracając do chwili obecnej. Mąż wyszykowany, w drodze do pracy. Jeszcze kilka rzeczy przyszykuję i ja jadę. Dziś "przesiadam" się na pociąg. Ostatnio są takie korki, że mi się samochodem i czasowo i finansowo nie opłaca dojeżdżać. Samochodem potrafię wracać 40-50 minut (10 km), a pociąg jedzie 12 minut. Wygody mniej, ale za to szybciej i taniej.

13 października 2015, 09:26

20cs
wtorek

Zakwas na zakwasie i zakwasem pogania. Po wczorajszym treningu musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby rano wstać z łóżka. Teraz już trochę lepiej, bo się rozchodziłam. Dziś ćwiczę Sekret Chodakowskiej po pracy.

Zjadłam pyszne zdrowe śniadanko: 2 kanapki z chleba razowego, z koperkiem, natką pietruszki (na gęsto) i z serkiem, do tego pomidor i ogórek. Mniam.

W tym cyklu mam wysoką temperaturę po owulacji. Nie żebym na coś liczyła, bo żeśmy raczej spudłowali, ale zapisuję ku pamięci. Chyba pierwszy raz jest aż tak wysoka odkąd mierzę. Dziś miałam 36,82 o 7:00 w 5dpo. Taka temp. zdarzała mi się dotychczas tylko jednego dnia ok. 10dpo, po czym zawsze był już spadek do miesiączki.

18 października 2015, 17:01

20 cs
24 dc
10 lub 12 dpo
niedziela

Po wpisie Helutki pod moim wykresem, żebym nie sugerowała się wyznaczoną owulacją, gdyż w dniach blisko owulacji brakuje 2ch dni z temp, postanowiłam sprawdzić. Zmieniłam temp 12 dc z 36,40 (zmierzona za późno) na 36,10 i o dziwo - owulacja przeskoczyła na 12dc, co oznaczałoby, że dzisiaj to już 12 dpo, a to już oznacza, że zaczęłam się ekscytować. Dziewczyny nawet nie wiecie jak bardzo bym była szczęśliwa, gdyby się okazało, że się udało. Za 2 dni mamy trzecią rocznicę ślubu. Tli się we mnie nadzieja, mimo braku nadziei.

Fakty na dziś.
Nie plamię.
Temperatura wysoko.
Brzuch mnie czasem pobolewa jak na okres.
W zeszłym tygodniu miałam atak wyprysków - nietypowych, ropnych, wielkich pryszczy na twarzy. W tym momencie, cera się już poprawiła, a wypryski powoli znikają.

Jeśli dziś jest 12 dpo to pojawia się we mnie nadzieja, że może w końcu się udało - w 20 cyklu starań. Nie potrafię się nie ekscytować, choć wiem, że rozczarowanie jest GORZKIE i boję się, że znów poczuję ten smak, bo w końcu już 19 razy kończyło się gorzkim smakiem, to dlaczego by po raz 20 - miało być inaczej???

Co zrobiłam po chwili ekscytacji?
Zmieniłam temp w 12 dc na tę starą czyli 36,40 i owulacja przeskoczyła znów na 14dc, a to oznacza, że dziś 10 dpo. To oznacza, że czekam. To trzyma moje emocje nisko. 10 dpo i wysoka temp nic nie oznacza. Plamienie powinno się zacząć jutro. Jutro powinna spaść temperatura.



‹‹ 6 7 8 9 10 ››