Za to niestety, dolaczyla do mnie bratowa.Juz wczesniej ja namawialam,zeby tez sie wybrala do mojego naprodoktorka,zawsze cos jej wypadalo i nie szla.Ale teraz juz musi bo na wizycie u zwyklego gina uslyszala,ze nie ma szans na naturalna ciaze.Przyszla do mnie zaplakana, co wcale jej sie nie dziwie.Juz sa zapisani w naszej klinice,bie bedziemy tam teraz chodzic.
W naszej rodzinie tak sie jakos dziwnie sklada,ze pary albo majz szczescie w milosc za to problemy ze zdrowiem dzieci albo z dziecmi wszystko dobrze ale w zwiazku sie nie uklada.Juz sama nie wiem, ktora opcja gorsza ale wychodzi na to, ze los sam zdecydowal i zalapujemy sie na pietwsza wersje.A brat i bratowa razem z nami.Mam nadzieje,ze i dla nas i dla nich wszystko sie dobrze ulozy.
Do tego doktor mnie uraczyl wiadomoscia,ze miesniak urosl i moze to n mi kradnie zelazo.Ale poki co go nie ruszamy, operacja nie wchodzi w gre bo jest w takim miejscu,ze grozi mi utrata macicy.Sa inne metody ale to jak wroce od tego hematologa.
Bratowa sie dostanie do doktora dopiero we wrzesniu.U niej tez nie wesolo bo ma hashimoto i to o wiele gorsze niz ja,pco i katastrofalny estradiol.Mam nadzieje,ze doktor jej to wyleczy.
Pomalu zaczynamy myslec o adopcji,chociaz broni jeszcze nie skladamy.
Zrobie te badania pojde jeszcze raz niech m cos nasmaruje dla mojego doktorka i bede mogla powalczyc z tym miesniakiem.Zobaczymy co dalej.
Wyniki krwi się nie poprawiają a mięśniak ciut urósł.Hematolog owszem coś mi tam nasmarowała do doktorka ale nic mu z tego nie przyszło bo żadnych konkretów.
Ostatnia nadzieja to lek Esmya ale doktor mi szczerze powiedział,że nie może mi zagwarantować na 100%,że to pomoże.Mam receptę i czekam aż nieco kasy uzbieram.Podobno mogą wystąpić jakieś
skutki uboczne,złe samopoczucie itd.Muszę to jakoś wytrzymać bo innego wyjścia nie ma.
A moja bratowa w ciąży. Ta sama,której powiedzieli,że nie ma szans na naturalne zajście.Tego samego doktora odwiedzili co ja,wywołał jej okres a w następnym cyklu owulkę i udało się.Aż sam naprodoktorek był zdziwiony,że tak szybko poszło.No jeszcze jej po drodze wyleczył jakieś zapalenie.
Cieszę się,że chociaż im się udało,wreszcie się w rodzinie jakieś dziecko pojawi.
Chyba czas najwyższy zacząć Nowennę Pompejańską, start w poniedziałek.Może jednak tę łaskę wyproszę.
A brat i bratowa będą mieli podobno córeczkę, jeszcze nie jest to pewne na 100 % ale ponoć na 90 %. Już mówiłam Fumowi,że to potwierdza tezę,że informatycy mają na ogół dziewczynki to i my mamy szansę.Żartowałam oczywiście bo płeć jest mi całkowicie obojętna byle było.Zobaczymy. Pierwszy sukces będzie jak te mięśniaki pójdą precz.Oby ta Esmya poskutkowała.
Zaczęłam brać tą Esmyę, męczę się strasznie. Na początku źle się czułam, raz musiałam klasę wcześniej zwolnić bo nie dawałam rady i Fum musiał po mnie przyjechać.
Teraz już jakoś idzie, chociaż nie powiem,żebym się dobrze czuła ale można wytrzymać.
Za to cały czas nie ma humoru , czuję się jakbym miała cały czas PMS , na szczęście dla otoczenia bardziej mi to idzie w płacz niż w robienie awantur.Oby to chociaż nie było na darmo i mięśniak poszedł precz.
Zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską, start był 8 lutego. Może wymodlę tę łaskę a może nie jest nam pisane.
Przestałam myśleć od kiedy się staramy ale pierwsze przymiarki były od października 2012 a w styczniu 2013 zaczęliśmy już na dobre trochę czasu minęło. Co gorsza jeszcze trochę i już za późno będzie bo latka lecą.Czy się uda?
Dalej u mnie wieczny PMS,chwilami czuję się znośnie a chwilami wszystko mnie boli. Teraz to akurat to mam bóle jak na @ a jest to termin kiedy miałaby przyjść ta małpica więc co chwilę sprawdzam czy jest.Zaczęłam już drugie opakowanie Esmya, szczęśliwie się złożyło,że bratowa miała wizytę u naszego doktorka ,to mi wzięła receptę i nie musiałam się fatygować do Poznania.
Czy tak będzie trzeba to piękne miasto odwiedzić bo w weekend jadę na kurs egzaminatora,który OKE organizuje.Tak mi się chce,że ło matko.Już mi słabo na myśl,że dwa weekendy stracę na słuchanie bzdur o procedurach. No ale jak trzeba to trzeba.
Skończyłam już część błagalną Nowenny,doszłam do dziękczynnej a efektu i tak zaraz nie będzie bo w trakcie leczenie starań nie ma.Ale liczę,że leczenie zadziała i już w wakacje będzie dobrze.
Nastrój mam różny, chwilami jestem spokojna ale zdarzają się spadki formy.
Na przykład podczas tego kursu OKE -długo trwało to nocowałam u brata, oni mieszkają niedaleko miejsca gdzie się to odbywało.W pokoju gdzie nocowałam stało łóżeczko dla bratanicy i przewijak leżał na parapecie. Inne rzeczy bratowa przezornie schowała do szafy ale jak wieczorem się kładła spać to coś stamtąd wyjmowała i nie domknęła. Jak się położyłam to widziałam co tam jest.Musiałam wstać i zamknąć szafę bo pewnie bym nie zasnęła. Łóżeczko jeszcze stało nie skręcone ale było.Wiem,że to nie specjalnie ale zrobiło mi się smutno, czy my doczekamy momentu,że Fum będzie montował łóżeczko? Z drugiej strony nie wymagam od nich,żeby się ukrywali ze swoim szczęściem tylko dlatego,że my mamy problemy. Cieszę się,że malutka się urodzi, wręcz nie mogę się doczekać brataniczki.
Chciałam bym mieć taką nadzieję jak ma Fum,który twierdzi,że to tylko kwestia czasu i planuje jak się będzie z naszym dzieckiem opiekował.
Teściowa nam dała obraz tzw. Matki Boskiej Cygańskiej, piękny, zawsze chciałam go mieć. No to się kobieta pofatygowała do miasta i mi kupiła.Chciała dobrze ale ja w nim teraz widzę tylko matkę z dzieckiem i co na niego patrzę to mam łzy w oczach.
Fum inaczej to widzi, uważa,że nam Matka Boża pomoże i wyprosi macierzyństwo a obraz nam będzie o tym przypominał. No oby.
Ciekawe co doktorek powie po tej kuracji, mam nadzieję,że nie na darmo się męczę z tym świństwem Esmyą. Doktor tez optymista, plan jest taki,że mam skończyć lekarstwo i przyjść to wdrożymy dalszy etap leczenia i latem albo jesienią mogę się spodziewać sukcesu.
Jak będzie to zobaczymy.Oby wygrała ta optymistyczna wersja.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 marca 2016, 14:27
Muszę się miarkować bo Fum tez ostatnio taki nerwowy chodzi bo ma w pracy problemy.
Boję się,żeby się nie rozchorował bo cały czas zmęczony i w stresie.Najchętniej to bym go namawiała na zmianę pracy ale on się znowu będzie upierał,że tu ma umowę na stałe a gdzie indziej nie wiadomo.
Aby do wakacji to będzie mniej nerwowo i zaczniemy znowu coś działać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2016, 12:55
Najważniejsze,że wszystko z małą i bratową w porządku.No to mój braciszek został ojcem, jakoś to do mnie nie dociera:)
Mam nadzieję,że teraz będzie nasza kolej, w lipcu jedziemy do doktora i może coś wreszcie drgnie.
A moja bratanica- cudowna. Już jestem w niej zakochana.Podobna do mojego brata
W piątek wizyta i już zaczynam się powoli bać co też powie lekarz, czy jest dla nas jakaś szansa. Na szczęście Fum jedzie ze mną to będzie mnie wspierać. On też ostatnio jakiś podenerwowany chodzi pewnie to też reakcja na tą sytuację.Oby anemia się poprawiła a mięśniak się zmniejszył bo inaczej doktor nie będzie chciał ruszyć z nowym działaniem.Już mógłby być ten piątek.
Chyba muszę zmienić hematologa.
A najgorsze,że się boję,że u doktorka nic dalej nie ruszy przez tą anemię.
Mimo moich nadziei mięśniak nic się nie zmniejszył a nawet trochę urósł na szczęście nie tak dużo. Ale liczyłam na to,ze chociaż trochę się zmniejszy. Do tego jak się wyraził doktor "siedzi w szyjce" czyli nie wiem czy czasem nie utrudnia zajścia z ciążę. Nie zgodziłam się na operację bo wcześniej mówił,że to grozi utrata macicy.
Póki co zgłębiłam temat naturalnego leczenia i kupiłam sobie ziółka ( niedobre, fu) oraz wyczytałam o zastosowaniu soki z surowej kapusty i smarowaniu olejem rycynowym. Spróbować nie zaszkodzi.
A jak tylko skończą się wakacje to idę na mszę z modlitwą o uzdrowienie.
No i chyba muszę pogadać z Fumem bo coś zaobserwowałam. Zauważyłam,że on teraz unika mojego brata i bratowej, nie chce ze mną do nich jechać ani iść, bo teraz bratowa siedzi na wakacjach z małą w naszym rodzinnym domu.Myślę,że to bratanica jest przyczyną.On nie chce nic mówić ale wygląda na to,że to przeżywa i dusi w sobie.Widzę,że coś go dręczy. Poczekam jeszcze trochę bo teraz on pomaga teściom w żniwach i wraca zmęczony.Może sam zacznie rozmowę.
Ja mam odwrotnie, w każdej wolnej chwili latam do bratowej, wożę małą na spacer i się nią zajmuję (bratowa zadowolona bo wtedy sobie odsypia nocne pobudki).
Każdy przezywa na inny sposób.
Lekarz o opinii chama okazał się bardzo miłym panem.Zbadał moje węzły chłonne,sprawdził czy wątroba i trzustka nie są powiększone,posłuchał serca i wszystko ok.Miał zapędy,żeby mnie zabrać do szpitala na zastrzyki z żelaza ale zgodził się jeszcze spróbować z nowym lekarstwem.Jak nie pomoże to z zastrzykami się zawsze zdąży.Zapisał mi Hemofer, wczoraj wzięłam pierwszą tabletkę, na razie jakoś idzie.Oby pomogło.
Za to nie udało mi się dostać do mojego doktora.Klinika obwieściła ,że 12 września będą zapisy na soboty w październiku.Chciałam sobotę bo wtedy Fum mógłby jechać ze mną. A tu chała p internetowy zapis nie nie działa a dodzwonić się nie było można. Udało się wreszcie po 17 po to by się dowiedzieć,ze do mojego doktora już nie ma miejsc. Mogę się zapisać do innego. Nie skorzystałam z tej opcji bo zależy mi właśnie na nim.Jakbym chciała do innego to bym chodziła u siebie. Nie chodzi o to,że to ma być "doktor z Poznania" tylko ten konkretny.
Może ktoś zechce zrezygnować bo jak nie to dopiero w listopadzie mam szansę.
W ogóle to nie mam humoru bo czeka nas przeprowadzka do innego miasta.Tam gdzie Fum pracuje,już mamy mieszkanie umówione.Entuzjazmem nie pałam bo nikogo tam nie znam, nikogo z rodziny tam nie ma a do tego nie lubię tej mieściny.Robię to tylko dla Fuma bo widzę,że go te dojazdy męczą.Przynajmniej nie będzie musiał wstawać o świcie.
Jakoś to zniosę to mieszkanie tutaj jak Fum ma być mniej zmęczony bo już mi go było żal, jak wracał wykończony robotą i dojazdami.Ale wolałabym,żeby zmienił robotę i moglibyśmy iśc na przykład do Poznania.
Dziwnie mi się tu mieszka bo (wiem,że to głupie) mało tu wody. To znaczy zawsze mieszkałam w miejscowościach gdzie było jezioro i rzeka a tu nie ma nic z tych rzeczy.Jakoś tak się przyzwyczaiłam do tego i mi brakuje.
Udało mi się zapisać do mojego lekarza na grudzień. No rewelacja.No, dobra był jeszcze jeden termin wolny na 12 listopada ale wtedy powinnam mieć @ to wolałam nie ryzykować.Czyli dalej w zawieszeniu, nic się nie dzieje a czas leci. Dobra wiadomość to taka,ze anemia się poprawia, jednak ten nowy hematolog to był dobry wybór.Mam nadzieję,ze do wizyty u doktorka już będzie w tym względzie ok.