Ja stwierdziłam,że z takim tsh i prolaktyną to chyba nie mam w tym cyklu szans na ciążę a doktor na ,że nie takie rzeczy już widział i nie się co tym sugerować bo różnie się zdarza. Tylko jakby się udało to mam się zaraz u niego pokazać,żeby być pod kontrolą. No to dietka a w lipcu idę do mojego naprodoktorka to się i jego poradzę. Może do tego czasu wszystko się unormuje.
Ja bym oczywiście powiedziała ,że to ta nowa miejscowość mi nie służy bo tęsknie za " moją krainą",niby to tylko 40km ale już inny świat.
Ale jutro jadę do rodziców a tam też będzie moja bratowa z moją chrześniaczką to sobie odreaguje.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2018, 09:47
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 maja 2017, 12:36
Wiem,że wyniki nie będą dobre bo strasznie się ostatnio pochorowałam.
Na tą chwilę powody do załamki są takie:
1.W poniedziałek termin porodu.
2.wyniki złe bo jestem po zapaleniu płuc.
3.Nie wiem co powie doktor.
4.Nie cierpię tej mieściny,tęsknie za swoimi stronami, no ale ze względu na pracę Fuma musimy tu mieszkać.
5.Bratowa Fuma jest w ciąży i muszę ją przy każdej okazji oglądać.Do tej pory jakoś znosiłam ciążę w moim otoczeniu ale oni nie chcieli mieć dzieci. Jak już się trafiło to trudno, niech będzie.
Nie ma normalnie sprawiedliwości.
Wczoraj doktor widział na usg piękne jajeczko ale chyba i tak nie szans na ciążę.Tsh mi spadło katastrofalnie, muszę brać mniejszą dawkę letroxu.Ech, sama nie wiem co będzie.
Spróbuję z nowym,ten jest podobno też endokrynologiem to będę mieć za jednym zamachem dwie wizyty.
Pod koniec sierpnia robiłam badania i się załamałam bo prolaktyna 60 a TSH skoczyło do ponad 3.
Może nowy lekarz coś wymyśli,już sama nie wiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2017, 13:00
Modlitwa matki po poronieniu dziecka
Boże, mój Ojcze, czas upływa, a mnie łzy napływają do oczu, w sercu mam wielki ciężar... Ty dobrze wiesz, jak bardzo czekałam na urodziny tego dziecka, cieszyłam się każdym dniem jego życia w moim łonie. Świadomie i dobrowolnie nie robiłam niczego przeciwko niemu ani przeciw jego życiu, a jednak... stało się...! Umarło, zanim mogłam je zobaczyć, przytulić, nakarmić; zanim mogło ono zobaczyć świat i twarze swoich rodziców.
Wierzę jednak, że to dziecko żyje u Ciebie i jest szczęśliwe. To powinno mnie uspokajać, tym bardziej, że nie było w tej śmierci mojej winy, bo nie miałam złej woli.
Jednak szatan korzysta z mojego smutku, próbuje uderzać w moje serce i wchodzić między mnie a Ciebie, mój Ojcze Niebieski! Chce koniecznie wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia, że może czegoś zaniedbałam, za mało się oszczędzałam, nie podjęłam jakiegoś leczenia… Przez to chce wejść między Ciebie i mnie, wzbudzić lęk, rozgoryczenie, poczucie życiowej pustki, chce mnie odciągnąć od modlitwy. Boże, nie pozwalaj mu na to!
Przezwyciężając tę „chmurę”, która mnie otacza i dusi, z pewnym wysiłkiem modlę się do Ciebie:
Dziękuję Ci, Boże, za tak krótkie życie ziemskie tego maleńkiego dziecka. Przecież było wystarczające do tego, by zdążyło sobie ono zasłużyć na szczęście wieczne! Wielbię Cię w wypełnieniu się Twojego Ojcowskiego planu wobec niego i w Twojej decyzji, by właśnie w tej, a nie w innej godzinie, posłać Anioła Śmierci po jego duszę. Ty wiedziałeś, co jest dla niego najlepsze, i to właśnie otrzymało z Twej miłości i dobroci. Umierając, uniknęło okazji do grzechu i pokus szatana. Jest święte.
To dziecko jest moje, bo mi je dałeś, ale o wiele bardziej jest Twoje, mój Ojcze i Dawco Życia. Czym jest moja miłość do niego wobec Twojej? Ty je kochasz milion razy bardziej! U Ciebie jest bezpieczne i szczęśliwe, i będzie bez końca. Ufam Tobie!
Pozwól mi, Boże, spotkać moje dziecko w chwale Nieba, a teraz wysłuchaj jego modlitw, które zanosi do Ciebie za swoimi bliskimi. Na jego prośbę napełnij moje serce swoim pokojem. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2017, 15:55
Okazało się,że do nowego doktora wcale nie jest łatwiej się umówić. Dzwoniłam we wrześniu a udało się załapać na 23 listopada.Może jak już bym do niego chodziła to by było łatwiej, nie wiem.
Na razie do niego jutro jadę i zobaczymy co z tego wyniknie.
Wyniki nawet nie najgorsze chociaż rewelacyjne nie są:
Morfologia jaka była taka i jest.
Prolaktyna też marna bo 27 przy normie do 23 a to 21 dc.
Tsh - nie ma szału bo 2,00
Za to homocysteina spadła do 8, normalnie oczom nie wierzę, chyba przez to,że brałam witaminę b
No i największa niespodzianka Anty TPO - 40, przy normie do 34, zmniejszyły się i to znacznie.To ten selen od endo.A miałam już ponad 100 jakiś czas temu. Tak mnie to zdziwiło,że aż nie wiem czy się cieszyć.
Poza tym TG niby w normie-3,45 przy normach od 00 do 4,11.Zapewne mogłyby być niższe.
Kwas foliowy :4,55 norma od 3,89 do 26.80 -dla odmiany mógłby być wyższy,
Witamina D : 14,30 a powinno być co najmniej 30 ,Niby nie ma niedoboru ale jest to poziom niewystarczający.
Jest co poprawić ale tragedii nie ma. Ciekawe co jutro doktor powie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2017, 14:46
Zapisał parlodel,witaminę d,witaminę a,selen, olej lniany i jeszcze jakiś, musiałabym zajrzeć do tej rozpiski.
Czekam na @ i ruszam z zażywaniem.
Pytałam go czy sądzi ,ze mamy szansę na ciążę to powiedział,że o ile nie wyjdzie coś nowego to jest szansa.
Co do mięśniaka to jest taki jak był ale on nie poleca go póki co usuwać bo w niedogodnym miejscu, obok tętnicy i blisko pęcherza, tak że w razie niepowodzenia może być nieciekawie. A do tego jest na szyjce więc po wycięciu mogłaby mieć ona problem z dobrym trzymaniem w ciąży.W zajściu w ciążę mięśniak nie powinien przeszkadzać.
Znalazłam w internecie,że w Poznaniu jest Genesis gdzie robią takie badania ale robią albo z wymazu z policzka albo z krwi. Które to lepiej zrobić, czy to bez różnicy? Nie mam pojęcia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2017, 13:25
Święta były i przeszły, jakoś tak specjalnie się nimi nie nacieszyłam.
Przeżyłam jeden wnerw - bratowa Fuma, co to jest w ciąży z wpadki, stwierdziła w święta,że sobie spróbuje trochę winka. Niby tylko zobaczy jaki smak ale wytrąbiła z pół kieliszka. Masakra. I jeszcze się dziwi co w tym złego, przecież to tylko trochę wina.Ale jest sukces bo już się pogodziła z faktem,że urodzi chłopca bo wcześniej to było wielkie rozczarowanie.
Fum postanowił,jak to ujął, popracować trochę nad moim charakterem Chodzi mu o większa asertywność.Powiedział,że za dużo słucham jego mamy i za miła jestem. Trzeba ,jak się wyraził ,trzepnąć czasem pięścią w stół.Teście się nauczyli,że jak chcą coś załatwić to dzwonią do mnie bo Fum może ich czasem opieprzyć a ja nie.W ogóle mam szkodliwe naleciałości - jak mi Fum tłumaczył czasem można odpuścić.To jest jeszcze pozostałość po Pomyłce, moim poprzednim związku.Pomyłka był to toksyczny dziad, manipulator, wszystko musiało być tak jak on chce.Między innymi nauczył mnie, że jak coś ma być zrobione to MUSI być zrobione,choćbym padała na nos.Pod jego wpływem chodziłam chora do pracy, bo on w ogóle nie rozumiał jak można się źle czuć, trzeba się wziąć w garść i iść.To mi dalej zostało i na przykład ,głupia, leciałam z gorączką do kosmetyczki zamiast przełożyć na inny termin.
Bardzo rzadko odwołuje jakieś wizyty czy spotkania.Dlatego bardzo przezywałam to,że najpierw przełożyłam a potem zrezygnowałam z tej operacji mięśniaka. Fum nie rozumiał dlaczego się tak denerwuję samym przekładaniem czy rezygnacją. Co innego podjęcie decyzji , to wiadomo stres, ale potem? Przecież mnie doktor przez telefon nie pogryzie, raz mu nic nie szkodziło przełożenie to nie zaszkodzi i rezygnacja. Tak też i było, dla doktora, żaden problem, jeszcze mi życzył powodzenia w Nowym Roku.
Za dużo się stresuję, zdaniem Fuma pierdołami, to racja ale żeby się to nie obróciło przeciwko niemu jak przesadzę w drugą stronę i będę totalnie wszystko olewać
czuję,że coś mi tam siedzie w genach.
Znowu mnie wkurzyła bratowa Fuma (mówimy na nią Hrabina bo tak się puszy),teściowa mnie uświadomiła,że ta czerwona bransoletka z serduszkiem,którą Hrabina nosi to nie jest tylko ozdoba. Sama opowiedziała teściowej ,że to ma ją ,uwaga : chronić przed urokami. Na pytanie teściowej, kto by ją niby miał oczarować odpowiedziała poważnie,że na przykład ja i Fum. Bo na pewno jej zazdrościmy jak sami nie mamy dzieci. Już kiedyś mnie ta dziewucha wkurzyła jak oskarżyła mojego Fuma,że jej ukradł obrazek. Akurat wtedy pomagaliśmy bratu Fuma przy przeprowadzce, Hrabina zabrała d... w troki i pojechała do mamusi a on sam nie dał rady. Zadzwonił do nas i prosił,żeby mu pomóc.W pośpiechu wtedy wszystko pakowaliśmy i nie pamiętaliśmy gdzie co było włożone.Zanim swój obrazek odnalazła to już zdążyła nas przed teściową oskarżyć,ze pewnie zabraliśmy. Bo już żeśmy się dobrze rozejrzeli jak u nich byliśmy.
Moja teściowa wszystko powtarza bo szybciej mówi niż myśli a jeszcze jak coś dotyczy jej pupilków czyli mnie i Fuma to już się czuje osobiście obrażona.
Obrazek się znalazł ale przepraszam nie usłyszeliśmy.
Tak , że wiecie ,wychodzi na to,ze jestem czarownicą to nie zapomnijcie sobie zawiązać czerwonej wstążeczki jak zaglądacie na mój pamiętnik
No to chyba jestem w domu.Zobaczymy co doktor powie a genetyka mam umowionego na 21 lutego.
Oczywiście zapisał metylowane witaminki i kwas foliowy.Zdecydowałam się na ten naltrexon ale będę go miała najwcześniej za 2 tygodnie, bo robi się go na zamówienie.Jutro jedziemy do genetyka to pojadę do apteki z receptą bo oczywiście tu mi nikt tego nie zrobi.
Trochę się boję bo doktor zmienił mi lekarstwo na tarczycę na novothyral a on podobno może powodować kołatania serca.To u mnie zapewne nastapią.
Teraz mam brać :
letrox/novothyral
olej lniany i słonecznikowy,
selen,
witaminę D z witaminą K
witaminę A
witaminę B12
witaminę C
cynk
kwas foliowy metylowany
acard
parlodel
niedługo naltrexon
Chyba o niczym nie zapomniałam.Ciekawe jaki będzie efekt.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 lutego 2018, 12:18
Wczoraj zostawiłam w aptece receptę na naltrekson, oczywiście w Poznaniu i tak zaraz go nie będę miała bo robią na zamówienie i ktoś musi odebrać.
Naltrekson podobno pomaga przy chorobach autoimmunologicznych, w zasadzie jak patrzyłam w internecie to pomaga na wszystko, więc może być tak,że nie podziała na nic ale nie szkodzi spróbować.Ponoć poprawia jakość owulacji i pomaga w zagnieżdżeniu i takie działanie już by mi wystarczyło.
U genetyka porażka: kobieta gadała i gadała a sens był taki, że akurat u mnie mutacja nie ma dużego znaczenia bo jest tylko ta C677T a pai są w lżejszej formie. Ale za względu na wiek i tak mam duże ryzyko wad, pokazywała mi jakieś tabelki,że w wieku 40 lat prawdopodobieństwo wynosi 1:110 a ponieważ już i tak jakbym urodziła w wieku 41 lat to 1:85.
Najlepiej jak byśmy sobie z Fumem zbadali kariotypy.
Powiedziała,że jak jestem mocna psychicznie to mogę próbować ,może się uda.
Wkurzyła mnie tym,że sugerowała,że miałam poronienia bo zarodek był wadliwy i natura sama go wyeliminowała.Zapewne były jakieś wady , może zespół Downa.
Tak, wszystkie miały Zespół Downa , w tym pierwsza i druga ciążą przed 35 rokiem życia.
Podjęliśmy decyzję,że kariotypów nie badamy bo nie widzimy w tym sensu i zdajemy się na napro lekarza.
Dodatkowo- urodziła bratowa Fuma i chyba ma jakąś poporodową depresję bo ciągle płacze. Już zaczęła przed porodem,że się boi, potem płakała,że musi sama wstawać do dziecka a to położna powinna nad nią stać całą dobę i jej pomagać. Potem twierdziła,że nie tak to sobie wyobrażała i już ma tej kluchy ( to o dziecku) dosyć.Jak wróciła do domu to dalej ryczy,że dziecko ciągle płacze, nie chce spać ani pić z piersi.Jej mąż się dzieckiem opiekuje ale kilka razy musiał jechać do pracy i wtedy ja się tam musiałam fatygować,żeby się zająć małym. Dwa razy byłam z tesciową ale ona popadła w niełaskę bo się ośmieliła zasugerować psychologa bo to może depresja poporodowa. Teraz bratowa Fuma nie chce zostawać sama i najchętniej jakbym ja tam siedziała bo przy mnie mały jest spokojny. Zapewne ona się denerwuje i mały to wyczuwa a ja jestem spokojna to jest cicho.
Zycie jest dziwne, jedni bardzo chcą a nie mają a inni, nie chcą, mają ale nie doceniają.
Jedyna zmiana jaką zauważyłam to plamienie w okolicy owulacji, wczesniej się rzadko zdarzało a teraz już drugi raz pod rząd. Może mam lepszą owulkę.
Humoru za bardzo nie mam a to też przez Hrabinę i jej fumy.
Dalej nie doszła chyba do siebie i zachowuje się tak jakby żałowała,że to dziecko urodziła. Inaczej sobie to wyobrażała , chyba myślała,że dziecko cały czas śpi.
Małym się zajmuje jego tatuś jak jest w domu.Jak go nie ma to najlepiej jakbym ja tam cały czas siedziała. No ale ja mam swoje zycie nie mogę tam wiecznie być, tym bardziej,że to blisko nie jest bo prawie godzinę do niej jadę. Jak szwagier idzie na 12 godzin do pracy to już jest problem. Tydzień przed świętami mały był u teściów bo mama Hrabiny jej powiedziała : "Twoje problemy to sobie radź".No to teściowa się zlitowała ,a że to było przed świętami to musiałam jeździć tym rzem pomóc teściowej. W święta dziecko zabrali ale byliśmy u teściów w niedzielę, oni też i jakoś tak zakręcili ,że ani się nikt nie spostrzegł i znowu sobie załatwili ,że dzieciaka zostawiają.
Być może dziecko wychowa moja teściowa o ile się sytuacja nie zmieni , jak tak dalej pójdzie.
Niby chcieli dziecko ,jak Hrabina była w ciąży, bo wcześniej nie,ale myśleli,że będzie bezproblemowe. A tu w nocy ryczy,kupy robi, kolki miewa, masakra.
Zycie nie jest sprawiedliwe, niestety.
Chcę go też popytac czy badać te ANA bo mój naprodoktorek mówił,że chyba będzie trzeba.
wreszcie mi doktor zapisał aromka, nie był tym co prawda zachwycony bo powiedział,że stymulacja wymaga kontroli ze strony lekarza a ja jednak mam do Poznania kawałek drogi i na gwizdek nie przyjadę.No ale w koncu sie zgodził i mam brać w 5 dc trzy tabletki, zbadać progesteron i estradiol i udać się do miejscowego gina na kontrolę.Moze w końcu będzie jakiś efekt.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 kwietnia 2018, 14:17
Wczoraj zbadałam i tak :
FSH 8,18 czyli skoczyło haniebnie
a Lh 6.57 i to to przy normie dla tej fazy 6.60. Czyli jakby wysoki.
Ni wiem czy to po tej stymulacji czy tak mi już zostanie.Dzieliłam to LH i FSH i dalej mi wychodzi 0,83.
Zrobię w następnym miesiącu i zobaczę czy będzie tak samo.
Postanowiłam,że w tym cyklu robię przerwę i nie biorę nic, poza oczywiście lekami na tarczycę,parlodelem i naltrexonem.Trzeba trochę odpocząc bo w poprzednim cyklu czułam się fatalnie.Wzięłam ten aromek i jakoś cudów nie widziałam za to od 7 dnia po owu zaczęły mi się jakieś skurcze,które ustały dopiero kilka dni przed @. Badalam estradiol i progesteron w 25 dc jak doktor kazał i estradiol wyszedł 138 a progesteron 22.10.Nie wiem czy to dobrze.
Hematolog zapisał zastrzyki z żelaza.Już mam pietra bo podobno są bolesne.Talesemii niby nie mam bo wtedy żelazo jest wysokie.
Nic, odpuszczam ten cykl bo i tak Fum w strategicznej chwili wyjeżdża.
I tak : TSH 0,667
estradiol-41,79
progesteronu jeszcze nie widzę wyniku.
Czyli wychodzi na to,że bez stymulacji się nie uda bo ten estradiol coś niski, nawet norma się zaczyna od 43,8 dla fazy lutealnej. Poprzednio miałam 138, jest różnica.
Poza tym co znowu z tą tarczycą ? Zaczęłam brać novothyral, na początek pół tabletki,żeby się przyzwyczaić i już chyba całej nie będę brać przy takim wyniku. Możliwe,że to ten naltrexon mi zadziałał na tarczycę,żebym tylko dla odmiany nie popadła w nadczynność. Zostanę przy tej dawce pół tabletki do wizyty u doktora.
Wreszcie się pokazały wyniki progesteronu : 13,60 czyli niski.
Czekam na @ i znowu wezmę aromka a potem do dzieła
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2018, 18:17
Weekend miałam koszmarny bo pojechaliśmy do teściów a tam zlot czarownic. To znaczy siostra Fuma ze swoim facetem i brat Fuma z Hrabiną.
Siostra zaczęła- całą sobotę słyszałam tylko naszą krytykę a Hrabina się przyłączała.
Najpierw,ze się Fum źle ubiera bo za mało nowocześnie.Powinien nosić slimy i kolorowe ubrania. Akurat mój Fum to w slimach nie za bardzo bo nie ta figura a po drugie to kolorowe ubrania niezbyt pasują do jego pracy.Fum woli klasyczny styl a skoro się w kolorowych rzeczach nie czuje to ma się zmuszać dla idei. Siostra zapowiedziała,że do nas wpadnie i powyrzuca mu wszystko z szafy a potem go zabierze na zakupy. Po drugie -Fum się źle odżywia bo też nie nowocześnie.Powinnam mu gotować zupy kremy, na przykład z dyni albo pudding z jaglanki z czekoladą. A do pracy nie mam mu dawać chleba tylko mu robić jakąś surowkę, najlepiej z kiełkami. No już widzę jak mój wybredny Fum to je. A jeszcze lepiej sobie wyobrażam Fuma przez 8 godzin w pracy na surówce z kiełkami. Tylko dlaczego jej chłop się przyznał Fumowi,że po pracy idzie na kebaba to potem w domu może jeść kiełki i dynię.
Ja mam wpływac na Fuma znanymi sobie sposobami,żeby on się ubierał nowocześnie i tak samo jadł. Czyli mam nim manipulować ,żeby robił tak jak ja chcę. Bo oczywiście chłop na chodzić jak po sznurku, kto to widział,żeby chłop o czymś decydował. Tak w życiu nie zrobię, bo brzydzę się psychicznym manipulowaniem po moim toksycznym związku z niejakim Pomyłką.
Skoro siostra Fuma taka nowoczesna to powinna pochwalać partnerstwo w małżeństwie a nie jakąś dyktaturę.To,że ona i Hrabina na swoich facetów wrzeszczą i nimi pomiatają to nie znaczy,że i ja muszę tak robić.Naprawdę uważacie,ze mąz przychodzi zmęczony i zestresowany z pracy a ja mu ugotowałam coś, co wiem,ze on nie lubi i będę od progu na niego wrzeszczeć,żeby zjadł albo stosować jakieś sztuczki manipulanckie typu :"jak mnie kochasz to zjedz "? Bez sensu, mój Fum i tak tego nie zje i tyle.
No i oczywiście dlaczego nie pójdziemy do porządnego lekarza i nie zrobimy sobie in vitro? Ale jesteśmy głupi i nasze poglądy są głupie bo tylko ich są mądre. Bo są ich.Tu się nawet teść przyłączył,który się kompletnie nie zna na tym temacie ale swoje zdanie powiedzieć musi.
Nie wiem jak się komuś tak można wpierniczać w życie i sumienie. Ja tam nikomu kazań nie głoszę a mi jakoś inni uważają,że mogą.
Tu się wreszcie Fum wkurzył i zabraliśmy się do domu.
Niedługo sa imieniny teściowej i już zapowiedziałam ,że jak jeszcze raz się tak na nas rzucą ,to moja noga tam długi czas nie postanie ,jak te mądralińskie tam będą.
estradiol-93
progesteron -17.10
TSH-2.440 -strasznie przez ten miesiąc skoczyło
Ft3- 2,96
Ft4-1,16
witamina D 27,90 ,prawie norma
Jeszcze nie mam wynikow kwasu foliowego i homocysteiny.Zrobiłam ANA ale głupia nie wiedziałam,że na wyniki się czeka 3 tygodnie, to jakby nie było badania.
Beta oczywiście 0.
Jestem zrezygnowana i zniechęcona, nie mam już siły, chce mi się płakać krzyczeć i rozbijać talerze.
W tej chwili nie widzę sensu w niczym,nie mam już siły się modlić o cud, leczyć się, badać, robić cokolwiek.
Nie jestem w stanie się pogodzić z życiem bez dzieci ale będę musiała bo wyjścia nie ma.
Na adopcję nie mamy szans bo nawet własnego mieszkania nie mamy, do tego nie jestem pewna czy rodzina Fuma by takie dziecko zaakceptowała.Znając ich poglądy to nie. Do tego za starzy już jesteśmy zanim ruszymy i skończymy całe przygotowanie to już stwierdzą w ośrodku,że w naszym wieku to już pewnie tylko nastolatek.Zresztą i tak małych dzieci jest do adopcji mało.
We wtorek jadę do doktora ale wiele się nie spodziewam.
W poniedziałek miałam iść kupić dla synka Hrabiny śpioszki, bo jej obiecałam, podobno jakaś promocja będzie w Lidlu. Ale na razie nie jestem w stanie. Może do poniedziałku się pozbieram. Ogólnie kicha.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lipca 2018, 19:46
To w następnym cyklu spraw ten kwas foliowy i homocysteinę ;)
ok,w czerwcu będę robić badania to i to zbadam