X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Niemożliwe
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

12 czerwca 2014, 17:41

Porada
DLA TYCH, KTÓRE CHORUJĄ NA NIEDOCZYNNOŚĆ TARCZYCY...czyli dla mnie też ;))



Spożywane przez nas produkty mają swój określony skład chemiczny, który bezpośrednio wpływa na funkcjonowanie organizmu, a także na przebieg choroby. Dieta osób, u których stwierdzono niedoczynność tarczycy, powinna opierać się na niskiej zawartości węglowodanów, które co prawda są niezbędne do spalania białek i tłuszczów, ale powodują dodatkowy wzrost masy ciała u chorego. Należałoby zatem ograniczyć spożywanie słodyczy, ziemniaków, ryżu, makaronów, kasz, produktów mącznych (w tym także chleba). Do codziennej diety warto natomiast włączyć białka, które sprzyjają większemu wydatkowaniu energii na trawienie i nie odkładają się w postaci tkanki tłuszczowej. - Zaleca się zwłaszcza takie produkty, jak chude mięso, chude ryb oraz nabiał. Pozytywny wpływ na zdrowie osób z niedoczynnością tarczycy mają również owoce i warzywa, ale nie wszystkie. Z jadłospisu trzeba wyłączyć surową kapustę, brokuły, kalafior, brukselkę, rzodkiew, gorczycę oraz soję, które spożywane w nadmiernych ilościach, ograniczają wchłanianie niezbędnego jodu – mówi Hanna Bieszczad, dietetyk z Centrum Naturhouse.
Gdzie szukać cennego jodu i witamin?

W diecie osób z niedoczynnością tarczycy, oprócz jodu, bardzo ważną rolę odgrywa również cynk oraz witamina C. Jod jest mikroelementem, bez którego tarczyca nie może wytwarzać odpowiedniej ilości hormonów potrzebnych do stabilizacji masy ciała, utrzymania prawidłowego stanu skóry, włosów i paznokci oraz procesów rozmnażania. Pokarmy bogate w jod to przede wszystkim: sól kuchenna jodowana, ryby morskie (dorsz, łosoś, makrela wędzona), owoce morza, mięso, nabiał, szpinak. Kolejnym mikroelementem potrzebnym do prawidłowego wzrostu tkanek jest cynk, obecny m.in. w produktach pochodzenia zwierzęcego, a także w rybach, ziarnach zbóż czy nasionach. Z kolei witamina C, odpowiedzialna za układ odpornościowy i produkcję kolagenu, występuje głównie w świeżych owocach cytrusowych i warzywach (pomidorach, papryce, pietruszce).
Jak poradzić sobie z nadmierną wagą?

U osób z niedoczynnością tarczycy występuje często spowolnienie przemiany materii. Oznacza to, że organizm przybiera na wadze, nawet jeśli nie nastąpiły zmiany w żywieniu czy trybie życia. Aby jednak rozpocząć kurację odchudzającą, należy odpowiednio wcześniej ustabilizować poziom hormonów tarczycy. U niektórych chorych już samo przyjmowanie leków powoduje utratę zbędnych kilogramów i powrót do prawidłowej wagi. - Jeśli pomimo leczenia, waga nie wraca do normy, można przejść na dietę odchudzającą. Kuracja w takim przypadku jest procesem długotrwałym i niekiedy wymaga pomocy dietetyka. Jednak dobrze dobrana dieta niskokaloryczna, z dużą zawartością białka oraz witamin i minerałów, daje gwarancję sukcesu – zapewnia dietetyk z Centrum Naturhouse. Osoby z niedoczynnością tarczycy powinny również pamiętać o kilku najważniejszych zaleceniach żywieniowych – regularnym spożywaniu 5 posiłków dziennie, wybieraniu potraw lekkostrawnych, unikaniu dań smażonych i tłustych oraz ograniczaniu kofeiny. Właściwa dieta oraz stosowanie się do zaleceń specjalistów pozwolą chorym normalnie funkcjonować i w pełni cieszyć się życiem.

13 czerwca 2014, 10:04

Pogoda trochę odpuściła :) ufff całe szczęście, bo już przestawałam normalnie myśleć ;) ciężko było mi się podnieść. Mąż do późna oglądał mecz, chyba w salonie, ale obudziłam się o 3:37 i widzę, że leży już obok mnie. Nie umie spać beze mnie :) pamiętam jak się ostro pokłóciliśmy i poszłam spać do salonu na kanape. Był pijany, nie lubię go w takim stanie pomimo, że rzadko mu się to zdarza. Wie, że wychowałam się z ojcem alkoholikiem, przeżyłyśmy z siostrą wypadek ojca w domu - po pijaku spadł ze schodów i był nieprzytomny, a my same w domu bo mama w pracy. Ale pobiegłyśmy po wujka, mieszka z nami na tej samej działce. Zadzwonił po karetkę. Ten obraz nigdy nie zniknie mi z pamięci..a miałysmy wtedy po 13 i 15 lat..
Nienawidzę pijaństwa, ale alkohol lubię. Tylko w stosownych ilościach. Mój mąż tego wieczoru przesadził, ale wiem. On też przeżywa to co się stało. Tylko szkoda, że w taki sposób...To może i ja zacznę? Może to mi pomoże? NIE! Po cichu weszłam po schodach do salonu rozłożyłam kanapę wzięłam koc i w grubym szlafroku poszłam spać. Obudziłam się, bo słusze kroki na schodach a mam juz uczulenie, bo w Nowy Rok pijana siostra mojego K. z nich spadła..ale to innym razem. Patrzę, a mój jeszcze pijany mąż rozgląda się i widzi mi na kanapie. Wszedł na góre i wraca za chwilę z poduszkami i kołdrą. Położył się obok mnie. Wie, że źle zrobił. Bo ja uciekam od "alkoholików" nie raz mu powtarzałam, że ja nie będę bała się odejść jak zacznie szaleć.. Nie jestem jak moja kuzyneczka, szczęśliwa mamuśka, ciocia dobra rada, a małżeństwo ma skończone. W środę była u adwokata, złożyła pozew o separację...w kwietniu mieli drugą rocznicę. Widzę, pewną zależność, może się mylę. Uważam i widzę, że w życiu nie można mieć wszystkiego. Jeśli masz piękny dom, kochającego i szanującego męża/faceta, dobra, ba zajebistą pracę, masz problem z zajściem bądź utrzymaniem ciąży. A masz problemy w życiu, beznadziejnego męża/faceta, który pije, leje Cię nie daj Boże, masz fatalne warunki mieszkaniowe, nagle okazuje się, że jesteś w ciązy z tym kretynem. Jak to działa? To ja wolę by mnie mąż lał i pił to wtedy będziemy mieli dziecko bez problemu, tzn utrzyma się ciąża bo z zajściem to ja problemów nie mam ;) zawsze udaje nam się za drugim razem :)
Żeby nie było, że ma doła ;)) o nie, nie. To są tylko moje obserwacje :) często gęsto myślę" -Boże wiem, że byłam złym człowiekiem, ale już jestem dobrym. Chciałabym abyś to docenił". Doceni, bo On kocha wszystkich :)
Dziś po przebudzeniu się, a raczej budziku, który uświadamia mnie, że trzeba wziąć leki, widzę jak mąż się ledwo podnosi ;) Mundial go wykończy ;)) ale ja obudziłam się i mam nadzieję :) bo śnił mi się pozytywny test ciążowy :) a muszę się się przyznać, że zbyt dużo nie rozmyślałam o ciąży :) Nie wiem skąd ten sen :) ale ostatnio razem też śniły mi się...bliźniaki ;) więc może to jakiś znak? Pożyjemy zobaczymy :) na razie to odeszła moja kochana @ :)
TRZYMAJCIE SIĘ KOCHANE! :) Dziś robię pazurki ślubne i mamie panny młodej ;) a jutro na jej ślub idę :) heh dobrze, że dopiero na 19.30 :)
PAAA :*:*:*



13 czerwca 2014, 17:51

Była u mnie dziś dziewczyna Iwona, która widziałam ostatni raz w zeszłe wakacje. Teraz się pojawiła, bo napisałam smsa o zmianie ceny za pedicure. Umówiła się na dziś. Siada i widzę jak głaszcze się po brzuchu i moje myśli już świrują:
-O nie! Ona jest w ciąży!
Bałam się, bo nie wiem czy światło uv z lampy by jej nie zaszkodziło na początku, ale ona mówi, że po operacji jest. Hmmm.. pytam czy mogę widzieć jaką, ona, że ginekologiczną. Również torbiel, gigantyczna, bo średnica 10cm. Jezu... ja też miałam torbiel, ale malutką ale u mnie szukali ciąży pozamacicznej. Na całe szczęście jej nie było. Torbiel czynnościowa.
I mówie jej, że miałam to samo i opowiadam wszystko i ona mi. Co tak u niej. Okazało się, że operowała ją moja ginekolog Kasia!! :D hahaha ale zbieg okoliczności, ale była w tym samym szpitalu co ja :)więc nie ma opcji by jej nie poznała :) cud kobieta! Pytam jak po ślubie, czy są zmiany :) dawno się nie widziałyśmy. Opowiedziałam jej o mojej krótkiej ciąży, uprzedziłam by się badała. Jak każdą moja klientkę, pewnie mają tego dość ;) ale ona mówi, że u niej to ciężko o naturalne poczęcie, bo ma pozwijane jajniki i jajowody. Inseminacja, mówię, że mam lekarza w Warszawie, którzy przygotowuje ludzi do tego typu zabiegów. Zobaczymy.
Sama łapie się na tym, że jak chwile komus pozazdroszczę to okazuje się, że nie ma łatwo. A czasami gorzej niż ja. TO ŻADNE POCIESZENIE! Nie lubię dowiadywać się o znajomych mających duże problemy z ciążą, płodnością. Będę się modlić :) aby zaszła naturalnie :)
Wracam do pracy, i jak co piątek! Spotkanie z moimi dziewuszkami!!! <3 uwielbiam się z nimi widywać :)

14 czerwca 2014, 17:11

Padam...mimo, że dopiero wstałam, wykąpałam się i szykujemy się na ślub. Trochę przesadziłam wczoraj z winem, upiłam się, ale wiem, że w koleżance mam wsparcie. Rozmawiałyśmy wczoraj o tym co się stało. Powiedziała mi, że widzi, że ja mam pretensję do siebie o to co się stało...dopiero teraz sama przed sobą mówię, tak to była moja wina! Zaniedbałam badania, zamiast się na maksa przygotować do ciąży to machnęłam ręką. PRZECIEŻ JESTEM ZDROWA! A ty zonk! hehe
Cieszę się, że moja koleżanka spełnia właśnie dziś swoje marzenie :) wychodzi za mąż za fantastycznego faceta! Po mimo, że jeszcze dwa lata temu również była już w przedsionku kościoła... ale narzeczony postanowił stchórzyć i ją zostawić na tydzień przed ślubem. Pamiętam jak przyszła do mnie na paznokcie i chciała czarne... Zdziwiłam się, bo ślubne nie mogą być czarne. Dopiero następna wizyta odkryła przed mną co się stało. Powiedziałam i zapewniałam, że lepiej tydzień przed niż miesiąc po. Ale szybko się podniosła i tego samego roku, w Sylwestra poznała obecnego narzeczonego :) a za 3 godziny już męża :) i po dwóch latach zaręczyny i ślub :)zaręczyli się w te Walentynki :) cudownie! Strasznie się cieszę! :)
Lece się szykować :) Buziaki :*

17 czerwca 2014, 15:24

Ale te 3 dni zleciały :) pod znakiem pracy, pracy, domu, mężem :) sporo się działo :)
Rozmawiałam ze znajomą, która również stara się o dziecko. Wiem, że jej też nie jest łatwo. Powiedziałam, że może termometr będzie lepszy i obserwacja, ale woli nie zapędzać się w takie szczegóły, bo zacznie świrować :) no tez mi dziewczyny na forum mówiły, że jak nie mierzyłam to lepiej nie zaczynać, bo to tylko pogłębia ewentualny ból z brakiem ciąży. Wiem, że będziemy szczęśliwymi rodzicami :) zdrowego i słodkiego dziecka :) czasami widzę oczami wyobraźni takie obrazy...pomaga mi. Takie wyobrażenie sobie swojego marzenia sprawia, że już czuje takie muskanie w brzuchu :) to chyba motylki? Jak przy pierwszym spotkaniu z moim obecnym mężem :)
Wierze, bo wiara czyni cuda. A nasz cud się wydarzy prędzej niż nam się to wydaje :)

Udanego weekendu kochane! I oby było więcej zielonych kropek!!! :D


Po pracy już dziś! :) padam! na pysk jak pies Pluto. Muszę tylko się wykąpać i zaraz wskakuję do łóżeczka :D bo nie marzyłam juz o niczym innym :)
Przyznam szczerze, że od 7.06 zaczęłam na poważnie sie odchudzać. Może zbyt wielkich powodów nie mam, ale te 6 kg to już przesada... połowę muszę zrzucić. Jeszcze na początku miałam 56,6 kg a teraz - waga z soboty - 54,2 kg. W ta sobotę znowu ważenie :) zobaczymy jaki efekt :)

Przed ślubem waga wahała mi sie między 48-50kg, niestety po pierwszym straciu ze szpitalem i operacją zaczęłam nabierać kg, co mi nie odpowiada bo lubię byc szczupła. Moja garderoba też lubi mnie mniejszą ;) to głównie dla niej chcę wrócic choć trochę do dawnej wagi :) bo przy ewentualnej ciąży, nie chcę za dużo przybrać :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 czerwca 2014, 18:54

18 czerwca 2014, 12:24

Strasznie źle się czuje. Jestem taka otumaniona. Chyba coś nas podbiera, ale się leczymy :) naturalnymi sposobami :D mam taką fajniutką książkę. Nie mogę doczekać się jak będę mogła z mężem nie śpieszyć się...poleżeć w łóżeczku :) kocham to. Nie lubie jak jesteśmy oboje w biegu :) najgorsze, że chciałabym pójść do lekarza na NFZ bo chcę porobic badania moczu i krwi podstawowe. Ale chyba zrobię jak już ewentualnie będę w ciąży :)
Czasami mam takie chwile, że siadam i myślę jakby to było gdybym znowu była w ciąży :):) sama się do siebie śmieje ;) to się okaże.. może za miesiąc, może dwa :) zobaczymy, aż dziwi mnie nasz spokój. Widzę, że oboje podchodzimy do sprawy ciąży bardzo na luzie. Chcemy mieć przyjemność z tego co robimy, a nie ma być to seks automatyczny. Nawet mój mąż doszedł do wniosku, że seks co 2 dni jest najlepszy, bo nie jest ani zmęczony ani wygłodzony ;) cudowne rozwiązanie :) zobaczymy co nam przyniesie nam nowy miesiąc :) ale wierze, że jak się uda to teraz będzie już tylko dobrze :) mam taką cicha nadzieję...że się uda ;) <3<3<3

18 czerwca 2014, 16:40

JEST JEST JEST!!!! W piątek jadę na zakupy!!! :D muszę humor sobie poprawić... bo przyjaciółka, którą uważałam za przyjaciółkę wbiła mi nóż w plecy :( ale o tym innym razem. wracam do pracy :) <3 Udanego weekendu kochaneeeeee!!!

Kochajcie tak, jakby jutro miał się skończyć świat! :)

18 czerwca 2014, 20:33

Moja przyjaciółka Ania...ma synka 4 latka byłam z nią od początku jak dowiedziała się o ciąży. Wspierałam ją. To ona tchnęła mnie do myślenia o dziecku. Też chciałam być. Ale cóż, za młodzi podobno byliśmy. Moja Ania i jej facet,ojciec dziecka, nie chciał go. Kazał jej usunąć a kiedy tego nie zrobiła w nagrodę za nieposłuszeństwo dostawała lanie za wszystko. Nie mocno, aby nie było widać. Powiedziała mi dopiero kiedy Kubuś się urodził. Próbowałam ja namówić by od niego odeszła, bo to obcokrajowiec i może jej dzieciaka wywieść do siebie i o tyle go zobaczy. Poskutkowało. Odeszła od niego. Teraz, po 4 latach jak tatuś Kuby przypomniał sobie o nim i moja Anka postanowiła go przyjąć pod swój dach. Mimo, że jeszcze pół roku temu jak Kuba był chory to nawet na leki jej nie dał.. no nóż w kieszeni się otwiera. No ale to jej cyrk jej małpy. Siedziałam cicho, bo może chciała by Kuba się wychowywał z ojcem. No ok, rozumiem może i tak. Z miesiąc temu nasza wspólna znajoma mówi do mnie:
-Magda powiem Ci coś, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
No jak słowa dotrzymuje to na amen.
Ona zaczyna mi mówić, że Anka ma ślub z ojcem Kuby. Myślałam, że padnę. Słabo mi się zrobiło. Ale jak to? No we wrześniu ślub wzieli cywilny. No szczęka mi opadła. Boże jak to? Przecież my się ku***a przyjaźnimy chyba tak??!! A ona mówi dziewczynie, którą zna rok, bo na moim panieńskim się poznały. A mi nie powiedziała?? Okazało się że to małżeństwo ma drugie dno. Ona zrobiła to dla kasy. Bo on jej zapłacił,i że ona może po 5 latach się rozwieść. JAK? JAK SIĘ PYTAM KU**A???!!! Że niby umowe mają a co jej ta umowa??? Da jej rozwód?? Juz to widzę! Kebab jebany, aż się zagotowałam... Nawet mnie nie interesuje po co ona to zrobiła, ale że MI NIE POWIEDZIAŁA!!! Bo co? Jestem po prostu nikim dla niej...Okazało się, że po 10 latach jestem dla niej nikim... strasznie mnie to zdołowało. Płakać mi się chce... moja samoocena spadła prawie do zera.
Jestem zdruzgotana czego o człowieku można się dowiedzieć. Ona tyle razy mi dawał do zrozumienia, że ma męża bo te jej teksty "mój mąż, mój mąż". Że ja tego nie zauważyłam. To tylko świadczy o mnie źle. Bo nie interesuję się innymi tylko sobą na to wychodzi! Egoistka pieprzona! Taak na to wychodzi, ze jestem cholerną egoistką!
Dzwoniła do mnie, ale nie chciałam z nią rozmawiać, bo i o czym? Wszystko jest jasne. Pisała, czy w piątek możemy się spotkać, powiedziałam, że jadę z Ingą na zakupy rano więc nie. Ale po co ja mam się z nią widzieć? To boli...strasznie boli. Po raz kolejny wali mi się świat, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Taki mój durny los...wiecznie umęczonej, zranionej. Mimo, że wiedziałam od jakiegoś czasu o tym od znajomej, ale obiecałam, że nie powiem Ani, że ja wiem. Kryłam się z tym, ale jak przyjechała do mnie jej kierowniczka z pracy na pazury to ona mi powiedziała, że ona z mężem na wakacje się wybierają. No tak w pracy ma już dokumenty zmienione. To dało mi zielone światło do zapytania się Ani czy ona ma ślub z tym kretynem? Napisałam, ze wiem od jej kierowniczki bo mi się wygadała. Odpisała tylko, że "tak". Acha, to spoko, cudownie. To tak jak ja bym jej nie powiedziała, że wychodzę za Konrada!!
Muszę ochłonąć... bardzo mnie to wzburzyło, mimo iz o tym wiedziałam...

19 czerwca 2014, 13:49

Dzień, w którym czuję, że odpoczęłam na maxa... spaliśmy do 12... ale budziłam się co 2 godziny i miałam strasznie dziwne sny. Śniły mi się w naszej łazience zbite oba lustra... nie wiem co to może oznaczać. Potem śniło mi się, że w parku linowym miałam wypadek i musiałam mieć kołnierz założony...śnił mi się przyjaciel mojego męża, ale o dziwo nie było jego żony nigdzie. Mam złe przeczucia...

Ogólnie strasznie popieprzone sny miałam ;)) heh aż dziwne ile może się nam przyśnić w ciągu dwóch godzin. Idziemy do rodziców mojego Konrada na obiad...ehhh... a ja wcale głodna nie jestem, tak mało jadłam od weekendu, bo tyle pracy miałam, że zjadałam własnej roboty musli z suszonych owoców, orzechów i świeżych owoców i mlekiem, że nie jestem jeszcze głodna :( ale całe szczęście dopiero na 15 ten obiad...

Nie wie co się dzieje. Mam dziwny ból podbrzusza jak na @, leje się ze mnie jak z kranu. Miesiąc temu tez tak było...czyli zdiagnozowane dni płodne. Wrażliwe piersi? Pobolewanie...hmmm... dziwne.

Taka ładna pogoda, że chcę jechać do Warszawy na jakiś spacer :) koniecznie!! :)

Lecę się ubierać :)
Trzymajcie się kochane! Udanego i serduszkowego dłuuuuugiego weekendu!! :);) Buziaki! <3

20 czerwca 2014, 15:07

eM namieszałaś mi w głowie ;P nie, na bank to nie ciąża, wiem, że to głupie, ale wiedziałabym kiedy bym była ;) jeszcze owulki nie miałam. Ogólnie bardzo dziękuję za komentarze i wsparcie, nie myślałam, że będzie ktos czytał moje wywody na temat życia ;)
DZIĘKUJĘ KOCHANE! :*

A dziś byłam ze znajomą na zakupach. Inga, bardzo fajna dziewczyna, szkoda, że jest sama. Chciałabym by była szczęśliwa :) po szybkich zakupach na bazarku (zbiór chińczyków, murzynów i rumunów-nie jestem rasistką, ale musiałam jakoś wytłumaczyć o co kaman! ;)) poszłyśmy na kawę do Maca(McDonald's), z racji, że oczywiście zapsałam i nawet kawy w domu nie wypiłam, a co dopiero jeść :) ale ja tylko dla siebie wzięłam duużą kawę :) siedziałyśmy i rozmawiałyśmy...oczywiście naszedł temat Anki i jej małżenstwa-interesu... nie chciałam już o niej rozmawiać, ale ona mi mówiła, że Anka była u niej i była bardzo smutna, że tak mnie okłamała i było jej strasznie przykro kiedy ona chciała dzisiaj się ze mną umówić i wyjaśnić to wszystko a ja jej powiedziałam, że nie mam czasu bo z Inga jadę na zakupy rano. Ale my byłyśmy umówione wcześniej na zakupy.. więc nie rozumiem czemu Inia nie stanęła w mojej obronie. Podobno ja to teraz specjalnie zrobiła...Ale ja sie pytam CO ONA CHCE MI JESZCZE TŁUMACZYĆ??? Przecież jest wszystko jasne. Bezsensu.
No dobra, teraz o zakupach :) kupiłam całe mnóstwo fajnych rzeczy: spodenko-spódniczke białą, sandałki z kamieniami :) bluzkę mega dekoltem z przodu i z tyłu biała gładka, torebkę białą, sukienkę różową z białymi napisami i UWAGA UWAGA halkę nocną białą z czarną koronką :) właśnie czekam na męża w niej ;))) to wszystko z bazarku. Pojechałyśmy do Reduty w Warszawie i w H&Mie kupiłam oczywiście trampki, szare niestety bo białych już nie mieli małych :( ale jak wchodzę do HMu muszę wejść na bieliznę :)))) i oczywiście dokupiłam kolejny zestaw :D staniczek i majteczki :))<3 zakochałam się w nich!! :) w ogóle mam zboczenie na punkcie bielizny :) nie kupuje już na bazarku, bo to szmaty są i zamiast ładnie modelować biust to albo spłaszczają albo robią piramidy,fuuuuu! :D
I jestem mega dumna z siebie :)

Zakupy najlepszym przyjacielem kobiety! :D nawet nie na poprawę humory, bo mam rewelacyjny, ale od czasu do czasu muszę sobie kupić choćby zestaw bielizny :)

20 czerwca 2014, 19:18

Uświadomiłam sobie coś dzisiaj...to jest 2 cykl po stracie naszego małego cudu. Trochę nachodzą mnie refleksje, że takie to życie jest kruche, jesteśmy tacy mali wobec siły losu. Jak mróweczki :) uciekamy, aby nas nie zgniotło, ale nie wszystkim się udaje. Szkoda, że jest nas tak dużo. To okropne jak takie doświadczenie wysysa z ludzi życie... ale zwyciężamy, kiedy wstajemy i idziemy dalej. To połowa sukcesu ;)

Tak leżymy i oglądamy mecz...a ja myślę jakbym teraz była w dwudziestym którymś tygodniu...nie wiem dokładnie, bo nie liczę już :) bo i po co? Nie liczę już na nic, bo i tak życie spłata mi figla i tyle z tego będzie :)
Wczoraj podczas spaceru z mężem do jego rodziców rozmawialiśmy o tym dlaczego ludzie, bynajmniej z naszego otoczenia, tak szczęśliwi z dziecka w drodze, po urodzeniu tego malutkiego daru zmieniają się nie odpoznania...moje dwie znajome rozchodzą się z mężami, bo dziecko zachwiało ich życiem...a raczej życiem tatusiów.. pytam się mojego mężą czemu tak jest. I że sama się boję, że jak u nas nie tyle zajdę, co pojawi się dziecko coś się zmieni...pogorszy. Nie chcę tego, że jak mam wybierać to wolę nie mieć dziecka a być z nim szczęśliwa. Mówi, zapewnia, że życie już nas tak doświadczyło byśmy mogli odwrócić się od siebie z powodu naszego wspólnego szczęścia... Zobaczymy. Ja też myślę, że ludzie mniej doceniają rzeczy, ludzi, sprawy, które za łatwo im przychodzą...łatwo przyszło łatwo poszło...

21 czerwca 2014, 14:48

Wciąż mnie ktoś zadziwia...wciąż dowiaduję się czegoś nowego...co dzień coś.
Dzisiejszy dzień nie różni się niczym od poprzednich :) leczymy lekkiego kaca, choć ja po dwóch piwach czuję się ok, ale coś non stop mi się cofa...fuuj, okropne uczucie. ALE OD POCZĄTKU.
Piątek piąteczek, piątunio... :) lecimy na przysłowiowego "browarka" do Warszawy w szóstkę- dwie pary i dwie koleżanki. Ale na jednym piwie się nie skończyło :) wylądowaliśmy pierw w Meta Seta Galareta Disco, rozruch. Potem nad Wisłą wszyscy prócz mnie pili wódkę, a zaspokoiłam się dwoma piwkami smakowymi...wódka mi nigdy nie wchodzi. Potem taxa i do MultiPubu...tam impreza do 3 nad ranem, ale moim współimprezowicze mają ochote na więcej...O matko... a ja juz gwoździa do stołu przybijam... Ale cóż nie wyłamuję się, mimo iz jakiś słoń stanął mi na paznokcie u stóp... aj bolało! ;/ ledwo idziemy do kolejnego klubu ale okazuje się, że w dwóch następnych trzeba płacić za wejście..o 3 nad ranem...szkoda gadać. Koniec końców skończyliśmy w pubie, w którym byliśmy na początku :) i tak po całonocnej imprezie dziś ledwo żyję..
Ale mamy dziś swoje święto...takie malutkie..obchodzimy je co miesiąc 21 dnia :) to data która na zawsze będzie w moim sercu..
21.12.2006 roku to data naszego spotkania i oficjalnie data od kiedy jesteśmy razem :) to wtedy piliśmy pierwsze piwo razem na ławeczce przy placu zabaw...nie ważne, że była zima a my siedzieliśmy i rozmawialiśmy co wszystkim i o niczym..pamiętam jak jego misiek od kaptura łaskotał mój policzek...pamiętam nasz pierwszy pocałunek. Na samo wspomnienie mam motylki w brzuchu :) i tak stało sie naszym rytuałem, że każdego 21 dnia miesiąca wychodzimy gdzieś, aby uczcić ten pamiętny i cudowny dzień :) i tak od 8 lat...<3

Kocham go nad życie i myślę, że wszystko jeszcze jest przed nami! :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 czerwca 2014, 17:35

21 czerwca 2014, 19:03

Przeczytałam kolejne pamiętniki :) fajnie patrzeć jak kobiety po wielu przejściach piszą ostatniego post " nie mam już siły, poddaję się","odpuszczam, najwyraźniej bycie matką nie jest mi pisane" albo " i kolejny cykl stracony" a patrzę, że to właśnie ten cykl jest szczęśliwy! :):):) niesamowite...w wielkiej chwili zwątpienia dostają szansę na odnowienie wiary, że Bóg istnieje i czuwa :)
Czasami i ja też mam myśli, że mi nie jest to dane - nie dane mi jest bycie matką, kochającą i wyjątkową, lepszą niż moja mama, choć jest cudowną kobietą i kocham ją nad życie, ale wiele rzeczy ja bym zmieniła...Często myślę, że jak się nie uda, to chyba się załamię...zmęczona jestem wieloma rzeczami i sprawami... Mój mąż myśli, że przesiadując na forum nie myślę o ciąży - nie myślę, bo przeżywam sukces każdej staraczki! Widzą ich szczęście i zdjęcia USG, brzuszków i ich małych narodzonych cudów...czuję falę ciepła, ale i oczy mam mokre..nie płaczę z bólu, rozpaczy...nie. Płaczę, bo każde narodzone dziecko to wielki cud, który nam nie łatwo będzie dany... i oto nadszedł dzień, kiedy to ja silna i pocieszająca inne kobiety w smutku siedzę i szklą mi się oczy od kolejnych historii o cudzie narodzin..to przykre, bo nie chcę się dołować, ale dzisiaj to i chyba zmęczenie mi się udziela..
Każdy ma gorsze i lepsze dni, ja na razie mam gorsze. Może to wizja jutrzejszych chrzcin córki mojej znajomej? Mimo iż łatwo zachodziła ww ciąże, to z Marianką nie było pewne czy mała przeżyje...okazało się, że ma torbiel na jajniku... ale leki i nakaz leżenia podziałały i mała jest wśród nas...a jutro też blisko mnie. Kocham to dziecko, bo gdy ja byłam w ciąży to byłam u Pauliny w szpitalu jak Marianna sie urodziła :) pomagałam jej, podawałam małą, przebierałam, pomagałam Pauli wstać, bo miała cc. To cudownie, że ktoś może się spełnić jako rodzic...ohh to chyba za dużo... ;(

23 czerwca 2014, 11:22

Wczorajsze chrzciny były udane :) bardzo fajnie spędziliśmy czas, poznalismy nowych ludzi. Było całe mnóstwo dzieci, przeżyłam to :) bawiłam się z dzieciakami :) super :) wzięłam nawet małą Mariankę na ręce, ale zaraz się rozpłakała :) no u babci na rączkach było jej lepiej ;))
Najedliśmy się jak bąki, ja ledwo się ruszałam, a było tyle pyszności... ale cóż mam swój limit ;) Przyszedł czas na tort...pyszny, choć truskawkowy ale było wybitny! Z masy marcepanowej był pod kocykiem mały dzidziuś :) majstersztyk! Były również motylki i wózeczki na torcie. Dostałam swój kawałek i doznałam szoku...dostałam z całym wózeczkiem! :) Śmiałam się z Pauliną, że to znak! :) hahahah ;D nie no świruję :)) Paulina wczoraj narzekała, że ledwo kieckę dla siebie znalazła, po dwóch ciążach to trochę jej zostało, ale najgorsze jest to, że z Antkiem przytyła 42 kg! na porodówkę wjechała z równą setką. Po ciąży ledwo schudła i zaszła z Marianną.. powiedziałam jej, że wolałabym wyglądać jak ona i mieć to co ona... niż być szczupła i być bezdzietna :) lubię przebywać w jej towarzystwie, bo ona zaraża...na serio. Ostatnio jak u niej byłam a była jeszcze z Marianką w ciąży to mnie zaraziła :)
Dla małej kupilismy oczywiście ubranko, na wyrost, bo szybko rośnie :) i oczywiście kasę. Mówię Pauli aby małej wpłacili na jakieś konto, aby miała na przyszłość, ale niestety na bieżąco opłacili imprezkę :)
Dziś zaobserwowałam coś dziwnego...po <3 mam bardzo delikatne i skąpe plamki beżowego śluzu...nad ranem poczułam bardzo silne i przeszywające jakby od dołu do góry macicy ukłucie..kurde to jest 17dc, dziś na bank jest owulka...w ciąży na bank nie jestem, bo niby kiedy? Nie wiem, dobrze , że w piątek mam wizytę u gin-endo,chciałam tylko pojść na konsultację ale zapytam się go czy to normalne. Boże to na bank nie ciąża, ja przecież ostatnio tak szalałam z %, że chyba nic by z tego nie było... Mam nadzieję, że się dowiem o co kaman..

Dobra juz wyczytałam co to są te plamienia... owulacja! :) super, ale ja wiem, że mam ją w 17dc ;)) teraz daje o sobie bardzo mocno znać! :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 czerwca 2014, 11:54

23 czerwca 2014, 21:32

Była dziś nowa dziewczyna u mnie. Bardzo miła, nieco starsza ode mnie, ale wyglądała na 28 góra! A tu zaskoczenie, bliżej jej do 40stki niż 30stki. Szok, mówię jej, że dobrze się konserwuje ;) robimy paznokcie a ona mówi mi historię, która strasznie przypomina mi tą, którą ostatnio przypomniałam o dziewczynce, która miała roczek i zmarła, bo jej serduszko było bez mięśni...Gosia, bo tak miała na imię ta dziewczyna, mówi, że zna bardzo podobną historię. Jej znajoma bardzo pragnęła dziecka, bardzo długo się starali, ale niestety... okazało się, że tylko in vitro jest im w stanie pomóc. Z trzech zarodków uchował się jeden... donosiła ciąże i urodziła zdrowiutką dziewczynkę. Miała około 7 msiecięcy jak wypadła babci z rąk... rączka złamana...to musiałabyć trauma dla rodziców. Po 2 miesiącach coś zaczęło się dziać nie dobrego. Mała czuła się coraz gorzej, latali po lekarzach, ale nikt nie wiedział, ba! nawet nie podejrzewał co to może być!! Robili małej prześwietlenie a tam - szok! Całe mnóstwo guzów...wszędzie. Byli zdruzgotani. Diagnoza odebrała im kawałek ich życia, ich samych...ostra białaczka... Malutka żyła jeszcze miesiąc i zmarła...w dniu swoich pierwszych urodzin. Matka dziecka zaczęła doszukiwać się co było powodem. Ludzie mówili a bo to dziecko z probówki to dlatego, a gówno! Dzieci z in vitro sa takimi samymi dziećmi, co te poczęte w sposób naturalny! Różni się tylko ciąża, bo wysokiego ryzyka. No niestety sekcja nic nie wykazała tylko to co było wiadome. Zaczęła szukać w necie... doznała szoku. Okazało się, że uszkodzenie kości w procesie kostnienia u dzieci mogą mieć takie następstwa. Możecie tylko sobie wyobrazić wielki żal i pretensję matki dziecka do babci, bo wynika na to, że to przez nią nie ma dziecka. Oczywiście rodzina sie rozpadła. Córka nie odzywała się do matki, bo ona zabiła jej dziecko...smutne?? pewnie, ale ta historia ma szczęśliwe zakonczenie :) po pół roku od straty okazało się, że jednak in vitro było tylko dlatego, bo ona wmówiła sobie bezpłodność lub niemożność posiadania dziecka w sposób naturalny. Zaszła w ciążę!! I mają teraz synka, który ma już 2 latka :)
gosia86 ma rację...zakończenia są tylko dobre! :) to tak, dla pokrzepienia serc! Bardzo mnie podbudowała ta cudowna historia! Że wszystko co się dzieje, to zasługa naszego umysłu :) naukowo jest udowodnione, że optymistki łatwiej zachodzą w ciążę niż pesymistki :) także kochane, głowa do góry, pierś do przodu i do roboty! :) z pozytywnym nastawieniem!

Siła umysłu jest niezbadana, sami wyznaczamy sobie drogę - swoimi myślami :)

24 czerwca 2014, 11:38

18 dc

Dziękuję za ten dzień... nic mnie już nie boli, nie ciągnie. Czyli nie ma bata - była owulacja wczoraj. Ciesze się, że dziś mogę odpocząć :)

Wczoraj dzień ojca...dla naszych ojców pojechaliśmy i kupiliśmy po duuużej czekoladzie i kawie truflowej :) świeżo zmielona :) cudowna, piliśmy - polecam! :) Mamy taki sklep gdzie można kupić taka kawę i wiele innych - rumowa, whisky, amaretto... no świetna :) a że pomysłów juz brakuje na prezenty, ile można kupować pierdół i zbieraczy kurzu??? Nienawidzę tego! Może moje podejście zmieniło się, bo mam już swój dom. I wizja sprzątania, gdzie jest całe mnóstwo bibelotów to mnie krew zalewa! :) dlatego wolimy praktyczne prezenty :)

Dziś widzę się z Anią...rozmawiałam z nią rano przez telefon, ale nasza rozmowa skupiła się na zdrowiu. Ciekawe czy mi się wytłumaczy swoje zachowanie...bałam się, że nasza znajomość ulegnie zmianie, że będę miała do niej dystans... zobaczymy. Widzimy się koło 14.

24 czerwca 2014, 17:44

Byłam u Ani... pierw dużo rozmawiałyśmy o tym co się wydarzyło przed te dwa tygodnie naszego niewidzenia się...Nie chciałam na siłę poruszać tematu jej ślubu, ale w chwili kiedy zapadła cisza na dłużej niż 5 sek. to weszła na temat tego co ją skłoniło do tego ślubu. Ja wciąż wierze, że ona go kocha bo kto głupi bierze ślub z facetem, który Cię lał w ciąży a potem wyparł się dziecka, że sprawa skończyła się w sądzie o alimenty. A teraz nagle, co? Przypływ uczuć? No nie. KASA MISIU KASA! On jej zapłacił, że to, że wezmą ślub bo i obywatelstwo skurwiel dostanie. Hmmm.... no ok, za kasę to może i bym się zastanowiła, ale taką jałmużnę jaka ona dostała to w dupsko nie dała bym się nawet pocałować temu brudasowi. Ale ja to ja, Ania jest ewenementem wśród ludzi... No ok. Jej cyrk jej małpy. Nic mi do tego. Mówię jej, że trochę się nastaramy z kolejnym maluchem, a ona teskt do mnie, że fajnie będzie bo może razem będziemy chodzić w ciąży...no szczęka opadła mi na podłogę i juz tam została. Powiedziała, że na 7 lipca do lekarza idzie - ginekologa żeby nie było. Już nie chciałam sie pytać, czy to może nie juz jest w tej ciąży. Ale ugryzłam się ;) moja obawa, że będę miała do niej dystans zmieniła się. Absolutnie go nie mam. Jest po staremu :) ale powiedziała, że jeśli się przyjaźnimy to może mi wszystko mówić, zobaczymy czy to zakodowała :)
A tym czasem...coś się ze mną dzieje, czego nigdy ale to nigdy nie miałam... dziś znowu mam ten upław w kolorze kawy z mlekiem i wodnisty...i trochę nitek rozciągliwych...Rany co się dzieje? Dlaczego ja durna baba nie notował zeszłego cyklu????? Teraz nie popełnię tego błędu :) notuję wszystko, wraz z bolącymi (.)(.) bez ich dotykania oraz bólu podbrzusza i wydęty jest jak balon ;/ wyglądam jakbym był co najmniej w 4 mscu :((( i w ciągnąć cholernika nie mogę... może ja umieram??? A nawet jeśli, to dobrze :) spotkam moje maleństwo :* może jakaś infekcja? Ale nic nie szczypie, nie piecze ani nie ma zapachu...dziwnego. Ale opiszę lekarzowi w piątek co mi dolega i może mnie uspokoi :) tymczasem spokojnie czekam sobie na @ :) a może zrobi mi prezent i przyjdzie za rok??? :D

25 czerwca 2014, 12:34

2dpo
Chyba dopadła mnie wszechobecna beznadziejność, bezradność...że nie mogę zajść w ciążę, bo po poprzedniej moje hormony i organizm sam nie wie czego chce...plamienia ustąpiły a wraz z nim bóle. Czyli owulacja, była i dała znać o sobie jak jeszcze nigdy. To dlatego, że luteinę brałam, jak nic... ale co z tego... ja czuję, że się nie udało.

Beznadziejność i bezradność nie tylko z braku ciąży, ale widzę ile jest cierpienia na świecie i mi sie łzy same pchają...serce mnie boli, kiedy widzę jak kobiety starają się o największe szczęście w ich życiu, a tu dupa, dupa i jeszcze raz dupa! Jestem zła!! Ale cierpliwość powinna być naszą domeną...wiem, łatwo mówić. Bo ja staram się prawie rok... ale to był rok wielu przykrych doświadczeń i wciąż zadaję sobie pytanie - czy ja tego na prawdę chcę?? Przecież widzę, że Bóg daje mi jasno do zrozumienia, że jestem złym człowiekiem albo wysłuchał czyjejś przykrej modlitwy, aby mnie coś w życiu złego spotkało... ja tez tak chcę!! Aby ktoś teraz za mnie cierpiał...popłakałam się czytając pamiętnik Amy...czemu tak się dzieje?? Bo za bardzo chcemy????? To ma być kara za szczere chęci??!!! To ja kur**a dziękuję za tą nagrodę!

Poddaję się juz teraz, bo wolę już dziś pocierpieć dwa dni niż za dwa tygodnie widzą spływające moje marzenie cierpieć jeszcze bardziej. Już dziś zapominam o tym, że się staralismy i oczywiście nic z tego nie będzie. Bo i po co? Co ma być to będzie. Robię sobie parę dni wolnego od forum i pamiętnika...muszę odpocząć, jestem taka zmęczona...bardzo zmęczona... pogonią za naszymi marzeniami...

Tak i jeszcze pokłóciłam się z mężem rano... przy robieniu śniadania, bo??? Kroił szyneczkę na jajecznicę na talerzu i ten dźwięk... strasznie mnie wkurzał, a żeby nie było deska do krojenia była tuz obok... i nerw! To pierwsza nasza kłótnia od...dwóch miesięcy.. pierwszy raz pokłóciliśmy się po zabiegu, bo ja chciałam nie tyle co się starać ale kochać się bez zabezpieczenia a on, że nie bo lekarz nie pozwolił. To śmiałam sie, że lekarz w naszej sypialni to ma gów**o do powiedzenia :)Nie dał się namówić... tak jak kiedyś... kiedy bardzo chciałam mieć dzieci...
Pamiętam naszą wpadkę na pierwszych wspólnych wakacjach... no na bank nic by z tego nie było, ale po poronieniu powiedział Konrad, że gdyby wtedy było z tego dziecko to teraz był by w szkole....uświadomiłam sobie, że tyle życia straciłam, bo ktoś uważał, że to nie jest odpowiedni moment. Moja podświadomość znów daje mi o sobie znać...znowu wyrzuty sumienia.. moża by tak w kółko, ale jeśli chcę się podnieść na dobre to muszę nauczyć się żyć z tymi myślami.

Nigdy nie wspominałam mojego maleństwa...ale zawsze jest dobry moment, że go wspominać.

Kochanie, mamusia o Tobie pamięta i żadne następne dziecko nie zastąpi mi Ciebie. Mam nadzieję,że jest Ci tam dobrze i że patrzysz na nas i uśmiechasz się poprzez wychodzące słońce co dzień. Proszę abyś wyprosił o rodzeństwo ziemskie dla siebie. Nie ważne kiedy...Bardzo Cię kochamy i nie możemy się doczekać spotkania z Tobą :*
Na zawsze w naszych sercach - Marcelek 28.03.2014 [*][*]

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 czerwca 2014, 12:49

25 czerwca 2014, 18:22

Chcę wyprzeć ze swojej głowy te wszystkie myśli...ile to juz znam historii, że kobiety traciły nadzieję, że się uda a to był dło spowodowany zmianami w ich ciele dzięki ciąży. Ja co ewentualnie mogę być w ciąży...ale spozywczej. Wkurza mnie fakt, że nie mogę schudnąć :( no ale jak się śpi do 9 to szkoda Panią bardzo, samo się nic nie zrobi. Pamiętam jak byłam w tej cudownej, aczkolwiek krótkiej ciąży, ileż ja miałam energii, ile to ja miałąm w sobie siły na to by dostrzec, że życie jest piękne. Moje życie przestało być piękne w dniu kiedy dowiedziałam się, że mój osobisty cud się nie rozwija. Zła jestem, bo gdyby mi to powiedziano w lutym, że ciąża sie nie rozwija albo sama by sie poroniła to już pewnie dawno byłabym w ciąży, a tak? Jestem rok po ślubie...i widzę już ten wzrok znajomych mojego męża i współczucie, że ojej nie możecie mieć, tak mi przykro...chyba zaczęło mnie wkurwiać takie współczucie ludzi z mojego otoczenia. Ale w życiu nie można mieć wszystkiego. Moja kuzyneczka ma dziecko, ale co z tego?? Jak ma męża popierdolonego jak lato z radiem :)

Wraca dawna ja....silna i odważna..popłakałam się na reklamie, w której to słychać puls dziecka i ten wielki brzuch z widocznymi ruchami dziecka...nie było mi to dane. Ok, pójdę i to wyszarpię, nie poddam się, bo wszystko inne moge olać, ale naszego dziecka nie oleję! Będę walczyć, póki nie zabraknie mi tchu i cholera nawet kupię te testy owulacyjne! Ale pierw idę zrobić w przyszłym tygodniu progesteron i prolaktynę. I mówię się o swojej gin ;) narobię jej nadziei, bo nakazała się zgłosić jak będę już w ciąży... muszę jej powiedzieć o tym lewym jajniku. Może coś zaradzimy, bo jak mam walczyć to muszę mieć szansę co miesiąc a nie co drugi :) czuję, że już nic mnie nie goni... bo tak to było" a zajdę bo Sandra pewnie jeszcze nie zaszła to będziemy razem chodzić", dowiedziałam się, że ona już zaszła i jak się widziałyśmy to była w II trymestrze... hmmm no ok, to teraz na spokojnie. I zaszłam. A teraz zupełnie odpuszczam. To najlepsze co mogę dla siebie zrobić. Mój mąż też uważa, że nie ma co się spinać, ale mówię mu, że jakby to były nasze pierwsze nawet 4 miesiące starań to bym nie szalała, ale w sierpniu będzie już rok.. mówię mu, że po ślubie najcześciej się zachodzi bo ludzie mają jeszcze taki spontan we krwi, ale jak to za długo trwa to spontan przeradza się w frustrację... dlatego żałuję, że taki mieliśmy stres po ślubie naszym... i że nie wyszło... bo niby ja chciałam pierwsza od jego znajomych mieć dziecko... kurwa o co chodzi z tym ja chcę być pierwsza??!! przecież kurwa ja mu trułam od 5 lat, że chcę dziecko, ale cóż... jak się samym było dzieckiem to jakie decyzje mógł podejmować..teraz mam wielki żal do niego i siebie... kiedy na prawdę miałam czas na czekanie, bo tak zalecił lekarz to nie bo co by jego znajomi powiedzieli... a w dupie mam to co mówią inni, że coś nie wypada?? To kwestia czyjegos podjeścia ale nikt nie ma prawa mówić co Ty masz zrobić! Teraz mnie złość ogarnia :)
wulkan emocji.
Muszę się na czymś skupić. Tak pożądnie, aby nie mieć czasu na takie ckliwe użalanie się nad sobą.

25 czerwca 2014, 19:55

Wiara czyni cuda... ja wierze, że będe mamą najlepszą na świecie i to bliźniaków bo nie ukrywam, że bardzo się staraliśmy :) ale co będzie to będzie i wychowamy jak swoje :D

Wiara czyni cuda... :) wierze...bardzo wierze.
1 2 3 4 5