Tak mi się wydawało, że to ciąża. Byliśmy na weselu mojego męża znajomych i odrzuciło mnie od kwiatów na stole, potem zwymiotowałam po flakach i schabowym...myślę:
-Na bank jestem w ciąży, bo przecież się staraliśmy.. Super

Miałam mega stres i pokłóciłam się ze szwagierką, bo ona też zna młodych. MEGA stres... ręce mi się trzęsły a miałam prowadzić samochód.
Po dwóch tygodniach czekałam na @, bo dzień wcześniej zrobiłam test i wyszedł negatywny


" Nie widzę pecherzyka w jamie macicy" i ten jej smutny wzrok.
Umarłam. Poczułam wypieki na policzkach. Zapytałam jak to możliwe? Ona, że widzi coś w jajowodzie i na jajniku... popłakałam się. Uspokoiła mnie, zaleciła badanie jak najszybciej beta HCG i znwou się pokazać. Zadzwoniłam do męża. Jeździliśmy do 20 po szpitalach gdzie mi zrobią to badanie. Musiałam czekać do następnego dnia. Nie miałam problemu ze wstaniem o 6.30 a jestem mega śpiochem, żeby jechać do Warszawy do szpitala św. Zofii gdzie w godzinę robią badania. Pojechałam, lecz okazało się, że Panie mnie źle zrozumiały i za 30zł zrobiły mi zwykły test ciążowy, którego wynik był "średniododatni" zadzwoniłam do mojej gin i przekazuję jej info. Ona że potrzebuje liczby a ja, że tu nie ma nic o liczbach. Okazało się, że beta hcg są dwa... ilościowe i jakościowe, które właśnie zostało mi zrobione. Kurde test ciążowy najdroższy w moim życiu!! Potem juz poszło szybciej, kolejne bety wychodziły straszne - 147, kolejna 208, następna 297... w ciągu tygodnia urosła mi dwukrotnie.
Nasza Teneryfa poszła w nie pamięć. Nie pojechaliśmy - przepadło nam 6100zł! Całośc była juz opłacona. Ale moje życie i zdrowie było ważniejsze. Dwa dni po tym, jak powinniśmy grzać tyłki na plaży, dostałam w domu plamień i brzuch mnie bolał. Przestraszyłam się, że byc może zaraz umrę, bo pewnie mi to cholerstwo rozerwało jajowód! Zadzowniłam do gin, powiedziała, że jeśli plamienia się nasilą to ona ma dyżur w szpitalu i mnie od razu przyjmie. Nasiliły się juz następnego dnia. Biegiem do szpitala, na oddział, byłam juz spakowana... badało mnie 3 lekarzy, po naradzie oznajmili, że muszą mnie operować, bo nie wiadomo co się tam dzieje. OK. Skoro trzeba



Dopiero w grudniu po wizycie u innego gin dostaliśmy zezwolenie na starania. Akurat byłam po @, więc cykl stał przed nami otworem










Chodziliśmy do doktora i bylismy pewni, że tym razem będzie wszystko ok. Ale, poszliśmy za wcześnie i lekarz nie widział nic w macicy... strach powrócił, że znowu... nakazał zrobić bete w odstępach dwóch dni i przyjść ponownie. Tak zrobiliśmy. Beta piekna, 89% przyrost, lekarz - "No to jest dobrze", zbadał mnie i zobaczyłam nasze maleństwo w monitorze... łzy mi stanęły w oczach... piekny widok








Często wyciągam zdjęcia usg i patrzę jaka nasza fasolka była

Ludzie są okrutni, moja kuzynka, miała półwpadkę z facetem, którego znała 8 mscy. Postanowili mieć dziecko, tez pod wpłyewm otoczenia-nasza znajoma wspólna miała juz dziecko. To i ona musiała mieć. Zaszła za pierwszym razem.... jak dowiedziała się, że jest w ciąży to akurat rozeszła się z facetem, ojcem tegoż dziecka. Powiedziała mu o tym. Po dwóch tygodniach zaręczyny,a dwa miesiące później ślub i małe wesele...ale co z tego?? Jak ma zycie spieprzone. Mąż ja bije, nie zajmuję się dzieckiem a jak urodziła to był raz na 4 dni u niej i to bagatela przez 5 min... tyle tatus widział córke. Nadszedł czas wyjścia ze szpitala, okazało się, że mąż po nią nie przyjedzie bo gra lub pisze pracę magisterską.. to dziadek po nich przyjechał i zabrał do domu...bo okazało się, że ojciec ma grype. Jaką on jej awanturę rozkręcił w 4tej dobie po porodzie, że klekajcie narody! Straszył ją sądem, że każdy przyzna mu rację, że dziecko powinno być w domu z nim! No niby wykształcony facet a głupi jak koza...niedoszły ksiądz... Boże i tak ludziom dałeś dziecko, które zyje w wiecznej awanturze rodziców i chorej atmosferze...
Założyłam ten pamiętnik, nie dla komentarzy, czy lubię... załozyłam go bo to dla mnie forma terpii, wyrzucenia z siebie wszelkich emocji, które psuja mi krew. Często też będę opowiadać radosne nowiny albo jakieś inne fajnie lub mniej przyjemne hitorię.. bo nasze zycie składa się z historii





A moja @ kochana przyszła jak zawsze punktualnie








1 czerwca mieliśmy naszą pierwszą rocznicę





Moge tylko powiedzieć, że w życiu niczego nie żałuję. żadnego swojego posunięcia, wyboru ani wypowiedzianych słów, bo ja jestem taka, że powiem co mi ciąży na wątrobie.
Zberam siły na dalszą walkę, bo nawet jeśli ma się 1% szans na odniesienie sukcesu to warto walczyć, bo jak się poddamy to w tym momencie już jesteśmy przegranymi

Pozdrawiam Was kochane i trzymam za każdą kciuka



" nad rozlanym mlekiem płakać nie będziemy",
zabolało i powiem mu to. Muszę mu mówić o wszystkim, bo znowu zamknę emocje w sobie a po co mi to? Po co mam krew sobie psuć







kochane jeśli czytacie mój pamiętnik to wbijcie sobie i powtarzajcie jak mantrę - jestem cierpliwa




ZZdrówka kochane moje i wracamy na tory pozytywnego myslenia, idą wakacje i piękne dni - a jeśli dzidzi do nas jeszcze nie zawitała to znak, że los ma dla nas coś na prawdę wyjątkowego

Wiadomość wyedytowana przez autora 7 czerwca 2014, 17:56






















"o matko będziemy mieć dzieci w jednym wieku...ehhh" i moja fasolinka się poczuła niepożadana ale to tylko moje przypuszczenia

Uciekam szykować ucztę dla nas















Dobrze postanowione jedziemy na działkę. Oczywiście ja prowadzę, bo mój K się troszkę upił wczoraj z kolegą, ale...zmienił się. Zmienił się juz wtedy jak byłam w ciąży, prosiłam by dużo nie pił, bo ja się denerwuję, boję o niego a to mi...nam szkodzi. I to mu zostało







-No to teraz bierz telefon do ręki i obdzwaniaj, że wnuczka nie będzie(uśmiech).
Bałam się jeździć do rodziny, bo były by pytania a co tam się stało. Wiem jak mnie bolało, kiedy koleżanka, nie widziałysmy się chyba ze 4 tygodnie przyszła na paznockie i pyta patrzac na mój brzuch:
- No Madzia 12 tc a Tobie brzuszka nie widać.
Wiem, nie wiedziała, miała prawo oto zapytać. Powiedziałam, że już nie będzie brzuszka. Wyraz jej twarzy mówił, że zrozumiała wszystko. Bardzo mnie przepraszała.
Ale ten czas mam już za sobą





Leżeliśmy na leżakach, był błogi chillout


Rozmawialiśmy w trakcie spaceru po okolicy o nas,naszych planach, dziecku - pierwszym i następnym- powiedziałam mu, że jak pójdę do Kaśki(mojej Pani ginekolog) to musze jej powiedzieć, że coś ten mój lewy jajnik jest lewy ;P nie działa. Mój K mówi:
-Przecież nam wychodzi zawsze za drugim podejściem(usmiech, który uwielbiam).
Ma rację. Ale to wynika z tego, że wychodzi nam z prawego jajnika a z lewego nie ;( ale wiem, że chce, że nie poddał się. Widzieliśmy piekny dom, duży - choc ja takich nie lubię - piekne podwórko, trawnik idealny, dwie duże brami do piłki nożnej, i do siatkówki

CDN.
Dom był w stylu hmm... ciężko nawet zaliczyć go do jakiegoś konkretnego typu


- Ludzie jak mają kasę to tak ją inwestują..
Powiedział, że taka inwestycja jest najlepsza, nie zrozumiał, że ja też tak uważam

Na tarasie wielkim, że pomieścił kilka krzeseł i wielki stół z ratanu, jakaś Pani w bieli poprawiała ich położenie. Na trawniku wśród tych wszystkich rzeczy nie było dzieci, nie ma co się dziwić, nam było słabo a co dopiero dzieciom. W dalszej części trawnika, były dwie, normalnych rozmiarów (!!!!!!Qwa)brami do piłki,a obok siatka do gry w siatkówkę( matko nawet antenki mieli! cóż za profesjonalizm


-Przecież my będziemy mieli dwóch synów

Zaśmiał sie, że nie możemy tego zaplanować, ale


Nasza wyprawa, podczas której oglądaliśmy coraz to piękniejsze domy, była raczej celowa. Musieliśmy dostać się do sklepu oddalonego od działki teściów o około 2 km w jedną stronę







Zawsze całuj mnie na dobranoc
Zawsze tak robi, a rano nie wyjdzie bez buziaka






Idę jeść śniadanie,ubieram się i lecę po zdjęcia

Kochane moje, mój pamiętnik nie będzie tylko opisywał jak dążymy po krętej i cięzkiej drodze do naszego wspólnego dziecka, bo dziecko ma być wynikiem naszej miłości




Życzę powodzenia tym, które jeszcze nie ujrzały magicznej fasolki na usg, a te, które noszą już maleństwa pod sercem życzę zdrowia i wytrwałości

PAA ;*
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2014, 10:04


Uwielbiam takie historie

Oby więcej takich!! dziewczyny do dzieła!


Dostałam mega kopa emocjonalnego!! Dziękuję OF! Dziękuję dziewczyny! :*

odkąd jestem z moim K czyli od liceum(2006r.) weszłam w krąg jego znajomych, przyjaciół. Trochę to mnie bolało, bo jak się z nimi spotykaliśmy, to oni zawsze rozmawiali i śmiali się z kogoś z ich osiedla, kogo ja nie znałam... super zabawa - zgadnij o kim mówimy - wkur**ło mnie to strasznie


-Ja nie wiem czemu Madzia mnie tak nie lubi.
Nauczyłam sie juz jednego, olewania jej. Ale dziewczyna znała mnie i wiedziała, że nie jest fajnie między nami, cos próbowała jej wyjaśnić, ale powiedziałam tylko, że nie warto, bo i tak to nic nie da. Rano trzeba było posprzątać, więc się wzięłam bo ja mam uczulenie na pierdolnik

-Czemu mnie nie lubisz?
ja oczy jak 5zł, mówię jej, że to ona mnie traktuję jak psa od kiedy jestem z K. A ona zaczęła się jąkać i płakać, że ona była zadzrosna o niego, że jakaś baba przyszła i mu braciszka zabiera. Powiedziałam jej, że K. nigdy nie miałby jej za złe jakby ktos miała i była szczęśliwa. I jakis cud się stał...powiedziała"Przepraszam Madzia"...popłakałam się, że nasza "wojna" się skończyła. Zaprzyjaźniłyśmy się! Była moją swiadkową na ślubie

Ale ta historia jest o innej babie, która napsuła mi krwi. To dziewczyna przyjaciela mojego męża. jesteśmy w tym samym wieku, niczym sie nie róźnimy. Siostra mojego K. mi nieraz mówiła, że ona mi zazdrości..Figury, odwagi do ubierania kolorów, fantazji i pasji. Ale co jej broni samej taką być? Ograniczona nie jest....chyba. Było takie lato kiedy postanowiliśmy wraz z czwórką znajomych(w tym i oni), że jedziemy za granice! Ale mój K. stracił pracę przed majówką... małżenstwo znajomych naszych nas poganiało, żeby się określić czy jedziemy. Wkur***am się i powiedział:
-A WEŹ SPIER****J do tych Arabów i niech Cię nie widzę!
Kurde! Wie, że mój K. pracy nie ma a jej tylko w głowie wakacje! Pusta dziewucha!
No...Muszę ochłonąć, wciąż wychodzą emocje

-OK.
I tak mijały tygodnie, miesiące a jej obietnica spotkania..hmm.. jakby gdzie zdechła pod drodze. Zaproponowałam dwa spotkania, z czego żadne się nie odbyło! Bo??? No przecież księżna ma szkołe w sobotę a w niedzielę jest jej jedyny dzień na odpoczynek, nosz qwa! To po ch**j proponuje mi takie rzeczy! Zawraca mi dupę! Poziom mojej irytacji urósł do rozmiarów KOSMOSU! Powiedziałam o nie nie nie kochana ja się nie dam. Przestałam chcieć się z nią widywać, każde spotkanie było okropne, zmuszał mnie K. Pamietam jak byliśmy w pizzeri z wcześniej wymienionym małżeństwem i tak chłopaki, bo piłkarze to gadali o piłce a one we dwie o kosmetyczkach, kredytach i ciuchach..a ja? siedzę w kącie i sie przatrzę, az się gotowałam! Dlaczego miałam znosić ich towarzystwo skoro mnie olewali! Wszyscy. Wyjełam tel i zaczęłam grzebać w necie, mój K. :
-No co Ty robisz? W twoarzystwie jesteśmy!
Na co ja:
- Tak? To chyba tylko ty tak uważasz! Gadacie sobie o piłce te dwie desperatki chcą być na topie napieradalają o kosmetyczkach! O czym ja mam z nimi rozmawiać?
Wyszłam do łazienki. Popłakałam się. I myslę,że zrobie tak samo jak ona też się popłączę i poskarże mojemu K. i niech z nimim porządek zrobi. Ale za mną nikt nie stanął. wszyscy uważali, że to ja jestem wina, to ja jestem ta zła. Powiedziałam, że koniec z nimi! Przestaliśmy się z nimi spotykać. Ale dla ratowania czegokolwiek mój K. wpadł na pomysł wyazdu na sylwka razem w szóstkę! Pomyślałam o nie... ale się zgodziła, postanowiłam, że nie dam sobie popsuć wyjazdu. To był nasz ostatni sylwek jako narzeczeństwo... 2012/2013 i nasz ślub za 6 miesięcy. Oczywiście też nieobeszło się bez awantury, bo Weronika i Kamil ustalili sobie termin przed nami na koniec sierpnia a my po nich ustaliliśmy 1 czerwca i awantura! jak rozmawiałam z Kamilem to powiedział mi, że specjalnie to zrobiłam, że to ja ustaliłam taki termin by mieć ślub przed nimi, bo rzekomo my planowaliśmy na wrzesień! Tak planowalismy ale mamy wspólnych znajomych i co? Po 3 tygodniach po ich weselu kto by do nas przyszedł! Mówię mu, że juz mu w dupie poprzewrała ta jego druna narzeczona i gada jak ona! Powiedziałam, że nie maja prawa nam nakazywac kiedy ślub mamy wziąć.. To była nasza ostatnia rozmowa i spotkanie. Ale powstał problem. Mój K. chciał Kamila na świadka... a on mu na to, że w takiej sytuacji to on odmawia, bo my się nie lubimy z jego narzeczoną! Pantoflarz pieprzony! I co? 2 miesiące do ślubu a my świadka nie mamy! Kurde... tak nas najwspanialszy przyjaciel mojego męża załatwił! Bo jak my sobie to wyobrażamy, że razem w takich nastrojach będziemy siedzieć? A ja to kurwa na ślub i wesele też nie przyłażcie, bo jak będziemy w jednym pomieszczeniu siedzieć! Łaizła i miała taka obrażoną minę, że miała ochotę dać jej w pysk i powiedzieć - tam są drzwi! No debilizm i to zaraźliwy! Zaczął przesiakać jej pieprzonymi poglądami, własnego zdania nawet nie ma! W idź w ch**j mówię z takim przyjacielem. Wesele się odbyło, było super, podoga lekko nie taka jak powinna, ale przecież pod gołym niebem nie bylismy? Po naszym weselu czekaliśmy na ich...wiedziała, że się postara ta małpa aby miec jeszcze lepsze wesele niz my. Jej sprawa. Niczym innym nie umie zaimponować. W tym czasie oczekiwania na ich wielki dzień, starałam się namówic męża na dziecko. Bo przecież na co mamy czekać? na oklaski? Nie dał się namówić. Zmądrzał dopiero w sierpniu... na ich weselu byłam w ciąży, ale miałam tyle stresów, że nic z tego nie wyszło..miałam podejrzenie ciąży pozamacicznej.
W lutym tego roku dowiedziałam się o K. siostry, że moja ulubienica jest w ciąży i to coś już dużej - pomyślałam, no jak ona mogła?? A zapytała się nas czy może?? Jak ona smiała- obrażam się na nią!


Oto historia toksycznej znajomości, którą zadusiłam własnymi rękoma



Mogę tylko powiedzieć, że gdyby nie nasze zaręczyny to pewniej jeszcze by czekała na ślub, bo my zaręczyliśmy się w 2011 roku a oni w walentynki rok później. Siostra mojego K. mówi, że nie miał już wyboru, bo my jesteśmy krócej ze sobą niż oni i pewnie mu już życ nie dawała

Miałam piękny sen


Może to efekt odchodzącej mojej kochanej @ i brak seksu spowodował u mnie tak sympatyczny i tematyczny sen... Często mi się śni, że się kochamy



Dzisiejszy dzień będzie wyjątkowy


A sprawa starań...na razie nie poruszamy




Miłego dnia dziewuszki kochane! :*



Odczuwam koniec @, zaczyna mi libido rosnąć





Opowiem Wam historię, która jak wiele innych wiązanych jest z dziećmi, sprawiła, że wierzę iż Bóg jest nieodgadniony...
Moja długoletnia klientka p. Iwona mieszka w mieścinie obok mojej, przyjechała jak zawsze punkt 17.30. Siadamy, robimy pazurki i nagle zaczyna:
-Pani Magdo pamięta może Pani tą historie z dziewczynką 10ciomiesięczną, którą opowiadałam dwa miesiące temu? - oczywiście, że tak.
Historia ta jest banalna, mówię banalna poprzez szereg zdarzeń jakie się wydarzyły. Jako małżeństwo starali się o jedyne swoje a i jedynego wnuka bądź wnuczkę. Udało się! Kobieta zaszła, donosiła i urodziła cudowną dziewczynkę w zeszłym roku

W szpitalu, po wstępnym zbadaniu dziecka w trybie pilnym przyjęto ja na oddział i poddano wielu badaniom. Lekarze mówili o zapaleniu oskrzeli albo płuc. Lekarz ordynator bada poraz kolejny dziecko i mówi:
-Słyszę szmery na sercu. To bardzo nie dobrze.
Rodzice zrozpaczeni. Wyjazd poszedł w niepamięć. Życie i zdrowie ich jedynego dziecka jest teraz najważniejsze. Ordynator nakazał natychmiast małą przewieść do szpitala specjalistycznego w Międzylesiu pod Warszawą. W tymże szpitalu się urodziłam

Dziecko poraz kolejny jest badane i padła diagnoza, której nikt nigdy się nawet nie domyślał.Lekarz mówi o tej chorobie w bardzo małych stwierdzonych przypadkach, bo tylko 15 na świecie bądź Europie, nie pamiętała moja klientka. Dziecko zamiast mięśnia sercowego miało tkankę włóknistą...czyli serce było nieprzydatnym workiem... ale dla stwierdzenia czy faktycznie nie sprawuje swojej roli, zrobili jej zabieg bąbelkowanie serca. Zabieg ten miał za zadanie stwierdzic w jakim stopniu serce się kurczy i rozkurcza, pompując tym samym krew. Niestety. Wynik była tragiczny. Lekarz wpisał dziecko na listę oczekujących na przeszczep serca... ale. Ile moga czekać? Lekarz określił czas życia dziewczynki na 2 miesiące, trzy góra. Niestety... moja klientka dowiedziała się, że dziewczynka zmarła kilka dni temu.. Lekarz się nie mylił. Rozpacz, depsresja doprowadziła do tego, że rodzice tej zmarłej dziewczynki zamkneli się razem w domu, nie otwierają nikomu. Nawet rodzicom. Matka tej kobiety martwi się, że coś oboje sobie zrobią...
Życie i decyzje Boga są dla mnie wielką tajemnicą i nigdy nie pogodzę się z tym, że zabiera niewinne dzieci, malutkie bezbronne w tak okrutny sposób...wyrwane jak serce z piersi bez znieczulenia. nie ukrywam. Łzy stanęły mi w oczach. Bardzo bolą mnie historie z udziełem dzieci. Dlatego nie słucham już żadnych wiadomości, bo zaczęły sie upały. Niestety klientki, koleżanki, które przychodzą do mnie na uzupełnienia sowich paznokci opowiadają mi wszystko co usłyszą. O tym dziecku, które ojciec zostawił w aucie na 8 godzin, bo zapomniał, że jechał je odwieść do przedszkola. Bóg nie śpi, karze nas za nasz brak miłości i morze obojętności... ja wiem, że nam zabrał Marcelka, bo pożaliłam się, że nie chcę rodzić w tym samym roku co moja"ulubienica". Wysłuchał mnie



Wierzę, że w końcu będzie z nami maleństwo

Miłego dnia :*


Myślałam dziś kim była by moja fasolka teraz









Może jestem przewrażliwiona, Paulina -czyli mam tychże dzieciaków uroczych - jest młodsza ode mnie o 2 lata, a już ma dwójke dzieci, męża a sama nie pracuje. Budują dom, wynajmują mieszkanie...niewiarygodne? A jednak! W życiu można mieć wszystko, ale trzeba ciężko pracować i mieć cierpliwość. Jest dla mnie wielkim przykładem prawdziwej szczęśliwej rodziny. Matki, kochającej swoje dzieci, żoną dbającą o męża i ich wspólny dom. Ale to również ciężka praca, wiem, bo sama siedzę w domu i widzę ile jest do zrobienia, a dzieci jeszcze nie mamy. Ale może niedługo się to zmieni. Nie modlę sie oto


Nie planuj, nie przewiduj miliona możliwości. Żyj, bo i tak od życia dostaniesz to czego najmniej się spodziewasz

Podobno osoby myślące pozytywnie znacznie częściej zachodzą w ciąże niż pesymistki ;P oj trzeba to wziąć pod uwagę

-Pani Magdo u mojej znajomej w rodzinie to się dzieje! Och dzieje się! Córka mojej koleżanki mówi z wielkim płaczem i żalem, że ona w ciązy jest!
Rodzice nic nie myśląc, rzekli no to fajnie, bo córke swoją znają i wiedzą jakie ma podejście do dzieci - ODRAZĘ! Podobno się zabezpieczali ale widocznie ten sposób był mało skuteczny. Diewucha ma 27 lat i ma super faceta. Są razem od 7 lat, no ja juz mam więcej niż 7 z moim mężem, ale małżeństwem jesteśmy od roku dopiero

Ta dziewczyna powiedziała, że nigdy nie chce dziecka ani rodziny. Dziwne, wychowała się w pełnej rodzinie, ale ojciec jej podobno jakieś takie dziwne ma podejście...chyba wszystko wzięła od niego

-Boże dałeś takie dziecko, a ona, że zrobi wszystko aby tylko poronić.
Podpowiedziałam by tej znajomej podsuneła pomysł puszczenia jej parę filmów o aborcji albo poronieniu i szybciutko zmieni zdanie. Ale i u mnie pojawiła się ta zgryzota, którą tępie, bo chcę byc dobrym człowiekiem. Mówi mi, że czemu dzieje się tak, że jak chcemy to nie mamy a jak nie chcemy to jest nam dane. Ale szybko się pozbierałam i mówię:
- Pani Grażynko, bo Bóg dał jej szansę na zmianę samej siebie. Dlatego dał jej dziecko.
Patrzyła na mnie i przytaknęła.
Dlatego ja wyznaję zasadę jak i wiele innych


Dużo dziewczyn dziwi mi się, że mam takie podejście. A co jest lepsze? Zamknięcie się w domu, odcięcie od świata żywych i przejście do nierealnego życia martwych? U mnie niestety nigdy nie było słychać serduszka, ale mówiono mi, że jest wcześnie. Może dlatego takie mam podejście, bo od końcówki 9 tyg ja czułam, że jest coś nie tak. Czułam. intuicja ponownie mnie nie zawiodła. Dlatego udało mi się szybko stanąć na nogi. Chcę żyć, cieszyć się nim, tym co mi daję!





Jest plaga ciąż...nadal trwa

OSTATNI BĘDĄ PIERWSZYMI!





Bardzo dużo przeszłaś, aż mi łzy w oczach się pojawiły :( Współczuję Ci/Wam bardzo!
Teraz będzie już tylko lepiej :)
Ohh Kochana, widzę że Ty też nie miałaś za fajnie :( Ci lekarze mnie przerażają.. tylko kasa w dzisiejszym świecie się liczy..
Kochana tak mi przykro, czytając to łzy lecą mi po policzku,tyle przeszliście...wspieram :*
Popłakałam się :,( Dopiero zaczynam czytać Twój pamiętnik, ale nie odpuszczę ani jednego wpisu.Trzymaj się :)
Popłakałam się :,( Dopiero zaczynam czytać Twój pamiętnik, ale nie odpuszczę ani jednego wpisu.Trzymaj się :)