Jakaś torbiel czy coś
Edit: Beta zrobiona, jutro po 11 wyniki
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lutego 2017, 14:53

Idę sobie popłakać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 lutego 2017, 20:49
Może jak odpuścimy to bez stresu się akurat uda
A ja naprawdę nie mogę schudnąć. Nie mam apetytu. Jem bardzo mało. To też źle, ale waga powinna się chociaż wahać, a tu nic. Wczoraj zjadłam na śniadanie o 11 kawałek pizzy(o zgrozo!), potem około 16 drożdżówkę. I tyle. Dziś jeszcze nic. Bo nie jestem głodna. A waga? Waga pokazuje coraz więcej...dziś 89kg
Próbowałam delikatnie zasugerować, że na prawdę ciężko mi tego słuchać, ale nastąpiła chwila oburzenia jak to powinnam się cieszyć ich szczęściem. Pozostał mi tylko dyplomatyczny uśmiech.Ciągle o tym myślę, stresuje się, stres nie pomaga w zaciążaniu, stresuję się tym, że się stresuje, kółko się kręci...masakra.
Od jakiegoś czasu mam jakieś dziwne wrażenie, że owulacji nie ma. Już 3 cykl po domniemanej owulacji ciało nie daje żadnych objawów takowej. Piersi nie bolą, jajniki nie dokuczają itp. Chyba jednak wybiorę się do gina. Może dostane ten osławiony i cudotwórczy clo...
Jakiś czas temu własnemu ojcu prawie przyłożył jak ten po głupiemu bramę otworzył 
Psa w końcu capłam, jeżdżąc za nim samochodem. Wystraszył się pociągu i sam się wpakował do auta. Reakcja faceta? Wrócił, to po co było się unosić? Zawsze wracają. Tylko tak się nauczy, że nie warto uciekać... To co chujek po prostu był "mądrzejszy" ode mnie i postanowił mi psa wychowywać po swojemu?! Ja wszystko rozumiem, ale no nasz misio po prostu jest trochę oporny w nauce i nadal nie opanował posłuszeństwa przy rozpraszaczach (wolność, tyleeee zapaszków, co z tego, że Pańcia woła i ma smaczki
)
W końcu udało mi się wysępić clo. Ginka pocmokała nad usg i "no może faktycznie coś będzie z tą owulacją." Tak więc od przyszłego cyklu muszę wprowadzić trochę rygoru i mierzyć temp. Dodatkowo włączamy znowu luteinę. Monitoring będzie dość skomplikowany przy moim trybie pracy, ale jakoś to postaramy się uplanować
Może KrzysioDosia zaskoczy tym razem
Mniejsza. Wyszło mi to na dobre. Poszłam pod skrzydła dużego niemieckiego marketu. Praca przyjemna, umowa pewna, opieka medyczna, ubezpieczenia na życie. Po okresie próbnym bony. Połowę rozmowy rekrutacyjnej babeczka przegadała jak to świetnie traktują pracowniczki w ciąży i w ogóle są super prorodzinni
Mam się niczym nie martwić tylko w razie czego, instynkt stawiać na pierwszym miejscu
I faktycznie. Rozmawiałam z dziewczyną, która zaszła jeszcze na okresie próbnym, dostała umowę na dwa lata, po niecałym miesiącu poszła na zwolnienie, macierzyńskie pełne i kilka miesięcy wychowawczego. Wróciwszy miała umowę jeszcze na niecały miesiąc. I kurde przedłużyli jej na nieokreślony. Szok! I teraz mam szczerą nadzieję, że znalazłam TĄ pracę, gdzie chce zostać na lata.Odnośnie cyklu. Wczoraj rano jakiś diabełek w głowie podkusił mnie i zrobiłam test. Negatyw. Niby mojemu sokolemu oku coś tam majaczyło, ale w majaki już nie wierzę. Poza tym coś tam troszkę plamiłam. Byłam przekonana, że do dziś się rozkręci @. A tu czysto. Nawet w środku. Moja wyobraźnia już szaleje
Ale zdrowy rozsądek trzyma wszystko w ryzach
Jakoś nie wierzę, żeby po 2 latach samo z siebie zaskoczyło. To byłby chyba cud.
Obdzwoniłam cały powiat, część sąsiedniego i no cóż...okres urlopowy. Jedna Pani była na tyle "uprzejma", że chciała mnie wcisnąć na 31.07 pod warunkiem, że będzie to pełna wizyta za 150 zł
Tak tak na monitoring owulacji wtedy kiedy ja już będę czekała na okres. I jeszcze to żerowanie na moich uczuciach. Bo przed okresem też dobrze, mamy świetny sprzęt, lekarz na pewno będzie widział co i jak. Nie będzie musiała Pani się stresować testami, tylko ot będzie Pani wiedziała na czym stoi.Powiem Wam, że we wtorek coś we mnie pękło. Odwiedzaliśmy znajomych. Ot szybka kawa bo byliśmy w okolicy. Mają 3 miesięcznego maluszka i...to jak mój mąż na niego patrzył, jak dotykał, zachwycał się małymi stópkami, miękką skórą. Ten uśmiech i błysk w oku. Na co dzień aż widać w nim to napięcie, praca, stres. A wtedy. Był taki zrelaksowany. I kurczę. On naprawdę zasługuje na to. Na to żeby być dla takiego małego istnienia tatą.
Za chwilę będzie jeszcze wróżenie z wykresu
Dało mi to kopa
Jestem dobrej myśli, ale staram się nie nakręcać. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak coś to testuję dopiero 3 sierpnia. Może dostaniemy prezent na 2 rocznice ślubu
Wczoraj posprzątałam całe mieszkanie tak od serca, a dziś jeszcze dopieszczam. Z reguły w tygodniu moje chęci oscylują wokół zera i co najwyżej odkurzę, albo zetrę kurze. A teraz? Najchętniej bym myła okna, ale na 14 do pracy i nie zdążyłabym skończyć
Nawet nabrałam odwagi i lekko przesegregowałam szafy. Mały kroczek bo uzbierałam tylko mały worek, ale od czegoś trzeba zacząć. I naszła mnie melancholia, gdy układałam wszystkie moje sukienki wieczorowe. Tak sobie wyobraziłam siebie za kilkanaście lat. Opowiadającą córce: "W tej byłam na komunii Twojej kuzynki, w tej na ślubie wujka X, w tej na weselu wuja i cioci Y, ta jest ze studniówki, a ta z matury. A ta kochanie jest wyjątkowa bo ślubna"
Od czasów studniówki nie wyrzuciłam ani jednej. I każdą miałam na sobie tylko raz. Każda ma swoją własną historie i będzie moją pamiątką na zawsze. Kto wie może styl vintage będzie nadal modny i moja córka pójdzie na studniówkę w mojej sukience ślubnej? Jest dość klasyczna i mało ślubna
Już teraz jest trochę retro. Rozkloszowana, do kolana, koronkowa, w kolorze ecru, z dekoltem pod szyją. Ahhh marzenia

