Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Mój grzech.. jeśli Bóg istnieje a wierzę że tak, to wiem za co mnie każe. To zresztą nawet nie kara, tylko spełnienie mojego pragnienia. Dziecka pragnełam od zawsze , ale zawsze modląc się o nie , prosiłam Boga żeby było zdrowe, normalne. Nie miało żadnej z tych ciężkich chorób,strasznych chorób o których się słyszy i człowiek truchleje, i błaga w myślach "tylko nie ja" .. Modliłam się i zaklinałam ..Boże jeśli mam mieć takie dziecko , to ja nie chce w ogóle.. Nie jestem dość silna, nie mam w sobie aż takiej miłości , nie dam rady.. I jak widać Bóg wysłuchał moich próśb , powinnam mu być wdzięczna, kocha mnie na tyle że mi tego oszczędził ...
Czytam Was dziewczyny , kobietki i widzę że wkradł się nam tutaj dół , w który z różnych powodów wpadamy. Choć właściwie powód jest jeden Broniłam się przed tym, przekonując te z Was , ktore już się podłamały , że nie warto się poddawać ,chyba sama siebie chciałam przekonać. To jednak zbyt silne, kobiecy instynkt mówi mi że to nie mój czas. Przez sytuację osobistą , zawodową czuje że nawet nie powinnam o tym myśleć. Odpuszczam sobie, poobserwuje ostatni cykl i daje spokój. Nie warto , bo zbyt wiele mnie to kosztuje.. Z ovu nie zrezygnuję , bo zżyłam się z Wami , kibicuje Wam tak mocno i szczerze życzę powodzenia..ale to już nie dla mnie , mam dość parcia pod wiatr, pod prąd , na siłę gonić za szczęściem , które uparcie nie chce przyjść. Kiedyś, będąc X lat młodsza myślałam, aa tam dziecko się pojawi i jakoś to będzie , bo będzie trzeba sobie poradzić. Dzisiaj jak widzę, że mój związek nie jest gotowy na dziecko , pracy nie mam więc w przypadku rozstania nie dałabym rady utrzymać samej siebie o dziecku nie wspomnieć to widzę że nic nie dzieje się bez przyczyny...zresztą i tak byłabym kiepską mamą
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2013, 18:06
Jeśli tu jesteś, to właśnie dlatego, że będziesz cudowną mamą :) Moje motto: Nie sztuka iść przez życie gdy wszystko sprzyja. Sztuką jest iść przed siebie i nie ugiąć się nawet jeśli ciągle jest pod wiatr... Jestem z Tobą :)
Jaka kiepska mama?! Swietna bedziesz! A dziecko urodzi Ci sie zdrowe i takie kochane, ze szok!
Chlopa przy Tobie nie ma, to swirujesz. Zobaczysz, ulozy sie! :-)
Nie chcę być niedelikatna, ale napiszę: dość samobiczowania się! Nie ma idealnych matek, są tylko dość dobre i zazwyczaj takie wystarczają dzieciom. Wola Boska nie jest prostą sumą błędów, grzechów i kar za nie - nie wolno upraszczać :) Gdyby każdy potrafił odczytać wolę Boską, to nie byłoby sensu walczyć z przeciwnościami losu. Uszy do góry! Twój czas nadejdzie, a niepewność co do tego kiedy to się stanie, jest po prostu częścią wielkiej tajemnicy życia.
Wiesz co, myślę, że to kolejny dół, który znów przyszedł i minie. Pobiadolisz, posmucisz się, podumasz, stwierdzisz, że to wszystko nie ma sensu, a za dzień lub trzy wszystko ci przejdzie i znów ujrzysz słońce na niebie i nową nadzieję. Tak już jest w tym życiu, każda z nas tak ma, mniej lub bardziej intensywnie. Po prostu przetrwaj ten nastrój i znów będzie dobrze. Kobiety są jak fale - fala musi kiedyś opaść, aby potem znów się wzbić w górę. Ściskam cię mocno :)
miałam podobne myśli i mam nadal... nie mam rodziny, która w razie w... by mnie wsparła i mi pomogła, nie mam mamy do której zawsze mogłabym wrócić i wiesz co - już się tym nie martwię ;) stanę na głowie by dziecku wszystko zapewnić... Pewnie, że rozumiem Twoje podejście - w twoim życiu sporo spraw zaczeło się sypać w jednej chwili.... ale możesz mi wierzyć lub nie - życie lubi być przewrotne - w jednej chwilli wszystko się sypie ale tylko po to by za chwilę się odbudować ze zdwojoną siłą i stabilnością :) i wierzę że u Ciebie też tak będzie ;) Miłej i spokojnej Niedzieli życzę ;)
poruszył mnie Twój wpis dokładnie moje myśli, moje odczucia, masz racje gdy nie jesteśmy gotowi Bóg nie daje nam tego czego nie możemy unieść. Każdy dźwiga taki "krzyż" jaki może unieść. Wiem kochana jak nie ma dobrych relacji w związku nie będzie dzieci. Ja też że swoim mężem mieliśmy trudny okres i razem teraz po fakcie stwierdziliśmy Bóg chyba wiedział jak jest i wtedy nie dął dzieci i dobrze że tak zrobił. Teraz jesteśmy na prostej i czekamy czy to ten moment - Zobaczymy. Tobie życzę by nadszedł ten moment gdy wszytko będzie grać i gdy w waszym życiu pojawi się dziecina :)
Najgorszy dół mam za sobą, dzięki Wam głównie , bo jesteście naprawdę kochane i bez Was pewnie tkwiłabym w ponurych myślach bez końca, raz po raz nakręcając się czarnymi myślami.To jeszcze nie jest stan , w którym powraca nadzieja i wiara w to że się uda. Bardziej mozolne wygramolenie się z dołu i odetchnięcie z ulgą że się udało i nie spadłam głębiej- DZIĘKUJE. Choć mój humor znacznie się poprawił , to nie zmienia to jednak rzeczywistości. Między mną a moim facetem jest spokój, stagnacja i w moim odczuciu obojętność, jego obojętność. A może tylko ja żądam zbyt wiele, kiedyś miałam inne podejście, bardziej olewackie i dawałam partnerowi wiecej swobody , bo sama chciałam mieć swoją. Staram się patrzeć obiektywnie i nie przesłaniać sobie faktów , pryzmatem emocji. Stwierdzam że brakuje między nami czułości, zainteresowania, ognia uczuć. Jest tylko ogień fizyczny , temu nie da się zaprzeczyć, nasze ciała są jednością , dwoma połówkami jednej maszyny. A dusze ,no cóż może będzie lepiej, może powinnam się cieszyć z małych rzeczy. Z tego że kłótnie ustały zupełnie, że on sam potrafi się już dla mnie pohamować i nie krzywdzić złym słowem jak kiedyś.Niech sprawy toczą się własnym biegiem , poczekam na jego przyjazd i wtedy ocenię jak to jest właściwie miedzy nami. Jesteśmy parą egoistów, każdy chce postawić na swoim, bierze pod uwagę tylko swoje uczucia. Ja często ustępuję trochę wbrew sobie , na siłę a potem mam poczucie że nie było warto , bo nic nie dostałam w zamian. Wiem że on mnie kocha , ale w tak męski dziwny sposób że dla mnie to za mało. Faceci uważają że fakt ze pracują i starają się zapewnić byt to wystarczy, kwiaty na urodziny, kwiaty na rocznicę i odwalone, można odpocząć. Najgorsze jest to przejście, poznajesz faceta i on Cie fascynuje, Ty fascynujesz jego. Słucha uważnie co masz do powiedzenia, chce znać Twoje zdanie , liczy sie z nim.Jego oczy błyszczą kiedy mówi "Tak , dokładnie tak samo uważam, nieprawdopodobne.." i myślisz sobie rety jak my do siebie pasujemy. A potem z faceta myśliwego , masz faceta zdobywcę, pana i władcę, który z zniecierpliwieniem słycha Twojego gęgąnia i często zbywa Cie słowami " aa przestań , nie wymyślaj , nie masz racji" - jak to możliwe że nagle macie tak odmienne podejście do życia? Przecież jesteś tą samą kobietą, nie zmieniłaś się a jednak już nie jesteś tak fascynująca.Czemu ten stan mija? Czemu słowa kocham Cie nie brzmią w jego ustach juz tak słodko jak kiedyś? Jesteś tylko ty, cały czas TY , ta sama Ty , kobieta która nagle ciągle sie myli i nie myśli racjonalnie , do znudzenia ty ..Faceci raz uznają że kochają i to im wystarcza, kocham , ona mnie kocha i póki nic się złego nie stanie będzie to trwać , starać się już nie trzeba .. ale marudzę : )
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia 2013, 11:44
Ja na Twoim miejscu poczekała do jego powrotu,i wtedy bym zobaczyła jak to wszystko wygląda,jak jesteście razem na co dzień. Może będzie wtedy zupełnie inaczej?Najważniejsze,że się cały czas kochacie i może ta rozłąka powoduje u Was inne zachowanie?
Jestem pewna, ze sie zmieniliscie obydwoje i wasz zwiazek tez - i cale szczescie :) to znaczy , ze wszystko idzie na przod. Tak wyglada ewaluacja, ktora jest wazna by zwiazek utrzymal sie latami. Ale oczywiscie obydwoje musicie dazyc do tego, zeby wszystko poszlo w dobrym kierunku. przepychanki nic nie dadza, musicie dojsc do porozumienia :) Jesli chodzi o to co napisalas, zauwazylam, ze duzo nowoczesnych dziewczyn, ktore wiedza czego chca, nazywa samych siebie egoistkami. Jestes po prostu samotna i czujesz, ze masz plan do zrealizowania i sama nie mozesz osiagnac celu. Mezczyzni maja czesto inny poglad na ten temat. A co Twoj ma w glowie, tego nikt nie wie. Mam nadzieje, ze jak wroci to wiele rzeczy sie wyjasni i bedziesz spokojniejsza :)
Marudzisz, ale masz racje. Poza jednym. Jednosc duchowa kobiety i mezczyzny to zbior pusty! Moze to smutne, ale czy potrzebne? Przeciez kobieta ma tak ciekawa dusze, ze po co jej jakies dopelnienia? Ciesz sie tym, co masz. Pozdrawiam!
A co do mojego zmeczenia , to przeciez pracuje z idiotami! ;-)
Oj kochana ;))) to myślę normalne - dwoje ludzi dociera się przez całe życie... ja osobiście bardzo kocham mojego męża i wszystko dla niego bym zrobiła, a jednak mam podobne odczucia, tez czasami widzę same różnice: sportsmenka kontra komuterowiec, ja uwielbiam rozmantyzm itp... a mój mąż - nie wiem czy wie z czym to się je, itp :D ale kocham go za to co nas łączy - wielkie uczucie, niezrozumiała bliskość, jest częścią mnie ... i pomimo wielu wątpliwości, wciąż wracam do jednego wniosku: NIEPOTRAFIĘ BEZ NIEGO ŻYĆ!!!... Ty tez kiedyś znajdziesz odpowiedzi na wiele pytań, to właśnie jest życie, pełne niespodzianek... nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć... Jedno co mogę Ci poradzić: KIERUJ SIĘ SERCEM!!!! ono Cię doprowadzi do szczęścia :D
Po roku w związku nigdy nie będzie tak jak przy poznaniu, po dwóch latach nigdy nie będzie jak po roku itd. Wszystko się zmienia, życie ani uczucia nie są stałe. Musisz to zaakceptować. Ty też jesteś inna niż dwa lata temu, choć sama może tego nie widzisz. Nie marudź, nie doszukuj się dziury w całym. Też tak kiedyś miałam jak ty, ale zmieniłam podejście. Powodzenia :)
też wiele marudziłam o braku duchowej jedności ale jak poprzedniczka teraz uważam, że to bzdura. Każdy żyje sam i żyjemy obok siebie a związki mają dynamikę sprężyn a nie torów - jak to napisał Coelho nie swoją oczywiście myśl. Raz jesteśmy z partnerem dalej a raz bliżej. I w dodatku sami musimy łatać nasze dziury w sercach i duszach - nikt nie zrobi tego za nas to złudzenie. Pamiętaj - wszystko czego potrzebujesz już dawno jest w Tobie.
dwoje ludzi i daw światy każdy ciągnie w soja stronę. Kochana w moim związku to samo było myślałam nawet że to nie przetrwa. Wyspa ma rację nigdy nie będzie tak samo on się zmienia ty się zmieniasz. Najważniejsze by patrzyć i podążać w tym samym kierunku. Wiem trudno jest jak brakuje czułości, emocji zainteresowania i bliskości nie tej fizycznej tylko tej duchowej. Nie trać nadziei wszytko jest stanem przejściowym i za jakiś czas popatrzysz jak ja na swój związek - było źle (chyba myśli o stracie drugiej osoby moje i męża dały impuls) a teraz ja i mój m. w końcu zrozumieliśmy że nie tędy droga i wspólną praca nad sobą dążymy by było dobrze. Zobaczysz będzie i u Ciebie dobrze, trzymaj się kobietko
Obserwuje swoje ciało już od kilku miesięcy i szczerze mówiąc dochodzę do wniosku że nadal jestem tak samo głupia jak na początku, niczego się właściwie nie dowiedziałam. Wcześniej wydawało mi się że już to opanowałam a tu klops , wyczuwałam objawy owulacji , której nie było tak wiec uczę się swojego ciała od nowa. Wczoraj śluz zrobił się wodnisty, a wieczorem tak strasznie rozbolał mnie brzuch że musiałam się położyć, ciągnęło jak na @. Zastanawiam się czy to nie od tabletek , bo mam takie bóle zawsze w poniedziałek a to dzień w którym przed snem biorę dostinex. Strasznie mnie też sutki bolą , a przecież wiem że nie od ciąży bo starań nie było. Warto to zapisać i zapamiętać , żebym sobie w cyklu starań nie wkręcała że to baby. Rozmawiałam z moim Słońcem , o staraniach o tym co dzieje się między nami. I jestem spokojniejsza, powiedział że we wrześniu zostanie na tyle długo , żebyśmy mogli spróbować. Co do nas to przyznał że nie ma już parcia na walkę, że osiągnął spokój przez świadomość , że jestem już jego i nigdzie się nie wybieram , jego uczucia niby dojrzały i takie tam. Niech mu będzie , zazdroszczę mu tego spokoju. Mnie czasem dopada znienacka lęk , że nagle coś się złego wydarzy i cały mój świat legnie w gruzach, że cały porządek okaże się kłamstwem - nie wiem skąd takie myśli?
Wiesz, jak nie ma Twego faceta blisko to mnóstwo się robi miejsca na spekulacje i rozmyślania. Takie snucie fantazji może więcej mówi o Tobie niż o waszej relacji. Może rzeczywiście spróbuj mu zaufać. Chyba nie masz innego wyjścia , inaczej będziesz się bardzo męczyć. Trzymam kciuki za Twój spokój
My staralismy sie 3 miesiace, w 2 pierwszych mialam wszystkie objawy zagniezdzenia, ciazy i wogole, w 3 cyklu nie mialam zadnych objawow - ciezko byc obiektywnym w obserwacji wlasnego ciala.
mnie tez obserwacje nic nie daly,bo wszystko sie pomieszalo....co do zaufania do partnera,to tez mysle,ze powinnams mu zaufac.....nie wyobrazam sobie staran o dziecko z takim watpiliwosciami.....i nie chodzi mi tu o gorszy dzien,o 1 wpis, ty je snujesz przez caly pamietnik....On chce miec z Toba dziecko! Jakiego jeszcze mocniejszego argumentu potrzebujesz,aby zrozumiec,ze On cie kocha ??? Nie drecz sie.....
Czasami takie myśli biorą się z naszych doświadczeń czy z naszego dzieciństwa... ;)))
Gdzieś w którejś księżce wyczytałam tekst: "Nie martw się o to na co nie masz wpływu... Działaj w swojej strefie wpływu"... ZAINSPIROWAŁ mnie osobiście bo jestem straszną pesymistką... wszystko widzę w czarnych barwach, zamartwiam się na zapas...
ale myśle, że coś w tym jest ;)) nie masz wpływu na to co moze sie wydarzyć... ale masz ogromny wpływ na inne kwestie, a działając w swojej sferze wpływu możesz pozytywnie uzyskać efekty POZYTYWNE o szerokim zakresie ;D
Ovu kłamie ;D ja mu nigdy nie wierzę ... sama sobie koryguję wydrukowane wykresy (zawsze się pomilli o 2-3dni) tylko w tym cyklu jakoś udało mu się trafić - chyba tylko przez badanie usg- dzień przed ovu... Proponuję zdać się na swoją kobiecą intuicję i wsłuchać się we własne ciało ;D ( czasami przemawia, zależy od cyklu- jednak to nie jest proste jak sama zauważyłaś )
to nie o to chodzi ze jej nie czuję , bo nigdy specjalnie nie czułam ( nie czułam bo nie miałam) ale o resztę objawów. Śluzu rozciągliwego zero, szyjka cały czas twarda , i co najwyżej średnio otwarta ale to też takie naciągane , raczej zamknięta. Łudziałam się że w drugim miesiącu , z prawidłowym poziomem prl owulacja już będzie , trudno
Kochana ja też biorę dostinex i też unormowała mi się prolaktyna. Od 2 cyki mam monitoring cyklu - w zeszłym m-c pęcherzyk w prawym jajniku pękł w tym m-c w lewym nie pękł. Razem z moim ginem doszliśmy do wniosku, że kolejny cykl zaczynamy inaczej - dostanę zastrzyk na pęknięcie pęcherzyka i oczywiście wszystko będziemy monitorować. Może powinnaś też zacząć monitorowanie cykli? Polecam bo nie zaszkodzi a może pomóc:)
Uparte to ovu , na siłę chce mi zrobić nadzieję. Po tym jak na moim nowiutkim wykresie była linia jak zwykle przerywana , dzisiaj pojawiła się zdecydowana gruba krecha , wyznaczająca owulację w 11 dniu cyklu.Fakt ze mój choleny gęsty jak budyń śluz , przybrał wtedy dużo lżejszą formę mleczka ale na przykładowy rozściągliwy śluz płodny nie wyglądało to nawet przy najszczerszych chęciach i z użyciem mojej szalonej wyobraźni Szyjka też nie była otwarta nawet na sekundę , no chyba że moja szkolna piątka z anatomii jest lipą i po prostu źle się badam. Niech będzie , płynę z prądem, jeśli ovu się nie myli, @ przyjdzie 25 dc czyli 9.09 , całkiem to możliwe , bo jak debilka stresowałam sie w tym miesiącu zupełnie niepotrzebnie, nieistotnymi sprawami. Między 7.09-11.09 ma wrócić mój pan i cóż z pewnością będziemy próbować. Próbować znaczy mniej wiecej parzyć się jak króliczki bo jakże by inaczej kiedy tyle czasu nie mieliśmy do siebie dostępu i moje ciało drży na samą myśl że połączy się z tym tak pasującym elementem Nie nastawiam się, nie kupiłam żadnego testu owulacyjnego, ciążowego, mam to w nosie. Planujemy wspólny wypad na tydzień , bo on też potrzebuje odpoczynku i odskoczni, więc teoretycznie wszystkie czynniki sprzyjające zajściu będą spełnione i jak się nie uda to trzeba będzie wziąć to na klatę i zaakceptować swoją niemożność zajścia w ciążę( jakoś boję się napisać wprost- bezpłodność) . Z ciekawości oglądałam dzisiaj wykresy zakończone sukcesem i to mnie uspokoiło. Zajść można zawsze, nie ma reguły, były wykresy z nadwagą, niedowagą, po tabletkach anty, bez śluzu płodnego,z PCOS, z endometriozą, wysoką prolaktyną itd i oczywiście u kobiet w róznym wieku, po różnym okresie starań. Rekordzistka starała się 52 cykle-wow jaka to musiała być radość. Były kobiety 39-letnie zachodzące w pierwszym cyklu, i 21 czy 22-letnie starajace się ponad 20 miesięcy, nie ma reguły, szansa jest zawsze...Amen
Tak jak mowisz - Amen. Ja tez ogladam wykresy i staram sie doszukac, w czym tkwi tajemnica. Na prozno. Nie ma reguly. Pozostaje nam tylko dzialac i wierzyc, ze ktoregos dnia sie uda.
Jedna strona medalu to zajście w ciążę. Czasem to sztuka. Druga strona, to ją jeszcze donosić aby skończyła się zdrowym dzieciątkiem. To chyba jeszcze większa sztuka. Także wszystko przed nami ;-)
może jestem naiwna , ale bardzo mocno wierzę że jak już zajdę w ciążę to wszystko będzie ok, donoszę i urodzę zdrowe piękne dzieciątko, nie wiem skad to przenonanie.. podczas badań usg- endovaginalnych lekarze (to śmieszne) zawsze zachwycali się moją macicą, że taka prawidłowa i silna więc jak bobas się wczepi to moja piękna macica z pewnością go nie puści :) tylko najpierw musi sie stać
Świetny pomysł z tym wyjazdem ;D wtedy człowiek nie skupia się tak na staraniach... Relaks działa cuda ;)) a i facet zrelaksowany, oderwany od pracy - bardziej skupia się na kobiecie i potrafi jej lepiej dogodzić ;D
Nie ma reguły a ten program sztucznie wyznacza owulację - mi wyznaczył również za wcześnie - niestety to tylko program i wydaje mi się ,że w pewnym sensie to własnie on czyni z nas desperatki,że zaczynamy żyć tylko wykresami,temparaturami, śluzami fuj! Tak jak piszesz płyń z prądem - jak przyjdzie - będzie. I wcale nie przegapiłaś szansy - ja mam 33, niedługo 34 i uważam,że to właśnie my mamy dużą szansę :) Cycki w górę i do przodu! Pozdrawiam!
wspólne wypady są najlepsze! człowiek może na wszystko spojrzeć trochę z innej perspektywy, odpocząć, wyluzować. Co ma się wydarzyć, stanie się - ja jak o tym pomyślę jestem spokojniejsza :) przyjdzie i na Was czas:*
tak, tak szanse są zawsze :) i tak jak madzik napisała my się za bardzo nakręcamy tym programem tymi liczeniami, temp. i myślimy tylko o tym żeby zajść dlatego ja w tym miesiącu nie będę liczyć będę serduszkować do upadłego ;) wymęczę P. w tym miesiącu ;) wyjazdu zazdroszczę :) mi się marzy wyjazd odpoczynek od wszystkiego ale niestety nie jest nam pisany. U mnie wyjazdy w rodzinie kończyły się dwiema kreseczkami :) siostra ze szwagrem na mazurach "wyprodukowali" syna, brat ze szwagierką w bieszczadach syna ;) kochana życzę Ci z całego serca żeby podczas wyjazdu też Wam się udało "zrobić" małego szkrabka :)
Myśli , myśli ,myśli .. jedna za drugą jak wąż, wąż który ostatecznie łapie swój ogon i się zapętla. Człowiek jest niby istotą myślącą -wiem ale ja przesadzam. Ostatnimi czasy nawet nie śni mi się nic ,tylko przez sen nadal mielę w głowie myśli, a po przebudzeniu staram je sobie przypomnieć. Marzenia, ehh od zawsze miałam tak żeby zasnąć musiałam myśleć, o czymś przyjemnym więc zazwyczaj były to myśli o marzeniach, wizualizacja ich spełnienia..Teraz uleciały , nie mogę ich odnaleźć , nie marzę a przez to nie mogę zasnąć więc rzucam się w łóżku aż padnę. Nie marzę o niczym, to brzmi jakoś ponuro, żyje ,trwam i tyle. Z dnia na dzień , i ciągle myśle. Popołudniami zabieram psa, i ruszam do lasu, tam w ciszy, oderwana , otoczona cudnym leśnym zapachem , potrafię uspokoić głowę i bardziej racjonalnie analizować. Nic nie idzie po mojej myśli już od dłuższego czasu. Wszystko co zaplanowałam ,czego pragnęłam, dawno runeło pod naporem przeciwności losu i jakoś nie mam siły żeby z tym walczyć. Nadal płynę z prądem, trochę to nawet zabawne , czekać co nowego przyniesie dzień , bez żadnych oczekiwać , na spontanie. Ostatnie dni były ciężkie , stres przez który pewnie moja prolaktyna wylała się ze mnie niczym lawa po erupcji wulkanu i @ przyjdzie wcześniej niż powinna. Nie mogę jeść , mdli mnie z głodu ale na myśl o jedzeniu, o przeżuwaniu , mdli mnie jeszcze bardziej i nie potrafię się zmusić. Dwie kanapki i 3 krokiety to wszystko co wczoraj przełknęłam , nie dało się więcej - dieta cud a waga pokazała już 48.8 kg trochę za mało jak na moje, więc zmuszam się dzisiaj twardo do sałatki z tuńczykiem od której tylko boli mnie brzuch bo chyba zjadłam za dużo -ironia. Jestem kilka dni przed @ więc pewnie hormony tak układają mój nastrój, to minie. Choć właściwie, nie jestem zła czy smutna, jestem nijaka , obojętna . Niech ktoś inny tym kieruje, ja przesiadam się na fotel pasażera i podziwiam widoki ..
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2013, 13:33
obojętność to dobre słowo... po tak długim dla mnie czasie czasie ja też tak się czuję, ale jem nawet jak mi się nie chce żeby tak na wszelki wypadek organizm był gotowy na kropka w każdej chwili, Ty też jedz bo znikniesz a jako mama musisz mieć dużo sił. Pozdrawiam
Podzielam zdanie Bajki, musisz pomoc swoim marzeniom, miec kontrole nad tym co sie dzieje, bo to my siedzimy na kole,ktore sie kreci i krecimy samych siebie..
Mam nadzieje, ze nie masz anoreksji albo depresjii... podwyzszona prolaktyna to stres...
To on ja podwyzsza..
teraz masz pod górke, ale kiedy dojdziesz na szczyt będzie już tylko z górki, myślę że każda z nas to przerabiała już nie raz. życie. nie wiem co mogłoby Ci pomóc, ale w moim przypadku pomogło uświadomienie sobie że życie nie kręci się tylko wokół zajścia w ciążę, że trzeba znaleźć sobie jakieś zajęcie wtedy myśli biegną gdzieś indziej, ja znowu uczę się angielskiego, zabrałam się za szkolenia w pracy, spotykam się z przyjaciółkami częściej niż wcześniej i z mężusiem dużo gadamy, żartujemy. w ten sposób wyszłam z doła i mam nadzieje że dłuuugo nie wróci. i Tobie tego życzę :* <3
eta ma racje trzeba zająć czymś myśli, jeśli dalej tak będzie to zwariujesz. Każdy dzień niesie inne myśli, dziś na pewno jest więcej optymizmu. Będzie dobrze za każdym zakrętem jest nowa prosta droga tego Ci życzę prostej szerokiej drogi a na końcu zielonego światełka :) Miłego dnia
Nie poddawaj się takim depresyjnym nastrojom! To nic nie da. Dziewczyny mają rację, trzeba zająć się czymś innym, jest tyle zajęć, które przepędzają złe myśli. I słońce świeci :) Moje Słońce mówi mi czasem "miej zaufanie do siebie i Boga, a wszystko będzie dobrze", choć on wcale nie jest taki pobożny. Będzie dobrze, uwierz w to!
Wprowadził się tu u mnie zamęt, wkradło się niedomówienie. Wiem że żadna z Was nie chciała źle , że wszystkie dobrze mi życzycie i jak zawsze powtarzam jesteście CUDOWNE. Nie mam żadnej depresji , może lekkie przesilenie. Lato się kończy , jesień zaczyna , zima której nienawidzę za progiem, może była pełnia akurat nie wiem. Kilka dni mój nastrój był troche do dupy i tyle. Nie będę się ciąć , na prawko chodzę i nie wjechałam ani razu pod prąd a tak na poważnie lubie siebie , gdybym powiedziała że kocham to bym przesadziła ale lubię tą wiariatkę , którą od 30 lat oglądam w lustrze. Jestem przed @ a wtedy zawsze popadam w melancholię, której sama nie rozumiem po prostu przychodzi ,choc wcale jej nie zapraszam i później odchodzi bez słowa. Mam problemy ale kto ich nie ma .. Zgubiłam swój cel , bo jak pisałam kilka postów wcześniej, zawieszam moje starania na czas bliżej nieokreślony , przez co czuję pustkę bo ostatnie 18 miesięcy , tych prób i oczekiwania na nie, były poniekąd sensem mojego życia a teraz tego nie ma.. Powinnam odejść z ovu , bo to już nie miejsce dla mnie, ale kibicuje Wam wszystkim, tym które noszą już pod sercem swoje dzieciaczki i tym które dopiero czekają. Ciężko mi się z Wami rozstać . Lubie ten nasz mikroświtek tyle ..
więc nigdzie się nie wybieramy ;D
bo prawda jest taka że lepiej z nami ;)))
niż bez NAS :P (przynajmniej ja sobie nie wyobrażam już dnia bez kliknięcia w oVu)
mysle,ze ovu juz dawno,dla wielu z nas przestalo byc miejsce tylko staran....rozmawiamy o wszystkim,o zwiazkach,o pracy o prozie zycia....i o dzieciach, i ciazy tez.....wszystkie nas to laczy,ale zbliza nas wiele wiecej,wiec moze warto zostac....dla samego pamietnika :) dla siebie:)
No,racja. Zaglądamy też tutaj,aby zobaczyć co u innych się dzieje,zwierzamy się i nie zawsze ma to zawiązek ze staraniem o dzidzię.Ja bym nie mogła stąd odejść...
każda z nas łapie dół, ja niedawno wyszłam z dołka ale wiem że pewnie wlece tam ponownie któregoś dnia ;) taki nasz los. tutaj możesz się wyżalić, pomarudzić, my rozumiemy bo też tak mamy :D
Błysk_kotka każda z nas ma lepsze lub gorsze dni.. Ja teraz zgrywam chojraka, a za jakiś tydzień pewnie będę płakała do poduszki :) Jak mi mąż przed okresem ostatnio powiedział, żebym już tak nie marudziła, bo za parę dni świat stanie się znów piękny, to obraziłam się na cały dzień i wyłam jeszcze bardziej :)
ovu to narkotyk od którego większość z nas jest uzależniona, dla wielu jedyne miejsce gdzie szczerze możemy mówić o tym co nas boli o obawach i marzeniach, mam nadzieje że nie pójdziesz na odwyk od ovu ;) lubię tu do Ciebie wpadać i zerkać co słychać
Co za cholerna ironia, jak zwykle zastanawiam się czym ja się tak naraziłam na górze że robi mi takie psikusy Dzisiaj miał wrócić mój pan , ale oczywiście będzie dopiero we wtorek. Co też do końca nie jest pewne , mam już takich scen za sobą całe mnóstwo. Początkowo strasznie się tym emocjonowałam, płakałam, złościłam się -cała ja Jak widać człowiek potrafi się do wszystkiego przyzwyczaić i na dzień dzisiejszy ,wcale mnie to nie rusza. Będzie we wtorek ,w pierwszy dzień cyklu , bo przecież w naszym Ovuświatku nie ma dni miesiąca czy tygodnia , czas mija w dniach cyklu, podzielonych jak rok kalendarzowy na pory. @ czyli porę zimowo-deszową, wiosenny okres przedowulacyjny, piękne dojrzałe , gorące lato owulacji i jesień -oczekiwań, lub zbierania plonów. Te którym się udaje przechodzą już do innej strefy czasowej. Przyjedzie w pierszy dzień @ , co począć? Moze to i dobrze? Po tych wszystkich dniach zawirowań między nami ,będzie wreszcie szansa porozmawiać normalnie, na żywo , zniknie opcja offline ,która jest opcją ucieczki od problemów. Trzeba je będzie wreszcie rozwiązać. A sama @ da nam szanse rozmowy , nie zakłóconej wyrzutem endorfin po tak oczekiwanym seksie. Wyjechał pod koniec lipca , tyle czasu przymusowego postu to koszmar, a mi trudno na dzisiaj ocenić czy część moich pretensji i rozterek nie jest właśnie spowodowane tym brakiem fizycznego kontaktu. Uwielbiam te momenty i chyba nigdy mi się nie znudzą. Te chwile , kiedy wchodzi do domu z walizką, patrzy na mnie jak głodny na ciastko z kremem , całuje i oboje aż drżymy z tego głodu siebie..Piękne.. potem jest już gorzej bo po kilku dniach ,wprowadzania swoich rygorystycznych zasad porządku w mój rozstrzepany świat ,zaczynam zauważać , że te wieczne wyjazdy nie działają na naszą korzyść. Chciałabym żeby już nie musiał wyjeżdżać ale z drugiej strony boję się tego , bo wiem że to spowoduje kolejne małe problemy. Po co się jednak martwić na zapas, cieszymy się z małych przyjemności, życie jest za krótkie na wieczne zamartwianie
Heh dobrze napisalas ze tu rzucamy sie w spirale niekonczacych sie dni cyklu..jeszcze brakuje zeby na pytanie jaki dzis mamy dzien? Odpowiadac jak z tego kawalu ze "nieplodny":-D Mysle ze samo ovu nas wedza w takie myslenie..to jest takie fajne ze sam wykres sie rysuje..zaznacza i wmawia owulacje.Ksiazkowo super praktycznie nie bardzo.Nie ma sie co zamartwiac..no przeciez nie mozna kochac sie codziennie przez caly cykl?..eee czy mozna? Chyba pod koniec takich staran przychodzi jedyny wniosek..ze ten sufit naprawde trzeba pomalowac!Jednym slowem kochana nic sie nie martw..trzeba probowac i czekac az nam wreszcie spuszcza z nieba tego niemowlaka.Sciskam!
Tym cyklem pór roku to naprawde super porównanie. A ja sama nie chciałabym wpaść w taki ciąg. I wiem jak to jest jak meżczyzna wraca po długiej nieobecności. Też na mojego się rzucam aż czasami jemu głupio ;P
zycze wam owocnego wspolnego czasu i nie mam tu na mysli tylko ciazy....ja tez ostatnio zatesknilam za swoim,chodz mieszkamy razem,ale nic tylko praca i praca,nie spedzamy wspolnie czasu jak kiedys.....musialam sie poplakac,wykrzyczec,ale dzieki temu pogadalismy i wczoraj spedzilismy juz mily wieczor we wlasnym towarzystwie....tak jak kiedys....
kurcze, to rzeczywiście sporo czasu się nie widzieliście i na pewno część tych nieporozumień które można by było na bieżąco zalatwiać, zaogniają się przez to że się nie widzicie długo! jak mojego męża nie ma 3-4 dni to baardzo łatwo mnie wyprowadzić z równowagi byle głupotą.
jak Twój wróci to wykorzystajcie maxymalnie wspólny czas!!
22 dzień cyklu , już 11 dni od owulacji wyznaczonej przez program..Moja temperatura jest niemalże książkowa, lekkie wahania wynikają bardziej z różnej pory mierzenia niż stanu fizycznego, poza tym często zapominam przed snem zamknąć okno i potem rano budzę się zziębnięta. Jak się czuje? Hmm,po tych wielu dniach spadku apetytu, kiedy pisałam że nic nie mogę przełknąć , wczoraj jakby mnie opętała siła nieczysta. Zjadłam ogromną ilość wszelakiego jedzenia: dwie olbrzymie sałatki mocno zalane sosem czosnkowym, połowę ciasta drożdżowego, marcepan, pół słoika ogórków konserwowych ot tak bez chleba, pół słoja kapusty kiszonej bez gotowania, kuleczki czekoladowe, parówki z serem, krakersy, paluszki itd pies dzielnie towarzyszył mi w tym obżarstwie, na niego zawsze można liczyć. Wieczorem było mi już strasznie niedobrze. Brzuch mnie boli, ciągną jajniki strasznie od kilku już dni, piersi mam nabrzmiałe, ciężkie, wrażliwe szczególnie sutki , są praktycznie nie do dotknięcia. No i moje wybitne stany ducha-rodem z wariatkowa. Oberwało się mojemu Słońcu , za tą jego wieczną nieobecność, w przypływie uniesienia zawyłam nawet, o ile to możliwe słowem pisanym , że nienawidzę mojego życia obecnego, że jak miałam pracę to była do bani a teraz kiedy jej nie mam jest jeszcze gorzej.To było prawidziwe uniesienie, uskuteczniałam moją przemowę jak nawiedzony prorok jakieś sekty a jego słowa typu"kocham cie głupia" tylko pogorszyły sprawę. Wieczorem trochę się upokoiłam , za namową koleżanki zaczełam oglądać jej ulubiony serial od podstaw " Prawo Agaty" , sceptycznie nastawiona ale wciągnął mnie i na przemian śmiałam się z zabawnych scenek to ciurkiem leciały mi łzy wzruszenia- jak to dobrze że byłam sama w domu. Jednym słowem -dramat. Zasnełam i w nocy obudziły mnie mdłości , przepraszam za ten szczegół ale puściłam solidnego pawia. Hmm, jeszcze kilka miesięcu temu, ba! możliwe że jeszcze teraz uwierzyłabym że to jest to , wybitne objawy ciąży , nie do obalenia. Gdyby nie fakt że ostatnio miałam intymne igraszki z moim mężczyzną pod koniec lipca. Tak łatwo jest uwierzyć w to co się chce, tak łatwo jest samą siebie oszukiwać..A prawda jest taka że we wtorek ma być @ i zawsze się tak czuję w tym czasie, tylko wcześniej byłam zbyt głupia żeby to tak jasno zobaczyć jak teraz- nigdy więcej !
chyba byśmy odnalazły wspólny język :D ja też jestem specjalistka od wciągania różnorakiego jedzenia i rozchwianych stanów emocjonalnych.. wiem o co chodzi ;)
Emocjonalnosc to tez ja.......musze jakas afirmacje na to wymyslec,aby zluzowac.......
Przyciagam rownowage emocjonala,codziennie jestem co raz bardzie opanowana i rozwazna......ahhhh
Cały dzień mnie brzuch boli, ba! bolał już wczoraj ale pojechałam do cioci mojego lubego i ona mnie znieczuliła , śmiechem i lampką pyszniutkiego wina. Zrobiła mi też fryzurkę nową jestem zadowolona jak kot przy śmietance. A dzisiaj od rana znowu boli, i latam do wucetu bo nie wiem czy to już ,czy nie a normalnie to w domu w sukience i bez gatek latam więc byłby przypał. Jutro o tej godzinie wyląduje samolot z moim panem i wreszcie będę mogła zasnąć obok, uwielbiam to , choć w dużej mierze dlatego że on śpi na skraweczku i nie chrapie, i zawsze tak ładniutko pachnie;) Tym razem będzie tak domowo, obiadki , przytulanie, wieczorne kino, spacery. Wreszcie będę wypoczęta , bo ostatni rok jego powroty miałam tak okrojone przez pracę i zmęczenie. Wściekałam się że po powrocie jeszcze tyle muszę robić a potem jak wyjechał to wyrzucałam sobie że nie cieszyłam się tym i nie doceniałam jak należy... Byłam dzisiaj w pracy po ostatnie wynagrodzenie, dziewczyny dalej zasuwają po 12 godzin , dobrze że mam to za sobą. Prezesik sobie ze mną żartował i czarował, że niby do zobaczenia z grzeczności powiedziałam że nie wykluczam ale ani mi się śni tam wracać, choć nie warto palić za sobą mostów , kto wie co życie przyniesie. Mam humorek, dużo czytam ,oglądam serial i żyje nie licząc na nic. Spokój mnie ogarnął i zadowolenie z wszystkiego. Pieska wymęczyłam tak że teraz chrapie mi tu jakby drzewo piłował , kochany staruszek. Życie kiedy sobie już odpuścisz jest piękne , to cudowne budzić się i nie myśleć cały czas o dziecku , o ewentualnej ciąży. Wierzę w przeznaczenie i wiem że dziecko kiedyś tam się pojawi , nie musi teraz , nic na siłe.. Przeczytałam na Ovu co było do przeczytania i mamy kilka nowych ciężaróweczek , pięknie
Kochana Twoje przemyslenia są super... właśnie kiedy przestajemy myśleć tylko o dziecku dostrzegamy inne uroki, które do tej pory nam umykały.. jestem całym serduszkiem za korzystaniem z tych uroków :) popieram
Cudoooownie !!!! i Biedronka ma rację - ZAKORKOWAĆ !!! Stój na głowie to może @ się opóźni ze 3 dni... i wiesz co mi się najbardziej spodobało w twoim wpisie... że masz takie swietne kontakty z rodziną lubego ;D ileż ja bym dała za taką możliwość... To prawda... ja też sobie odpuściłam ;P STRESA - stwierdziłam że czas się skupić też na innych rzeczach a co będzie to będzie - przecież i tak nie mam na to wpływu... Zrobiłam już wszystko co mogłam... i czasami właśnie tylko tyle nam pozostaje czekać, a ten czas wyczekiwać trzeba sobie jakoś urozmaicać (np. wczoraj przespałam cały dzień, hi hi...)
pielęgnuj to uczucie "odpuszczenia" bo to dobrze wpływa na naszą równowagę psychiczna i docelowo na całe nasze życie :) niech taki luz utrzyma się jak najdłużej :*
Umieram, nadszedł dla mnie czas armagedonu Wczoraj to się trochę pospieszyłam z tą @ bo to było tylko plamienie, które zauważyłam w mojej nieustajęcej wędrówce do toalety i tyle. Dzisiaj o 6.00 obudził mnie tak potworny ból brzucha jakiego nie czułam od dawna. Nie wiem co się dzieje, okresu dalej nie było,zaczął się dopiero później. Pamiętam te bóle i nie chce żeby wracały. Piewszą miesiączkę dostałam strasznie wcześnie mając 9 , prawie 10 lat , będąc jeszcze kompletnym dzieciakiem, którego nawet nikt łaskawie nie zawiadomił o takiej możliwości, więc naturalnie byłam w szoku. Wdałam się w babcię bo ona też zaczęła tak wcześnie.Moja mama i siostra zaczeły swoją przygodę mając lat 12 ,więc pewnie mama myślała że mam jeszcze czas, a tu coś takiego. Wtedy jeszcze było ok, @ występowała nieregularnie i była słabiuteńka ale już w wieku lat 14 zaczął się koszmar. Niejednokrotnie opuszczałam lekcje w pierwszy dzień armagedonu , bo byłam niezdolna do niczego. Rozrywający ból , który sprawiał że czasem robiło mi się słabo i czułam że zaraz zapadnę w niebyt zemdlenia. Mając 18 lat miałam już tego serdecznie dość i poszłam do ginekologa , który przepisał mi tabletki anty i problem minął. Żyłam sobie spokojnie i kiedy odstawiłam tabsy w 2007 roku , to już nawet o tym zapomniałam i to przecież 6 lat , w którym nic się nie działo. @ przyłaziła, coś mnie tam lekko pobolewało ale dało się wytrzymać nawet bez tabletek przeciwbólowych. Już w tamtym miesiącu nie było tak różowo ale teraz to był dramat. W domu tylko ibuprom i ketonal , ale ból jest tak straszny, jakby moje oba jajniki jednocześnie miały eksplodować rozrywając cały brzuch na strzępy. Nie zastanawiałam sie długo, wziełam tabletkę- pomogło. Z jednej strony staram się cieszyć , może mój organizm wreszcie dochodzi do stanu sprzed antykoncepcji, troche długo mu to zajęło ale niech będzie, z drugiej zaś przeraża mnie myśl o takiej męczarni. No- spa niestety nigdy na mnie nie działała , choćbym i 10 tabletek zjadła to nie pomaga. D..będzie dopiero w czwartek- czemu mnie to nie dziwi? Owszem jestem trochę zawiedziona, miałam go już dzisiaj przytulić ,całować , zrobić mu masaż i przygotować pachnącą kąpiel z wysoką pianką a tu nic z tego. Trudno , to tylko dwa dni i tak umieram z bólu więc może to i lepiej. Mam więcej czasu na gruntowne porządki, taki minusik życia bałaganiary z pedantem. Wymyśliłam już dla niego obiad, bo zawsze na jego przyjazd staram się robić coś nowego. Będą roladki z kurczaka , faszerowane papryką , neapolitańskie krokiety ziemniaczane , fasolka szparagowa z masełkiem i kilka sosów- oby wyszło.Chce go już tu mieć , chce utonąć w tych jego pięknych zielonych oczach , poczuć pod palcami miękkość jego skóry, wdychać jego zapach. Nie znam drugiego takiego mężczyzny , którego zapach tak by mnie odurzał, zniewalał..Miłość jest piękna i choć nasza jest trudna , przez wieczne rozłąki to staram się cieszyć tym że mimo tych dwóch lat z hakiem już , nie tracę swojej fascynacji. Czysta radość a nawet euforia z możliwości obcowania z ukochaną osobą. Cieszę się jego widokiem, dotykiem, zapachem i smakiem , całą sobą - niech to trwa ..Taka jestem , jeśli czegoś pragnę to całą sobą i tak też potem jest całe życie. Tak było z psem ,którego pragnęłam a nigdy nie miałam i kiedy się pojawił to mimo 13 lat razem, nadal cieszę się patrząc jak się wygłupia, uwielbiam jego pluszowe uszka i wiecznie zimny nosek.. Moje Słońce też jest taką radością i myśle że jeśli kiedys na świecie pojawi się moje dzieciątko to zapadnę w tą miłość i radość jeszcze głębiej..... o rety znowu to samo, ovu mnie wylogowało ale przychytrzyłam skubańca , po prostu zrobiłam wstecz szybko skopiowałam notkę i włala;) optymizm mnie nie opuszcza
pięknie kochana.
Mogę poświadczyć o tej miłości - jestem już szaleńczo zakochana w moim 2cm maleństwie. Kompletnie mi odbiło na jego punkcie. Godzinami gapie się na zdjęcie usg!
Sama bym sie wbila na ten wasz obiad,ale nie bede swinia....zostawie was samych....
Co do zwierzat to prawda ja mam kiciusia i tez ja kocham ciagle tak mocno,nie ma bata zeby mi sie znudzila .....co do meza to coz....roznie bywa,czasem mnie wkurzy i wtedy pioruny leca,ale ogolnie jest moim przyjacielem i trzyma mnie w pionie psychiczno-emocjonalnym..
cieszę się, że optymizm Cię nie opuszcza... pięknie opisane to uczucie do ukochanego :) aa jak Ty go rozpieszczasz normalnie facet ma super :) Miłego spędzania razem czasu :)
Ja tez dostalam @ w wieku 9 lat i tez przechodzilam to tak okropnie, ze... ale niegdy sie nei zdecydowalam brac tabletek, dopiero wtedy jak mialam powod nie zajscia w ciaze, co moze trwalo jakies 2 lata z nieodpowiednia osoba.. az spotkalam mojego kochanego meza.. :)
Fajnie cieplo u Ciebie:)
Niestety też dość wcześnie @ dostałam. Ok.10 lat miałam i też zaaawsze bardzo bolesna. Na szczęście po pierwszym dziecku troszeczkę lepiej jest, przynajmniej obywa się bez wizyt na pogotowiu.
Moja siostra ma 37 lat , dba o siebie czasem nawet przesadnie. Zdrowe jedzenie, dużo sportu, naturalne kosmetyki. Sport uprawia niemalże ekstremalnie, maratony, siłownia itd. mimo to ma problemy ze zdrowiem, anemia , skąpe ,jednodniowe miesiączki. Panicznie boi się zajść w ciążę, nie rozumiem tego. Z racji moich problemów nigdy jej nie pytałam , tak wprost , obcesowo, brutalnie dlaczego nie mają dzieci, bo wiem jak to boli. Mówiłam o sobie i liczyłam że sama się otworzy. Jedyne co od niej usłyszałam to że to nie jest dla niej, nie musi i nie chce. Nie wierzyłam, patrząc przez pryzmat samej siebie ,wiem że łatwiej jest powiedzieć nie chce , niż przyznać "staramy się ale nie możemy". Wiem że bierze tabletki anty wiec chyba coś w tym jest, a ja tego nie rozumie, choć staram sie nie oceniać. Szanuje jej prawo do decydowania o swoim życiu. Moje pragnienie trwa już tyle lat. Ok wcześniej jak się zabezpieczałam to myśli te były łagodne- "kiedyś będę miała dziecko". W trzecim miesiącu po odstawieniu tabsów , okres spóźnił mi się całe dwa tygodnie, szalałam ze szczęścia. Ogarnął mnie spokój ale nic z tego nie wyszło. Ja nawet nigdy BETY nie robiłam , bo później nigdy mi się już okres nie spóźnił. Ten jeden raz tylko , na miesiąc przed ślubem , kiedy mój przyszły jeszcze mąż zamiast się ucieszyć, przeliczył nasze teoretyczne dziecko na ilość pieniędzy do wydania w momencie kiedy chciał sobie kupić nowy samochód. Nigdy mu tego nie wybaczyłam, od tego dnia , który nadal pamiętam tak dokładnie, powiedziałam mu że może będziemy mieli dziecko a on skwitował to że będzie tylko kolejny wielki wydatek, moje uczucia do niego zaczęły gasnąć aż umarły całkowicie. Tego też nie rozumie i nie chce nawet się zastanawiać , dlaczego facet z którym byłam połowę swojego życia nie chciał mieć ze mną dzieci. Może nie byłam według niego dobrą kandydatką na mamę. Na sprawie rozwodowej , żeby było śmieszniej , sędzia zrozumiała to wszystko zupełnie omyłkowo. Twierdziła że rozpad małżeństwa nastąpił , bo mąż miał do mnie pretensje, że nie mogę mu dać dziecka. Ironia i jak to usłyszałam to jakbym dostała w twarz, ale nie chciało mi się dyskutować..Nie wiem dlaczego teraz do tego wracam. Z moim D.. zabespieczyłam się tylko za pierwszym razem, nie chciałam go złapać na dziecko- kolejna ironia. Potem już sam mi powiedział , że przecież mnie kocha i naturalnym jest że chce mieć ze mną dziecko, rodzinę. Jaka ja byłam szczęśliwa kiedy to powiedział , kocham go za to. Ja obecnie jestem w punkcie wyjścia, znowu myślę kiedyś będę miała dziecko. Bez presji , na spokojnie . Dałam sobie spokój z ciśnieniem, załamywaniem , rozmyslaniem , nawet monitoringu nie chce mi się robić. Zdaję się na los, nie będziemy się zabespieczać, D.. nigdy by się na to nie zgodził, bo on chce być ojcem , bardzo chce. Jeszcze nie zauważyłam u niego złości , że się nie udaje , mówi "poczekamy, będziemy walczyć" ale boję się że ten moment się kiedyś pojawi.... Za oknem deszcz, aura jesienna i chyba wpadam w melancholię jutro będzie Słońce moje Słońce , jest taki zmęczony i chce mu dać ciepło żeby poznał co do domowe wygody , żeby bardziej tęsknił. Moja koleżanka stwierdziła ostatnio że za bardzo się dla niego staram, że za bardzo ustępuje. Hmm.. coś w tym jest nie powiem , ale nic na to nie poradzę , chce żeby był szczęsliwy, żeby miał wwszystko , żebym ja nie mogła nigdy sobie zarzucić że coś zrobiłam nie tak... Jeśli on coś spieprzy , to będzie skończonym durniem , bo nikt go już tak kochać nie będzie i całe życie będzie żałował a jak , takich wariatek jak ja przecież nie spotyka się na każdym rogu. ...Kiedyś będziemy mieli dziecko ..a może i dwójkę
Cudownie się czyta Twój pamiętnik, jakby to była książka :)
Pewnie, że będziecie mieli dzieci, trzeba w to wierzyć i się nie poddawać :) Widocznie czasem potrzeba na to trochę więcej czasu.
Pewnie że będziecie mieli :) Cieszę się, że ciśnienie zeszło, bez szarpania łatwiej doczekać. Ja rozumiem niestety to że dzieci sie miec nie chce, sama nie chciałam i musiałam sporo przemeblowac w głowie, żeby zachcieć. Teraz już nie pamiętam dobrze dlaczego tak było. jakiś strach, potrzeba spełnienia innych potrzeb w tamtym czasie życia. Mój M. zawsze chciał, on jest właśnie takim człowiekeim, który stara się za bardzo, daje z siebie wszystko, serce na dłoni. NIe raz nie dwa różni panowie próbowali wkroczyc między nas, zaczarować... tylko że takie szczęście się szanuje, takiego dobrego człowieka nie rani, choćby nawet w głowie zaszumiało, miłość to nie tylko uczucie, to wybór, żeby głupio się nie zapomnieć i nie zranić. dał mi całe wsparcie jakie mógł, żebym spełniła swoje pragnienia z czasu kiedy dzieci nie chciałam mieć, i popatrzyłam w te jego ciepłe brązowe oczy i stwierdziłam, ze ja zrobie wszystko, zeby poukładać sobie w głowie inaczej, zeby wreszcie dziecka zapragnąć, bo on tego tak bardzo chce. Więc może jednak nie ma nic złego w staraniu sie "za bardzo" :) Uda się Wam.
I całe szczęście, że z pierwszym mężem nie miałaś dzieci bo możliwe, że nieciekawie by to się skończyło. A teraz... oczywiście, że będziecie mieli maleństwo. Jak nie teraz to przy następnym cyklu, a jak nie przy następnym to w jeszcze kolejnym. Przecież przed wami wiele miesięcy wspólnie spędzonych :)
ja też tak uważam w końcu nam się uda, i będziemy wymieniały się opiniami na temat buteleczek, wózeczków i pielęgnacji maluchów, bez względu na to jak długo trzeba czekać :) a o mężczyznę swojego trzeba dbać zwłaszcza, że jak jest miłość to takie uszczęśliwianie drugiej osoby jest uszczęśliwianiem siebie : )
Masakra :)) aż się rozkleiłam... ależ Ty jesteś dzielna... tyle przeszłaś i nadal twardo się trzymasz !!! Twoja postawa stanowi ŚWIETNY PRZYKŁAD dla takich mięczaków jak Ja ;D Pewnie że będziecie mieli świetną rodzinka kochającą się i pełna małych słodkich brzdąców !!!
taki facet to skarb :) moja druga połówka mówi że chciałby syna i będzie próbował "do trzech razy sztuka " jak udadzą mu się dwie pierwsze córeczki :) chodź po poronieniu mało rozmawiamy o dzieciach czasem jak zapytam to odpowiada tylko "ważne aby było zdrowe" pozdrawiam
Bedzie dobrze. Wyluzuj sie, to najwazniejsze, pamietaj dziecko nie chce nerwowej i zestresowanej mamy, zostanie tylko wtedy, gdy bedzie sie czulo bezpieczne, wiec take it easy!
Spokój, wstrzymanie, relaks to jest to. Ile to razy słyszy się o kobietach, które jak odpuściły, to zaszły. Ja chciałabym tylko poznać receptę na ten luz i niemyślenie o czymś, czego tak bardzo się chce ;)
Miałam wstać o 6.00 taki był plan, niestety nie było współpracy. Powieki miałam tak ciężkie i lepkie a ciało ogarnął paraliż kończyn, bez szans na remis Zwlokłam się na ostatni moment przed jazdami, to już 28 godzin wyjeżdżonych a nadal nie widzę siebie samej ,jadącej ulicami gdziekolwiek- trudno. Całe mieszkanko za wyjątkiem kuchni już lśni i jeśli ten mój maruda mi dzisiaj powie, że nie jest wystarczająco czysto, to chyba odnajdę mój paralizator i zacznę go leczyć elektrowstrząsami.Olać to - starałam się mam czyste przede wszystkim sumienie :)Przede mną gotowanie, ale jeszcze spokojnie mam czas, luby będzie dopiero o 19.00 więc mogę odpocząć i zebrać siły. Wydepilować wszystko co jest do wydepilowania, jest taka faza zarostu zwana pęknięty jeż ,której strasznie nie lubię Wszystko cacy, ale kurcze czuje jakiś niepokój , nie wiem dlaczego. Jakby coś złego miało się stać , mam spinkę w brzuchu i nie mogę jej opanować , a to z kolei psuje mi radość z powrotu mojego Słońca.. szlag by to..Chyba zabiorę lampkę wina do łazienki i zafunduję sobie kąpiel z pianką żeby wyluzować, albo po prostu zajmę się czymś konstuktywnym żeby nie wymyślać problemów.. STRESSSSSS - tylko czemu?
o prawo jazdy sie nie martw...ja wyjezdzilam chyba ze 2 kursy w sumie,egzamina zdalam za 6 razem...az mi caly plac gratulowal jak juz sie udalo...przez 8 lat nie wsiadlam do auta,nagel przyszla potrzeba i smigam po hiszpanii jak zawodowy kierowca...
co do sprzatania,to dobrze,ze zwiazalam sie z syfiarzem,bo sama jestem balagarniarsko syfiarska....naczynia moga dla nas stac w zlewie kilka dni jak dobrze pojdzie...
Co do stresu to rozumiem,ja marze od dlugiego czasu aby miec 1 dzien luzu i spokoju ducha,i nie umiem......ciagle cos mnie zmartwi,ciagle cos musi sie wydarzyc,a to beznadziejny klinet co mi krew zatruje,a to sie pokolce z moim,a to wlasciciel mieszkania z pretensja zadzwoni...ciagle cos....BOZE!! JEDEN DZIEN RELAKSU JAK ZA CZASOW STUDENCKICH gdy zdalo sie ostatni egzamin i jakos swiat byl piekniejszy....lzejszy....wszystko bylo prostsze....szkoda,ze wtedy tego nie wiedzialam....uwazalam,ze zycie jest droga pod gorek jak teraz a nawet nie wiedzialam jakiem mialam szczescie.......
Moja droga ja przez pierwsze 2 lata bylam zmuszana do jezdzenia po miescie bo na wsi się nie balam. A jak zaczal się robic mlyn na drodze to momentalnie noga na sprzęgle szalala(ze stresu). I chociaż zdałam za 3 raze to i tak się uważam za lepszego kierowcę od mojej kumpeli która zdala za 1-szym. Oj marzy mi się tez taka kąpiel a czuje ze mnie cos rozkłada!!
Ja niedługo zaczynam prawko, ale też póki co nie widzę siebie za kółkiem. Zobaczymy jak będzie. I na szczęście nie mam takiego pedanta w domu bo nie jestem jakąś wielką osobą sprzątającą :P Choć wielkiego bałaganu nie mamy. Ja bym to nazwała artystyczny nieład :D Na szczęście mojemu lubemu to się podoba bo sam jest większy bałaganiarz niż ja :P
ale Ci dobrze z tą wanna.. ja mam tylko prysznic :( mój mężuś czyścioch i w sumie dobrze bo mi nie rozrzuca brudnych ciuchów po domu :P:) wszystkiego są plusy :) o prawko się nie martw ja początkowo bałam się jeździć po mieście ale powiedziałam sobie, ze nie ma rzeczy niemożliwych i po jakimś czasie doszłam do wprawy, trening czyni mistrza także wiesz... :)
masakra - takiego relaksu to mi też brakuje... uwielbiałam kąpiele w wannie z pianką i solami... do tego świece... i wino... MARZEINIE ;D (niestety od 3 lat męczę się z prysznicem ;) KATASTROFA ;D
niooo wypachnij się.. faceci lubią muskać miękką, pachnącą kobiecą skórkę ...brrrr... bedzie się działo ;D
Ja pedantką nie jestem, ale względny porządek, ład lubię ;) i wkurza mnie jak mój Mąż robi na krześle "stosik" z ciuchów. Walczę z tą jego wadą, proszę, błagam, sama czasem mu posegreguję te rzeczy, ale jak na razie efektów brak ;/ Cóż poradzić... :) Prawkiem się nie przejmuj, samo jakoś przyjdzie, a początki dla większości są stresujące. Trzymam kciuki za owocny (w każdej sferze) weekend ;)
No i to by było na tyle z cieszenia się moim panem, wczoraj wieczorem zadzwonił jego szef. Pilny wyjazd do Niemiec na 4,5 dni , oczywiście w najbardziej płodnym okresie. Potem był standard , moja złość i niechciane łzy cisnące się do oczu. Ostatecznie wyluzowałam, przypomniałam sobie to wszystko nad czym pracowałam w ostatnim czasie. Spokój i nic na siłe, widać to nie mój czas, jeszcze nie ta pora. Usilnie włożyłam sobie do głowy kawałek po kawałeczku odpowiednie myślenie. Przecież nawet nie wiem czy owulacja u mnie występuje i nie miałam zamiaru tego nawet sprawdzać w tym cyklu, po się więc denerwować. W październiku kończy się mój abonament i raczej go nie będę przedłużać nie chce mi się , jestem troche jak balon z którego uleciało powietrze ....Przed wyjazdem D. zapytał jeszcze kiedy mam mieć te cudowne dni w cyklu powiedziałam mu zgodnie z prawdą że to lada moment , jutro może pojutrze ..zapytał "I co teraz?" a co ja do jasnej cholery miałam mu na to odpowiedzieć ? Nic, trudno , życie ..jego żart że zostawi mi nasienie w słoiku bardziej mnie zdenerwował niż rozśmieszył ..humorek jak pogoda ..
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2013, 11:35
Kochana pamiętaj, że plemniki żyją nawet do 7 dni. Więc jeśli poserduchujecie przed wyjazdem to jeszcze wszystko może się zdarzyć :D Myśl pozytywnie i działajcie przed tymi Niemcami :D
:( no kurcze....szkoda,ale skoro nie wiesz dokladnie kiedy masz te plodne,to wszystko moze sie zdarzyc,moze plemniki dozyja :)
i nie denerwuj sie rzeczami na ktore nie masz wplywu...trudno sie mowi...jak mus to mus trzeba wyjechac
sciskam cie mocno!!! te starania sa okropne szczerze mowiac.....psuja wszystko....nerwy zwlaszcza...
a ja się strasznie wkurzyłam na ten wyjazd - nie może tak być, że życie zawodowe rujnuje to prywatne. To już nie jest równowaga i zdrowa granica. Co za wredny szef :/
kurcze.. współczuje Ci.. nie masz łatwej sytuacji, sama nie wiem co napisać, pewnie Twój facet nie może zmienić pracy? to byłoby fajne rozwiązanie. ale wiem że z pracą ciężko, więc człowiek jest w kropce. ściskam najmocniej jak potrafię i wysyłam mega dużo pozytywnej energii :*
Pięknie to opisałaś o wkładaniu do głowy kawałek po kawałeczku pozytywnego myslenia. Wszystko ma swój sens i przyczynę. Nie pytam już sama "dlaczego", bo to nie ma sensu. Cokolwiek się dzieje w naszym zyciu przygotowuje nas na lepsze jutro. Przyjdzie w koncu nasz czas zobaczysz.
To co pisze leniuniek ma sens. Często dziewczyny piszą, ze poszalały nie w tych dniach co trzeba i niespodziankę miały! :) Poza ty jeśli wyjeżdża na 4/5 dni, a ty dni płodne dopiero zaczęłaś, po powrocie jeszcze doładujcie z kopyta! I proszę cyklu nie spisywać na straty!!!! Jeszcze cię może zaskoczyć!:)
oj szkoda że go nie dopadłaś , załatwilibyście sprawę i dzidzia by rosła w brzusiu i czekała z Tobą w domciu na Tatusia ;D Następnym razem nie wypuszczaj go z pełnym ekwipunkiem - niech przynajmniej armię zapuści... niech WALCZĄ ... trzeba korzystać z każdej okazji :))) nio a kiedy wróci ?? kiedy znowu bedzie okazja ????
no i gratulacje za ODPOWIEDNIE NASTAWIENIE ;D tylko następnym razem przyjmij też chłopaków, zawsze jest szansa ;)) lepiej korzystać z każdej okazji :)))
W tym miesiącu zdaje się obie mamy cykl spisany na straty... ale nie martw się, jak piszą dziewczyny - cuda się zdarzają, a owulacja może się przesunąć. Ja jestem nawet taką optymistką (pomimo swojego ogólnego pesymizmu), że marzy mi się, żeby przesunęła się całkiem sporo ;) Ot naiwna. Głowa do góry, będzie dobrze! W końcu musi być.
ja żyje bez abonamentu :) teraz chwilowo mam ale tylko się nakręcam tym detektorem oznak ciąży a bez abonamentu wszystko na szaro i szara rzeczywistość :D
no nareszcie jesteś, wiesz... chyba w takich sytuacjach to wszystkie uczucia się czuje złość, niepokój, niechęć albo poprostu wściekłość, więc się nie dziwię, i tak podziwiam Cię, za wytrwałość w tych wyjazdach i cierpliwość nie wiem czy bym jej miała tyle co Ty.. Tylko, że my jestesmy wszystkie takie stworzenia, że choćby się wszystko w nas poddało to serce walczy. Wspieram Cię bardzo mocno oby jutro była lepsza pogoda ; )
Słońce wyjechał wczoraj o 11.00 do Rostock w Niemczech. Pożegnalnego seksu nie było, nigdy nie ma seksu na do widzenia , bo mimo tych wszystkich lat podróży po róznych krajach Europy , jakoś nigdy nie udało mu się do tego przyzwyczaić i opanować stresu, w związku z czym, choćbym nie wiem jak się starała to nie wydusiłabym wczoraj z niego ani kropelki. Trudno , widać takie moje przeznaczenie, według kalendarza księżycowego podsuniętego przez Michaelę wynika że w listopadzie, będzie kumulacja moich dni płodnych zarówno tych fizycznych jak ich wynikających z czary mary może wtedy się uda a jak nie to trudno. Jeszcze nie do końca nauczyłam się walczyć z żalem kiedy się nie udaje ale pracuje nad tym i coraz częściej macham na to ręką. ...Ok.14.00 zadzwonił, że pogoda fatalna pada i przez to nie może jechać tak szybko jakby chciał , ale ja i tak wiedziałam że z pewnością jedzie o wiele za szybko jak na takie warunki. Czas podróży to ok 6,7 godzin, więc kiedy o 20.30 nadal nie było żadnej wiadomości o tym że dojechał postanowiam zadzwonić- nie odebrał. Napisałam więc sms , że tak się nie robi , że to chamstwo. Po czym odpisał , że nadal jest w drodzę i z pewnością jak tylko dojedzie na miejsce to da mi znać. Ok.22.20 leżę już w łóżeczku , oglądam "Prawo Agaty" i świta mi w głowie myśl że coś tu jest nie tak. Rozumiem przestoje na jedzienie i odpoczynek , złe warunki więc podróż się wydłuża ale żeby o tyle. Dzwonię kolejny raz, z myślą że jeśli śpi i nie dał mi znać to dam mu porządnie werbalnie do wiwatu.... Osoba do której dzwonisz na wyłączony telefon lub...koszmar! Jeszcze wtedy myślałam że po prostu poszedł z chłopakami się napić, śpi cokolwiek ..i że jeśli cała ta sytuacja wynika z jego bezmyślności , tępoty to zamorduje go gołymi rękoma jak tylko znajdzie sie na tyle blisko, że lepiej żeby miał dobre wytłumaczenie.. Nie mogę zasnąć dzwonię co 10 minut, na przemian wściekając się i martwiąc, biegnę do sklepu po papierosy żeby zająć ręce, czas i jakoś się uspokoić nic!!! Zasnęłam gdzieś w okolicach 2.00, 3.00 nadal nie było innej odpowiedzi,wciąż ten sam komunikat . Dzisiaj obudziłam sie o 7.00 i ciągle to samo .. Boże kochany co Ty mi szykujesz ???Jeśli nie będzie odpowiedzi do 11.00 , dzwonię do jego firmy o numer telefonu do tych dwóch gości , którzy jechali z nim .. to jest jakiś koszmar...
Rozumiem, twój stres. Sama bym umarła. Wspieram całą sobą. Mam nadzieję, że to jakaś fatalna awaria komórki!! Daj natychmiast znać jak się sprawa wyjaśni!!!!
Kochana jak tylko będziesz coś wiedziała to pisz !! Mam nadzieję, że wszystko dobrze u Niego.
I wcale się nie dziwie, że się martwisz. Też bym szalała, gdybym tak długo nie dostawała informacji o mężu. Trzymaj się tam mocno.
Kochana jak tylko będziesz coś wiedziała to pisz !! Mam nadzieję, że wszystko dobrze u Niego.
I wcale się nie dziwie, że się martwisz. Też bym szalała, gdybym tak długo nie dostawała informacji o mężu. Trzymaj się tam mocno.
W takih momentach kiedy serce z niepokoju mi chce wyskoczyć z piersi zawsze jak mantrę powtarzam sobie - gdyby faktycznie coś było nie tak to właśnie wiadomość dotarła by do mnie błyskawicznie. Spokojnie kochana, na pewno jest dobre wytłumaczenie, odezwie się i wyjaśni.
o rany... straszne... pewnie tysiące wizji tworzy się w twojej główce ;( miejmy nadzieję że nic się nie stał- na pewno wszystko jest w porządku;), pewnie jest tak jak Chiang mai pisze - może komórkę mu zalało.... albo pocieszająca wizja :
może chce zrobić ci niespodziankę i zaraz zapuka do drzwi (chociaż po takich stresach - to pewnie byś go zabiła) Ale pamiętaj - najpierw bierz żołnierzyków :) a później lej ile wlezie ;)))
Nie wytrzymałam zadzwoniłam do jego firmy , a tam .. powiedzieli mi tylko że nikt z osób które jechały nie kontaktował się z firmą , powiadamiając że dojechali.. ale na dobrą sprawę nie wiedzą nawet kto tam jeszcze jechał , bo prosiłam o numer telefonu do któreś z tych osób - kpina . Wysyłają ludzi i nie wiedzą kogo?? Zaczynam świrować, szlag by to........
Rzeczywiście dość dziwna sytuacja. Jak dla mnie oczywistym jest, że powinni wiedzieć kto do nich jedzie i mieć jakikolwiek kontakt z nimi. Co dziwne, że sami nie interesują się tym, że ich właśni pracownicy nie dali im znać czy są już na miejscu. Ja to bym chyba zwariowała i dzwoniła do nich co gdzinę z pytaniem czy coś już wiedzą...
zadzwoniłam dalej nic nie wiadomo, do dwóch godzin mają mi dać znać ..dla mnie to chore , że nic nie wiedzą i nawet się tym nie zainteresowali .. oszaleje przez te dwie godziny
Domyślam się jak się stresujesz :( Mój Mąż kiedyś wyjechał w delegację do Niemiec i też nie mogłam się dodzwonić, a potem był komunikat o tym, że abonent jest niedostępny. Myślałam, że na zawał zejdę - cały dzień w (w pracy, w domu) chodziłam napięta jak struna. Zadzwonił w nocy jak już wracał... okazało się, że miał coś z roamingiem :/
Trzymam kciuki za pozytywne zakończenie i ściskam!
Domyślam się jak się stresujesz :( Mój Mąż kiedyś wyjechał w delegację do Niemiec i też nie mogłam się dodzwonić, a potem był komunikat o tym, że abonent jest niedostępny. Myślałam, że na zawał zejdę - cały dzień w (w pracy, w domu) chodziłam napięta jak struna. Zadzwonił w nocy jak już wracał... okazało się, że miał coś z roamingiem :/
Trzymam kciuki za pozytywne zakończenie i ściskam!
Zadzwonili z firmy , zamiast jakieś odpowiedzi ,zostałam zasypana gradem pytań. Gdzie pojechał, z kim pojechał w jakim celu, od kiedy nie ma z nim kontaktu.. na koniec informacja że nic im niewiadomo o tym żeby w ogóle był jakiś wyjazd, ale to się zdarza i mam czekać na kontakt. Po chwili dzwoni ON.. miał wyłączony telefon bo mu się rozładował , był zmęczony poszedł spać a od rana ma dużo na głowie. Czy się uspokoiłam?? Ciesze się że jest cały i nic złego mu się nie stało i tyle mam żal. Ma ładowarkę w samochodzie, niby się zepsuła, ma ładowarkę zwykłą i do komputera- niby zapomniał zabrać..nie pojechał sam, mógł wysłać głupiego smsa że wszystko ok mam się nie martwić- nie pomyślał. Mam ogromny żal , to nie wściekłość tylko żal. Dorosły facet , dojrzały , normalny pomyślałby o tym że odchodzę od zmysłów a ten nic ..Nie ma się czym denerwować , wszystko u mnie w porządku co mam Ci powiedzieć , nie pomyślałem to jego gadanie. Czy z tak nieodpowiedzialnym człowiekiem można chcieć mieć dziecko ?? pytanie z kategorii retorycznych później dzwoni firma i potwierdza jego gadanie i co z tego ..nic
ufff, rozumiem Twoje nerwy, ale na prawdę ufff... ja juz się też przejęłam. Może po takim jednym wydarzeniu już bedzie wyczulony na tym punkcie i bedzie się meldował :* ? Zrób sobie jakąś przyjemność żeby zrekompensować sobie te nerwy. Ściski!
To tylko facet, oni takich rzeczy nie rozumieja. Ostatnio czekalam tak na mojego brata, wracal samochodem 100 km z wakacji, wyslalam milion smsow, a on mi rano odpisal, wrocilismy po 22 nie chcialem Cie budzic - a ja do 2 nie spalam. Inna rasa, nie zrozumiesz.
Dobrze, ze sie wyjasnilo.
100% racji ma Endokobietka. Od rana czekałam razem z Tobą na wyjaśnienia, ale w głębi duszy czułam, że to po prostu męska "nieodpowiedzialność". Dla nich my jesteśmy wariatkami, które robią z igły widły, dla nas oni- duże dzieci, bez krzty odpowiedzialności w codziennych sytuacjach. Najważniejsze, że kamień spadł Ci z serca.
Chyba wszystkie zdajemy sobie sprawe z tego, ze faceci to inny gatunek! Ich sie nie rozumie, ich sie po prostu kocha! Pewnych opcji po prostu nie maja w glowach i tego sie nie przeskoczy!
tak - to fakt - ja mam męża co mi w domu okna myje, zawsze zakupki zrobi jak go poproszę, obiadki gotuje i sprząta... po prostu czasami sama w to nie wierze... ale jak jedzie w delegację to tak samo - cisza... no i cóż .... denerwuję go, ustawiam... a z drugiej strony skoro on nie czuje takiej potrzeby... faceci tak mają - zimne dranie... nigdy nie myślą o uczuciach innych... są wypruci z emocji ... (no dobra przesadziłam)... ale na to chyba nie ma rady... Zawsze są dwie strony medalu :/
Najlepszy tekst jest na pytanie: dlaczego nie zadzwoniles? zapomnialem. Ja nie wiem o czym oni mysla jesli zapominaja do matki, zony itp zadzwonic. Moj maz kiedys jezdzil z kolezanka z osiedla do pracy. Dziewczyny co drugi dzien po pracy musial sie wracac, bo zapomnial jej zabrac do domu. W koncu przestala z nim jezdzic.
stres masakryczny, normalnie udusiłabym... ale najważniejsze, że nic mu nie jest i że wszystko w porządku... a mężczyźni w większości tak poprostu mają (problemy z empatią) Ściskam, wyśpij się bo pewnie ostatnia noc była ciężka:*
A ja mam wrazenie ze oni po prostu mniej sie martwia, mniej analizuja - zakładaja ze wszystko jest i bedzie ok, i do głowy im nie przyjdzie ze mozna sie martwic i denerwowac z powodu czegos co sie nie wydarzyło... jak sie pare razy dobrze zakomunikuje ze to nie jest ok to czasem uda im sie zapamietac bo wczuc sie - hmm... no nie wiem :D
Jesiennie- niebo cały czas zasnute ciężkimi chmurami , zimne poranki. Na spacerze z psem zobaczyłam dojrzałe kasztany , pękate łupinki gotowe do tego by spaść , rozbijając się i ukazując różnokształtne brązowe owoce. Swoją drogą ,nie wiem czy to już nie za późno , nie pamiętam już czasów kiedy zbierałam kasztany w wiadomym wszystkim celu. W moim idealnym świecie powinnam mieć już 7 letnie dziecko , z którym wybrałabym się na takie zbiory i potem w domu razem puścilibyśmy wodzę fantazji, tworząc kasztanowe postacie. 7-letnie dziecko- abstrakcja dla mnie , bo nic nie wiem na ten temat, czy nadal dziecku idącemu do pierwszej klasy, daje się rożek obfitości zwany w moich rodzinnych okolicach "tyta"? Pamiętam swój , wielgachny, wypchany po brzegi łakociami i mamę , elegancką jak zawsze odprowadzającą mnie pierwszego dnia do szkoły, kiedy to olbrzymim ołówkiem pasowano mnie na ucznia. Jak to dziwnie wygląda teraz z perspektywy czasu, nie byłam pierwszym dzieckiem, moja siostra jest pięć lat starsza , więc pewnie ekscytacja tym wydarzeniem nie była już tak wielka. Zresztą byłam krnąbrnym dzieckiem , wiecznie potargane włosy i ubłocone buty, nie do przegadania . Gdy oglądam stare zdjęcia, widzę wyraźny kontrast, moja siostra zawsze idealna, włosy ułożone , czyściutka, wykrochmalona niemalże i ja w tym samym wieku zawsze jakaś taka wymięta- zupełnie inny typ i tak już zostało,jesteśmy zupełnie inne .... Owulacji nie było , może jeszcze nie było , może w ogóle nie będzie bo śluz zaczyna się robić jak zawsze mleczno-budyniowy.Jesień zawsze nastraja mnie lekko melancholijnie. Tęsknie za latem, każda pora roku ma dla mnie indywidualny piękny smak , ale lato kocham najbardziej. To piękne dojrzałe, gorące , leniwe ..Dla odmiany jesienią uwielbiam lekki chłod , kiedy ubiera się ciepły swetr i można poczuć jego ciepło, kiedy za oknem pada deszcz i można w oknie obserwować rozmywający się w jego kroplach świat, cieszyć się z tego że się nie moknie. Pamiętaj nic się nie dzieje bez przyczyny , tak zawsze sentencjonalnie mówi jedna z moich bliskich koleżanek i ja w to wierzę. Zarówno ona jak i moja najlepsza z najlepszych przyjaciółek mają za sobą bolesny związek, załamanie i ból rozstania i wtedy to ja wbijałam im to do głowy, że jest szersza perspektywa , której jeszcze nie widzą , większy plan , tego pana u góry który każdemu z nas przygotował odmienną ścieżkę. To ja im wmawiałam że się ułoży i kiedyś zobaczą że to tak właśnie miało być - nie inaczej! Potem usłyszałam - miałaś rację , jak więc mogę w to nie wierzyć , to naturalny bieg rzeczy , jak nurt rzeki , ustalony, niezmienny , zawsze w tym samym kierunku. Po dwudniowym ciężkim stresie , dzisiaj jestem spokojna, nic się złego nie stało. Mam też żal , za głupotę mojego partnera, powinnam zdecydowanie zacząć ubierać się na czarno , na znak żałoby bo jego rozsądku i inteligencji.Odebrałam papiery ze szkoły jazdy, egzaminy wewnętrzne , imitujące ten prawdziwy- zdane , choć nie bez kłopotów co oznacza że na tym prawdziwym też nie będzie mi łatwo. Szukam pracy , nowej ..choć powoli skłaniam się kolejny raz do tego żeby wziąć cokolwiek , byle zając czas i nie fiksować w domu, nie myśleć za dużo , bo to mi szkodzi.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 września 2013, 08:44
Ja co roku zbieram kasztany, maja w sobie wielką, dobrą energię, ciepło, potem walają się po kieszeniach, torbach. i co chwile lądują przypadkowo w ręce - bardzo to przyjemne. Wiesz teraz też jest dobry czas na zabranie lawendy, może gdzieś trafisz na taką która można uszczknąć, fajnie pachnie jak się ja potraktuje jak kadzidełko. Własnie mi o tym przypomniałaś i pachnie... Do mnie na warsztaty przychodzą dzieciaki w róznym wieku, ostatnio rozmawiałam z rodzicem 18 latki tylko kilka lat starszym (dokładnie 3) ode mnie. To jeszcze było zanim zaszłam w ciążę... Zostawiło mnie ciut zmieszaną, bo w tej samej grupie mam dwie matki w wieku lat osiemnastu... Za chwile podchodzi rodzic który mógłby być moim dziadkiem....sama zastanawiałm sie co czuje i myślę w tamtej chwili... i chyba tylko tyle że każdy ma swój czas, historię, ... i ja tez tylko czasem chyba łatwiej byłoby żyć gdyby dało ją się odrobinę podejrzeć, a tak zostaje nam wiara w to, co ma nastąpić.
Czytając fragment notki na temat siostry miałam wrażenie, że opisujesz mnie i moją siostrę. Ona zawsze prosta i czysta a ja pokręcona i pomięta :D I też jestem młodsza :)
A przede mną też egzamin na prawo jazdy więc nie czuj się samotna w walce z wiatrakami, bo tak właśnie można nazwać dzisiejszy egzamin na prawo jazdy :)
I mam nadzieję, że tego swojego łobuza zganiłaś za jego nieodpowiedzialne zachowanie.
przed moim domem rośnie kasztan właśnie wczoraj jednego podniosłam i od razu pomyślałam o dzieciach zbierających kasztany... kochana powodzenia na egzaminie tym już prawdziwym, trzymam kciuki &&
nie ma tego zlego......
ja tez wiem,ze istnieje przeznaczenie,ktorego na chwile obena nie rozumiem,ale po czasie....wszystko dobrze sie uklada...jakos logicznie,pod warunkiem,ze nie robimy nic wbrew sobie....
pamiętam swój egzamin na prawko dawno temu tak się bałam, że masakra... nogi mi się trzęsły i w ogóle : ) kasztany uwielbiam, czekam tylko aż przestanie padać i zrobi się taka prawdziwa jesień :) praca to dobry sposób na zajęcie się czymś, nie ważne czym także trzymam kciuki, zeby się udało : )
Potrzebuję zmian, niestety nowa fryzura to nie wszystko. Jest taki moment , taki punkt , kiedy człowiek czuje że brakuje mu powietrza , że jest w czarnej dupie i coś musi się wydarzyć zanim zgnuśnieje albo popadnie w mniejszy lub większy obłęd. Myślałam że dziecko , będzie tym nowym rozdziałem , nowym etapem mojego życia ale jak widać nic na to nie wzkazuje. Nie wiem czy owulacja już była ,pierwszy raz odkąd mierzę temperaturę mam wykres ,który tego nie potwierdza , a biorąc pod uwagę długość moich cykli, raczej już nic z tego nie będzie, zresztą D. i tak jeszcze nie wrócił , będzie w sobotę może w niedzielę. Patrząc wstecz na ostatnie dwa lata ,z przykrością stwierdzam że dałam się zdominować, zamknąć , zapuszkować.. Mam tego dość. Wyjechałam , zostawiając mój stary , brudny , kochany Śląsk za sobą - nie załuję , nie tęsknie za miejscem , tęsknie za ludźmi. Za tym moim niewielki gronem znajomych, którzy wiedzą jaka jestem , na co mnie stać , szanują moje poglądy i humorki . Czas ruszył z kopyta do przodu , Madlene wyjechała do Gorzowa , Karola do Oświęcimia , reszta albo założyła rodziny albo rozjechała się po świecie , ale dla nas wszystkich Śląsk jest właśnie wspólnym mianownikiem , zbiorem , który nas łączy przynależnością wynikającą z kultury , miejsca , wspomnień. Część więc mojego serca , pozostała na śląskich ulicach, między kamienicami , wielkimi miastami i parkiem chorzowskim. Przyjechałam tutaj , i powoli usycham. Nie mam tutaj znajomych , mam znajomych mojego D. którzy są mi obojętni , ani nie czuję do nich niechęci ani sympatii, to po prostu inna bajka. W poprzedniej pracy było kilka dziewczyn z którymi nawiązałam kontakt i bardzo je lubię ale zbyt mało czasu miałśmy żeby się poznać i zaprzyjaźnić. Żyje jak muzułmanka , i to mnie uwiera. Nigdzie nie wychodzę , nie mam znajomych , mój świat kręci się wokół psa , sprzątania i gotowania. Punktem tego wszechświata jest moje Słońce, ale odkąd nie pracuję zamęczam go sobą , czekam na jego powrót z pracy jak na ratunek i złoszczę się o każde spóźnienie czy nieobecność. Popadam w skrajną zazdrość , bez powodu i zupełnie nie w moim stylu. Zaczełam to analizować , i dochodze do wniosku , że to nie fair po pierwsze on jest za mnie w 100% pewny, i wcale się nie dziwię. Z racji sytuacji , tego że zmieniałam numer telefonu, gg, usunęłam facebooka , tylko że to dla mnie gówno warte. Powinno się być pewnym za człowieka wystawionego na pokusę , i do cholery mi można ufać. A może jakoś to sprawdził?. Ja jemu ufam umiarkowanie , nie myśle że coś odwala , mam tylko żal że nie poświęcił tyle co ja. Chce iść do pracy , chce poznać nowych ludzi , rozmawiać ,żyć , nie wisieć na jednej osobie zamęczając ją sobą. Kiedyś myślałam że mogłabym wyjechać z nim do tej cholernej Norwegii i żyć tam, być szczęśliwa, na dzisiaj jest we mnie lęk, że oddalam się od domu zbyt daleko. Mam dość tych jego wyjazdów, co wyraziłam zresztą wyraźnie. Nie jestem nastolatką nie mogę na niego czekać w nieskonczoność i myśleć że na wszystko przyjdzie czas. Fakt, powiedział że to potrwa jeszcze rok albo dwa , minął rok a nic nie wskazuje na zmiany. Jeśli jemu to pasuje , ok ale beze mnie .Mogę iść do byle jakiej pracy, mogę harować ale żeby to miało jakiś sens , czemuś służyło, żebyśmy byli razem w innym wypadku zostanie ze mnie suchy badyl , zamęczony własną frustracją . Stąpamy po cienkiej linie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 września 2013, 09:24
tak, koniecznie sobie musisz coś odmienić, bo zwariujesz. miałam kiedyś taki stan... no chyba, że pojawi się dzidzi i pochłonie cały Twój czas i całą głowę :)
Jestem w dość podobnej sytuacji. Też zostawiłam swoją rodzinę, przyjaciół i miasto wiele kilometrów za sobą. Mąż również wyjeżdża często w delegacje zagraniczne. Pociechą dla mnie jest córa, która zajmuje czas i oczywiście praca. W te dni kiedy nie ma Jego praca na pewno pomaga i w mniejszym stopniu odczuwa się brak...
kochana walcz o swoje szczęście! zasługujesz na to żeby czuć się szczęśliwą, uważaj żeby życie nie mijało Ci na czekaniu.. trzeba otrząsnąć się z marazmu, coś robić, pomysł z pracą nawet taką odrazu niewymarzoną jest bardzo dobry, ważne żeby wyjść do ludzi, zająć myśli, zobaczyć jak żyją inni. trzeba znaleźć równowagę pomiędzy tym czego chcemy a tym co możemy mieć. ale być szczęśliwym, bo życie mamy tylko jedno. <3
rozumie Cię ja jestem blisko rodziny i znajomych ale po mojej tragedii kompletnie się zamknęłam nigdzie nie wychodzę z nikim się nie spotykam ....moje życie też kręci się wokół psa sprzątania i gotowania....mam tego dość ale nie umie się podnieść!!!!!
Mam to samo... Porzuciłam wszystko w co wierzyłam i co mnie zajmowało bo byłam zmęczona... Odkryłam cudowny smak braku obowiązków i odpowiedzialności - trwało to 2 lata aż ale nie da się ciec przed sobą...Chcę wrócić do gry.
Masz jakiś nowy pomysł na siebie? albo pomysł jak odkryć ten pomysł?
Grunt ze intuicyjnie wiesz co ci nie służy, teraz to tylko kwestia działania więc do dzieła:)
Ja miałam chyba odwrotnie, a to tez brak równowagi. Ogromny margines własnego zycia, wir zmian,wyrywanie chwil dla siebie... to tez w cale nie chce na dłuższa mete służyć.
Ja wyjechałam na śląsk do mojego męża. I dopóki sama nie zaczęłam pracować i budować swego świata tutaj, też czułam się bardzo zależna od nastroju i uczuć mego M. Byłam ciagle skupiona na nim, tym jak na mnie reaguje , czy jestem wystarczająco ważna. Trwało to kilka lat, zanim sie otrząsnęłam i zawalczyłam o siebie, poszłam do pracy, poznałam ludzi, miałam swoje sprawy które mnie angażowały i wtedy stałam się dla M bardziej wyrozumiała i nie oczekiwałam zbyt dużo. Pomyśl o sobie słoneczko,zadbaj o swój świat, taki też poza M.
Spróbuj usiąść i zrobic sobie plan albo listę najważniejszych dla Ciebie rzeczy, które chciałabyś zrobić i zmienić (którko i długoterminowe- praca- bo o to wcale nie łatwo i trudno założyć kiedy) w tym każdą nawet drobną rzecz jak np. kosmetyczka czy fitness. Ja tak zrobiłam, zapełniłam swój dzień tak, ze zanim się obejżałam brakuje mi czasu dla siebie, przy okazji ćwiczyłam swój słomiany zapał do wszystkiego (marzyłam o studiach prawniczych i pewnego dnia stwierdziłam koniec z marzeniami trzeba to zacząć realizować i udało się krok po kroku do przodu... trudno było robić 2 kierunki jednocześnie i pracować ale później przychodzi zadowolenie. Pamiętaj, ze nie ma rzeczy niemożliwych.
i jak chcesz mieć poczucie, ze cos Cię w zyciu nie ominęło to działaj!! cokolwiek. Wspieram Cie bardzo mocno w Twoich decyzjach i wierzę w Ciebie kochana
Pomyśl, jak wiele kobiet chciałoby mieć tyle czasu dla siebie! Zabiegane, często niestety z braku czasu zaniedbane mamuśki z tęsknotą wspominają chwile sprzed macierzyństwa i ogólnego życiowego chaosu. Ja postanowiłam pokorzystać z tego czasu. Dużo się ruszam, chodzę na zumbę, do dietetyczki, kosmetyczki itp. Mąż tęsknym okiem spogląda, gdy ładnie wyglądam i jestem z siebie zadowolona, ale wtedy...wychodzę z koleżankami na kawę i musi jeszcze poczekać ;) Choć tak naprawdę to on jest moim całym światem i to z nim najchętniej spędzam czas, to nie daję mu już tego tak wyraźnie odczuć - dzięki temu się bardziej stara, a ja mam urozmaicone życie ;) Myślę, że praca, nawet na część etatu, byłaby dla ciebie wybawieniem. Mi często praca zdominuje dzień i to nie jest fajne, ale bez niej też sobie nie wyobrażam życia. Trzymam kciuki kochana!!!:*
dzielna jesteś podziwiam mam nadzieję że jak przyjdzie czas podjęcia decyzji wybierzesz taką drogę na której będziesz szczęśliwą kobieta matka żoną kochanką :*
dzielna jesteś podziwiam mam nadzieję że jak przyjdzie czas podjęcia decyzji wybierzesz taką drogę na której będziesz szczęśliwą kobieta matka żoną kochanką :*
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Jeśli tu jesteś, to właśnie dlatego, że będziesz cudowną mamą :) Moje motto: Nie sztuka iść przez życie gdy wszystko sprzyja. Sztuką jest iść przed siebie i nie ugiąć się nawet jeśli ciągle jest pod wiatr... Jestem z Tobą :)
Jaka kiepska mama?! Swietna bedziesz! A dziecko urodzi Ci sie zdrowe i takie kochane, ze szok! Chlopa przy Tobie nie ma, to swirujesz. Zobaczysz, ulozy sie! :-)
Nie chcę być niedelikatna, ale napiszę: dość samobiczowania się! Nie ma idealnych matek, są tylko dość dobre i zazwyczaj takie wystarczają dzieciom. Wola Boska nie jest prostą sumą błędów, grzechów i kar za nie - nie wolno upraszczać :) Gdyby każdy potrafił odczytać wolę Boską, to nie byłoby sensu walczyć z przeciwnościami losu. Uszy do góry! Twój czas nadejdzie, a niepewność co do tego kiedy to się stanie, jest po prostu częścią wielkiej tajemnicy życia.
Dziewczyny powiem krótko i dosadnie Kocham WaS :) bez erotycznego podtekstu oczywiście, aż tak wyposzczona nie jestem
Wiesz co, myślę, że to kolejny dół, który znów przyszedł i minie. Pobiadolisz, posmucisz się, podumasz, stwierdzisz, że to wszystko nie ma sensu, a za dzień lub trzy wszystko ci przejdzie i znów ujrzysz słońce na niebie i nową nadzieję. Tak już jest w tym życiu, każda z nas tak ma, mniej lub bardziej intensywnie. Po prostu przetrwaj ten nastrój i znów będzie dobrze. Kobiety są jak fale - fala musi kiedyś opaść, aby potem znów się wzbić w górę. Ściskam cię mocno :)
nie odpuścisz - czas i tak mija a ty dzięki staraniom stajesz się coraz zdrowsza, świadomowa i odporna na trudności. To ogromne zalety.
miałam podobne myśli i mam nadal... nie mam rodziny, która w razie w... by mnie wsparła i mi pomogła, nie mam mamy do której zawsze mogłabym wrócić i wiesz co - już się tym nie martwię ;) stanę na głowie by dziecku wszystko zapewnić... Pewnie, że rozumiem Twoje podejście - w twoim życiu sporo spraw zaczeło się sypać w jednej chwili.... ale możesz mi wierzyć lub nie - życie lubi być przewrotne - w jednej chwilli wszystko się sypie ale tylko po to by za chwilę się odbudować ze zdwojoną siłą i stabilnością :) i wierzę że u Ciebie też tak będzie ;) Miłej i spokojnej Niedzieli życzę ;)
poruszył mnie Twój wpis dokładnie moje myśli, moje odczucia, masz racje gdy nie jesteśmy gotowi Bóg nie daje nam tego czego nie możemy unieść. Każdy dźwiga taki "krzyż" jaki może unieść. Wiem kochana jak nie ma dobrych relacji w związku nie będzie dzieci. Ja też że swoim mężem mieliśmy trudny okres i razem teraz po fakcie stwierdziliśmy Bóg chyba wiedział jak jest i wtedy nie dął dzieci i dobrze że tak zrobił. Teraz jesteśmy na prostej i czekamy czy to ten moment - Zobaczymy. Tobie życzę by nadszedł ten moment gdy wszytko będzie grać i gdy w waszym życiu pojawi się dziecina :)