X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Od zielonego światełka do zielonej kropki
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

24 sierpnia 2013, 18:04

Mój grzech.. jeśli Bóg istnieje a wierzę że tak, to wiem za co mnie każe. To zresztą nawet nie kara, tylko spełnienie mojego pragnienia. Dziecka pragnełam od zawsze , ale zawsze modląc się o nie , prosiłam Boga żeby było zdrowe, normalne. Nie miało żadnej z tych ciężkich chorób,strasznych chorób o których się słyszy i człowiek truchleje, i błaga w myślach "tylko nie ja" .. Modliłam się i zaklinałam ..Boże jeśli mam mieć takie dziecko , to ja nie chce w ogóle.. Nie jestem dość silna, nie mam w sobie aż takiej miłości , nie dam rady.. I jak widać Bóg wysłuchał moich próśb , powinnam mu być wdzięczna, kocha mnie na tyle że mi tego oszczędził ...
Czytam Was dziewczyny , kobietki i widzę że wkradł się nam tutaj dół , w który z różnych powodów wpadamy. Choć właściwie powód jest jeden :( Broniłam się przed tym, przekonując te z Was , ktore już się podłamały , że nie warto się poddawać ,chyba sama siebie chciałam przekonać. To jednak zbyt silne, kobiecy instynkt mówi mi że to nie mój czas. Przez sytuację osobistą , zawodową czuje że nawet nie powinnam o tym myśleć. Odpuszczam sobie, poobserwuje ostatni cykl i daje spokój. Nie warto , bo zbyt wiele mnie to kosztuje.. Z ovu nie zrezygnuję , bo zżyłam się z Wami , kibicuje Wam tak mocno i szczerze życzę powodzenia..ale to już nie dla mnie , mam dość parcia pod wiatr, pod prąd , na siłę gonić za szczęściem , które uparcie nie chce przyjść. Kiedyś, będąc X lat młodsza myślałam, aa tam dziecko się pojawi i jakoś to będzie , bo będzie trzeba sobie poradzić. Dzisiaj jak widzę, że mój związek nie jest gotowy na dziecko , pracy nie mam więc w przypadku rozstania nie dałabym rady utrzymać samej siebie o dziecku nie wspomnieć to widzę że nic nie dzieje się bez przyczyny...zresztą i tak byłabym kiepską mamą :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2013, 18:06

24 sierpnia 2013, 19:31

Świat jest posrany

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=hQw1JeoyydA

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2013, 19:37

26 sierpnia 2013, 11:42

Najgorszy dół mam za sobą, dzięki Wam głównie , bo jesteście naprawdę kochane i bez Was pewnie tkwiłabym w ponurych myślach bez końca, raz po raz nakręcając się czarnymi myślami.To jeszcze nie jest stan , w którym powraca nadzieja i wiara w to że się uda. Bardziej mozolne wygramolenie się z dołu i odetchnięcie z ulgą że się udało i nie spadłam głębiej- DZIĘKUJE. Choć mój humor znacznie się poprawił , to nie zmienia to jednak rzeczywistości. Między mną a moim facetem jest spokój, stagnacja i w moim odczuciu obojętność, jego obojętność. A może tylko ja żądam zbyt wiele, kiedyś miałam inne podejście, bardziej olewackie i dawałam partnerowi wiecej swobody , bo sama chciałam mieć swoją. Staram się patrzeć obiektywnie i nie przesłaniać sobie faktów , pryzmatem emocji. Stwierdzam że brakuje między nami czułości, zainteresowania, ognia uczuć. Jest tylko ogień fizyczny , temu nie da się zaprzeczyć, nasze ciała są jednością , dwoma połówkami jednej maszyny. A dusze ,no cóż może będzie lepiej, może powinnam się cieszyć z małych rzeczy. Z tego że kłótnie ustały zupełnie, że on sam potrafi się już dla mnie pohamować i nie krzywdzić złym słowem jak kiedyś.Niech sprawy toczą się własnym biegiem , poczekam na jego przyjazd i wtedy ocenię jak to jest właściwie miedzy nami. Jesteśmy parą egoistów, każdy chce postawić na swoim, bierze pod uwagę tylko swoje uczucia. Ja często ustępuję trochę wbrew sobie , na siłę a potem mam poczucie że nie było warto , bo nic nie dostałam w zamian. Wiem że on mnie kocha , ale w tak męski dziwny sposób że dla mnie to za mało. Faceci uważają że fakt ze pracują i starają się zapewnić byt to wystarczy, kwiaty na urodziny, kwiaty na rocznicę i odwalone, można odpocząć. Najgorsze jest to przejście, poznajesz faceta i on Cie fascynuje, Ty fascynujesz jego. Słucha uważnie co masz do powiedzenia, chce znać Twoje zdanie , liczy sie z nim.Jego oczy błyszczą kiedy mówi "Tak , dokładnie tak samo uważam, nieprawdopodobne.." i myślisz sobie rety jak my do siebie pasujemy. A potem z faceta myśliwego , masz faceta zdobywcę, pana i władcę, który z zniecierpliwieniem słycha Twojego gęgąnia i często zbywa Cie słowami " aa przestań , nie wymyślaj , nie masz racji" - jak to możliwe że nagle macie tak odmienne podejście do życia? Przecież jesteś tą samą kobietą, nie zmieniłaś się a jednak już nie jesteś tak fascynująca.Czemu ten stan mija? Czemu słowa kocham Cie nie brzmią w jego ustach juz tak słodko jak kiedyś? Jesteś tylko ty, cały czas TY , ta sama Ty , kobieta która nagle ciągle sie myli i nie myśli racjonalnie , do znudzenia ty ..Faceci raz uznają że kochają i to im wystarcza, kocham , ona mnie kocha i póki nic się złego nie stanie będzie to trwać , starać się już nie trzeba .. ale marudzę : )

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia 2013, 11:44

27 sierpnia 2013, 10:19

Obserwuje swoje ciało już od kilku miesięcy i szczerze mówiąc dochodzę do wniosku że nadal jestem tak samo głupia jak na początku, niczego się właściwie nie dowiedziałam. Wcześniej wydawało mi się że już to opanowałam a tu klops , wyczuwałam objawy owulacji , której nie było ;) tak wiec uczę się swojego ciała od nowa. Wczoraj śluz zrobił się wodnisty, a wieczorem tak strasznie rozbolał mnie brzuch że musiałam się położyć, ciągnęło jak na @. Zastanawiam się czy to nie od tabletek , bo mam takie bóle zawsze w poniedziałek a to dzień w którym przed snem biorę dostinex. Strasznie mnie też sutki bolą , a przecież wiem że nie od ciąży bo starań nie było. Warto to zapisać i zapamiętać , żebym sobie w cyklu starań nie wkręcała że to baby. Rozmawiałam z moim Słońcem , o staraniach o tym co dzieje się między nami. I jestem spokojniejsza, powiedział że we wrześniu zostanie na tyle długo , żebyśmy mogli spróbować. Co do nas to przyznał że nie ma już parcia na walkę, że osiągnął spokój przez świadomość , że jestem już jego i nigdzie się nie wybieram , jego uczucia niby dojrzały i takie tam. Niech mu będzie , zazdroszczę mu tego spokoju. Mnie czasem dopada znienacka lęk , że nagle coś się złego wydarzy i cały mój świat legnie w gruzach, że cały porządek okaże się kłamstwem - nie wiem skąd takie myśli?

29 sierpnia 2013, 07:11

Ovu wyznaczyło mi owulację 9dc , moim zdaniem wcale jej nie było

30 sierpnia 2013, 09:44

Uparte to ovu , na siłę chce mi zrobić nadzieję. Po tym jak na moim nowiutkim wykresie była linia jak zwykle przerywana , dzisiaj pojawiła się zdecydowana gruba krecha , wyznaczająca owulację w 11 dniu cyklu.Fakt ze mój choleny gęsty jak budyń śluz , przybrał wtedy dużo lżejszą formę mleczka ale na przykładowy rozściągliwy śluz płodny nie wyglądało to nawet przy najszczerszych chęciach i z użyciem mojej szalonej wyobraźni ;) Szyjka też nie była otwarta nawet na sekundę , no chyba że moja szkolna piątka z anatomii jest lipą i po prostu źle się badam. Niech będzie , płynę z prądem, jeśli ovu się nie myli, @ przyjdzie 25 dc czyli 9.09 , całkiem to możliwe , bo jak debilka stresowałam sie w tym miesiącu zupełnie niepotrzebnie, nieistotnymi sprawami. Między 7.09-11.09 ma wrócić mój pan i cóż z pewnością będziemy próbować. Próbować znaczy mniej wiecej parzyć się jak króliczki bo jakże by inaczej kiedy tyle czasu nie mieliśmy do siebie dostępu i moje ciało drży na samą myśl że połączy się z tym tak pasującym elementem ;) Nie nastawiam się, nie kupiłam żadnego testu owulacyjnego, ciążowego, mam to w nosie. Planujemy wspólny wypad na tydzień , bo on też potrzebuje odpoczynku i odskoczni, więc teoretycznie wszystkie czynniki sprzyjające zajściu będą spełnione i jak się nie uda to trzeba będzie wziąć to na klatę i zaakceptować swoją niemożność zajścia w ciążę( jakoś boję się napisać wprost- bezpłodność) . Z ciekawości oglądałam dzisiaj wykresy zakończone sukcesem i to mnie uspokoiło. Zajść można zawsze, nie ma reguły, były wykresy z nadwagą, niedowagą, po tabletkach anty, bez śluzu płodnego,z PCOS, z endometriozą, wysoką prolaktyną itd i oczywiście u kobiet w róznym wieku, po różnym okresie starań. Rekordzistka starała się 52 cykle-wow jaka to musiała być radość. Były kobiety 39-letnie zachodzące w pierwszym cyklu, i 21 czy 22-letnie starajace się ponad 20 miesięcy, nie ma reguły, szansa jest zawsze...Amen

4 września 2013, 13:18

Myśli , myśli ,myśli .. jedna za drugą jak wąż, wąż który ostatecznie łapie swój ogon i się zapętla. Człowiek jest niby istotą myślącą -wiem ale ja przesadzam. Ostatnimi czasy nawet nie śni mi się nic ,tylko przez sen nadal mielę w głowie myśli, a po przebudzeniu staram je sobie przypomnieć. Marzenia, ehh od zawsze miałam tak żeby zasnąć musiałam myśleć, o czymś przyjemnym więc zazwyczaj były to myśli o marzeniach, wizualizacja ich spełnienia..Teraz uleciały , nie mogę ich odnaleźć , nie marzę a przez to nie mogę zasnąć więc rzucam się w łóżku aż padnę. Nie marzę o niczym, to brzmi jakoś ponuro, żyje ,trwam i tyle. Z dnia na dzień , i ciągle myśle. Popołudniami zabieram psa, i ruszam do lasu, tam w ciszy, oderwana , otoczona cudnym leśnym zapachem , potrafię uspokoić głowę i bardziej racjonalnie analizować. Nic nie idzie po mojej myśli już od dłuższego czasu. Wszystko co zaplanowałam ,czego pragnęłam, dawno runeło pod naporem przeciwności losu i jakoś nie mam siły żeby z tym walczyć. Nadal płynę z prądem, trochę to nawet zabawne , czekać co nowego przyniesie dzień , bez żadnych oczekiwać , na spontanie. Ostatnie dni były ciężkie , stres przez który pewnie moja prolaktyna wylała się ze mnie niczym lawa po erupcji wulkanu i @ przyjdzie wcześniej niż powinna. Nie mogę jeść , mdli mnie z głodu ale na myśl o jedzeniu, o przeżuwaniu , mdli mnie jeszcze bardziej i nie potrafię się zmusić. Dwie kanapki i 3 krokiety to wszystko co wczoraj przełknęłam , nie dało się więcej - dieta cud a waga pokazała już 48.8 kg trochę za mało jak na moje, więc zmuszam się dzisiaj twardo do sałatki z tuńczykiem od której tylko boli mnie brzuch bo chyba zjadłam za dużo -ironia. Jestem kilka dni przed @ więc pewnie hormony tak układają mój nastrój, to minie. Choć właściwie, nie jestem zła czy smutna, jestem nijaka , obojętna . Niech ktoś inny tym kieruje, ja przesiadam się na fotel pasażera i podziwiam widoki ..

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2013, 13:33

5 września 2013, 17:08

Wprowadził się tu u mnie zamęt, wkradło się niedomówienie. Wiem że żadna z Was nie chciała źle , że wszystkie dobrze mi życzycie i jak zawsze powtarzam jesteście CUDOWNE. Nie mam żadnej depresji , może lekkie przesilenie. Lato się kończy , jesień zaczyna , zima której nienawidzę za progiem, może była pełnia akurat nie wiem. Kilka dni mój nastrój był troche do dupy i tyle. Nie będę się ciąć , na prawko chodzę i nie wjechałam ani razu pod prąd ;) a tak na poważnie lubie siebie , gdybym powiedziała że kocham to bym przesadziła ale lubię tą wiariatkę , którą od 30 lat oglądam w lustrze. Jestem przed @ a wtedy zawsze popadam w melancholię, której sama nie rozumiem po prostu przychodzi ,choc wcale jej nie zapraszam i później odchodzi bez słowa. Mam problemy ale kto ich nie ma .. Zgubiłam swój cel , bo jak pisałam kilka postów wcześniej, zawieszam moje starania na czas bliżej nieokreślony , przez co czuję pustkę bo ostatnie 18 miesięcy , tych prób i oczekiwania na nie, były poniekąd sensem mojego życia a teraz tego nie ma.. Powinnam odejść z ovu , bo to już nie miejsce dla mnie, ale kibicuje Wam wszystkim, tym które noszą już pod sercem swoje dzieciaczki i tym które dopiero czekają. Ciężko mi się z Wami rozstać . Lubie ten nasz mikroświtek tyle ..

7 września 2013, 09:10

Co za cholerna ironia, jak zwykle zastanawiam się czym ja się tak naraziłam na górze że robi mi takie psikusy ;) Dzisiaj miał wrócić mój pan , ale oczywiście będzie dopiero we wtorek. Co też do końca nie jest pewne , mam już takich scen za sobą całe mnóstwo. Początkowo strasznie się tym emocjonowałam, płakałam, złościłam się -cała ja :P Jak widać człowiek potrafi się do wszystkiego przyzwyczaić i na dzień dzisiejszy ,wcale mnie to nie rusza. Będzie we wtorek ,w pierwszy dzień cyklu , bo przecież w naszym Ovuświatku nie ma dni miesiąca czy tygodnia , czas mija w dniach cyklu, podzielonych jak rok kalendarzowy na pory. @ czyli porę zimowo-deszową, wiosenny okres przedowulacyjny, piękne dojrzałe , gorące lato owulacji i jesień -oczekiwań, lub zbierania plonów. Te którym się udaje przechodzą już do innej strefy czasowej. Przyjedzie w pierszy dzień @ , co począć? Moze to i dobrze? Po tych wszystkich dniach zawirowań między nami ,będzie wreszcie szansa porozmawiać normalnie, na żywo , zniknie opcja offline ,która jest opcją ucieczki od problemów. Trzeba je będzie wreszcie rozwiązać. A sama @ da nam szanse rozmowy , nie zakłóconej wyrzutem endorfin po tak oczekiwanym seksie. Wyjechał pod koniec lipca , tyle czasu przymusowego postu to koszmar, a mi trudno na dzisiaj ocenić czy część moich pretensji i rozterek nie jest właśnie spowodowane tym brakiem fizycznego kontaktu. Uwielbiam te momenty i chyba nigdy mi się nie znudzą. Te chwile , kiedy wchodzi do domu z walizką, patrzy na mnie jak głodny na ciastko z kremem , całuje i oboje aż drżymy z tego głodu siebie..Piękne.. potem jest już gorzej :D bo po kilku dniach ,wprowadzania swoich rygorystycznych zasad porządku w mój rozstrzepany świat ,zaczynam zauważać , że te wieczne wyjazdy nie działają na naszą korzyść. Chciałabym żeby już nie musiał wyjeżdżać ale z drugiej strony boję się tego , bo wiem że to spowoduje kolejne małe problemy. Po co się jednak martwić na zapas, cieszymy się z małych przyjemności, życie jest za krótkie na wieczne zamartwianie

8 września 2013, 09:00

22 dzień cyklu , już 11 dni od owulacji wyznaczonej przez program..Moja temperatura jest niemalże książkowa, lekkie wahania wynikają bardziej z różnej pory mierzenia niż stanu fizycznego, poza tym często zapominam przed snem zamknąć okno i potem rano budzę się zziębnięta. Jak się czuje? Hmm,po tych wielu dniach spadku apetytu, kiedy pisałam że nic nie mogę przełknąć , wczoraj jakby mnie opętała siła nieczysta. Zjadłam ogromną ilość wszelakiego jedzenia: dwie olbrzymie sałatki mocno zalane sosem czosnkowym, połowę ciasta drożdżowego, marcepan, pół słoika ogórków konserwowych ot tak bez chleba, pół słoja kapusty kiszonej bez gotowania, kuleczki czekoladowe, parówki z serem, krakersy, paluszki itd pies dzielnie towarzyszył mi w tym obżarstwie, na niego zawsze można liczyć. Wieczorem było mi już strasznie niedobrze. Brzuch mnie boli, ciągną jajniki strasznie od kilku już dni, piersi mam nabrzmiałe, ciężkie, wrażliwe szczególnie sutki , są praktycznie nie do dotknięcia. No i moje wybitne stany ducha-rodem z wariatkowa. Oberwało się mojemu Słońcu , za tą jego wieczną nieobecność, w przypływie uniesienia zawyłam nawet, o ile to możliwe słowem pisanym , że nienawidzę mojego życia obecnego, że jak miałam pracę to była do bani a teraz kiedy jej nie mam jest jeszcze gorzej.To było prawidziwe uniesienie, uskuteczniałam moją przemowę jak nawiedzony prorok jakieś sekty a jego słowa typu"kocham cie głupia" tylko pogorszyły sprawę. Wieczorem trochę się upokoiłam , za namową koleżanki zaczełam oglądać jej ulubiony serial od podstaw " Prawo Agaty" , sceptycznie nastawiona ale wciągnął mnie i na przemian śmiałam się z zabawnych scenek to ciurkiem leciały mi łzy wzruszenia- jak to dobrze że byłam sama w domu. Jednym słowem -dramat. Zasnełam i w nocy obudziły mnie mdłości , przepraszam za ten szczegół ale puściłam solidnego pawia. Hmm, jeszcze kilka miesięcu temu, ba! możliwe że jeszcze teraz uwierzyłabym że to jest to , wybitne objawy ciąży , nie do obalenia. Gdyby nie fakt że ostatnio miałam intymne igraszki z moim mężczyzną pod koniec lipca. Tak łatwo jest uwierzyć w to co się chce, tak łatwo jest samą siebie oszukiwać..A prawda jest taka że we wtorek ma być @ i zawsze się tak czuję w tym czasie, tylko wcześniej byłam zbyt głupia żeby to tak jasno zobaczyć jak teraz- nigdy więcej !

9 września 2013, 18:42

Cały dzień mnie brzuch boli, ba! bolał już wczoraj ale pojechałam do cioci mojego lubego i ona mnie znieczuliła , śmiechem i lampką pyszniutkiego wina. Zrobiła mi też fryzurkę nową jestem zadowolona jak kot przy śmietance. A dzisiaj od rana znowu boli, i latam do wucetu bo nie wiem czy to już ,czy nie a normalnie to w domu w sukience i bez gatek latam więc byłby przypał. Jutro o tej godzinie wyląduje samolot z moim panem i wreszcie będę mogła zasnąć obok, uwielbiam to , choć w dużej mierze dlatego że on śpi na skraweczku i nie chrapie, i zawsze tak ładniutko pachnie;) Tym razem będzie tak domowo, obiadki , przytulanie, wieczorne kino, spacery. Wreszcie będę wypoczęta , bo ostatni rok jego powroty miałam tak okrojone przez pracę i zmęczenie. Wściekałam się że po powrocie jeszcze tyle muszę robić a potem jak wyjechał to wyrzucałam sobie że nie cieszyłam się tym i nie doceniałam jak należy... Byłam dzisiaj w pracy po ostatnie wynagrodzenie, dziewczyny dalej zasuwają po 12 godzin , dobrze że mam to za sobą. Prezesik sobie ze mną żartował i czarował, że niby do zobaczenia z grzeczności powiedziałam że nie wykluczam ale ani mi się śni tam wracać, choć nie warto palić za sobą mostów , kto wie co życie przyniesie. Mam humorek, dużo czytam ,oglądam serial i żyje nie licząc na nic. Spokój mnie ogarnął i zadowolenie z wszystkiego. Pieska wymęczyłam tak że teraz chrapie mi tu jakby drzewo piłował , kochany staruszek. Życie kiedy sobie już odpuścisz jest piękne , to cudowne budzić się i nie myśleć cały czas o dziecku , o ewentualnej ciąży. Wierzę w przeznaczenie i wiem że dziecko kiedyś tam się pojawi , nie musi teraz , nic na siłe.. Przeczytałam na Ovu co było do przeczytania i mamy kilka nowych ciężaróweczek , pięknie

10 września 2013, 10:51

Umieram, nadszedł dla mnie czas armagedonu :) Wczoraj to się trochę pospieszyłam z tą @ bo to było tylko plamienie, które zauważyłam w mojej nieustajęcej wędrówce do toalety i tyle. Dzisiaj o 6.00 obudził mnie tak potworny ból brzucha jakiego nie czułam od dawna. Nie wiem co się dzieje, okresu dalej nie było,zaczął się dopiero później. Pamiętam te bóle i nie chce żeby wracały. Piewszą miesiączkę dostałam strasznie wcześnie mając 9 , prawie 10 lat , będąc jeszcze kompletnym dzieciakiem, którego nawet nikt łaskawie nie zawiadomił o takiej możliwości, więc naturalnie byłam w szoku. Wdałam się w babcię bo ona też zaczęła tak wcześnie.Moja mama i siostra zaczeły swoją przygodę mając lat 12 ,więc pewnie mama myślała że mam jeszcze czas, a tu coś takiego. Wtedy jeszcze było ok, @ występowała nieregularnie i była słabiuteńka ale już w wieku lat 14 zaczął się koszmar. Niejednokrotnie opuszczałam lekcje w pierwszy dzień armagedonu , bo byłam niezdolna do niczego. Rozrywający ból , który sprawiał że czasem robiło mi się słabo i czułam że zaraz zapadnę w niebyt zemdlenia. Mając 18 lat miałam już tego serdecznie dość i poszłam do ginekologa , który przepisał mi tabletki anty i problem minął. Żyłam sobie spokojnie i kiedy odstawiłam tabsy w 2007 roku , to już nawet o tym zapomniałam i to przecież 6 lat , w którym nic się nie działo. @ przyłaziła, coś mnie tam lekko pobolewało ale dało się wytrzymać nawet bez tabletek przeciwbólowych. Już w tamtym miesiącu nie było tak różowo ale teraz to był dramat. W domu tylko ibuprom i ketonal , ale ból jest tak straszny, jakby moje oba jajniki jednocześnie miały eksplodować rozrywając cały brzuch na strzępy. Nie zastanawiałam sie długo, wziełam tabletkę- pomogło. Z jednej strony staram się cieszyć , może mój organizm wreszcie dochodzi do stanu sprzed antykoncepcji, troche długo mu to zajęło ale niech będzie, z drugiej zaś przeraża mnie myśl o takiej męczarni. No- spa niestety nigdy na mnie nie działała , choćbym i 10 tabletek zjadła to nie pomaga. D..będzie dopiero w czwartek- czemu mnie to nie dziwi? Owszem jestem trochę zawiedziona, miałam go już dzisiaj przytulić ,całować , zrobić mu masaż i przygotować pachnącą kąpiel z wysoką pianką a tu nic z tego. Trudno , to tylko dwa dni i tak umieram z bólu więc może to i lepiej. Mam więcej czasu na gruntowne porządki, taki minusik życia bałaganiary z pedantem. Wymyśliłam już dla niego obiad, bo zawsze na jego przyjazd staram się robić coś nowego. Będą roladki z kurczaka , faszerowane papryką , neapolitańskie krokiety ziemniaczane , fasolka szparagowa z masełkiem i kilka sosów- oby wyszło.Chce go już tu mieć , chce utonąć w tych jego pięknych zielonych oczach , poczuć pod palcami miękkość jego skóry, wdychać jego zapach. Nie znam drugiego takiego mężczyzny , którego zapach tak by mnie odurzał, zniewalał..Miłość jest piękna i choć nasza jest trudna , przez wieczne rozłąki to staram się cieszyć tym że mimo tych dwóch lat z hakiem już , nie tracę swojej fascynacji. Czysta radość a nawet euforia z możliwości obcowania z ukochaną osobą. Cieszę się jego widokiem, dotykiem, zapachem i smakiem , całą sobą - niech to trwa ..Taka jestem , jeśli czegoś pragnę to całą sobą i tak też potem jest całe życie. Tak było z psem ,którego pragnęłam a nigdy nie miałam i kiedy się pojawił to mimo 13 lat razem, nadal cieszę się patrząc jak się wygłupia, uwielbiam jego pluszowe uszka i wiecznie zimny nosek.. Moje Słońce też jest taką radością i myśle że jeśli kiedys na świecie pojawi się moje dzieciątko to zapadnę w tą miłość i radość jeszcze głębiej..... o rety znowu to samo, ovu mnie wylogowało ale przychytrzyłam skubańca , po prostu zrobiłam wstecz szybko skopiowałam notkę i włala;) optymizm mnie nie opuszcza

11 września 2013, 10:21

Moja siostra ma 37 lat , dba o siebie czasem nawet przesadnie. Zdrowe jedzenie, dużo sportu, naturalne kosmetyki. Sport uprawia niemalże ekstremalnie, maratony, siłownia itd. mimo to ma problemy ze zdrowiem, anemia , skąpe ,jednodniowe miesiączki. Panicznie boi się zajść w ciążę, nie rozumiem tego. Z racji moich problemów nigdy jej nie pytałam , tak wprost , obcesowo, brutalnie dlaczego nie mają dzieci, bo wiem jak to boli. Mówiłam o sobie i liczyłam że sama się otworzy. Jedyne co od niej usłyszałam to że to nie jest dla niej, nie musi i nie chce. Nie wierzyłam, patrząc przez pryzmat samej siebie ,wiem że łatwiej jest powiedzieć nie chce , niż przyznać "staramy się ale nie możemy". Wiem że bierze tabletki anty wiec chyba coś w tym jest, a ja tego nie rozumie, choć staram sie nie oceniać. Szanuje jej prawo do decydowania o swoim życiu. Moje pragnienie trwa już tyle lat. Ok wcześniej jak się zabezpieczałam to myśli te były łagodne- "kiedyś będę miała dziecko". W trzecim miesiącu po odstawieniu tabsów , okres spóźnił mi się całe dwa tygodnie, szalałam ze szczęścia. Ogarnął mnie spokój ale nic z tego nie wyszło. Ja nawet nigdy BETY nie robiłam , bo później nigdy mi się już okres nie spóźnił. Ten jeden raz tylko , na miesiąc przed ślubem , kiedy mój przyszły jeszcze mąż zamiast się ucieszyć, przeliczył nasze teoretyczne dziecko na ilość pieniędzy do wydania w momencie kiedy chciał sobie kupić nowy samochód. Nigdy mu tego nie wybaczyłam, od tego dnia , który nadal pamiętam tak dokładnie, powiedziałam mu że może będziemy mieli dziecko a on skwitował to że będzie tylko kolejny wielki wydatek, moje uczucia do niego zaczęły gasnąć aż umarły całkowicie. Tego też nie rozumie i nie chce nawet się zastanawiać , dlaczego facet z którym byłam połowę swojego życia nie chciał mieć ze mną dzieci. Może nie byłam według niego dobrą kandydatką na mamę. Na sprawie rozwodowej , żeby było śmieszniej , sędzia zrozumiała to wszystko zupełnie omyłkowo. Twierdziła że rozpad małżeństwa nastąpił , bo mąż miał do mnie pretensje, że nie mogę mu dać dziecka. Ironia i jak to usłyszałam to jakbym dostała w twarz, ale nie chciało mi się dyskutować..Nie wiem dlaczego teraz do tego wracam. Z moim D.. zabespieczyłam się tylko za pierwszym razem, nie chciałam go złapać na dziecko- kolejna ironia. Potem już sam mi powiedział , że przecież mnie kocha i naturalnym jest że chce mieć ze mną dziecko, rodzinę. Jaka ja byłam szczęśliwa kiedy to powiedział , kocham go za to. Ja obecnie jestem w punkcie wyjścia, znowu myślę kiedyś będę miała dziecko. Bez presji , na spokojnie . Dałam sobie spokój z ciśnieniem, załamywaniem , rozmyslaniem , nawet monitoringu nie chce mi się robić. Zdaję się na los, nie będziemy się zabespieczać, D.. nigdy by się na to nie zgodził, bo on chce być ojcem , bardzo chce. Jeszcze nie zauważyłam u niego złości , że się nie udaje , mówi "poczekamy, będziemy walczyć" ale boję się że ten moment się kiedyś pojawi.... Za oknem deszcz, aura jesienna i chyba wpadam w melancholię :) jutro będzie Słońce moje Słońce , jest taki zmęczony i chce mu dać ciepło żeby poznał co do domowe wygody , żeby bardziej tęsknił. Moja koleżanka stwierdziła ostatnio że za bardzo się dla niego staram, że za bardzo ustępuje. Hmm.. coś w tym jest nie powiem , ale nic na to nie poradzę , chce żeby był szczęsliwy, żeby miał wwszystko , żebym ja nie mogła nigdy sobie zarzucić że coś zrobiłam nie tak... Jeśli on coś spieprzy , to będzie skończonym durniem , bo nikt go już tak kochać nie będzie i całe życie będzie żałował a jak , takich wariatek jak ja przecież nie spotyka się na każdym rogu. ...Kiedyś będziemy mieli dziecko ..a może i dwójkę :P

12 września 2013, 12:15

Miałam wstać o 6.00 taki był plan, niestety nie było współpracy. Powieki miałam tak ciężkie i lepkie a ciało ogarnął paraliż kończyn, bez szans na remis :) Zwlokłam się na ostatni moment przed jazdami, to już 28 godzin wyjeżdżonych a nadal nie widzę siebie samej ,jadącej ulicami gdziekolwiek- trudno. Całe mieszkanko za wyjątkiem kuchni już lśni i jeśli ten mój maruda mi dzisiaj powie, że nie jest wystarczająco czysto, to chyba odnajdę mój paralizator i zacznę go leczyć elektrowstrząsami.Olać to - starałam się mam czyste przede wszystkim sumienie :)Przede mną gotowanie, ale jeszcze spokojnie mam czas, luby będzie dopiero o 19.00 więc mogę odpocząć i zebrać siły. Wydepilować wszystko co jest do wydepilowania, jest taka faza zarostu zwana pęknięty jeż ,której strasznie nie lubię :P Wszystko cacy, ale kurcze czuje jakiś niepokój , nie wiem dlaczego. Jakby coś złego miało się stać , mam spinkę w brzuchu i nie mogę jej opanować , a to z kolei psuje mi radość z powrotu mojego Słońca.. szlag by to..Chyba zabiorę lampkę wina do łazienki i zafunduję sobie kąpiel z pianką żeby wyluzować, albo po prostu zajmę się czymś konstuktywnym żeby nie wymyślać problemów.. STRESSSSSS - tylko czemu?

17 września 2013, 11:25

No i to by było na tyle z cieszenia się moim panem, wczoraj wieczorem zadzwonił jego szef. Pilny wyjazd do Niemiec na 4,5 dni , oczywiście w najbardziej płodnym okresie. Potem był standard , moja złość i niechciane łzy cisnące się do oczu. Ostatecznie wyluzowałam, przypomniałam sobie to wszystko nad czym pracowałam w ostatnim czasie. Spokój i nic na siłe, widać to nie mój czas, jeszcze nie ta pora. Usilnie włożyłam sobie do głowy kawałek po kawałeczku odpowiednie myślenie. Przecież nawet nie wiem czy owulacja u mnie występuje i nie miałam zamiaru tego nawet sprawdzać w tym cyklu, po się więc denerwować. W październiku kończy się mój abonament i raczej go nie będę przedłużać nie chce mi się , jestem troche jak balon z którego uleciało powietrze ....Przed wyjazdem D. zapytał jeszcze kiedy mam mieć te cudowne dni w cyklu powiedziałam mu zgodnie z prawdą że to lada moment , jutro może pojutrze ..zapytał "I co teraz?" a co ja do jasnej cholery miałam mu na to odpowiedzieć ? Nic, trudno , życie ..jego żart że zostawi mi nasienie w słoiku bardziej mnie zdenerwował niż rozśmieszył ..humorek jak pogoda ..

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2013, 11:35

18 września 2013, 08:46

Słońce wyjechał wczoraj o 11.00 do Rostock w Niemczech. Pożegnalnego seksu nie było, nigdy nie ma seksu na do widzenia , bo mimo tych wszystkich lat podróży po róznych krajach Europy , jakoś nigdy nie udało mu się do tego przyzwyczaić i opanować stresu, w związku z czym, choćbym nie wiem jak się starała to nie wydusiłabym wczoraj z niego ani kropelki. Trudno , widać takie moje przeznaczenie, według kalendarza księżycowego podsuniętego przez Michaelę wynika że w listopadzie, będzie kumulacja moich dni płodnych zarówno tych fizycznych jak ich wynikających z czary mary ;) może wtedy się uda a jak nie to trudno. Jeszcze nie do końca nauczyłam się walczyć z żalem kiedy się nie udaje ale pracuje nad tym i coraz częściej macham na to ręką. ...Ok.14.00 zadzwonił, że pogoda fatalna pada i przez to nie może jechać tak szybko jakby chciał , ale ja i tak wiedziałam że z pewnością jedzie o wiele za szybko jak na takie warunki. Czas podróży to ok 6,7 godzin, więc kiedy o 20.30 nadal nie było żadnej wiadomości o tym że dojechał postanowiam zadzwonić- nie odebrał. Napisałam więc sms , że tak się nie robi , że to chamstwo. Po czym odpisał , że nadal jest w drodzę i z pewnością jak tylko dojedzie na miejsce to da mi znać. Ok.22.20 leżę już w łóżeczku , oglądam "Prawo Agaty" i świta mi w głowie myśl że coś tu jest nie tak. Rozumiem przestoje na jedzienie i odpoczynek , złe warunki więc podróż się wydłuża ale żeby o tyle. Dzwonię kolejny raz, z myślą że jeśli śpi i nie dał mi znać to dam mu porządnie werbalnie do wiwatu.... Osoba do której dzwonisz na wyłączony telefon lub...koszmar! Jeszcze wtedy myślałam że po prostu poszedł z chłopakami się napić, śpi cokolwiek ..i że jeśli cała ta sytuacja wynika z jego bezmyślności , tępoty to zamorduje go gołymi rękoma jak tylko znajdzie sie na tyle blisko, że lepiej żeby miał dobre wytłumaczenie.. Nie mogę zasnąć dzwonię co 10 minut, na przemian wściekając się i martwiąc, biegnę do sklepu po papierosy żeby zająć ręce, czas i jakoś się uspokoić nic!!! Zasnęłam gdzieś w okolicach 2.00, 3.00 nadal nie było innej odpowiedzi,wciąż ten sam komunikat . Dzisiaj obudziłam sie o 7.00 i ciągle to samo .. Boże kochany co Ty mi szykujesz ???Jeśli nie będzie odpowiedzi do 11.00 , dzwonię do jego firmy o numer telefonu do tych dwóch gości , którzy jechali z nim .. to jest jakiś koszmar...

18 września 2013, 10:26

Nie wytrzymałam zadzwoniłam do jego firmy , a tam .. powiedzieli mi tylko że nikt z osób które jechały nie kontaktował się z firmą , powiadamiając że dojechali.. ale na dobrą sprawę nie wiedzą nawet kto tam jeszcze jechał , bo prosiłam o numer telefonu do któreś z tych osób - kpina . Wysyłają ludzi i nie wiedzą kogo?? Zaczynam świrować, szlag by to........

18 września 2013, 12:25

Zadzwonili z firmy , zamiast jakieś odpowiedzi ,zostałam zasypana gradem pytań. Gdzie pojechał, z kim pojechał w jakim celu, od kiedy nie ma z nim kontaktu.. na koniec informacja że nic im niewiadomo o tym żeby w ogóle był jakiś wyjazd, ale to się zdarza i mam czekać na kontakt. Po chwili dzwoni ON.. miał wyłączony telefon bo mu się rozładował , był zmęczony poszedł spać a od rana ma dużo na głowie. Czy się uspokoiłam?? Ciesze się że jest cały i nic złego mu się nie stało i tyle mam żal. Ma ładowarkę w samochodzie, niby się zepsuła, ma ładowarkę zwykłą i do komputera- niby zapomniał zabrać..nie pojechał sam, mógł wysłać głupiego smsa że wszystko ok mam się nie martwić- nie pomyślał. Mam ogromny żal , to nie wściekłość tylko żal. Dorosły facet , dojrzały , normalny pomyślałby o tym że odchodzę od zmysłów a ten nic ..Nie ma się czym denerwować , wszystko u mnie w porządku co mam Ci powiedzieć , nie pomyślałem to jego gadanie. Czy z tak nieodpowiedzialnym człowiekiem można chcieć mieć dziecko ?? pytanie z kategorii retorycznych :( później dzwoni firma i potwierdza jego gadanie i co z tego ..nic

19 września 2013, 08:43

Jesiennie- niebo cały czas zasnute ciężkimi chmurami , zimne poranki. Na spacerze z psem zobaczyłam dojrzałe kasztany , pękate łupinki gotowe do tego by spaść , rozbijając się i ukazując różnokształtne brązowe owoce. Swoją drogą ,nie wiem czy to już nie za późno , nie pamiętam już czasów kiedy zbierałam kasztany w wiadomym wszystkim celu. W moim idealnym świecie powinnam mieć już 7 letnie dziecko , z którym wybrałabym się na takie zbiory i potem w domu razem puścilibyśmy wodzę fantazji, tworząc kasztanowe postacie. 7-letnie dziecko- abstrakcja dla mnie , bo nic nie wiem na ten temat, czy nadal dziecku idącemu do pierwszej klasy, daje się rożek obfitości zwany w moich rodzinnych okolicach "tyta"? Pamiętam swój , wielgachny, wypchany po brzegi łakociami i mamę , elegancką jak zawsze odprowadzającą mnie pierwszego dnia do szkoły, kiedy to olbrzymim ołówkiem pasowano mnie na ucznia. Jak to dziwnie wygląda teraz z perspektywy czasu, nie byłam pierwszym dzieckiem, moja siostra jest pięć lat starsza , więc pewnie ekscytacja tym wydarzeniem nie była już tak wielka. Zresztą byłam krnąbrnym dzieckiem , wiecznie potargane włosy i ubłocone buty, nie do przegadania . Gdy oglądam stare zdjęcia, widzę wyraźny kontrast, moja siostra zawsze idealna, włosy ułożone , czyściutka, wykrochmalona niemalże i ja w tym samym wieku zawsze jakaś taka wymięta- zupełnie inny typ i tak już zostało,jesteśmy zupełnie inne .... Owulacji nie było , może jeszcze nie było , może w ogóle nie będzie bo śluz zaczyna się robić jak zawsze mleczno-budyniowy.Jesień zawsze nastraja mnie lekko melancholijnie. Tęsknie za latem, każda pora roku ma dla mnie indywidualny piękny smak , ale lato kocham najbardziej. To piękne dojrzałe, gorące , leniwe ..Dla odmiany jesienią uwielbiam lekki chłod , kiedy ubiera się ciepły swetr i można poczuć jego ciepło, kiedy za oknem pada deszcz i można w oknie obserwować rozmywający się w jego kroplach świat, cieszyć się z tego że się nie moknie. Pamiętaj nic się nie dzieje bez przyczyny , tak zawsze sentencjonalnie mówi jedna z moich bliskich koleżanek i ja w to wierzę. Zarówno ona jak i moja najlepsza z najlepszych przyjaciółek mają za sobą bolesny związek, załamanie i ból rozstania i wtedy to ja wbijałam im to do głowy, że jest szersza perspektywa , której jeszcze nie widzą , większy plan , tego pana u góry który każdemu z nas przygotował odmienną ścieżkę. To ja im wmawiałam że się ułoży i kiedyś zobaczą że to tak właśnie miało być - nie inaczej! Potem usłyszałam - miałaś rację , jak więc mogę w to nie wierzyć , to naturalny bieg rzeczy , jak nurt rzeki , ustalony, niezmienny , zawsze w tym samym kierunku. Po dwudniowym ciężkim stresie , dzisiaj jestem spokojna, nic się złego nie stało. Mam też żal , za głupotę mojego partnera, powinnam zdecydowanie zacząć ubierać się na czarno , na znak żałoby bo jego rozsądku i inteligencji.Odebrałam papiery ze szkoły jazdy, egzaminy wewnętrzne , imitujące ten prawdziwy- zdane , choć nie bez kłopotów co oznacza że na tym prawdziwym też nie będzie mi łatwo. Szukam pracy , nowej ..choć powoli skłaniam się kolejny raz do tego żeby wziąć cokolwiek , byle zając czas i nie fiksować w domu, nie myśleć za dużo , bo to mi szkodzi.

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 września 2013, 08:44

20 września 2013, 09:07

Potrzebuję zmian, niestety nowa fryzura to nie wszystko. Jest taki moment , taki punkt , kiedy człowiek czuje że brakuje mu powietrza , że jest w czarnej dupie i coś musi się wydarzyć zanim zgnuśnieje albo popadnie w mniejszy lub większy obłęd. Myślałam że dziecko , będzie tym nowym rozdziałem , nowym etapem mojego życia ale jak widać nic na to nie wzkazuje. Nie wiem czy owulacja już była ,pierwszy raz odkąd mierzę temperaturę mam wykres ,który tego nie potwierdza , a biorąc pod uwagę długość moich cykli, raczej już nic z tego nie będzie, zresztą D. i tak jeszcze nie wrócił , będzie w sobotę może w niedzielę. Patrząc wstecz na ostatnie dwa lata ,z przykrością stwierdzam że dałam się zdominować, zamknąć , zapuszkować.. Mam tego dość. Wyjechałam , zostawiając mój stary , brudny , kochany Śląsk za sobą - nie załuję , nie tęsknie za miejscem , tęsknie za ludźmi. Za tym moim niewielki gronem znajomych, którzy wiedzą jaka jestem , na co mnie stać , szanują moje poglądy i humorki . Czas ruszył z kopyta do przodu , Madlene wyjechała do Gorzowa , Karola do Oświęcimia , reszta albo założyła rodziny albo rozjechała się po świecie , ale dla nas wszystkich Śląsk jest właśnie wspólnym mianownikiem , zbiorem , który nas łączy przynależnością wynikającą z kultury , miejsca , wspomnień. Część więc mojego serca , pozostała na śląskich ulicach, między kamienicami , wielkimi miastami i parkiem chorzowskim. Przyjechałam tutaj , i powoli usycham. Nie mam tutaj znajomych , mam znajomych mojego D. którzy są mi obojętni , ani nie czuję do nich niechęci ani sympatii, to po prostu inna bajka. W poprzedniej pracy było kilka dziewczyn z którymi nawiązałam kontakt i bardzo je lubię ale zbyt mało czasu miałśmy żeby się poznać i zaprzyjaźnić. Żyje jak muzułmanka , i to mnie uwiera. Nigdzie nie wychodzę , nie mam znajomych , mój świat kręci się wokół psa , sprzątania i gotowania. Punktem tego wszechświata jest moje Słońce, ale odkąd nie pracuję zamęczam go sobą , czekam na jego powrót z pracy jak na ratunek i złoszczę się o każde spóźnienie czy nieobecność. Popadam w skrajną zazdrość , bez powodu i zupełnie nie w moim stylu. Zaczełam to analizować , i dochodze do wniosku , że to nie fair po pierwsze on jest za mnie w 100% pewny, i wcale się nie dziwię. Z racji sytuacji , tego że zmieniałam numer telefonu, gg, usunęłam facebooka , tylko że to dla mnie gówno warte. Powinno się być pewnym za człowieka wystawionego na pokusę , i do cholery mi można ufać. A może jakoś to sprawdził?. Ja jemu ufam umiarkowanie , nie myśle że coś odwala , mam tylko żal że nie poświęcił tyle co ja. Chce iść do pracy , chce poznać nowych ludzi , rozmawiać ,żyć , nie wisieć na jednej osobie zamęczając ją sobą. Kiedyś myślałam że mogłabym wyjechać z nim do tej cholernej Norwegii i żyć tam, być szczęśliwa, na dzisiaj jest we mnie lęk, że oddalam się od domu zbyt daleko. Mam dość tych jego wyjazdów, co wyraziłam zresztą wyraźnie. Nie jestem nastolatką nie mogę na niego czekać w nieskonczoność i myśleć że na wszystko przyjdzie czas. Fakt, powiedział że to potrwa jeszcze rok albo dwa , minął rok a nic nie wskazuje na zmiany. Jeśli jemu to pasuje , ok ale beze mnie .Mogę iść do byle jakiej pracy, mogę harować ale żeby to miało jakiś sens , czemuś służyło, żebyśmy byli razem w innym wypadku zostanie ze mnie suchy badyl , zamęczony własną frustracją . Stąpamy po cienkiej linie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 września 2013, 09:24

1 2 3 4 5