PLAN:
1. powtórne badania nasienia Pana
2. pogłębione badania hormonalne Pani
3. konsultacja wyników
4. badanie drożności jajowodów
Rozczuliło mnie to. Dał mi dokładnie to czego potrzebuję. Rozpisane. Na kartce. Na kolejnych kartkach wypisane rzeczy do badania, z wyszczególnieniem dnia cyklu.
To było dla mnie ciężkie doświadczenie, ale po wszystkim poczułam ulgę. Mamy plan. Muszę się tylko zebrać do kupy z emocjami, będzie dobrze
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2019, 20:02
Dzisiaj zrobiłam badania, oprócz lekkiej anemii spowodowanej nieprzyswajaniem żelaza i podwyższoną prolaktyną wszystko w normie. Progesteron wysoki, znaczy owulacja chyba była. Temperatura tez na to wskazuje. Kolejne wątpliwości rozwiane. Jutro wielki dzień, powtórka wyników nasienia po 3 miesiącach...
Seminogram to było razem z AMH pierwsze badanie jakie zrobiliśmy. I od razu kubeł zimnej wody na nasze nieświadome głowy. Większość parametrów poniżej normy, a co gorsze plemników o prawidłowej budowie - 0 %.... wtedy nie mieliśmy pojęcia co to znaczy, chyba nic dobrego. Pani doktor potwierdziła obawy, powiedziała, że z tego naturalneej ciąży nie będzie. Mąż przeszedł małą załamkę. Ja trochę też, ale z drugiej strony pocieszenie, że wiemy w czym problem. Wiemy z czym walczyć. Kochany mój też to zrozumiał, bo kupił worek witamin i dzielnie łyka wprowadziliśmy też orzechy brazylijskie i macę. Wiecej warzyw, mniej jedzeniowego szajsu. Nawet herbatę przestał słodzić! Jutro się okaże czy warto było...
No i dostałam juz umowę na czas nieokreślony. Czyli nic nie stoi na przeszkodzie żeby powiększyć naszą rodzinkę
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 listopada 2019, 11:57
I tym razem bez zaskoczenia, temp od dwóch dni leci w dół, wieczorem zaczęłam plamic, brzuch już powoli zaczyna bolec. Biorę ibuprofen i nospe i mam nadzieje ze uda mi się szybko zasnąć. @ pewnie w nocy rozkręci się na dobre.
Znów będzie Boże Narodzenie bez dobrej nowiny...
Z drugiej jednak, rośnie we mnie niepokój. Wiem, że każdy przypadek jest inny, ale świadomość tego, jak wiele rzeczy może pójść nie tak, ile to wymaga czasu, zaangażowania, skrajnych emocji, pieniędzy... boję się, co nas może jeszcze czekać. Tyle etapów, a my wciąż nie możemy przejść pierwszego. Jesteście skarbnicą wiedzy dla mnie, ale wiadomo jak to z tą wiedzą jest... Jest bardzo cenna, ale bywa też przekleństwem. Pamiętam, jak odkryłam pierwsze fora dla nieplodnych. Wybaczcie, że to napiszę, ale wydawało mi się, że czytam jakiś medyczny bełkot Zaczęłam się zastanawiać jakim cudem ludzie rodzą dzieci, jeżeli to jest takie trudne? Rzeczywiście coś w tym jest, że mówi się "cud narodzin".
Eh... czekam na nasz mały cud i tego samego Wam wszystkim życzę.
W przyszły weekend jadę na BabyShower... tak, wiem, nie jest to najlepsza propozycja dla kogoś kto nie może zajść w ciążę. Dziewczyny bardzo się angażują, wymyślają gry, wybierają prezenty. Ja się zastanawiałam czy w ogóle chcę tam jechać. Ale to bliska koleżanka, kiedyś miałyśmy bardzo dobry kontakt, nie chciałabym się izolować bardziej. Ona zawsze mówiła ze nie jest gotowa na dziecko i nie wie czy kiedykolwiek będzie, ja już na studiach mówiłam że nie mogę się doczekać tego momentu. Jak to zwykle w życiu bywa, ona zaliczyła wpadkę, ja dalej nie mogę się doczekać...
No nic, dam radę, siedzeniem w domu raczej humoru sobie nie poprawię. Spotkam sie z dziewczynami, odpocznę od męża grunt to pozytywne nastawienie.
Na BabyShower mam jechać z drugą dobrą koleżanką. Miałam nadzieję, że chociaż w drodze będziemy mogły spokojnie pogadać (jedziemy do innego miasta). Że trochę się wyluzuję, może pozwierzam. Otóż dzisiaj pochwaliła się, że jest w ciąży. Nie mam się już jak z tego wykręcić, obiecałam... Cóż, jak będą same ciężarne i karmiące to będzie chociaż wiecej alkoholu dla mnie a nie, czekaj... będę wracać samochodem...
Niech mnie ktoś dobije.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2019, 23:01
Dzisiaj usłyszałam, że w Polsce rusza inicjatywa "aborcja bez granic". Organizacja, która pomaga w realizacji aborcji tutaj, lub za granicą i pomaga je sfinansować. Niezależnie od powodów...
Nie chcę wchodzić w moralne dylematy, nikogo nie potępiam, staram się nie oceniać, bo sytuacje w życiu bywają bardzo trudne. Jednak coś mnie ukłuło w środku...
Mam wrażenie, że od kiedy mamy "dobrą zmianę" organizacje prokobiece skupiają się głównie na temacie aborcji. Oczywiście, bywają sytuacje dramatyczne i w takich jestem całkowicie za ochroną kobiet i (państwową) opieką medyczną dla nich. Żeby zaoszczędzić im cierpień. Ale hasła typu "aborcja jest ok!", "czy moje ciało mój wybór" wzbudzają we mnie sprzeciw. I tak, zdaję sobie sprawę, że nie jestem obiektywna, bo aktualnie moim największym marzeniem jest urodzenie dziecka.
Ale szlag mnie trafia, kiedy stare dziady mówią, że nie można finansować invitro, bo nie wszyscy podatnicy popierają ta metodę. Nosz kur... a czy ja popieram wszystko, na co wydaje kasę nasz kochany rząd? A zasłanianie się naprotechnologia jest po prostu śmieszne, bo wykonanie podstawowych (!) badań diagnozujących niepłodność kosztuje od kilku stów do kilku tysięcy!!! Bez dofinansowania! Pal licho jak ktos jest bogaty, idzie do kliniki i może sie leczyć. Ale mało jest ludzi, których nigdy nie będzie to stać?? Czemu organizacje feministyczne pomijają ten temat? Czy to nie jest kwestia decydowania o własnym życiu i równych prawach kobiet?
Eh... musiałam to wyrzucić bo frustracja we mnie narasta od tych ciągłych niepowodzeń
W ostatnich dniach mam natłok emocji. Zaczęły się dni płodne, działamy w tym miesiącu starania są wyjątkowo przyjemne, być może to zasługa wiesiolka, który poprawił u mnie nawilżenie. Naprawdę miła odmiana ❤.
Sprawdziłam z ciekawości w kalendarzyku, że przez te 15 miesięcy miałam 17 cykli. Teraz leci 18. Czyli tak jakby półtora roku wg "mojego" kalendarza Nawet nie wiedziałam, że to tak dużo. 17 razy ten sam zawód, gdy przychodziła @. Dziwne przyzwyczajenie z jednej strony, a z drugiej uparta nadzieja, że może tym razem będzie inaczej...
W sobotę był baby shower. Pozytywne zaskoczenie, była super atmosfera, same kobitki od nastolatek po babcie (nie licząc jednego 5 - miesięcznego dzentelmena) czułam się naprawdę dobrze, trochę wyluzowalam, poczułam takie girl-power były 3 dziewczyny w ciąży , bardzo im zazdroszczę, ale też wierzę, że w końcu i nam się uda. Dobrze, że jestem w tej "lepszej" fazie cyklu, bo nastawienie wszystko zmienia.
W samochodzie pogadalysmy sobie z koleżanką, poleciła mi centrum leczenia niepłodności, w którym leczyła się jej siostra, robią tam badania na nfz. Ciekawe jakie mają terminy, musze tam zadzwonić.
I jeszcze jedno... dziś mąż jedzie odebrać wyniki. Boję się, że całe to pozytywne nastawienie pryśnie jak bańka mydlana...
Uff mamy wyniki męża.
Uplynnienie : niezupełne (?)
Koncentracja 22,7 norma >15 [Było 7,2] wow!
Żywotność 72% norma >58 [Było 63%]
Ruch A+B 25% norma >32 [Było 27%]
Ruch A+B+C 35% norma > 40
morfologia 1% norma > 4 [Było.0%]
HBA 64% norma >80
Fragmentacja DNA 4,19% norma >15%
Niepełna kondensacja chromatyny 15,46% norma <15
Rozpoznanie: AsthenoTeratozoospermia
Hmm.. polowiczny sukces
Morfologia nadal zła, ALE zadziałał czynnik psychologiczny wiecie, różnica między na przykład 2-3 to nie to samo co między 0-1. Było nic, a teraz wiemy ze w próbce był ten 1 zdrowy, gotowy zawodnik! Jest COŚ! A, że ilość podskoczyla 3 krotnie, to szanse jakieś realne są
Wygląda na to ze już po owu, robiliśmy co w naszej mocy teraz pozostaje czekać do Nowego Roku, zobaczymy jak się zacznie - nowymi nadziejami, czy starym rozczarowaniem...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 grudnia 2019, 08:20
Może mąż powinien zrobić posiew...?
Nie mniej jednak tli się tam iskierka nadziei, że przyszły rok przyniesie upragnione szczęście... Tego sobie i Wam z całego serca na te Święta życzę
Wracamy z mężem od teściów, w rytmie swiatecznych piosenek z radia kończymy juz nasze święta. Chyba były udane nie bylo pytań o dzieci, zadnych aluzji. Ciesze sie, ze mamy wyrozumiałą rodzinę. Wczoraj mieliśmy nalot rodziny z małymi dzieciakami, ale nie czułam żalu, dzieci są przekonane. Zwłaszcza najmłodsza, 1,5 roczna dziewczynka za każdym razem kradnie mi serce...💜
Zaczyna się szukanie objawów... piersi wydają mi się ogromne, ale czy to coś znaczy? Nie raz już tak było. Brzuch mam mega wzdęty, hmm... czy to aby nie wina 3 - dniowego obzarstwa? Poza tym nic, nie czuje nic specjalnego. Wręcz jakby pustkę, myślę, że i tym razem się nie udało. Do końca tego roku nie chcę się nad tym zastanawiać.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 grudnia 2019, 21:32
Istne szaleństwo z tym detektorem oznak ciąży. Czuję, że @ juz się do mnie szykuje na sylwestra, a tymczasem punkty lecą za, no właśnie nie wiem za co... wiadomo jak to jest: przykladowo chcesz zapisać wrażliwość piersi, żeby porównać z innymi cyklami- dostajesz 2 punkciki. Masz ból głowy, senność wdęcia czy co tam jeszcze i kolejne punkty do koszyka. To jak z grą - chcesz mieć jak najlepszy wynik i dopatrujesz się, co by tu jeszcze zaznaczyc? Po zjedzeniu łososia zrobiło ci się niedobrze? Mdłości! 4 pkt! I jak tu się nie nakręcać, kiedy nawet bóle miesiączkowe są uznawane za objaw ciąży 😕 nie fair, ovu, bardzo nie fair....
Jeszcze gdyby temperatura całkiem spadła, byłby game over, koniec złudzeń, a ona - owszem, trochę spadła, ale dalej jest na w tych górnych granicach. Zwariować można. 😝
też tak macie?
P.S. udanego sylwestra i lepszego 2020! 🎉🍸
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 grudnia 2019, 13:14
Z nowym cyklem wkraczam w nowy rok. (jupi!) Okres spóźniony o 1 dzień, ale symptomy nie pozostawialy złudzeń. Wszystko tak samo, jak w zegarku miesiąc w miesiąc. Wygląda na to, że mój organizm jest mądrzejszy od głowy, muszę zacząć lepiej go słuchać
Plan na obecny cykl
-> brać olej z wiesiołka i siemię lniane,
-> za 2 tyg wizyta u doktora, poproszę o monitoring, bo nigdy nie miałam okazji tego zrobić,
-> iść na jogę
-> dużo ♡♡♡
-> nie doszukiwać się objawów ciąży!
Wszelkie badania odkładamy na razie, ponieważ w lutym idziemy na pierwszą wizytę w ramach darmowego programu diagnozowania niepłodności. Bardzo liczę, ze zrobią mi hsg, i że za zaoszczędzone pieniądze gdzieś się w końcu wybierzemy we dwoje
Coraz mniejsze szanse na to, że nasze dziecko urodzi się w 2020 roku, ale data narodzin przestała mieć już dla mnie znaczenie, z czasem człowiek przestawia priorytety. Kiedys moim marzeniem było rodzic na wiosnę, albo w czerwcu, na pewno przed moją 30.... teraz marzę tylko o tym żeby się udało, nie ważne kiedy, byle wszystko było dobrze.
Jestem wykończona, pokłóciliśmy się dzisiaj z moją mamą. Nie wchodząc w szczegóły sytuacja między nami jest bardzo złożona i spięcia bywają często. Tak się losy potoczyły, że żyjemy razem i mamy wspólny, nazwijmy to biznes. Nie muszę mówić, że dla młodego małżeństwa, szczegolnie starającego się o dziecko nie jest to idealny układ... Wiele słów dziś padło niepotrzebnie, raniąc i obarczajac winą. Psuje to tez relacje moją z mężem, ja często bywam kłębkiem nerwów.
Nie wiem, czy dziecko powinno wychowywać się w takiej atmosferze...
Wkraczamy w fazę "działania" , ale jakoś nie czuje na razie ekscytacji z tego powodu. Moze jeszcze przyjdzie...
Kryzys rodzinny na razie zażegnany, wciąż jednak mam trudną decyzję do podjęcia. Taką typu "cokolwiek zrobisz, ktoś na tym straci" i najpewniej będę to ja... wkurza mnie to, bo nie tak miał wyglądać ten rok, mieliśmy się z mężem gdzieś wyrwać, odpocząć od rodziny, skupić na sobie. A tu jak zwykle trzeba ratować świat 😑 I, jakkolwiek durnie to nie zabrzmi, zajście w ciążę teraz bardzo by mi było na rękę. No, to teraz na pewno się uda, haha 😂
Z innej beczki, chyba znalazłam przyczynę moich ostatnich problemów intymnych. Otóż nie była to żadna infekcja, tylko... uczulenie na wkładki higieniczne. Kupiłam always daily, bo tych, których przeważnie używam nie było w sklepie. Serdecznie nie polecam. Objawy bardzo podobne do infekcji, dlatego nie skojarzylam. Dopiero, kiedy po skonczonej miesiaczce zalozylam wkladkę i poczułam momentalnie swędzenie to mnie olśniło! Od razu polecialam po sprawdzone, bezzapachowe i jak ręką odjął. Jeju ile się wycierpialam przez taką głupotę...
Dobra, koniec pisania, robota sama się nie zrobi 😝
Dzisiaj w pracy były odwiedziny 2 - miesięcznej córeczki szefa. Często ją widuję ale dziś drugi raz była z nami na dłużej, kiedy jej mama coś musiała załatwiać na mieście. Ogólnie to przesłodkie dziecko, bardzo grzeczna. Przez jakieś 2 godziny z nami przesiedziala w biurze i zero płaczu. Tylko kwiliła sobie cichutko, dając znak, że jest. A ja nie mogłam się oprzeć chęci wyobrażania sobie, że mam takie maleństwo. I nie siedzę w pracy tylko krzątam się przy nim w naszej sypialni, w której od dawna jest przygotowane miejsce na łóżeczko... ze mogę je wziąć na ręce, przytulić, nakarmić. Że jestem całym światem dla tej małej istotki.
Olga Tokarczuk zacytowała piękne zdanie swojej mamy: "jeśli się do kogoś tęskni, to on już jest". Nasze dziecko już bardzo jest, i to od dawna, i tylko mam nadzieję, że kiedyś dane nam będzie się spotkać 💚
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 stycznia 2020, 16:02
Po wizycie u dr P. Dziś zdecydowanie lepiej, byłam w lepszym nastroju i miałam wsparcie męża 😊
Wnioski:
Naszym największym zmartwieniem pozostaje nasienie. A dokładniej: morfologia 1%, HBA 64%, i ruchliwość na granicy normy. Z pozytywów, dr twierdzi, że suplementacja u męża przynosi rezultaty, ma kontynuować. Zalecił profertil lub fertil man. Do tej pory kupowalismy witaminki pojedynczo, wiec kwestia do przemyślenia.
Co u mnie: żelazo bardzo marne, ferrytyna o połowę za nisko. Stąd anemia. Niby nie ma to bezpośredniego przełożenia na płodność, ale warto się temu przyjrzeć bo wpływa na ogólną kondycję organizmu. Organizm może "nie czuć się gotowy" na ciaze. Mam suplementowac żelazo.
Miałam monitoring, endometrium ladne, 9mm, jednak na jajnikach nic już nie było. Prawdopodobnie jestem po owulacji. A więc teraz to, co tygryski lubią najbardziej - czekanie....
Powiedzieliśmy, że chcemy przystąpić do programu i dalsze badania robić na nfz. Dr nie miał z tym problemu, powiedział w, że ma nadzieję, że już nie wrócimy, jeśli już to w ciąży 😉
Wizyta z programu 4 lutego, do tego czasu: witaminki, sport i chillowanie ☺
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 stycznia 2020, 08:17
Temperatura zgodnie z przewidywaniem poszybowala w górę. (37st) Po tych kilku miesiącach obserwacji czytam mój organizm jak otwarta książkę.
Po wczorajszej wizycie jestem spokojniejsza. Dr powiedział, że w naszej sytuacji ciąża prędzej czy później powinna nam się przytrafić ☺. Natomiast mamy działać, aby zwiększyć prawdopodobieństwo zapłodnienia. Oczywiście jest jeszcze kwestia droznosci. Ustaliliśmy z mężem, że jeśli to wyjdzie ok, to pójdziemy za ciosem i zdecydujemy się na inseminacje. Może wystarczy "przepchnąć" jasiów wędrowniczków do celu? 😃
Duma mnie rozpiera, bo poczyniłam pierwsze kroki do mojej dodatkowej, własnej działalności 😊 Dzięki komu? Mojemu własnemu mężowi - menadżerowi, pomocy technicznej i motywatorowi w jednej osobie ❤ Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, ale cieszę się, że spróbowałam. I przynajmniej część myśli nie jest zajęta prokreacją, ale wreszcie czymś twórczym.
W weekend wyskoczylismy z mężem na narty. Jakiż to był rewelacyjny pomysł! Głowa na maxa przewietrzona, ciało całe obolałe od zakwasow... lubię ten stan 😊
A na stoku znalazłam zagubione dziecko 😁 dokładnie dziewczynkę, jakieś 6-7 lat. Zobaczyłam, że siedzi na śniegu sama i płacze, wiec pytam co się stało. . A ona, że zgubiła tatę. No więc zgarnęłam ją do stacji, a mąż poszedł nadać komunikat. Tata się znalazł po prawie godzinie, a my do tego czasu uspokajalismy małą bo była bardzo zestresowana. Nawet się do mnie przytuliła 💜
A dziś już w pracy na nowo zapierdziel i taki chyba będzie cały tydzień... i dobrze, bo mało obowiązków mi nie służy, za dużo wtedy myślę 😜
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2020, 19:19