Co jest najlepsze w pracy zdalnej? 🙂 Że kiedy w radiu leci spoko piosenka można bezkarnie sobie zaśpiewać i zatańczyć 😁 zwłaszcza jeśli wcześniej od rana chodziły po glowie ponure myśli...
I will surviveeee!!! 💪
To był cykl z pomiarem temperatury. Wyszedł mi wykres w kształcie pięknego płaskowyżu, który niestety dzisiaj chyli się ku dolinie. A więc święta u nas bez zmian. Trudno było oczekiwać czegoś innego, ponad 2 lata i ani nawet cienia ciąży... Wczoraj przyszły wyniki nasienia i... jest słabo. Po czterech miesiącach brania fertilmanu - koncentracja i ruch sporo poniżej normy, a więc gorzej, niż przed suplementacją. Morfologia stoi na poziomie 2%. To jest chyba ten moment, w którym trzeba sobie powiedzieć, że sami tego nie ogarniemy. Straciliśmy kupę czasu przez pandemię poleganie na NFZ. Postanowienie noworoczne: koniec z partyzantką, czas na wybór kliniki i lekarza, który nas poprowadzi. Planuję pierwszą wizytę w styczniu, jeśli się uda. Jakiś czas temu z mężem poruszyliśmy temat in vitro i oboje jesteśmy na to gotowi, jeśli inne metody zawiodą. Cieszę się, że przez rok zaoszczędziliśmy i przynajmniej o pieniądze nie musimy się martwić.
Od paru dni zgłębiam temat wyboru lekarza i szczerze... mam taki mętlik, że już mi się odechciewa dalszych poszukiwań. Przejrzałam kilka wątków tu na forum oraz na fb, a także opinie na znany-lekarz. Wnioski takie, że o każdej klinice, o prawie każdym lekarzu opinie skrajnie różne. Od anioła do szarlatana 😳 Do niektórych specjalistów trudniej się dostać, niż do prezydenta, tacy są rozchwytywani. A i o nich ktoś napisze, że wizyta była porażką... Im więcej się tego czyta, tym mniej wiadomo. 🤷🏻♀️ Myślę, że wynika to z tego, iż leczenie wiąże się z wielkimi emocjami. Powierzamy tym lekarzom nie tylko swoje pieniądze, ale też pokładamy w nich ogromne nadzieje. Ufamy, że znajdą cudowne rozwiązanie, jednocześnie same "doktoryzujemy się" na forum. Nie mówię, że to źle, wiele historii zakończyło się sukcesem właśnie dzięki doświadczeniom innych kobiet. Ale wpadając w ten wir informacyjny czasem już nie wiadomo co nam służy, a co nie. Ja się w tym gubię...
Osobiście chciałabym trafić do lekarza, który drąży, szuka przyczyn. Jeśli ma dojść do IVF, niech nie będzie to obietnica bez pokrycia, bez sprawdzonych wszystkich czynników. Może warto najpierw spróbować u naprotechnologa? Mam do tego mieszane uczucia, gdyż wizyty są kosmicznie drogie i często wiążą się z długim leczeniem. Plusem jest to, że się jest przebadanym na dziesiątą stronę, ale przecież powinni to robić w każdej klinice leczenia niepłodności. Tymczasem wiele się pisze, że kliniki kierują na IUI, czy IVF zbyt szybko, bez wszystkich badań.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 grudnia 2020, 15:17
Przemyślałam sobie na chłodno temat leczenia i podjęłam decyzję. Piszecie, że warto zaczekać na dobrego specjalistę i tak zrobimy. Wizyta umówiona za kilka miesięcy, ale może faktycznie uda się wskoczyć wcześniej 🙂 W każdym razie, myślę, że to dobra decyzja.
Czas ten wykorzystamy na zrobienie kilku badań i wprowadzenie zmian w diecie.
Jestem teraz w gorszej kondycji psychicznej. Przytłacza mnie siedzenie na pracy zdalnej, przez krótki dzień i smog praktycznie nie wychodzę z domu. Mam bardzo skomplikowane relacje z mamą i niestety nie widzę perspektywy, żeby mogły się w najbliższym czasie poprawić... Do tego zbliżające się święta, które przeciez miały w tym roku wyglądać inaczej i ten cholerny covid. Niech ten rok sobie już idzie 😒.
Moim promyczkiem nadziei niezmiennie jest mój kochany Mąż, który potrafi mnie pocieszyć w najbardziej beznadziejnym czasie.❤️ Dla niego mogę się starać dalej.
W Nowy Rok wkraczam z nowym cyklem i nową (starą?) nadzieją. Dookoła wszędzie podsumowania 2020, bo to był naprawdę wyjątkowy i dziwny czas dla wszystkich. Pomyślałam, że i ja postaram się zebrać swoje przemyślenia i wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość. Bo zdałam sobie sprawę, że życzenia w stylu "oby następny rok był lepszy" nie mają większego sensu. Pokazał nam to dobitnie mijający 2020. Musimy się zastanowić, co robić aby żyło nam się lepiej. Oto moje podsumowanie:
Starania.
2020 rok był dla mnie jednym wielkim czekaniem. Z perspektywy czasu uważam, że błędem było zapisanie się do programu diagnostycznego z nfz. Chcieliśmy zaoszczędzić trochę kasy na badaniach, lecz straciliśmy wiele miesięcy na bezczynność. Teraz rozumiem, że w staraniach to czas ma największą wartość - nie tylko ze względu na biologię, ale również stan psychiczny. Dlatego mamy umówioną wizytę w klinice i mam nadzieję, że ruszymy z kopyta.💪
Praca.
Około pół roku łącznie spędziłam na pracy zdalnej. W tym czasie zdziczałam do tego stopnia, że w kontakcie z ludźmi nie umiem się normalnie wysłowić.😳 W obecnej pracy utknęłam na własne życzenie, z poczucia wygody i strachu przed zmianami. W efekcie siedzę w tej mojej w pustelni i mimo, że robię to co lubię, nie cieszy mnie to jak kiedyś. Mam coraz większe pragnienie wyjścia do ludzi, pracy w większym zespole, nawiązanie relacji innych, niż tylko rodzinne. Plan na przyszły rok - odświeżyć portfolio.
Ale w tym roku zrobiłam też coś, z czego jestem bardzo dumna. Spróbowałam sił w nowej dziedzinie i zarobiłam na niej pierwsze pieniądze. Taka praca, w której się nie męczę, bo mam z niej fun i czuję, że mogę być w tym naprawdę dobra.🙂
Relacje rodzinne.
To był dla nas trudny czas. Pisałam o napięciach z mamą, bo było już naprawdę źle. Kilka razy po kłótniach z nią, przez dobre kilka godzin nie mogłam się uspokoić. Zaczęłam myśleć, że bez psychologa długo nie pociągnę. Było kilka rozmów z mężem na temat wyprowadzki. Cóż... komuś z boku może wydawać się to proste, ale wiążą nas skomplikowane sprawy prawno-finansowe, a o tym co przeszliśmy przez ostatnie kilka lat, można by książkę napisać. Ale zdaje się, że mamy przełom. Porozmawiałyśmy z mamą szczerze i chyba coś w niej pękło. Zostały podjęte pewne decyzje i myślę, że idziemy w dobrym kierunku...
Z mężem jesteśmy jedną z tych par, które pandemia i starania zbliżyły do siebie. Ok, nie jest zawsze idealnie - cukierkowo, kłócimy się jak wszyscy, ale na koniec dnia zawsze możemy liczyć na siebie. No i nie znam drugiego faceta, który tak dobrze radziłby sobie z trudną teściową 😛
Powoli snujemy sobie plany wakacyjne. Bez oglądania się na potencjalną ciążę, czy pandemię. Bez biur podróży i samolotów. Tylko my, nasze autko, namiot i jakieś europejskie bezdroża.
Tęsknimy bardzo za naszym psiakiem i nadchodzi powoli czas, kiedy otworzymy swoje serca na przyjęcie nowego przyjaciela (lub dwóch) by dać upust rodzicielskim instynktom 😅
Trudno powiedzieć, że to był świetny rok. Ale na pewno mógł być gorszy i wiele mnie nauczył. Nie wiem, co przyniosą kolejne miesiące. Nie napalam się już na to, że za rok będę w ciąży, lub będziemy już we trójkę. Wiem, że trudna droga przed nami. Ale dzisiaj życzę sobie, bym w opisanych wyżej obszarach życia dokonała zmian na lepsze.
A teraz pora wsunąć wyjściowe kapcie i sylwestra czas zacząć! 😁🎉🥂
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 grudnia 2020, 19:19
No dobra, z podniesioną głową wkraczam w rok, w którym oficjalnie przestanę się nazywać dwudziestokilkulatką 😛. Lata lecą, pora wziąć się za siebie! Dziś miałam wizytę w klinice... stomatologicznej😅. Niestety, w kwestii uzębienia również zbyt długo polegalam na publicznym leczeniu i teraz odczuwam tego efekty. Także jest co robić... Pani dr powiedziała mi, że chociaż jeszcze nie jest tragicznie, to jak zajdę w ciążę...to może być masakra. Chyba wyczuła, że o tym myślę, bo kilkukrotnie powtarzała, że w stanie ciąży próchnica i stan zapalny, to tykajaca bomba. Nie chcę być kolejną kobietą, która straci zęby dla dziecka🤪. Cieszę się, że się teraz zdecydowałam, bo mam trochę czasu do pierwszej wizyty w klinice niepłodności i może zdążę zaleczyć najpilniejsze sprawy. Nie będzie to tania zabawa, ale w tym roku inwestuję w siebie! 😉
Chociaż przed sylwestrem nie robiłam postanowień noworocznych, to teraz mam w głowie parę pomysłów na ten rok. A zaczynam od najtrudniejszego 😁
Połowa zębów zrobiona, zostały mi jeszcze 2 wizyty i niestety 1 ząb do leczenie kanałowego. Może pójdę za ciosem i zdecyduje się na wyrwanie ósemek (zostały mi 3 i nie ma dla nich nadziei bo z jakiegoś powodu postanowiły ustawić się w poprzek🤦🏻♀️) Złapałam się na tym, że kiedy przed znieczuleniem pada standardowe pytanie "jest pani w ciąży?" Odpowiadam jak automat - "nie". Dokładnie, jak za czasów, kiedy byłam młodsza i nie miałam chłopaka. 😛 I okazuje się, że podświadomość ma rację, bo @ wykazuje się ostatnio wybitną punktualnością. Zerkam na kalendarz, myślę sobie "@ powinna przyjść w niedzielę, najpóźniej w poniedziałek", budzę się w niedzielę - i jest. Nawet dobrze, bo nie mam tej całej huśtawki z testami i czekaniem. Po prostu wiem, że dopóki nie zaczniemy leczenia, to nic się nie wydarzy.
Wizyta w klinice za 3 miesiące... Wydzwaniam tam co jakiś czas i dopytuje czy coś się nie zwolniło, ale na razie bez szans 😔
Po walentynkowym, spontanicznym weekendzie w górach (było świetnie❤️) przyszedł do mnie przed-okresowy dół... Robota się nie klei, czas ucieka mi przez palce. Dominującą emocją od wczoraj jest chyba tęsknota. Tęsknota za życiem, którego nie mamy... Bo cokolwiek robimy z mężem, gdzieś z tyłu głowy mam wyobrażenie jakby to było we trójkę. Spacery po lesie, wygłupy na śniegu, jazda na nartach. Wiem, że nasze rodziny czekają na tego człowieczka tak samo, jak my. To oczekiwanie da się wyczuć między słowami. Byłoby mu u nas dobrze, tak myślę. Miałby całą świtę kochających ludzi wokół. I zwierzaki. I rodziców, którzy chcą pokazać mu ten lepszy, piękniejszy świat. Tak, wiem, że idealizuję. Ale wierzę, że byłoby nam dobrze.
Oczekiwanie na wizytę w klinice dłuży mi się niemiłosiernie. Jestem gotowa działać, nawet kosztem urlopów w pracy, wydatków na badania i leki, dojazdów. Najtrudniejsza w staraniach jest bezczynność. Oh, jestem zła na siebie , że tak długo zwlekałam z tą kliniką. Czekam na tę wiosnę jeszcze bardziej niż zazwyczaj.🍀
Dzisiaj przy okazji porządków wygrzebałam swój stary pamiętnik. Przeczytalam do chyba pierwszy raz od kiedy zostal napisany. Teraz żałuję, że tak krótko go pisałam, bo niesamowicie jest spotkać kilkunastoletnią siebie.
Lato 2007.
Pierwszy wpis w dniu moich 16-tych urodzin. Jestem zwyczajną, nieśmiałą dziewczyną, która właśnie skonczyla gimnazjum, którego nie cierpiała, ma wielkie nadzieje co do nowej szkoły i długo wyczekiwanych wakacji. I czeka... (W czekaniu zawsze byłam dobra😛) Jak każda nastolatka czeka na wielką miłość. Przy czytaniu szeroko uśmiechałam się do siebie. Byłam głupiutka i naiwna, ale była w tym szczerość. Wyobraziłam sobie, że mówię do siebie sprzed lat: Kochana, doczekasz się ❤️ A będzie to tak: za 2 lata przeżyjesz pierwszą miłość. Krótką jak mgnienie oka, ale zapamiętasz ją na całe życie. Potem będziesz odważniejsza, nie będziesz tylko czekać, będziesz szukać. Przewinie się w Twoim życiu kilku mężczyzn, których imion nie warto zapamiętywać, a za 5 lat stworzysz prawdziwy związek. Będziesz myślała, że to miłość Twojego życia, jednak okaże się największym rozczarowaniem. W końcu, kiedy będziesz już myślała, że pisana Ci jest samotność, poznasz człowieka, który zmieni wszystko. I chociaż nie będzie tak, jak teraz sobie to wyobrażasz, to warto czekać. Wydarzy się to za 7 lat. A teraz żyj, baw się, bo ten czas już nie wróci.
Widzę pewne analogie do obecnej sytuacji. 😉Wierzę, że za kilka lat przeczytam ten obecny pamiętnik i powiem: Kochana, doczekasz się. Może nie będzie tak, jak sobie to teraz wyobrażam, może mnie czekac długa i wyboista droga, ale to czego tak pragnę, przyjdzie. W swoim czasie ❤️
W kwestii starań mamy zastój. To znaczy, dalej próbujemy, ale żadne z nas już specjalnie nie czeka na samoistną ciążę. Bardzo mało mówimy o dziecku, za to więcej się kłócimy. Mąż namawia mnie do rzucenia pracy. W sumie, sama o tym myślę od jakiegoś czasu, ale nigdy nie miałam w sobie na tyle odwagi by postawić wszystko na jedną kartę. No bo licząc 3-miesięczny okres wypowiedzenia - z pracą pożegnałabym się pod koniec czerwca. Jest trochę czasu na znalezienie nowej pracy, chociaż może być ciężko w mojej branży. A za miesiąc wizyta w klinice. I na dwoje babka wróżyła, może szybko zaskoczy, a może i nie. Mąż mówi, że to nie problem, że mogę się gdzieś zatrudnić i za chwilę pójść na macierzyński. (Naprawdę, patrząc na niego wcale się nie dziwię, że faceci mają zawodowo lepiej, po prostu nie przejmują się i robią co im wygodnie). A w najgorszym wypadku z jego pensji się utrzymamy. Pewnie tak... ale jestem osobą, która musi mieć solidne podstawy, i strasznie ciężko jest mi rzucić się na głęboką wodę. Przeczytałam "Powrót z Bambuko" i jeden rozdział wszedł mi bardzo mocno do głowy. Kasia pisze, że przez długie lata siedziała w miejscu obudowując się w bezpiecznej fortecy. Tyle, że to była forteca z kart. Więc bała się ruszyć palcem czy kichnąć, bo wszystko by się zawaliło. Lata mijają i jedyne co się zmienia to wiek. I niestety zobaczyłam w tym siebie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2021, 11:37
Wczoraj złożyłam wypowiedzenie.😳 Do końca nie byłam pewna tej decyzji, dlatego mąż zawiózł mnie do szefa żebym się nie rozmyśliła w drodze 😂. Teraz pierwszy raz od dawna mam poczucie, że wszystko może się wydarzyć. Strach miesza się z podekscytowaniem. Pracowałam w jednym miejscu 6 lat, zaczęłam jeszcze na studiach, dlatego jest to dla mnie krok milowy. Jeszcze nie zaczęłam szukać nowej pracy, mam na to prawie 3 miesiące. Co że staraniami? Przed decyzją zrobiłam 2 testy ciążowe (jak nigdy) żeby nie zrobić głupoty życia😛. 1 kreska dała mi zielone światło. Za chwilę zaczniemy działać z kliniką. Oczywiście nadal bardzo chcę tej ciąży, ale nie mam parcia, że "już natychmiast". A realnie patrząc zajmie to przynajmniej kilka miesięcy. Mam nadzieję, że los nie zadrwi ze mnie i uda się to wszystko poskładać w czasie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2021, 11:36
Napisałam "bez starań", bo że względu na moją pracę wstrzymujemy na chwilę "aktywne" poczynania. Z drugiej strony jednak, już za tydzień (!) wizyta w klinice, więc nie można powiedzieć że nie staramy się wcale 😉. Zrobiłam badania, których mi brakowało noo i... doszukałam się problemu. Krzywa cukrowa i insulinowa wskazują na insulinooporność. 🙄 Zdziwiło mnie to bardzo, bo nigdy nie miałam problemów z wagą, a poza tym inne hormony mam w porządku. Ciekawe co lekarz powie. W każdym razie na pewno powinnam ograniczyć słodycze 🤫. Czekamy jeszcze na wyniki nasienia, które do tej pory- czy z suplementacja czy bez- wychodziły słabo. Jestem bardzo, bardzo ciekawa co Doktor nam zaproponuje. Tak się przyzwyczaiłam do tego czekania, że nie zauważyłam, kiedy te miesiące zleciały... A teraz trzeba przestawić się na działanie 💪🙂
Nie może być prosto, nie może być nudno 😒 Jutro pierwsza wizyta w klinice, oddalonej o 80 km, a nam... zepsuł się samochód 🤦🏻♀️ Mąż ratował mnie wczoraj bo rozkraczylam się na środku drogi w remoncie 😂 (pierwszy raz autentycznie byłam wdzięczna, że kupił sobie motocykl, bo mógł szybko do mnie dojechać😛) Było pchanie, reanimacja, ładowanie akumulatora na stacji benzynowej... Walczyliśmy do 23 bez skutku ☹️ Dziś autko na lawecie ma jechać do mechanika. Jutro musimy zdać się na busy, bo motocyklem nie pojadę 😬. Dobrze, że wzięliśmy wolne w pracy, bo ta podróż zajmie nam pewnie cały dzień. Ahoj przygodo! 🤣
Po czym najbardziej widać upływający czas? Kiedy kończysz edukację mając te dwadziescia-pare lat, lata mijają sobie niemal niezauważalnie. Doznajesz szoku, kiedy spotykasz dawno nie widziane dzieci. Kiedy one urosły?? Mamy za sobą rodzinny weekend w towarzystwie gromadki dzieci. Nie muszę pisać, że dla nas był to trudny czas. Wiadomo, cudze dzieci są głośne, irytujące i męczące. Mimo to bawimy się z nimi, śmiejemy, przytulamy je. Nawet gdy mamy już dość. Po takiej imprezie zastanawiam się: czy to jest to czego naprawdę chcę? I potem, w zaciszu naszego bezdzietnego domu dostajemy wiadomość, że siostra męża jest w ciąży. Boże, naprawdę trudno jest składać gratulacje że ściśniętym gardłem. I tak dobrze, że rozmawialiśmy przez telefon. Oczywiście, cieszę się, że im się udało. Nawet nie byłam specjalnie zaskoczona, bo przygotowywałam się psychicznie na to, że będą pierwsi. Ale poczułam to ukłucie zazdrości i nic na to nie poradzę.😣 Staram się myśleć o tym, że zaczynamy leczenie, że wkrótce my też będziemy się cieszyć. Ale z tyłu głowy mam lęk, że przecież może się nie udać. A dzieci dookoła będą się rodzić, dorastać... 😞
Okresie gdzie jesteś?? Wredna 🐒 zawsze robi wałki kiedy akurat zależy mi żeby była na czas. Mam ustalony termin histeroskopii w lipcu, pewnie trzeba będzie przesuwać 😒. Test oczywiście biały, zresztą w tym miesiącu raczej nie mogło byc inaczej.
Czekanie na zabieg postanowiłam wykorzystać na załatwianie spraw ze zdrowiem. Muszę usunąć ósmego zęba, umówiłam się też do diabetologa, bo te ostatnie wyniki insuliny nie dają mi spokoju. Na liście "to do" jest jeszcze USG piersi. Mam nadzieję, że dzięki temu czas trochę szybciej zleci.
Widzieliśmy się ze szwagierką i jej mężem. Powoli opuszczają mnie te złe emocje i staram się cieszyć ich szczęściem. Chociaż, kiedy słyszy sie historię "normalnych" starań o dziecko, no takich na luzie, bez lekarzy, stresów, a przede wszystkim krótkich, to robi się trochę przykro. Nie mówiliśmy im o naszych problemach. To znaczy, pewnie się domyślają, bo nie dopytują. Ale nie chcę zatruwać szczęścia innym tylko dlatego, że nie mam tego czego pragnę. Wierzę, że i nas to kiedyś spotka.
Chyba przestanę liczyć cykle starań bo właściwie nie ma to już dla mnie znaczenia...
🐒Przyszła mocno spóźniona i teraz zabieg wypada mi wg kalendarza w 2dc... Ale przede mną jeszcze jeden cykl, który może też się przesunąć i trochę nie wiem co robić 🤷🏻♀️.
Abstrahując od starań, troszkę się u nas dzieje.
Prawie rok temu pożegnaliśmy naszego psa 😔A dziś... mamy pod opieką 2 kochane szczeniaki. Jesteśmy z nimi od pierwszych dni ich życia i to jest naprawdę cudowne doświadczenie❤️. Patrzymy jak ich więź z mamą powoli się rozluźnia i coraz odważniej chcą odkrywać świat. Każdego dnia robią gigantyczne postępy. Przywiązują się też chyba do nas ☺️. Na początku zastanawialiśmy się, czy szukać im domów, czy np jednego zostawić, ale... nie ma opcji, są już nasze 😂 chłopak i dziewczyna, mają już imiona i są najlepszą terapią dla niepłodnych jaką mogę sobie wyobrazić 😉. Jakoś tak... łatwiej jest.
Wczoraj piękny śluz płodny, jakiego już daawno nie było... Ale z mężem rozminęliśmy się w sypialni 😒 on pracował do późna a ja zasnęłam. Życie🤦🏻♀️
Byłam na wizycie u diabetolog i okazało sie że wyniki krzywych jednak mam dobre. Insulina co prawda nie spadła po 2h ale nie jest to tak ważne jak wyniki na czczo, a te jak dr stwierdziła mam idealne. Glukoza i hormony ok. Jak widać szukam dziury w całym 💁🏻♀️.
Weekend spędziliśmy u teściów. Wykończyła mnie ta wizyta psychiczne. Lubię rodzinę męża, ale... ich poglady i brak otwartości na inne zdanie bywają ciężkie do zniesienia. Strasznie są nakręceni przeciwko lekarzom, szczepionkom itd... I ok, przecież mogą mieć swoje zdanie, tylko problem w tym, że nie da się z nimi normalnie rozmawiać. Według nich, każdy kto myśli inaczej jest zmanipulowany albo głupi. Do tego dochodzą przekonania religijne. Naprawdę nie wyobrażam sobie, że mówimy im o leczeniu w klinice. Nie czuję, że otrzymałabym wsparcie, raczej tysiąc powodów dla których to jest złe, dlatego chcę przynajmniej mieć spokój i jako takie relacje z rodziną. Tym bardziej, że z moją mamą i tak nie mamy lekko.😣 Ja wiem, że to absurdalne- mając 30 lat wciąż bać się, co rodzice powiedzą. No ale podobno dzieckiem się jest całe życie 😂 No i jeszcze te przytyki ze strony teściowej: "tak powoli jesz, bo Ci dzieci nie płaczą", albo " dobrze macie że się możecie wyspać a nie wstawać w nocy do dziecka". Niby w żartach, ale nie rozumiem po co to mówi. Żeby mnie pocieszyć? Czy wręcz przeciwnie? Bo czuję wtedy jakby mi wbijała szpile w serce.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 czerwca 2021, 09:30
Czekam na okres. Wiem że i tym razem bez szans, więc spokojnie sobie czekam. Ogarniam psy, robię śniadanie, siadam do pracy. Dostaję zdjęcie szwagierki z koleżanką, obie uśmiechnięte, z wyraźnie zaokrąglonymi brzuszkami. No i mam "zrobiony" dzień 😒. Zawsze kiedy wydaje mi się, że dobrze sobie radzę, że jestem cierpliwa, że mam dużo pokory w sobie, przychodzi taki moment, że pękam. 😔 Jeszcze miesiąc czekania do histeroskopii...
Wyrwałam ósemkę, Jezuu 😂 czułam się na fotelu jak zarzynane zwierzę. Korzeń był wykrecony o 90 stopni więc chirurg musiał się ostro nagimnastykowac. Ale cieszę się że mam to już za sobą. Plus jest taki, że mało jem, więc forma na lato się sama robi 🤣 No i biegam za Psiakami, które są lekiem na całe zło ❤️ zwariowaliśmy na ich punkcie, mam nadzieję że nie przesadzimy i nie będziemy im kupować ubranek i wozić w wózku 😁
To ma być cykl z histeroskopią. Czekam na info ze szpitala kiedy mam przyjechać na zabieg. Mam nadzieję, że mnie wcisną... gdyby nie przesunięcie okresu to zabieg byłby jutro😒.
Co poza tym? Zmiany, zmiany😏 Skończyłam 30 lat... (Ja kilka lat temu: Chcę urodzić pierwsze dziecko przed 30, tjaaa🤦🏻♀️) Dostałam nową pracę! W starej mam umowę do końca lipca, więc płynnie przejdę do nowej firmy. Poszło niewiarygodne gładko, ledwo zaczęłam szukac i po drugiej rozmowie pykło 😅. Cieszę się, bo to duży krok dla mnie, większa i bardziej prestiżowa firma, praca w zespole, więc wreszcie będę wychodzić do ludzi! 😯 Z drugiej strony... na razie okres próbny, 3 miesiące... Czy uda się to pogodzic z wizytami w klinice w innym mieście? Tyle czekaliśmy, chciałabym po histeroskopii już zacząć z konkretami, inseminacje, może ivf? A jeżeli się uda? Mąż mówi że jak zwykle martwię się na zapas. I może tak jest. Po prostu boję się zmian.🙄
Listopad to ponury, depresyjny miesiąc. Dla mnie zawsze najgorszy miesiąc w roku. Ale niedługo grudzień 🙂 święta, choinka, lampeczki i ogólny klimacik ❤️
👻💃