Jest! 😌 Histeroskopię w mam w przyszłym tygodniu. Wreszcie zaczynamy działać! 💪💚
Ile razy można mieć pecha w tej samej sprawie??? 😢
Zabiegu nie było... Tym razem z powodu kiepskich wyników z krwi. (Poniżej normy płytki krwi i krzepliwość). Jak w powtarzającym się koszmarze: szykuje się człowiek, robi badania, czeka na termin miesiącami, przyjeżdża z torbą do szpitala i dupa! Fuck, już mam dość, w tym tempie działań to nasze dziecko urodzi się najwcześniej w 2038, jeśli w ogóle zdąże kiedykolwiek zajść w ciążę. 😭
Mąż mnie zjeżył, bo chciał mnie "pocieszyć" i powiedział, że w sumie dobrze, bo będzie można w tym miesiącu się starać. Ale pewnie i tak nie będę mieć ochoty jak zwykle...
Tak, kurwa czuję złość, frustrację, beznadziejność... idealny wręcz nastrój na romantyczny seks!😕 I szczerze mówiąc na ten moment jest mi wszystko jedno, kiedy mam owulację, bo na razie po prostu nie chce mi się myśleć o staraniach.
Prawie 3 lata... A my dalej nie mamy jednoznacznej diagnozy, 0 IUI, 0 ivf... Bo ciągle tylko czekam na coś.😢
Chyba naprawdę mam pecha 😒. Zgodnie z poleceniem anestezjologa z Angelusa poszłam z moimi wynikami do lekarza rodzinnego. Ten (zdziwiony, że mnie odesłano) polecił powtórzyć krew (płytki krwi liczone inną metodą - ręcznie) i co?? Wszystko wyszło w normie! 🤯 Super. Tylko, że po weekendzie już będzie 16 dc, więc pewnie po ptokach z zabiegiem, nie wspominając, że w poniedziałek mam pierwszy dzień w nowej pracy 🤦🏻♀️ ja pierdziele, nie może po prostu jeden raz się wszystko odbyć po ludzku?
Dziś, po 5-ciu miesiącach od wizyty w klinice -udało się, miałam zrobioną histeroskopię (!) Polip usunięty, ale Doktor powiedział, że mam tendencję do powstawania nowych, dlatego rekomenduje 2-3miesieczne leczenie hormonalne zanim pójdziemy dalej 😟 Za tydzień na wizycie ma przedstawic szczegóły. I znowu- jeden kroczek w przód, potem czekaaaanie... Czy ta droga kiedyś się kończy? Po trzech latach jestem tak zmęczona czekaniem, że nie myślę o celu. Już dawno dpuściłam mierzenie temperatury, celowanie w owulację itd. Co ma być to będzie.😒
Od ostatniej wizyty biorę orgametril na moje endometrium polipowate. Po histeroskopii miała być jeszcze biopsja, ale zakładam że jeśli nie dzwonią z kliniki, to chyba wszystko ok? Ale może dla pewności zadzwonię w poniedziałek. Byłam trochę przerażona, kiedy przeczytałam na ulotce leku działania niepożądane (b. częste: wzrost wagi, trądzik, obniżone libido, wzdęcia, etc...) Ale jak na razie nie jest tak tragicznie. Od teraz kuracja ma trwać 3 pełne cykle, czyli do końca roku mamy "spokój". Nie muszę się na nic nastawiać bo lek bardzo utrudnia zajście w ciążę. Jak ogarniemy stan endometrium, to w styczniu ruszymy z IUI. Max 2 próby, potem in vitro. W grudniu ma przyjść na świat siostrzeniec męża. Czuję, że będzie bardzo trudno, ale musimy to przejść...
Pierwszy cykl po histeroskopii za mną. Mój organizm dobrze toleruje orgametril, nie zauważyłam żadnych dolegliwości. Mało tego, pierwszy raz odkąd pamiętam nie bolał mnie okres! Zawsze na pierwszy dzień mam przygotowany ibuprom, bez niego chodzę na rzęsach i chyba nie wysiedziałabym w pracy, a teraz... właściwie nic, chwilę poćmiło w podbrzuszu i tyle. Dodatkowo miesiączka jak na mnie dość skąpa. Dziś (4 dc)mogę powiedzieć, że jestem już po. W listopadzie mam wizytę kontrolną, więc zobaczymy jak to wygląda od środka.
Od strony "życiowej" : kończę okres próbny w pracy, zleciało w mgnieniu oka i w tym tygodniu mam podpisać stałą umowę. Jak sobie przypomnę swoje wątpliwości związane ze zmianą pracy to śmiać mi się chce Nie jest to na pewno praca marzeń i traktuję ją jako przejściowe miejsce, ale przynajmniej nie stoję w miejscu. Z mężem mamy teraz gorszy czas. Zapętliliśmy się oboje w obowiązkach i takiej szarej codzienności. Seksu prawie nie ma. Mamy napięte relacje z rodzicami i brakuje nam odskoczni. Na wakacje nie pojechaliśmy nigdzie ze względu na moją nową pracę i to, że mamy młode psy. Przynajmniej one dają trochę radości
Czuję, że dopada mnie chandra jesienna.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2021, 22:13
Ostatni cykl na tabletkach (przynajmniej taką mam nadzieję). Na początku stycznia jadę na wizytę i okaże się, czy mamy zielone światło na inseminację. Dlatego bardzo czekam na ten Nowy Rok... W gruncie rzeczy jestem zadowolona z wyboru lekarza. Mam poczucie, że prowadzi nas w dobrym kierunku, jest bardzo konkretny, ale i empatyczny. Podczas brania leków moje miesiączki są jak lekki spacerek, bez bólu i czucia się jak flaki Nareszcie przechodzę okres z godnością
W międzyczasie przyszedł na świat siostrzeniec męża. Jeszcze nie widzieliśmy go na żywo, bo mieszkają za granicą. I chyba dobrze, że nie spotkamy się akurat w święta. Sprzeczne emocje - to jest ten stan który się czuje, gdy najbliżsi przeżywają coś czego samemu się najbardziej pragnie...
Jesteśmy po wizycie. Bałam się, jaki będzie stan mojego endometrium, że będzie trzeba przedłużyć leczenie i dalej czekać. Dlatego kiedy doktor, patrząc na obraz USG powiedział "no, dobrze to wygląda" poczułam ulgę. A więc żegnamy się z orgametrilem, od przyszłego cyklu stymulacja lamettą i jedziemy z uiu 😀. Od razu klinice zrobilismy wymazy ktore już straciły ważność, oraz badania z krwi. Dzięki temu nie będę latać po diagnostykach, uff. Około 10 d.c. Mam mieć USG, mam nadzieję, że będzie dobrze. Nareszcie, po ponad 3 latach ciągłego czekania, błądzenia po omacku, badania czego się tylko da - wreszcie jakiś konkret. Wiem, ze inseminacja nie daje dużych szans, nie nakręcam się na powodzenie za pierwszym razem, ale cieszę się, że przynajmniej możemy spróbować. Zawsze jest plan B - pieniążki na niego odłożone 😉.
Na razie skupiam się na tu i teraz, bo dobrze się zaczął ten rok 🙂👍
Jak na razie idzie jak po maśle 🙂 cykl jak w zegarku, mamy piękny pęcherzyk 18mm, jutro zastrzyk z pregnylu i w sobotę inseminacja 😀 jest dobrze 👍
No to jesteśmy już po. 🙂 Było ok, zdziwiłam się że tak szybko. Parametry nasienia wyszły dobrze, u mnie było jeszcze przed owulacja, wiec wszystko tak jak powinno być. Teraz to, co lubimy najbardziej - czekaaanie 😅. Na szczęście tylko 2tygodnie i wszystko będzie wiadomo. Ustaliliśmy, że w razie niepowodzenia, spróbujemy jeszcze raz, w następnym cyklu. Doktor powiedział, że po inseminacji możemy poprawić w domu, także...❤️😀
Na razie wyglądam jakbym już przeskoczyła pierwszy trymestr, bo po klinice byliśmy głodni i zamówiliśmy burgery giganty z podwójnym serem i czuję się jak balon 😂
Tak, pierwsze podejście - nieudane, nawet nie zdążyłam zrobić testu.😂 Miałam zrobić dzisiaj rano ale wychodziłam w pośpiechu do pracy i postanowiłam zostawić to na weekend. Jedziemy w góry więc byłoby tak na luzie. A tymczasem w pracy jeszcze przed drugim śniadaniem dopadła mnie 🐵. Pierwsza reakcja - oczywiście ukłucie rozczarowania, ale potem otworzyłam kalendarz i zaczelam planować kolejny cykl: kiedy tabletki, monitoring, możliwy termin inseminacji. Więc od razu weszłam w tryb działania. Nie było smutku i łez, może dlatego, że nie robiłam sobie dużych nadziei, wręcz nie wierzyłam że mogłoby się udać.
Teraz, po całym dniu czuję, jakby opadły mnie wszystkie siły. Mało brakowało, żebym powiedziała że nigdzie nie jadę, po małym wybuchu histerii kiedy okazało się, że zaginęły moje narty🤦🏻♀️. To znaczy nie zaginęły tylko zostały u tesciow, więc jade na narty bez nart. W końcu mąż powiedział że da mi swoje a sam wypożyczy. Kochany❤️. W końcu te narty nie są takie ważne, jedziemy tylko żeby się trochę odciąć.
Niedawno zostałam poproszona o bycie chrzestną. Zgodziłam się, chociaż trudno mi było się cieszyć. A teraz jest jeszcze trudniej. Czy ja w ogóle powinnam być chrzestną dla kogoś? Przechodzę kryzys mojej i tak od zawsze kruchej wiary. Nie wiem nawet czy chciałabym ochrzcić własne dziecko. Co ja mam temu dziecku przekazać w kwestii wiary?
Moi ultrakatoliccy teściowie powtarzają, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na swoim miejscu i że powinniśmy dużo się modlić i chodzić do kościoła, w wtedy wszystko będzie dobrze. Próbowałam. Nie umiem. 😒
Podejście nr 2.
Mamy pęcherzyk 2cm, jutro pregnyl, w piątek inseminacja. Może tym razem? 🍀
Mam mieszane uczucia... Inseminacja była zrobionapo pęknięciu pęcherzyka, słyszałam że to zmniejsza skuteczność. Ale doktor powiedział że jest tuż po owulacji i że to jest ok. Z drugiej strony bardzo pochwalił parametry męża. Mój na to, zdziwiony pyta, czy to znaczy że wyniki ma normalne? A doktor, że nie normalne, tylko świetne 😂. Co prawda, tylko te podstawowe parametry były sprawdzane, a u nas były problemy z morfologia... No ale i to i tak jest mały sukces 🙂
Tradycyjnie, czekamy. 🍀
Tym razem też się nie udało. Wczoraj test biały jak śnieg, a 24h później, przyszła 🐵. Uzgodniliśmy, że podejmiemy jeszcze jedną próbę, ostatnią - do trzech razy sztuka? 🙄
Mąż chyba bardziej wierzy w te inseminacje, próbuje pobudzić we mnie nadzieję. A ja myślami jestem już przy ivf... coraz wyraźniej widzę, że to chyba nasza droga.
Nie będzie trzeciej inseminacji, dopadł nas covid 😢. Mąż choruje od ponad tygodnia, mnie złapało przedwczoraj. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam na teście 2 kreski - szkoda tylko, że to był test antygenowy.😂😂😂 Siedzimy na kwarantannie, a poza tym szkoda by było wydawać pieniądze na próbę w takim stanie. Musieliśmy odpuścić. Być może całkiem zrezygnujemy z iui, zwłaszcza, że chyba kończy nam się ważność badań. Może tak miało być? 🤔 Szkoda, że w angeliusie nie ma teleporady, bo moglibyśmy zapytać doktora co dalej. No nic, umowie nas na wizytę jak już wydobrzejemy i wtedy zapytamy o przygotowania do procedury ivf. A tymczasem pozostaje łóżko, herbatka, i starania naturalne 😉
Dzieje się. Wygląda na to, że startujemy z in vitro. I to już zaraz! Wczoraj byliśmy na wizycie, myślałam że doktor zaproponuje jeszcze jedna iui, lub zleci dużo badań przed procedura... A tu krótka piłka: chcecie państwo zacząć od nowego cyklu? - yyy... tak? Dobrze że mąż zachował zimną krew i zdecydowanie bo ja trochę spanikowałam 😅. Tak już? Krótki protokół, możliwe że świeży transfer, więc wszystko będzie się działo bardzo szybko... A ja przecież od prawie czterech lat przywykłam do dłuuugiego czekania... Jeszcze jak na złość @ chyba zjawi się wcześniej 😣. Jezu niech to ktoś zatrzyma, ja wysiadam 😂
A więc zaczynamy przygodę z in vitro. Plan A nie wypalił, trzeba się z tym pogodzić, pora na plan B. Jakoś dziwnie mi z tym, może dlatego, że nie przygotowałam się psychicznie na to, że zacznie się tak szybko. Trudno mi nawet powiedzieć, czy wierzę, że się uda. Za dużo się naczytałam o nieudanych procedurach, żeby czuć dziki entuzjazm. Ale wiadomo, iskierka nadziei gdzieś tam się tli. 🙄 Dużo też dzieje się w naszym życiu "pozastaraniowym", więc nie skupiam całej uwagi na staraniach. Eh, tak naprawdę, to jestem kłębkiem nerwów i nachodzą mnie ponure myśli, że może to nie jest najlepszy czas na dziecko 😣. A z drugiej strony, kiedy będzie dobry czas?
4 dzień stymulacji.
Jest nieźle, od 2d.c. biorę puregon 200j., dzisiaj był podgląd, ale doktor nie mówił ile mamy pęcherzyków, a ja nie zapytałam🙈 Wydaje mi się że na USG widziałam po 3 na każdym jajniku. Doktor powiedział, że dobrze zareagowałam na stymulację i to mi na razie wystarczy. Nie chcę się nakręcać. Kontynuujemy puregon w tej samej dawce a od poniedziałku włączamy orgalutran. Punkcja za ok tydzień... Naprawdę leci to ekspresowo 😯. Jednak in vitro nie takie straszne, chociaż najważniejsze to jaki będzie efekt. Przed punkcja czekają nas płatności. Chyba zdecydujemy się na "program lojalnościowy" 😉 czyli płatność za 3 procedury z góry. Chyba jest to opłacalne, a jak by się udało za pierwszym razem, to zwracają cześć kosztów. Z drugiej strony wydaje mi się to nieco podejrzane, tak jakby klinika zakładała, że nie uda się pierwsza procedura, a takie rozwiązanie przywiązuje nas do nich... No nic nie wymyślimy, inflacja galopuje, więc i tak trzeba pozbyć się gotówki, może za parę miesięcy będą zupełnie inne ceny. 🤔😛
Ostatnie zawirowania pogodowe i życiowe sprawiły że znowu rozkłada mnie jakieś choróbsko 😢 miałam stracha, że może lekarz zaleci przerwanie stymulacji, ale nie. Powiedział, że działamy zgodnie z planem, najwyżej odłożymy transfer. A ja zamierzam zwolnić, zadbać o odpoczynek, bo ostatnie stresy nie wyszły mi na dobre. Dlatego dzisiaj wyleguję się z herbatką i psiakami 😁
7 dzień stymulacji.
Choroba trwa w najlepsze, nie pamiętam kiedy ostatnio mnie tak sponiewierało😰. O ironio, przez całe 2 lata od kiedy trwa pandemia, nie przechorowałam 1go dnia. Covid przeszłam 3 tygodnie temu z lekkim katarem. A teraz, kiedy powinnam być w najlepszej formie, czuję, jakby moje płuca chciały wyjść na zewnątrz zabierając resztki chęci życia 😭.
Mam tylko nadzieję, że moja kondycja nie wpływa znacząco na produkcję jajek😟. Gdybym wiedziała, że tak się będę czuć, nie zaczynalabym tej procedury... A teraz już za późno, trzeba jakoś dotrwać do końca. Mam L4 na cały ten tydzień, przynajmniej nie będzie trzeba kombinować z urlopem na wizyty. Jutro podglądamy co tam urosło🥚🥚🥚, jestem bardzo ciekawa, a z drugiej strony boję się, że nie idzie wystarczająco dobrze... Nie tak sobie wyobrażałam nasze podejście do IVF 😣.
8 dzień stymulacji.
Mamy 7+8 pęcherzyków, największe mają po 18mm, punkcja w już tą sobotę! 😯🍀🍀🍀
🍀🍀🍀