Do szpitala na szczęście mamy blisko bo lekko ponad 2 km więc trasa zajęła nam raptem 5 minut. Trafiliśmy na izbę przyjęć, tam podłączenie pod KTG na 30 minut Plus wywiad z położną. Później przyszedł lekarz by mnie zbadać i potwierdził że wody odchodzą, szyjka jest zgładzona, a rozwarcie jest na opuszek. 🙈
Trafiłam na salę przedporodową gdzie po raz kolejny zostałam podpięta pod KTG a mąż w tym czasie wrócił do domu, bo nie wiadomo ile będzie się rozkręcać akcja porodowa. Dostałam jeszcze kroplówkę nawadniającą. Około 8:30 byłam badana i rozwarcie było już na 3 cm Zgodziłam się na oksytocynę by rozkręcić akcje porodową i trafiłam na salę gdzie już miałam zostać do końca. O 9:00 kolejne badanie, rozwarcie na 4 cm i pozwolili mi zadzwonić po męża. Dostałam też zzo bo już zaczęło konkretnie boleć. Myślałam że samo wkłucie trwa szybciej 🙈 jakoś koło 9:30 był już mój mąż, i kolejne 40 minut było najcudowniejsze podczas tego całego porodu ponieważ przestało mnie boleć. Po 10:00 już miałam 6 cm, koło 11:00 zaczęłam wymiotować i było osiem, a przed 12:00 pojawiło się 10 cm rozwarcia. I od tego momentu wszystko co się działo wspominam źle, ponieważ Ból był okropny. Miałam ochotę chodzić po ścianach, młoda się dopiero wstawiała w kanał głową więc o parciu też nie było mowy. Kolejne dwie godziny Pamiętam jak przez mgłę, było ciężko bolało, płakałam ponieważ chciałam żeby to się już skończyło kropka wielkim oparciem był w tym wszystkim mój mąż bez którego chyba bym sobie nie poradziła. Poród skończył się nacięciem, młoda od razu wyskoczyła jak się okazało bez nacięcia to raczej nie było opcji ponieważ źle się wstawiła głową w kanał.
Nie od razu poczułam ulgę, urodzenie łożyska, później zaczęłam chlapać krwią, byłam łyżeczkowana i szyta prawie 50 minut. Fala miłości też mnie nie zalała, ponieważ bardziej skupiłam się na poczuciu ulgi. Mąż za to był na maksa wzruszony. Podczas parcia też nie oglądał ścian, bo jak położna powiedziała że widać włoski i że są takie czarne to już zaczął się patrzeć w dół. Ale z tego co wiem to raczej nie ma traumy, a nawet cieszy się że tego wszystkiego doświadczył. Mała urodziła się 30 stycznia o 13:50, z wagą 3 kg i wzrostem 54 cm. Jest najcudowniejsza, najwspanialsza i w życiu nie Marzyłam o takim szczęściu. Dziś kończymy dwa tygodnie i chociaż nie zawsze jest łatwo to nie wiem jak do tej pory mogłam bez niej żyć. ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2023, 19:00
W szpitalu spędziliśmy 6 dni. Mała miałam żółtaczkę i musiała być naświetlana a w tym czasie ja walczyłam z laktacja. Bardzo mi zależało na karmieniu piersią. Od środy walczyłam z laktatorem, bo mój dzidziuś się po prostu nie najadał. Przez żółtaczkę była bardzo senna i apatyczna więc miałam problem by ją dostawić do piersi. To też średnio mi szło bo co rusz wypadał jej sutek, położne mi pokazywały jak to zrobić ale jak miałam zrobić to sama to nie wychodziło 😵💫
W czwartek bilirubina skoczyła do 16 więc mała rozpoczęła naświetlania. Co 2,5/3,5 h wracała do mnie na karmienie, gdy jej nie było robiłam sesje z laktatorem by mała miała mleczko na wynos gdy byłyśmy osobno. W nocy odciągałam i nosiłam na patologię noworodka by mała jak najdłużej była naświetlana i nie kursowała tyle. Było ciężko, bo mało ja widziałam, ale to wszystko było dla jej dobra. W czwartek miałam pobierana krew i się okazało że hemoglobina spadła mi do 8. Dostałam zastrzyk i 6 tabletek (po 2 do posiłku). Lekarz zalecał transfuzje ale się nie zgodziłam bo czułam się całkiem dobrze. Sobota i niedziela również z zastrzykiem plus leki a teraz najbliższe 3 miesiące będę brać tardyferon. W niedzielę dostaliśmy zielone światło do wyjścia 🙂 byłam na maksa szczęśliwa, bardzo chciałam już wrócić do domu, pomimo cudownej opieki chciałam już się wyspać w swoim łóżku. No i się udało, popołudnie było czasem wizyt dziadków a o 20 gdy zostałam już sama (mąż poszedł na nockę do pracy) rozpłakałam się bo to ja byłam przebodźcowana a nie mała. Ona była aniołkiem.
Zdarza mi się spać 3h w nocy ale są też momenty gdy śpię 6 h. Aktualnie walczę o laktacje bo mam wrażenie że biednie się zrobiło 😢 laktatorem w 30 minut ściągam max 60 ml i tak już od półtorej tygodnia. Nic nie rusza do przodu, piersi raczej miękkie, pije femaltiker, zamówiłam syrop że słodu jęczmiennego. Zeszłej nocy mała dostała butelkę z moim odciągniętym mlekiem i zjadła 40 ml. Przy cycku strasznie płakała. Walczyłam z nią 3 h, a jak zjadła to poszła spać na 3h. Działam też z kolektorem ale z nim to ruletka. Raz się fajnie przyssa a raz odpada po kilku sekundach (potrafię złapać do niego 30 ml). Ciężka walka o pokarm przede mną. Kupiłam też modyfikowane by ewentualnie dokarmiać mała w nocy gdy mam mniej cierpliwości. W ciągu dnia jakoś nie ma takiej potrzeby.
Lada moment nasza córeczka skończy 4 miesiące i naprawdę nie wiem kiedy to zleciało 🤭 u nas bywa różnie ale to raczej że mną bo dziecko trafiło się nam na medal 🥰
Zasypia ok 21, wstaje na mleczko ok 4-5 rano i śpi do 9 🤭 i tak było od kiedy skończyła 4 tygodnie 😍 bóle brzuszka lekko nas przeorały ale i tak nie uważam żeby było jakoś tragicznie. Paczatkowo Misia chodziła spać ok 24 co było dla mnie paranoja i bywałam zmęczona ale po zmianie czasu przesunęła się najpierw na 22 a kilka dni później na 21 i tak już zostało 😁
Aktualnie karmimy się MM + KPI i to niestety z nastawieniem na MM. Ale sytuacja tak się potoczyła że i tak sukces że udaje mi się dwie butelki dla małej odciągnąć. Końcem kwietnia zaliczyłam rwe kulszowa, wjechały leki - MORFOLOGIA zakaz karmienia 5 dni. Odciągałam 6x na dobę jakieś żenujące ilości mleka laktatorem na jedną pierś ale mówię dam radę, jakoś to będzie. Wróciłam do karmienia piersią na 5 dni i dopadł mnie taki ból kręgosłupa że chciałam umrzeć. Pogotowie zbierało mnie do kupy 2x, za drugim zabrali mnie na szpital, tomograf - wypadnięcie dusku, przepuklina na kregoslupie plus inne cuda na kiju. Zastrzyki, leki, problemy z poruszaniem, promieniujący ból do pośladka, i oczywiście po raz kolejny zakaz karmienia. Odciągałam i wylewałam do zlewu, nie byłam w stanie robić 8-12 sesji na dobę, wychodziło jakieś 5. Po dwóch tygodniach dostałam zielone światło, tylko wytłumacz dziecku zeby wróciło do piersi, nam się nie udało. Chociaż poczułam trochę ulgę bo jakoś KP nie było moja mocna stroną. Z butelki jakby nie patrzeć wiem ile córka zjadła. No i w ten oto sposób dwa razy dziennie (rano i na nocne spanko) Misia dostaje mleczko mamy. W dalszym ciągu lecę na pojedyńczym laktatorze ale już niebawem przesiądę się na podwójny. Zobaczymy czy zyskam tylko czas czy też ilości.
Mialam też kryzys gdy moje dziecko pokochało smoczek, no bo jak?! Pogodziłam się z tym po jakiś dwóch tygodniach. Teraz mam z tym luz.
Teściowa chciała mi "porwać" dziecko na spacer. W sensie iść sama, bez mojej lub męża asysty. Byłam na nie do momentu aż przez plecy nie mogłam podnieść córki i wziąć na rece. Trzeba było odpuścić i pozwolić sobie pomóc. Tak samo nocka w szpitalu. Mąż zajął się mała, nakarmił ją w nocy, wróciłam rano dziecko żyło. Czyli jednak nie jestem niezastąpiona? Teraz chodzę na rehabilitację, pomaga mi teściowa. Bierze córkę na spacer a ja stawiam się na nogi. I nie mam z tym problemu, wiadomo lekko mnie wkurza jak to teściowa ale mam z tym większy luz.
Z mężem ostatnio bywa różnie, ostatni miesiąc wręcz masakra ale to przez ten kręgosłup. Wciąż boli, jestem już tym zmęczona 😒 teściowa nawet wyjechała że mam depresję poporodowa... 🤨 Nie, nie mam depresji. Zajebiście bolały mnie plecy, i dlatego nie miałam ochoty skakać pod sam sufit. Oczywiście ona mi da super sposób na spalenie pokarmu, HALO! A może ja nie chce? Dla niej to moje ściąganie to paranoja. Lepiej przejść na MM i mieć z głowy.
Na szczęście uśmiech bombelka wynagradza wiele, trafił się nam idealny egzemplarz, brakuje mi doby by nacieszyć się nasza córka. Jestem szczęśliwa i nie raz płaczę w ciągu dnia, patrząc na nią. Cudownie jest ja mieć. ♥️
Na razie to tyle. Skończyłam pompowac, Misia wstała dziś o 3 na mleczko i wsunęła aż 250 ml 😳 od kilku dni mamy regres snu.
Aktualnie waży w okolicach 5600 g.
Nasze kochane Bobo ❤️
Zakończyłam cykl rehabilitacji, kręgosłup odpuścił i czuję się bardzo dobrze. Aktualnie ciągnę laktacje na totalnych oparach. Kupiłam na vinted medela swing maxi i nasza przygoda trwała 2 tygodnie. Nie polubiliśmy się, był za głośny, brak wyświetlacza, odciąganie na dwie piersi mnie wkurzalo, ilości spadły totalnie. 😢 Spakowałam, wystawiłam na vinted i w godzinę miałam już kupca. Wróciłam do mojego pojedynczego neno. Aktualnie jestem na 3-4 sesjach dziennie, mam w okolicach 200-300 ml na dobę. Mało ale pogodziłam się już z moim losem. Dopoki coś leci to będę pompować.
Niebawem dzień ojca więc zamówiłam mężowi koszulkę w fabryce bodziaków a małej body na rozmiar 68. W dalszym ciągu śmiga w 62 a 68 dopiero wczoraj zaczęłam prac 😁 za 2 miesiące będziemy już nad morzem i nie mogę się już doczekać naszych wspólnych wakacji. Jedynie obawiam się podróży bo młoda niespecjalnie lubi fotelik samochodowy. Ten kupiliśmy używany od znajomych ale następny będzie na pewno nowy i to obrotowy. Mieliśmy jechać w czerwcu po nową spacerówkę ale totalnie nie mam na to chęci 😒 na szczęście nie pali się a wózek jest nam potrzebny dopiero na wyjazd nad morze 🌊
Młoda właśnie zakończyła turbo drzemkę 20 minut 😆 o ile w nocy śpi pięknie to w drzemki nie potrafi za bardzo chyba że są na dworze w wózku 😉
Edit. Drzemka trwała jednak od 11:50 do 14:30 😲
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 czerwca 2023, 07:34
Gratulujacje Mamo!!! ❤️😊🌻
🥰
Super się czyta takie historie, mam nadzieję że ja będę miała możliwość doświadczyć takich sytuacji ☺️ chciałbym bardzo .
Super się czyta takie historie, mam nadzieję że ja będę miała możliwość doświadczyć takich sytuacji ☺️ chciałbym bardzo .
Ps.Gratulacje wielkie! Jesteś wielka 😊
Gratulacje 🥰
Mialam i mam takie same odczucia co do tego że jak ja potrafiłam bez niej żyć? 🥰