No i oczywiście zapomniałam zadzwonić. Grrr... 😡😡
W poniedziałek będę mieć czas rano na załatwianie spraw, mam tylko nadzieję że czas oczekiwania nie będzie długi.
Olympionica mi kiedyś ginekolog polecił InviMed dla męża, po pierwszym badaniu szukałam teorii spiskowej, bo skoro cała reszta super to dlaczego Morfologia do bani. 🤔 Pracę mam akurat stojąca, chodzona, a ból pleców pojawia się zazwyczaj w trakcie urlopu, weekendu. Teraz z bólem bujam się już dość długo. W pracy polecają mi wizytę u kręgarza, a przyjaciółka poleca też osteopate. Zobaczę jak będzie po rehabilitacji, na razie wystarczająco kasy wydajemy na suplementacje, a wizyty prywatne też swoje kosztują. 💰💰💰
Ostatnio jestem jakaś spokojniejsza, wiem że i w październiku i listopadzie w ciążę nie zajdę. Suplementy i zmiany w życiu potrzebują czasu. Ale pierwszy krok już za nami. Mąż jutro jedzie na siłownie, na razie udaje mu się robić treningi 3x w tygodniu.
Ja za to odliczam do końca 🐒. Zawsze czuję się taka wzdeta 😤😩 apetytu brak a i tak czuje jakbym była po dwu dniowym obiedzie. Weekend wciąż zapowiadają ładny więc na pewno ruszymy się z domu. 🏔☀
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2020, 22:18
Czas leci. Ostatnio mało tu zaglądam. Wczoraj miałam wizytę u ginekologa. Pecherzyk w lewym jajniku 17mm. Lekarz stwierdził że nie ma się do czego przyczepić. Jak dla niego wszystko jest okej. Mam przyjść na wiosnę kiedy covid nie będzie już siał takiego spustoszenia i wtedy sprawdzimy drożność. Na ten moment nie ma takiej możliwości.
Juz pełne 2 miesiące suplementacji, ciekawe czy coś się tam u mojego męża polepsza. Ale nie chce sprawdzać bo po pierwsze i tak jest za wcześnie, po drugie ufam lekarzowi i jak powiedział pół roku to będzie pół roku. Wiem że gdybyśmy zrobili wyniki w grudniu i nie byłoby efektu WOW to tylko bym była zła i psychicznie dobita. Nie będę dokładać sobie cierpienia. Mamy jeszcze 4 miesiące. Szczerze już nie wierzę w cud, ale też jakoś nie wiem co począć dalej.
Oby te głupie starania dobiegły czym prędzej końca, po trzech latach można popaść w niezły dołek, a seks już i tak nie cieszy tak jak kiedyś. Chciałabym wyłączyć myślenie ale nie potrafię.
Anusla zgadza się. Drożność w szpitalu lub za +/- 700 zł prywatnie. Szczerze dziękuję i oszczędzę sobie tej przyjemności. Szpital w moim mieście jest covidowy a ja nie mam aż takiego parcia by w obecnej sytuacji szukać innego wyjścia. Czekamy tak długo, zaczekamy jeszcze chwilę.
Dzis leniwy dzień ale bardzo miły. No i pierwszy raz od dawien dawna przegięłam ze spaniem. 11h snu. Masakra. Jak wstałam i zobaczyłam która godzina zrobiło mi się słabo. Jutro 1 zmiana a ja nie czuje nawet grama zmęczenia. W sobotę mąż pracuje a ja mam plan posprzątać na błysk. Ciekawe jak pójdzie z realizacją. W niedzielę wychodzi kolejny sezon The Crown i mąż zapowiedział dzień przed tv. Chciałabym wyjść do kawiarni, na obiad do restauracji, na drinka z przyjaciółka. Wkurza mnie ten lockdown.
Cykl z dużą ilością ❤. Wczoraj cały dzień PMS. Wiele rzeczy wyprowadzało mnie z równowagi. Oczywiście nie ma sensu doszukiwać się czegokolwiek. Za tydzień będzie 🙈.
Staram się szukać pozytywów. W końcu deadline do marca, a nawet nie ma jeszcze grudnia. Czuję jakbym sama siebie oszukiwała. Na co liczysz głupia babo?!?!
Jakiś miesiąc (może dwa miesiące) temu mój mąż zagadał do swoich rodziców co myślą o in vitro. I oni że spoko, no problem, nie widzą w tym nic złego, ale...
... "niepowinniscie mówić o tym nikomu (moja siostra, męża siostra) wystarczy że rodzice (obu stron) będą wiedzieli". No i mnie oczywiście wziął wkurw 😡 na teściów i ich głupie teksty, mąż się wkurzył na mnie bo robie z igly widły i kręcę gówno burze. No ale jakoś to we mnie siedzi i mam do nich niechęć. Bo dziecko z in vitro to gorsze? Mielibyśmy się wstydzić? Ja rozumiem że o naszych problemach wie najbliższe grono i tak pozostanie. Nie planuje napisać sobie na czole nie mogę zajść w ciążę. Niepotrzebnie się nakręcam. Ale często moi teściowie powiedzą jakaś głupotę z którą się nie zgadzam a później mnie szlag trafia gdy o tym myślę.
Z jednej strony czekam na święta a z drugiej strony kolejny rok jesteśmy we dwoje. Nie tak to miało być. 😢
Kolejny cykl przed nami 😒 niby nie liczyłam na cud ale gdzieś tam jednak miałam nadzieję. No ale nie wyszło. Znowu.
Suplementacja trwa w najlepsze, to już chyba ten moment kiedy wyniki powinny się poprawiać. Gdzieś tam z tyłu głowy sobie myślę że może jednak zaskoczy, a z drugiej strony po tylu latach niepowodzeń wiem że i tak nic z tego nie będzie. Nie przeżywam już tak bardzo każdej 🐵. Taki masz los że musimy ciągle czekać. W tym cyklu starania o wrześniowego bobasa.
Zawsze końcem listopada dopada mnie totalna niechęć do pracy. Myślami jestem już przy świętach, odliczam dni a i tak miesiąc zleci raz dwa. Sylwester w tym roku w czterech ścianach. Pewnie spędzimy cały wieczór przed telewizorem, obejrzymy fajerwerki z okna i pójdziemy spać.
Dzisiejszy dzień totalnie nie należał do mnie. 😢 Bez większego wysiłku wylałam morze łez. Dlaczego? Tak po prostu, niepłodność dobiła mnie dziś cała swoją mocą. Frustracja która mi towarzyszy odbiera chęci do radości. Staram się żyć szczęśliwie ale po cichu wiem że bez dziecka nigdy nie będziemy na 100% szczęśliwi. Mogę "dostosować" się do obecnej sytuacji ale zawsze będę odczuwać pustkę.
Pomimo że czas mamy do marca to i tak czuje w głębi serca że to nie wypali. I to mnie przytłacza coraz mocniej. Po 3 latach nie powinno to już robić na mnie wrażenia. Powinnam być zahartowana. Ale przychodzą takie dni jak dziś kiedy sobie najprościej w świecie nie radzę.
Wiem że to tylko chwilowy stan, pewnie niebawem na mojej twarzy znów zagości uśmiech.
Kolejny cykl. 😢 Mam dziś zjazd humoru, nie wychodziłabym z łóżka, czuję że totalnie marnuje wolny czas. Mąż chciał dzis pojechać w jakieś pobliskie Góry, no ale nie chciałam biegać po lesie by korzystać z toalety. Siedzimy w domu. Może pójdziemy szukać śniegu 1 stycznia. Sylwester i tak w czterech ścianach, spędzimy czas przy telewizorze. A za kilka dni po okresie nie będzie śladu więc wtedy chętnie wybiorę się na jakąś wędrówkę. Może 2021 będzie dla nas łaskawszy. Mam nadzieję ale czuję że nadzieja matka głupich idealnie się u Nas sprawdza.
Dzis kolejny leniwy dzień ale to już ostatni. Ustaliłam z mężem plan działania na rok 2021. I chce się tego trzymać tym bardziej że akurat on jest bardziej konsekwentny w działaniu i na pewno nie da mi zapomnieć o aktywności fizycznej. Mąż ma plan rzucić papierosy. Ale nie do końca mu w to wierzę. Wiem że z dnia na dzień tego nie zrobi ale staram się nie nastawiać negatywnie tylko dać mu szanse i wierzyć w jego silna wolę. Silna wolę i desmoxan lub coś tego pokroju. Zobaczymy.
Rozmawialismy dziś o imionach dla dzieci. Takie tam luźne pogawędki. Mój mąż chciał kiedyś syna Krzysztofa ale mamy konflikt bo mój tato ma tak na imię. I dobrze bo mi się nie podoba 😝 Ja zaproponowałam Oskar (mój. Mąż stwierdził że sąsiadka ma psa o tym imieniu) więc odpada. Jeśli chodzi o dziewczynki to mi się podoba Laura, Karolina i Natalia. Mój mąż nie narzekał, ważne że nic staroświeckiego. Może jak sobie będziemy wizualizować to dziecko to w końcu się pojawi. Bo nie myślenie o nim nic przez ostatnie 3 lata nie przyniosło. Więc czas na zmianę taktyki 😁 Czas iść do spania 😴
My na razie suplementacja pełna para, jeśli mój mąż rzuci to palenie to będę w siódmym niebie. Na razie wziął się też za morsowanie. Świeża sprawa, był do tej pory 5 razy ale chyba mu się podoba bo chce sobie kupić specjalne buty do wody. Chciał mnie namówić ale ja kocham ciepło. Uwielbiam gorące kąpiele, a latem nie wejdę do wody jeśli nie ma słońca lub jest chociażby za chmurką. Mogę mu co najwyżej machać z brzegu jeziora 🤪 Oby w morsowaniu wytrzymał do wiosny. Może zyska dzięki temu lepsza odporność bo każda chorobę to on przynosi do domu. 🤭
Ja mam noworoczne postanowienie by ćwiczyć. I dziś był dzień treningowy. Przytyło mi się w ostatnim czasie i chce się tego pozbyć. Strach stawać na wagę! Dziś po treningu zjadłam 3 kawałki brownie. Ale upiekłam wczoraj i trochę szkoda by się zmarnowało. 🙄
Z mężem ostatnio miewam ciche dni. Ale to jego wina. Jego przyjaciel ma problemy w małżeństwie (żona mu odwala cyrki) i ma potrzebę ciągle zdawać relacje mojemu co ona mówi i co robi. No i min. 2x w tygodniu musi mu to powiedzieć na żywo. A mnie to już wkurza, bo chłop nie ma totalnie wyczucia i chciał by się widywać z moim w każdą sobotę. A mój chce go wspierać bo to jego przyjaciel i nie zawsze odmawia. Więc mamy konflikt. Przez zamknięte bary i zimę siedzieli u Nas w mieszkaniu. Oczywiście najlepiej by było gdybym ja na ten czas wyszła by mogli spokojnie pogadać. Skończyli w piwnicy. Bo ja sie z chaty nie dam wykurzyć. Koniec końców mój chce dobrze, tamten nie ma wyczucia a ja mam na typa uczulenie. Jak sobie pościelił tak ma.
We wtorek wracam do pracy po świątecznym lenistwie. Fajnie było odpoczywać w domu. Niestety wszystko co dobre szybko sie kończy 🤷🏻♀️
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia 2021, 18:04
Kolejny fajny weekend za nami a na następny planujemy wypad na sanki 🛷. Ostatnio na sankach siedziałam gdy byłam dzieckiem. Bardzo się cieszę i nie mogę doczekać. Na nasze szczęście wypad na pobliskie stoki to 20-30km w jedną stronę. Kupiłam nam już sanki na allegro, sobie zamówiłam buty w decathlonie które sprawdzą się także podczas naszych zimowo-górskich wędrówek. Zamówiłam też ciepłe rękawiczki 🧤 idealne na tarzanie w śniegu które nie będą po 5 minutach mokre. I to by było na tyle pozytywnych tematów 🙄
Miałam dziś tak głupi sen że do tej pory o nim myślę i mam "niesmak"? Śniło mi się że mieliśmy dziecko. Nagle pojawił się niemowlak. I ja go karmiłam i byłam taka szczęśliwa. Położyłam je na łóżku i poszłam do kuchni. Wróciłam a na łóżku spał mąż. Po dziecku nie było śladu... I ja się rozpłakałam bo je zgubiłam...?!?! I szukałam go po całym mieszkaniu i już myślałam że sobie je wymyśliłam. W końcu je jednak znalazłam - leżało za kanapa. Szczerze to wolałabym nie mieć tak głupich snów. Mam cała niedzielę wyrzuty sumienia tak jakby to się stało naprawdę. No dramat. 😢
Byłam dziś u siostry, miał być miły wieczór ale mój mały piesek pokłócił się z jej dużym pieskiem o miskę i żarcie. I rzuciły się na siebie z zębami. Już myślałam że będzie po mojej. 😢 Bo jak 30kg łapie zębami 11 kg to wiadomo kto wygra. Na szczęście udało nam się je szybko rozdzielić, obie wyszły cało z zajścia. Wzięłam moja pod pachę i wróciłam do domu.
Jeszcze mój mąż dołożył nam do wydatków w tym miesiącu mandat za przekroczenie prędkości w wysokości 100 zł. Dobrze ze tylko tyle. 💵
Jestem w fazie dni płodnych, testy owulacyjne na razie wychodzą negatywne, ale u mnie owulacja wypada zazwyczaj w 18/19 dniu cyklu. Działamy ❤️❤️❤️
Jeśli chodzi o sanki to oczywiście nie wypaliło. Spędziłam "namiętna" sobotę w pracy 😠. W niedzielę za to podbijaliśmy kolejny górski szczyt. Może w następną niedzielę jeszcze coś tego śniegu zostanie i pojedziemy. Bardzo bym chciała chociaż raz się wybrać na te sanki. Weekend minął pod znakiem PMS, w sobotę byłam mocno niewyspana i rozdrażniona. Niedziela też zaczęła się nerwowo ale dość szybko mi przeszło.
Maz już 3 dzień jest na kuracji desmoxanem ale niestety czuję że to nie ma sensu. Cały weekend palił normalnie. Liczy że te tabletki w jakiś cudowny sposób rzucą palenie za niego. Bo z jego strony nie widzę żadnych chęci. Bardzo niedojrzale podjął tą decyzję.
Czas chyba przyznać się nie tyle przed samą sobą co tutaj przed Wami że ja też paliłam. I to nie mało. I 27 grudnia podjęłam decyzję że z tym kończę. Całkiem świeża sprawa. Nie będę kłamać ze nie "zgrzeszyłam". Zdarzyło się. I wiecie co? Fajniej jest nie palić. Tylko dziwnym trafem w 3 tygodnie pojawiło się +5kg. Masakra.... Wprowadziłam też w moje życie trochę ruchu. Jak na razie bez efektu w postaci utraty nadprogramowych kilogramów. Bliżej wiosny ruszę z bieganiem. No i oczywiście moja karta multisport też pójdzie w ruch gdy otworzą kluby fitness.
Od tego miesiąca wg zaleceń od lekarza z INVIMED zamieniliśmy Fertilman Plus na Proxeed Plus. Więc zamiast tabletek mąż bierze 2 saszetki dziennie. Kuracja jest droga, zobaczymy czy przyniesie efekty.
To tyle na dzisiaj, odezwę się zapewne z pierwszym dniem nowego cyklu.
Będę dziś nieprzytomna. 😢 Prawie 4 nad ranem a ja nie mogę spać. Niedzielę spędziliśmy aktywnie, byliśmy w końcu na "sankach" czyt. dupolotach i było świetnie. Każdy skończył z jakąś delikatna kontuzja ale naprawdę było warto. Mnie tak boli dupa że pewnie przez kilka dni nie usiądę normalnie. 😄
Leżę sobie w łóżku i "przechodzę" internet, próbowałam słuchać muzyki ale nic na mnie nie działa. Co jakiś czas dokucza mi brzuch ale to nic nowego bo zawsze tak mam na 1-2 dni przed 🐒. Minus jest taki że spora część niedzieli przespałam (sanki wyssały ze mnie energię).
Na froncie" fajkowym" sytuacja wygląda następująco:
Ja nie pale i nie mam zamiaru.
Mąż bierze w dalszym ciągu desmoxan i oficjalnie nie pali już 7 dni. Jestem w szoku bo nie spodziewałam się że naprawdę odstawi fajki. 👏🏻
Trzymajcie za Nas kciuki. Oby 2021 byl dla Nas łaskawy. Tego życzę też wszystkim którzy tracą nadzieję ❤️
Wow! Ale zleciało z tymi tabletkami. Pamiętam jak na początku myślałam o tym cały czas i odliczałam kolejne tygodnie. Teraz już nawet nie zwracam na to uwagi, po prostu bierzemy to co mamy brać. Suplementacja stała się częścią Nas.
Mamy dziś (jeszcze) pierwszy dzień lutego. Nie palę już od miesiąca (wow 😲) jestem w szoku że tak sprawnie mi to poszło! W związku z naszym detoksem nikotynowym wydłużyliśmy sobie dead line. O ile na ten moment nie wiem, mąż wciąż na tabletkach (co będzie gdy się skończą) i oficjalnie nie pali od dwóch tygodni.
Mam jakiś taki dziwny spokój w sobie że 2021 to będzie nasz rok. Oczywiście są chwilę smutku ale zdecydowanie nie tak dotkliwe jak jakiś czas temu. Miewam lepsze i gorsze dni ale ostatnio zdecydowanie więcej jest tych lepszych.
W tym roku planujemy wczasy nad naszym morzem. Oby tylko wszystko się udało! Jestem totalnie zakręcona na tym punkcie i mega szczęśliwa. I jedziemy z psem 🐶, jej pierwszy wypad nad morze pomimo że jest już staruszką.
Zmykam spać bo o 4:15 wstaje do pracy 🙄
Kolejny miesiąc za nami. Ostatnio jako małżeństwo dajemy ciała. Często dochodzi między nami do spięć i nieporozumień. Kłótnie zdarzają się wyjątkowo często a po euforii roku 2021 nie ma śladu 😒 dobrze ze zbliża się wiosna 🌸 🌷
Moja najlepsza przyjaciółka spodziewa się drugiego dziecka. Przy pierwszym też mnie to mocno dobiło, wiem że ma to ogromny wpływ na moje ostatnie samopoczucie. Niby się cieszę ale zazdroszczę. Życzę jej jak najlepiej ale też chcę wybierać ciuszki dla mojego dziecka. Mam dość bycia ciocia kolejnych dzieci. Kiepskie samopoczucie utrzymuje się cały luty, oby w marcu mi przeszło.
Rezerwacja na wakacje zrobiona, jedziemy na tydzień z możliwością przedłużenia o dwa dni. Oby tylko pogoda była sympatyczna. Rozmawiałam że mężem że fajnie by było do tego czasu być w ciąży. Jacy my jesteśmy naiwni. 😢
Kwestia palenia pozostaje bez zmian. 🚬 🔚 Definitywnie, ostatecznie KONIEC Z FAJKAMI. Na ten moment zdecydowanie więcej plusów. Czasami myślę że bym zapaliła. Zazwyczaj gdy mążnie wkurzy. Lub gdy ostatnio poszliśmy na działkę a tam zawsze paliliśmy, lub gdy pojechaliśmy do galerii kupić buty. Zawsze przed wejściem była fajka. I oboje o tym wspominamy i zaraz dodajemy tekst w stylu "jak dobrze ze nie palimy tego 💩"
Niebawem będę rejestrować się do ginekologa bo czas na drożność. Nie wiem jak z terminami to wygląda i jak długo trzeba czekać. Czas pokaże. Po cichu liczę na to że początkiem mają będę mieć to z głowy.
Totalny dołek psychiczny, brak wiary w zmianę naszej sytuacji, od 3 dni powstrzymuje się od płaczu. W domu się nie ograniczam, ale gorzej gdy nagle mam oczy pełne łez w pracy. A tak minął mi piątek. Że kilka łez spłynęło po moim policzku.
Ja po prostu po ponad 3 latach mam wstręt do starań, i niechęć do seksu. Oschle traktuje inne dzieci, już nawet nie uśmiecham się na ich widok tylko odwracam wzrok bo chce mi się wyć. Nie chcę przebywać w ich towarzystwie. A moje koleżanki mają już dzieci. Więc z nimi też nie chce się widywać bo mam dość bycia ciocią. Nie umiem znaleźć sobie celu w życiu, mogłabym lezec i gapić sie w sufit lub telefon. Jedyne do czego potrafię się zmobilizować to codzienne ćwiczenia min. 30 minut. Bo od rzucania fajek urosła mi dupa i brzuch i jestem przerażona bo nie chce tak wyglądać. Plusem ćwiczeń jest to że nie skarżę się na kręgosłup.
Powodem mojego kiepskiego samopoczucia jest to że koleżanka z pracy urodziła. No i zazdrość mnie zżera.
W poprzednim miesiącu nasze starania też wyszły bardzo słabo bo maz znowu był chory 🤒. I ja byłam zła bo straciliśmy bez sensu miesiąc. A zauważyłam że mnie mniej boli porażka gdy wiem że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. A w lutym to była totalna klapa.
Może łatwiej będzie mi zasnąć skoro wyrzuciłam to z siebie.
Jakoś leci powoli do przodu. Nie jest idealnie, dziś udało się zaliczyć ❤. Szału nie było. Byle by zaliczyć. Reszta niedzieli minęła miło i sympatycznie. Owulacja się zbliża więc oboje czujemy niepotrzebna presję.
Zaliczyliśmy dziś też urodziny 10-latki. Oboje mamy te same odczucia. Denerwują nas dzieci bo nie możemy mieć swoich. Ale na szczęście oboje staramy się stać po tej samej stronie i jesteśmy w tym razem. Ostatnio nie mogliśmy dogadać się w żadnej kwestii ale teraz jesteśmy znów drużyną.
Od mojego ostatniego papierosa minęło 70 dni a w przypadku męża 56 dni. To jeszcze zbyt krótko na poprawę plemników. Może w następnym miesiącu uwierzę w cud.
30-31 marca planowany termin wrednej i okrutnej 🐒
Dzis zdecydowanie milszy dzień. Pomimo totalnego niewyspania po pracy zaliczyłam fryzjera. Fakt jest taki że moje własny płaczą się okropnie. No jakby mi ktoś w nie codziennie wklejał gumę do żucia. Więc kupiłam jakieś odżywki, szampony, maski, termoochrony itd. I dzień w dzień te włosy "pielęgnowałam" żeby nie były takie suche. No i tak im dowaliłam że są przeproteinowane czy jakoś tak. Więc koniec z tym, koniec z nakładaniem odżywki za odżywka. Muszę dać im odpocząć. Chciałam dobrze a zrobiłam sobie krzywdę. Akurat temat włosów jest dla mnie ważny. Chcę mieć zdrowe i lśniące włosy, tylko że teraz przegięłam po całości. Czas na detoks.
W następnym tygodniu czeka mnie dentysta i na samą myśl skręca mnie w żołądku. Okropnie się boję, nie na widzę tego wiercenia i tego typowego zapachu u dentysty.
Powinnam już iść spać a ja bezmyślnie gapie się w telefon. 🤦🏻♀️
Wszystko co mogliśmy zrobić w tym celu w kwestii owulacji zostało zrobione. Od pół roku bierzemy tabletki, rzuciliśmy palenie, zmieniamy swoje życie i szczerze oczekujemy czegoś w zamian. Są dni kiedy jest ok, kiedy nie myślę o dziecku i są dni (jest ich zdecydowanie więcej) kiedy myślę że to ponad moje siły, łzy lecą po policzkach a ja myślę że więcej nie udźwignę. I później przychodzi kolejny, i kolejny cykl i schemat jest zawsze ten sam. Na początku smutek i placz, następnie obojętność przemieszana z pustka, nadzieja która później zmienia się w obsesyjne szukanie zmian w samopoczuciu które mogły by zwiastować ciąże. Koniec jest zawsze taki sam. Zawód i smutek, złość. Tym razem jest podobnie. W tym dniu cyklu jestem już pewna że nic z tego. I dla mnie to zdecydowanie nie jest ok. 😢
Weekend minął na luzie, dziś cały dzień w domu ale rano obudziłam się z bólem gardła i katarem. Cały dzień leje więc przynajmniej nie miałam wyrzutów sumienia z związku ze wegetacją na kanapie. Miałam plan obejrzec film na netflixie ale w połowie mnie odcięło i poszłam spać. Później do wieczora oglądaliśmy z mężem serial. Obiad zjedliśmy dopiero o 20 i to też jest ok. Bez spiny i mejkapu spędziłam leniwa niedzielę. W międzyczasie ból gardła minął a po katarze nie ma śladu. Zobaczymy jaki poranek czeka mnie jutro.
Miłego niedzielnego wieczoru 😗
Humor totalnie padł. Mam ochotę płakać. Jestem wykończona tym wiecznym czekaniem. Czuję się życiowym przegrywam. Tyle o mnie. 😢