Bo marzenia (tak łatwo) się nie spełniają.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2014, 16:54
Tak więc znikam z ovu...pojawię się dopiero z początkiem września. Będzie trudno, bo jestem uzależniona od pisania z dziewczynami i czytania pamiętników, notatek, oglądani wykresów i Waszych pięknych małych fasolek, błyskotek i kropków
Będę się za Was modliła, a Wy módlcie się za mnie...ale nie za ciążę, za to bym była silna i miała siłę na dalszą walkę...za jakiś czas.
Widocznie to jeszcze nie Nasz czas na zostanie rodzicami.
Mam nadzieję, że w trakcie mojej nieobecności pojawią się tylko same zielone kropki na wykresach...
URLOP uważam za rozpoczęty...
Odpoczęłam troszkę, teraz znowu czas brać się do pracy.
Czasami wchodzę na ovu, głównie po to by zobaczyć co u małego Marcela, który dzielnie walczy o każdy dzień.
Moja koleżanka z liceum też obecnie walczy o swoje maleństwo-mała Zuza przyszła na świat w 29tc.
Moja najlepsza przyjaciółka jest w drugiej ciąży (obecnie 13tc)-boi się, bo pierwsze dziecko ma mukowiscydozę i jest aż 25% szans, że to dzieciątko też będzie chore (50% że nosiciel, 25% że zdrowe). Wpadła, ale od dłuższego czasu marzyła o maluszku...to z nią dzieliłam się wszystkimi problemami i smutkami. Razem płakałyśmy przy butelce wina, że chcemy dziecko. To ona mi powiedziała, że razem będziemy chodziły z brzuchami-ja z pierwszym bejbusiem, ona z drugim. No to czekam na tego mojego bejbusia...
O medycznych sprawach...W lipcu byłam u gina. wyniki mam książkowe (mąż też). Dostałam wtedy zadanie zaciążenia do września-nie udało się. Teraz miałam wizytę 3.09.14 i padło HSG, genetyka. Powiedziałam, ze do grudnia (kolejna wizyta) poczekam, a jak do tego czasu nic się nie wyklaruje, to idziemy na badania genetyczne i HSG (nie wiem jaka kolejność).
O obecnym stanie...W tym cyklu staraliśmy się jak szaleni...owulacja potwierdzona monitoringiem. Na chwilę obecną mam całą masę objawów ciążowych (tak przynajmniej mi się wydaje), ale to się okaże za kilka dni.
Posprawdzałam co u dziewczyn po tak długiej przerwie...u niektórych pojawiły się zielone plusiki, co niezmiernie mnie cieszy. Teraz kolej na mnie...
Dzisiaj zamiast do pracy mam ochotę iść do psychologa.
Czekam na Ciebie.
Szkoda, że na polu ciążowym nie potrafię odnosić takich "sukcesów".
Byle do przodu...
Ten cykl z uwagi na HSG odpuszczam. Zresztą jestem już w takim stanie, że nawet mi już nie zależy. Chyba troszkę się pogodziłam z tym, że w kwestii rodzicielstwa nie bardzo mi się plany układają, więc muszę chyba nauczyć się cierpliwości i swoje "gonienie po trupach do celu" schować w kieszeń. Przestałam myśleć o tym w kategoriach porażki.
Czekam...trochę nawet z niecierpliwością na te HSG.
Na oddział przyjęli mnie o 8:30. W łapkę wbili wenflon i kazali czekać. Na sali leżałam z żoną kolegi z pracy, sobie pogadałyśmy (ona niestety po poronieniu czekała na zabieg). Około 11:00 dostałam zastrzyk w dupsko i zabrali mnie na RTG i tam zaczął się zabieg. Zakładanie tego całego ustrojstwa bolało jak silna miesiączka, ale wlewanie kontrastu to istny horror. Moim planem było patrzenie na monitor w trakcie wlewu, ale niestety wraz z bólem, ta myśl zniknęła gdzieś w mej głowie. To było najgorszych 5s.w moim życiu. Jajowody były niedrożne, ale na szczęście już są "naprawione". W niedzielę już mogę rozpocząć staranie o potomka Jak tylko przejdzie mi te obfite krwawienie.
Dla Ciebie zniosę wszystko...
USG tarczycy wyszło dobrze, guzek się nie powiększa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 listopada 2014, 19:48
Moja koleżanka z pracy jest w ciąży (11tc) strasznie źle ją znosi. Cały czas ma mdłości, wzdęcia. Jak ją dzisiaj zobaczyłam to wyglądała jakby zaraz miała puścić pawia. Oczy załzawione, podkrążone, ale najważniejsze, że z fasolką wszystko ok. W pracy nieliczni wiedzą o jej stanie, na zwolnienie biedula nie bardzo może iść, bo jest na zastępstwie i nie chce podpaść dyrekcji.
A ja już powoli odliczam dni do ŚBN i Sylwestra. Ale najpierw wizyta u gina 15.12.14.
Co do mojego samopoczucia to dzisiaj czuję się nieswojo. Po powrocie do domu obowiązkowo krótka drzemka i chlipanie w kącie na kanapie. Piersi tkliwe, wzdęcia, zgaga i czasami sporadyczny ból miesiączkowy. Objawy znane z każdego cyklu, więc się nie nakręcam...czekam cierpliwie, co niezmiernie mnie zaskakuje.
Bo ja wiem, że mistrz w wymyślaniu objawów ciążowych to JA!
Jest mi nieziemsko smutno, cały rok chodzę jak struta, cały rok zadręczam się myślami o moim nieistniejącym macierzyństwie. Sama siebie zaczynam nienawidzić za brak radości do życia. Chciałabym przespać wszystkie smutki. Czy to depresja? Nie wiem, wiem tylko tyle, że coś jest nie tak
Mam wspaniałego męża, który ciągnie mnie do góry, gdy ja spadam w dół. Mam wspaniałe koleżanki - takie do tańca - takich teraz potrzebuję. Mam też moją rodzinę, której staram się oszczędzać smutków, ale oni wszyscy tak czekają, aż ich ukochana córka, siostrzenica, wnuczka zostanie mamą... a ja... a ja po cichutku płaczę.
Ostatnio w pracy bardzo się zdenerwowałam na koleżankę. Wchodzę do sali komputerowej, by skserować kilka stron, a ona do mnie na cały głos (przy 3 klasach siedzących w tej sali), czy w moim brzuszku już coś jest? Myślałam, że padnę! Co niektóre głowy dzieci zwróciły się w moją stronę, a ja z rozdziawioną japą wybełkotałam, że dzisiaj zjadłam śniadanie. Zakręciłam się na pięcie i poszłam. Potem (na osobności-jak to dorośli ludzie robią) powiedziałam jej, że nie powinna mnie o takie rzeczy pytać w obecności uczniów. Jeśli ma jakieś pytania odnośnie mojego stanu (błogosławionego, czy nie) to wie gdzie mnie znaleźć. A swoją drogę, to i tak mam wrażenie, że dyrektorka jej podsunęła takie "dyskretne" pytanie. Wszędzie tylko węszy...
Już 3 tygodnie nie jem żadnych słodyczy i nie piję alkoholu (żadnego). Wagowo nie wiem jak to wygląda, bo baterie w wadze padły i nie mam czasu (czyt. chęci) ich wymienić. Fakt jest taki, że nie mam ochoty na jedno i drugie. Może na cukier działa tak magicznie inofolic?
Plany na przyszły tydzień: umyć okna (trochę), uprać firanki (dokładnie), ubrać choinkę (całą). Mąż już narzeka, że znowu zaczepię, te grające lampki (dźwięk wydobywający się z mechanizmu grającego, już dawno nie przypomina żadnej kolędy). A ja się śmieję, że ten dźwięk kojarzy mi się ze świętami i lampki muszą być Więc trochę szczęścia-chociaż na koniec parszywego roku 2014!
Byle do świąt...
Zaintrygowały mnie moje wrażliwe sutki...wczoraj przy dotknięciu lekko mnie bolały, ale myślałam, że sobie wymyślam. Jednak dzisiaj jestem pewna, że są tkliwe. Jest to jeden z objawów, który towarzyszył mi w obu ciążach. I ten drobny objaw sprawia, że boję się brać leki na pęcherz Że też kurwa musiałam zachorować teraz!