X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Przeżyć to co jest nam niepisane
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

11 marca 2015, 14:12

Umieram z nudów... dziś już powoli wracam do żywych, zatoki odpuściły trochę, nawet chciałam wrócić do pracy, ale w biurze zakładają instalację gazową i kazano mi się pokazać dopiero w poniedziałek i że mogę sobie popracować w domu, a ja tego nienawidzę, nie umiem tu pracować i nie chce a do poniedziałku wywiozą mnie stad w kaftanie aaaa, dobrze, że na sobotę zaprosiłam rodziców i robię takie mini urodzinki to mogę sobie zając czas planowaniem menu itd.
Do tego dziś przysłali mi projekty nowej strony internetowej mojej firmy i muszę nad tym pomyśleć, aże nie mam w ogóle takiego talentu graficznego to nie wiem co mam robić. No nic.
Ale glównie zaczełam dziś pisać bo mam jakieś głupie wyrzuty sumienia w stosunku do mojego męża, głupie dlatego, że wydaje mi się, ze jemu się coś robi w głowę jak go stopuje, a potem mi go żal ehhh. Ogólnie, mój Mąż pracuje sobie na etacie, ale jest takim typem, że nie lubi rozkazów itd więc marzy mu się jego własny biznes i... codziennie, CODZIENNIE, wyskakuje mi z jakimś nowym pomysłem na biznes. Niektóre (w sumie wiekszosc) pomysłow, są poprostu masakryczne, albo zupełnie nie opłacalne, albo on nie ma o tym zielonego pojecia (np gastronomia, nie rzróznia drobiu od wołowiny, ale co tam zostane szefem i menegerem restauracji) no i dziś też miał taki jakiś dziwny pomysł i już nie wytrzymałam i powiedziałam mu wprost, że nie ma do tego predyspozycji. Skonczył temat. Potem robił jakiś głupi test na facebooku, typu "jaki zawód jest dla Ciebie?" i wyszło mu, że pisarz. Na co ja wybuchnęłam śmiechem i powiedziałam "chyba bajkopisarz, na temat nowych pomysłów na biznes" I się obraził, zarzucił typowym dla niego foszkiem. No i pojechał do pracy a mi głupio.
Wiem, że on się jara takimi pomysłami, ale mam mu na wszystko przytakiwać? Nie wiem co mam z nim zrobić już, wiem, że nie lubi swojej pracy, na rynku ciężko o inną a rozkręcić firmę nie tak hop siup. Już nie wspominając, że namówił mnie na początku roku (kiedy musiałam założyć własną działalność) na wzięcie dofinansowania na pewien biznesik, który wymyślil, czyli Fotobudkę, pomysł mi się wydał nie głupi, kasa i tak z urzędu więc mówie ok zrobie to ale to będzie taka Twoja iskierka, którą się będziesz zajmować. I co? kupa! Ja pisałam sama cały wniosek, potem zajmowałam się stroną, reklamą, bieganiem po urzędach, zusach itd a on w między czasie wymyślał nowe rzeczy, kiedy ta jedna jeszcze dobrze nie jest nawet zrobiona, tylko wszystko w jednym wielkim rozpierdzielu ehh. A on mówi, że on nie lubi siedzieć w papierach. I co ja mam robić? ehhh Dać upust jego fantazjom czy stopować moim realizmem?

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 marca 2015, 15:16

11 marca 2015, 21:29

Ale mnie dziś wzięło na pisanie :) Widać, że brakuje mi pracy i komputera :P
Ale przeczytałam własnie poradę dnia i tak mnie rozczuliła strasznie:
"
Starając się o dziecko nie zapominajcie o sobie! Oto kilka walentynkowych rad:

1. Przypomnij sobie Wasz najpiękniejszy wspólny moment, opisz go na pięknej kartce i podaruj swojej drugiej połowie w prezencie. Spróbujcie wspólnie powrócić do tych wspomnień. A może nastroi to Was na coś więcej?

2. Wygospodarujcie trochę czasu i spędźcie go razem aktywnie. Wspólny trening, wspinaczka lub kurs tańca pomogą Wam spojrzeć na siebie nowym, świeżym okiem. Wysiłek doda Wam więcej sił witalnych i wprawi Was w dobry nastrój.

3. Odkryjcie wzajemny masaż stóp – dotyk stóp pozytywnie wpływa na cały organizm, relaksuje i odpręża ciało i umysł. Po kilku wspólnych sesjach masażu poczujecie poprawę samopoczucia, a wzajemny dotyk zbliży Was do siebie jeszcze bardziej.

4. Jesteście już trochę zmęczeni wiecznymi rozmowami o zajściu w ciążę? Nie rozmawiajcie na ten temat przez kilka dni. Nic a nic. Każdy potrzebuje trochę przerwy!

5. Nie poprzestawajcie na Walentynkach - wyznaczcie sobie dziś wspólny przyjemny cel do realizacji w najbliższym czasie. Co powiesz o regularnych cotygodniowych randkach przez następny miesiąc lub rozpoczęciu pisania wspólnego bloga? Eksperci są zgodni, że im więcej przyjemnych rzeczy pary wspólnie robią, tym szczęśliwsze są ich związki w dłuższym okresie czasu."

I przypomniało mi się, że na naszą pierwszą rocznicę ślubu, rok temu w lipcu wymyśliłam, że na każdą rocznicę, będziemy sobie dawać z mężem taki list do siebie, w którym napiszemy co w sobie kochamy, najlepsze wspomnienia z danego roku i tez to co nas boli. A potem schowiemy je do takiego sekretnego pudełeczka i tam będziemy je zbierać. A jak kiedyś przyjdzie taki dzień, że będziemy źli na siebie to zanim zrobimy lub powiemy coś złego to sobie je poczytamy i jeszcze raz się zastanowimy. No i tak sobie leży w tym pudełeczku na razie po jednym liście. I tak sobie pomyslalam, ze wkurzam się tak na niego a i tak go bardzo kocham :) Pamietam, że napisał w tym liście, że w kolejnym roku małżeństwa chciałby, żebyśmy doczekali się małego Franka, niestety w 3 miesiace do lipca to nie urodze :) ale moze chociaz cos zacznie rosnac :)

O taka myśl na dobranoc :)

12 marca 2015, 10:04

Dylematów od rana ciąg dalszy! a więc, mój okres trwał... 1 dzien??? wczoraj po poludniu ok 16, przy zmianie tampona, zobaczyłam, że jest praktycznie czysty, założyłam więc wkladkę, która i wieczorem i dziś rano nadal jest czysta wtf? nawet przy "ee" na papierze ani sladu. Miewalam skąpe okresy, ale były chociaż plamienia a teraz susza jak na saharze... zaczynam się martwić. no i bólu miesiaczkowego tez juz brak!

12 marca 2015, 21:12

Nudy na pudy część kolejna. Uznałam, że dzis jest najgorszy dzień mojego życia, już pomijam te ekscesy z okresem (widze, że się rozkeca powolutku), ale bez kitu nie mogę normalnie jesc bo wszystko ma taki dziwny zapach, kupy albo starej szmaty i przeżywam to tak bo ja uwielbiam jeść, pichcić sobie coś dobrego, a dziś podczas robienia obiadu nie czułam nic oprócz tego zapachu :/ a szczytem wszytskiego to już jest to, że najbardziej capi mój najukochańszy majonez kielecki! który pochłaniam w ogromnych ilościach do wszytskiego. Ja hipochondryczka przekopałam już neta i wyczytałam, że to może być jakiś objaw mojego zapalenia zatok- zajebiście mam nadzieje, ze szybko odpuści, bo właśnie trzymam michałka w ręce, najlepszego cukieraska na świecie i nie czuje tego zajebistego smaku- gorsza kara mnie nie mogła spotkać.
Ale nie to chciałam napisać, tylko taką pewną historie (pewnie pomyślicie,że jestem walnięta, ale co tam) otóż spędzając kolejny bezproduktywny dzień myślalam, skąd we mnie jest takie wewnetrzne przeczucie, że kiedyś ta mama będę- że np nigdy nie przemyslalam tematu ewentualnej kiedyś tam adopcji. I to się bierze z tego, że wierzę w pewną wróżbę....
Jak byłam dzieciakiem, moze miałam z 7 lat mój wujek, brat taty, pokazał mi dla zabawy pewną wróżbę, polegającą na tym, że wieszało się na nitce obrączkę i wrózylo z ręki ile i jakie sie będzie miało dzieci. I pokazywało to tez w dokladnej klejności np, że najpierw dziewczynka, potem chłopiec. I ja jako taki smarkacz tak się w to wkręciłam, że wrózylam całej rodzinie, kolezanka i kolega rodziców, sąsiada a najchętniej to cała wieś bym obeszla i wszytskim bym wrózyła. A najlepsze jest to, że to sie sprawdzalo! np moi dziadkowie mieli 3 dzieci - chlopiec, potem dwie dziewczyny i tak wyszlo z wrozby i tak sie zgadzalo wszytskim! a ten wujek co mnie tego nauczył to wywrózylam jemu i zonie trzecie dziecko i za jakies dwa lata się urodzilo. No i oczywiscie wrozylam tez sobie - dwoch chlopcow :) a że wierze w to bez kitu, to nawet nie wybierałam nigdy imion dla dziewcznek tylko zawsze chlopcow :P potem gdy bylam w gimnazjow i w liceum, wierzylam w to do tego stopnia, że gdy miałam jakiegos chlopaka i wywrozylam mu inne dzieci niż mnie, lub np ich brak to np z nim zrywałam albo wiedziałam, że z tego nic nie będzie... potem jak już troche "zmadrzałam" i poznałam mojego obecnego meza, obiecałam sobie, że nie będą juz taka glupia i mu nigdy nie powroze!no ale coż... jakieś pół roku do ślubu wszytsko zaplanowane, mnie zaczely brac jakies dziwne wątpliwości... i co? po pijaku, wziełam i mu powróżyłam i wyszlo mi dwóch chłopców tak jak mi!! i wtedy to już wiedziałam, ze on mi jest przeznaczony :) (wiem, wiem glupia jestem) oczywiście jak mu potem powiedziałam co to za wrózba to zafoszył i powiedział, że jakby wiedział, to by mi w życiu nie pozwolił. No ale dobrze się skończyło :) no i tak czekam do tej pory na tych naszych dwóch chłopczyków i dalej w to super wierze- tylko wykonanie nie takie proste.
Ooo taka historia na czwartkowy wieczór.

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:06

16 marca 2015, 16:10

7 dc. Miałam od dziś zacząć mierzyć tempkę, ale tak jak narzekałam, że @ skąpa tak dziś rano potrzebowałabym termometru chyba od samego Mojżesza, żeby dokonać pomiaru :P
Już nie wspomnę, że mąż się dopytuje czy już koniec @ więc ma ochotę na małe co nie co (może zeń-szeń zaczął działać:) )
Cięężko wrócić do pracy i rzeczywistości po takim "urlopie chorobowym" ale mam trochę zaległości, także nawet nie mam czasu rozmyślać o moim nowym cyklu, ale na ovu zawsze znajdę chwilę, żeby wejść hihi.

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:07

16 marca 2015, 20:57

Mój okres trwa już siódmy dzień, jak na złość bo mamy z mężem już chcice ehh. Dziś dzwoniła do mnie kuzynka (ta której kiedyś pisałam, że też ma endometrioze i starała się 5 lat o syna) i oczywiście pocztą pantoflową (czyli ja do taty, tata do mamy, a mama do niej, że wszystko śmierdziało mi kupą i starą szmata) i już wymyśliły, że może to ciąża... Na szczęście kuzynka to jedyna taka osoba z którą mogę o tych sprawach pogadać swobodnie.
Opowiadała, że też miała długie cykle i późna owulację, że też prowadziła wykresy itd a okazało się, że synek powstał z serduszkowania zaraz po okresie. I badz tu człowieku mądry.. uznałyśmy, że musiała mieć owulkę bardzo wcześnie a przy okazji żółnierzyki przeżyły bardzo długo. Mówiła też,że w sumie zaszli po suplementacji męża (3 miesiące wspomagaczy) a mnie się wydaje, że ona po prostu się odblokowała psychicznie, kiedy już całkiem odpuścili zaczęli myśleć o adopocji, w końcu jakieś spontaniczne przytulanko i się udało :) jak ja bym chciała tak odblokować umysł :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:07

18 marca 2015, 20:51

9 dc.
28 rok życia dziś mi stuknął, w sumie nie czuje, że mam urodziny. Tak sobie tylko przypomniałam, że zawsze chciałam urodzić pierwsze dziecko do 26 roku życia, ale widać nie wyszło... już mam obsuwy dwa lata a nawet w ciąży nie jestem :( Ale nie ma co marudzić, wczoraj okres w końcu mi odpuścił, pojechałam z mężem na jakieś urodzinowe zakupy, do solarium (do tego umalowalam się uczesałam i wyglądam jak człowiek), a wieczorem czekał mnie najlepszy na świecie i wyczekany urodzinowy seks :) w końcu na pełnym spontanie a nie że dziś trzeba i już i tak powinno być zawsze :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:08

24 marca 2015, 16:35

postanowiłam dodawać zdjęcia moich testów owu, żeby potem wybrać ten dodatni :) dziś uwazam, że jest -
test 1. 23.03
24_03.jpg
image upload no limit

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:11

24 marca 2015, 19:09

dzien drugi:
55 przysiadów
35 brzuszków
Wykonane!

Piesi już odżyło dupsko po zastrzykach :) zjadła nawet trochę karmy dietetycznej mam nadzieję, że wszystko zostanie w brzuszku :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:11

25 marca 2015, 18:40

test owu nr 2 25.03
+ czy - ?
DSC_0115.jpg
image upload

26 marca 2015, 22:12

17 dc
26.03
test nr 3
DSC_0116.jpg
click image upload
wszystkie testy takie h.. wie jakie ehh

27 marca 2015, 18:54

test nr 4
27.03
najbledszy ze wszystkich.. zaznaczę + na wczoraj
27_03.jpg
how to screen capture

1 kwietnia 2015, 11:51

23 dc.
Spaaać spaać spaaaaaaaać, chodzę cały tydzień nie przytomna, ale dziś już jest szczyt wszystkiego, najchętniej zdrzemnęłabym się na biurku, bo do pracy też zapału nie mam. Przydało by mi się wolne przed świetami ale nie nie, nie ma takiej możliwości.
Mąż siedzi na l4 troszkę mi marudzi bo mu się nudzi i nawet nie mam czasu spokojnie coś w domu tutaj napisać.
Wykres miał być piękny, a jest jaki jest no cóż nie wszystko można mieć w życiu, ale w sumie może być najbrzydszy na świecie byle by się skończył zielono :)
Dziś pomyślałam, że może tak poszłabym dziś do spowiedzi, ostatni raz byłam przed ślubem dwa lata temu w lipcu, moi nowi domownicy raczej nie sa zbyt praktykujący więc nikt się tam nigdy do spowiedzi nie wybierał i nie miałam jakby tego "motywatora" teraz też zagadałam do męza ze byśmy poszli do tej spowiedzi i w świeta do komuni ale uznał, że nie... chyba wybiorę się dziś sama bo chyba będę miec po świetach wyrzuty sumienia... a tak to moze tam na górze, ktoś mnie lepiej wysłucha w sprawie wiadomej :)


Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2016, 19:12

3 kwietnia 2015, 09:29

25dc. Dziś zmierzylam tempke o normalnej porze i w końcu ona tez wydaje się normalna. Ale jeśli jest to już II faza to czuje się w niej wybitnie źle ;/ wczoraj po południu wyczerpala się moja wewnętrzna bateria i to do zera, padlam i nie mogłam ruszyć ręką nawet ani otworzyć oczu ;/ zalewają mnie hektolitry kręgowego śluzu, do tego od wczoraj mam taki rwacy ból w dole brzucha ani nie taki jak @ ani nie ból jajników ;/ mam plan przespać całe święta ;/ umówiłam się co prawda dziś do fryzjera żeby trochę bardziej przypominać człowieka ale tam też chyba przebije gwozdzia ;/ ehhh Wesołych dziewczyny!

12 kwietnia 2015, 20:43

34 dc/ 3 dzien po terminie @
Tyle mam myśli w głowie i tyle bym chciała napisać a siedzę już chwilę przed komputerem i nie umiem zdania sklecić. To był najdłuższy weekend w moim życiu. Nie nawidze takiej niepewności, raczej jestem z tych co mają wszystko zaplanowane od a do z a tu taki psikus. Chodzę ciągle i mówię, sobie, że to na pewno nie ciąza, że okres się pewnie spóźnia, zamieram za każdym razem jak ide do toalety... zaczęłam już wymyślać, że to pewnie coś złego, jakaś anomalia, że tak się @ spóźna, ale na pewno nie mam tyle szcześcia, że fasolka się zagnieździła. A potem łapie, się na tym, że myślę sobie jakby to było fajnie itd i bije się po twarzy i mówie sobie nie marz! bo jutro dostaniesz wyniki i się rozczarujesz tak, że będzie załamka na maksa. I mniej więcej tak w kółko minął mi piątek, sobota i niedziela. I z każdym negatywnym testem tak się właśnie w tym wszystkim motam i gubię i chcę, żeby w końcu coś się wyjaśniło.
AAAAAAAAA!

13 kwietnia 2015, 11:24

Alem zla grrr jak przyjdzie @ to nie mierze tej tempki olewam to idę na to badanie jajowodow i może się coś wyjaśni wkoncu ;/

14 kwietnia 2015, 18:55

1 dc
Zakończyłam swój 36 dniowy cykl. Strasznie dziwny, strasznie długi a przede wszystkim dającym mega nadzieje...
Było miło w jeden weekend myśleć sobie, że jest się w ciąży,
Było miło odmówić napicia się piwa z mężem, myśląc, że jakiś mały człowieczek w tobie rośnie,
Było miło obudzić się w nocy na brzuchu i położyć się na plecach bo może w końcu się udało,
Było miło bać się nosić ciężkie zakupy, bo coś się może ci stać,
Było miło spojrzeć w oczy męża i widzieć nadzieję jak patrzy na ciebie potem na Twój brzuch i pyta jak się czujesz,
Było miło pomarzyć, że dostanie się w tym roku najpiękniejszy prezent pod choinkę,
Było miło pomodlić się w święta, prosząc o tej mały cud.
Ale podobno jeśli chcesz rozśmieszyć Boga opowiedz mu o swoich planach i śmiejesz się teraz Boże?
W końcu emocje i adrenalina opadły, w końcu mogę usiąść i się najzwyczajniej w świecie wypłakać.
Muszę się ogarnąć, wyluzować, zabrać do pracy bo wszystko leży, muszę chociaż na jeden dzień zapomnieć o tych staraniach żeby nabrać sił i oddechu bo walka dopiero się zaczyna.

19 kwietnia 2015, 13:37

6 dc
Ale mi się dłuży ten okres :/ już myślałam, że w weekend pozwolimy sobie na małe co nie co a tu taka powódź :/ Ogólnie miałam pracowity weekend więc nie miałam nawet czasu, żeby myślec o 'tym wszystkim' ale chyba psychicznie już czuję się dużo lepiej :)
Mimo, że w przeciągu ostatnich trzech dni były dwa pępkowe, na szczęście nie musiałam uczestniczyć w żadnym z nich, w piątek tylko pomagałam koledze wybrać jakieś śpioszki i body dla małej, ale nawet sprawiło mi to przyjemność, nie czułam się zazdrosna czy smutna, tak tylko pomyślałam, że fajnie by było wybierać te rzeczy dla naszego maluszka, więc myślę, że dzielnie to przeżyłam, chociaż wszyscy wkoło mówią już o drugim dziecku chrzestnego mojego męża z duuużo młodszą dziewczyną (młodszą nawet ode mnie:P) ale cóz na każdego przyjdzie czas :)
Zauważyłam też, że strasznie łamią mi się paznokcie ;/ normalnie co drugi wystać więc musiałam wszystkie obciąć i zaopatrzyc się w lakier utwardzający i jakieś witaminki, mam nadzieję ze cos to da ;/ w sumie na gęściejsze włosy tez by się cos przydało ale jak widze ile ja już tego łykam wszystkiego to mój 90 letni dziadek tyle nie łyka chyba;/
Czekam teraz na nadchodzący tydzień mam nadzieję, że dostane się do swojego gina poza kolejką bo normalną wizytę mam dopiero 1 lipca umówioną i zobaczymy co z tym hsg, nawet chyba przestałam się tego bać i chcę to zrobić i mieć święty spokój. Jedna laparo przeżyłam to to też przeżyje...

20 kwietnia 2015, 18:34

7 dc
Szybka piłka. 16.30 telefon 17.30 wizyta HSG w sobotę 25.04.
Wiem,że w końcu będę wiedzieć co się dzieje, czy jest ok, czy da sie coś z tym zrobić, czy czeka mnie tylko in vitro, ale najchetniej teraz bym siadla i plakala, że mnie takie rzeczy spotykają...
Milion myśli na minute!

20 kwietnia 2015, 21:24

Będę silna i będzie dobrze ciągle to sobie powtarzam. Ale opcji jest kilka: albo jajowody będą całkiem drozne i trzeba będzie szukać przyczyny gdzieś indziej, albo będą trochę zatkane tak ze będzie się je dało przetkac przy hsg lub laparoskopowo, albo będą zatkane tak ze juz z nimi się nic nie zrobi i w grę wchodzi tylko in vitro... Mój gin wszystko mi wytłumaczył spokojnie i pocieszyl. Mówił ze dużo dziewczyn zachodzi zaraz po i ze w najgorszym wypadku żeby dofinansowali in vitro i tak musze mieć to badani. Na całe szczęście będę to mieć pod całkowitym znieczuleniem wiec będę spac i jak się obudze to po godzinie mogę jechać do domu. Co prawda po laparo i znieczuleniu wymiotowalam cały dzień no ale jak czytam jak to hsg na żywca boli to już chyba potem wole puścić tego pawia. Wiec wszystko się okaże w sobotę ;/ mąż mnie wspiera mówi ze jakby się dało to zrobił by to za mnie ;/ najgorsze jest to ze pewnie rodzice się dowiedzą i teściowa bo ciężko będzie ten wyjazd ukryć potem nie wiem jak się będę czuć i pewnie zaraz będę musiała się tłumaczyć a nikt nawet nie wie ze się staramy. Masakr. Oprócz tego mam zrobić jakieś tam badania z krwi teściowa jest pielęgniarka i mąż mnie namawia żeby ona mi pobrana krew i zrobiła te badania no a ja jak to ja wolałabym jechać do obcych. Tylko gina nie zamienilabym na innego trochę zakupimy za to badanie ale do innego bym nie poszła ;/ wiec trzymajcie kciuki ;)
1 2 3 4 5