2010 rok, w którym wszystko się zmieniło. Mój instynkt macierzyński zaczął szaleć, wszystkie najbliższe koleżanki zachodziły w ciąże i rodziły bez końca... zazdrościłam każdej z nich, chciałam, żebym to była JA. I nagle końcem roku, w październiku usłyszałam diagnoze... endometrioza, dwa torbiele na jajnikach - pracy 10 cm lewy 4 cm. Czekała mnie laparoskopia i leczenie. 6 miesięcy dianazolem- wejscie w stan sztucznej menopauzy a później przymusowa antykoncepcja. Widziałam jak upragnione macierzyństwo odchodziło w zapomnienie. Dodatkowo brak oparcia najbliższych i rozstanie z chłopakiem... Lekarz powiedział- lekarstwo na endometrioze? ciąża! i tak czas leciał że staramy się od stycznia 2014 (kiedy odstawiłam antykoncepcję)
Chciałabym żeby to już skończyło się jak najszybciej...
Wiem,że flustracja nie doprowadzi mnie do niczego dobrego ale! nie umiem nawet z nikim o tym porozmawiać nawet z mężem...
Do tego planowany dzień @ wypada na niedzielę... mogłaby się tak nie pojawić wkońcu ;/Mąż pracuje wieczorami, ja rano prawie w ogole sie nie widujemy, chyba nawet nie podejrzewa, co siedzi mi w głowie... a nawet jak czasami ja próbuje podjąć taki temat to nie kontynuuje go, czy on na pewno chce tego dziecka tak bardzo jak ja?
ehh chciałabym nauczyć się rozmawiać o problemach bez takich emocji z jakimi teraz nie mogę się uporać. Chciałabym usiąść powiedzieć wszystko wszystkim - mężowi, rodzicom, tak żeby codziennie mógł mi ktoś powiedzieć "nie martw się wszystko będzie dobrze, bo zależy nam tak bardzo jak tobie.Ale nie Zosia Samosia to JA


ale w sumie objawy mowily same za siebie ze to napięcie przed miesiaczkowe
w sobotę tak sie rozkleilam ze przeplakalam pól dnia w łóżku nie mogąc wypowiedzieć slowa. Mój M nie wie co sie ze mna dzieje. I w niedziele rano wszystko jasne @
w poniedziałek tak umieralam z bolu ze nie bylam w stanie jechac do giną z tymi moimi wynikami progesteronu. Mam nadzieje ze jutro mnie przyjmie bo nie chce juz dluzej czekac w niepewnościI mam okropne wrażenie ze ten cykl tak sie dluzy dopiero 3 dzien a mam wrażenie jakby to była wieczność jeszcze do obu zeby znowu spróbować ! Wiem tez ze muszę wyluzować bo blokada psychiczna robi swoje
ale czy da się poprostu to wyłączyć? Chciałabym tam znaleźć sie gdzies z moim M na bezludnej wyspie i poprostu cieszyć sie...Ps. Czy któraś z was dziewczyny miala tak wysoki progesteron prawie 30?
"taki wysoki progesteron? To super super!
No to ja juz cala w skowronkach, ale co się okazało? W cytologii wyszly zmiany zapalne,kazał brać przez 5 dni dwa razy dziennie jakiś gynalgin dopochwowo, juz od dzis zeby skończyć to i zaleczyc do owulacji... I dal mi 3 miesiące.. Przez te 3 cykle mamy celowac w punkt, leżeć potem z pól godziny z poduszka pod pupa a jak sie nie zajdzie to czeka mnie badanie niedrożności jajowodow
mówi ze nie ma na co czekac bo po 30 to juz coraz trudniej... Ehh wczoraj uświadomiłam sobie ze te ostatnie prawie roczne starania typu co ma byc to będzie i spontaniczne serduszkowania to nie sprawdzi sie w moim przypadku
tu trzeba zapomnieć o spontanizmie chodzbym miala brać wolne w pracy, czekamy na owulacje! Pierwszy raz tez gin wypytal mi sie o męża o tryb pracy czy pali itd... Chyba po tym progesteronie mimo mojej endometriozy pierwszy raz zwatpil w jego nie we mnie... Na szczęście tym razem mąż pojechal ze mna, wiec dowiedział się na bieżąco o wszystkim, ale jego milczenie mnie czasem dobija
tak bardzo bym chciala, zeby w tym miesiacu sie udalo i skonczylo sie wkoncu to czekanie! kiedy dokladnie rok temu zaczynaliśmy obiecalam sobie, że będę wyluzowana i co ma być to będzie... ale nie umiem! jesli ktos ma jakis zloty srodek... chcialabym go poznac...wracam do ogladania telenoweli i przytulasow z pieskiem dobrze, że jutro weekend i wkoncu poprzytulam sie do meza...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2015, 17:59
ale wczoraj powiedziala mi cos co mnie zastanowilo, powiedziała, że "chyba go wymodliła" jak juz nie bylo nadziei pojechala z mezem do jakiegos sanktuarium a potem nagle zaszla w ta ciaze... i mialam takei glupie mysli. Ja od jakiegos czasu przestalam chodzic do kosciola (troche przez meza bo on raczej nigdy nie chodzil staram wyciagac sie go w swieta chociaz) i pomyslalam, że może dlatego tak mnie teraz Bóg pokarał,i tak wydłuża moje starania. Nie wiem, ale już wszystko sprowadzam do tego...I tez zaczelam zastanawiac sie nad szczepieniami na choroby zakazne, w swoim zyciu przeszlam tylko swinki (nie mialam ospy, odry ani rozyczki) warto moze pomyslec o tym przed ciaza?
Chyba jutro wybiorę się dla relaksu na jakieś ciuszki i kupie sobie cos ladnego, zawsze mi sie wtedy humor poprawia
i niech się dzieje wola Boża!chciałam też wygrzać się trochę w solarium ale zaczelam sie zastanawiać czy to nie szkodzi zapłodnieniu??
szkoda tylko ze do tego wszytskiego brakuje obok mojego meza, który znowu pracuje
( bo w takiej mile atmosferze z tak dobrym moim humorem szkoda by było zaprzepascic dalsze starania... no ale cóż może nie zasne i doczekam sie dzis na niego...
a on czesciej sprawdza jakies oferty wakacji niz spyta np "jakbysmy urzadzili pokoj dla dziecka". Nie wiem czy nie wspomina nic bo nie chce mi przypominac o tym czy poprostu gó..no go to interesuje ehhh ale w sumie nie musi mi przypominac bo mysle o tym CAŁY CZAS! EHHH chyba sobie poplacze troszke moze mi przejdzie. Swoja droga jak mysle, ze to jakis objaw napiecia przed miesiaczkowego to jeszcze bardziej mi sie chce plakac bo wtedy to bedzie znaczylo ze znowu sie nie udalo ;/ nie wiem jak ja to przezyje jak @ sie pojawi...
1. z wczorajszego wyjazdu do klienta (660 km wobie strony) wrocilam ok 23 co za tym idzie totalne niewyspanie dzis a od rana czeka od nowa robota.
2. obudzilam sie ze strasznym bolem glowy, ktory przeszedl w zawroty i ciemnosc przed oczami - dramat! jest mi niedobrze jestem glodna a nie moge jesc ;/
3.klient - psychopata beszta mnie od rana
a ja bogu ducha winna gosc wyssał ze mnie ostatnie soki zycia dzis4. poklocilam sie z mezem
jak juz sie zebralam zeby mu powiedziec moje zale i smutki (bezciazowy stan) i poprosilam zeby czesciej o tym e mna rozmawial oczywiscie odebral to jako atak
wkoncu sie poryczalam z nerwow i tyle z tego "oparcia" mialam 
nie che mi sie dzis zyc.
5. cos na plus przyznano mi dofinansowanie na otwarcie pierwszej dzialalnosci, ale nie umiem sie tym cieszyc.
Cały spędziłam z meżem, nawet udało mi się z nim szczerze porozmawiać (co prawda najpierw musiałam się opić trochę ale to już zawsze jakiś progres) już w sobote czułam, że @ się zbliża i powiedziałam mu że w tym miesiącu się nie udało i spytał "czy mozna miec na poczatku ciazy okres?" czym mnie zaskoczył na plus... przekonałam go do witamin, zamówiliśmy na necie dla niego salfazin a dla mnie baby&mama med - dla kobiet starajacych się (czytałam dużo pozytywnych opinii) poogladalismy w nocy filmy, poobgadywalismy ludzi i w niedziele rano przywitałam @ z dziwnym spokojem.
Ale z perspektywy czasu patrzac na zeszły cykl - ja po prostu miałam ogromny PMS! i to jego byly objawy a nie jakiejs mojej urojonej ciazy. I w sumie zrozumialam ze ja moge poczekac jeszcze nawet pol roku na ta ciaze czy rok ale poprostu ja panicznie boje się tego badania niedroznosci jajowodów... bo jesli wyjdzie zle i wysla mnie na laparoskopie (ktora ostatnio przezyłam strasznie) to mam dosyc, ale z drugiej strony jak czytam, że po takim udraznianiu kobiety zachodza np w kolejnym cyklu to może warto? bynajmniej pierwszy miesiac odchaczony na minus i to na spokojnie. Ten cykl chce przezyc bardziej luzie... dziś w koncu zaczelam zlewac moje domowej roboty wino- stało sobie od wrzesnia i sie przerabialo i z nim na spokojnie przed tv bede spedzac te zimne wieczory kiedy maż pracuje a jak Bóg da... może za miesiac mój wpis bedzie wygladac inaczej...
testy ovu jakieś nie wyraźne, temperatura szaleje (przez pracę nie mogę mierzyć ciągle o tej samej godzinie, za to szyjka wysoko miękka, śluzu dziś powódź super rozciągliwy i ból jakby miesiączkowy do tego pełno diod na twarzy ehh. Mam nadzieję, że to nie będzie jakiś cykl bezowulacyjny:/W tym cyklu zaczęłam pić też ziółka baby and mama med - płodność, ale mam wrażenie, że jestem po nich bardziej śpiąca, ale może też spokojniejsza, mam nadzieję, że pomogą... ale też nie zaszkodzą

Z mężem też staram się coś więcej rozmawiać, chociaż źle czuje się w roli tej "zaciągaczki do łóżka" on w tygodniu pracuje od 14 do 22-23, zazwyczaj czekam na niego, chociaż rano ja znowu wstaje wcześnie i dopiero chodzę potem nie wyspana i rozdrażniona tą sytuacją
może wolałabym żeby było tak jak kiedyś, kiedy kochaliśmy się tylko jak mieliśmy naprawdę ochotę, ale wiem też, że rok takiego
nic nie dał 
Nie chce też zacząć marudzić tak jak ostatnio bo wiem,że to będzie oznaczać PMS a tymczasem... drzemka

a jeszcze większy obłęd to mój dzisiejszy sen... bowiem śniło mi się, że brat mojego męża- który jeszcze mieszka z mamusia i z nami of corse (a jest starszy od mojego m) umarł i moja teściowa, kazała nam wykopać grób u nas w pokoju, ja za to wolałam na podwórku, na miejscu parkingowym, brata męża... a potem teściowa zaproponowała, żebym pojechała do rossmana (!) spytać ile kosztowałoby pochowanie go na cmentarzu.... wtf? wiem, że miewam powalone sny, ale ten to już przesada i to taki realny, do tego dziś rano założyłam łancuszek z pieskiem snoopie (który dostałam od taty- ogólnie uwielbiam pieski i takie pierdoły) i jego tułów został mi w ręce, a na łancuszku dynda tylko głowa snoopiego i mówie f*ck!? to zły znak... ogólnie cały dzień chodzę i wszystkim każe na siebie uważać, dzwonie do mamy, taty, babci, ciągle do męża pytam czy okej z nim i z naszym psem. LOL chyba popadam w paranoje.
Mąż mi się pytał czego się wczoraj znowu naooglądałam- pewnie jakiś horrorów, ale nie oglądałam tylko M jak M


Troszkę nie było mnie w moim pamiętniku, ale ostatnie dni były jakieś szalone, od piątku leże w łóżku z gorączką, bólem gardła i ogromnym zapaleniem zatok, już powoli wariuje w domu, ale to, że zabrałam się do pisania świadczy o tym, że troszkę mi lepiej! @ przyszła do mnie dziś rano, czułam w kościach, że tak będzie więc nie zdziwiło mnie to w ogóle (chociaż nie miałam jako tako PMS, albo poprostu zabiłam go lekami przeciwbólowymi) Wczoraj zrobiłam test (nie wiem po co?) chyba pod wpływem emocji i tego, że musiałam kraść szwagrowi samochód i uciekać z domu ( teściówka i mąż trzymają mnie pod kluczem, bo ja chora- bez nadzoru pewnie poszlabym do pracy albo biegała z psem po lesie) więc jak już udąło mi się wyrwać do apteki po ten test to uznałam że go zrobie i utwierdze się tylko w moim przekonaniu. Ehh Wieczorem ledwo zasnęłąm z bólu zatok, obudziłam się o 2 w nocy - dalej mega ból i chce mi się pić jakbym miała kaca, 2.30 wziełam kolejne tabsy, o 3 siedziałam już w kuchni i wpiepszałam nutelle paluchami, popijając zimniutką, prosto z lodówki pepsi, zrobiłam sobie cieplutki termofor i ok 4.30 spałam spowrotem. Oczywiście moja psiuszka i mój mąż nawet się specjalnie nie wzruszyli tymi moimi nocnymi spacerami. Psiuszka tylko tylko spojrzała spode łba, bo musiała się łaskawie przesunąć pod kołdrą jak wstawałam, a mąż pogłaskał nie po głowie odwrócił się dupą i spał dalej. Dziś przez to wszytsko i jeszcze @ chodziłam pół dnia niedojebana, dopiero kolejna dawka tabsów pomogło. Skorzystałam z okazji, że tesciowka i mąż w pracy i wyszłam z moją Teśka do lasu (naubierana jak na minusowe temparutury a tu taka piekna pogoda, że aż mi zal, że musze tu siedzec)
Swoją drogą tak sobie myslalam, że to moze dobrze, że teraz w ciąży nie jestem bo tyle leków co teraz biore to chyba nie miało by dobrych skutków hmmm
Potem się wkurzyłam, bo kurier przywiózł radio, które zamówiłam dziadkowi na urodziny i tak cicho gra, że musze je odesłac (dziadek bedzie miec 88 lat i jest juz gluchy i nie uslyszał by z tego radia nic)
Po południu @ rozszalała się na maksa, więc podzieliłam się z mężem tą "nowiną" pozytywnie mnie zaskoczył, powiedział, że musimy się częściej starać i ze nawet sobie wolne weźmie wtedy wow może ten żeń-szeń zaczął cos działać powoli.
Narazie nie chce o tym myśleć, muszę zając się sobą bo się tak zapuściłam w tamtyn cyklu, że masakra, iść na solarium, uczesac się wkońcu, zrzucić dresy, bo jak ja mam krecić męża i samą sieie tak wyglądajac? ehh ale najpierw musze wyzdrowieć, mam nadzieje, że do końca tygodnia już bedzie po wszytskim!! aa i jeszcze chce popołudniami zacząć biegać, łącząc to ze spacerem mojej Teśki
może też jakieś przysiady i brzuszki by się przydały więc chorobo - DOWIDZENIA mam inne plany 
Dziś spedzając kolejny bezproduktywny dzień zastanawiałam się, czy ludzie mają swoje zwierzęce odpowiedniki? bo moja psiucha jest chyba zwierzęcym odpowiednikiem Beaty Tyszkiewicz hmm
aaa zapomniałam napisać, że zmieniam miejsce mierzenia tempki od tego cyklu z góry na doł
zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 marca 2015, 18:21