Od zawsze miałam problemy z nieregularnymi miesiączkami, najdłuższa przerwa trwałą 11 miesięcy miedzy jedną a drugą (już wywołaną). Kilka lat stosowałam antykoncepcję hormonalną, by uregulować cykle. W październiku podjęłam decyzję o odstawieniu hormonów i podjęciu leczenia. Trafiłam na cudnego lekarza, który jako pierwszy nie zbagatelizował moich pytań i nie odesłał z kwitkiem pt. "Samo się ureguluje". Zlecił mi kilka podstawowych badań.
FSH - 5,36 mlU/ml
LH - 6,57 mlU/ml
prolaktyna
pierwszy pomiar - 369,2 ulU/ml
drugi pomiar - 5620 ulU/ml
Gin mówi, że winna jest jak dotąd prolaktyna, ale trzeba zrobić komplet badań. Od października przyjmuję pół tabletki Bromergonu dziennie.W związku z przedłużonym cyklem znowu muszę zastosować Duphaston i trzeciego dnia cyklu zgłosić się do szpitala na badania, by ustalić mój profil hormonalny.
I kończąc ten medyczny żargon, chciałabym powiedzieć Was kobietki, że jestem przeogromnie dumna z Was wszystkich, że walczycie i dajecie z siebie wszystko. Spędziłam wczoraj trochę czasu na czytaniu waszych pamiętników i gratuluję wszystkim przyszłym mamusiom. Mimo, że z wykształcenia jestem dziennikarką nie znajduję słów oddających to jak bardzo chciałabym ulżyć w bólu aniołkowym mamom, modlę się za Was i Wasze maluszki. Wierzę, że Bóg da Wam możliwość przekucia tego cierpienia w miłość do Waszego upragnionego dziecka.
Wczoraj po wizycie i gin miałam paskudny humor i kilka razy prawie dałam się ponieść emocjom i byłam bliska płaczu. Po polikach spłynęło mi kilka łez strachu, o to, że nigdy nie zostanę mamą. Jacek pociesza mnie z całych sił. Jesteśmy jeszcze przed jego badaniami, więc on tez boi się, że może okazać się , że są tez kłopoty z jego strony. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2015, 11:13
Informacja o tym, że muszę iść do szpitala na badania rozeszła się momentalnie pocztą pantoflową. I od wczoraj muszę tłumaczyć każdemu co, jak i dlaczego.
 I wszyscy naokoło mnie pocieszają głupimi stwierdzeniami, że "uda się na pewno", " musisz wyluzować, bo jak chcesz za bardzo to nie wychodzi", "pukaj się codziennie to w końcu się trafi" Ehhh, co za ludzie.Dużo myślę o dziecku, boję się, że nie damy sobie rady. Ja nie mam teraz pracy, bo Jacek namówił mnie na odejście z poprzedniego obozu pracy. Byłam kierownikiem baru w klubie muzycznym, 7 dni w tygodniu, non stop nocki, do minimum 00:30 w tygodniu i 6 rano w weekendy. Czasem udało się wyłapać jakieś dni wolne. Ale ile można? I wiecznie niezadowolone szefostwo. Horror dla kogoś kto chce mieć rodzinę. Mamy w sumie mieszkanie za które płacimy 200 zł czynszu plus opłaty. Ogólnie zamykamy się w opłatach ( razem z czynszem) w granicach 500 zł w miesiącu gdzie jest duże zużycie gazu. Plus jakiś tam telefon czy internet, w każdym razie na samo życie zostaje nam około 1600 zł na dwie osoby. A potem miałoby to być na trzy. Czuję presję, żeby iść do byle jakiej pracy byle mieć świadczenia. Sama nie wiem czy dam radę...
 Nic spektakularnego się nie stało, ale mam bardzo dobry humor i jakoś tak z optymizmem patrzę na wszystko. 
Wczoraj widziałam się z koleżanką (przyjaciółką?) z którą nie wiedziałam się prawie pół roku. Nasz kontakt ogólnie jest taki "rozproszony" ale co dziwne zawsze mamy o czym rozmawiać kiedy się spotykamy i nie czuć tej dziwnej ciszy, która czasem zapada na spotkaniach z dawno niewidzianym przyjacielem.
Wino u niej a potem poszłyśmy do klubu- mojej byłej pracy. Lubię tam przychodzić, bo zawsze jest tam pełno znajomych buziek, moich eks-klientów, którzy już podchmieleni użalają się nad tym jak jest tu beze mnie smutno

Z drugiej strony musiałam z dwudziestu osobom tłumaczyć, że miałam dość pracy w nocy, mijania się z mężem i, że nie, nie mam pracy ale się rozglądam. I wysłuchiwać tego samego co zawsze, czyli pocieszania, że coś znajdę, pytania czy daję radę i sugerowanie pójścia "tam a siam" zapytać. Dlaczego tak trudno jest zrozumieć, że ja jakoś specjalnie nie cierpię z powodu bezrobocia i nie spędza mi to snu z powiek? Wiedziałam na co się decyduję odchodząc z pracy, więc nie widzę powodu, żeby tak nade mną rozpaczać. Jak mnie wkurza jak wszyscy wiedzą co jest dla mnie lepsze, niż ja sama.

A wiecie kto jest najgorszy w tym wszystkim? MOJA KUZYNKA! Jest w moim wieku, ale jeszcze studiuje i z chłopakiem z którym jest, jest od niecałego roku. I to jest taki gówniany dyktator i mądrala. Uwielbiam ją bo jest słodziutka i kochana, ale jej mądrzenie się uszami mi wychodzi. ;/ Zrobiłam licencjat z Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, ona teraz kończy magisterkę z germanistyki (dwa razy musiała powtarzać rok), i ja nie odczuwałam chęci kontynuowania studiów w tym kierunku, bo wolałabym, zająć się jeszcze jakąś pokrewną dziedziną. Nie chcę jeszcze iść na studia, bo musiałabym iść na zaoczne, a nie chce wydać kupy forsy na byle jakie studia, żeby tylko mieć papier. A ona wiecznie jak tylko się spotkamy pieprzy mi o tej głupiej magisterce/ Oszaleć można! Albo jak się głupia wypaplałam o tym, że chciałabym mieć dziecko. I zaczęło się jeszcze gorzej! "Kajuś, znajdź pracę, zrób studia, a potem dziecko". Jakby mnie chciała na siłę uszczęśliwić. Ahgrhrh! Aż mnie nerwy ponoszą jak sobie przypomnę ten mądraliński ton. Człowiek-rozsądek się znalazł! A może ja nie chcę magistra, ani pracy tylko być mamą co? O tym jakoś nie pomyślała!
 Oczko w głowie psiego tatusia 
Nie wiem czy to wina duphastonu czy może wykres z ovi ma rację i szykuje się u mnie bardzo późna owulacja bo śluz zaczął się zmieniać na bardziej przejrzysty i rozciągliwy. Oby, oby
 Tylko muszę męża wmanewrować w serduszkowanie za dwa-trzy dni najpóźniej 
 Ostatnio przez natłok pracy spadło mu libido ;/ Rozmawiałam z nim o tym, bo zaczęłam martwić się, że może ze mną jest coś nie tak, ale serce moje się zmobilizowało i udowodniło, że tylko sił mu chwilami brak po pracy;)Mam kłopot z podjęciem decyzji czy mówić mu o owulacji. Podjęliśmy decyzję, że chcemy mieć dziecko, i jak Bóg da to będzie, i nawet gdyby już było to byłoby wspaniale, ale mam takie myśli, że on się poczuje traktowany jak samiec rozpłodowy, albo jakąś presję. To ogromny krok dla nas, a zwłaszcza dla niego, bo to taki bardzo zamknięty na zmiany typ osobowości. Boi się, że nie da rady finansowo, i nie sprawdzi się jako tata. Ja jestem pewna, że da sobie radę świetnie. I nie wiem czy stresować go informacją, że już, teraz jest owulacja i trzeba czy odpuścić i jak jakoś rozgrzać atmosferę, żeby się nie stresował? Z drugiej strony chcę być uczciwa w obec niego, i jakoś bym miała poczucie, że brzydko mówiąc "wmanewrowuję go w dziecko" Rozumiecie mnie? Jak myślicie? Któraś z Was miała podobne myśli?

Nie wiem na ile to wiarygodne, ale wykres na Ovu odnalazł mi owulację 16 marca, a 15 wieczorem było
 
 Więc może mała pchełka już sobie mości miejsce i czeka, aż mama i tata się o niej dowiedzą? 
 Byłoby cudnie! Jest jakaś nadzieja prawda?Nie czuję, żadnych objawów ciążowych, ale @ tez nie
 Może to dlatego, że ma być dopiero za ponad tydzień, ale zazwyczaj już w tym czasie coś się zaczynało dziać. Wczoraj za to coś mnie lekko kuło w okolicach lewego jajnika, może ta owulka jednak wczoraj była? Żałuję, że nie zrobiłam testu ;/ Ale 
 wczoraj też było wieczorem, więc może nic straconego?  Teraz się będę doszukiwać objawów 
@ już nie przychychodź!
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2015, 15:52
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2015, 18:38
 Nie zostaje nic innego jak czekać co się będzie dalej działo.Dzisiaj byliśmy na spacerze w lesie z psem. Chodziliśmy 4 godziny! Nawdychałam się świeżego powietrza, tak fajnie zmęczyłam i nagadałam z mężem
 Humor miałam jak malowany, a po powrocie do domu jakby mnie ktoś zaczarował - momentalnie humor w dół. Wszystko mnie wyprowadzało z równowagi, albo wzruszało. O mało się nie rozpłakałam czytając na Belly pamiętnik mamy wcześniaczka, który urodził się ważąc niecałe 700 gram. Na szczęście wszystko z nim dobrze. I od kiedy wypiłam u cioci kawę to mimo wypicia herbaty i zjedzenia kanapki mam dziwny posmak w ustach ;/ Taki gorzki smak, jak czasem ma się po lekach. Kojarzycie o co mi chodzi? Pewnie kumuluje mi się @ z tych 48 dni i uderzy porządnie. Trzeba czekać i miec cierpliwość. Jak nie teraz to następnym razem! Oby tempka jutro urosła...Karola389 - na test za wcześnie niestety, i nawet już nie mam pewności czy była w ogóle owulka w tym cyklu
 Jeśli tempka urośnie i Ovu wyznaczy ją jak ostatnio to byłby dziś 5dpo dopiero...
            Wiadomość wyedytowana przez autora 21 marca 2015, 21:15
 Plamienie zniknęło, ale za to śluz jest lekko brązowawy, jak czasem przed @, ale jest go bardzo mało, i gdyby nie to, że go sprawdzałam, to nawet by nie było po nim śladu.Od wczoraj boli mnie brzuch, tak na wysokości żołądka i nie mogę się pozbyć tego posmaku z ust 
  Cóż... Nawet jeśli to @ to przynajmniej zrobią mi badania i będę wiedziała coś więcej. Nie ma się co załamywać prawda? To dopiero pierwszy cykl konkretniejszych starań, więc byłoby chyba cudem od razu trafić w dziesiątkę 
Zgodnie z radą khalan w poniedziałek jadę po wiesiołka
 Nigdy nie zaszkodzi jakoś sobie pomóc. Bo przy tak długich cyklach to zajdę w ciążę za sto lat...Jedziemy dzisiaj na obiad do teściów, ciekawe czy znowu coś będą wspominać o wnukach... Pewnie będzie cały czas gadanie o Emilce, siostrzenicy Jacka. Ich oczko w głowie, bo to jedyne ich wnuczątko. Czasami, aż mam awersję do niczemu niewinnego dziecka, bo mam dość tych ochów i achów
 Momentami nie da się o niczym innym pogadać, a z Jacka siostrą to już całkiem - Emilka to, Emilka tamto. Jak będę miała swoje, to pewnie sama tak dostanę w głowę z tej miłości, ale jak dotąd tylko czasem zazdrość mnie zżera ;/Trzymam kciuki za wszystkie z Was, które czekają aż paskudna @, nie przyjdzie w tym cyklu
 Powodzenia! 
            Wczorajszy obiad u teściów to jakaś porażka totalna.
 Jak przyjechaliśmy to moja teściowa byłą nawalona tak, że ledwo stałą na nogach. Piękne przywitanie nam zorganizowała 
   No to my w tył zwrot i sajonara, wracamy do siebie. Tylko, teściu nas uprosił żebyśmy z nim zjedli, bo teściowa i tak się zamknęła w drugim pokoju i śpi. No to na obiad zostaliśmy, chwile pogadaliśmy z teściem, wypiliśmy kawę i pojechaliśmy. Myślałam, że mnie rozniosą nerwy! Ani prośbą, ani groźbą się nie da dotrzeć do niej 
 A już dłuższy czas było dobrze, a tu mimo naszych zapowiedzi, że będzie taki numer nam wycięła! Czasami myślę, że już nigdy tam nie pojadę.Dzisiaj o 4 rano mój Jacuś wyjechał na tydzień na szkolenie i egzamin
 Już mi go brakuje 
 Nie lubię jak wyjeżdża, bo dom jest taki pusty. Kilka razy mi się zdarzyło, że jakoś sobie uroiłam, że jest w domu i np. wchodząc do domu ze spaceru z psem mówię " Jacek a wiesz co Nusia zrobiła?!" i w tym samym momencie sobie przypominam, że go nie ma przecież. Ale jak zwykle mam jego bluzę do siedzenia w niej jak mi zimno i jego koszulkę do spania 
  Substytuty męża gotowe do użycia 
Dzisiaj mam kolejną sesję z moją psycholog (leczę się z nerwicy i ataków lęku po wypadku samochodowym) Mam nadzieję, że będzie zadowolona z efektów i z wykonania zadania przez mnie. Uwielbiam do niej chodzić, bo mogę jej powiedzieć wszystko, a ona mnie nie ocenia, tylko pomaga mi zrozumieć samą siebie. To bardzo pomaga

To miłego dzionka kobietki! Trzymam za Was kciuki!
Sky - musisz dać mi dobry przykład i chociaż Ty masz mieć 2 kreseczki!
 
            Mi się nie udało tym razem, ale wierzę, że nadejdzie dzień, gdzie druga kreska się pojawi u każdej z nas

Miłego dnia laseczki!
 Gdyby nie Wy, pewnie przeżywałabym to bardziej, ale Wy dodajecie mi otuchy swoimi ciepłymi słowami i radami 
Jutro idę na 3 dni na badania do szpitala, najpewniej nie będę miała internetu, więc wytęsknię się za Wami moje kochane. Mam nadzieję, że chociaż w telefonie da mi się coś podejrzeć co u Was.
Martwi mnie mierzenie temperatury w szpitalu, chciałabym ją mierzyć mimo @, a nie wiem czy tam będę w stanie robić to o stałej porze i czy dziewczyny z łóżek obok nie będą się jakoś dziwnie na mnie patrzeć. Była któraś z Was a takiej sytuacji?
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2015, 10:12
 u mnie dobrze poza tym, że jestem mega znudzona i pokluta jak narkomanka 
 wyników jeszcze nie znam, ale jutro wychodzę to wieczorem dam znać co i jak! I nadrobie zaległości co u Was!  Buziaki i trzymajcie się cieplutko!  :*
            Pobyt w szpitalu MEGA nudny, na sali miałam same kobietki w ciąży w tym jedna w bliźniaczej
 Już w sobotę z 6 zostałyśmy tylko we 3 i wtedy przynajmniej ktokolwiek zaczął rozmawiać ze sobą 
  A można by myśleć, że sześc kobiet w jednym pokoju, to będzie istny kurnik a tu lipa! Cały piątek i pół soboty prawie żadna buzi nie otworzyła, ale na szczęście potem jakoś poszło. Nie mam wszystkich wyników, ale dam wam te co mam 
 Nie dali mi norm ale z tego z znalazłam na szybko w necie to chyba nie jest źle... Tylko nie ma LH, żeby porównać. Ale według znalezionych przez mnie norm, to nie jest źle.Prolaktyna 150,5 ulU/ml
obc. MTC 763,4 uiU/ml
TSH 1,38 ulU/ml
FT3: 5,3 pmol/l
FT4: 15,27 pmol/l
FSH 4,51 mlU/ml
Glukoza 84mg%
po 1 h: 165 mg/dl
po 2 h: 98 mg/dl
Dostałam skierowanie do poradni diabetologicznej. Zarejestrowałam się dzisiaj na 20 lipca
 Gdybym faktycznie miała cukrzycę, to mogłabym nie dotrwać 
 Wspaniała polska służba zdrowia 
 
            I tak jedziemy na Wielkanoc do teściów, a potem do mojej babci. Moja mama pewnie większość czasu spędzi u swojej teściowej lub mojej babci. I niech sobie mówią co chcą, ale nie sprzątam specjalnie ani nie gotuję. Dwa lata temu miała być u mnie wielka Wigilia, to harowałam jak wół, 23 grudnia o 18 skończyli mi remontować kuchnię, a ja zaczęłam gotować wigilijne potrawy. Pichciłam CAŁĄ noc i pół dnia piekłam ciasta. I wiecie kto się zjawił na WIELKIEJ WIGILII U KAROLINY? Moja mama, żeby powiedzieć mi, że wszyscy jednak idziemy do brata mojego ojczyma! I cała moja praca na marne, a połowa jedzenia się zepsuła!
I to nie jest pierwszy raz jak się przygotowuję na gości a nie zawitał w moje progi nikt poza sąsiadem, żeby się potłuc jajeczkiem. Jak ja się nigdzie nie ruszę, to nikt do mnie nie przyjdzie, jeszcze tylko pretensje mają, że mnie nie było! A PRECZ!
PISANEK NIE BĘDZIE!
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2015, 21:33
				
								
				
				
			

Czasami warto się wypłakac żeby ulżyć emocjom, ale potem trzeba się podnieść poprawić koronę i iść dalej do celu ;) w tym przypadku do dzidziusia, napewno będziemy kiedyś mamami! :) powodzenia i głowa do góry;)