X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Spokój, relaks i badania. Niech się dzieje wola Nieba!
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7 ››

28 maja 2015, 08:06

Dobra. Już mi lepiej. Od odebrania wyników badania nasienia atmosfera w domu zrobiła się gęsta jak smoła. Spiny były nieziemskie i o co? O tabletki! Bo ok, ja wiem, że jedno badanie nie przekreśla wszystkiego, że może następne wyjdzie lepiej itp, ale to chyba po te się stosuje suplementacje żeby te wyniki poprawić, a nie czekać 3 miesiące, żeby się dowiedzieć, że nic się nie zmieniło. Bo przecież suplementacja to jest proces długotrwały a nie jak tabletka na ból głowy ;/

A Jacek się zachowywał jakby tego nie potrafił zrozumieć. I jeszcze do mnie z tekstem "No to jak się będziemy starali o dziecko, to będę łykał". No myślałam, że mnie krew zaleje! To co my teraz robimy do - za przeproszeniem - kurwy nędzy? Ja mu tyłkiem świecę rekreacyjnie i dla treningu budzę się codziennie od 7 mierzyć temperaturę, i łykam leki, suplementy i cholera wie co jeszcze bo mi smakują tak? No mówię Wam, że krew się we mnie zagotowała!

No i go zapytałam czy tak właśnie uważa, że to co robimy to jest jakieś moje widzimisię i, że jak nie jest gotowy na dziecko i tylko mi na tym zależy, to niech powie to przestanę z siebie robić idiotkę i starać się nas wyleczyć i oleję sprawę i jak się obudzi za dwa-trzy lata to niech się nie dziwi, że będzie już dupa. A on, że przecież oczywiście, że on chce mieć dziecko! Powiem szczerze, że od jakiegoś czasu zaczęłam się zastanawiać na tym czy to prawda, i podejrzewałam, że nie jest na to przygotowany. To jest ogólnie taki "człowiek-chyba", wszystko jest "chyba", "raczej", "być może". Bardzo trudno mu podejmować decyzje i składać deklaracje, i zawsze jest takie gdybanie -chybanie. No to wiercę mu dziurę w brzuchu i mówię, "A co jak pójdę do lekarza i nam każe celować w dzień i brać leki i się za dwa miesiące okaże jestem w ciąży? Tak też może się jakimś cudem zdarzyć? Co wtedy? Jesteś na to gotowy?" A Jacek wtedy normalnie jak nigdy wcześniej, głosem takim pewnym siebie mówi "JESTEM!". Niby jedno słowo a szczęka mi opadła do samej ziemi, bo spodziewałam się czegoś w stylu "No chyba tak, okaże się jak będziesz w ciąży". A tu taki zaskok! No i zmiękło mi serce do niego....

Chyba mu te badania jakoś na ego wpłynęły bo już dwa dni z rzędu bzykoserca :) Wiem, że mamy trudniej niż inni - zaliczyliśmy dubla jeśli chodzi o kłopoty, i trochę mnie to dobiło, cała ta niepewność i poczucie zwątpienia we mnie urosło i ostatnie dwa dni były dla mnie bardzo trudne. Wiem jednak, że muszę się starać, wierzyć i zaufać Bogu, że wie co robi. Być może to jest dla nas jakaś próba? Myślę, że kiedyś nam się uda. Musimy walczyć, nie poddawać się!

Małpie dam jeszcze tydzień, i jeśli nie przyjdzie, to uderzam do gina, i biorę się ostro w karby. Niech da Dupka na wywołanie i od razu stymulacja, a do tego ja zwiększę dawkę Inofemu do 2 saszetek dziennie do - daj Boże- owulacji, a po owulacji wrócę do 1. Wiesiołek też czeka cały czas. No i będę zamawiać dla Jacka leki, część na własną rękę wezmę - bo raczej nie zaszkodzi mu Androvit i Folik, no i zobaczymy co lekarz powie. A dziś zapisuję go do urologa i androloga, jeśli się da.

Musze walczyć!

29 maja 2015, 12:11

Kocham mojego chrześniaka! Dostałam dzisiaj od niego spóźnioną kartkę na Dzień Mamy i wierszyk ;P Rozczula mnie ten dzieciak na maksa ;D Jadę rowerem, a on woła przez okno balkonowe na całe garło " MOJA KALOOO! KOCHAM CIĘ!" :D

On pierwszy przywitał mnie pod kościołem w dniu mojego ślubu, i mówi do mnie "Ale jesteś piękna moja Kalusiu!" A Jacek do niego mówi "Już niedługo to będzie moja Kala", A mały do niego "Nie ma szans! Zawsze będzie moja!" :)

Znalazłam jeden plus tak długiego cyklu - zaoszczędzę na tamponach :P Mój zapas i tak się kończy już, i póki się nie pojawi @ to nie kupuję więcej, bo na początek jeszcze mam.

Ogólnie postanowiłam spasować ze spinaniem się z dzieckiem. Może to dziwnie zabrzmi, ale trochę myślę, że ulżyło mi jak się okazało, ze nie tylko ze mną jest kłopot. Takie mam uczucie, że nie tylko ja jestem "winna". Mimo, że to nie są dobre wieści, że kijanki są kiepskie, to wbrew pierwszym negatywnym nastrojom podziałały dobrze. Zwłaszcza na Jacka, który za punk honoru obrał sobie zapłodnienie mnie :D Hahahah! Wiem, że jego leczenie, jak i moje potrwa, i teraz łatwiej mi pogodzić się z tym , że nie będzie to szybko proces i wszystko potrwa jeszcze dłuższy czas.

W przyszłym tygodniu gin i ja będziemy opracowywać strategię żeby udało się jak najszybciej. Wiem, że najlepiej byłoby już wywołać @, ale co z tego, skoro kijanki słabe i uwięzione? Raczej w tym stanie nie podołają, więc zanim się je zreperuje to ja mogę trochę poczekać. :) Tydzień mnie nie zbawi, a na szybkiego nie da się zrobić nic porządnie. Jakaś taka jestem pełna optymizmu ;)

W ogóle kupiłam sobie żel do higieny intymnej Lactacyd Fresh. O w mordę laski jak to piecze! :D Myślałam, że to reakcja alergiczna, ale się doczytałam, że żel zawiera mentol :D Jacek śmieje się, że będę "tam" pachnieć jak pasta do zębów :D

Dwie ostatnie przytulanki inicjował Jacek, więc teraz by wypadało, żebym ja się zebrała w karby i coś wykombinowała. Mam w planach kupić jakiś żel intymny :) Macie coś do polecenia? Ogólnie od czasu kiedy biorę Bromergon, mam problem z suchością, nawet mimo podniecenia. Dziewczyny pisały o Conceive Plus. macie jakieś doświadczenia, którymi mogłybyście się podzielić?

Daje fotkę mojego Szkraba :)
796d821500dde900med.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 maja 2015, 12:12

6 czerwca 2015, 11:35

HEJ LASENCJE! POWRÓCIŁAM!

Zaniedbałam Ovu na maksa, wpadałam tylko rano wpisać tempkę i znikałam. Wiem - przepraszam :P Zapewne niewiele z Was płakało w poduszkę z powodu mojego zniknięcia, ale miło mi, że chociaż na czacie dziewczyny miały z tego tytułu używanie :)

Zniknięcie spowodowane było lawiną pierdół i spraw ważniejszych, które się na mnie posypały. Taka kumulacja wszystkiego która sprawiła, że czasu nie miałam nawet na jedzenie za bardzo. :)

Ogólnie od jakiegoś czasu zajmuję się dzieckiem mojej znajomej. Chłopiec ma teraz niecałe 8 lat, a ja go odbieram ze szkoły, jemy obiad, odrabiamy razem lekcje i jakoś tam bawimy czy coś. Ogólnie jej bardzo zależało na podciągnięciu się przez Olina w nauce, bo ma okropne problemy. Powiem szczerze, że nie widziałam tego dziecka prawie 3 lata i myślałam, że może jemu się nie chce uczyć czy zwyczajnie nie ma do tego predyspozycji. I co się okazało? Dziecko chłonie wiedzę jak gąbka! Wystarczy z nim posiedzieć, wytłumaczyć, przeczytać na spokojnie. On jest strasznie nadpobudliwy, non stop go pełno, kręci się, gada, śpiewa, tańczy. I powiem Wam tak - POKŁON WSZYSTKIM NAUCZYCIELOM!!! Lentillka podziwiam Cię! Zanim nie zaczęłam z nim pracować, nie wiedziałam, że uczenie kogoś jest takie trudne! Ale jestem dumna! Jego wychowawczyni chwali postępy, Oli zbiera coraz lepsze oceny a ja chyba pójde na studia pedagogiki wczesnoszkolnej ;D

Na domiar złego (tj. zajętego) zapomniałam, że mają przyjść mi wstawić nowe drzwi wejściowe w mieszkaniu. 8 rano, ja sobie spokojnie piję kawę przed wyjściem po zakupy, a tu "Stuk-puk my z drzwiami!", no to psa do łazienki, siebie na kanapę, czytam książkę, a Ci tam tłuką. Do tego wszystkiego musieli kuć ścianę w górę, bo nowe drzwi są wyższe niż stare. A tu słyszę, że mój sąsiad (kumpel w moim wieku) wychodzi na klatkę i mówi "Nosz kurwa zabiję ją!" No to lecę i pytam co się stało? A on, że o 6:30 z nocki wrócił i właśnie się kładł spać. :D Wszystko wycyrklowałam, tylko tego pod uwagę nie wzięłam :D No to uznaliśmy, że ja w ramach kary zrobię mu kawę i pójdziemy do niego wypić, bo u mnie to się nie da gadać taki hałas. Wzięłam kawę na rękę, psa pod pachę i poszłam. Posiedziałam do czasu aż wszystko skuli i zaczęli obsadzać drzwi. I tu się zaczyna horror! Jak weszłam do mieszkania, to nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać - WSZYSTKO było w szarym pyle! Dosłownie WSZYSTKO! Karnisze, firanki, szafki, telewizor, szafa, pranie na suszarce, gazówka, garnki, kwiaty, bibeloty na szafkach, pufy, kanapa, nasze łóżko, legowisko psa, dywany, buty, podłogi, WSZYSTKO! Ja się czułam jak w czarno-białym filmie. Całe otoczenie miało tylko różne odcienie szarości! Myślałam, że zawału dostanę! I stałam w tej szarej kuchni i uwierzyć nie mogłam jak do tego doszło :D Sprzątnie zajęło mi prawie 6 godzin. A następnego dnia miałam lekką poprawkę, bo kończyli obróbkę drzwi. teraz przynajmniej mam nowe drzwi i mogę bez wyrzutów sumienia jeść z podłogi :D

Poza tym przygotowywałam bukiety na Dzień matki do szkoły, byłam u mojego chrześniaka na Dzień Dziecka, piekłam kupę ciast i deserów i robiłam milion innych, drobnych rzeczy. Ogólnie kosmos!

Przyszły nasze leki!
Dla mnie Inofem - na razie 1 saszetka dziennie,jak już dostane okres to do monitoringu 2, a potem się zobaczy.
- Vita Miner Prenatal - miks witamin, żeby łykać wszystko w jednym :)

Dla Jacka - Androvit - czytałąm, że skład ma dość bogaty, a wiecie jak to z facetami - jak mają jeść tabletki to dostają spazmów, więc na razie tylko to, a potem mu przemycę jeszcze l-karnitynę :)

Ogólnie jakoś od wyników badań nasienia mało mówimy o staraniach. Ja wiem, że "na dzisiaj" z takimi wynikami mamy małe szanse, więc jakoś się nie spinam. Widzę ogólnie tu na Ovu wśród moim bliskich tendencję do porzucania starań. I wszystkie je rozumiem, bo mają faktycznie poważne powody. I zastanawiam się jak długo ja tu będę? Czy odejdę sama, czy z zielonym kropkiem na fioletową stronę?

I nawiązując do mojego cyklu dłuższego niż Moda na Sukces - wiem, że być może powinnam iść po coś na wywołanie, ale po co mi to skoro i tak kijanki są słabe i się nie uda. Wolałabym Jacka podreperować trochę, żeby było z czym iść do tego mojego gina. Mam mętlik trochę w tym temacie. Sama nie wiem czy iść, wywołać i od razu chcieć stymulację, czy poczekać, aż Jacka wyniki będą lepsze? Sama nie wiem. Jak dotąd bez spiny...

8 czerwca 2015, 21:56

Caaały dzień w mieście dzisiaj i teraz dopiero relaks z mężem po prawicy i piesełem po lewicy! Wpadłam dzisiaj do mojego ulubionego lumpka i wygrzebałam dwie sukienki. Jestem nimi zachwycona i dziewczyny z czata potwierdzają, że jest czym więc się pochwalę i uciekam tulić męża.

AA! Tempka w piwnicy, brzuch naparza jak diabli - małpunio czekam na Ciebie, nie zawiedź mnie!

88d92025f5dfdfb3med.jpg

a2c3c5f493eff715med.jpg

17 czerwca 2015, 08:53

Matko kobiety co ja mam ostatnio za kołchoz! Nie mam na nic czasu!

Zaczęło się wszystko w środ e, kiedy to moja ukochana mama zwaliła mi na głowę kupą papierkowej roboty i siedziałam z tym dziadostwem do 23 ;/ A potem tylko szybki prysznic i spać.

W czwartek udało mi się złapać oddech i nawet wyszłam do miasta na zakupy :D Spotkałam kumpla ze starej pracy - Arka, który teraz objął moją funkcję. Zgadaliśmy się na piwko wieczorem. No i na tym piwku od słowa do słowa on zagaił, że w hotelu szukają stażystki na recepcję, i żebym poszła i powołała się na niego, bo on też tam zaczyna teraz. No to następnego dnia CV pod pachę i poszłam.

Piątek - Poszłam zanieść do CV, ale akurat nie było kierowniczki hotelu z którą chciałam gadać, a nie chciałam zostawiać CV na recepcji. To dogadałam się, że wrócę tak za dwie godzinki. Poszłam na kawę i ploteczki do mojej chrzestnej, i potem do tego hotelu. Kierowniczka okazałą się bardzo miła. Ja ogólnie myślałam, że to będzie tak jak na standardowych rozmowach, czyli weźmie CV, chwile pogada ewentualnie i powie, że zadzwonią. A tu się okazało, że od razu chciała, żebym przyszła w poniedziałek do pracy na próbę. No to latałam po sklepach, żeby sobie kupić białą koszulę :D

Sobota - WYCIECZKA! Dostaliśmy od Jacka z pracy zaproszenie na "Piknik bezpieczeństwa" organizowany przez jego oddział. Ogólnie na miejsce mieliśmy koło 100km, i średnio się opłacało jechać, ALE to było zaraz obok Trój miasta, a mamy tam kupę znajomych, a poza tym zwracają kilometrówkę wszystkim. :) Ogólnie całkiem fajnie było. Poznałam Daniela i Olę - drugiego operatora, który pracuje z Jackiem i jego dziewczynę. Z twarzy suczowata, a okazało się, że sympatyczna dziewczyna :) Sam piknik, też fajny, chociaż trochę tak było obco. Tzn. Jacek i daniel są najmłodsi, i najmłodsi stażem pracy i to ich pierwsza taka impreza, ale wszyscy byli mega gościnni i tacy swojscy, więc atmosfera pozytywna. Poznaliśmy i gadaliśmy trochę z nowym dyrektorem sektora, który ma może z 35 lat! Taki młody, a już taki dyrektor. Po pikniku wycieczka do Gdańska do naszych znajomych. Dogadałam się od razu o parapety do kuchni i pokoju! Ten nasz kumpel robi piękne rzeczy w drewnie. Wkleja jeden rodzaj drewna w drugi i frezuje fajne gadżety kuchenne itp. Mi bardzo spodobał się parapet jaki zrobił do siebie do biura i chcę podobny :) Tutaj możecie zobaczyć o co chodzi WWW.DAWIDZIAK.PL. Zdjęć na stronie nie ma wiele, ale powiem Wam, że na koleś łeb, drewna jakieś wędzone, jakimiś olejkami nacierane, kosmos :D No a na koniec wycieczki pojechaliśmy do restauracji w której Magda Gessler robiła swoje Kuchenne Rewolucje i co prawda nie jedliśmy żadnego z jej dań, ale ogólnie tez było smacznie :) Zjarałam sobie ramiona i plecy, byłam zmęczona jak koń po westernie, ale było super! Uwielbiam tak spędzać czas z Jackiem!

Niedziela - najgorszy dzień w sumie, bo po tej wycieczce trochę zmuliliśmy, wstaliśmy późno i spóźniliśmy się do kościoła. Potem wyjazd do teściów na obiad.No i zgadnijcie co mogliśmy tam zastać? Dziewczyny, które czytały pierwsze moje wpisy zgadły pewnie, że nie spotkaliśmy tam nic innego jak nawalaną jak szpadel mamę Jacka. Myślałam, że mnie krew zaleje! Jesteśmy tam raz na dwa tygodnie, na kilka godzin, a ona i tak się musi nawalić! Jakby nie mogła sobie odpuścić na ten jeden dzień! Jacek to myślałam, że wyjdzie z siebie jak z nią zaczął dyskutować. A to niestety zawsze kończy się tak samo - Jacek mówi jej, że jest pijana -> ona nigdy nie potwierdza, tylko opowiada jakąś wymówkę, a to, że w pracy ciężko, że Emilka chora, że matka jej zmarła(8 msc temu), że siostra jej zmarła (prawie 3 lata temu), że mąż z nią nie gada itd -> Jacek się wkurza i stwierdza, że to nie jest powód, żeby ciągle pić, że wszystko ona niszczy i, że mogła sobie odpuścić chociaż na nasz przyjazd. -> ona mówi, że sobie nie radzi i nie może się otrząsnąć po (wstaw dowolną wymówkę) -> tutaj Jackowi już się zęby zaciskają, i powtarza mantrę, że ona ma iść na odwyk -> i tu robi się ciekawie bo wyjścia są trzy: nr1 - ona zaczyna płakać nad swoim losem, ale nie mówi ani słowa o przestaniu pić, nr2 - zaczynają się pretensje do Jacka i do mnie, że jesteśmy po stronie ojca, że ona nikogo nie ma, i w ogóle to ona pije za swoje o! i nr3 - ona zwyczajnie idzie do kuchni, pali fajkę, (popija jeszcze?) i stwierdza, że się na nią obraziliśmy.

PONIEDZIAŁEK - Pierwszy dzień w być może, nowej prac. Stresowałam się okropnie, ale jakoś poszło. Miałam dużo wymeldowań, wystawień faktur, sprzątania (tak, żeby zobaczyć jak to wygląda,jakby było mega obłożenie i trzeba była pomoc sprzątającym) i spotkanie z WIELKIM PANEM SZEFEM. Jakiś taki straszny typ. Taki SZEF_SZEF. Garniaczek, troszkę złota, wąs i łazi i patrzy co się robi. Miałam chwilę strachu, bo kierowniczka była zajęta, ja akurat rozmieniałam pieniądze, kiedy zadzwonił telefon. Ale mnie strach obleciał! Niby tylko telefon, ALE jak to rezerwacja to trzeba wiedzie jaki pokój wolny, na jak długo, na ile, itp. No i jak się przez ten telefon zachować, o co zapytać itp. I ogólnie to wyglądało tak, że kierowniczka gada z jakąś babką, ja trzymam kasę w dłoni i liczę drobne, Szef stanął przy recepcji, oparł się o blat i nagle dzwoni telefon! Ja miałam taki mikrozawał i tysiąc myśli na sekundę czyli: musze odebrać, szef patrzy, Magdy nie ma, co mam mówić, jakie pokoje są jakie?, szef patrzy, co mam robić?, a jak to jakiś niemiec? Jak ja się dogadam, a jak nie zdążę odebrać? Karolina odbieraj, szef patrzy! kurwa, kurwa , kurwa.... I odebrałam! "Dzień dobry, Hotel na Jeziorem w czym mogę pomóc?" I jakoś poszło! Zarezerwowałam pokój dla dwóch osób na pobyt od poniedziałku do czwartku. A szef tylko popatrzał, uśmiechnął się i poszedł. Kamień z serca!

Wtorek - miałam popołudnie wczoraj, czyli zameldowanie gości! Matko jaka kołomyja! Tam jest strasznie dużo rzeczy do pamiętania, zapisywania, liczenia itp. Trochę to bez sensu jak dla mnie, i już widzę co najmniej 3 rzeczy które usprawniłyby pracę, ale poczekam aż mnie przyjmą zanim zacznę coś zmieniać :D

Dzisiaj idę na popołudnie. Musze iść kupić sobie jeszcze jedna koszulę, bo mam tylko jedną i głupio tak chodzić w tym samym :D

Co do starań - bo to o tym powinnam pisać. Od kiedy wiemy i słabych kijankach seks jest dużo fajniejszy, bez spiny, spontaniczny :) Chciałam iść do gina dzisiaj, ale cały tydzień tak pracuję, że nie dam rady się wstrzelić w jego godziny przyjęć, dlatego idę w poniedziałek i będę kończyć tę farsę zwaną "cyklem"


AAA! Powiem Wam coś co mnie rozwaliło! Tak z tydzień temu chyba, może trochę więcej, po przytulanku Jacek wstał po wodę, a ja chciałam wstać się troszkę ogarnąć do łazienki, no wiecie, trochę powycierać czy coś. A Jacek zobaczył, że wstaję i jak się na mnie nie rzuci i do mnie "No co Ty robisz!?"! I łup mnie na wyro! Ja tu wielkie gały, o co jemu chodzi i mówię, że chcę co łazienki wstać, a on do mnie, z taką grobową , poważną miną: "No coś TY! Nigdzie nie idziesz tylko NOGI DO GÓRY!" I mnie za nogi i trzyma mi w górze :D Jakiej ja dostałam głupawki! Aż czkawki dostałam ze śmiechu i brzuch mnie bolał :D Naczytał się ten mój ukochany w internecie i teraz za praktykę się wziął :D NO PADŁAM!

20 czerwca 2015, 17:37

Ale się dzisiaj obkupiłam! Likwidują drogerię i wszystko mają za pół ceny :) To kupiłam sobie dwie duże paczki tamponów( nie wiem po co, bo przecież nie będą potrzebne nie?), pędzelki do makijażu, szczotkę do modelowania włosów, balsam do ciała pod prysznic (ten z Nivei), piankę do mycia twarzy, żel do mycia twarzy, trzy cienie do powiek, 4 lakiery do paznokci, tusz do rzęs i krem BB z Rimmela i zapłaciłam za to niecałe 93 zł :) JESTEM MEGA ZADOWOLONA!

W poniedziałek gin. Idę do niego z wynikami Jacka i niech mi wywoła tą głupią małpę i od razu bierzemy się za stymulację lub coś innego, bardziej konkretnego. Już mam dość tego czekania. Mam nadzieję, że gin powie coś mądrego.

Uciekam pospędzać czas z mężem. Miłego dnia dziewczyny!

22 czerwca 2015, 12:14

No i po wizycie u gina. Doktor jak zawsze uśmiechnięty, miły i konkretny. Obejrzał wyniki Jacka i mówi: "No to widzę, że będę was miał w dwupaku" . Jacek ma iść do androloga i urologa. Urolog w piątek - nie ma to jak medicover :) Androloga nie mogę znaleźć w naszej okolicy, ale pogadam z Jackiem co i jak i najwyżej pojedziemy gdzieś dalej.

Jeśli chodzi o mnie to owulacji ani widu, ani słychu. Pogadałam z ginem stymulacji i stwierdziliśmy, że nie ma sensu teraz zaczynać, skoro kijanki takie, a nie inne. Pod koniec sierpnia powtarzamy badania Jacka, i znowu do doktorka z wynikami. Gin zapowiedział, że jeśli się nie poprawi to on proponuje skierowanie na inseminację. Nie jestem tym zaskoczona, podejrzewałam, że tak będzie, jednak pogadaliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy, że jak przyjdę we wrześniu, to zobaczymy jak wyglądają plemniczki i spróbujemy stymulacji i naturalnych prób. Jeśli przez 2-4 miesiące się nie uda to IUI. Może wiele z Was stwierdzi, że przeciągam starania, i mogłabym od razu iść na IUI, ale ja chcę dać nam szansę, wierzę, że może nam się udać naturalnie. Być może to złudna nadzieja, ale póki nie wyczerpałam tej możliwości nie chcę iść dalej. Tak naprawdę nawet kijanki nie miały szans nic zdziałać, bo nie było owulki, więc nie wiemy czy nie dadzą rady same. Teraz nie chcę się faszerować lekami, bo mamy combo problemów. Chcę dać plemniczkom szansę się zregenerować, i mi i Jackowi trochę odetchnąć. Temp będę mierzyć nadal. Bromergon zostaje 1/2 tableki dziennie, teraz Dupek 2 razy dziennie na wywołanie i potem kontynuacja Inofemu, wiesiołek, witaminy prenatalne, a Jacek Androvit :) Chyba dobrze na niego działają te tabletki, bo libido mu mega wzrosło :) ;)

Wiem, że dwa miesiące to długo, i dla wielu dziewczyn do dwa cykle starań, ale dla mnie ostanie trzy miesiące to był jeden cykl i to bezowulacyjny. Zazdroszczę Wam bardzo tych możliwości, których ja nie mam, dlatego czasem trudno mi zrozumieć pośpiech i decyzję o inseminacji lub in vitro. Jak każda kobieta na Ovu pragnę być mamą, i czasem mam wyrzuty sumienia , bo czytam pamiętniki kobietek, które mimo dobrym wyników, regularnych cykli i zdrowych kijanek decydują się na inseminację, a ja wiem, że jest u nas nieciekawie i wolę czekać. Wiele z Was może tego nie rozumieć, ale dla mnie tak jest lepiej. Teraz mam czas na zadbanie o nas, nasze zdrowie, dietę i wagę :) Już jakiś czas temu wprowadziliśmy zdrowsze jedzenie w domu, a teraz chce podreperować nas psychicznie, pierwsze trzy miesiące starań były dla mnie trudne. Wiedziałam, że będą problemy a jednocześnie myślałam, że pofarci mi się od "zaskoczę" od razu. A tu dupa blada! :) Muszę nabrać dystansu do tego wszystkiego. Trudno mi jeszcze jakoś to ogarnąć, ale czuję wewnętrzny spokój. Jakoś się to poukłada.

Jestem osoba bardzo wesołą i chciałam, żeby mój pamiętnik tez taki był, ale nie wiem co mogłabym napisać. Jest we mnie dużo emocji związanych z tematem macierzyństwa. Staram się to zwalczać w sobie, ale czuję presję. Zawsze pisze wszystkim dziewczynom, że mają się nie przejmować gadaniem, pytaniem i naciskiem rodziny i znajomych. I wiem, że tak powinno być. A samej mi trudno o tym nie myśleć. W maju przyszłego roku idziemy na wesele, i kiedy zaczynaliśmy starania myślałam o tym co zrobię z małym dzieckiem na czas wesela i jak to zorganizuję, a teraz myślę o tym, że do tej pory mogę nawet nie być w ciąży. Dziwne uczucie...

Trzymajcie się laski! Wszystkie spotkamy się na fioletowej!

25 czerwca 2015, 15:46

Miałam zacząć brać Duphaston, ale przedwczoraj zaczęło się lekkie plamienie i miałam nadzieję, że @ sama przyjdzie, ale popołudniu już zniknęło. Wczoraj nic, a dzisiaj znowu plamienie - tym razem bardziej różowe i z takimi krwistymi nitkami. Mam nadzieję, że @ sama przyjdzie. Chciałabym nie musieć jej wywoływać, dlatego dam jej jeszcze chwilę. I tak zawieszamy starania jako-takie do końca sierpnia, a bez stymulacji na owulkę nawet nie mam nadziei. :)

Przyjechał mój brat i mieszka u nas już kilka dni. Ostatnio mamy dość intensywnie serduchowy czas i przedwczoraj chodziliśmy oboje jak nakręceni. Non stop jakieś macanki ukradkiem, mizianki :P I wieczorem kiedy mój brat wyszedł na fajkę i pogadać z dziewczyną przez telefon, my z Jackiem akurat wstawialiśmy pranie. i Nagle Jacek ni z tego ni z owego zaczyna ściągać mi spodnie :D

Ja - EJ Młody może zaraz wrócić!
Jacek - No to się musimy streszczać. Wskakuj na pralkę!

Ale mnie to podjarało! :D Ja ogólnie lubię szybkie numerki, ale to już przerosło moje oczekiwania :) Mega fajny spontan! Ręczniki pospadały, kosmetyki porozrzucane, bo niestety nie dało się nie trącać szafki :D
Ledwo majtki naciągnęłam jak Młody wrócił :D Nie wiem czy coś podejrzewał, ale wątpię, bo wszedł jeszcze zagadany przez telefon i od razu poszedł do pokoju :P

Wczoraj zorganizowaliśmy Młodemu nauk·ę jazdy autem. Zabraliśmy go na drogę w lesie i uczyliśmy ruszać :) Całkiem zgrabnie mu poszło :) Za pierwszym razem ruszył bez problemu, potem niestety kilka razy zaliczył "kangurka" ale dał radę i pojechał ;) Kulał się co prawda z 10km/h ale zawsze to radocha :D

Za trzy tygodnie zaczynamy remont. Wybrałam już meble do kuchni, kolor ścian, ale nie mogę znaleźć kafelek które by mi odpowiadały... Po weekendzie jedziemy szukać czegoś ładnego :)

29 czerwca 2015, 18:33

Ja nadal zalatana jak sto pięćdziesiąt :) Nowa praca, wdrażanie się w system pracy i obowiązki, napięty grafik i wiecznie coś do zrobienia :)

Jest pozytywna wiadomość! Jacek dzielnie zniósł wizytę u urologa :) Nabawił się tylko małej traumy, bo nie był chyba świadomy, że wizyta obejmuje też badanie prostaty - per rectum rzecz jasna :D Jego komentarz to:

- Blgh!(wstrząs całym ciałem) Okropne to było! Nie mógłbym być gejem....

Ale prostata zdrowa, jajka zdrowe - fizycznie żadnych przeciwwskazań do produkowania zdrowych plemniczków i robienia zdrowych dzieci :) Teraz tylko androlog, powtarzamy badania w sierpniu i zaczynamy stymulację i do dzieła :) Do tego czasu będziemy regularnie trenować robienie dzieci, żeby przypadkiem nie wyjść z wprawy :P A nóż "trening uczyni mistrza"?

Zaglądam do Was, pamiętam, kibicuję! Uciekam robić obiad!

18 lipca 2015, 12:28

Nie mam sił mierzyć tempki, wypełniac wykresu i wchodzić na Ovu. Zaglądam do Was czy któraś przypadkiem nie zafasolkowała i jak się czują te, które już mają maleństwo pod sercem. Cykl nadal ten sam. Od dzisiaj Dupek. Mam już dość. Daniel od Jacka z pracy i jego dziewczyna będą mieli- nieplanowane- dziecko. Mam dość. Serdecznie dość. W dupie mam starania, temperatury, owulacje i wszystko inne. W cholerę z tym. Co bym nie robiłą, to i tak nie daje efektu. Staramy się pół roku, a wiecie ile mieliśmy w tym czasie owulacji? ZERO! A kobiety tutaj panikują nad jednym bezowulacyjnym cyklem, lub cyklem który trwa 40 dni. Mój ma ponad STO i jeśli potrwa jeszcze tydzień dłużej to strzelę sobie w łeb!

Jak znam moje popaprane szczęście to nic z tego nie będzie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2015, 12:29

25 lipca 2015, 15:28

Zebrałam wreszcie trochę sił, żeby napisać. Biorę Dupka, czekam na @ i mam coraz mniej nadziei, że coś nam się uda. Brak mi cierpliwości. jest kilka rzeczy o których chciałabym napisać, bo męczą mnie okropnie. Mam nadzieję, że nie wyjdzie zbyt chaotycznie.

OWULACJA - U mnie ani widu, ani słychu. Mam w planach dać sobie kopa suplementowego w nowym cyklu i mieć nadzieję, że to coś pomoże. 2x Inofem, 4xwiesiołek, 1xBromergon, 1xwitaminy prenatalne, i naturalne wspomagacze owocowo-warzywne. Wizyta u Gina dopiero we wrześniu, więc wszystko na własną rękę i daj Boże owulkę!

GIN - Mój gin jest naprawdę bardzo fajny. Ustaliliśmy już w jakiś czas temu plan działania. A mianowicie - powtarzamy badania nasienia pod koniec sierpnia -> Jacek zalicza androloga -> z wynikami idę do gina -> ustalamy datę monitoringu i sposób stymulacji mojego organizmu do owulacji -> bzykanie na potęgę -> być może powtórka z moich badań. Ja sama zastanawiam się nad endokrynologiem, żeby zerknął na moje wyniki, bo może on coś wymyśli. Wiem, że mam podwyższone męskie hormony, i dobrze byłoby z tym walczyć. Zobaczymy co to będzie.

LUIZA - Moja kuzynka. temat który gryzie mnie najbardziej ostatnio. Luiza jest mi najbliższa z kuzynostwa, jest w moim wieku, właśnie skończyła studia i wróciła do rodzinnej miejscowości (czyli tej w której mieszkam ja). Ponad rok temu zeswatałam ją z moim znajomym i od tamtej pory są nierozłączni. Zakochani na zabój, co mnie bardzo cieszy ALE (zawsze jest jakieś ALE) po naszej ostatniej rozmowie czuję się paskudnie. Ona wie o moich kłopotach, bardzo się nimi przejmuje, wspiera mnie i zawsze dobrze życzy. I właśnie dlatego ja czuję się tak paskudnie w stosunku do niej. Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziała, że bierze ostatnie opakowanie tabletek a potem niech się dzieje co chce. Kiedyś, kiedy byłyśmy małe umówiłyśmy się, że będziemy miały dzieci w tym samym czasie, żeby były takie jak my dwie. No i całe życie gadałyśmy o tym naszym "synchro". Jej organizm działa idealnie jak w szwajcarskim zegarku, a mój jak ruski bubel z bazaru. I kiedy powiedziała o odstawieniu tabletek mnie zatkało. i czuję się tragicznie z tym, że moją pierwszą myślą nie byłą szczera radość, że poczuła to pragnienie, które czuję ja od jakiegoś czasu tylko myśl o tym, że nie przeżyję chyba jeśli ona zajdzie w ciążę szybciej niż ja. Nie tak to sobie wyobrażałam... Wiem, że nic nie jest przesądzone, i MOOOŻE mi się udać we wrześniu np., ale po tym cyklu moje nadzieje są tak nikłe... Mam uczucie, że to byłby mój gwóźdź do trudny pogrzebanych marzeń. Nie umie wytłumaczyć tego uczucia. Pierwszy raz w życiu czuję, że nie umiałabym się cieszyć z cudzego szczęścia. Zawsze kiedy dowiadywałam się o ciąży wśród znajomych czułam to ukłucie zazdrości i żal, a jednocześnie radość, że im się udało. A teraz tylko smutek.

SERCOWANIE - Przez to wszystko nie mam nawet chęci i zapału do serduchowania. Mam dość tego cyklu i zamiast odczuwać przyjemność, czuję, że te wszystkie plemniki idą w próżnię. Wiem, że nie będzie z tego dziecka i chwilami trudno mi o tym nie myśleć.

To chyba tyle. W pracy ostatnio ciężki okres. W moim mieście odbywa się Polish Boogie Festival, więc w hotelu dużo się dzieje. Artyści się kręcą, szef szaleje, ludzie co chwile pytają o pokoje. Dzisiaj na nocce nie miałam nawet szans by przysnąć, a dzisiaj powtórka z rozrywki. Trzymajcie za mnie kciuki.

PS- Wiem, że jestm mało aktywna ostatnio, ale pamiętam o Was wszystkich. Śledzę ciąże Feśki, Dzabuch, Mauej, Tovy, Magda_leny,trish28, kofeinki(świeżaka w tej grupie ;) ) i reszty zafasolkowanych, mam nadzieję, że do tej grupy jak najszybciej dołączą khalan, ołowiana_wrona, lentillka, paolaaa, bartusiowa_mama, Stópka, MatyldaG, Marti89 i całą reszta dziewczyn. Czytam co u Was i sprawdzam czy juz można gratulować. Trzymajcie się ciepło kobietki! Wierzę w Was!

1 sierpnia 2015, 18:10

Brzuch mi rozrywa ale to nic! Nareszcie nowy cykl!

Od dzisiaj:
2 x 2 kapsułki Wiesiołka
2 x 1 Inofem
1 x witaminy prenatalne
1 x 1/2 tabletki Bromergonu

Bez starań, postaram się mierzyć temp ale mam dużo nocek w pracy, wiec może być różnie. Na koniec miesiąca powtórka badań nasienia i androlog. A potem zobaczymy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 sierpnia 2015, 18:15

8 sierpnia 2015, 14:00

Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie mam czasu myśleć o dziecku...

Starania odłożone w tym cyklu. Nie dość, że się mijamy, to jeszcze szanse na owulację są mizerne. Będę miała kłopoty z mierzeniem tempki, bo mam nocki w pracy i nie da się tego zorganizować za bardzo.

Ostatnio nasze wspólne życie kwitnie. Jacek zadowolony z pracy, ja zabiegana ale szczęśliwa, że nie siedzę w domu bezczynnie :) Zaczęliśmy aktywniej spędzać czas razem :)

czekam na efekty jedzenia wiesiołka i reszty tabletek, saszetek i kapsułek.

Jest tak gorąco, że nie mam siły pisać... Roztapiam się..

10 sierpnia 2015, 00:52

Siedzę w pracy i nadrabiam zaległości w czytaniu co u Was. Niesamowite ile się u was dzieje! zaafaslokowanym gratuluje, a tym z kłopotami przesyłam tysiące uścisków!

zaniedbałam pamiętnik, bo nawet nie wiem co mam pisać. U mnie całkowicie bez zmian. Owulacji się nie spodziewam, tempke mierzę, bo i tak już ostatnio odpuściłam i trudno mi wrócić do tego rytuału ;) Sama nie wiem co myśleć o tych naszych staraniach. Czytam historie dziewczyn, które tak cierpią przy każdym nadchodzącym okresie, i które czują tak ogromną potrzebę posiadania dziecka i myślę o swoich uczuciach. Czy na pewno jestem na to gotowa? Czy tego chcę?
Ostatnio myślałam sobie o tym, że najfajniej dla mnie byłoby zajść w ciążę jakoś w listopadzie lub grudniu, bo A- mam staż do stycznia, więc gdybym wiedziała, że nie chcą mnie potem zatrudnić to CHYC na chorobowe i chociaż do końca ciąży miałabym jakiś zasiłek czy coś. B- w maju idziemy na wesele, i byłabym w tym fajnym okresie ciąży gdzie z reguły nie ma już mdłości, a brzuszek jest widoczny, a nie przeszkadza, C - mam kilka sukienek letnich kupionych z myślą o ciąży i fajnie by było się wstrzelić z brzuchem w okres letni. I myślałam o tym, czy naprawdę bym się cieszyła, gdybym zaszła w ciążę we wrześniu? Czy byłabym zła, bo nie pojechałabym na wesele? I NIE ZNAM ODPOWIEDZI! to okropne! Pragnę dziecka, a czuję jakbym wolała imprezę zamiast niego, i nie jestem pewna czy jestem gotowa. Z drugiej myślę, że gdybym zaszła to byłabym najszczęśliwsza na świecie. Kochałabym moje dziecko od pierwszej "drugiej kreski" do końca swoich dni. A chwilami nie wiem dlaczego tak bardzo chcę dziecka, i czy aby nie jest to tylko jakich chwilowy kaprys? Cierpię kiedy myślę o tym, że miałabym wcale go nie mieć, a i perspektywa jego posiadania mnie przeraża. Przeraża mnie, że jestem na Ovu już pół roku, i nadal nie wiem ile jeszcze tutaj będę.

Ostatnio khalan napisała na naszym grupowym czacie, że powinien on trwać tak długo aż wszystkie z niego zafasolkujemy. I obawiam się, że za jakiś czas zostanę tam całkiem sama...

22 sierpnia 2015, 17:45

Znowu długo mnie nie było. Cykl niestaraniowy :)

Remont w pełni :) A właściwie zostało tylko poskładać meble i posprzątać. Czyli najgorsza część roboty jeszcze przede mną. Jacek dzielnie walczy z meblami, bo ja niestety próbowałam poskładać chociaż jedną szafkę, lecz żaden ze mnie McGyver :D Efektem samego remontu jestem zachwycona! Zrobiło się tak jasno i przestronnie! Pięknie!

Jacek był ponad tydzień na urlopie i teraz nadrabiamy intensywnie czas celibatu :) Sercowanie co noc, a nawet kilka razy. Żyć nie umierać :D

Wczoraj szykowałam się do wyjścia ze znajomymi na piwo i mówię do Jacka, że kuje mnie prawy jajnik, a on do mnie:
- Może Ci pęka pęcherzyk? Może zostań?

Śmiać mi się chciało z niego, bo to pierwszy raz jak on w jakikolwiek sposób zinterpretował jakiś mój ból, czy inny "objaw" jako coś dotyczącego starań. Mimo wszystko poszłam, bawiłam się świetnie, a po powrocie zbałamuciłam Męża :)

Moje mierzenie tempki w tym cyklu jest mega utrudnione, bo mam nocki, lub brak termometru itp. Tera na szczęście kilka dni uda mi się mierzyć, bo pracuję na popołudnia a potem mam dwa dni wolne. No owulacje nie liczę, bo znając mnie nie ma na nią najmniejszych szans. Przestaję sie tym zamartwiać i już. Poczekam grzecznie na stymulacje.

A w wolne jadę do Koszalina spotkać się z Szymonem. Przyjacielem z czasów studiów. Nie mogę się doczekać! Nie widziałam go ponad 3 lata! Oby do wtorku!

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2015, 17:46

23 sierpnia 2015, 16:16

Ej może to jest głupie pytanie, ale w sumie nie znalazłam na nie odpowiedzi - jakie są środki stymulujące owulacje i ILE KOSZTUJĄ? Aspekt finansowy ciekawi mnie najbardziej, bo chciałabym się psychicznie przygotować na ten wydatek :) Macie jakieś doświadczenia i wiedzę?

24 sierpnia 2015, 21:15

Znowu zaczyna sie to samo co zawsze, czyli Ovu zaznacza owulację, tempka lata jak ruski wentylator, Ovu przesuwa owulację, a za kilka dni usunie ją, bo okaże się, że to fałszywy alarm ;/ Dupa... Wyczuwam dupę... A chciałabym się nie nakręcać, bo cykl miał być odpuszczony do badań i konsultacji z ginem.

Już jutro zobaczę Szymona! Nie mogę się doczekać!

28 sierpnia 2015, 04:04

Wróciłam z Koszalina. Wypad fantastyczny, tylko doszło na nim do czegoś dziwnego. Nie wiem co z tym zrobić. Już wszystko opisuję.

Pisałam wcześniej, że jadę spotkać się z przyjacielem ze studiów- Szymonem. Uwielbiam kolesia na maksa. Mogę z nim rozmawiać całe godziny.Okazało się, że na miejscu jest jeszcze jeden znajomy i jego dziewczyna, więc umówiliśmy się we 4. Ja trochę wcześniej spotkałam się z Szymonem. Przywitaliśmy się, przytuliliśmy. Naprawdę za nim tęskniłam. Potem dojchali do nas Kamil i Andzia i pojechalismy wszyscy razem do Mielna. Tam piwko na plaży, salsoteka i powrót do Koszalina.

W Koszalinie się rozeszlismy bo Kamil i Andzia jechali do domu, a my z Szymonem ruszylismy dalej. Zrobilismy alkoholowe zakupy i siedlismy sobie w takim parczku. Ja piwkowałam, on wódeczka, i gadamy. On mówi mi o swojej dziewczyne, zamieszkali razem, itp, ale on chyba tego nie czuje. I nie powiem, bo miał już nieźle w czubie, kiedy nagle popatrzył na mnie i mówi "Boże, karolina, jak mi Ciebie tam brakuje!" (On mieszka na stałe w Krakowie), i potem zaczął mówic, że mysli o mnie o wiele częśniej niż powinien, śni o mnie, tęskni i chciałby żebym była blisko. Powiedział, że od kiedy mnie poznał, nie może zapomniec mojego zapachu. Ja dostałam całkowitego wytrzeszczu gałek ocznych, bo jedyna sytuacja którą moznaby nazwac intymna jaka nas łączyła, to to, że kiedys u znajomych po impreze spalismy w ubraniach, na jednym łózku, na dwóch jego końcach, pod dwoma kołdrami. I NIGDY nie dał mi do zrozumienia, że czuje do mnie cokolwiek więcej niz przyjaźń. Nasza relacja opierałam się na rozmowach, piciu, obczajaniu fajnych tyłków i spławianiu natrętnych lasek lub kolesi. Jestem totalnie tym rozbita.

Rozmawialismy dzisiaj, ale nie poruszyłam tego tematu. Nie wiem, czy on pamieta, że to powiedział. I nie jestem pewna czy chce wiedzieć. Nie chcę zniszczyc tego co jest między nami. Nie wiem co robic. Zalezy mi na nim, i na jakis sposób go kocham, uwielbiam jego towarzystwo, ale to jest jedynie platoniczna miłośc, jak do brata. Jacek jest całym moim światem.

A poza rozterkami emocjonalnymi, to owulacja znikneła z wykresu, od kilku dni znowu kule mnie macica, raz prawy jajnik, a raz lewy. Takie maksymalnie minutowe kłucie. I tak kilkanascie razy dziennie. No i płakałabym bez powodu. Nie wiem co sie ze mna dzieje. W głowie mam mętlik.

30 sierpnia 2015, 20:50

Dzisiaj czuję się tragicznie. Mam cały czas wrażenie, że coś mi stoi na żołądku i mdli mnie co jakiś czas. Brzuch mnie boli, w sensie macica mnie kuje, taki ból jak czasem podczas @, skurcze i kłucie.

Jacek oczywiście zabronił mi pić, przynajmniej do czasu zrobienia testu, ponieważ uważa, że może sie okazać, że się udało. Ja uważam, że nie ma na to szans, temperatura lata w ta i z powrotem, śluz się zmienia, a ja jakoś nie wierzę w to, że w ogóle była jakakolwiek owulacja. Sama nie wiem co o tym myśleć..

Martwi mnie ten ból brzucha, jeszcze mi się coś takiego nie zdarzyło. Owszem, pobolewał, pokłuwał itp, ale teraz boli większość czasu.

Ovu twierdzi, że to 9 dpo, więc test nic nie wykaże. Nie wiem nawet czy jest sens testować. Teraz kilka dni prawdopodobnie uda mi się mierzyć tempkę o 5:30, więc podejrzewam, że Ovu odznaczy owulację już za kilka dni. Sama nie wiem...

1 września 2015, 10:10

Dzisiaj od rana mi mniej niedobrze niż przez ostatnie dwa dni. :) Pewnie helicobakter sie uspokoił. :)

Martwi mnie ten ból podbrzusza, bo z pokłuwania co jakiś czas przeszedł do prawie ciągłego bólu, taki niby okresowy, niby ciągnięcie, niby szpileczki.

Jacek oczywiście przed wczorajszym wyjściem zrobił mi mega wykład o szkodliwości picia w ciąży, że nawet uważając, że nie jestem w ciąży piłam tylko soczek :D

Kurde, trudne dla mnie jest to, że od samego początku cyklu nastawiałam się, że odpuszczam, nie staram się, mam wszystko gdzieś itp., bo i tak wiem, że nie zajdę i nie będzie owulacji itp. I teraz zgłupiałam w sumie... Sama nie wiem czy owulka była czy nie, bo Ovu może się mylić, ale jeszcze nigdy tak długo nie utrzymał mi owulacji na wykresie. Gniję w pracy i patrze się na mój wykres jakbym go chciała zaczarować... Sama już nie wiem co robić i co mysleć. Wykres jest totalnie niejednoznaczny, z reszta u mnie nic nie jest jednoznaczne. W dupę...
‹‹ 3 4 5 6 7 ››