Zakupiłam wiesiołek, więc zaczynam go przyjmować. Jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. Ja mimo, że nie wierzę w cuda, próbuję nadal.
W piątek byłam u koleżanki, która urodziła córeczkę miesiąc po mnie. Jej malutka jest prześliczna. Zakochałam się w niej. Ja też chcę mieć taką niunię!!!
Zapisałam się do swojego ginekologa na wizytę. Będziemy tępić moich "przyjaciół". Tak mnie ubóstwiają infekcję. Szkoda, że ja nie odwzajemniam uczucia do nich. Wiecznie coś mam. A we wrześniu nie mogę mieć żadnego towarzystwa. A wiem, że w moim przypadku to jest walka z wiatrakami. Czy Wy też macie takie problemy?
Mąż obiecał mi, że będzie kupował mi codziennie kapustę kiszoną i ogórki kiszone by mi wspomóc walkę. Tylko, że ja nienawidzę kapusty. Jak tylko czuję jej zapach to mi na wymioty się zbiera.
Ale teraz potrzebuję tego wolnego. Będę mogła się skupić na sobie. Zatem mam WAKACJE!!!
Okres sobie poszedł, więc zaczynam kolejny miesiąc starań. Póki co twierdzę, że po ciąży wcale nie tak łatwo zajść w kolejną. Obalam mit o szybkim zachodzeniu tuż po porodzie w następną ciążę.
A najlepsza koleżanka wymyśliła, żebym była chrzestną jej córeczki. Ona urodziła dokładnie miesiąc po mnie. Jej niunia jest prześliczna. Moja byłaby o jeden miesiąc starsza.... Czy Ci ludzie nie mają serca? Ani rozumu? Czy oni są w stanie wyobrazić sobie co ja przeżywam?
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 czerwca 2013, 22:57
Teraz jak dostanę okres idę do szpitala na badania. Strasznie boję się igieł, a już tyle tych zastrzyków przeżyłam. Ja nigdy do nich się nie przyzwyczaję. Wcale nie dziwię się, że prolaktyna wychodzi wysoka, skoro dla mnie myśl o igle powoduje ból brzucha i niesamowity stres.
Byłam dziś u jakieś całkiem przypadkowej pani ginekolog. Chciałam skierowanie na badanie. Wchodzę do gabinetu i pani pyta się mnie: co dziś będziemy robiły? Patrzę na nią i mówię, że w gruncie rzeczy to tylko chcę skierowanie i nic nie musimy innego robić. A myślę sobie babo przecież widzimy się dziś pierwszy raz w życiu, a odezwała się do mnie jak byśmy znały się od jakiegoś czasu. Po czym mówi mi: ja byłam przy pani porodzie. Że mnie pamięta ze szpitala, że zdaje sobie sprawę, że jest mi ciężko pogodzić się z tym co się stało. A ja patrzę się na nią i wcale ale to wcale nie kojarzę by ta kobieta była gdzieś w sali na której rodziłam. I mówię jej, że ja rodziłam z innym lekarzem i może ona kojarzy inną pacjentkę. Przyszłam do domu i pytam się męża (mieliśmy poród rodzinny) jacy lekarze byli przy porodzie i on też jej nie kojarzy. Ale ta pani podała mi tyle szczegółów, odwołań do mojego pobytu w szpitalu, że raczej to niemożliwe by mówiła o kimś innym. I siedzę i zastanawiam się czy ta pani mówiła o mnie czy o kimś innym. Fakt bez żadnego gadania wypisała skierowanie i udzieliła wiele cennych wskazówek jak mam uważać w kolejnej ciąży. I z góry powiedziała, że nikt mi nie zagwarantuje, że następnym razem nie skończy się ciąża tak samo.
A dziś byłam na grillu u rodziców. Najadłam się różnych pyszności tak, że aż rozbolał mnie brzuch.
Zastanawia mnie mój cykl. Przed ciążą moje cykle były bardzo nieregularne. I nic ale to nic mnie nie bolało. Nigdy nie wiedziałam co oznacza ból owulacyjny czy kłucie jajników. Po porodzie czułam jajniki. Już cieszyłam się, że będę wiedziała w końcu kiedy będę miała owulację. Będzie łatwiej zajść. A tu niespodzianka. Teraz jest 3 cykl po porodzie i nic a nic od samego początku nie czuję. Ani jednej oznaki od moich jajników. I ciekawa jestem czy okres przyjdzie w tym czasie co ja przewiduję, czy jednak będę musiała na niego trochę poczekać.
Nie muszę chyba nikomu mówić, że od razu humor mi się poprawił. Ponieważ mam wielkie problemy z infekcjami, a od dziś zaczynam brać kolejne leki na nie, nie będę miała bliższych kontaktów z mężem albo do dnia porodu (czego sobie życzę) albo do dnia negatywnego wyniku ciążowego. Zatem czeka nas wielka wstrzemięźliwość seksualna.
Mam na podwórku suczkę, którą muszę oddać. Dziś jest dzień rozstania. Przykro mi bardzo, że muszę ją oddać. Ale trzeba przyznać, że ma charakterek. Nie jesteśmy z mężem w stanie poradzić sobie z nią. Codziennie przez nią czekają na nas jakieś niespodzianki. Zawsze coś zniszczy, komuś coś popsuje. Wiecznie ucieka, choć mamy nowe ogrodzenie. U nas jest 3 lata i siatkę wymienialiśmy 2 razy, po czym postawiliśmy ogrodzenie betonowe. Niestety ogrodzenie nie jest dla niej żadną przeszkodą. Dlatego zdecydowaliśmy, że oddajemy ją.
Dziś byli u nas koleżanka z mężem i ich córeczką. I tak jak się domyślaliśmy poprosili mnie bym była mamą chrzestną. Zgodziłam się. Ja w tej małej jestem zakochana.
Ovufriend pokazał mi, że miałam 2 dni temu owulację. Akurat wtedy z mężem się przytulaliśmy - nasze wielkie pożegnanie miejmy nadzieję, że do dnia porodu.
Rozmawiałam ze swoją kierowniczką o moich planach. W pracy dostanę bez problemu urlop. Dziewczyny w pokoju nie wiedzą, że już niedługo najprawdopodobniej będę musiały znowu podzielić się moimi obowiązkami. Jakoś tym się nie przejmuję. Za to prostuję wszystkie sprawy, które wcześniej zaczęłam, a z jakiejś przyczyny wcześniej nie mogłam ich skończyć. Tak by żadna nie musiała wracać do czegoś starego.
Czekam na okres. Powinien pojawić się dziś albo jutro. Na razie żadnych dolegliwości. Czekam cierpliwie do jutra. Może będą już jakieś jego oznaki.
Reklamowałam buty zimowe w kwietniu. Moja reklamacja została odrzucona gdyż według sklepu za bardzo je zniszczyłam. Odwołałam się od decyzji bo nie zgadzam się z opinią sprzedawcy i dziś zostałam poinformowana, że reklamacja jest uznana. Teraz w sklepach wyprzedaże, więc zakupiłam za te moje zimowe buty dwie pary letnich butów. Można powiedzieć, że zrobiłam interes życia.
Wczoraj będąc w pracy zrobiłam porządek w biurku. Jestem zatem naszykowana na 1,5 roczną przerwę w pracy. Oby tylko mi się poszczęściło. By spełniło się moje i męża marzenie.
Będąc w ciąży oglądałam wózki. Nawet jeden sobie już wybrałam. Niestety nie zdążyliśmy go kupić. Wczoraj widziałam przepiękny wózek. I już nie odpuszczę. Jak się uda, moja dzidzia będzie właśnie w nim jeździła. Tym bardziej, że mojemu mężowi on też się bardzo podoba.
W pracy cały dzień na wysokich obrotach. Mąż od wczoraj ma nową pracę. W tym tygodniu chodzi na noce. I tak rano się widzieliśmy jakieś 10 minut, a teraz on śpi. Za czym wyjdzie z domu muszę z nim pogadać. Ja nie jestem typem milczka. A dziś nie miałam za bardzo czasu w pracy pogadać. Tak więc już mnie nosi.
Umówiłam się do lekarza na poniedziałek, więc dobrze byłoby jakby mój szanowny okres jednak jutro albo najpóźniej w czwartek przyszedł. Pani w recepcji ledwo mnie wcisnęła, a ten gad żarty robi sobie.
Byłam w smyku. Oczywiście kupiłam ubranka. Mam całą szafkę ubranek dla maleństwa.
A w pracy w związku z moją zbliżającą się nieobecnością wynikła wręcz afera. Każdy może iść na urlop kiedy chce, a ja usłyszałam, że idę na urlop wyraźnie na swoje żądanie. I nie liczę się z opinią innych. Ależ przecież urlop to ma się na swoje żądanie? Przecież nie będę go brała jak mi nie będzie potrzebny. I usłyszałam, że wszystkim psuje plany. Mimo, że nikt nie rezygnuje ze swojego urlopu. A że w pokoju z nas 6-ciu będzie pracowało dwie, to przecież nie tylko moja wina. Ach jednak z babami to ciężko się pracuje.
Dziewczyny kłóciły się również o nasze soboty pracujące i już mnie nie uwzględniały w grafiku. Zatem wiedzą doskonale na co mi potrzebny jest ten urlop.
W pracy cały dzień na wysokich obrotach. Mąż od wczoraj ma nową pracę. W tym tygodniu chodzi na noce. I tak rano się widzieliśmy jakieś 10 minut, a teraz on śpi. Za czym wyjdzie z domu muszę z nim pogadać. Ja nie jestem typem milczka. A dziś nie miałam za bardzo czasu w pracy pogadać. Tak więc już mnie nosi.
Umówiłam się do lekarza na poniedziałek, więc dobrze byłoby jakby mój szanowny okres jednak jutro albo najpóźniej w czwartek przyszedł. Pani w recepcji ledwo mnie wcisnęła, a ten gad żarty robi sobie.
Byłam w smyku. Oczywiście kupiłam ubranka. Mam całą szafkę ubranek dla maleństwa.
A w pracy w związku z moją zbliżającą się nieobecnością wynikła wręcz afera. Każdy może iść na urlop kiedy chce, a ja usłyszałam, że idę na urlop wyraźnie na swoje żądanie. I nie liczę się z opinią innych. Ależ przecież urlop to ma się na swoje żądanie? Przecież nie będę go brała jak mi nie będzie potrzebny. I usłyszałam, że wszystkim psuje plany. Mimo, że nikt nie rezygnuje ze swojego urlopu. A że w pokoju z nas 6-ciu będzie pracowało dwie, to przecież nie tylko moja wina. Ach jednak z babami to ciężko się pracuje.
Dziewczyny kłóciły się również o nasze soboty pracujące i już mnie nie uwzględniały w grafiku. Zatem wiedzą doskonale na co mi potrzebny jest ten urlop.