Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Czarodziej i Alicja z Krainy Czarow
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5
WSTĘP
Czarodziej i Alicja z Krainy Czarow
O mnie: Mam 34 lata. Mężatka od 9 lat. Pracuję całymi dniami by nie myśleć, że ciągle się nie udaje. Obecnie na urlopie rodzicielskim.
Czas starania się o dziecko: Staramy się dłużej niż jesteśmy małżeństwem. Kiedyś marzyłam, że fajnie by było gdybym do ślubu szła z dzidzią. Tak więc staramy się już 8 lat. Choć z pomocą lekarza 7 lat.
Moja historia: Kiedyś myślałam, że za jakieś pół roku się uda. Teraz wiem, że to wielki problem. Ja mam pcos, mąż mało plemników ale oprócz tego są złej budowy i słabo się ruszają. Mam za sobą 3 inseminacje. Oczywiście nie udane. We wrześniu 2012 in vitro. I w październiku wielkie szczęście. Ciąża bliźniacza. Jednak w 10tc jeden szkrab odszedł - serduszko przestało bić. Lekarz zapewniał, że mimo że bliźniaki jednojajowe będzie wszystko w porządku. W 22tc zaczęły odchodzić wody. Rozpoczął się poród. Urodziłam córeczkę w 23tc. Nikt jej nie chciał ratować. Żyła 27godz. Dokładnie rok później zaszłam w kolejną ciąże. Date porodu miałam taką samą, co przy pierwszym dzieciątku. W 29tc urodziłam Czarusia. Jest cudowny. Teraz walczymy o braciszka lub siostrzyczke. Trzeba iść za ciosem...
Moje emocje: Jestem w koncu szczesliwa mama dwojki szkrabow. Moja droga do macierzynstwa byla mega dluga. Nikomu takiej drogi nie zycze.

17 maja 2013, 14:44

Dziś dostałam @. Po 33 dniach. To był pierwszy cykl po porodzie. Tak wierzyłam, że tym razem się uda - a tu nic. Będę dalej dzielnie walczyć. Choć psychicznie jestem strasznie słaba.
Wczoraj byłam u pani psycholog. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że jej pomoc jest mi potrzebna. Odizolowałam się od wszystkich znajomych. Gdyby nie praca nie miałabym kontaktu z nikim. W pracy jak przypomnę sobie o Gabrysi łzy mi lecą. Dziewczyny w pokoju widzą, że nie nadaję się za bardzo do pracy. Lecz nic nie mówią. Tylko patrzą na mnie jakbym przyleciała do nich z Marsa. Myślałam, że jak wrócę do pracy moja głowa nie będzie tak ciągle zaprzątnięta myślami o dziecku. A ja nie potrafię na niczym się skupić.
Gdy widzę kobietę w ciąży tak jej zazdroszczę. Ale czy tak powinnam reagować na widok ciężarnej? Przecież nie wiem czy ta kobieta bez problemu zaszła, a może tak jak ja bardzo długo czekała na maleństwo. Teraz byłabym w 34tc. Ja chyba oszaleję przez swoje myśli.
Jednego co jestem pewna - zrobię i przetrwam wszystko by zajść w ciążę i donosić ją do końca.
A teraz pomalutku zbieram się by odwiedzić moją ślicznotkę na cmentarzu. Boże jak to boli.

19 maja 2013, 20:44

Dziś byliśmy u mojego brata na 3 urodzinach jego córeczki. Oznajmili oni rodzinie, że będę mieli dzidziusia. Ja myślałam, że mi serce pęknie.
Ja im na prawdę dobrze życzę, ale jest mi strasznie ciężko pogodzić się z tym co się stało.
Zatem będzie nowy dzidziuś w rodzinie. Muszę oswoić się z tą myślą.
Mam okres - jest całkiem inny niż przed porodem. Krwawię jakbym dostała jakiegoś krwotoku. Jak tak dalej będzie to chyba co miesiąc w te superowe dni będę musiała brać wolne.
Postanowiłam nie marnować cyklu. Mimo, że lekarz nie był zbytnio chętny - cóż biedak miał zrobić, musiał się zgodzić i biorę clo. Zatem ten cykl stymulowany. Zobaczymy co będzie.

20 maja 2013, 19:54

Właśnie wróciłam do domu. Internet odmawia posłuszeństwa. Ostatnio coś fiksuje. Uświadomiłam sobie właśnie, że na jutro umówiłam się z dwójką dzieci na raz (udzielam korepetycji dzieciakom). Masakra - mój mózg nie pracuje. Jutro rano muszę to jakoś odkręcić.
Po drugiej tabletce clostibegytu odczuwam jajniki. I okres jest dużo delikatniejszy. Czyli hormony powoduję mniejsze krwawienie. I to mi pasuje. Do tej pory od około 8 lat brałam non stop luteinę. Gdy jej nie brałam, na okres mogłam czekać miesiącami.
Byłam w sklepie z dziecięcymi ubrankami. Kupiłam 2 takie śliczne, kolorowe pieluszki tetrowe. Nie umiałam im się oprzeć. Pokładam wielkie nadzieje w tym cyklu. Jeśli prawdą jest, że po porodzie łatwiej zajść, to ja w tym miesiącu sprawdzę te wierzenia ludzi. I albo potwierdzę albo obalę je. Oczywiście liczę na cud, że nam się tym razem uda.
W pracy wszyscy trzymają nadal się ode mnie z daleka. Przykre to jest dla mnie. Nikt nie umie szczerze, albo bardziej nie chce ze mną porozmawiać. Omijają mnie nadal jakbym była trędowata. Nawet mój prezes, co zawsze jak mnie widział dopytywał się różne rzeczy, teraz tylko patrzy na mnie. A ja cierpię. I wierzę, że może w tym cyklu nam się uda.

22 maja 2013, 21:33

Właśnie wróciłam do domu. Jestem padnięta. Jutro znowu do pracy na 7. Co ja mam za życie. Praca od 7 do nocy. Ale korki sprawiają mi wielką przyjemność - nie zrezygnuję z nich.
Dzieciaki są świetne. To one mi dają radość życia. Dzięki im wiem, że będę wspaniałą mamą, jak będzie mi dane doczekać macierzyństwa.
Dziś słabiutko czułam jajniki. Jutro idę po pani psycholog. Jest to jedyna osoba, z którą rozmawiam o Gabrysi. Z mężem jak zaczynam rozmawiać o naszej kruszynce zaraz mamy łzy w oczach i kończymy rozmowę.

23 maja 2013, 20:12

Ja biorę kwas foliowy non stop już od kilku lat. Dziękuję za radę.
Dziś byłam u pani psycholog. Wkurza mnie ta babka. W jednym tygodniu jest super, a w następnym mam jej dość. Tak prawdę mówiąc, nie wiem co mi dają spotkania z nią.
Zastanawiam się czy ona rozumie mój problem. Czy umie mnie zrozumieć kobieta, która nie miała problemu z zajściem? Czepia się mnie, że czekam tylko do września. Że moje życie skupione jest tylko, aby dotrwać do jesieni. A ja na wrzesień planuję transfer mojego jednego jedynego zarodka. Czy to takie dziwne, że żyję nadzieją, że na jesieni znowu będę w ciąży? Przecież swoimi marzeniami nie robię nikomu krzywdy. Zresztą gdyby nie ta nadzieja - nie miałabym sensu życia. Ja póki co uważam, że przegrałam życie. Nic mi nie wychodzi. Ach szkoda słów.
Wzięłam dziś ostatnią tabletkę clo. W ciągu dnia czułam odrobinę jajnik prawy.

25 maja 2013, 12:04

Dziś miałam pracującą sobotę. Mimo to wstałam bez problemu. I szybko mi minął dzień w pracy. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że jestem bliska depresji. Muszę się wziąć w garść.
Po pracy pojechałam na cmentarz. Jak zawsze płakałam przy grobie. Już niedługo moje maleństwo będzie miało nowy nagrobek. Może jak on się pojawi, to ja inaczej zacznę patrzeć na to co się stało. Zakończę ten etap życia.
Na razie żyję zazdrością do innych kobiet, że są w ciąży, albo że mają swoje maleństwa. I co najgorsze - osoby, które nie mają warunków ani mieszkaniowych ani finansowych mają dzieci bez żadnych problemów.
Wczoraj zapobiegliwe postanowiłam się dodatkowo ubezpieczyć. Zawsze to po narodzinach maluszka przydadzą się dodatkowe pieniążki.
Od rana nie czuję jajników. Od dziś zaczynam molestowanie męża.

26 maja 2013, 21:03

Dziękuję za słowa pocieszenia. Bardzo są mi teraz potrzebne.
Byłam u mamy - dziś jej święto. Także moje - ale moje maleństwo nie może mnie nawet przytulić. Byłam dziś w odwiedzinach u mojej Gabrysi. Tak ją bardzo Kocham.
Nie czułam nic a nic przez cały dzień moich jajników. A tak bardzo wsłuchuję się w swój organizm.
Jutro czeka mnie rozmowa z prezesem. Rozmyślam właśnie jak najlepiej przedstawić swoje argumenty, by prezes poszedł mi na rękę. Kurcze to bardzo inteligentny facet.

27 maja 2013, 19:32

Właśnie koleżanka powiedziała mi, że jest w ciąży. Kurcze jak to się dzieje, że wszyscy w koło tak bez problemów zachodzą a ja mam taki z tym problem. Stwierdzam, że jestem wybrakowana.
I zamiast cieszyć się jej szczęściem, ja zaczynam mieć doła.

29 maja 2013, 08:59

Wzięłam dziś sobie urlop w pracy. 29 maj to dzień moich imienin. Nie umiałabym znieść życzeń od dziewczyn. Gdyby któraś powiedziała do mnie "spełnienia marzeń" rozryczałabym się. Żeby tego uniknąć wolałam wypisać sobie wniosek urlopowy. Zdaję sobie sprawę, że to ucieczka, ale teraz jestem stanowczo za słaba, by zapanować nad swoimi uczuciami.
Wczoraj cały dzień czułam jajniki. Może jednak w tym miesiącu coś z tego wyjdzie? Na razie dziś ich nie czuję, ale pewnie to kwestia czasu.
Wczoraj kupiłam w smyku śliczny pajacyk. Te malutkie ciuszki dają mi wiarę, że kiedyś założę je swojemu bobaskowi.

30 maja 2013, 18:42

Dziś nie miałam żadnych lekcji. Dzięki temu miałam czas trochę ogarnąć mieszkanie. Teraz piecze się szarlotka. W końcu miałam czas na jakieś małe co nie co w domu. Kiedyś co tydzień piekłam jakieś ciacho - teraz nie chce mi się nic robić.
Zebrałam w jedną szafkę wszystkie ubranka, które do tej pory były kupione i stwierdzam, że na początek mam ich wystarczającą ilość. Zostaje tylko czekanie na ciąże.
A odnośnie ciąży to umówiłam się na 10 czerwca do swojego lekarza w klinice leczenia niepłodności. Ciekawa jestem jego zdania na temat tego co się u mnie wydarzyło.
Czytałam dziś o porodach przedwczesnych i dowiedziałam się, że mam od 20 do 35 razy większe teraz ryzyko porodu przedwczesnego. Czyli będę musiała chuchać strasznie na siebie. I czeka mnie wielkie leżenie całe 9 miesięcy. Zniosę oczywiście wszystko by mieć taką małą istotkę przy sobie.

1 czerwca 2013, 22:15

Dziś był dzień dziecka. Byłam u mojej ślicznotki na grobie. Mąż zakupił piękny lampion. A ja niesamowicie płakałam na cmentarzu.
Ja już nie czuję jajników. Chyba już po owulacji. Męża "męczę" cały czas. Choć ani ja ani mąż nie wierzymy, że naturalnie nam coś z tego wyjdzie.

4 czerwca 2013, 20:33

Nie miałam dziś żadnej lekcji. Troszkę posprzątałam w domku. I odwiedziłam moją Gabrysię.
Dochodzę do wniosku, że jestem opętana myślami o dziecku. Jak kładę się spać i zamykam oczy, to widzę śpioszki, pajacyki i inne ubranka dziecięce.
Dziś daję mężowi spokój. I niestety muszę przyznać rację pani psycholog, że moje życie seksualne ostatnio jest skierowane tylko w jedną stronę. Nie daje mi żadnej radości. A przez to męża traktuję jak chodzącego plemnika, a siebie jak inkubator. A może ta babka coś mi pomoże? A ja jestem tak negatywnie do niej nastawiona. W każdym bądź razie daję jej albo sobie bardziej ostatnią szansę w czwartek. Jak mnie w czwartek wyprowadzi z równowagi i będzie upierała się nad swoimi racjami to będzie to moja ostatnia wizyta u niej.

5 czerwca 2013, 19:06

Dziś gdy byłam na cmentarzu niesamowicie płakałam. Cały czas zastanawiam się dlaczego akurat mnie to spotkało? Przecież dbałam o ciążę, o siebie. Nic złego w życiu nie zrobiłam. Nie wyrządziłam nikomu żadnej krzywdy. Dla ludzi zawsze byłam miła. Może czas najwyższy się zmienić. Być dla innych chamskim i aroganckim. Tacy ludzie mają lepiej w życiu.
Ja dziś czuję swój prawy jajnik. Nigdy nic nie czułam, a tu po porodzie takie zmiany. Obserwuję swój cykl jak nastolatka. Z zaciekawieniem i niedowierzaniem.

6 czerwca 2013, 20:41

Właśnie wróciłam po całym dniu do domu. Jestem ledwo żywa. Prosto po pracy pojechałam do pani psycholog. I dziś mnie ta pani zaskoczyła. Gdy ja miałam ambitny plan rezygnacji z niej. Zobaczymy co będzie za tydzień? Czy jednak z niej nie zrezygnuję? A może w końcu się "dotrzemy" i zaczniemy się rozumieć.
Po niej pobiegłam do dentystki. A tu kolejna niespodzianka. Nie dość że ponad godzinne opóźnienie to pani stwierdziła (po rozwierceniu), że nie podejmuje się leczenia moich zębów. Moja pani dentystka teraz jest na urlopie macierzyńskim i muszę sobie znowu poszukać kogoś innego. Ale miałam okazję z nią chwilkę porozmawiać o moim zakażeniu. I możliwe, że zakażenie zrobiło się od zęba. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia.
A później pojechałam spóźniona do dzieciaczków na lekcje.
Nic w przeciągu całego dnia nie czułam by mi dokuczały jajniki. Mogę tylko już odliczać dni do @. Tak bardzo chciałabym by nie przyszła, ale to jednak marzenia ściętej głowy...

7 czerwca 2013, 19:00

Właśnie wyczytałam, że moja klinika będzie realizowała refundowane zabiegi in vitro. Strasznie się cieszę. W poniedziałek mojego lekarza wypytam o wszystko. Nie ukrywam, że w tym momencie nie stać by nas było na wykonanie kolejnej procedury.

7 czerwca 2013, 20:46

Beatina czy potrzebowałaś aż roku aby dojść do siebie? Ja wierzę, że do września dojdę do jakiejkolwiek równowagi psychicznej. Bo jeżeli nie będę gotowa, to nie podejdę do transferu. Wiem, że nie mogę robić nic na siłę. A tak bardzo pragnę być mamą. Tobie również życzę skutecznych starań:) Byśmy niedługo cieszyły się macierzyństwem.

8 czerwca 2013, 22:09

Zaczynam się chyba troszkę lepiej czuć. Zauważam, że udaje mi się nawet raz na jakiś czas uśmiechać. Jeszcze tydzień temu było to nie do pomyślenia. Zaczyna we mnie kiełkować nadzieja, że już niedługo będę kolejny raz w ciąży. Wczoraj naszykowałam całą kartkę pytań do lekarza. Zatem w poniedziałek będzie niezła dyskusja. Wiem, że jestem w rękach najlepszego specjalisty od niepłodności. Nie mogę doczekać się już wizyty.

10 czerwca 2013, 19:59

Jestem po wizycie. Wierzę, że będzie dobrze. Szykujemy się na transfer we wrześniu. Jak jechaliśmy widziałam lecące bociany. Może to jakiś znak....

12 czerwca 2013, 19:29

Dziś 27dc. Nie nastawiam się na okres w tym tygodniu. Pewnie cykl się przedłuży. Moje piersi są pełniejsze, a jajniki czuję od czasu do czasu. Gdybym miała cykle regularne to policzyłabym już kiedy wypadnie cykl we wrześniu. A tak to muszę czekać. I tak ciągle tylko czekać i czekać. A ja taka niecierpliwa jestem.
Jutro czeka mnie wizyta u pani psycholog.
Ostatnio kupiłam troszkę pięknych ubranek dziecięcych. Nie mogę się na nie napatrzeć. Mam w domu ich tyle, że na początek dla maluszka na pewno wystarczy. Zastanawiam się czy ze mną wszystko w porządku?
Byłam dziś u mojej Gabrysi. Jak zwykle rozpłakałam się przy grobie. Tak mi ciężko jest się z tym pogodzić. Tym bardziej, że najprawdopodobniej w ten piątek miałabym cesarkę. Świadoma jestem, że już za dwa dni miałabym ją przy sobie. Dlaczego tak się stało? Dlaczego to życie jest takie niesprawiedliwe? Dlaczego ja mam zawsze pod górkę?

13 czerwca 2013, 20:31

Jestem po spotkaniu z panią psycholog. Nie tylko ja zauważam, że nie ma żadnych postępów w terapii. Pani psycholog sama zaproponowała, że może zrezygnuję z chodzenia do niej - nic mi to i tak nie daje. Wkurzyła się na mnie jak jej powiedziałam, że mi nic a nic póki co nie pomogła. Zastanawiam się czy watro szukać kogoś innego czy lepiej całkiem zrezygnować?
Moje piersi są pełne, jajniki nie dają żadnego sygnału. Nie ma co się łudzić. Okres na pewno przyjdzie tylko nie wiadomo kiedy. Zresztą w cuda już nie wierzę. Za długo czekam na ciążę, by się jeszcze nie zorientować, że naturalnie u nas to nawet 1% szans nie mamy.
1 2 3 4 5