X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Szczęście uleciało już dwa razy :( -> walczymy dalej... i wygramy!!!
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Szczęście uleciało już dwa razy :( -> walczymy dalej... i wygramy!!!
O mnie: ja rocznik 86 mąż 83 - szczęśliwe dzieci lat '80 ;), od 13.07.2008 w związku a od 21.03.2009 jako małżeństwo
Czas starania się o dziecko: "zaciążyć" próbujemy od 6 grudnia 2008
Moja historia: grudzień 2008 start; czerwiec 2009 - badanie nasienia - za mała ilość plemników; marzec 2012 - stwierdzenie PCO; styczeń 2013 - walka o spełnienie marzeń; 8 lipiec 2014 IUI - pozytywna bHCG; 2 września 2014 pożegnaliśmy nasze dzieciątko [*], 23 marca 2015 druga IUI, 21 kwietnia 2015 trzecia IUI, 23 lipca 2015 czwarta IUI, 20 sierpnia 2015 piąta IUI, marzec 2016 morfologia 0%, marzec-kwiecień 2016 badania do IVF, 9 maja 2016 start stymulacji, 23 maja 2016 punkcja, 25 maja 2016 transfer dwóch maluszków, 6 czerwca 2016 pozytywna beta, 14 sierpnia 2016 przyszedł na świat Staś [*]
Moje emocje: żal - "dlaczego ja", smutek - "stoimy cały czas w miejscu", rozpacz - "a co jeśli nigdy się nie uda?"

4 czerwca 2014, 01:30

od 17 roku życia chciałam mieć... dziecko - dlaczego? bo to było wielkim marzeniem mojej mamy, oczywiście nie to abym miała dziecko w wieku 17 lat ale to by doczekać się wnuka bo w tym czasie dostała diagnozę - rak piersi. Tak bardzo chciałam spełnić Jej marzenie, zrobić coś by poczuła się lepiej, by chociaż na chwilę zapomniała o tym jak bardzo jest źle. Powiedziałam swojemu chłopakowi że chciałabym mieć dziecko ale Jemu się to nie spodobało; nic dziwnego kto normalny chciałby mieć dziecko w wieku 17-18 lat? po roku zaczęło się psuć a ja zaczynała żałować że tak napierałam na ciążę. Przeszłam wtedy z mamą naszą najpoważniejszą rozmowę. Powiedziałam dlaczego tak się dzieje i nie zapomnę tego co mi powiedziała - "ja poczekam na wnuka, mam czas, nie marnuj sobie życia bo to za wcześnie na macierzyństwo". Te słowa zastopowały moje plany. Po kilku latach nawrót choroby a u mnie w głowie wielki wykrzyknik - WNUK!!! Niestety odpowiedniego kandydata na tatusia nie było. Z mamą było na tyle źle że chciałam po prostu być przy Niej a nie gdzieś dążąc do czegoś co Jej na pewno nie pomoże. Byłam przy niej ale sama czułam się samotna. W lipcu 2008 poznałam swojego Grzesia - faceta który odmienił moje życie. Przedstawiłam mamie - pełna akceptacja. Powiedziałam Grześkowi o swoich planach a raczej wprost "zrób mi dziecko" i usłyszałam magiczną odpowiedź "jak wytrzymasz ze mną 3 miesiące to zrobię Ci dziecko" to chyba wtedy zrozumiałam że TO TEN! 8 miesięcy później został moim mężem niestety mama nie doczekała tego, zmarła w sierpniu nie dotrzymała słowa - nie poczekała na wnuka :(

Tak się zaczęło, mama miała wielki wpływ na moje marzenia, czasem mam wrażenie że jej marzenie przeszło na mnie ze zdwojoną siłą ale ja się nie poddam :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 czerwca 2014, 01:33

4 czerwca 2014, 02:24

Dotrzymał słowa, w grudniu przestaliśmy używać jakiejkolwiek antykoncepcji ale też nie mieliśmy wielkiego parcia - chyba dlatego że wydawało nam się że to tylko kwestia czasu, niedługiego czasu. Do końca roku jakoś minęło, w styczniu zaczęło się planowanie ślubu, w marcu ślub i wtedy zaczęliśmy rozmyślać czemu jeszcze nie jestem w ciąży, co jest nie tak, w czym jest problem? wyobrażałam sobie że zaszłam w ciążę w noc poślubną bądź w podróży poślubnej jednak nadszedł kwiecień i kolejna miesiączka... kolejny miesiąc i kolejna miesiączka :/ skoro ginekolog twierdził że jest u mnie wszystko w porządku to pomyślałam o badaniu nasienia.
Mąż poszedł i pierwszy cios - mała liczba plemników, poniżej normy, myślałam że zapłaczę się na śmierć :(
Nie pamiętam co się stało że nie postanowiliśmy poszukać powodów niskiej ilości ale po pewnym czasie po prostu jakbyśmy o tym zapomnieli...
Nadal chodziłam po różnych ginekologach sprawdzając czy u mnie wszystko jest ok i cały czas słyszałam tylko 2 odpowiedzi: "trzeba schudnąć" i "spokojnie proszę czekać, potrzeba czasu", tylko że ja już nie chciałam czekać. Kolejne miesiące i miesiączki powodowały coraz więcej łez i sprzeczek między nami ale nigdy nie pomyśleliśmy o rozstaniu.
Kolejne lata i cały czas te same odpowiedzi "proszę spokojnie czekać" ale jak mam czekać jak to już nie jest rok starań tylko 3 lata?!
Skoro lekarze nie widzą problemu to sama się zdiagnozowałam i poszłam do lekarza po potwierdzenie wyroku jaki sama sobie wydałam - PCO, wiedziałam że będzie bardzo ciężko ale liczyłam na lekarzy na to że lekami da się pobudzić moje jajniki, mój organizm do poprawnego funkcjonowania i zajdę w ciążę. Myliłam się, nikt nie chciał mi pomóc - nie chciał bo wystarczyło chcieć a mnie zbywano :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 grudnia 2014, 19:02

4 czerwca 2014, 02:55

Po pewnym czasie jedzenia różnych leków, które z resztą nic nie dały chciałam odpuścić, nie miałam już sił. Wtedy pewien ginekolog zaproponował, że podejmie się tej walki o dziecko - zaufałam i wyszło na to że przegrałam :(
Od października 2013 miałam zacząć walkę i rzeczywiście zaczęłam ale z mężem bo leki, które dostałam doprowadziły mnie do fatalnego stanu psychicznego.
W lutym 2014 przestałam brać te tabletki i w krótkim czasie poczułam się lepiej :) na początku marca postanowiliśmy zadziałać i wykonać telefon do kliniki leczenia niepłodności z myślą o inseminacji.
Wiedziałam, że łatwo nie będzie, że trochę to potrwa, że pieniądze popłyną daleko od naszego konta ale dziecko, moje dziecko jest tego warte :)

4 czerwca 2014, 03:20

27 marca pierwsza wizyta w invimed, wszystkie badania jakie tylko posiadaliśmy wzięłam ale i tak okazało się że kilka dodatkowych badań trzeba będzie wykonać większość oczywiście płatnych ale nie ważne, ważne że ktoś konkretnie się mną zajął i w końcu się uda :)

16 kwietnia 2014 nadal brak miesiączki ostatnia 24 luty. Takie opóźnienia się nie zdarzały. Jaka pierwsza myśl? Ciąża? wydawało się to takie nie możliwe i możliwe jednocześnie ;) wolałam jednak nie czekać na nie wiadomo co i od razu dzwoniłam do kliniki aby umówić się na wizytę.
17 kwietnia - wizyta - torbiel 3,5cm myślałam że się rozpłaczę jeszcze na fotelu ;(
Tabletki na wchłonięcie torbieli i wywołanie miesiączki...
5 maja - nadal brak miesiączki a w mojej głowie tylko czarne myśli.
6 maja - kolejna wizyta - torbieli nie ma więc kolejne tabletki i wywołujemy okres.

7 dni tabletek i w ciągu 3 dni powinna być miesiączka - nie było
Po dwóch dniach w pracy koleżanka powiedziała że jest w ciąży zapytałam czy mogę pomacać i się zarazić - "jasne" - następnego dnia dostałam okres :) zapewne to nie zasługa wczesnej ciąży koleżanki tylko tabletek ale szkoda że nikt nie zrobił mi zdjęcia kiedy rano zobaczyłam że dostałam okres ;)

szybko umówiłam się na HSG i HSC - w końcu ;)

4 czerwca 2014, 03:28

Jestem już po HSG wyniku sama nie rozumiem ale z tego co lekarz powiedział po badaniu jajowody drożne tylko prawy oporny ale przy inseminacji trzeba celować na lewy jajnik. Póki co się nie denerwuję i czekam jeszcze na badanie HSC, dopiero z tym wynikiem do swojego lekarza. Liczę że od razu zaczniemy stymulację :) już tak bardzo nie mogę się doczekać :)

4 czerwca 2014, 13:34

Przeczytałam kilka pamiętników, zobaczyłam kilka wykresów - fajnie poczytać o szczęściu ludzi (bo w większości natknęłam się na pamiętniki z happy endem).
Dlaczego mi się jeszcze nie udało? dlaczego nie ja? co ja takiego w życiu złego zrobiłam, że nadal nie mogę cieszyć się macierzyństwem? czy ja w ogóle kiedykolwiek usłyszę "mama" skierowane do mnie?
Już od długiego czasu czuję że jestem z tym sama, mam wrażenie że nikt nie rozumie tego jak mi cholernie ciężko, jak bardzo źle mi z tym że wszystkie koleżanki/znajome dookoła albo rodzą albo zachodzą w ciąże. Gratuluję zazwyczaj ale przez łzy.
A kiedy słyszę o kolejnym zamordowanym dziecku, o porzuconym na śmietniku czy pobitym to pojawia się pytanie gdzie jest sprawiedliwość? dlaczego tu gdzie dziecko dostało by mnóstwo miłości nie ma go a tam gdzie jest niechciane pojawia się i musi cierpieć?

Tyle myśli krąży mi po głowie, tyle pytań bez odpowiedzi... Wszystko krąży wokół jednego - ciąża i dziecko.

4 czerwca 2014, 20:00

Ostatni wieczór u siebie jutro do Wrocławia aby w piątek na spokojnie na 8.30 dojechać do szpitala na HSC. Chyba coraz bardziej się stresuję ale już nie tym jak to będzie wyglądało ale wynikiem. Jestem chyba największą pesymistką na świecie - czuje, że wynik nie będzie dobry. Boję się... boję się, że wynik odbierze mi resztkę nadziei... boję się swoich reakcji, tego jak ja... jak my sobie z tym poradzimy? Czy mi nie odbije? Czy nie zaczniemy żyć obok siebie zamiast razem?

Im dalej jesteśmy na tej drodze tym więcej mam żalu, że nie zaczęliśmy wcześniej, że dałam się oszukiwać lekarzom; mam żal sama do siebie, że nie tupnęłam nogą i nie powiedziałam "dłużej czekać nie będę".

6 czerwca 2014, 18:41

Drzwi się otwierają - sala zabiegowa a tam łóżko w podpórkami na nogi. Miałam nr 6, 5 osób przede mną, 5 razy będę patrzeć jak śpiące kobitki wywożą z sali i stawiają łóżko kilka metrów obok. "MASAKRA" to słowo pojawią się najczęściej tak po prostu z ust z każdej z nas, przerażona była każda chociaż ja swoimi 28wiosnami byłam ostro poniżej średniej wieku ;)

Moja kolej - emocje opadły - rozbieram się od pasa w dół, wkładam ochronne szpitalne buciki zawiązuje w pasie coś co dostałam od pielęgniarki żeby pupy później nie było widać ;) wchodzę na salę i z dziwnym spokojem zwyczajnie kładę się na łóżko; pani anestezjolog podaje narkozę i po kilku sekundach zasypiam.

Godzina później - budzę się na szpitalnym łóżku w tej samej sali gdzie czekałam na badanie. nic mnie nie boli, nie mdli mnie, mój wzrok - kurde zdecydowanie lepiej widzę..., nie jestem już śpiąca... czy wykonali mi to badanie? a może źle reagowałam na narkozę i nic nie zrobili?
Podchodzi przemiła pielęgniarka
- "dobrze się pani czuje? wszystko w porządku?"
- "tak ale pić mi się chce"
- "jak tylko się pani dobrze wybudzi"
więc ja chce wstać, ja już przecież nie śpię ;)
Dalej już było nudno ;)

Najważniejsze że opis/ wynik badania poprawił mu humor :) zmian nie wykryto, brak przeszkód do inseminacji/ivf :)

Teraz można zaczynać walkę pełną parą o nasze wymarzone szczęście, o naszego Sebastianka/Wiktorię :) i nie obrazimy się jak dostaniemy podwójny prezent ;)

12 czerwca 2014, 21:31

Wszystkie badania zrobione więc czas na wizytę u lekarza.
Przeczytał wyniki, zbadał (standardowo jeden jajniczek chowa się bezczelnie) i wypisał receptę na Clostilbegyt :)

Jedno co mnie dziś zasmuciło to słowa lekarza, który powiedział, że w tym miesiącu była owulacja :( tyle lat bez owulacji tyle czekania a tu akurat w miesiącu kiedy przechodziłam 2 badania przy których nie mogliśmy działać była owulacja :( no nic tylko się popłakać ;(

Póki co pozostaje czekać na @ i od 3dc zaczynam najważniejszą podróż :) chciałabym wierzyć, że jestem już blisko ale po tych 5 latach coraz trudniej :/ ale będę walczyć o nasze maleństwo :)

JESZCZE PROMYCZKA NIE MA A JUŻ GO KOCHAM NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE :*

13 czerwca 2014, 19:09

"Chorzy doktorzy" taki mało inteligentny serial ale nie tym chciałam się podzielić.

Oglądaliśmy dziś jeden odcinek z mężem mało ważne o czym.
Kilku letni chłopczyk pyta tatę skąd się biorą dzieci, odpowiedź wywołała u mnie łezkę i pytanie "właśnie, dlaczego to nie jest właśnie tak?" Oczywiście wiem dlaczego i nawet podoba mi się droga poczęcia ;) ale kiedy co miesiąc witam się z kolejną @ powraca smutek i chęć "łatwiejszego załatwienia sprawy"

jeśli to czytasz pewnie zadajesz sobie pytanie "co to za odpowiedź padła"

ODPOWIEDŹ OJCA "Kiedy tatuś i mamusia bardzo się kochają zamykają oczy i razem wypowiadają życzenie"

Ja po ponad 5 latach chciałabym aby to było takie proste...

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 czerwca 2014, 12:48

17 czerwca 2014, 13:10

Chyba @ niedługo bo mam taką ochotę na słodkie że dałabym się pokroić za ciacho najlepiej z kremem ;)

Ale w tym miesiącu cieszę się nadchodzącym okresem bo przecież od tego zależy wszystko na czym mi najbardziej zależy - dziecko.

Naprawdę zaczynam wierzyć że w końcu się uda :)

W sobotę moja chrzestna organizowała swoją 50tkę, taka mała impreza rodzinna ;) w końcu miałam komu się wygadać i trochę wyżalić.
Teraz wiem jak ważny jest dobry wybór chrzestnych, dopiero teraz rozumiem tytuł "rodzice chrzestni" :) niby to ciocia ale jednak psychicznie bliższa, szczególnie od śmierci mamy[*]

23 czerwca 2014, 23:06

Okres od wczoraj a ja mam wrażenie, że ktoś mi tam wsadził rzeźnię i co chwilę zarzynał świniaka - krwi całymi litrami :/ masakra. ostatnio takie miesiączki to ja miałam jakieś 12lat temu więc skoro wtedy radziłam sobie to teraz jako "stara baba" tym bardziej wytrzymam te kilka dni ;) niech się tam czyści i szykuje miejsce dla maleństwa ;)

Jutro zaczynam Clostilbegyt :) 2 lipca wizyta i szykowanie do inseminacji :) coraz bardziej wierze w to, że się uda :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2014, 14:55

25 czerwca 2014, 11:04

Chciałabym aby było już po IUI, żeby już było "za miesiąc" abym mogła zrobić teścik i zobaczyć 2 kreseczki...

Próbowałam wczoraj się pomodlić o ile można to tak nazwać :/ kościół przestał dla mnie istnieć od śmierci mamy kiedy przed mszą pogrzebową podczas spowiedzi usłyszałam od księdza że "przesadzasz, nie jesteś już małą dziewczynką" może i trafiłam na **** ale wtedy potrzebowałam wsparcia a nie opierdzielania mnie... później kiedy dowiedzieliśmy się o kiepskich wynikach męża poszłam już do innej parafii z nadzieją "tutaj ktoś mnie zrozumie i wesprze" jednak było podobnie :/ "zaufaj Bogu i nie eksperymentuj z medycyną"... kurcze czy naprawdę tak jest wszędzie?

Od tamtej pory wizyty w kościele ograniczałam do minimum - ślub, chrzciny, pogrzeby. Jestem wierząca i kiedyś nie było niedzieli bez mszy, triduum obowiązkowe i święta nie istniały bez pasterki czy rezurekcji a teraz? Teraz wierzę, że Bóg istnieje tylko świat wymknął się spod kontroli :/

"Jak trwoga to do Boga"
przez ostatnie prawie 6 lat "obraziłam się" na Boga ale wczoraj coś pękło. Jesteśmy już na końcówce naszej drogi do szczęścia i potrzeba nam tego małego "pstryczka". Nie wiem czy potrzeba nam kciuków i ciepłych słów od rodziny oraz znajomych czy cudu od Boga ale wolałam pogadać z Tym tam na górze ;) może akurat miał chwilę wolną i chociaż z nudów posłuchał ;) może akurat się zlituje i pomoże ;)

30 czerwca 2014, 13:51

7 dzień z Clo a ja nie czuje nic innego niż zwykle :/ cała noc z jakimiś koszmarami :(
Śniło mi się, że miałam robione jakieś badania i wynikło z nich że dzieci nigdy i w żaden sposób mieć nie będę :( czułam jak płaczę przez sen :( obudziłam się w potwornym lękiem i mnóstwem przerażających myśli ;( a co jeśli naprawdę moje jajniki nie chcą współpracować albo jajeczka są jakieś pancerne?
Ale z drugiej strony jest we mnie jakiś dziwny spokój bo skoro tyle czasu się nie udawało to teraz tak po prostu za pierwszym razem zapewne się nie uda... im więcej o tym myślę tym więcej "dwóch stron" się pojawia :/
Niby po HSC i HSG powinnam być spokojniejsza a jednak jest inaczej :/

Jutro wizyta i mam nadzieję, że lekarz mnie uspokoi bo zwariuję...

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2014, 13:56

1 lipca 2014, 14:55

No i po wizycie. Clo nie za wiele pomogło :/ pęcherzyki małe i co gorsza z prawego jest więcej i odrobinę większe :( niestety bo prawy jajowód jest zwężony i musimy liczyć bardziej na lewy a tam tylko 3 pęcherzyki i to malutkie :/

Dostałam jeszcze Fostimon i zobaczymy co się będzie działo, martwię się tylko bo mam zastrzyk zrobić dziś (już zrobiony), w czwartek i w sobotę a dopiero w poniedziałek wizyta i zobaczymy co się dzieje a to już będzie 16dc... czy to aby nie za późno? moje ostatnie cykle to od stycznia 37 dni ale bez stymulacji.

Na wszelki wypadek podziałamy w sypialni ;)

Musi się udać! Najlepiej w lipcu to w kwietniu będziemy świętować podwójne urodziny - moje i bąbelka ;)

2 lipca 2014, 16:18

żeby nie myśleć wzięłam się za sprzątanie (teraz chwila przerwy). Dobrze, że mam tylko 50m ;) ciekawe czy chociaż mąż zauważy... :/ ale zapewne jak każdy facet "co robiłaś jak mnie nie było?"

2 lipca 2014, 19:33

porządki skończone... pościel zmieniona, 2 prania się suszą, okna umyte, sypiania posprzątana, kuchenka "wylizana", łazienka wyczyszczona a kabina wygląda jakby szyb nie było ;) jak ten mój oszołomek nie zauważy to normalnie przysięgam wyprowadzam się i niech sam dba o porządek...

a na poprawę nastroju gofry :D

3 lipca 2014, 14:22

Druga dawka Festimonu wzięta; póki co nie czuję nic innego, temp stoi, może i to dobrze bo do poniedziałku lepiej żeby żaden pęcherzyk nie pękł bo tak samo jak moje pęcherzyki są leniwe w rośnięciu tak samo mój "ukochany" jest leniwy w płodzeniu :/ przy kłótniach twierdzi, że Mu się "przejadło" po tych wszystkich latach "robienia dziecka" na siłę ;( zaczynam mieć wrażenie, że my nie żyjemy razem tylko razem mieszkamy :( fakt faktem oboje zgadzamy się w tym, że jak już wygramy tę wojnę z naszą biologią i w końcu nasze maleństwo będzie z nami nasze życie odwróci się o 180 stopni - czyli w końcu zaczniemy się częściej uśmiechać ;)

4 lipca 2014, 14:00

temp dalej stoi, moje jajniki nie dają znaku życia oby tylko tak do poniedziałku. Nie chcę stracić tego cyklu bo ten i kolejny to nasza ostatnia szansa na rodzicielstwo :(

Dlaczego tak trudno jest spełnić marzenie, marzenie które dla innych jest czym normalnym a dla niektórych nawet przekleństwem :(
Jak to jest, że my wszystkie tutaj tak strasznie chcemy, staramy się i zrobiłybyśmy wszystko dla macierzyństwa a inni tak bardzo tego nie chcą, tak bardzo, że "pozbywają się problemu" albo nie - nazwijmy to po imieniu -> ZABIJAJĄ. "wypadła mi z rąk", "zapomniałem zawieźć do przedszkola", "chcieliśmy dobrze" tyle wymówek a mi z każdą kolejną nóż w kieszeni się otwiera ;(
Coraz częściej utwierdzam się w tym iż nie którym za łatwo to poszło i albo nie potrafią docenić albo zwyczajnie to szczęście im przeszkadza.

7 lipca 2014, 10:04

kolejny zepsuty termometr :( chyba ktoś/coś czuwa nad tym żebyśmy się nie doczekali dzidziusia :(
tyle szczęścia że dziś mamy wizytę i okaże się co się tam dzieje, mam nadzieję że jeszcze w tym tyg doczekamy się inseminacji i pozytywnego zakończenie ;)
1 2 3 4 5 ››