Moim adopcyjni rodzice wybrali mi już imię - DIESEL
informacja o dziewczynie która trafiła do szpitala w ciąży z krwawienie pod wpływem narkotyków i alko o ile dobrze zrozumiałam wywołała u mnie taki płacz że nawet mój tato nie wiedział co się dzieje... jak to jest i dlaczego tak jest że jak pragniesz dzieciątka z całych sił to albo nie możesz zajść albo poronisz a taka ku**** ma w dupie....
Od tamtego momentu wszystko zdecydowanie szybciej wywołuje u mnie łzy dziś a raczej wczoraj tj we wtorek oglądałam "życie bez wstydu", zgłosiła się dziewczyna która w wypadku została poturbowana i miała duże blizny i straciła narzeczonego a ja co... oczywiście w ryk... bo jak pomyślałam że mojemu G miałoby się coś stać i straciłabym Go... no kurde nawet wyobrażać sobie nie chcę pomimo wszystkiego złego co było między nami kiedyś...
Może to ten zbliżający się 1 listopada... może to moja poniedziałkowa owulacja i strach przed możliwą ciążą i kolejną stratą
Gin: "kolejna ciąża po zrzuceniu 20kg czyli za ok rok"
co na to mąż?
mąż: "jeśli owulka na dniach to próbujemy, szkoda nie spróbować"
ja widzę w tym tylko strach ale w głowie oboje mamy tą samą myśl
"NIE UDAŁO SIĘ PRZEZ 5,5 ROKU TO TERAZ TAK PO PROSTU MIAŁOBY SIĘ UDAĆ?"
No ale co jeśli mamy na tyle pecha i szczęścia?
Teraz pozostaje tylko czekać... od dziś czyli środy zaczynam luteinę, max za 10 powinna być @... nie pamiętam kiedy ostatnio tak bałam się "wpadki"
P.S
nasz Diesel jak na prawdziwego pieszczocha przystało uwielbia wylegiwanie się na plecach i jak go ktoś mizia po brzuszku sam już wcina jedzonko z miski i może uda się że będzie u nas wcześniej niż myśleliśmy
Nadal się boję ale wiem że sobie poradzimy
Przed snem skierowałam kilka słów do dzidziusia który może się we mnie rozwija... powiedziałam że jeśli już jest to ma nigdzie już nie odchodzić, że już go kochamy bardzo mocno i jest naszym największym szczęściem
Mam nadzieję że pozwoli mi przepracować kilka miesięcy a później już będzie tylko on ważny
Fakt jest taki że nawet z medycznego punktu nie powinnam jeszcze nawet myśleć o ciąży a co dopiero zachodzić ale mimo to kurcze... nawet pomimo wszystko było by to najpiękniejsze co mogło mnie spotkać
Ale spokojnie... jeszcze 10 dni czekania
na zielono zrealizowane...
Plan na Październik część 2
- 5kg mniej
- lepsza praca - czyt. normalna umowa bądź przynajmniej z lepszą stawką
- zmienić image, a przynajmniej fryz
- posprzątać dokładnie kuchnie i łazienkę - czyli najgorsze
- zrobić legowisko dla naszej mordeczki
- zrobić projekt półko-wieszaka w przedpokoju a jak dostanę $ to również wykonać
- pojechać do mamy i zapalić [*] dla Niej i naszego dzidziusia
Legowisko jest prawie zrobione ale prawie robi wielką różnicę
Projekt do przedpokoju... hmmmm... ciężka sprawa bo niby wiem co chcę ale ciężko to idzie z wyobrażeniem realizacji no ale niestety ten punk i tak się przesunie w czasie
Niestety z kg nie poszło mi w ogóle bo jeszcze przytyłam i to chyba największa porażka nie dużo bo 1kg ale kurcze przecież miało być mniej...
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2014, 16:29
Co ma być to będzie... byle nie powtórka...
Moja zawieszka, która miała być pamiątką po moim dzidziusiu dziś w jakiś magiczny sposób odpięła się i zniknęła. Zniknęła na cmentarzu... Znak? nie wiem. Wiem, że biorąc pod uwagę symbolikę zawieszki zgubiła się w idealnym miejscu...
Trochę się dzieje a jednak niby nic
W niedzielę 2 listopada poszliśmy na cmentarz u nas na wsi. Może to głupie ale upiliśmy znicze dla każdej duszyczki osobno - za dziadka męża, za koleżankę i naszego synka. Wszystko było ok, rozkleiłam się dopiero kiedy mąż dał znicz i powiedział a za małego pewnie chcesz sama odpalić - łezka popłynęła, nie dlatego że już Go z nami nie ma ale dlatego że od mojego męża w końcu usłyszałam coś przez co wiem że nie była to tylko ciąża a nasze dziecko.
Od pon rozpoczęłam nową pracę pierwsze 3 dni już za mną WOW pierwsze 2 dni oczywiście szkolenie bhp i jakieś nie potrzebne pogawędki dziś już praca na stanowisku i czuję że to coś dla mnie wiem że to dopiero początek i lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca ale skoro po 8h na nogach nie bolą mnie ani plecy ani moje nóżki to jest to jakiś sukces chcę tam pracować, czuję że mogę się tak spełniać, że ta praca może dać mi tyle satysfakcji co moje poprzednie 2 najdłuższe prace
W piątek jedziemy po Dieselka już się nie mogę doczekać, jak dobrze że jutro już czwartek Ah w końcu będę miała swoje ukochane maleństwo przy sobie a później pomyślimy o "rodzeństwie"
Dziś 25dc jakoś nie zapowiada się by pojawił się jakiś pozytyw w pracy byłam siusiu i rękę dałabym sobie uciąć że dostałam okres no ale przychodzę do domu i nic, sucho... no cóż plamienie ale i tak wcześnie tzn lepiej plamienie niż okres bo to by było zdecydowanie za wcześnie tym bardziej że w weekend może jakieś mi się trafi
Poza tym jestem naprawdę w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Codziennie do pracy ok 3km w jedną stronę i podoba mi się to wyszłam do ludzi, poznaję nowych i dobrze mi to robi
Chyba w końcu tak naprawdę naprawdę czuję że mogę być na prawdę szczęśliwa - mam kochanego mężczyznę, za chwilę będzie w naszym domu mały pieszczoszek, mam pracę która może okazać się dla mnie idealna a w niedalekiej przyszłości zawalczymy znów o dzidziusia
Ten malec jest niesamowity, żadne jego siuśki czy kupka na panelach nie jest w stanie wywołać najmniejszych złych emocji - rekompensuje to lizaniem policzka i merdaniem ogonkiem jednocześnie
Wycałowany jest z każdej strony i wydrapany każdy cm jego ciałka
No cóż kanapa w salonie też już chyba zajęta
Niedługo będzie miał więcej zdjęć niż my
Wiem że bitwę przegraliśmy ale wojna nie skończona bo zakończenie wojny może być tylko pozytywny dla nas!!!
Mąż wczoraj powiedział coś co może być dziwne ale ja nawet chciałabym by było to prawdą... "a może dusza naszego aniołka jest w Dieselku" Kiedy kładzie się spać z nami to tak się przytula że ciężko nie pomyśleć w ten sposób...
W pracy świetnie to czym się zajmuję bardzo mi się podoba i czuję że mogę się tam spełniać muszę się jeszcze dużo nauczyć bo stanowisko odpowiedzialne dostałam, miało to wyglądać trochę inaczej jednak ktoś mnie a raczej to jak pracuję zauważył i docenił
Dieselek rośnie jak na drożdżach, kiedyś mieścił się w 2 dłoniach dziś całą dłoń zajmuje jego główka siusiu jak na dużego chłopca przystało robi na matę
Nocne spanie zaczyna na swoim posłaniu a w nocy przemieszcza się do mnie na poduszkę
W domu zostaje sam bardzo sporadycznie ale jak już wracamy to cieszy się jakby nas nie widział rok... a jak jedno z nas tylko jest w pracy to po powrocie przez godzinę nie odstępuje na krok
Teraz walczymy z Jego gryzieniem wszystkiego ale na dobranoc i dzień dobry tak całuje, że ciężko się na Niego złościć nie wiem czy mógł trafić lepiej bo my lepszego psiaka byśmy nie znaleźli
TAK ŚPI Z MĘŻUSIEM MYM
TAK DLA PRZYPOMNIENIA
TAKIE MA POZYCJE SPANIA
A JAK ZA DUŻO DO NIEGO MÓWIĘ TO MNIE UCISZA
Dzięki temu maluszkowi i pracy czas leci bardzo szybko, jeszcze niedawno bałam się jak ja przetrwam 1 listopada a tu za chwilę zacznie się grudzień... niedawno zastanawiałam się jak ja wytrzymam jeszcze te kilka miesięcy kiedy znów umówimy się w klinice by spróbować jeszcze raz a dziś myślę co muszę zrobić wcześniej żeby zdążyć przed pierwszą wizytą
Za kilka dni powinna odwiedzić mnie owulka... nie zamierzam już "uważać, bo jest za wcześnie" jak się uda to spoko a jak nie to rozpaczać nie będę...
Godziny, dni i tygodnie mijają mi strasznie szybko
Niby zluzowałam portki ze staraniami i czekam grzecznie na swoją kolej ale... no właśnie ale to nie prawda! ja po prostu wiem że naturalnie się nie uda a obecna sytuacja nie pozwala na ruszenie do kliniki
Każda kolejna informacja o ciąży wśród znajomych jest straszna... przypomina mi się wszystko i to jaka byłam szczęśliwa także - może dlatego tak bardzo boli...
W pracy fajnie, umiem i robię coraz więcej bez stresu ale w domu... no cóż w domu to tylko Diesel i spacery z nim trzymają mnie jakoś... małżeństwo? jakie małżeństwo?... robi się coraz gorzej ;( aż płakać się chce
Dlaczego nie może być chociażby ok? przecież nie chcę cudów... nie chcę nie wiadomo jakich luksusów i wzajemnego wzdychania do siebie... chcę aby po prostu było dobrze, abym chciała wracać do domu nie tylko do psiaka, chciałabym chcieć położyć się do łóżka nie tylko z Dieselkiem, chciałabym aby to nie on się tak do mnie przytulał w nocy...
Chcę wierzyć że nie wszystko stracone...
Może to tylko takie moje gorsze dni... i wolę aby to tak było!
P.S.
Dziewczyny ja o was pamiętam i zaglądam do Was! Trzymam mocno kciuki za Was wszystkie!
https://www.youtube.com/watch?v=c_phadpACmM&feature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=DcEBq--eDDk&feature=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=YD-qZw4gHUc&feature=youtu.be
No ale zaczynam jakoś ogarniać i póki co 2 rzeczy za mną - umówiłam się do fryzjera i przegrzebałam szafę czy ja w ogóle mam się w co ubrać w te Święta?
Chyba mam się czym pochwalić... "wchodzę" do szafy i szukam w co się ubrać w te "sztywne" dni... rzuca mi się w oko tunika/sukienka którą kupiłam 2 lata temu, myślę sobie "zobaczymy" - zakładam i WOW! nieźle... grzebię dalej i znajduję leginsy (kiedy ja je kupiłam?) ocieplane z futerkiem w środku - zakładam i idę do lustra - kurde chyba zaczyna być widać moje stracone 19kg w tym roku... sama jakoś tego nie zauważam ale "stare" ciuchy chyba nie kłamią...
Z mężem... hmmm... nie wiem czy zagląda tutaj i czyta moje żale czy już po prostu sam już zauważył że nie jest dobrze ale wczoraj sporo się poprawiło. Kiedy kładliśmy się spać powiedział "dziś to Ty będziesz koło mnie a Diesel może spać w nogach albo na brzegu". Przytulił mnie tak naprawdę, tak po prostu, bo chciał a nie musiał. Mam nadzieję że już tak zostanie, przynajmniej do lutego a później to ja też będę mniej zestresowana więc będzie spokojniej
Byłam dziś z Dieselkiem na ostatnim szczepieniu i przy okazji zważyłam "malucha". Nasza klucha waży już 5,95kg i nawet wet był w szoku bo nie widać po nim
Dziewczyny z którymi razem wróciłam z BBF na OF powoli po kolei wracają na fioletową stronę... mam nadzieję że będą trzymać mi tam miejscówkę i że szybko do nich dołączę
W czasie kiedy pisałam ten wpis przyszedł mój klopsik - ja go na ręce chcę wziąć a ten piszczy... od razu zapaliła mi się lampka że może uczulenie po szczepieniu więc biegiem do weterynarza... wpadam ze łzami w oczach że coś się dzieje i co się okazało? że to normalne po tym szczepieniu, nie puchnie, nie drapie się a trochę go boleć kark może i pewnie dlatego piszczał... nie wytrzymałabym gdybym teraz straciła jego... Na szczęście zostaje z nami i mam nadzieję że na długie lata
W ostatnich dniach coraz częściej myślę że nasza obecna "pełna rodzina" to jedyna na jaką mogę liczyć i Dieselek nie będzie miał kogo ciągnąć na sankach...
Czy ja na prawdę tyle złego w życiu zrobiłam że teraz tak muszę pokutować?
Patrzę na małego jak rośnie, jak się rozwija, uczy kolejnych rzeczy, jak na mnie patrzy kiedy chce mojej uwagi i zabawy, widzę jak słodko śpi i wstaje taki cudnie zaspany i łzy do oczu się cisną... TAK BARDZO CHCIAŁABYM BYĆ MAMĄ!!!
Tak bardzo chciałabym wykrzyczeć na cały świat jak jest mi źle, ile ostatnio musiałam przejść! Jedynie tutaj mogę się "wygadać", jedynie tutaj jest ktoś a nawet dużo "ktosiów" którzy potrafią zrozumieć i pocieszyć. Może i powinnam się cieszyć że mam w Was jakieś wsparcie ale nie umiem... dlaczego? bo tak cholernie mi źle że mój problem i moja strata nie jest jakimś odsetkiem i tak często się to zdarza więc u mnie znów może się powtórzyć
Czekam na te święta jakby miał się jakiś cud stać... tylko jaki? na owulkę nie liczę więc to nie cud zapłodnienia i zdrowej ciąży... może jakiś przełom w moim życiu? ale jaki? nawet nic do głowy mi nie przychodzi... mam nadzieję że to nie będzie kolejny nóż w serce bo w tym roku mam już wbitych wystarczająco dużo...
Boże dajesz nasz szansę? jeśli tak to nie odbieraj nam tego maluszka jeśli nam się uda...
temp kolejnych 4dni powinna pokazać coś pokazać...
a może na ten cud czekam?
w środę byliśmy oddać krew dla dziewczyny która po porodzie walczy o życie - może to nagroda dla nas...
chcę w to wierzyć! Wolę Ciebie malutki w prezencie na nowy rok niż przejście magicznej 20 straconych kg w tym roku :*
było w nocy, musimy dziś znowu... mąż wraca po 22 a ja jutro na 7 rano - nie wyśpię się - trudno ale tym razem nie chcę stracić szansy
Życzę Wam (i sobie też ) aby okres ciąży zawitam w Waszym życiu bardzo szybko i trwał całe długie 40tyg a zakończył się szybkim porodem i ślicznym zdrowym potomkiem
Kochane "zaciążone staraczki" Wam oczywiście też wszystkiego najlepszego w te święta mało "pawików", świetnego samopoczucia i dużo zdrówka dla Waszych fasolinek, kijaneczki i groszków niech się nie pchają na świat za szybko a jak nadejdzie ich czas na przytulenie maminego cycucha niech go szczęście nie opuszcza, niech zdrowy rośnie i daje Wam wiele szczęścia
I idąc za ciosem Wam kochane mamusie które synka/córcie trzymacie już w ramionach życzę Wam abyście przesypiały całe noce a dzień miały ogrom sił do zabaw i rozpieszczania Waszego słoneczka życzę kolejnego bobaska kiedy już będziecie chciały bez kolejnych długich starań!
I wesołych spokojnych świąt dla tych co na razie odpuściły niech Wasze wyluzowanie da Wam małego "luzaka"
Nie ma jak usłyszeć w święta "czemu nie pijesz normalnej wódki? w ciąży jesteś? co, jesteś? no powiedz" no kurwa normalnie się ciśnie "nie kurwa już nie!" czy do ludzi na prawdę nie dociera że takie tematy to nie jest temat zabawny ani do rozmów z okazji świąt?
W styczniu odwiedzę klinikę i mam nadzieję dowiedzieć się samych pozytywów! 26 stycznia szpital oddział endokrynologii a w lutym mam nadzieję że podejmiemy kolejną próbę która tym razem zakończy się pięknym grubaskiem w listopadzie
śliczny jest :)
jest taki słodki:)
Ale słodka krówka:*
Oj to będziecie mieli łobuza! Ale chociaż wesoło :)
o jaki słodki psiak :)
śliczniutki słodziaczek :)