9.07.2014-2.09.2014
Dni których nigdy nie zapomnę. Dziecko którego nigdy nie przestanę kochać - było moje, nasze wymarzone, wyczekiwane i kochane od początku :*
Nie chcę tak!! chcę znów żyć ale nie tak jak rok, dwa czy nawet 3 lata temu - chcę żyć tak jak 7 lat temu kiedy wiedziałam czego chcę i wszystko miałam gdzieś... kiedy chciałam żyć na maksa i żyłam, kiedy korzystałam z każdej sytuacji by poznać smak zabawy, szaleństwa i zdobywania najtrudniejszego
Tylko chcieć a móc to 2 różne rzeczy... Chce nawet bardzo ale pogodzić się ze stratą nie mogę
Chciałam zrobić pierwszy krok i wyjść do ludzi ale nie umiem... to chyba nie czas
Przyszły tydzień wiele wyjaśni. Albo będzie dalej źle albo zacznę się podnosić...
Oczywiste że łzy się będą pojawiać i nie będę w stanie a nawet nie chcę zapomnieć ale może będzie lepiej.
Może dzięki temu szybciej "dorosnę" do decyzji o kolejnych staraniach.
Nie umiem! może płaczę mniej, może myślę mniej ale tęsknię tak samo i tak samo nie umiem sobie wybaczyć.
Wybaczyć... ale czego? najbardziej tego że nie byłam w stanie zatrzymać naszego maleństwa, że nie jestem/nie byłabym na tyle dobrą mamą żeby nasz skarbek chciał zostać.
Szybko minął ten tydzień. Tydzień od straty naszego maluszka. Aż tydzień i dopiero tydzień.
W domu syf... patrzę naokoło i niby chcę coś z tym zrobić ale nie umiem się ruszyć. Najchętniej siedziałabym bezczynnie. Da się tak? Wiem że nie mogę ale godziny po prostu lecą...
Przyszedł polecony z USC... ze względu na brak określonej płci dziecka brak możliwości zarejestrowania... to boli... boli bo moje dziecko potraktowane zostało jak wycięty wyrostek Nawet nie wiem co dalej się z nim stało
Dalej niż do sklepu... nie musiałam ale chciałam...
Wczoraj w końcu zasnęłam wieczorem normalnie bez męczenia się do 2 w nocy, bez łez i myślenia dlaczego, niestety to nie zasługa mojego godzenia się z faktem straty tylko zwykła pomoc farmakologi i leków uspokajających od lekarza
Wizyta i rozmowa pomogła ale nadal czuję, że nie jest tak jak powinno
Może to wynik leków ale chyba bardziej boję się ludzi i nie chcę z nikim rozmawiać
Z mężem... sama nie wiem... ciągle czegoś mi brakuje i ciężko to nawet określić
Tak bardzo się boję, że w końcu odejdzie, że ten nie cały miesiąc szczęścia to były ostatnie chwile kiedy byliśmy dla siebie tak bliscy i ważni
Rano obudziłam się nawet wcześnie i już rozwijałam plany żeby ogarnąć mieszkanie ale ciężko zacząć z reguły może jestem leniwa ale do takie stopnia mieszkania jeszcze nie doprowadziłam
Może właśnie to mój największy błąd? może sama siebie dobijam? może powinnam się ruszyć i zająć się czymś na dłużej?
Dziś kolejna wizyta u specjalisty, może coś do mnie na prawdę dotrze i nie koniecznie jutro ale może za 3-4dni będzie lepiej?
Bez tabletek nie dam rady
Wiem, rozumiem i dociera do mnie że potrzeba czasu ale myślałam, że będzie lepiej z każdym dniem a nie "góra-dół"
Może to wina wczorajszego % i tematami jakie padały (byliśmy u sąsiadów) no ale czy ja teraz muszę unikać spotkań? Przecież temat DZIECKO i CIĄŻA pojawiają się często szczególnie w naszym wieku nie chcę każdemu mówić co się stało bo kolejnego "będzie dobrze" nie wytrzymam po to próbuję spotykać się z ludźmi by się trochę odprężyć i nie myśleć i nie chcę mówić bo zrobi się nastrój cmentarny
Teraz znowu odechciało mi się wszelkich wyjść i spotkań
Czy będzie tak jutro? Pojutrze? Czy za tydzień będę w stanie tak jak dziś pamiętać o swoim maleństwie ale nie płakać?
Cały czas wiszę w jakiejś niepewności i strachu przed jutrem Przed tym czy znów nie będę musiała szukać pomocy wśród specjalistów? Czy wystarczy rozmowa z moim G i cudowną E? Co będzie jak wrócę do spotkań z tymi co wiedzą co się stało? Boję się pytania "jak się czujesz?" i stwierdzenia "będzie dobrze", działa to na mnie jak płachta na byka i przypomina jak dużo straciłam, że odeszło ode mnie moje największe szczęście
Ciężko nawet myśli ubierać w słowa tłoczą się w głowie i co chwila przychodzą nowe czasem lepsze czasem gorsze...
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 września 2014, 21:44
1 Laktacja
Jak pogodzić się ze stratą kiedy nawet moje ciało nie tego nie chce? Myślałam że ze mną jest coś nie tak ale dopiero doczytałam, że nie jestem jedyna... u mnie synka już nie ma ale moje piersi chyba tęsknią bardziej niż ja... laktacja w takiej sytuacji? Na prawdę? Po tak wczesnej stracie? Serio? czemu gin się o to nie pyta? Niby zachowują się jakby dla nich to była "normalka" a nie pamiętają, że występują takie "powikłania"??
2 Wczesna @
Hmmmmm.... 2 września łyżeczkowanie a 14 września pierwsza @???
Poważnie? czy ja muszę być jakimś pieprzonym królikiem doświadczalnym??
Swoją pierwszą w życiu miesiączkę dostałam w wieku 10 lat czyli duuuuuuuużo wcześniej niż moje koleżanki. A teraz pierwszą po stracie też mam mieć tak szybko?
Czy mój organizm domaga się kolejnego dziecka? czy przyspiesza wszystko bym miała powód do radości a nie tylko smutku? A może synuś nazbierał już na 9 miesięczny czynsz i chce wrócić?
Mąż staje się coraz większym wsparciem
Czuję, że chce mi pomóc. Czuję Jego wsparcie.
"Jak się czujesz?" zmienił w "jak tam?" co oznacza "pamiętam o Twoich problemach i chcę być na bieżąco"
Myślę, że to nie on się zmienił tylko ja po rozmowie z psychologiem w zeszłym tygodniu zaczęłam w końcu zauważać Jego wyciągniętą dłoń w moim kierunku, Jego strach by mnie nie zranić i Jego ból po stracie.
Wczoraj było zdecydowanie lepiej
Próbuję się trzymać i myśleć o czymś innym ale nie umiem
W czwartek urodziny męża a ja nawet pomysłu na prezent nie mam
Znowu zaczynam się czuć zbędna i nie potrzebna a nawet jakbym przeszkadzała lub utrudniała życie najbliższym
Kiedyś dostałam od męża bransoletkę z zawieszkami... teraz jedna z zawieszek znalazła nowe miejsce raczej na długo...
Kończyłabym dziś 11tc...
Ta ciąża i to dziecko było tak bardzo planowane i tak bardzo chciane, że wspomnienia o Nim to jak wspomnienia o pięknej bajce z dzieciństwa - za piękne by było prawdą
Coraz częściej tak właśnie myślę że to był piękny sen... chociaż cały czas pamiętam dokładnie moje ciążowe dolegliwości jakby to było wczoraj.
[*] Nigdy Cię nie zapomnę moja kijanko :*
"Zapalnie zmieniona doczesna ciążowa i kosmki"
rozpoznanie: "CI 10 tyg. obsoleta."
dobrze że za 2h mam gin bo bym oszalała z niewiedzy o co chodzi
Coś czuję że nigdy się nie dowiem co było przyczyną
Dziś na wizycie mam nadzieję że dowiem się co to było za krwawienie od niedzieli do środy.
Może nawet powie co tam widziała w macicy tydzień temu...
Dzisiejszy dzień miał być miły i miało być świętowanie a ja czuję że będzie masakra i płacz do późnej nocy
Niestety jest też zła nowina bo na usg coś jest i nie za bardzo wiadomo co dostałam skierowanie na B-hcg i jeśli będzie pozytywna to szpital jeśli negatywna to luzik ale ja już się nastawiam na najgorsze
Na monitorze moja macica + to "coś" wyglądało jak plemnik... prawie łezkę puściłam ale też poczułam lekki strach pani dr powiedziała że powinno mi się to dobrze kojarzyć i może to znak więc ona przeciwwskazań nie widzi ale lepiej najpierw odstawić antydepresanty... ale jak? przecież bez nich jest strasznie! Z resztą i tak nie jestem gotowa!
Z wyniku hist-pat gin powiedziała, że dzidziuś był tylko obumarł zanim zdążył urosnąć by się pokazać.
W końcu usłyszałam to co chciałam! Dzidziuś był i mam to na piśmie. Nie odbiło mi i nie wymyślam sobie! Tylko smutno mi, że musiałam wylądować w szpitalu i stracić mojego szkraba żeby się dowiedzieć że on na prawdę był!
Tak więc mamy dziś 6dc-1cpp ale jednocześnie pierwszego w którym wolę bez niż zajść w ciąże
Dlaczego tak jest że kiedy pojawia się powód by się cieszyć akurat przeżywa się najgorsze chwile, dni i miesiące w życiu?
Teraz do piątku będzie płacz i powrót wspomnień
w piątek dopiero dostanę skierowanie znów do szpitala na kolejne czyszczenie
Naprawdę zaczęłam się cieszyć bardzo że pierwsza @ po zabiegu już za mną i pomału można wracać do życia a tu kolejna niespodzianka...
Podjęliśmy decyzję o piesku i "warunkiem" był dobry wynik.
Myślałam, że szczeniaczek obudzi na nowo we mnie instynkt macierzyński i na nowo zapragnę zostać mamą ale znów "natura" decyduje za mnie
Dlaczego w koło tyle potworów ojców-gwałcicieli i matek-alkoholiczek bez problemów mają kolejne dzieci a mnie jak już spotkało to szczęście to za chwilę w to miejsce weszły zły, żal i cierpienie?
Wiedziałam, że ten konował coś pier**** więc dlaczego nie powiedziałam NIE? Dlaczego nie zażądałam innego lekarza? Czemu znów muszę przez to przechodzić?
MAM DOŚĆ!!! NIE WYTRZYMAM WIĘCEJ!!!
Teraz tylko zostało przetrwać kolejny zabieg, zacząć nową pracę i cieszyć się tak jak nigdy i tak jak wczoraj
Nie jestem silna ani twarda a tym bardziej bez serca. Pamiętam o moim synku i nawet nie zamierzam o nim zapomnieć a nawet nie myśleć! Chcę zwyczajnie być szczęśliwa, poczuć się kobietą, dobrą żoną i matką.
Nie cofnę czasu i nie zmienię nic z resztą czy to by coś dało? Czy jakbym znała wtedy przyszłość nie zdecydowałabym się na IUI? Nie wiem możliwe że mimo wszystko chciałabym. Tamte chwile, te początki były tak piękne...
Jeszcze nie jestem w 100% gotowa na powrót do ludzi i "normalnego" życia ale każdego kolejnego dnia potrafię już coś-cokolwiek zrobić. Może to też działanie tych za dużych spodni, może mój dzisiejszy lepszy nastrój to skutek wczorajszego ale wiem na pewno że chcę się tak czuć, że nie pasuje mi cierpienie smutek i łzy... chociaż łez czasami nie da się zatrzymać.
Mam plan na październik:
- przetrwać zabieg
- przygarnąć psiaka
- zacząć pracę
I oby mi się udało z realizacją.
A jeszcze w tym miesiącu spróbuję pójść na cmentarz i [*] dla mojego maluszka :*
Między nami coraz gorzej to chyba teraz nie dobry pomysł bo szczęście niestety jest chwilowe znów zaczynają się kłótnie i brak czasu dla siebie nawzajem a może to tylko brak ochoty na spędzanie czasu razem
A może właśnie dlatego straciłam dziecko bo nie chciało wychowywać się w rozbitej rodzinie?
Nie chcę znów przechodzić tego co kiedyś... nie rozumiemy się i coraz bardziej żyjemy obok siebie a nie ze sobą
Dlaczego jak się sypie to wszystko na raz?
Dlaczego ja zwyczajnie nie mogę być szczęśliwa?
Jeśli obserwujesz swoje ciało i intuicja podpowiada Ci, że coś jest nie tak, nie zwlekaj z wizytą u lekarza. Według dr. Alice Domar, amerykańskiej autorki książki „Zwyciężyć niepłodność” („Conquering Infertility”) najlepszą poradą dla par starających się o dziecko jest nie zwlekać zbyt długo z wizytą u specjalisty. Badania pokazują, że aż 91% par podejmujących leczenie niepłodności żałuje, że czekały zbyt długo. Radzi ona również: „Nie obwiniaj siebie, szukaj wsparcia a przede wszystkim miej nadzieję, ponieważ zdecydowana większość par, które zasięgają pomocy specjalisty, doczekują się zdrowego dziecka.”
Jestem w tych 91%... żałuję a raczej żałujemy, że nie postawiliśmy wszystkiego na jedną kartę duuuuuużo wcześniej i nie poszliśmy do kliniki na początku...
DZIEWCZYNY NIE CZEKAJCIE!!!!
Dopisuję ten dzień jako nasz Dzień Dziecka (1.06)
przynajmniej do czasu kiedy nasz synek [*] nie przyśle nam maluszka, później będziemy obchodzić oba "święta".
Było raz lepiej raz gorzej ale minęło dość szybko i ostatni tydzień zwolnienia przede mną... Zaczyna się październik więc i mój "plan działań" wchodzi w życie...
uda się? czy się poddam?
Nie wiem! Ale wiem że chcę walczyć, walczyć o swoje szczęście, o szczęście swojej rodziny, PEŁNEJ RODZINY!
a może tak miało być? może mieliśmy stracić spełnione marzenie by wiedzieć jak bardzo pragniemy naszej małej kopi :*
Dziś jedziemy do szpitala raczej tylko na ustalenie terminu. w nadchodzącym tygodniu będzie już najgorsze za mną. Chociaż jeszcze czasami nachodzą i pewnie będą nachodzić mnie te złe myśli by ze sobą skończyć to wiem że kiedyś miną. Może miną dopiero kiedy znów zaczniemy cieszyć się ciążą ale miną i przysięgam będziemy najlepszymi rodzicami na świecie!
Przykro mi
;*
brak mi słów <3
Przykro mi.........