rozmawialiśmy jeszcze wczoraj wieczorem czy nie ryzykujemy za bardzo - oczywiście ja byłabym na TAK nawet przy 5 pęcherzykach ale chciałam usłyszeć to samo od Niego. Po dłuższej chwili ciszy usłyszałam "nie wyobrażam sobie trojaczków w naszym mieszkaniu ale damy rade". Zawsze mówił, że 2 to max a tu proszę "damy radę"
Dzisiaj się pęknie spisał po ostatnich badaniach liczyliśmy na ok 2mln, kiedy lekarz przyszedł z przygotowanym nasieniem do IUI powiedział, że jest super bo jest aż 6mln
Teraz 2 tygodnie luzu i spokoju bez stresu, nerwów i wysiłku aby aby ta pierwsza IUI mogła być już ostatnia
Jestem nastawiona pozytywnie bo "Pozytywne myślenie przyciąga dobre zdarzenie"
Coś to pozytywne myślenie mnie opuszcza
ostatnie kilka dni mają jeden największy plus - nasze małżeństwo ożyło
od października z tygodnia na tydzień było coraz gorzej i bałam się bardzo, że nasze serca nie dogadają się z rozumem. Nigdy jednak nie potrafiliśmy się rozstać, coś nas razem trzyma i to zapewne to samo "coś" co nas połączyło a teraz jest jak nigdy, mąż wyręcza mnie prawie we wszystkim, słucha wszystkiego co mówię i czuję, że naprawdę jest ciekawy. Może i to normalne i tak powinno być ale u nas to się zazwyczaj odbywało inaczej
Czuję się kochana i ważna i oby tak pozostało
Będzie dobrze - MUSI BYĆ DOBRZE
teraz śniadanko a za chwilę na badanie krwi (progesteron), co prawda gin kazał zrobić we wtorek dopiero ale ja się boję że będzie za późno bo zanim wynik będzie to mogło by być już za późno oczywiście ufam swojemu lekarzowi i nie zamierzam nic łykać tylko sprawdzić
Oby hormonek był na odpowiednim poziomie
rano temperaturka w górze później zakupy i to udane bo jak mi się udaje kupić ciucha to jest duży sukces żartując sobie mogę napisać, że dzięki swojej nadwadze nie zostawiam majątku w sklepach za to zostawiam kilogramy potu na ulicach biegając po sklepach i szukając "czegoś" co będzie na mnie dobre a dodając jeszcze fakt, że ciucha to ja jedynie mogę znaleźć w lumpeksach za grosze to kocham swój tłuszczyk jeszcze bardziej
Jak nie teraz to za miesiąc ale musi być pozytywnie
Przez ostatni tydzień - odkąd zobaczyłam 4 śliczne duże pęcherzyki w tym jeden pękający - czuję, że ciężko będzie mnie "zabić".
Powiedziałam Tacie o inseminacji i możliwościach ciąży mnogiej - słyszałam łzy w głosie, słyszałam bo rozmawialiśmy przez telefon. Od tamtej pory dzwoni codziennie i pyta jak się czuję dziś mnie zaskoczył pytaniem kiedy idę do lekarza no jaki niecierpliwy Ma już jednego wnuka ale niestety daleko i baaaaaaardzo rzadko Go widuje, chyba jest podekscytowany perspektywą częstego widywania wnusia i w końcu bycia dziadkiem
Będzie dobrze załamywać się będę jeśli będzie już koniec sierpnia i zielonek kropeczki nie będzie
przed chwilą rozmawiałam przez tel ze swoim chrześniakiem - prawie 4letnim bratankiem. Jest kochany i taka gaduła się z Niego zrobiła przez ostatnie 2 lata widziałam Go zaledwie kilka razy ;( niestety z bratową miałam spięcie i cierpi na tym maluch
Mail do gina wysłany jednak póki co bez odzewu odświeżam i odświeżam jak kretynka swoją skrzynkę mailową i cisza bardziej się chyba boję tego, że za wysoki niż nastawiam się, że się udało...
To byłaby za duża pełnia szczęścia chyba gdyby się okazało, pierwsza IUI udana szczególnie przy tak niskiej skuteczności tej metody i naszych dłuuuuuuugich starań. Fakt - moje cykle były zazwyczaj bezowulacyjne więc jak miałam zafasolkować? Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć chciałabym bardzo aby to był właśnie TEN CYKL.
Mój wynik trochę wystraszył mojego miśka bo zobaczył normy a gin mówił że dobrze jak będzie >10, trochę Go nastraszyłam, że skoro 10 to jedynak to moje 40 to znaczy że wszystkie 4 pęcherzyki się udały ale dobrze chłopak kombinuje i od razy pytanie "to te co mają ponad 20 to wszystkie bliźniaki?" boi się jednak tej czwórki
Dzisiejsza porada OVU powinna zawisnąć na bilbordach w całej Polsce może w końcu byśmy tyle nie słuchały rad dobrej cioci, babci, teściowej, koleżanek itd
I wiecie co? pisząc to myślę, że sama siebie okłamuję
na prawdę nie czuję nic niezwykłego ale przecież nie ja pierwsza bez objawów?! nie nakręcam się bo nie wierzę, że mogłoby się teraz udać ale cicha nadzieja jest jedyne co jest innego to taka chcica na mojego Misiaczka ale bez jakiegoś strasznego parcia - ma nocki a że źle je przechodzi i całe dnie śpi lub jest nie przytomny to nie mam serca "zmuszać" do soboty niedaleko a będzie lepiej smakowało
A póki co zupka ogórkowa
Z resztą nic się nie działo chociaż nie tak bardzo nic w piątek pojechałam do taty on miał jeszcze urlop więc mieliśmy cały dzień dla siebie. Większość czasu spędziliśmy na jeżdżeniu i chodzeniu po sklepach ale też posiedzieliśmy i pogadaliśmy trochę
W sobotę nie wytrzymałam i zdecydowałam się na test... w pierwszym momencie spojrzałam i chciałam wyrzucić bo jedna kreska ale jakoś spojrzałam jakbym chciała oczami wypalić drugą kreskę i po chwili zobaczyłam ale taką bladziutką i jakby nigdy nic poszłam spać dalej.
Tata chciał sobie kupić garnitur bo idzie na wesele za 2 tyg więc pojechaliśmy do sklepu (znowu); znalazł ale nie myślał, że będzie musiał tyle wydać $ pocieszyłam Go że może nie tylko będzie na raz i może się jeszcze przydać np na chrzciny - tak mi się jakoś powiedziało a do taty jakby nie dotarło
Po powrocie do domu pokazałam mężowi, nie mogłam wytrzymać. I w tym momencie kubeł zimnej wody - mąż powiedział, że po to jest ta druga żeby była widoczna więc mam się nie doszukiwać bo tutaj nic nie ma może i dobrze bo po co się nakręcać jak nie ma pewności
No i jeszcze przy rozpakowywaniu się po powrocie od taty upadł mi termometr i się stłukł więc do dziś było bez kontroli
wieczorem oczywiście po długim czasie i szok poszłam do łazienki na siusiu a tu krew zrobiło mi się gorąco ale "trudno" i "szkoda" bardziej to się chyba mąż wystraszył i zdenerwował, że to przez te "ochoty".
w niedzielę pojechaliśmy do teściów na "kawę i ciacho" a skończyło się na bezalkoholowym grillu fanie było chociaż też nie obyło się bez spięć ale o dziwo między mężem a teściem.
Narwaliśmy sobie papierówek bo tak tylko spadają i gniją i jeszcze dziś mam zamiar zrobić sobie sok z jabłek bez oprysków
Dziś po raz pierwszy od 2 tyg mieliśmy spięcie albo to tylko ja się "oburzyłam" bo mąż z uśmiechem na twarzy powiedział "jaka Ty nerwowa od kilku dni" - sama to widzę ale próbowałam się powstrzymywać tylko jak długo można
Jutro o ile temp dalej będzie wysoka sprawdzam jeszcze raz a jak do czwartku @ nie będzie to idę na B-hcg. No tak bo zapomniałam wspomnieć, że krew tylko się pojawiła po i koniec.
Tak bardzo chciałabym już cieszyć się rozwijającego się we mnie malutkiego człowieczka - naszego cudu i największego szczęścia :*
Tak więc czeka nas druga IUI, oby tylko teraz się torbiele nie porobiły
temperatura odrobinę w górę niby niewiele ale to zawsze w górę
Tak bardzo chciałabym aby to bym szczęśliwy cykl! Cały czas wierzę, że jeszcze nic nie jest stracone. Może sama siebie oszukuje, może jestem naiwna ale chcę być matką i dopóki nie zobaczę @ to będę żyła w nadziei chyba że jutro beta moje nadzieje zmieni na fakt
temp znów w dół
dziś beta a ja jestem przerażona bo czuję że będzie płacz wieczorem chyba za bardzo się nastawiłam że mogłoby się udać i teraz bardzo tego żałuję ;( ktoś powinien mi przyłożyć czymś ciężkim żeby mi się odechciało wiary w to że w końcu nadszedł mój czas
Już bym chciała mieć ten wynik i wiedzieć...
Ciężko w to uwierzyć ale się udało nasze długie lata starań, płaczu, nerwów, stresu czy kolejna @ przyjdzie poszły precz i oby tak do kwietnia
Dziękuję wszystkim którzy trzymali kciuki, wspierali mnie i wierzyli, że się uda :* to dzięki Wam nie zwariowałam w tych ostatnich tygodniach
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2014, 20:29
Super wieści! Trzymam mocno kciuki:) i jak tam koszty? Bo też powoli o tym myślę
Witaj, przeczytałam cały Twój pamiętnik i od tej chwili wspieram Cię z całych sił i przesyłam masę ciepłych myśli, mocno trzymam kciuki za powodzenie akcji i zieloną kropę w tym cyklu. I za bliźniaki! :D
Nie dziękuję żeby nie zapeszać ;)
Jestem z Tobą całym serduszkiem:) trzymam kciuki aby się udało:):)
bardzo mocno trzymam kciuki :)
super motto! :)