Cały czas coś, nie koniecznie dobrego

ten rok jest okropny i niestety jeszcze 3 dni do jego zakończenia

Chciałabym zapomnieć, chciałabym być znów tą samą "nienormalną" Kaśką sprzed 10 lat... niestety się nie da

Znów coraz częściej wracam do myśli że byłoby lepiej zakończyć moje częste łzy, mój sporadyczny uśmiech i moje nic nie znaczące życie.
Po raz kolejny widzę że staję się zołzą i chamką której ostre słowa prawdy wychodzą przez gardło każdego dnia więcej - co mi to da? no co? a no to że ludzie którzy nie wiedzą o mnie nic będą myśleć tylko źle... i to że bliscy zaczną się odsuwać lub zwyczajnie zacznę sprawiać im przykrość

Nic mnie nie cieszy i nawet nie szukam niczego co by mi poprawiło humor

Dlaczego mnie to tak męczy? Bo w moim życiu teraz pierwsze i najważniejsze miejsce zajmuje Diesel i nawet sobie nie wyobrażacie jak często wśród ludzi wzbudzam żałosne spojrzenia i... śmiech? No bo jak kobieta 6 lat po ślubie może być tak strasznie zakochana w psie i nadal nie mieć dzieci... wychodzę na nienormalną


Może o takich stratach za mało się mówi? może do ludzi nie dociera jak wielki jest to problem, może nie wiedzą że kobiety po stracie nie radzą sobie, że może wiele tak jak ja potrzebują psychologa, psychiatry i leków by normalnie zasnąć, by nie płakać na każdym kroku...
Rok zaczęłam z pozytywnym nastawieniem. I niech tak zostanie cały rok

To co napisałam na forum 1 stycznia:
Narzekałam na męża ale od dziś zamierzam nie narzekać a dużo więcej rozmawiać


Wczoraj chciał ode mnie tel żeby sobie coś tam smsem wykupić w grze a że ja i tak nie wykorzystuje tego co mam na koncie to nie widziałam problemu. Weszłam na OF na chwilę po północy i co widzę? mój wykres ma kolory... no ale jak? myślałam że OF dał kilka dni Premium za darmo z okazji Nowego Roku, weszłam na Ustawienia-Abonament i mordeczka mi się uśmiechnęła


ja: "kurde ale jak? nie mam wiadomości żeby OF coś sam dał"
mąż: "przecież chciałaś

Doładował mi sam

Pytam męża: "ale po co aż tyle?"
mąż: "a Premium przenosi się na BBF?"
ja: "tak"
mąż: "to wykorzystasz tam

I najważniejsze postanowienie - 50%


OF wyznaczył mi owulację w sylwestra... jakby to się okazało prawdą i złotym strzałem


Ehhhh głupia ja tak się łudzić... nie nastawiam się w ogóle a nawet nie wierzę a na dowód tego walnęłam sobie browarka przed chwilą

NIECH TEN 2015 ROK BĘDZIE PIĘKNYM PRZYROSTEM DEMOGRAFICZNYM TYCH CHCIANYCH KOCHANYCH I WYCZEKIWANYCH DZIECIACZKÓW
Nie tak po prostu i tylko ona ale była tam gdzie obecnie Jej już nie ma - w moim domu rodzinnym z całą rodziną...
Przyjechaliśmy tam w mężem i mówię "przyjechaliśmy po dziecko"... siedziało jakieś takie malutkie na dywanie, mama podeszła wzięła na ręce i podając mi powiedziała "to proszę" pomogła mi ubrać bąbla i wyszliśmy...
I co... ja bym miała teraz odpuścić? Nie próbować znów? NIE MOGĘ!!!!!
Ona wie o naszych staraniach, o IUI i stracie. Ruchem głowy pokazuje na mój brzuch i pyta
- robiliście? - chodziło o kolejną IUI
- jeszcze nie... - odpowiadam
- bo śniliście mi się...
- ale że co?
- że się długo nie widzieliśmy i spotkałam was. Szłaś z wózkiem a G trzymał dziecko takie malutkie, chłopczyk.
- fajnie...
Nie wiem co o tym myśleć... kolejny znak że to już niedługo? nie chcę się nastawiać bo wiem że w tym cyklu nawet jeśli owu byłaby to raczej nie trafimy... od 17dc do 21 jestem w szpitalu

Chociaż jak sobie tak pomyślę że Kijanka miałaby się urodzić w listopadzie/grudniu to szkoda mi dziecka żeby do szkoły tak szybko poszło

Ah... ale tak kombinować nie będę...
Pragniemy Cię maluszku i Kochamy już bardzo bardzo mocno! :*
A więc endometrium 0,89cm a pęcherzyk o dziwo w lewego jajnika 1,43cm.
Gin mnie rozbawił i zniesmaczył jednocześnie...
- ile pani waży?
- xxx
- dużo za dużo
- ale w październiku było 10kg więcej
- oj to za szybko pani chudnie, to bardzo nie zdrowo...
hmmmmmm 3 miech 10kg to dużo? niezdrowo? przy takiej wadze? najpierw mu nie pasuje bo dużo za dużo a jak się okazuje za chwilę w porównaniu do października to jednak za mało... no oszaleć można...
A co do pęcherzyka to wychodzi na to że jeśli owulka będzie to w szpitalu... i to niestety tak że nawet

No nic przed IUI też straciliśmy owulkę bo trzeba było HSG i HSC robić i był zakaz

Według pani doktor Glucophage rewelacyjnie na mnie podziałał i mam go brać nadal i nie odstawiać aż do potwierdzenia ciąży.
W szpitalu okazało się że nawiedziła mnie owulacja



Ale do rzeczy...
wyniki podobno świetne jak na moją nadwagę/otyłość
cukier naczczo 81, insulina 54 później co godzinę
1 - 138 insulina 43,8
2 - 119 insulina 31,6
3 - 85 insulina 17,4
4 - 73 insulina 7,2
tsh - 1,51
ft4 - 1,25
anty TPO - 5
anty TG - 10
estradiol - 312 (czyli owu tuż tuż i była)
prolaktyna - 10
test z metoklopramidem
30' - 194
60' - 118
DHEA-SO4 - 274,5
androstendion - 3,17
testosteron - 66,71
testosteron wolny - 7,41
kortyzol godz 8.00 - 9,4
kortyzol godz 20.00 - 5,17
USG tarczycy bez zmian
usg brzucha też nie wykazało niczego niepokojącego
Zalecenie - pożegnać 10kg i można powrócić do ostrych starań


Trochę się nasłuchałam od pani dr odnośnie mojej wagi a dosłownie popłakałam się kiedy usłyszałam że ciąża z taką wagą to wielkie zagrożenie dla dziecka i istnieje duże prawdopodobieństwo cukrzycy ciążowej i nadciśnienia... a nawet wad w rozwoju maluszka a także ponowne "przedwczesne" zakończenie ciąży

Miałam spoko czasu na rozmyślanie i nie zbawią nas te 2 miesiące... a nóż uda się naturalnie...
Tak więc postanowione - na 29urodziny machnę sobie dzidziolka

zachcianki w 100% "nieciąży" no ciekawe...

i jeszcze taki dobry humorek dzisiaj mam

po pracy w domu czekała na mnie już kolacja i nawet ciepła herbatka ... kochany mężuś

Chyba plany aby pożegnać kolejne 10kg i dopiero podejść do IUI odejdą do lamusa... nie dam rady tyle czekać, za bardzo i za dużo myślę o ciąży, dziecku i pełnej rodzinie...
Boję się strasznie zaszkodzić maleństwu swoją wagą. Boję się że to co powiedziała mi lekarka w szpitalu mogłoby się urzeczywistnić - cukrzyca ciążowa, nadciśnienie, chory maluszek a nawet kolejna strata

Ale teraz 10kg... jak schudnę to będzie że kolejne kg i kolejne... nie mam ani ochoty ani siły już czekać dłużej...
- jasne...
- ale to będzie pożegnalne piwko...
- dlaczego?
- bo jak ty jesteś to moje szczęście jest daleko

- ok ale nie obiecuję że za miesiąc Cię nie odwiedzę...
- ale jeśli już to tylko za miesiąc a później daj mojemu szczęściu przyjść.
- jeśli na prawdę tego chcesz to umowa stoi :*
Dlaczego to nie jest takie łatwe? Dlaczego nie można pogadać ze swoją @ i wziąć z nią 40tygodniowej separacji?
Ja ze swoją @ żyję od 24 grudnia 1995r więc po takim czasie krótkie 40tyg rozstanie dobrze nam zrobi...
A browarek jest dziś jak najbardziej prawdziwy...
Tęsknie za moim maluszkiem ;( Codziennie patrze na Dieselka który rośnie jak na drożdżach i z dnia na dzień staje się coraz mądrzejszy, tak wiele zmienia się w jego zachowaniu a ja mam jedną myśl "ciekawe jaki byłby mój synek"...
Za 2 miesiące trzymałabym nasze dzieciątko ramionach... wiem że kwiecień będzie ciężki i chyba nic nie będzie w stanie przyćmić natłoku myśli.
Niestety moja wypłata sprzed 2 dni nie daje nadziei że możemy spróbować znowu



Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2015, 13:15
śluz pięknie rozciągliwy na ok 7cm! tak by to jakoś wychodziło że od dziś 6 dni i owulacja... trzeba działać niestety już nie dziś ale od jutra

miał być luz a tu znów spina

tak bardzo bym chciała że wieczorem chyba się pomodlę... nie lubię "jak trwoga to do Boga" ale jak nie spróbuję to mogę żałować...



W pracy wczoraj dziewczyna która mnie szkoliła powiedziała że jest w ciąży a mnie jakby ktoś zdzielił prosto w twarz nie z pięści a z buta!
Teraz muszę ją zastępować i mam zawieszony urlop do odwołania... czyli gdzieś do okolic wakacji


Kolejne miesiące czekania? Nie chcę! Nie wytrzymam już

Cały dzień czuję coś dziwnego... że się udało że IUI już nie potrzebna... pewnie jak zwyklę się zawiodę

Ah dziś mi wszystko jedno...

Wieczorem odwiedza nas koleżanka z pracy na "małe ploteczki" przy piwku

Śluz już całkowicie kremowy bez żadnych wątpliwości - jedyne co mnie ? to fakt iż jest go dużo na wkładce... ale na ciąże to ja się już nie nastawiam


A aktualnie mamy syncia chorego

poprzedni wet wymyślił alergię na kurczaka ale ponieważ okazuje się że ten wet ma wyrok za znęcanie się nad zwierzakami

tak więc obecna pani wet miała dla nas dobrą i złą wiadomość - kurczak wraca do łask z czego Dieselek jest szczęśliwy ale niestety alergia okazała się pasożytem skóry

Nie na długo - w czwartek wizyta w klinice - lewy jajnik 5 pęcherzyków a prawy już 15


Wczoraj temp poszła do góry ale dziś już spadła


We wtorek powinna pojawić się @ więc od środy zaczynam stymulację i w 10dc pierwsza wizyta w klinice przed IUI...
Jutro zaczynam stymulację później 10-11dc monitoring i jeszcze w tym miesiącu IUI

tym razem zamiast Clo dostałam "Lametta"... poczytałam sobie i kilka pozytywnych historii widziałam

Może źle robię ale nawet nie biorę pod uwagę niepowodzenia

Małymi krokami dąż do celu, może z nawet niepozornych rzeczy trzeba się cieszyć by żyć w harmonii z samym sobą. Mam nadzieję, że 2015 r będzie dla Ciebie lepszy. :)
Hmmm cieszenie się małymi rzeczami nie zapewni Ci większych, ale pomoże wytrzymać. Masz super psiaka :), męża, to chyba nie takie najmniejsze rzeczy? Wiesz kochana, każda z nas dostała właśnie to życie i trza jakoś żyć... wiem, że jest ciężko :( Wspieram i wierzę, że nam obu się uda urodzić, bo tylko to nam zostało, wierzyć że się uda!
normalnie Kasiu jakbym czytała o sobie... nic dodac nic ujac...
Polub siebie- łatwiej ci bedzie cieszyć sie drobnostkami. A małe sprawy sa ważne bo tak naprawde to z nich sie składa nasze życie. Pies, samodzielnie złożona półka, nowa praca, dobrze przyprawiona pomidorowa ;)- ciesz sie tym. A jesli nie dasz rady, to szukaj czegos co ci poprawi humor, nie bój sie! Moze to joga? Jazda na rowerze? Uśmiech do przypadkowego przechodnia? Polubi siebie i bądź w zgodzie ze sobą, reszta przyjdzie pozniej...i 2015 na pewno bedzie dla ciebie lepszy, zycze ci tego :*
Czasem tak jest, że człowiek najchętniej by się schował pod kocem i wywiesił kartkę z napisem "Nie ma mnie dla świata, nie przeszkadzać". Czasem tak po prostu jest - i wtedy nie ma co zmuszać się do cieszenia się z małych czy tam dużych rzeczy tylko trzeba przeczekać - słońce w końcu się pojawi.
Doskonale podzielam Twoje "wątpię". Ja już chyba we wszystko wątpię. Bo niestety wszystko w co wierzyłam dało mi takiego kopa w dupę, że się odechciewa mieć nawet nadzieję.
Kati słońce! Trzymam kciuki za to, aby tak super już było przez calusieńki ten rok! :*