jeszcze jakieś 6h czekania na wynik bHCG... ale spox w tym czasie biorę się za pierogi, z resztą ostatnio jakoś z miłą chęcią spędzam czas w kuchni
ostatnie 3 tyg to dla naszego małżeństwa jakaś bajka pięknie... aż tak pięknie że nie pamiętam kiedy ostatnio tak pięknie było może po prostu w końcu po 7latach bycia razem dotarliśmy się
w tym cyklu nawet nie miałam ochoty robić testów czemu zdecydowałam się na bHCG? bo mam wielką chęć już jutro do pracy nie iść hahaha a na poważnie to oczywiście że nie chce mi się iść do pracy
obudził mnie dziś ból cycków a raczej sutków - sama nie wiem... temp nie wskazuje na rewelacje ale wiele już widziałam idealnych wykresów zakończonych @ i spotkałam się z wykresami powiedzmy beznadziejnymi a zakończonymi ciążą
może się pocieszam, może oszukuję ale na pewno nie nastawiam! tym razem nie... tym razem przyjmę na klatę i nie wpadnę w załamanie jak w zeszłym miesiącu!
brak mi już sił ale też nie wiem czy ja naprawdę chcę zostać matką... chciałam bardzo chciałam ale te starania, kolejne IUI wypompowany ze mnie wszystko
Chciałabym spróbować IVF ale środków brak, na prywatnie my nie mamy na rządowe nasza klinika już nie ma
Invicta niby wolne miejsca ma ale czy na pewno? czy się dostaniemy?
Żeby tak nie narzekać bardzo to napiszę że w ostatnim czasie były powody do świętowania
9dni temu minął rok jak przywieźliśmy Dieselka do naszego mieszkania
łobuzuje dalej ale też daje wiele miłości, tak jak on przytula i całuje to nikt nie potrafi
Mąż chyba w końcu przemyślał i już tak opornie nie podchodzi do adopcji - może jednak będzie szansa na rodzicielstwo
poczekamy na decyzję (P)osłów i jeśli in vitro bez refundacji zostanie to ruszamy z adopcją.
Pogodziłam się z losem, już nie mam jakiegoś parcia i nie płaczę przy @... nawet w tym miesiącu testu nie zrobiłam pomimo że według OF dziś 19dpo
Niestety mój kręgosłup znów dał znać o sobie tym razem zdecydowanie bardziej niż 2lata temu kiedy się zaczęły problemy z nim teraz bez leków, maści, masaży i łez bólu nie ma dnia
1 listopada był oczywiście ciężki jak zwykle ale cieszy mnie fakt że Wrocław się wykazał zrozumieniem
Zaglądam do Was moje kochane ciężarówki i cały czas kciuki trzymam żeby Was nic złego nie spotkało :*
Za wszystkie staraczki również chociaż mam wrażenie że zostałam sama
wróciłam wku*wiona jak mało kiedy...
Nie dowiedziałam się czy jest jakiś pęcherzyk, jakie endo itd "bo nie"
poszłam sprawdzić czy mi się torbiele nie porobiły po ostatnie miesiączki jakieś dziwne więc po usg dowiedziałam się tylko że torbieli nie ma i tyle, na udzielenie innych inf nie miał ochoty...
i weź się staraj... jak? potraktował mnie jak małolatę która nie wie co z czym i do czego; małolatę która nie wie co to endometrium, owulacja itd...
Ulżyłam sobie pisząc oficjalną skargę drogą mailową
7 lat sexu bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, 5IUI, ponad rok z termometrem i na OF i nic... Jak to jest że w pełni świadoma czasu płodności - nadchodzących owu - nadal z pustą macicą a te całkowicie nieświadome ignorantki, nastolatki i patologią która często nie wie nawet co to owulacja tak po prostu zachodzi?
Jak to nazwać? Jest chyba tylko jedno określenie - pechowe-szczęście... Dla nich największy pech dla nas to istny cud bo dziecko jest cudem!
Jedyne co mnie dziś pociesza to Mikołajowy prezent - książka ulubionego autora i niezły sex
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 grudnia 2015, 20:59
https://docs.google.com/forms/d/1PDLT9Pjq_IkrqPezaBAzOmN_Y-6yVilCX6lqWUq5n1o/viewform
wypełnienie zajmuję chwilę, ja wypełniłam, myślę że warto...
Już nadziei nie mam, przestałam wierzyć, że jakimś cudem zostaniemy biologicznymi rodzicami.
Odeszłam już z forum bo nie tam moje miejsce. Czas odstawić termometr bo po co dalej to ciągnąć? Zakończony dziś cykl pokazał że nawet i u mnie temp nie powinna dawać nadziei!
7 lat chudych minęło czas na tłuste? będą? nie! no bo WHY?
Nie płaczę, nie jest mi przykro - przyzwyczaiłam się że co miesiąc "puszczają uszczelki" ale tak jakoś ciężko stawiać tą krople na OF
Kiedy zaczynałam zabawę z OF tyle dziewczyn czekało ze mną na swoje dwie krechy. Teraz większość ...ba... prawie wszystkie poszły na fioletową stronę ...ba... większość to już fioletową stronę zmieniło na bezsenną stronę mocy cieszę się z tego bardzo ale to mnie zmniejsza tęsknoty i chęci bycia mamą...
Patrzę na zdjęcia grobu dzieci nienarodzonych i zamiast łez czy smutku czuję jakby to nie o mnie chodziło, jakbym nie miała z tym nic wspólnego... taka "czarna magia", zniknęły te przygnębiające odczucia...
Sama nie wiem czy chcę się tak czuć, czy mi wolno?
W pracy zrobiłam krok ku lepszemu i nagle się okazuje że tam gdzie czułam się niedoceniana i niepotrzebna jestem na wagę złota, nagle dotarło że to nie ode mnie te złe fluidy... aż żal odchodzić kiedy słyszę "nie zostawiaj nas"
A teraz po 12h ciężkiej pracy - Dobranoc
pierwszy to nasz Diesel drugi a raczej druga to Bunia sunia do adopcji http://www.adopcje.napomocast.org/bunia.php
Kiedy pokazałam mężowi zdjęcie Buni z samochodu powiedział "Diesel w samochodzie, no i?" aż się zaśmiał jak powiedziałam że to w ogóle jest suka
Są w tym samym wieku - 1,5 roku i gdybyśmy mieli tylko więcej miejsca a Diesel byłby bardziej towarzyski to Bunia byłaby już u nas.
czekamy na moje wyniki i może w maju IVF. Boję się i nie mogę się doczekać. Chciałabym żeby się udało - bliźniaki wiem że byłoby bardzo ciężko ale też bardzo pięknie
mamy problemy w związku ale jak mogłoby ich nie być po tylu latach starań, prób, często wymuszanego sexu może trochę naszej winy w tym bo nie wymagałam od gin wiele, myślałam że jeśli tyle lat to trwa to któryś w końcu coś zareaguje...
nie ważne!
ważne to co teraz, to co za chwile!
w czwartek oddaje krew i będą wirusy, w piętek cytologia i to koniec badań później tylko czekanie na wyniki i pod koniec kwietnia wizyta, ustalimy plan walki - leki, i oby w czerwcu czekały na mnie już tylko dobre informacje
wczoraj pierwszy Puregon w dawce 300j.m, dawka duża ale u mnie BMI też jest większe. Zaraz po podaniu szczypało, piekło i swędziało na szczęście nie długo i jest już ok.
jajniki czuję na zmianę albo raczej to już moja psychika...
Jak ja się boję! jak nie teraz to już nigdy, czemu taka presja? dlaczego tak ciężko walczyć o szczęście? czemu wszystko rozbija się o pieniądze?
w czwartek ostatni Puregon 300j + pierwszy Orgalutran 0,25mg/0,5ml
wczoraj pierwszy Menopur 300j + Orgalutran 0,25mg/0,5ml <- i tak jeszcze dziś w niedzielę i poniedziałek.
w czwartek na wizycie endo 6mm, JP 10 pęcherzyków, JL 4 pęcherzyki z czego w prawym większe a w lewym drobne.
we wtorek kolejna wizyta i gin twierdzi że w czwartek pick up a jeszcze przed długim weekendem będę miała maluszki przy sobie.
póki co są tylko 2 siniaczki - jeden większy widoczny bardzo drugi malutki.
od początku stymulacji jestem na zwolnieniu, w pracy za dużo nerwów i stresu a to raczej tylko negatywnie może wpłynąć.
nie mogę się doczekać i jednocześnie się boję
- jeśli teraz się nie uda ale będą Śnieżynki to za kilka miesięcy może jeszcze spróbujemy
- jeśli się nie uda i Śnieżynek nie będzie to już koniec - brak pieniędzy, wszystko idzie na obecną procedurę
dziś brzuch pobolewa, jajniki zdecydowanie czuję i nie wydaje mi się! ból pleców w odcinku lędźwiowym i to na pewno nie przez mój chory kręgosłup.
jeśli wszystko będzie tak jak zakłada gin to do 6 czerwca będziemy już wiedzieć czyli jeszcze tylko 3tyg, ciężkie 3 tyg ale mam nadzieję że ostatnie w tej wielkiej walce!
pobrano 21 oocytów... a 3dni wcześniej było ich tylko 17, a żeby było ciekawiej 6dni przed punkcją było tylko 12 pęcherzyków na USG!
Dr chciał odłożyć transfer na lipiec tylko ze względu na ilość pobranych oocytów bo wyniki mam dobre ale podjęliśmy decyzję że idziemy za ciosem i bierzemy 2 Świeżaczki teraz, po Mrozunie wrócimy kiedyś.
A co z hiperstymulacją? Jedyne czego się boję to tego że mogłoby się to źle skończyć dla maluszka - i oby nie! samego bólu się nie boję wytrzymam wszystko dla naszych dzieci.
Po punkcji trochę plamiłam ale to raczej normalne, trochę jajniki czuję ale co w tym dziwnego? Za to cycki czuję bardzo i nawet G stwierdził że urosły ale to mnie akurat cieszy - zawsze chciałam mieć większe
Dzieciaczki mama Was już kocha i zostańcie proszę z nami
Z 21oocytów tylko 12 było dojrzałych. 6 poszło do mrożenia 6 do zapłodnienia. Niestety 2 nawet się nie zapłodniły, 2 zostały do obserwacji ale gin sceptycznie o nich mówił
Jeden idealny a drugi ładny zabrałam w środę do domu
Środa i czwartek prawie bez ruchu raczej ze strachu że mogą wypaść niż z bólu - bo tak naprawdę prawie nic mnie nie boli. Jajniku trochę ale przy stymulacji bolały podobnie.
Piję dużo wody i możliwe że to pomaga. Od wtorku schudłam 2,7kg
O mały włos zapomniałabym
W środę przed transferem na wizycie u gin mąż pytał o wyniki nasienia bo przed każdą embriologią sprawdzają parametry - w całości było 60mln! Jest to o tyle ciekawe że G ostatnie piwo wypił 3dni przed badaniem! Tyle czasu brał androvit, prawie w ogóle nie pił a wyniki spadały a tu proszę - pił, nie przejmował się bo przecież potrzeba tylko 6 wojowników i jakie piękne wyniki
Czuję się całkiem zwyczajnie a nawet chyba nie dociera do mnie że jestem po IVF... nie wiem czy to dobrze czy źle - lepiej nie myśleć bo się zwariuje ale czy to normalne że tak wielkie wydarzenie nie robi zbytnio wrażenia, trochę nawet jakby go nie było
Dzieciaczki moje kochane mama na Was czeka i pragnie przytulić, zostańcie z nami :*
wczoraj test negatywny ale czegoś takie mogłam się spodziewać.
pomimo ostrzeżeń gina brzuch nie boli, jajniki też spokojne ale prawdę mówiąc nie cieszy mnie to jakoś specjalnie bo przecież mówił że to w właśnie w razie powodzenia hiperka się odezwie...
Niczego teraz tak nie pragnę jak tego żeby się teraz udało, żeby moje maluszki zostały
Wszystkie "objawy" zniknęły. Piersi zwiędły i bopolewają jedynie przy dotyku i to wieczorami. Nic nie boli. Niestety. To nie wróży sukcesu
Jutro dzień nad wodą. W pon bHCG a ja naprawdę straciłam wiarę... Niech życie mnie w końcu pozytywnie zaskoczy...