Tak jest 10 dpo, a ja nie sikalam! Właśnie wzięłam ostatnia porcje ovitrelle i czekam do srody/czwartku. Jakiś taki spokój mam w sobie! Jak nie ja dosłownie. Normalnie bym już sikala od wczoraj. A tak czekam spokojnie do terminu @. Niesamowite.
Uwaga uwaga!progesteron z 8 dpo - 32,80! No szok! Odsiewazm stronę diagnostyki a tam taki piękny wynik! No chyba się musieli pomylić jak słowo daje! Nie miałam pojęcia że ovitrelle aż tak podkreca pracę ciałka żółtego. Podkresle że swojego max. Proga miałam w granicach 18.no chyba że coś się zmieniło po operacji.
Dobranocki :*
Robię to tylko że względu na laparoskopie i to wszystko co już poświęciłam - ostatnie dwa cykle starań... I akurat na wakacje dostanę @, taka nagroda na dobitkę,zeby nie było za wesoło. Trzeba będzie obstawiać się na wakacje luteina i dupkiem, żeby jakoś przetrwać, przynajmniej wiem że się to u mnie sprawdza. Jadę nad morze i zamierzam się w nim popluskac! Po wakacjach mogę zdychac!
W zasadzie u mnie nic ciekawego się nie dzieje poza szyciem oczywiście! 2 cykl po laparoskopii sobie leci i czekam co przyniesie... Szczerze powiedziawszy to trochę spuscilam z tonu. Chyba przestaje mi zależeć... Wiem że teraz po operacji nie powinno, ale ja już nie mam siły. Najchętniej by się porównała do pocisku który na początku leci z dużą szybkością a na końcu spowalnia aż w końcu staje w miejscu... Nie myślę narazie o IVF, plan jest taki, że w sierpniu podchodzimy do IUI (mam nadzieję że to będzie sierpień), w lipcu mamy pierwsza wizytę w Krakowie, liczę na to że lekarz przejrzy wyniki badań moje męża i zleci nowe potrzebne do IUI i będziemy w sierpniu działać, a jak nie to we wrześniu. Tyle już czekam to poczekam i te kilka miesięcy... Daje sobie czas do końca roku, potem żyje tak jakby dziecka miało nie być. Chcę już zamknąć ten temat, nie chce żeby dziecko było moim celem. Chcialabym żeby dziecko było dopełnieniem szczęścia, które już jest... Po 30 jak nadal nie będziemy mieli dziecka będzie decyzja o IVF. Ostatnio w pracy był taki Pan Z. Którego córka ma 39 lat i nie wiem o co chodziło, ale nie mogła mieć z mężem dziecka, praktycznie ich małżeństwo nie istniało, bo facet był obrażony bo nie mieli dziecka. Nie wyobrażam sobie ratowania małżeństwa dzieckiem. Dla mnie to byłby dramat. To ja muszę być szczęśliwa, mój mąż musi być ze mną szczęśliwy, wtedy dziecko jest dopełnieniem szczęścia. Nie chciałabym sytuacji, kiedy w małżeństwie i w życiu jestem nieszczęśliwa a dziecko traktować jako coś co może dać mi jedyne szczęście... Mam nadzieję że to rozumiecie...
Ostatnio miałam przyjemność szycia sukni do sesji ciążowej, jestem nią zachwycona, kosztowała mnie sporo pracy i stresu (ten moment kiedy zatapiasz nożyczki w tkaninie i masz serce na ramieniu ) mój manekin dostał ciążowy brzuszek heheh oczywiście zdarzyło się też coś eleganckiego dla maluszka ♥️
Mam nadzieję że się Wam podoba
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/83ca7ede3b9d.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/dffe8056a0fe.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/32595716d557.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/84c3410f2309.jpg
Wychodzi na to, że owulacja była w 18 dc. Poszłam na monitoring, bo wypadałoby wiedzieć jak się mają testy owu do rzeczywistej owulacji, a przede wszystkim ogarnąć ten temat przed inseminacją. Przy okazji poszukiwania lekarza od monitoringu trafiłam na świetnego ginekologa! Napewno będę do niego chodziła przy jakichś szybkich wizytach. Chyba nigdy tak zyczliwego lekarza nie spotkałam. Na środowym monitoringu u ginekologa do którego chodziłam jak pracowałam w starym miejscu załapałam doła. Czułam się jak niechcianych pacjent. Serio... I zazwyczaj tak się u lekarzy czuję, jakby chcieli wziąć tylko pieniądze a pacjenta załatwić w 5 minut... Osobiście uważam że jest to nie fair i każdemu powinno się poświęcić choć trochę uwagi, zwłaszcza jeśli wybiera takiego a nie innego lekarza, to powinno ich podbudowywac raczej ze ktoś przychodzi właśnie do nich. Niestety w większości przypadków tak nie jest. Lekarz nazwijmy go "x"( ten od środowego monitoringu) zrobił usg nic nie mówiąc, pecherzyk niecale 19 mm endo niby 8,87 mm (poszłam na monit przy pozytywnym owulaku). Skomentował tylko tyle że można już działać. Wiem że to TYLKO monitoring i nie powinnam zadawać pytań tylko oddalić się w ciszy ku drzwiom, ale zapytalam o ciążę biochemiczne które mi się przytrafily do tej pory, w tym ta z cyklu z laparoskopia i beta na poziomie 7. Lekarz jakoś mało przyjaźnie oświadczył mi że taka beta to nie ciąża, że ciąża zaczyna się od bety powyżej 70. Nie powiem zrobiło mi się trochę przykro... W zasadzie zatkało mnie i nie chciałam już z facetem gadać, ogólnie przemawiało przez niego coś w stylu : weź Pani doplac to porozmawiamy, więc stwierdziłam że wychodzę. Jak kobieta czeka tyle czasu na cud, to dla niej każda beta coś znaczy, no ale nieważne. Lekarzowi chyba zrobiło się głupio jak odwróciłam się na pięcie i chwyciła za klamkę. Zaczął coś gadać, ale już nie chciało mi się słuchać, bo widziałam że było to wszystko na siłę, poza tym tekst "ma Pani swojego lekarza prowadzącego" wkurzył mnie niemiłosiernie. Skoro mam lekarza a jednak przychodzę do niego i jemu płacę, to chyba logiczne, że chciałabym żeby też coś powiedział, a nie podejście : ja mogę zarobić, ale i tak Pani nic nie powiem, niech tamten się glowi. Już drugi raz to słyszę. Stąd decyzja o zmianie lekarza od monitoringu... Poszłam do pierwszego lepszego lekarza, który miał ła akurat wolny termin i to był strzał w dziesiątkę. Lekarz sympatyczny, miły, z humorem. Zagadywal, wypytywał, nie sprawiał wrażenia że chce się mnie pozbyć raz dwa i potraktować jak kolejny numerek.... Porozmawialismy dość długo jak na zwykły monitoring, a ja pierwszy raz od 3 lat wyszłam od lekarza tak pozytywnie nastawiona! Nieważne, że nie powiedział nic mądrego, nie wypisał recepty na leki, ale wykazał zrozumienie i kazał być dobrej myśli. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale taki właśnie powinien być lekarz! Już nie pójdę do nikogo innego na monitoring, czy nawet na zwykłą wizytę żeby się przebadac jak skończymy starania po inseminacji.
W owulacje udało się działać, więc jak coś ma być to będzie. Znowu jestem na encortonie , heparynie, dupku i ovitrelle, jeszcze tylko jeden cykl tak obstawiony i koniec tego cyrku, bo mnie to już męczy. Powoli się przyzwyczajam do myśli, że jednak laparoskopia nic nie zmienila. Szukam plusów tego, że nie mamy dzieci. Możemy wyskoczyc na nocny wypad rowerowy po mieście, mogę szyć ile mi się podoba. Moge się wyspać, kupić sobie coś tylko dla siebie, czasem mogę nie zrobić obiadu, bo mi się nie chce. Mogę mieć bałagan w pracowni i wszystko na wierzchu, no właśnie, mogę mieć pracownie! Mogę usiąść w spokoju z kawą i oglądnąć serial. Mogę pojechać na długie zakupy, mogę leżeć cały dzień jak nic mi się nie chce. Wiem, że macierzyństwo jest piękne itd, ale mnie to nie dotyczy i obawiam się że mi się nigdy nie przytrafi. Stąd decyzja, że muszę iść za swoimi marzeniami. Zrobiłam sobie przerwę w pracy, bo rok temu wierzyłam że jak zmienię pracę, skończy się stres to zajde w upragnioną ciążę. Minął rok jak pracuje w nowej firmie i nadal nie mam dzieci. Dalsze czekanie na cud jest bezsensowne. Muszę wziąć się w garść i działać. Czas spełniać marzenia, a nie czekać na coś, co i tak nie przyjdzie. Przygnebia mnie fakt, że tak naprawdę niewiadomo co u mnie jest nie tak. Gdzie wszystko się psuje, chyba się nie dowiem. Może jestem za słaba, zbyt łatwo się poddaję. Możliwe, ale czuję że jeszcze chwila i mogłabym się nie pozbierać. Może nie jestem gotowa na dziecko, to jeszcze nie ten czas, albo ten czas nigdy nie nadejdzie. Boję się, że życie mi minie w tym oczekiwaniu, tracę zbyt wiele.
Byliśmy dzisiaj w Ikei, kupiłam kilka rzeczy do pracowni. Oczywiście mijałam wiele kobiet w ciąży, przeszło mi przez myśl, że czemu one są a ja nie, ale zaraz przychodziła myśl, że przynajmniej mam spokój. Ciąża mnie stresuje jak nic innego. Badanie przyrostow, robienie testów... Łatwiej mi nie być w ciąży...
Do wesela siostry już niecałe 3 miesiące. Już słyszę te pytania ciotek kiedy dzieci. Powiem że póki co to robię kariere 😂 no i kariera idzie tak, że uszylam do sesji brzuszkowej takie cudo. Dostałam nawet już zdjęcie z sesji. No magia ♥️
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/494918882b6c.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/ffd54c45c22f.jpg
Jest piekielnie gorąco!!! W pracy ciężko wytrzymać, w domu jeszcze gorzej :< za tydzień @... Zaczynam się bać, że znowu się nie udało... Nie chce robić testów bo mnie to doluje, nie chce znowu oglądać jednej kreski. Byle do środy.... A teraz idę chyba się zdrzemnac bo ta parnota jest nie do wytrzymania.
Miłego dnia :*
Jutro chyba będzie wiadomo czy coś z tego cyklu będzie czy nie, ale podejrzewam, że znowu nic. Moja psychika woła o święty spokój! Mam ochotę złożyć broń, ale zaraz podchodzimy do tego IUI... o ile lekarz nas dopuści, jeszcze niewaidomo kiedy to będzie... Czasami myślę, że może ja naprawdę nie chce tego dziecka, tylko moja psychika tak działa, że im bardziej czegoś mieć nie może, tym bardziej tego chce. Zaczynam lubić swoje życie, możliwości które mi daje, i po które zaraz zamierzam sięgnąć.
Ostatnio mąż mi się przyznał, że powiedział mamie już dawno o naszych problemach.Może to i lepiej, nie czeka nie pyta kiedy wnuki. Szkoda mi jej trochę bo ma tylko jednego. Moi rodzice mają już 4 wnuków i pewnie jeszcze będą mieć 1-2 u siostry. U nas nigdy ich nie będzie. Kolejny cykl zamierzam poprostu przeżyć. Bez żadnych wspomagaczy, ten cykl jeszcze na heparynie, encortonie, mecie i ovi, ale następny już koniec. Jest mi cholernie przykro, że mimo tego całego kłucia, łykania tony leków, które nie są obojętne dla mojego organizmu nie udaje się... Nie mam siły też chodzić za emkiem i dawać mu tabletek, więc mu odpuściłam, będzie brał tylko salfazin, bo czuję, że kupowanie tych fertilmenów itd to tylko pieniądze wyrzucane w błoto, bo to dla ""niepłodnych" więc można zarobić. Zamierzam zainwestować w siebie pieniądze wydawane na leki monitoringi i wizyty u lekarzy, którzy i tak nie chcą mi pomóc i przyprawiają o depresję. Wypróbowałam już wszystkich sposobów, które na innych działały. Na mnie oczywiście się wykładają. Już coraz rzadziej jestem na forum. Nie udzielam się tak często. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy, które miałam a które były związane ze staraniami, jest mi trochę lepiej. Chciałabym płynnie wrócić do normalności. Nie zadręczać innych o moich problemach z zajściem w ciąże. Oni i tak nie chcieli o tym słuchać.
Była u mnie moja znajoma położna. Opowiadała, że kobiety w zaawansowanej ciązy uciekają im ze szpitala, żeby się napić, zapalić papierosa. Nigdy bym tego nie zrobiła mojemu dziecku, ale go nie mam. Za to ja mogę się dziś napić! Mogen David stoi w lodówce!
Jutro jedziemy do Krakowa do znajomych, zobaczyć ich nowe mieszkanie i odwiedzić, bo już dawno się nie widzieliśmy(koleżanka jest teraz z 2 dzieckiem w ciąży, więc może być ciężko....zwłaszcza że brali ślub wtedy co my, a mają już 1 szkraba) , więc muszę coś im kupić, a później jedziemy zobaczyć się ze znajomymi z aplikacji, niestety nie wszyscy będą, ale i tak będzie fajnie ! Uwielbiam czas wakacji, piękna pogoda i chętniej spotkać się ze znajomymi. Łatwiej też nie myśleć ....
Będzie mnie tu mniej.
Dzisiaj 14 po. Testy tylko jaśnieja. Na co ja liczyłam? Nie wiem. Za bardo chyba się naogladalam dziewczyn, które po laparoskopi zachodzą w ciążę. Niestety z moją endometrioza i nasieniem męża to raczej niemożliwe. Czasem mam takie chwile że łzy same lecą. Najbardziej przeraża mnie ten czas który goni jak głupi... Tak szybko zleciały nam te 3 lata, a im dalej tym szybciej to goni... Zaraz minie rok od poronienia. Nie mogę zrozumieć jak to się stało że wtedy się udało, ale przez tego kwietniowego biochema tamta ciąża straciła na znaczeniu. Poprostu jakiś niewypał. Wtedy myślałam że to moje szczęście, cud jakiś. A teraz myślę "niewypał". Czuję się tak jakby to się nie wydarzyło. Zaraz minie rok.... Całe szczęście że zaraz wakacje i odpoczynek...
Jedyna super nowość jest taka, że w końcu, 3 miesiączka po operacji wygląda tak jakbym tego chciała od razu po operacji. Małpiszon przylazł, a brzuch praktycznie nie bolał! Już miałam jechać i nawrzeszczeć na doktorka co on mi zrobił.... Bałam się, że znowu będzie cholernie bolało tak jak ostatnio. Może organizm po operacji dopiero doszedł do siebie w 100%. Kończą mi się wszystkie suple... nie chciałabym kupować nowych, a z drugiej strony perspektywa inseminacji... wypadałoby jakoś zmaksymalizować szanse, a mnie znowu szlag trafia, bo znowu tyle trzeba wydać bez sensu i się buntuje. Miałabym za to materiały na sukienki. ... i chyba tak zostanie, wolę sukienki niż jakieś tabsy, które i tak nie pomogą. Zdecydowałam, że już nie biorę ovitrelle, heparyna też raczej odpada.To i tak nic nie daje, a mój organizm cierpi przez te wszystkie leki i wspomagacze. Mam wrażenie, że to tylko przeszkadza... dwa razy zaskoczyło jak nic nie brałam,.Leki teraz i tak u mnie idą nieregularnie. Raz wezmę raz nie wezmę... Ogólnie rzecz biorąc nadal głupio wierzę, że się uda, to ostatni 3 cykl po laparoskopi...
Jedyna super nowość jest taka, że w końcu, 3 miesiączka po operacji wygląda tak jakbym tego chciała od razu po operacji. Małpiszon przylazł, a brzuch praktycznie nie bolał! Już miałam jechać i nawrzeszczeć na doktorka co on mi zrobił.... Bałam się, że znowu będzie cholernie bolało tak jak ostatnio. Może organizm po operacji dopiero doszedł do siebie w 100%. Kończą mi się wszystkie suple... nie chciałabym kupować nowych, a z drugiej strony perspektywa inseminacji... wypadałoby jakoś zmaksymalizować szanse, a mnie znowu szlag trafia, bo znowu tyle trzeba wydać bez sensu i się buntuje. Miałabym za to materiały na sukienki. ... i chyba tak zostanie, wolę sukienki niż jakieś tabsy, które i tak nie pomogą. Zdecydowałam, że już nie biorę ovitrelle, heparyna też raczej odpada.To i tak nic nie daje, a mój organizm cierpi przez te wszystkie leki i wspomagacze. Mam wrażenie, że to tylko przeszkadza... dwa razy zaskoczyło jak nic nie brałam,.Leki teraz i tak u mnie idą nieregularnie. Raz wezmę raz nie wezmę... Ogólnie rzecz biorąc nadal głupio wierzę, że się uda, to ostatni 3 cykl po laparoskopi...
Od kilku dni mam szalona ochotę wrócić do kancelarii, tam bym siw dobrze czula... Zaczynam żałować że nie wpisałam się na listę... Ale kto to mógł przewidzieć. Myślałam że się nam w końcu uda. Tęsknię za tym, a jednocześnie wiem że chciałam stamtąd uciec.... Kurcze no. Czy ja nigdy nie mogę być zdecydowana???
Narazie owulacji ani widu ani slychu. Może jej nie będzie wcale bo nie brałam wspomagacza. Śluzu plodnego nie mam wcale, chcąc nie chcąc to zauważam. No i testy owu, zostały mi jeszcze dwa więc zrobię jutro i pojutrze. W czwartek 22 dc mamy wizytę w Krakowie. Niespecjalnie czuję, żeby jakiś przypadkowy lekarz miał odkryć Amerykę... Chcę dostać skierowanie na iui i tyle, nic więcej mnie nie obchodzi. Chcę dojść do tego etapu że iui odhaczone i koniec że staraniami.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2019, 22:30
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2019, 23:45
-u emka zwrócił uwagę na zły wynik DFI, który uniemożliwia znaturalne zajście...powtórka badań we wrześniu albo po 3 miesiącach brania supli.
-ja muszę zrobić mikrohisteroskopie
-oboje badania genetyczne....
-ja powtórka amh we wrześniu.
Tak więc wakacje mamy z głowy.... Mam wrażenie że mój durny łeb dalej nie rozumie tego co się do niego mówi... NIE ZAJDZIESZ W CIĄŻĘ NATURALNIE NIGDY! mamie powiem że dzieci mieć nie będziemy, niech wie jaki Bóg jest wspaniały naprawdę. Patologia może mieć jedno za drugim, a człowiek wierzący który ma coś w głowie dostaje po łbie. Mam w nosie takiego Boga. Rujnuje mi życie.
Czuję że jeszcze trochę i zwariuje.. serio czuję że jestem na granicy... Nie wytrzymam tak dłużej... Nie zniosę kolejnego miesiąca... Miesięcy... Mam tego wszystkiego serdecznie dość. Chciałabym żeby ten pierdolony los wreszcie się odczarował... Wreszcie żeby było dobrze i tak jak trzeba... Czemu nie może ...? Czemu muszę się tak katować sama własnymi myślami. Tak bardzo cierpie... Czuję że wysiadam powoli, jeszcze chwila i wyląduje w psychiatryku. Naprawdę i nie żartuje. Bóg nie istnieje i cud się nie wydarzy, bo dlaczego miałby akurat nam ? Wydarza się każdemu dookoła, a nam nie, bo jakieś pierdolone dna jest złe? Pijak spod sklepu ma lepsze nasienie niż mój mąż ? Serio ?! Do dupy z tym wszystkim. Jakaś patologia może się rozmnażać co chwila, a jak człowiek chce jedno dziecko, jeden cud to nie. Dobra, to nie. Nie będzie cudu o nie będzie też mnie. Będzie remis.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2019, 20:33
Pomyślałam, że dobrze byłoby wprowadzić jakaś zdrową dietę dla mnie i dla męża. U mnie ta insulinoopornosc, a u niego niezbyt wesołe wyniki nasienia, więc trzeba coś podziałać, dieta podobno daje niekiedy super efekty, wiem że ciężko uwierzyć po tych 3 latach walki, ale nie mam wyjścia. Muszę zrobić wszystko, żeby sobie potem niczego nie zarzucić. Dieta i zdrowe odżywianie przyda się też do IVF, bo poprawi parametry nasienia i jakość komórek, także to jak najbardziej trzeba zmienic. Napewno dużo zdrowiej, mniej cukru itd. wprowadzę oleje do diety. Oprócz lnianego będzie też olej z xArnuszki
dopiero? a już myślałam, że weekend to czas testowania ;) pewnie CI się niemiłosiernie dłuży ten czas ;) <kciuki>
progesteron w ciąży też wzrasta!!! Mam nadzieję, że to właśnie ten powód :)
Hej Kochana super wynik:) kciuki zaciśnięte!!!
Hej co się dzieje wszystko dobrze jak wyniki bety??
Hej co się dzieje wszystko dobrze jak wyniki bety??