X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Szycioterapia - po 3 latach jest!
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

27 stycznia 2019, 19:38

28 dc
Weekend, weekend i po weekendzie. Wieczór spędzamy razem przed TV. Czekamy na film Zbuntowana. To jest druga część Niezgodnej - bardzo fajny film, polecam, jak ktoś nie ma co robić wieczorową porą :) Dzisiaj o 20.05 na TVN, nie żebym reklamowała :P

Przez chorobę i antybiotyk zdecydowałam, że zostanie tak jak miało być, czyli laparoskopia 20 marca i koniec. Ostatnio miałam zabieg i choroba, brałam dwa natybiotyki, dam organizmowi trochę odpocząć przed zabiegiem. Muszę teraz przeciągnąć cykl jeszcze o tydzień, więc od dzisiaj biorę luteinę, nie wiem czy owulka była czy nie. Chyba nie. Przez ten cykl, torbiel i chorobę nie wiem co kiedy gdzie i jak, więc wolę nie ryzykować, że dostanę @ za wcześnie. Do laparaoskopii liczyłam dwa cykle po 34 dni, a wychodzi nawet dłużej. Muszę przeciągnąć, żeby nie okazało się, że będzie lipa, bo doktorek powie mi, że przykro ale się nie wyrobimy.

Luty będzie miesiącem odpoczynku, bo wkońcu w marcu trzeba będzie działać. Nie wiem czemu, ale bardzo wierzę, że ta laparoskopia nam pomoże. To w końcu nasza ostatnia nadzieja... Wielu osobom pomaga, więc wierzę, że i dla nas to będzie coś przełomowego.
Odstawiam wszystko oprócz euthyroksu i asparginu, bo czuję, że muszę sobie zrobić przerwę od tych witamin i suplementów. Jak nic nie brałam, oprócz euthyroxu to nam się udało. Małż też nic nie brał.

Siadłam ostatnio nad tymi naszymi suplami i porównałam składy Fertilmanu i Fertilmanu Plus i stwierdziłam, że różnica 100 zł między jednym a drugim produktem jest bez sensu. Biorąc pod uwagę fakt, że emek musiał łykać aż 4 tabletki dziennie Fertilmanu plus, a w zwykłym fertilmanie ma jedną tabletkę.
Kupiłam mu dwa opakowania, a żeby uzupełnić ważniejsze witaminy i mikroelementy dobrałam mu dodatkowo Lkarnitynę (daję mu dwie tabletki dziennie po 500 mg) i selen(1 raz 100 mcg dziennie). Dodatkowo bierze to co brał, czyli wit C 1000, koenzym Q10 100 mg, witaminę D 3-4 tys. jednostek, Aspargin i żeń szeń koreański.


Niech ten tydzień będzie dobry! Tego życzę sobie i Wam <3

Chwalę się ostatnimi uszytkami <3

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/681a452995fc.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/b2255cd7eb3b.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/2cb8b80f7298.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d3a7cc1b44ef.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d79b17e37b18.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/6ee98b4a3495.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2019, 19:49

28 stycznia 2019, 16:32

Hahaha haha - tak właśnie życie śmieje mi sie w twarz!

Wczoraj zaczęłam brać luteine na przeciąganie cyklu jakby kto nie wiedział, no i się udało! Dostałam dzisiaj @. Cudownie. Muszę pisać do lekarza żeby coś myślał, bo ja muszę mieć laparoskopie i koniec. Nie wiem czy mi ją zrobi w 20 dc czy w 25, ale mnie to rybka. Kto normalny planuje laparoskopie 3 miesiące wcześniej kiedy moje cykle raz maja 40 dni a raz 28? Czy ja jestem wróżka do jasnej?? :/


Lekarz się odezwał. Kazał brać od owulacji duze dawki luteiny 2x100 albo 2x200. Oby to dało radę, wtedy będę uratowana.

Dzisiaj przeglądając instagrama w pracy zauważyłam, że córka mojej chrzestnej dodała post z zapytanie co na mdłości u kobiet w ciąży? Jest ode mnie sporo młodsza, jak to zobaczyłam miałam ochotę się poplakac, zwłaszcza, że chwilę przedtem byłam w łazience i dostałam @. Czemu to wszystko jest tak cholernie niesprawiedliwe? Co robię źle? Dlaczego nie mogę zajsc w ciążę jak normalna kobieta, bez angażowania wszystkich lekarzy jacy staną na mojej drodze? Tak zwyczajnie pójść do łóżka z mężem i za jakiś czas, bez wyliczania dni płodnych zrobić test, kiedy spóźni się miesiączka? Nie, bo po co. Niech nie będzie kameralnie. Niech wszystkie ciotki się zastanawiają dlaczego ja jeszcze nie mam dziecka, pewnie jestem wygodna. W sierpniu siostra chyba w końcu wychodzi za mąż. Chociaż to nie jest pewne, bo ostatni ślub miał być w maju 2018 i nie doszedł do skutku. Potem były rozstania i zejścia, a teraz niby znowu planuja wesele. I na 100% po ślubie zajdzie w ciążę, zdąży urodzić a ja dalej będę chodziła od lekarza do lekarza, poszerzając horyzonty i rozkładajac nogi w innych zakątkach polski przed różnymi specjalistami. O ile do tej pory nie trafię do wariatkowa i mojego małżeństwa nie trafi szlag.

Chyba nigdy się nie pogodzie z myślą, że nie będziemy mieli dzieci... To już 30 cykl. Gdyby ktoś mi powiedział na początku drogi ile to potrwa... No właśnie, co bym zrobiła? 2,5 roku nierównej walki z wiatrakami. Jest beznadziejnie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 stycznia 2019, 23:05

10 lutego 2019, 22:08

Ten czas tak zapitala, że praktycznie za miesiąc już laparoskopia. Strasznie szybko pędzi, i im dalej w las tym mam wrażenie (i nie tylko ja), że szybciej.
Przez ostatni tydzień siedziałam w domu, trochę na urlopie, trochę na L4, bo chrześniak zaraził mnie na urodzinach. Miałam noc wyjętą z życia. Wymioty i biegunka, coś okropnego. Do tego wszystkiego gorączka i wstrętny ból głowy. Chrześniaczek załatwił nie tylko mnie, ale wszystkich, którzy byli na urodzinach. Brat nas poinformował, że młody ma biegunkę dopiero jak przyjechaliśmy, a kawałek niestey do niego mamy, więc zostaliśmy. Tak więc chyba tak miało być, bo nawet jakbym chciala, to z tak osłabionym organizmem bym do laparoskopii nie podeszła, więc biorę to na klatę. Nie mogę myśleć o laparo, bo się zwyczajnie w świecie tego boję. Najlepiej jest niewiedzieć co nas czeka, wtedy człowiek nie rozmyśla, więc i ja tak zrobię. Jedyne co mnie interesuje, to jakie badania zrobić i co zabrać ze sobą do szpitala. Muszę jeszcze obgadać z lekarzem kwestię tego, czy będzie mi tobił od razu histeroskopię.

Nie wiem, czy ten cykl jest taki łatwy, bo jest cyklem oczekiwania na laparo, czy udało mi się zająć głowę do tego stopnia, że nie mam czasu myśleć o ciąży itd. Dzisiaj 14 dc, a owulacji jeszcze nie było. I bardzo dobrze, niech będzie za kilka dobrych dni, wtedy może jakoś się wyrobię z luteiną. Chciałabym brać ją jak najkrócej z wiadomych względów. W tym tygodniu przydałoby się załatwić temat cytologii i może poproszę gina o zlecenie badania prolaktyny, żeby sprawdzić co i jak.

Udało mi się w diagnostyce załatwić sobie zniżkę 20% na badania, bo dwa razy pobrali mi za mało krwi, z tymże raz ktoś się zorientował, a ostatnio to nawet nikt mnie nie poinformował i tak do dnia dzisiejszego nie ma wyników. Dorobiłam sobie przeciwciała przeciw antygenom łożyska póki co. w 8 dpo zbadam komoróki NK i to narazie tyle. No i jakieś pierdółki do laparoskopii.

W tym tygodniu dwie nowe ciążę wśród znajomych, ale jedna mnie bardzo zabolała. Miałam ochotę płakać jak kiedyś, ale co to da? Niektórym jest łatwo zajść w ciążę , innym nie, nic na to nie poradzę.

Do mojej pracowni wjechał super duży stół krawiecki, który bardzo ułatwia mi życie, jestem wniebowzięta! I tym oto sposobem pokój dla dziecka stał się moją pracownią. Nie żałuję. Jak miał stać pusty, to niech przynosi mi radość. Powolutku będę ją jeszcze trochę sobie organizowała. Ostatnio mąż zrobił mi piękny stojak na szpulki <3

Na moim ulubionym wątku dwóm długodystansowym staraczkom udało się naturalnie :) to daje nadzieję... Jak zaczynaliśmy starania miałam 25 lat, a za miesiąc już 28...

Spędzam dużo czasu przy maszynie i na oglądaniu seriali, wpadnie też czasem jakaś książka. Obecnie Chmielewska, lubię ją !
A tu Wam pokazuję moje uszytki, wreszcie ometkowane !
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e6c4953d85b0.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e121635a4481.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d89f6c9d15fe.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/054964c52a1d.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lutego 2019, 22:19

14 lutego 2019, 08:04

Dziś lub wczoraj była owulacja, niestety nie mogłam potwierdzic bo lekarz od monitoringu jest na urlopie. Nie wiem czy udało nam się wstrzelic. Czekam na skok temperatury i odliczam dni do brania luteiny. Wyczytałam na forum rzecz która mnie zmartwila, przecież ja nie wiem jak organizm zareaguje na n taka dawkę i po ilu dniach od odstawienia przyjdzie @.... Same problemy. Wyczytalam też że infekcje mogą powodować zrosty.... A ja kiedyś miałam infekcje za infekcja... Może tu leży problem. Wiem jestem monotematyczna!!!:p do laparoskopi tylko miesiąc! Wiem że to głupie, ale nie mogę się doczekać...

Chciałam Was zaprosić na mojego IG, na którego wrzucam wszystko co uszyje :)

https://www.instagram.com/lapinati_com/

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/cbc3353f91b5.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/98135525f178.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e73d86c9ab39.jpg

15 lutego 2019, 21:32

19 dc

32 dni do laparoskopii

Ufff, wreszcie weekend. Lubię swoją pracę, ale weekendy lubię jeszcze bardziej. Mogę więcej czasu poświęcić na swoje zainteresowania no i sprzątanie ! Chociaż może w ten weekend nie takie dokładne, bo w końcu trzeba trochę odpocząć. Mam sporo pomysłów do realizacji, więc tymbardziej szkoda czasu na sprzątanie. Jutro idziemy do mojego taty na urodziny, a w niedziele na obiad do teściów, także trochę się pogościmy :)

Dzisiaj stanęłam na wagę i o dziwo trochę schudłam po ostatnich ekscesach i diecie lekkostrawnej, całe 1 kg ! Ale to i tak niesamowity wynik, bo waga nie chciała ani drgnąć, dlatego teraz trochę zmieniam jadłospis ! ciekawe na jak długo :D !

W tym tygodniu wracamy do biegania, bo już nie zniosę więcej tego nieróbstwa. Przez te choróbska i paskudną pogodę zupełnie się nie ruszałam. Koniec lenistwa.
Wczoraj bardzo miło spędziliśmy walnetynki. Zamówiliśmy pyszne włoskie jedzenie i piliśmy winko przy świecach,, dostałam też piękny bukiet kwiatów :) Jak za starych dobrych czasów <3 Poczułam się wyjątkowo!

W pracy trochę zmian, nie wiem czy na lepsze, czy na gorsze, ale trochę się obawiam co może się dziać. Nie ufam jednej osobie i chyba lepiej jeśli będę trzymała się na dystans. No nic, czas pokaże. W końcu to tylko praca, ale jak widać dla niektórych to jest całe życie.
Zrobiłam wreszcie badanie ACTH i przeciwciała przeciw antygenom łożyska, ale i jedno badanie i drugie wyszło dobrze. W sumie przestaje się tym wszystkim przejmować. Wszystkie badania poza APS wychodzą dobrze, coś tam jest do lekkiego podciągnięca itd, ale nie są to rzeczy, które tak naprawdę są przeszkodą w zajścui w ciąże. U męża też nie jest źle, więc powoli zaczynam się przyzwyczajać do myśli, że widocznie nie nadszedł nasz czas. Może jakieś dalsze kroki podejmiemy później... za 2 lata, jak już będziemy stali pod ścianą, no nie wiem... Nie chcę wracać do momentu, gdzie starania to był cały mój świat. Minęło już 6 miesięcy od straty i wróciłam do normalności, zajęłam się życiem i tak mi jest dobrze.

Wrzucam Wam jeszcze cieplutki uszytek ;) Mata dla najmłodszych, pandzio poduszkę też szyłam jakiś czas temu :)


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/518767f139b5.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/cb1b9b2e2495.jpg

25 lutego 2019, 23:34

21 dni do laparoskopii

Dzisiaj 29 dc i 12 dpo, jako naiwna kobieta myśląc, że może się udało zrobiłam test i oczywiście moje marzenia się znowu rozplynely jak we mgle.
Oczywiście nie ma lekko i sikam już od 8 dpo, tak tak. Bo może akurat nie będą mi musieli wiercić dziur w brzuchu! No niestety, ta przyjemność mnie nie ominie, w sumie słusznie, jeszcze by się okazało tak jak kiedyś, że odwołań coś co wcześniej ustaliłam a później znowu będę musiała czekać pół roku.

jeszcze nie wiem nawet jak to będzie z @, bo termin mam na środę o drżę mocno o to, czy się uda ją przesunąć samą dawka luteiny 2x200 o ten tydzień lub więcej... Nie mam pojęcia co będzie jak się nie uda... Ale chyba cały czas pisze o tym tutaj i macie mnie dość. Ja siebie mam.

Ciążę dookoła wyrastają jak grzyby po deszczu. Jednym razem. Na insta zobaczyłam córkę chrzesniaczki, innym razem znajoma w 15 tc wrzuca na insta post, a zaraz się dowiaduję, ę w 15 tc jest też inna koleżanka. Poza tym napisała do mnie znajoma, czy mam wykroje dla ciężarnych, bo ona właśnie w 3 miesiącu jest i myśli nad sukienka... No super. Nie muszę chyba mówić jak świetnie się czuję. Dzisiaj napisała koleżanka, która też mi się pochwalił, że jest w 14 tc że będzie miała drugie dziecko, dziewczynka no i że w sumie to tego nie planowali. A ja co? A ja w sobotę 10 dpo po negatywnym teście znowu płakałam, tak dawno tego nie robiłam... Znowu ogarnęła mnie okrop a wściekłość na męża o byle pierdoly, że nie pomaga w domu... Jak pomaga... Ze nie zabrał szklanki, że nie wyrzucił śmieci... Tak wiele mnie to kosztuje.. Tak bardzo chce mi się wyć, co też uczyniłam nad garami w tąze sobotę. Mylam i płakałam. Nawet trochę prozucalam szklankami, ale nic się nie stluklo. Może powinno...

Moze to głupie... Może sama siebie doluje, ale czasem liczę ile minęło od tego jak straciłam swoje dziecko... Takie wyczekane, trochę z zaskoczenia, wtedy akurat mu się udało, ale przecież czuło, że go pragnę... Może pojawił się lekki strach i stres, bo przecież nie byłam nigdy w ciąży, ale tak bardzo chciałam żeby z nami zostało... Te święta będą okropne. Najgorsze... Bo mogły być pierwszymi wspólnymi świętami, z poświęconym koszyczkiem i białym barszczem na śniadanie, choć nie wiem czy bym mogła go jeść, bo nei znam się na diecie matki karmiącej... Nie znam i chyba nigdy nie poznam. Przykre to wszystko... Jakoś mi źle.

Przepraszam że smęcę...

Na poprawę nastroju trochę mojej pasji, która jest utrapieniem...


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d3e1dd5df4cc.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/fc4a66a82a01.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2019, 23:40

2 marca 2019, 16:01

17 dni do laparoskopii

Niech ten czas leci szybciej błagam. Na szczęście jeszcze tylko dwa tygodnie pracy i duużo wolnego.
W poniedziałek umówiłam nas na wizytę przed zabiegiem, wezmę ostatnie wyniki badań, z których jak zwykle wynika, że jestem super zdrowa.
@ nadal nie przyszedł! jestem na luteinie i póki co udało sie przesunąc jej termin o 4 dni, byle jeszcze 4 dni do 6, i mam nadzieję, że nadejdzie najdalej do 10 marca, wtedy będzie idealnie do zabiegu.

Nie muszę chyba pisać jak bardzo bym chciała, żeby ta operacja coś dała! Coś w postaci pozytywnego testu ciążowego najlepiej. Z drugiej strony wiem, że może się okazać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i dalej będziemy stali w tym samym miejscu. Wtedy chyba się załamię. No cóż. Zbliża się ciężki czas. No i za dwa tygodnie urodziny -28.

14 marca 2019, 17:16

Do laparoskopii 6 dni !

Na szczęście czas szybko leci i do laparoskopii tylko 6 dni, w tym 2 dni w pracy. We wtorek do szpitala, a w środę operacja. Była chwila, że zaczęłam się strasznie bać, ale w sumie po rozmowach z innymi dziewczynami trochę się uspokoiłam. Chyba jednak teraz zwycięża ciekawość... no i strach, że wszystko jest ok, i że chyba przyjdzie ciężki czas na podejmowanie trudnych decyzji. Ja jestem w tym beznadziejna... Mimo że już tyle czasu upłynęło, to ciągle głupio wierzę, że zdarzy się cud...
Wczoraj dzwoniłam do lekarza w sprawie histeroskopii, przesunęłam ją na 23 maja, ale jest szansa, że lekarz zrobi ją od razu przy laparoskopii.Niestety dowiem się pewnie dopiero w dniu zabiegu.
A tu ostatni Lisi uszytek ;)
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/052127dbab33.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2019, 17:28

22 marca 2019, 15:43

14 dc

Mogę się pochwalić, że i owszem, przeżyłam laparoskopię ! Ba, nawet i histeroskopię, cewnikowanie, dren w brzuchu i inne wenflony. Jestem nie do zdarcia !:P
A tak serio, to więcej tego strachu było niż powinno być.
Może komuś przyda się to co tu napiszę o laparoskopii, więc opisuję wszystko po kolei.
W szpitalu, w którym miałam zabiegi(bardziej pod kątem laparoskopii) przyjmują pacjenta na 3 dni - 1 dzień przyjęcie, 2 dzień operacja, a na 3 dzień wypis do domu.
Tak więc dzień 1 wtorek - zostałam przyjęta na oddział ginekologii, dostałam swoje łóżko, założyli mi wenflon i czekałam. Pod wieczór była konsultacja z anestezjologiem, przy okazji po niej dostałam 3 litry środka na przeczyszczenie, które musiałam wypić w 3 godziny. Niestety nie było to smaczne :P Na szczęście, mimo, że cąły dzień nie jadłam to nie byłam głodna. Nadal w sumie nie wiedziałam, czy będę miała tylko laparoskopię, czy laparoskopię z histeroskopią.
Dzien operacji- środa- Dzień zaczęłam od lewatywy - po tych 3 litrach wypitego środka dzień wcześniej moim zdaniem nie miała ona sensu, no ale, dałam radę-zrobiłam ! :P Dostałam specjalną gąbkę nasączoną jakimś płynem, i rano miałam się nią dokładnie umyć - brzuch, uda okolice intymne. Dostałam też specjalne ubranko i miałam czekać,aż mnie zawołaja. Czekałam od 7 rano, a mnie na salę wzięli dopiero po 12, więc trochę się oczekałam, ale umilałam sobie czas oczekiwania muzyką, czytaniem ksiązki i internetami Dlatego polecam zabrać ze sobą jakieś czasoumilacze, bo czas w oczekiwaniu może się dłużyć!
Oczywiście mimo, że czekałam to nie spowiedziałam się, jak przyszła po mnie pielęgniarka. Zabrali mnie na salę operacyjną (jakie to jest dziwne uczucie!!!) ale nie bałam się jakoś szczególnie jak zobaczyłam mojego lekarza. Ostatnie co pamiętam, to to jak anestezjolog podawała znieczulenie i pytała ile ważę, a potem wszyscy się śmiali, że to tyle co duży pies :P
Przed zrobieniem zabiegu lekarz mi powiedział, że zrobimy histeroskopię i laparoskopię, więc już wogóle dałam się pociąc bez zająknięcia ! Byłam zachwycona!
Operacja trwała ok godziny. Lekarzowi udało się usunąć cystę i zrobić porządek z endometriozą 1 stopnia. Sprawdzał drożność jajowodów - lewy i prawy drożne.
Po operacji podali mi dwie kroplówki, od razu poczułam się lepiej. Po operacji usunęli mi cewnik, ale na noc został jeszcze dren, więc w ogóle się nie wyspałam, bo bałam się, że mi wypadnie z brzucha Wieczorem mąż pomógł mi trochę pochodzić dookoła łóżka i mogłam wziąć prysznic. Po operacji mogłam pić wodę drobnymi łykami.

W 3 dzień mogłam już zjeść kleik na śniadanie i zupę na obiad, a poza tym 2,5 litra wody do wypicia. Wyciągneli mi dren i od razu poczułam się lepiej, bo chodzenie z rurką w brzuchu nie należy do najmilszych.
Dzisiaj mija już 2 doba po operacji, a ja się czuję coraz lepiej, ale niestety po histeroskopii ciągle krwawię. Mam nadzieję, że dzień dwa i to minie.
Jestem bardzo zadowolona z mojego lekarza, bo naprawdę czuję, że o mnie zadbał, przyszedł przed operacją i po operacji. Wszystko wyjaśnił co chciałam. Bardzo zmotywował i wierzę, że już nam nic więcej nie trzeba, i nasze marzenie niedługo się ziści i zostaniemy rodzicami :)
Podsumowując, jeżeli miałoby mi to pomóc, to podeszłabym jeszcze raz do tego zabiegu i to bez zawachania. No i czuję, że lada dzień i wrócę fizycznie do normy.
Lekarz jednak zalecił, żeby w tym cyklu się nie starać, bo musi mi się wszystko ładnie pogoić, mogłabym złapać infekcję, ale w kwietniu kazał działać :) Tak więc mam nadzieję, że najdalej w sierpniu będziemy w ciąży. Mam nadzieję, że to czego nie mogliśmy zdiagnozować, czyli endometrioza teraz już nam nie przeszkodzi w staraniach.

Jeszcze tak na szybko napiszę co warto zabrać ze sobą do szpitala:
-koszule nocne,przynajmniej 2 na zmianę
-podpaski- po histerokopii się krwawi
-nawilżane chusteczki do higieny
-kubek
-dużo wody - ja wypiłam 6 butelek 0,7 w ciągu 2 dni
-kilka par majtek
-ładowarka do telefonu
-książka, słuchawki do słuchania muzyski
-stopery do uszu !
-kosmetyki, suszarka do włosów, gumka do włosów - do operacji trzeba spiąć
- golarka- trzeba dokładnie ogolić grażynę :P
-sukienka na wyjście - na brzuchu są rany, więc spodnie mogą uciskać i sprawiać ból

Aktualnie nie pozostaje nam nic, jak tylko działać !!!

W środe kontrola i zdejmowanie szwów. Mam nadzieję, że nasz droga się teraz znacznie skróciła.

26 marca 2019, 15:47

18 dc

Hmm, tak jakby owulacji jeszcze nie było, ale zastanawiam się też, czy w ogóle będzie? Bo jakby nie patrzeć, to w lewym jajniku miałam pęcherzyk, a z lewego też miałam usuwaną cystę, więc w zasadzie może coś tam się zruszyło i jednak tej owulacji nie będzie. Nie wiem czy dobrze myślę, ale tak trochę się tego obawiam. A jak starań w tym cyklu ma nie być, to niech już przyjdzie @ i zaczynam kolejny cykl z nadzieją na II. Jestem niepokojąco przeświadczona, że zaraz nam się uda, tak więc upadek będzie baaardzo bolesny :D

Zaczęłam sporo myśleć o tym wszystkim, o tych naszych ponad 2,5 rocznych staraniach i staram się przekonać, że pozbyliśmy się problemu. Ostatnie badania nasienia wyszły dobrze, nie rewelacyjnie, świetnie, ale dobrze, myślę że spokojnie mieszczą się w normach mimo morfologii 2%, ale za to reszta parametrów była wysoka, więc w rzeczywistości nie 2, a więcej. Poza tym u mnie wszystkie badania wychodziły w normie, za wyjątkiem pc p. betaglikoproteinie, które wyszły lekko dodatnie. Raz jeden zaszłam w ciąże, która była jakimś cudem i ją straciliśmy. Poza tym wychodzi na to, że jest wszystko dobrze. To czego nie mogliśmy stwierdzić gołym okiem zostało już na szczęście usunięte i teoretycznie nie ma żadnych przeszkód. Dlatego proszę Cię fasolko, pojaw się jak najszybciej <3 Z drugiej strony znam przypadki, że wszystko było pięknie, a i tak ciąża się nie pojawiła... Teraz czeka mnie bardzo emocjonujący czas! Mam nadzieję, że będą to pozytywne emocje.

Jutro mam wizytę u ginekologa i zdejmowanie szwów, mam nadzieję, że nie będzie bolało : O Musimy ustalić plan działania na najbliższy czas. Zastanawiam się, czy w czerwcu spróbować podejść do inseminacji, ale to chyba trzeba by było już coś zacząć załatwiać, więc zobaczymy. Najgorsze w tym wszystkim, że chodzi tu o czas i trzeba działać jak najszybciej....

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/26049e6e5cd3.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/db4f5dc7f800.jpg

31 marca 2019, 15:02

23 dc 2 albo 3 dpo

Cześć :)

Czas od operacji płynie mi zbyt szybko, jeszcze tylko tydzień wolnego i trzeba będzie wracać do pracy. Mam nadzieję, że kwiecień będzie dla nas łaskawy i się uda! najbliższe testowanie w niedzielę. Nie łudzę się, że akurat w tym cyklu zaskoczy, bo niestety przez chwilowy nawrót problemów z gruczołem bartholina akurat w owulację nie udało się <3. Kwiecień dopiero się zacznie i mam nadzieję, że chociaż uda się złapać kwietniową owulację. Jakby nie patrzeć seksy w dzień i dwa dni przed owu też dają nadzieję, już nie będę przesadzała, że musi być tylko w owulację. To wolne było mi bardzo potrzebne, od razu odżyłam i na dodatek przyszła piękna wiosna! Szkoda tylko, że ja na L4 i nosa z domu nie bardzo mogę wynurzyć... Za to nadrabiam mocno przy maszynie :) Uszyłam sobie piękną sukienkę, mam nawet materiał na kolejną tak bardzo mi się spodobał ten fason. Następnym razem Wam pokażę :)

Niech moc będzie z Wami !!:) i szczęśliwe owulacje!


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/dd66776e0719.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/c5fdc08e4f21.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2019, 15:02

3 kwietnia 2019, 20:01

5 dpo 26 dc

W sumie to ja już sama nie wiem czy owu była i kiedy... Jeżeli była później to w ogóle się nie wstrzeliliśmy ze staraniami. W piątek 7 dpo pójdę zbadać proga i estradiol, mam nadzieję, że to mnie choć trochę oświeci. Dzisiaj napisała do mnie znajoma z pracy, czy już wracam. Przecież muszę wrócić, nie będę wiecznie siedziała w domu. Ehhh czemu to błogie lenistwo dobiega już końca? Jeszcze z tydzień by się przydało tak poleniuchować... :D no ale, z drugiej strony nosa z domu nie mogę wychylić, bo zaraz ktoś by się pewnie napatoczył. Rany mi się pięknie goją, tylko ta po drenie jakaś taka nie tego. Od dwóch dni coś mnie czasem zakłuje jakby jajnik lewy raz, a potem prawy. Dziwne, że dopiero teraz coś czuję, bo po laparoskopii i histeroskopii dosłownie nic nie czułam. Ani bólu, ani raz! Myślę sobie ogólnie, że bardzo łaskawie przeszłam przez te zabiegi... Mój lekarz mi powedział, jak pytałam czy możemy się starać, że nigdy nie miał ciąży w cyklu, w którym robił laparoskopię. Ciekawe co będzie ze mną... W niedzielę zrobię test, choć nie wiem czy to nie za wcześnie, znajomej w 9 dpo wyszła taka krecha jak mi w 13 dpo :P. Jak nic nie wyjdzie to już nie sikam, tylko przygotowywuję się do kwietniowego maratonu, bo zamierzam <3 co drugi dzień. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl :D więc chyba zaopatrzę się w jakieś sexi body albo komplet bielizny, bo mężowi chyba zbrzydnę tak często haha.

Efektem lenistwa przy maszynie są dwie sukienki. Granatowa do pracy, a czerwona w grochy może być na randkę z mężem jeśli mnie zabierze dziad jeden :P Coś czuję, że gdzieś sobie wyskoczymy w przyszłym tygodniu bo mam ochotę ogromną na jakieś dobre żarcie i relaksik.

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8f036a5f0502.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/48e7ccdb409b.jpg

5 kwietnia 2019, 19:31

28 dc 7 dpo

No i dobiegło końca moje zwolnienie lekarskie. Czemu tak szybko? Te 3 tygodnie mi tak śmignęły! Ten czas tak okropnie szybko leci. Dzisiaj zauważyłam, że odpadły mi strupki z ran, została tylko ta jedna z niezdjętym szwem, gdzie miałam dren. Nie ruszam tego bo się boję.
Dzisiaj planowo zrobiłam sobie badanie żelaza, progesteronu i estradiolu, żeby sprawdzić czy owulacja była. Żelazo badałam, ponieważ niestety, ale strasznie lecą mi włosy, już nie wiem co mam robić. Wynik jest w połowie normy, więc nie ma tragedii, wcześniej miałam 8 , a normy zaczynają się od 9, a teraz wynik 21, czyli nie tak źle, ale na to ile suplementowałam żelazo to chyba jednak za nisko, więc sobie chwilę pobiorę.... Estradiol na poziomie 203, więc wygląda na to, że owulacja byłam nie mam tylko wyniku który najbardziej mnie interesuje, czyli proga. Ehh, mogliby się szybciej uwijać, no chybaże nie ma wyniku, bo jest wysssooooki w ciul, no to ok, mogę poczekać. Zaczyna mnie łapać dziwny stres, że po co pojutrze będę sikała, jak i tak nic z tego znowu... no ale wiem, że siknę, ale ten jeden jedyny raz w 9 dpo, tylko dlatego, żeby się napatrzeć na biały test i zejść na ziemię, bo coś czuję, że trochę odleciałam z tymi moimi marzeniami o szczęśliwym cyklu. Wkurza mnie to, że wszystko chciałabym już teraz, skoro miałam lapraoskopię to mój pusty łeb uważa, że ciąża powinna pojawić się ooo tak już, od razu najlepiej! a to tak nie jest nawet u zdrowej pary, no chyba że mają mega szczęście i akurat przy pierwszym razie się uda. No ja jak widać takiej mocy nie posiadam. Brakuje mi cierppliwości dot ego wszystkiego. Stawiam sobie jakieś głupie cele, wyznaczam, że najdalej za miesiąc to napewno się uda, a guzik się uda. Pojęcie czasu i przyszłości mogłoby nie istnieć, człowiek byłby wtedy spokojnieszy, i o ile miałby mniej siwych włosów!

oo akurat dodali wyniki progesteronu ! no i super faza lutealna 17,40 , a dla fazy lutealnej norma 1,2 - 15,9 ng/ml, czyli owulka była i testowanie mnie czeka w niedziele... jutro muszę się zaopatrzyć w norda. Brrrr, na samą myśl o testowaniu mam ciarki.

Tradycyjnie wrzucam ostatnie uszytki, teraz u mnie na tapecie po sukienkach ozdoby i okrycia na głowę :) zakochałam się w turbanach ! Ahh... chciałoby się mieć córeczkę !

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/978bbd600438.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/b8d6160615c9.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/759d77f8a7cb.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/d86a10e00193.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8a26f476f5f7.jpg https://naforum.zapodaj.net/thumbs/31581b631095.jpg

8 kwietnia 2019, 19:52

10 dpo?

Nie dociera trochę to do mnie, i nie uwierzę dopóki bety nie zrobię. Jutro się wszystko okaże. Test górny z dzisiaj rano a ten na dole popoludniowy.

W czorajsze Bobo też pokazało kreskę w 9 dpo, wyszła od razu, przed kontrolna. Potem zrobiłam norda, ma nordzie biel cholerna. No i zaczęła sobie wkrecac, że jednak się nie udało! Pojechaliśmy na betę... Wynik <1,20, więc łzy i za Lamka, a dzisiaj rano bladzioch o czasie na nordzie... Popołudniu wyszedł jeszcze ładniejszy. Rano zrobilam pierwszy zastrzyk z heparyny. Bolało, ale taki ból mogę przeżyć, byleby ciąża się utrzymała. Boję się strasznie jutrzejszej bety. Boję się powtórki, zastanawiam się czy nie pójść poprostu, ale muszę zbadać też proga, więc beta też chyba pójdzie... I TSH, choć ostatnio miałam ładne ok. 1. Trzymajcie kciuki...

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3fe8ae00dfb7.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 kwietnia 2019, 19:58

9 kwietnia 2019, 20:28

11 dpo

Test z rana pokazał kolejną kreskę, wyraźniejszą <3
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/f0b97a45c0f2.jpg
Oczywiście poleciałam do labu i zrobiłam betę i progesteron.

Beta póki co malutka, ale to już nie <1,20 :) aaa całe 6,90! czyli mamy baardzo wczesną ciąże. Mam nadzieję, że kropek ładnie się zagnieździ... Wiem, że dla mnie teraz to jest ten najgorszy moment... Niestety ostatnim razem zarodek się nie zagnieździł przez endomende i ciąża poleciała. Podświadomie wiem, że musi byc teraz dobrze, bo lekarz wszystko usunął, przecież nie byłolby tej ciąży, gdyby nie operacja. Żałuję, że odwlekłam ten temat przez cały rok... Widocznie tak musiało być. Obawiam się trochę, czy będzie wszystko ok, czy wszystko się dobrze zagoiło po operacji i nie będzie żadnych niespodzianek?

Progesteron za to chyba taki sobie 16,60, w piątek był 17,40, liczyłam, że jednak pójdzie w górę niż w dół, ale może za wcześnie żeby ruszył.
Najpiękniejsze jest to, że na 9 kwietnia miałam poznać naszą sierpniową fasolkę (zgodnie z terminem ostatniej miesiączki), ale niestety ją straciliśmy... za to teraz chyba wróciła <3 nie wierzę, że to jest przypadek...

Emek jest szczęśliwy, ja chciałabym móc odetchnąć.

Nasz przykład świadczy tylko o tym, że bez szukania, załamując ręcę, odpuszczając sobie walkę nigdy byśmy nie zobaczyli tych dwóch kreseczek. Piszę to do osób, które też mają za sobą wiele nieudanych cykli, wylanych łez... Nie poddawajcie się! Mimo, że czasem brak sił, trzeba wstać, otrzepać się i iśc dalej... My po wynikach emka byliśmy przekonani, że nie udaje się przez jego nasienie, podczas gdzy tak naprawdę to u mnie był problem, a może nadal jest. Jedno jest pewne, coś się poprawiło, bo w cyklu z zabiegami się udało od razu. Nawet, jeśli ta ciąża się nie utrzyma, to ja wierzę, że kolejna napewno będzie tą szczęśliwą... Piszę tak, bo wiem, że nie musi być dobrze, choć bardzo sobie tego życzę.

Maluszku zostań z Nami <3

11 kwietnia 2019, 17:45

13 dpo

Znowu trzeba pożegnać się z marzeniem... beta z 11 dpo 6,90. Wiem, że nie powinno badać się bety po 24 godzinach, ale poszłam, bo rano 12 dpo test prawie nic nie pokazał. Chciałam wiedzieć, czy beta spadła, bo w nocy z 11 na 12 dpo dostałam plamień, które trwają do dzisiaj. Beta z 12 dpo 7,69, czyli praktycznie nic się nie podniosła. Testy ciągle wychodzą mega blade. Najładniejszy test był 11 dpo, wtedy kiedy zaczęło się plamienie :(

Lekarz kazał brać heparynę i luteinę dopochwową 100 2x dziennie. Heparynę biorę od 10 dpo, ale jak widać nic to nie pomogło... Byłam pewna, że to pomoże, ale jak widać nie pomogło.
Wiem, ze może pospieszyliśmy się ze staraniami po operacji, ale miałam nadzieję, że się uda... Niestety od zobaczenia pierwszej kreski się nie cieszyłam, może czułam, że znowu się nie uda? Ciężko powiedzieć. Nawet nie mam siły płakać. Najgrosze jest dla mnie oczekiwanie na 2 betę. 1 wynik zawsze przyjmę, bo niewiadomo, czy spada, czy rośnie...
Dzisiaj od rana brzuch mnie boli @. Ciekawe co powie mój gin, pewnie: a nie mówiłem ? Czemu ja muszę zawsze być mądrzejsza od wszystkich?

Powoli tracę serce do tych starań... 2 raz ciąża biochemiczna. A ja naiwnie zastanawiałam się kiedy powiedzieć rodzicom... Teraz nie powiedziałam nikomu, może faktycznie wiedziałam, że coś będzie nie tak? Czułam, że coś zaczęło się dziać, ale też czułam, że lepiej nic nie mówić. Nawet bety koło 7 nie można nazwać ciążą.

Poza tym mój gruczoł Bartholina znowu się powiększył... mam serdecznie dość tego wszystkiego. Dlaczego to właśnie ja muszę mieć takie problemy ? Znowu będę chodziła jak struta...

Plan na przyszły cykl:
-lametta
- zaczynam brać metę
- od owu encorton
- po owu ovitrelle (jedna strzykawka na 5 dni)
-heparyna po owu

Jak to nie pomoże, to ja nie wiem co mogę jeszcze zrobić... :(

Boję się jutrzejszej bety, jakby to był wyrok. I tak dałam radę w środę w pracy się nie rozwyć tak jak ostatnio... Obstawiam, że beta nadal na tym samym poziomie.
Chyba, że moje siki są jakieś ciulowe i testy na nie nie reagują...

Skąd wziąć na to wszystko siłę???

Ledwo przebijająca kreska z 13 dpo....
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/7fcd6efa279f.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2019, 17:45

13 kwietnia 2019, 15:13

Beta z środy 7,69, beta z piątku 6,40.

To i tak dobrze, że udało się wyłapać tak śmiesznie niskiego biochema. W sumie po tej laparoskopii i histeroskopii to trochę tak, jakbyśmy się zaczęli dopiero starać, bo w poprzednich cyklach była przeszkoda, o której istnieniu nie wiedzieliśmy, więc biochem w 1 cs starań to całkiem niezły wynik.

Cieszę się, że to się już skończyło i beta leci w dół, bo mogłaby przecież rosnąć , źle rosnąć, ale rosnąć. Wtedy mogłabym mieć już problem. Rozmawiałam wczoraj z lekarzem i powiedział, że jeśli chce, to mogę odstawić luteinę i czekać na @, ale równie dobrze, mogę dalej brać i zbadać poziom za 2 dni. Nie chcę już powtarzać badania, zrobię test jak skończy się @ czy wszystko pięknie spadło.
Najzabawniejsze jest to, że od środy do piątku miałam plamienia i okropne bóle jak na @ i byłam przekonana że to wszystko to @ przetrzymana luteiną, a dzisiaj jak już nie brałam lutki od wczoraj rana to wszystko czyste i bezbolesne. Niech ten @ przychodzi, chcę już zacząć nowy cykl. Wszystko mam już dobrze przemyślane, strategia wydaje się być dobra, zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce.
Dużo nerwów kosztował mnie miniony tydzień, dużo stresu i trochę łez, ale na szczęście już jest dobrze. Jest z pewnością lepiej niż po pierwszej stracie. Chciałam się poddać, ale wiem, że tego nie zrobię. Już jesteśmy za daleko, i być może ten szczyt będzie naszym ostatnim, a później będzie już tylko z górki. Myślę, że ten biochem pokazuje, że teraz jest największa szansa na zdrową ciąże.
Mam nadzieję, że w końcu się uda...

15 kwietnia 2019, 20:34

1 dc
Wreszcie przylazła @. Wczoraj dla pewności, czy beta nie szaleje, zrobiłam test, ale już nawet nie było na nim cienia bladziocha. Nie wiem który to już cykl? 34?? No nieważne, cyklu, obyś był tym wyczekiwanym, najszczęśliwszym!

Małpiszon naprawdę wredyn i strasznie bolesny, a ja zdecydowałam, że czas zacząć walczyć z dietą i do IO i do endomendy... co z tego wyjdzie, tego nikt nie wie. Ważne, że zaczynamy nowy cykl... Tak bardzo w niego wierzę!

27 kwietnia 2019, 15:26

13 dc

Nie wiem kiedy minęło te dwa tygodnie... Ostatnimi dniami czuję się wręcz fatalnie. Potrafię iść do pracy wrócić z niej, zjeść coś i pójść się zdrzemnąc, a drzemka kończy się tak, że wstaje dopiero na drugi dzień do pracy. Mam wrażenie , że dopiero teraz wychodzi mi bokiem ta cała operacja. Jestem osłabiona, zmęczona, mam fatalną cerę i wypadają mi włosy... Staram się jakoś przeciwdziałać temu naturalnymi sposobami i zrobiłam swój pierwszy zakwas buraczany ! Po tym jak poczytałam ile korzyści zdrowotnych ma jego picie to nie zawahałam się ani przez chwilę. Kupiłam 3 kg buraków, obrałam wsadziłam do kamiennego garnka, zalałam wodą, doprawiłam i czekałam 4 dni. Żeby zakwas był gotowy szybciej dodałam trochę tzw. startera, czyli soku z kiszonej kapusty mojej mamy. Normalnie zakwas robi się od 5-7 dni, a tak był gotowy po 4 dniach. Postawiłam też na oczywszczenie organizmu i zaczęłam łykać sylicynar po każdym posiłku, to są tabletki ziołowe na oczyszczenie wątroby z toksyn. Rano na czczo piję szklankę wody z sokiem z połowy cytryny, to też ma działanie oczyszczające. Do tego picie wody, najlepiej w dużych ilościach. Mi razem z naparami ziołowymi udaje się wlać w siebie ok 2-2,5 litra dziennie, więc całkiem całkiem. Odstawiłam słodkie (oczywiście czasem coś sobie skubnę, ale jeśli już to coś domowego), zrezygnowałam z przetworzonje żywności.Codziennie jem olej lniany z wit. d3 ( polecam poczytać o wpływie oleju na płodność i ogólnie na zdrowie!). Oczywiście emka też trochę staram się przestawić na zdrowszy tryb i cytrynka z rana i olej, a czasem i zakwas go nie ominie, ale jak mu powiem, to zjada :) Chodzimy na spacery, bo wreszcie pogoda sprzyja! Czuję, że poprawa zdrowia to jest teraz jedyne co mogę zrobić, żeby czuć się lepiej i może fasolka się zadomowiła. Wydawać by się mogło, że to tylko laparoskopia, ale teraz widzę, jak duży wpływ ma na organizm taka ingerencja, mimo, że po operacji czułam się świetnie, ale jednak to była godzinna narkoza i później antybiotyk. Wcale się nie dziwię, że skończyło się tylko na biochemie. Mam strasznie wyjałowiony organizm i trzeba teraz o niego zadbać, żeby miał na tyle siły, żeby dźwignąć też fasolkę :)

Zauważam też dziwne objawy, w śluzie mam nitki krwi i nie wiem co to może oznaczać. Kompletnie ! Chyba raz w życiu tak miałam, a teraz to się ciągnie od kilku dni. Może to wplyw donga, może liścia maliny. Mogę tylko domniemywać.

Nie będę ukrywać, ale niczym panienka z okienka wypatruję na owulację i na znak, że to już trzeba kłuć się ovi, heparyną i zajadać się encortonem! Dlaczego we mnie tyle nadzieji? Jeszcze mniej więcej 3 tygodnie wyczekiwania, o ile owulacja będzie taka jak trzeba i nie będzie żadnych torbieli. Od jakiegoś tygodnia staram się zacząć odmawiać Nowenne Pompejańską. "Staram się" to świetne określenie, ponieważ już dwa razy zaczynalam i za każdym razem nie dawałam rady. To chyba nie jest dobry znak. Wczoraj np. odmówiłam 1 część a przy 2 usnęłam...Dzisiaj zaczęłam od nowa, no oby sie udało :P wiem, że będzie bardzo ciężko !

7 maja 2019, 22:50

23 dc 5 dpo

Czas zasuwa niesamowicie szybko, zaraz minie 2 miesiące od operacji. Zaczynam się czuć coraz lepiej na szczęście! Włosy też zdecydowanie mniej lecą, mam nadzieję, że teraz to już tylko będą odrastać, ale teraz widzę ile daje oczyszczenie organizmu z tego całego szpitalnego syfu. Cera też mi się poprawiła. Moc buraków jest nieoceniona! Dzisiaj nastawiam już 3 zakwas. Pierwszy mi wyszedł dużo lepszy niż drugi, ale to moim zdaniem kwestia buraków i może tego, że do pierwszego zakwasu dodałam kwasu z kapusty, a do drugiego trochę pierwszego zakwasu jako startera.
Owulacja w tym cyklu wypadła tak fortunnie/niefortunnie, że na weekendzie majowym i nie mogłam sprawdzić, czy była faktycznie. Wczoraj na podglądzie gin powiedział, że nie ma pęcherzyka, więc przyjmujemy, że owu była, ale kiedy tego nie wiadomo, czyli wiem, że nic nie wiem. No ale lepsze to niż konieczność podania ovi w 22 dc, bo pęcherzyk nie pękł. Owulaki były pozytywne, ale nie tak mocne jak ostatnio, może po prostu tego nie wychwyciłam tym razem. Cykl i dni płodne obstawione <3 z każdej strony, co dwa dni ! Także jest nadzieja, ale ta mi towarzyszy od prawie 3 lat… Endo na podglądzie miałam ładne. Lekarz kazał zbadać proga 7-8 dpo. Nie wiem jeszcze, czy badać też estradiol?
Martwię się, że encorton zaczęłam brać dopiero w 3 dc i to tak w ślepo,czy nie za późno… Ten cholerny weekend był i nie byłam w stanie włączyć od razu. Teraz już sama nie wiem kiedy co o której brać. Jakiś grafik by się przydał, bo już się zaczynam gubić. Dobrze, że to tylko 9 dni jeszcze… Wierzę i nie wierzę w ten cykl… Powoli odstawiam suple, w sensie dojadam to co mam i wykańczam wszystko. Będę brała tylko to co niezbędne no i ziółka. Wcinanie tego wszystkiego nie ma sensu, w końcu rozwalę sobie organizm.
Dzisiaj na kursie poprawiałam spodnie które ostatnio zaczęłam szyć, ale wisiało mi w kroku i w olałam skonsultować to z Panią A. Oczwiście jak zwykle się nie zawiodłam. Jak skończę spodnie to Wam tu wrzucę. Oczywiście uszyłam też coś dla maluszków!
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8b26dc3170c6.jpg
Ostatnio po stracie słaby czas przy maszynie, ale już doszłam do siebie i mam nową weneę! Zamówiłam nawet manekina, strasznie kręci mnie modelowanie, więc teraz to mój cel. Zobaczymy co z tego wyniknie !
Prawdpodobonie jedziemy na wakacje w lipcu/sierpniu, musimy jeszcze wszystko dograć, ale już nie mogę się doczekać! Będzie super ! Prawdopodobnie ekipa 7 osobowa, więc będzie z kim grillować, pić piwko : ) o ile będę mogła, ale zapewne będę.
‹‹ 4 5 6 7 8 ››