Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Dzień pt. "dlaczego inni mają, a ja nie". Nienawidzę takich dni. Imieniny u dziadka M. to jakiś koszmar. Najpierw babcia, która nie wiem dlaczego myślała, że jestem w ciąży. Potem brat cioteczny M., który ma syna, ale czy mieć powinien? To takie niesprawiedliwe, dlaczego my którzy jesteśmy gotowi na dziecko mieć go nie możemy, a inni którzy nie powinni mają. Totalna załamka, tak bardzo tego nie lubię. W dodatku z koleżanką wypiłyśmy dwa wina, z jednej strony wiem, że to nie był dobry pomysł,ale z drugiej potrzebowałam tego. Tylko teraz myśli tak bardzo dręczą. Wracam do przeszłości, choć wiem, że nie powinnam. Utrata tak wielu osób robi swoje - Magda, wujek Andrzej, tata, Piotrek - tak bardzo mi Was brakuje. I choć czas płynie dalej, czasem tak trudno sobie z tym poradzić, zwłaszcza gdy w życiu nie idzie tak jakby się chciało . Oby dzień jutrzejszy był lepszy...
Doskonale Cię rozumiem... Towarzystwo osób z dziećmi jest mocno dobijające, zwłaszcza takich osob po których obserwacji widać wiele niedociągnięć w opiece nad dziećmi... Ja juz nawet zaczęłam unikać takich kontaktów
Kilka dni temu moja córka wróciła do domu z informacją, że jej 14 letnia koleżanka z klasy jest w ciąży... Doskonale rozumiem co czujesz. Inne mogą tylko nie my. Inne nie chcą, nie potrafią wychować, nie mają warunków - mają. My nie mamy. Dawno już stwierdziłam, że myślenie w ten sposób to zadręczanie się, z którego nic dobrego nie wynika. Widocznie Ten na górze ma dla nas inny scenariusz. Nie wierzę, że ten scenariusz jest zły, krzywdzący dla nas, lecz inny. Dzięki niemu na pewno będziemy potrafiły uszanować cud jakim jest dziecko. Takiemu dziecku nic nie zabraknie materialnie, ale także psychicznie bo będziemy umiały o to zadbać. Będzie miało wszystko. Dajmy sobie czas choć może się zdawać, że już zbyt długo czekamy. Pozdrawiam
Cieszę się że już doszłaś do siebie. Tak jak piszesz, każda z nas ma gorsze dni, ale to tylko chwilowe. Czasem i mnie się zdarza. Staram się patrzeć optymistycznie zawsze, bo dołowanie się tylko pogarsza sprawę. A poza tym... Kto jak nie my? Damy radę. Jestem pewna, że faceci by gorzej sobie dawali radę będąc na naszym miejscu ;-)
Niedziela była lepsza, choć kac męczył, psychika wracała do normy. Dzisiaj jest już o wiele lepiej. Bardzo podbudowała mnie wizyta u lekarza. Okazało się, że nie jest aż tak strasznie źle jak myślałam . Zaczynamy od zbicia prolaktyny, którą mam za wysoką, a potem prawdopodobnie stymulacja owulacji. Ciekawe tylko jak mój organizm zareaguje na leki, mam nadzieję, że dobrze, ale nie ma co się martwić na zapas .
Pamiętaj, że psychika, Twoje nastawienie do sprawy odgrywa tutaj bardzo istotna rolę. Nie ma co na zapas się martwic tylko trzeba myśleć pozytywnie. Wtedy także łatwiej przyjmować porażki. Nawet jeśli nie uda się za pierwszym razem przy stymulacji to trzeba wierzyć w powodzenie. Damy radę Kochana!
Spokój, od kilku dni jestem spokojna i wyciszona. Tego spokoju nie zmącił fakt, że w mojej rodzinie pojawi się kolejne dziecko. Chyba ta wizyta u lekarza tak mnie uspokoiła i wyciszyła. Mam nadzieję, że ten stan nie jest chwilowy i będzie trwał długo . Na leki mój organizm zareagował w porządku, żadnych większych skutków ubocznych nie zauważyłam, no może było większe zmęczenie niż zwykle, ale mogło być spowodowane zmianą pogody. Jakoś lepiej sypiam ostatnio, w ogóle jest dobrze, no może poza spięciami z M., które całe szczęście szybko mijają, zresztą bez małych kłótni byłoby nudno .
No i ładnie się załatwiłam, przy wolnym poniedziałku łazienkę mi się sprzątać zachciało i teraz mam potworny ból pleców. Już wcześniej mnie lekko pobolewały, ale tylko przy schylaniu i tylko od czasu od czasu, a teraz bolą mnie nawet podczas leżenia . Mam nadzieję, że do jutra chociaż trochę mi przejdzie, bo jak nie to w pracy będzie ciężko i będę musiała kogoś prosić, żeby wykonał za mnie część moich obowiązków. Poczekamy zobaczymy.
A tak z innej beczki, chyba leki mają na mnie jakiś dziwny wpływ - nie jestem w stanie określić rodzaju śluzu, odkąd się obserwuję to jeszcze takiego nie miałam. Na wykresie zaznaczyłam, że jest wodnisty, ale mam duże wątpliwości co do tego. Do tej pory miałam albo kremowy albo rozciągliwy, a teraz takie nie wiadomo co. No nic zobaczymy co będzie jutro.
Mnie także trudno czasem określić co to za rodzaj śluzu. Zastanawiam się czy nie odstawić wiesiołka, bo chyba trochę przekombinowałam. Jak wcześniej było ok to chyba nie ma sensu łykać wspomagaczy. No a u mnie było chyba dobrze, teraz jest dziwnie. Ale oczywiście mój lekarz- wyrocznia, jego zapytam. I Tobie radzę to samo. Pozdrawiam ;-)
Ja biorę tylko te leki co mi lekarka przepisała, nic na własną rękę. Poczekamy zobaczymy co tam z tym moim śluzem wyjdzie. A na następnej wizycie (w maju) dopytam panią doktor.
Po trzech dniach ciężkiego do określenia śluzu przyszedł piękny rozciągliwy i w ilościach wydaje mi się, że większych niż w ostatnich miesiącach, chyba jednak leki działają dobrze . I jakoś częściej mam ochotę na serduszkowanie, bo ostatnio to tak różnie z tym bywało (podobno może to być związane z wysokim poziomem prolaktyny). Jedyny minus tych leków to to, że nie można pić alkoholu, a ja mam taką wielką ochotę na winko, no ale cóż jak nie można to nie można, zresztą dobre przygotowanie do nie picia podczas ciąży .
Zadziwia mnie to jak mi ostatnio lekko na duszy (oby to nie była cisza przed burzą ) i oby ten stan trwał jak najdłużej. Mam nadzieję, że zbliżające się święta nie zepsują mi tego. Niby święta to czas radości, ale u mnie różnie z tym bywało i nie zawsze było radośnie. Tak trudno jest nie wracać do przeszłości, do ludzi którzy byli tak bardzo bliscy, a już ich z nami nie ma - a to niestety najbardziej dobija w święta. Może w tym roku będzie inaczej, może będzie radośnie, jak to się mówi poczekamy zobaczymy...
A propos picia w ciąży... Taka ze mnie alkoholiczka, że przed ciążą bałam się jak ja wytrzymam 9 miesięcy bez choćby lampki wina... Ale potem... Jak już zaszłam nawet przez chwile nie pomyślałam o alko. I to wcale nie z powodu troski o dziecko. Po prostu nie mogłam patrzeć... Więc spokojnie. Dasz radę ;-)
hehe, wiesz co z chęcią na alkohol w ciąży bywa różnie, kiedyś na studiach jedna z prowadzących zajęcia, która akurat była w ciąży opowiadała nam jak to nie lubiła piwa, a będąc w ciąży miała ogromną ochotę na piwo, więc myślę, że to zależy od osoby. Ale wiem, że jak już uda mi się zajść w ciążę to na pewno dam radę bez alkoholu :)
Sobota, miałam sobie pospać przynajmniej do 9, a wyszło jak zwykle - 6:15 i koniec spania. 6:15 trochę za wcześnie na wstawanie z łóżka, więc tak sobie leżałam i myślałam. I co wynika z tych moich przemyśleń - chyba odpuścimy sobie najbliższe dwa miesiące. Mamy wykupioną wycieczkę na Kretę w czerwcu i tak sobie pomyślałam, że to chyba średnio dobrze by było jakbym teraz zaszła w ciążę. Tam jest cieplej niż u nas, chcemy trochę pozwiedzać, a nie tylko leżeć na plaży. Wiem, że ruch dla kobiet w ciąży jest wskazany, ale chcemy się wybrać na 18 km wycieczkę po wąwozie - a dla kobiety w ciąży to chyba jednak za dużo. Trochę mi szkoda dwóch miesięcy, ale z drugiej strony jakby coś się zadziało w obcym kraju...Najśmieszniejsze jest to, że jak rezerwowaliśmy wyjazd w grudniu termin był dostosowywany do mojego okresu, tak żeby jadąc być już po. I co zrobił mój organizm? - tak mi poprzesuwał, że wychodzi na to, że w dniu wylotu przyjdzie @ - to dopiero trzeba mieć szczęście . Prawdopodobnie moglibyśmy zmienić termin, ale stwierdziłam, że zostaniemy przy tym co jest, a ja jakoś dam radę, najwyżej nałykam się proszków przeciwbólowych i może nie będzie tak źle.
To tak jak u nas;) My planujemy Grecje w lipcu- jestesmy trochę ograniczeni terminem (męża praca plus moja mama wyjeżdża, wiec my możemy wyjechać jak ona wróci, bo nie ma z kim psa zostawic). No i głównie zwiedzać chcemy- dlatego jeszcze nie wykupilismy wycieczki;/ Do tego okres wychodzi oczywiscie idealnie na wyjazd:D
My też planujemy Kretę w czerwcu :) ale zakup wycieczki zostawiam na ostatni moment w zależności od tego jak nam się sprawy poukładają. No i pewnie w sytuacji zafasolkowania takie wakacje sobie odpuścimy, bo mam podobne obawy ten stracj jakby coś się działo daleko od domu.
Wiem o czym mówisz ;) Po prostu trzeba żyć normalnie, ja wcześniej zamówiłam bilet do Szkocji, uznałam, że co ma być to będzie - wczoraj wróciliśmy :) marzyłam o tym, aby powrót był we 3 ;)
No właśnie nigdy nie dasz rady zaplanować tak żeby było dobrze. Zawsze może się wszystko pozmieniać. Ale nie martw się. Do czasu wycieczki może coś się jeszcze poprzestawia ;-)
Złość - kipię złością i to nie z powodu bycia/niebycia w ciąży, w tym temacie akurat ostatnio jestem wyjątkowo spokojna - jak będę to będę, a jak nie będę to nie będę. Jak mnie mój mąż potrafi czasem wkurzyć. To się dowiedziałam, że mniej zarabiam i przecież moja praca nie jest męcząca - ciekawa jestem jak długo on by wytrzymał na moim stanowisku, no i jeszcze że niewiele robię. No tak bo pranie, sprzątanie, gotowanie to same się robią. Jakby mi tego było mało to jeszcze nie okazuję mu wdzięczności za to co on robi. Dobrze, że on mi wdzięczność okazuje. Może powinnam przestać to wszystko robić, zapuścić dom, to może ktoś by zauważył, że to się jednak samo nie robi. Ehhh już dawno nie byłam tak wściekła. W dodatku ostatnio czuję się mało atrakcyjna i mało kobieca, a M. swoim zachowaniem wcale mi w tym nie pomaga. Czasem mam wrażenie, że żyjemy w dwóch różnych światach i bardzo rozmijamy się w swoich potrzebach...
Ja obecnie zarabiam miesięcznie lepiej niż mój maż (nie licząc jego premii, bo wtedy jak przegrywam), ale też mu sie zdarzy coś powiedzieć;) Tylko u nas nie kwestia pieniedzy, tylko tego ze ja krócej pracuję, on dłużej i wiecej musi dojechac do pracy. I czasami wkurza mnie jak zarzuci, ze pranie nie zrobione, albo czemu czegoś nie posprzątałam. Walczymy z tym, tłumaczę mu na spkojnie, czasem mniej spokojnie, ale nie zostawiam tego do tak. Także tłumacz, tłumacz mu i jeszcze raz tłumacz. Nie można zostawiac tego od tak, bo potem się mężowie przyzwyczają a my padniemy ze zmęczenia;)
Ja to bym mu trochę pokazała ile Ty "nie robisz". Niech od dziś sam sobie gotuje, sprząta, pierze. Ja raz czy dwa będzie głodny czy sztywne skarpety będzie musiał włożyć na nogi to może zmieni zdanie. Wszystko jeszcze zależy od jego poczucia estetyki, więc to może potrwać. A Ty nie przejmując się podgatunkiem w Twoim domu pomyślisz o sobie. Nieatrakcyjna? Kosmetyczka, fryzjer, zakupy, kawka z przyjaciółką... No dalej ;-)
Po wczorajszym kiepskim wieczorze, poranek smętny, zamieniliśmy ze sobą ze cztery słowa ehhh. Na poprawę humoru założyłam obcisłe spodni, bluzkę z dużym dekoltem i zrobiłam makijaż co raczej robię rzadko, niestety niewiele pomogło. Powinnam chyba przyczepić sobie karteczkę "nie drażnić lwa" co by pacjenci wiedzieli, że łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Niestety tak się nie da, trza se przykleić uśmiech na usta i jakoś przetrwać ten dzień.
No akurat pacjenci z tego co wiem to ciężki kawałek chleb. Może fizycznie się nie narobisz za mocno, ale psychicznie to potrafią wykończyć czasami. Jeszcze zależy od tego co dokładnie robisz. No nie mniej jednak, jakkolwiek to zabrzmi życzę miłego dnia ;-)
Nowy cykl rozpoczęty, przyjście @ przyjęte ze spokojem, chociaż smutek próbował się wkraść (a najgorzej z tym było w kościele, nie wiem czemu, ale prawie zawsze jak jestem w kościele to chce mi się ryczeć), ale mu się nie dałam. Założenie jest takie, że odpuszczamy starania do wyjazdu, a co z tego założenia wyjdzie to się okaże .
Jak ja nie lubię takich dni jak dzisiejszy, niby nic takiego nie robiłam, a czuję się tak zmęczona jakbym tonę węgla przerzuciła, nic mi się nie chce, głowa mnie boli, brzuch mnie jeszcze trochę pobolewa. Trzeba chyba iść spać - o ile uda mi się tak wcześnie, bo coś ostatnio mam problemy z zasypianiem, a kręcić się z boku na bok do 24 nie za bardzo mam ochotę. A jeszcze wypadałoby wymyślić coś na jutrzejszy obiad, ale pomysłów jakoś brak.
Z mężem już spoko, łasił się, przepraszał, to mu w końcu wybaczyłam. Pewnie do następnego razu, gdy znowu mu się zbierze na szczerość, że też on nie umie się czasem ugryźć w język. No ale cóż, takiego sobie wybrałam i pokochałam i będę kochać ze wszystkimi jego zaletami i wadami .
Ty... A może on ma PMS? A podobno faceci nie mają.... Ale dobrze, że już dobrze ;-) Czasem nawet fajnie się pokłócić by się pogodzić. Ze mnie taka menda jest, że czasami jak już długo jest spokój to sama prowokuję...
A kto go tam wiem, ale może rzeczywiście ma PMS, bo czasem zachowuje się gorzej niż ja w tych dniach :P. Też wychodzę z założenia, że od czasu do czasu trzeba się pokłócić, najważniejsze żeby potem umieć się dogadać i pogodzić :)
30 urodziny - a dzień zamiast być radosny, to jakiś taki mało fajny. W pracy wnerw i to o dziwo nie przez pacjentów, a przez panią doktor. Mąż wczoraj był zmęczony, osłabiony, ze stanem podgorączkowym, a dzisiaj dla odmiany mu niedobrze, czyli nici z serduszkowania. Do głowy przychodzą głupie myśli, że jestem stara, że za stara, że przegapiłam swoją szansę na macierzyństwo. Ehhh, niech już będzie jutro...
Widze, że myśl masz podobne do moich. Nie jestesmy za starę, teraz normą jest dziecko w wieku 30 lat i więcej!!!:) Głowa do góry i wszystkiego dobrego z okazji urodzin!!!
Po beznadziejnym dniu (najgorsze urodziny jakie w życiu miałam) przyszła beznadziejna noc. Nie dość, że przeryczałam prawie cały wieczór, to jeszcze ze spaniem było kiepsko. Co już udało mi się zasnąć to zaraz budziłam się, bo mąż latał do kibla. Cały dzień było mu niedobrze, a w nocy dostał biegunki i to nie wiadomo dlaczego, bo jedliśmy to samo, a to ja mam słabszy żołądek z naszej dwójki. No i oczywiście jego złe samopoczucie zbiegło się z moimi dniami płodnymi, niby miał być cykl bez starań, ale tak trochę szkoda, zwłaszcza że mój organizm szaleje ze śluzem, już dawno nie miałam takich ilości. No ale cóż trzeba to jakoś przeżyć, nie cykl to może następny. Tak jak i trzeba przeżyć dzisiejszy dzień w pracy z dwiema paniami, które doprowadzają mnie do szału, byle do 14 i 4-dniowy weekend - to jedyna pocieszająca myśl.
Niestety czasami zdarzają się sytuacje, na które nie mamy wpływu. Ja każda z nas czekasz na dni płodne, a jak już są to się coś rypnie. Twój to chociaż chory. Można powiedzieć, że ma solidną wymówkę. Sobie pomyśl jaka ja byłam wściekła gdy mój S w owulację stwierdził, że JEST ZMĘCZONY, a dzień wcześniej wypił czteropak, a dwa dni wcześniej nam zmiany nie pasowały! Ale nie robiłam mu wyrzutów. Przez takie wyrzuty sprawa poczęcia dziecka staje się nerwowym tematem, a dzięki temu wszystko idzie gorzej. Przecież na początku jak zaczęliśmy się starać to S w ogóle nie mógł skończyć z wrażenia, że teraz oto robi dziecko! Facetów nie ma co niepotrzebnie stresować. A my silne babki damy se radę ze wszystkim ;)
Jak minie najgorszy dół to będzie już tylko lepiej!! Ja też tak mam, mega dół a potem z niego wychodzę powolutku! Także pamiętaj po burzy wyjdzie słońce na 100%!
Te nasze dołki... te niesprzyjające, robiące nam na przekór różne zbiegi przypadków. Ciągle źle być nie może, więc głowa do góry! Do nas też kiedyś uśmiechnie się los ;)
Totalnie nie rozumiem mojego organizmu - ovu wyznaczyło mi owulację na 10 dc, gdzie normalnie miałam między 14 a 19. Fakt jest faktem, że i temperatura i śluz wskazują na to, że owulacja rzeczywiście już była, przy czym ja bym obstawiała na 11 dc, bo wtedy miałam najwięcej śluzu. Czyżby leki aż tak podziałały na moje jajniki? W ogóle nie wiadomo o co chodzi. Z jednej strony fajnie by było, bo skróciłby mi się cykl i może dostałabym @ przed wyjazdem, a nie na sam wyjazd. Ale z drugiej strony wychodzi na to, że mój cykl trwałby 24, 25 dni, to jakoś tak krótko. Ale to tylko takie gdybanie, chyba nie pozostaje mi nic innego jak czekać aż @ się pojawi.
Faktycznie musisz poczekać;) A tak wczesna owulacja- super;) Ja tez zazwyczaj miałam 18-19 dnia a w marcu miałam nagle w 16 dniu także takie są te nasze organizmy;))
Ja za moimi owulacjami nie nadążam i wiem, że wszystko jest możliwe ;) Z powodu wczesnych owulacji miewałam nawet cykle 22 - dniowe ;) a jakie bierzesz leki?
Kochana przecież cykl 24-25 dni to mieści się w normie. Super! Tylko się cieszyć. Szybka owulacja - więcej szans na zapłodnienie w ciągu roku i jakby co mniej czekania na @. A jajeczko sobie poradzi ;-)
Huśtawka nastrojów - jak ja tego nienawidzę, a niestety ostatnio dopada mnie coraz częściej. W jednej chwili radość, a za moment chce mi się ryczeć i to nie wiadomo dlaczego. Tak mam własnie dzisiaj, a przecież nic takiego się nie wydarzyło. Kupiłam sobie sukienkę, to przecież powinnam być zadowolona, bo kiecka całkiem spoko i dla odmiany nie czarna a żółta . Chociaż mam wyrzuty sumienia, bo do najtańszych nie należała, a ja mam wrażenie, że za dużo ostatnio wydaję, chyba powinnam omijać sklepy szerokim łukiem. No i teraz zamiast się cieszyć, to ja siedzę i smutam i głupie myśli do głowy przychodzą ehhh.
Co do starań, to cykl miał być bez starań - co będzie to będzie. Przez chorobę męża raczej nic nie będzie. Nie rozumiem tylko czemu po wpisaniu dzisiejszej temp. ovu przesunęło mi owulację z 11 na 13 dc, chyba na podstawie temp. i statystyki, bo na pewno nie na podstawie śluzu. Gdyby owulacja była 11 dc to jeszcze jakaś szansa by była, ale w 13 to nie ma żadnych szans za mało przytulańska było. Teraz tylko nie wiem kiedy wrednej @ się spodziewać. No nic poczekamy zobaczymy.
Faktycznie dziwne, że Ci owulacje tak zaznaczyło. Jako tako 11 dc to strasznie wczesnie na owulke, ale z drugiej strony temp wskazuje faktycznie na ten 11dc hmm
Mnie też czasem OF zadziwia z wyznaczaniem owulacji, nie zawsze się tym sugeruję. Zakupy fajna sprawa, ja w sobotę nastrój sobie poprawiłam dwiema parami butów ;)
Wizyta u ginekologa zaliczona. No i niestety okazało się, że mamy drobną infekcję, więc od dzisiaj zaczynamy się leczyć i niestety nici z seksiku w najbliższym czasie . Jeśli w tym cyklu nie udało nam się zajść (a raczej nam się nie udało, dzisiejszy test ciążowy negatywny) to od przyszłego cyklu zaczynamy stymulację. Trochę mnie to przeraża. Momentami nie mam już sił, mam ochotę się poddać i mieć to wszystko w dupie. Coraz mniej wie mnie wiary, że się uda. Wiem to głupie, ale za dużo przeciwności miałam już w swoim życiu, za dużo sił na nie poświęciłam. Coraz częściej zadaję sobie pytanie co ja takiego zrobiłam Bogu, że mnie tak doświadcza, że o wszystko muszę walczyć, nic nie przyjdzie ot tak po prostu. Echhh musiałam to z siebie wyrzucić, teraz mi odrobinkę lżej. Teraz czekamy na @ i zaczynamy wszystko od początku.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2015, 16:35
Jestes bardzo silna kobieta. Dasz rade. My tez staramy sie juz jakis czas. mam torbiele na jajnikach takze to tez nie poprawia sytuacji. Przy kazdej @ ktora nadchodzi, łzy same płyna. Ale podobno jak mniej czlowiekowi zalezy to wtedy wychodzi :)
Każda z nas się złości, jak się nie udaje, ale Bóg ma na każdego jakiś tam plan i pomysł i nie od razu ale po jakims czasie widac, ze wszystko ma sens i było po cos;)
Tempka leci w dół, znaczy się @ już za rogiem. Chyba pierwszy raz nie czuję się ani w ciąży ani jak na okres. Mogłaby już @ przyjść jak ma przyjść, bo w niedzielę mam komunię to już bym przynajmniej była na finiszu, a nie na początku, no ale zobaczymy jak to będzie. Psychicznie zaczynam już dochodzić do siebie, bardzo dziękuję dziewczyny za wsparcie . Byłam wczoraj na zakupach i kupiłam sobie kolejną bluzkę z czaszką i tak sobie dzisiaj pomyślałam, że niedługo moją szafę opanują czaszki hehe, chyba czas przystopować trochę, chyba jestem już za stara na takie ubrania , ale jakoś tak ciężko się czasami przestawić na dorosłe życie i dorosłe ciuchy .
Z ubraniami to ja po śmierci taty chyba "wydoroślałam" ubraniowo, ale teraz stwierdzam że trzeba wrócić do dziecinady i kolory przynajmniej zmienić :)
A co do temp. to się nie martw :) Przynajmniej wiesz czego się spodziewać :) następny będzie udany!
1 dzień kolejnego już cyklu. W zasadzie nie mam za dużo do napisania. Brzuch mnie napierdziela, nic mi się nie chce, najchętniej przespałabym ten dzień. Jutro komunia, już mi się nie chce, mam nadzieję, że jutro nie będzie mnie boleć i że nie będą mnie pytać o dziecko ehhh. To będzie mój pierwszy stymulowany cykl, ciekawe co z niego wyjdzie.
Czas chyba ruszyć dupsko i uprasować sukienkę, ale tak strasznie mi się nie chce...
Chyba zaczynam popadać w paranoję - chce mi się ryczeć na reklamach, a teraz co druga reklama ma w sobie tekst związany z dniem matki ehhh. Dobrze, że rzadko oglądam telewizję. Po fazie, że to wszystko nie ma sensu, że po co ja biorę te leki, skoro i tak nam się nie uda, pomału zaczyna wracać wiara, że będzie dobrze. Chociaż jestem już tym wszystkim zmęczona. Ostatnio załamka góruje u mnie nad optymizmem. Coraz bardziej czuję, że potrzebuję wolnego, że muszę się zdystansować, a najlepiej zrestartować. Czerwcu przybywaj!!!!!!
Wierzyć trzeba, a marzenie sie spełni w najmniej oczekiwanym momencie. Każda z nas, także ja, mamy swoje chwile zwątpienia - to nieodłączna część naszych starań. Trzeba zaakceptować sytuację i iśc dalej. Do celu ;-)
Chyba potrzebuję "odwyku" od ovu, bywam tu zdecydowanie za często, co powoduje częstsze myślenie o tym, że nam się nie udaje i obwinianie się, że jest coś ze mną nie tak. Jak tu nie zaglądam to trochę mniej myślę i zajmuję się innymi sprawami. Czas trochę przystopować i wyluzować. Nie rezygnuję całkiem, bo wykres będę prowadzić i pamiętniki też będę czytać, tylko rzadziej, a nie tak jak do tej pory po kilkanaście razy dziennie. Oby udało mi się wytrwać w tym postanowieniu.
I po usg no i co się okazało, że się przestymulowałam ehhh. Wyhodowałam sobie 5 pięknych pęcherzyków, także w tym cyklu zdecydowanie odpuszczamy. Następny cykl bez stymulacji, dni płodne w następnym cyklu być może wypadną na wyjeździe, jeśli tylko ten cykl nie będzie za długi. W następnym cyklu muszę popracować nad endometrium, bo w tym cyklu jest słabe. Z jednej strony trochę mi smutno, ale przecież są też plusy - spokojnie pojedziemy sobie na urlop, nie myśląc o tym, że trzeba na mnie dmuchać i chuchać :p. A poza tym nadal męczy mnie jakaś infekcja i mam wątpliwości co do tego, że seks byłby przyjemny...
Mi ginkolożka tez mówiła że przy 4 lub więcej pęcherzykach mamy zaprzestać starań. Widzę że CLO bierzesz. A jaka dawka i ile ważysz(mniej więcej)? Ja biorę pół tabletki imam 1 pęcherzyk. Zastanawiam się nad całą, ale ginka boi się że może być za dużo.
Boję się właśnie że u mnie może być tak samo, chcociaż jak będę sprawdzać czy pęcherzyk pękł to zaproponuje jak u Ciebie :) Ja ważę jeszcze mniej - prawie 10 kg mniej, więc może ich być jeszcze więcej :) A co do rodziny to nie będę komentować :)
Takie weekendy to ja lubię . W końcu udało się trochę odpocząć i fizycznie i psychicznie . W piątek wieczorem piwko z siostrą cioteczną, która po czterech latach w końcu przyleciała do Polski ze Stanów. Wczoraj grill u teściów, którego nawet burza nie była w stanie nam zepsuć. Jak tak czytam co niektóre Wasze pamiętniki, że kiepsko Wam się układa z teściami to stwierdzam, że mam niesamowite szczęście, bo moi teściowie są w porządku . Dzisiaj z M wybraliśmy się na obiad na miasto. Był pyszny obiadek do niego piwko, potem lody, a potem spacer do domu. Po prostu żyć nie umierać .
Co do tego cyklu to jest on jakiś dziwny, niby owulacja powinna być szybko, a tu dzisiaj 16 dc a owulacji ani widu ani słychu. Może to przez to, że pani doktor kazała mi odstawić encorton, nie wiem. Znowu cykl mi się wydłuży i @ pewnie przyjdzie na wyjazd. Cykl odpuszczony, a my mieliśmy bardzo długą przerwę w przytulaniu, bo najpierw leczyłam infekcję, a jak cykl się rozpoczął to mieliśmy się wstrzymać do usg. Na usg wyszło to co wyszło i czekaliśmy do owulacji, ale wczoraj już nie wytrzymałam i prawie rzuciłam się na M . Było tak zajebiście, że chyba częściej musimy sobie robić takie dłuższe przerwy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2015, 22:00
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Doskonale Cię rozumiem... Towarzystwo osób z dziećmi jest mocno dobijające, zwłaszcza takich osob po których obserwacji widać wiele niedociągnięć w opiece nad dziećmi... Ja juz nawet zaczęłam unikać takich kontaktów
Kilka dni temu moja córka wróciła do domu z informacją, że jej 14 letnia koleżanka z klasy jest w ciąży... Doskonale rozumiem co czujesz. Inne mogą tylko nie my. Inne nie chcą, nie potrafią wychować, nie mają warunków - mają. My nie mamy. Dawno już stwierdziłam, że myślenie w ten sposób to zadręczanie się, z którego nic dobrego nie wynika. Widocznie Ten na górze ma dla nas inny scenariusz. Nie wierzę, że ten scenariusz jest zły, krzywdzący dla nas, lecz inny. Dzięki niemu na pewno będziemy potrafiły uszanować cud jakim jest dziecko. Takiemu dziecku nic nie zabraknie materialnie, ale także psychicznie bo będziemy umiały o to zadbać. Będzie miało wszystko. Dajmy sobie czas choć może się zdawać, że już zbyt długo czekamy. Pozdrawiam
Cieszę się że już doszłaś do siebie. Tak jak piszesz, każda z nas ma gorsze dni, ale to tylko chwilowe. Czasem i mnie się zdarza. Staram się patrzeć optymistycznie zawsze, bo dołowanie się tylko pogarsza sprawę. A poza tym... Kto jak nie my? Damy radę. Jestem pewna, że faceci by gorzej sobie dawali radę będąc na naszym miejscu ;-)