Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Dziewczyny spanikowałam że coś jest nie tak i pobiegłam rano na betę. teraz czekam na wynik i mało się nie rozpłaczę. Nie wiem czemu ale rano wstałam mega zdenerwowana, z myślą że coś jest nie tak. Mam nadzieję, że to tylko histeria
Kochana, strasznie mi przykro ;( Ja w styczniu br. przechodziłam dokładnie to samo. Piękna beta, a po dwóch dnia spadek, krach i pozamiatane :( Podniesiesz się! To znaczy, że coś się dzieje, że jesteś już blisko. Brałaś teraz cały czas duphaston/luteinę? Bądź dzielna! Mocno przytulam :*
ja przechodziłam to już w kwietniu, ale wtedy beta za mało przyrastała a teraz przyrost był piękny ;( nie wiem co aię stało ale dzisiaj juz 56 beta;/ progesteron był rewelacja, brałam luteinę cały czas. Witaj deprsjo, dawno Cie u mnie nie było...
mam pierd#@!k w głowie. wyć mi się chce, a muszę siedzieć w pracy... mąż mówi że trudno, ale widziałam jak sie cholernie cieszył, jak planował i znowu to spieprzyłam. co jest ze mną nie tak?
Nic nie spieprzyłaś !!! Nie mów tak nigdy . Jesteś dla niego wyjątkowa niezależnie od tego co się dzieje . Macie siebie i dbajcie o Waszą relacje . Na pewno doczekacie się maluszka . Jestem tego pewna . Moja bratowa z bratem chyba 7 lat czekali na dzidzie i jak już się udało to podwójnie !! Wam też się uda <3 ja w to wierzę i bardzo Wam kibicuję
Wiem że pewnie w tej chwili to żadne słowa nie sa ważne, i nie da się powiedzieć nic co w tej chwili jakoś podniesie Cię na duchu. Ale naprawdę nie ma w tym Twojej winy ... wierzę że w końcu i Wy będziecie się cieszyć zdrowym dzieciątkiem
Dziewczyny dziękuje Wam, jesteście kochane ♡ zorientuję się dzisiaj jakie badania powinnam zrobić, ale muszę na nie najpierw nazbierać. Po to była ta cała przerwa w leczeniu. Echh życie jest tak przewrotne, że szkoda gadać. Jedno pewne - cały urlop będę miała, żeby to jakoś odreagować. Jeszcze nie wiem jak ale będzie ciężko:/ to całe wydarzenie dało mi jedno - wiem, że te wszystkie leki nie są niezbędne. a to duży plus, chyba, że ten epizod był totalnym przypadkiem. No nic. kolejna przerwa czas start
Co??!! ale jak to?!! Wchodzę się trochę pocieszyć, a tu co ja czytam? Tak bardzo mi przykro :( nadzieja umiera ostatnia...może jednak, może coś... A jeśli mimo wszystko nie, to zrób proszę badania w kierunku tocznia i trombofilii wrodzonej. Wtedy tak jak, któraś z dziewczyn napisała wystarczy clexane, heparyna i luteina, i się uda. A powiedz jeszcze czy swoje kariotypy z mężem badaliście?
Wiki dziękuję za namiary na badania. Kariotypów nie robiliśmy. Wykonam wszystkie te badania + histeroskopię. Wydaje mi się że jest jakiś problem w zagnieżdzaniu, moja beta nigdy nie przekroczyła 100.
Pani doktor zadzwoniła, dla pewności w sobotę czynadal spada i odstawić luteinę, w sumie dzwoniła z innego powodu, skonsultowała mój wynik kortyzolu z endokrynologiem, bo babka na urlopie i zapisali mnie za 2 tyg. a że nie chciała żeby mi się coś stało to prywatnie do niej zadzwoniła. Miało być wszystko ok. Była zdziwiona że beta spadła, bo przyrost był wcześniej bardzo dobry. Odwołałam wszystkie wizyty jakie tam miałam. Krew w sobotę i zobaczymy co będzie.
Tak na prawdę mam w głowie nic. Pustka totalna. Żadnych uczuć. Dzisiaj brzuch bolał mnie tak mocno, że nie mogłam iść. Na szczęście przeszło. Szczerze mówiąc, gdyby nie wczorajsza beta myślałabym, że Bobek sobie tam nieźle poczyna. Mam jeszcze ziarno nadziei, ale bardzo małe. Był cudem od początku, ale to już chyba nie jest możliwe, żeby ta beta odbiła. Robię to bardziej dla spokoju sumienia. Miał być urlop cudów, a będzie bardzo smutny. W zeszłym roku właśnie w sierpniu na urlopie pierwszy raz brałam clo, miałam pierwsze monitoringi i ogromną nadzieję. Teraz wiem, że zaskoczyć to nie wszystko, a tylko z tym prognozowali problemy. Nie byłam na to gotowa, za ciężkie te próby.
Tak bardzo mi przykro 😔
Już miałam nadzieję, że los się do Was uśmiechnie.
A może jest jakiś cień nadziei, że jeszcze będzie dobrze?
Trzymaj się Kochana... 💚♥️💚
Tak bardzo mi przykro :( tak nie powinno być .... tyle kobiet rodzi dzieci potem je zaniedbując lub jeszcze gorsze ... a te które na to zasługują długo musza czekac na swoje szczęście
Wiecie co? jest łatwiej niż tamtym razem. czuję spokój. co prawda przeplata się ze złością, ale jest uważam nieźle. może dlatego, że ciągle znajduję sobie jakieś zajęcia? nie wiem, ale zaczynam urlop. będzie dobrze. mam nadzieję, że będzie dobrze...
Wczoraj było słabo, wczoraj mieliśmy zobaczyć Bobka po raz pierwszy... to nic. Wierzę, że kiedyś zobaczymy.
Jak na razie urlopuję. Zajmuję głowę czym innym. Szyję, szyję, szyję i gdyby nie zabrakło szmat to szyłabym w kółko. Mąż zadoswolony, bo w końcu nasz kącik tarasowy jest mięciutki i można wylegiwać. Dzisiaj byłam w mieście za kolejnymi szmatami, ale wybór malutki, a z tego co kupiłam starczy tylko na 3 duże jaśki. Ale będzie co robić. Przez chwilę, ale się czymś zajmę. Byle nie myśleć...
Robię podobnie jak ty, uciekam w pracę, porządki , gotowanie, to pomaga, pozwala właśnie nie myśleć.
Wiele przeszłaś, ale jesteś bardzo dzielna. Los jest bardzo okrutny i niesprawiedliwy. Żadna kobieta pragnąca mieć dziecko nie powinna przechodzić przez to wszystko.
Robię podobnie jak ty, uciekam w pracę, porządki , gotowanie, to pomaga, pozwala właśnie nie myśleć.
Wiele przeszłaś, ale jesteś bardzo dzielna. Los jest bardzo okrutny i niesprawiedliwy. Żadna kobieta pragnąca mieć dziecko nie powinna przechodzić przez to wszystko.
Odpocznij zrelaksuj się i mocno ściągaj myślami tą fasolkę :) Ja w to bardzo wierzę , że będzie ten bobo i te wszystkie poduchy co szyjesz teraz ono Ci będzie konsekwentnie rozwalać :D :D
Wróciłam. Do domu. Do pracy. Do życia? Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego jest takie niesprawiedliwe? Mam ciągłe poczucie winy. Co robię nie tak? I choć zdawało mi się, że tym razem było łatwiej to przejść, to teraz wiem, że nie było. Miałam nadzieję na cud do końca, w końcu to wszystko wydarzyło się tak niespodziewanie. Bałam się od początku, ale wierzyłam. Jedno jest pewne. W przyszłości będę się bała jeszcze bardziej. I szczerze Wam powiem, że mam lęk przed seksem. Może nie samym w sobie, ale przed jego konsekwencjami. Nie chcę tego przechodzić po raz trzeci. Nie chcę tracić kolejnego Kropka. Cholernie się boję, choć tak bardzo pragnę tego Maluszka.
Bardzo Ci współczuję. Ja nigdy nie byłam w ciąży, więc nie mogę powiedzieć, że wiem co czujesz...ale mogę się domyślać... Myślę, że przyda Ci się chwila oddechu, a potem walczcie dalej. Jeszcze jest czas, jeszcze odniesiecie sukces ;*
Mam nadzieję, że masz świadomość tego, że to nie jest Twoja wina i że nic nie mogłaś zrobić. Może inaczej pomyśl - a co jeśli Kropek był chory? i po prostu natura go sama wyeliminowała? Lepiej tak niż żeby cierpiał razem z Tobą w swoim normalnym życiu. Bądź silna. Może zróbcie sobie jakąś przerwę w staraniach, żebyś trochę odpoczęła i doszła do siebie? Tulę Cię mocno :*
Dzisiejsza pogoda mnie zamordowała:/ Czuję się fatalnie. Szczerze mówiąc wogóle nie odczuwam, że byłam na urlopie. Na szczeście zaraz 4 dni wolnego. Zastanawiam się czy owu była w tym cyklu. Jajniki słabo coś bolały, śluzu nie zauważyłam. Od dzisiaj chyba zaczne brać luteinę, coć sama nie wiem czy nie poczekać ale chyba nie ma na co. Gdyby i w tym miesiącu coś zaskoczyło to chyba by mnie zabiła ta wiadomość. Sama już nie wiem co myśleć. Na razie znikam z pamiętników. Za dużo czytam, za dużo myślę. Muszę się odciąć.
Test ciążowy negatywny.
Wiecie co, ja jestem jakaś pokręcona. Miałam odpoczywać od forów, pamiętników i co? W ostatnim czasie czytam, ale tylko te na fiolecie. Dołuję się jeszcze bardziej.
Z luteiną poleciałam, bo nie zapisałam sobie kiedy zaczęłam brać, a że biorę po 4 dziennie to stwierdziłam, że przecież muszę wybrać 2 op. bo są po 20 szt. - akurat na 10 dni. no i wczoraj rano patrzę tak na to op. a tam, że jest ich 30... i tak zadecydowałam że będę brała 12 dni, tak jak na stymulacji. No to se brałam przez 14... Wczoraj w popłochu męża posłałam do jedynej czynnej apteki i przyniósł jakiś test no name o czułości 25. nie ufam mu, jeszcze dzisiaj pobiore lutke i jutro zrobie ten co zawsze. w końcu jeden dzień dłużej to i tak pikuś.
Zdałam sobie sprawę, że to kwietniowe poronienie dalej siedzi mi w głowie, że nie potrafię się otrznąsnąć. To lipcowe tylko dobiło gwóźdź do trumny. nie wiem co ze mną będzie...
edit, dzięki notce powyżej uzmysłowiłam sobie, że brałam przez 12- dzisiaj jest 12 sty dzień uff to jutro test ale tylko dla formalności. nie mam złudzeń, że będzie pozytyw
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia 2019, 20:11
Kurde jest problem. Zwykle po odstawieniu luteiny na grugi dzien wieczorem już zaczyna się okres, po dwóch dniach to zawsze pewniak. Nie tym razem. Wczoraj leciutkie plamienie i czysto dzisiaj to samo. Nie wiem co sie dzieje;/ nie bylam u lekarza po lipcowej bichemicznej, moze cos sie nie oczyscilo? ale tak krwawilam ze az nie wierze:/
Dziewczyny, szczerze nie wiem co się dzieje. przez 3 dni zamiast okresu miałam bardzo lekkie brązowe plamienie. Potem nic. Strasznie bolą mnie piersi, jak przed okresem. W piątek chyba wybiorę się do lekarza, bo mnie to martwi strasznie:/ Ten weekend, a właściwie to niedzielę miałam mega mega nerwową. Męża nagle tak rozbolała głowa, że musiałam go wieźć do szpitala. Najgorsze było to, że byliśmy na działce w lesie. Czas czekania na karetkę ok. godziny. Zabrali by go do mordowni a nie do szpitala, więc szybka decyzja - jedziemy do Warszawy. 70 km pokonałam w 40 minut, wliczając w to korki w mieście - pieprzony zjazd vipów na obchody. Ulice pozamykane. Nie wiem jak ja to zrobiłam, bo jechałam bardzo bezpiecznie. Wynika, że szybko ale tak trzeba było. Najlepsze jest rozpoznanie. Moje drogie mój mąż jest wyjątkowy. Znajduje się w 1 % populacji. Stwierdzili u niego Napadowy ból głowy, którego przyczyną jest ... sex. Pozamiatał. to się żeśmy dobrali...
no na razie właśnie nie;/ dostał jakieś proszki, powinna być po nich poprawa. zobaczymy czy to coś pomoże:) mam nadzieję, że tak. Potrzeba było 3 kroplówek, żeby przestało go boleć:/ trochę się boję, że to się może powtarzać. Jutro kupię. zobaczymy ale wyszły dwa negatywy. Szczerze to jest ostatnie co przyszło mi do głowy :)
Napadowy ból głowy... Mam nadzieję, że nie w trakcie spełniania małżeńskich obowiązków Go dopadł ;) Który to dzień cyklu u Ciebie? Może jakaś niedomoga krotkotrwała?
6 dzień normalnego krwawienia tak? Bo plamień nie wlicza się w miesiączkę. 1 dzień cyklu to 1 dzień krwawienia. Ja niestety plamienia mam od 2 lat, więc rozumiem Twój niepokój... Mam nadzieję, że to tylko jednorazowy incydent :)
A, już doczytałam uważniej wpis i przypomniałam sobie te wcześniejsze ;) Plamień nie licz jako początek miesiączki, odhaczaj od kiedy się zaczynają, ale nie traktuj jako początek miesiączki. Przy wizycie u swojego lekarza, dopytaj się o to, aby być pewną :)
Dziewczyny bardzo Wam dziękuje za wsparcie wszystkie rady. Niestety do lekarza jest miejsce dopiero na poniedziałek, dzisiaj po pracy zrobie test, albo skocze na bete, jeszcze nie wiem. Wczoraj się przeraziłam. Mieliśmy z mężem randkę no i stwierdziliśmy, że jak już bierze te proszki kilka dni to możemy poszaleć Na jednym razie się nie skończyło. Czułam, że troche ze mnie "wyciekło", ale stwierdziłam, że dzisiaj i tak pościel zmieniam więc spoko. No i na prześcieradle plama ze świeżą krwią taka wiecie lekko różowa, a w toalecie nic nie stwierdziłam. Dzisiaj też nic. Przepraszam Was za szczegóły, ale może macie pomysły co mi się dzieje? "w trakcie" bolał mnie lewy jajnik, ale to może na owu, tylko teraz jak na owu jak okresu nie było? ehh wariactwo jakieś, żeby stara baba miała takie problemy:/
test zrobilam wczoraj wieczorem. totalna biel. w tym dniu cyklu cos juz powinno byc widac. mialam zrobic jeszcze dzisiaj rano, ale bylam taka zaspana, ze zapomnialam. jutro zrobie. wizyta w poniedzialek. ciekawe co mi powie. umowilam sie do jakiegos nowego lekarza w mojej starej przychodni. ma bardzo dobre opinie. oni wszyscy maja bardzo duzo dobrych opinii, na zdrowych kobietach sie w koncu znaja.
z pozytywnych rzeczy zapisalam sie na fitnesy wczoraj mialam pierwsze zajecia i bylo bardzo fajnie. jednak kilkuletnie siedzenie na tylku dalo sie we znaki. kiedys skakalam jak fryga, a teraz masakra. no ale bedzie lepiej. przyszle lato jest moje
Dziewczyny. Bylam u lekarza. Dostalam skierowanie na histeroskopie. na prawym jajnku torbiel krwotoczna cialka zoltego- powinna sie sama wchlonac mam przyjsc na kontrole za jakis czas. powiedzial, zeby plamienie traktowac jako okres. z tym ze bylam u niego we wtorek, a dzisiaj dostalam okresu... jakbym potraktowala tamto jako okres to by tamten cykl trwal 13 dni. we wtorek endo bylo grubosci 3.2 mm... nie wiem co jest, ale uznam, ze okres mam dopiero dzisiaj.
duzo stresow. mama dostala w poniedzialek naglego ataku jaskry. miala miec dzisiaj operacje na oczy, ale po kontroli odroczyli na za 2 tyg.
z uwagi na bole stronilam od wspolzycia. maz sie troche gniewal.
ciekawe, bo testy robilam w dniu plamienia, moze znowu byla biochemiczna? moze tamto plamienie to bylo implantacyjne? a moze torbiel produkowala progesteron i dlatego takie opoznienie miesiaczki?
Jakbym liczyła plamienie jako okres to by wychodziło że na 30 dni w miesiącu miesiączkę mam przez 20 haha ;) Może histero ujawni w czym jest u Ciebie problem...
Torbiel krwotoczna ciałka żółtego powinna się wchłonąć do kolejnego cyklu, tak twierdził gin i przynajmniej w moim przypadku to się potwierdziło, ponoć okres to taki trochę "reset dla organizmu" i wszystko kręci się od nowa. Długie krwawienie/plamienie to w takim przypadku zupełnie normalna sprawa, może trwać od owulacji przez całą fazę lutealną, aż do okresu. Jajniki to mocno unaczyniona struktura, zdarza się, że pęcherzyk pękając w trakcie uwalniania komórki pęknie pechowo na naczyniu krwionośnym i tak oto powstaje torbiel. Co pocieszające może się to przytrafić każdej kobiecie i jeżeli się nie powtarza za często nie ma powodu do niepokoju :)
Aktualizacja, to chyba było plamienie. Dzisiaj ani śladu...
Lekarz mówił, że przegrody było by widać na isg i w hsg u mnie tam nic nie widać. Ale zroboę tę histeroskopię dla świętego spokoju.
aktualizuję, chyba jednak okres...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 września 2019, 16:23
Moje Drogie! zaczęłam żyć. W końcu poczułam się wartościowa. W ostatnim czasie było pare zdarzeń, które trochę mój nastrój pogarszały, ale generalnie jest bardzo dobrze. Sporo schudłam -8 kg. Chodzę na ćwiczenia 3*w tygodniu, więc liczę, że teraz zejdzie więcej. Kupiłam sobie pare nowych szmatek, weszłam prawie we wszystkie stare spodnie - jest fajnie. Moje największe pragnienie odzywa się gdzieś z tyłu serca, ale nie daję tym myślom zawładnąć moją głową. Od nowego cyklu wracam do kliniki, ale jeszcze się wacham, bo jest mi dobrze tak, jak jest teraz. Seks znów jest spontaniczny i sprawia przyjemność. Mąż patrzy na mnie z miłością, a nie z politowaniem. Prawie się nie kłucimy, a jeżeli to tylko o codzienne głupotki. Zawsze staram się świetnie wyglądać, ostatnio moim zmartwieniem było to, że pogoda popsuła mi ekstra fryzurę. Ja żyję, znowu żyję. Nigdy nie będę taka, jak kiedyś. Te wszystkie lata starań, dwa poronienia bardzo mnie zmieniły. Ale nie poddam się. Teraz mam więcej sił do walki, wroga już znam praktycznie od podszewki, więc wiem z czym przyjdzie mi się mierzyć. Kiedyś nie wiedziałam. Nie sądziłam, że to tak długo będzie trwało. Myślałam, że wystarczy "zaskoczyć". I wiecie co? Jeżeli nie będzie mi dane nigdy zostać mamą jakoś to przeżyję. W sumie powiem Wam, kiedy patrzę na to wszystko z dystansu to stwierdzam, że może to i dobrze? Będę żyć dalej, ale chcę wiedzieć, że zrobiłam wszystko co się dało. Żeby później iść dalej bez wyrzutów sumienia. Czuję, że tak trzeba. Poprostu żyć. Żyć i cieszyć się tym co mam. A mam naprawdę wiele. Nauczyłam się to doceniać. Bo w staraniach najgorsze było to, że nic i nikt więcej się nie liczył. Tylko to moje zasrane nieszczęście. Dość. Zobaczymy co los przyniesie. Nie spodziewam się by był łaskawy. I tak będę szczęśliwa...
Nasze szczęście zależy tylko od Nas samych i siedzi w naszych głowach :) Zawsze będzie nam czegoś brakować, zawsze będzie czegoś za mało. Ale na drugiej szali mamy to co mamy. I właśnie ta szala - tego co posiadamy, powinna tworzyć nasze poczucie szczęścia. Takie moje zdanie :)
Byłam właśnie w klinice na pobraniu krwi. Mam taką zasadę, że przed odstawieniem luteiny zawsze robię. Życie pokazało mi już, że wszystko może się zdarzyć. Wchodziłam tam z uśmiechem na ustach. Przy drzwiach stała kobieta, a raczej wrak kobiety. Wyglądała na mega zdenerwowaną, jakby miała wybuchnąć zaraz płaczem. Uśmiech zszedł mi z twarzy momentalnie, stwierdziłam, że jest tam nie na miejscu. Że ja jestem tam nie na miejscu. Szybciutko poszłam na krew i wyszłam. Właśnie stoi koło mnie na przystanku kobieta w ciąży z dzieckiem w wózku, max 6 mcy. Dzisiejszy dzień pokazał mi wyraźnie, że życie nie jest sprawiedliwe. Ale nie wywołał we mnie flustracji. Dzisiejszy dzień pokazał mi jak bardzo zobojętniałam. Na cierpienie tamtej kobiety, na radość ciężarnej matki. Nie robi to już na mnie żadnego wrażenia. Coś się we mnie zmieniło. Chyba dojrzałam do życia takiego, jakie je mam. Jestem dalej szczęśliwa. Bez żadnej spiny. To wspaniałe. Jestem gotowa na akt drugi starań. Ciekawe jakie będzie jego zakończenie...
Beta <0,1 uff. Zaczynamy akt drugi. Jeszcze trochę się wacham, czy nie odpuścić października. Kiedy wyrwałam się z tego letargu, zauważyłam, że mój mąż nie jest wcale ósmym cudem świata. W tym całym obłąkaniu nie zwracałam uwagi na moje potrzeby. Teraz widzę, że nie jest tak jakbym chciała. Nie zwraca na nie wogóle uwagi, ciągłe "ja", "mi", "chcę". Łatwo było mną manipulować, kiedy byłam taka mocno rozedrgana. A teraz jest duży zgrzyt. Nie wiem co z tego będzie. Dam mu jeszcze szansę przywyknąć do tego, że znów jestem sobą. W końcu to tak, jakby 3 lata mnie nie było Musi się chłop przyzwyczaić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 października 2019, 11:06
Czas starań obciążająco wpływa na związek, na obie strony, może w tych staraniach zapomnieliście na chwilę o sobie nawzajem i da się to wszystko jeszcze poukładać, tego Wam życzę :)
Jestem wkurzona. Odstawiłam luteinę już dawno a okresu ani widu ani słychu... Wizytę w klinice prxekładałam już ze 4 razy, Chciałam iść między 1 a 5 dc, ale się nie da. Chciałam umówić histeroskopię, ale nie wiem kiedy będzie właściwy dc. Dzisiaj jest 42 dc. Nie wi co się dzieje:/ Dzisiaj idę do kliniki. Mam nadzieję, że mi jakoś pomogą. Mam wrażenie, że wszystko się sprzysięga przeciwko mnie. Z nastrojami znacznie gorzej. Z mężem już w miarę. Chyba rozumie dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. Mam nadzieję, że wszystko się poukłada.
Ostatnio rozmyślałam nad tym, że jak się nie uda do jakiegoś rozsądnego wieku, to chcę zwrócić mężowi wolność. Z resztą on nie chce słyszeć o adopcji, a ja bym bardzo chciała. On chce mieć dzieci bardzo i wiem, że byłby ze mną nieszczęśliwy. Ja z resztą też. Zobaczymy co przyniesie jutro.
ojej naprawdę masz takie przemyślenia? A może warto żebyś o tym porozmawiała z mężem? Może on jednak woli być z Tobą niż mieć dzieci, albo może zmienił zdanie co do adopcji? Warto porozmawiać niż samemu tak pochopnie podejmować decyzje. W trakcie starań spojrzenie na wiele spraw się bardzo zmienia. Kiedyś człowiek był czemuś przeciwny, z czasem to akceptuje a nawet i popiera. Życie nas uczy pokory i akceptacji losu mimo wszystko.
Nie ma rozsądnego wieku na dziecko (rozumiem o co Ci chodzi, ale jednak w dzisiejszych czasach chyba nie można określić, że np po 40 na dziecko za późno) - ono będzie albo nie, ale czy bez wspólnego dziecka i osobno będzie Wam "lepiej" niż bez dziecka ale razem? Wasz związek, Wasza miłość to jest odrębna płaszczyzna, która powstała przecież gdy pewnie jeszcze nie myśleliście o dzieciach. Czy Twój mąż wyobraża sobie życie bez Ciebie? Z inną kobietą tylko po to by mieć własne dziecko - czego przecież nikt mu nie zagwarantuje... Czy Ty sobie życie bez niego wyobrażasz? Warto walczyć o siebie, rozmawiać, może znajdziecie kompromis, tym bardziej, że na prawdę długie starania zmieniają perspektywę, priorytety, w sumie zmieniają wiele w życiu, ale od zawsze wiadomo, że to miłość jest najważniejsza i wygrywa! Życzę Ci siły do walki, nie poddawaj się i mocno trzymam kciuki za Was.
Czas zawsze wszystko weryfikuje. Kiedyś by się powiedziało "ja nigdy", "ja zawsze", "jak będę...." a potem, wraz z naszym dojrzewaniem psychicznym, po różnych zawirowaniach życiowych, te wcześniej wypowiadane słowa okazują się już nieaktualne. Także priorytety się zmieniają. Oczywiście że Twój mąż chciałby mieć dziecko, ale może bardziej jednak chce Ciebie? I jak dziecko to tylko z Tobą? Szczersze Wątpię że podczas rozmowy Twój mąż by powiedział "słuchaj lala nie dałaś mi dziecka do tej pory to pora się rozstać, pójdę do innej, młodszej, już Cię nie kocham". Jak pokonywać przeszkody to tylko z kochaną osobą. Chyba potrzebna Wam rozmowa. Szczera, od serca, z miłością :) Dużo siły i nie poddawaj się.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.