X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania To był bardzo Trudny czas
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6

5 sierpnia 2020, 12:38

18t 5d
Kochane moje, co ja przeżyłam...
do 10 tc miałam plamienia. potem jak ręką odjął. niestety w poniedziałek w nocy koszmar wrócił. z racji tego, że jestem na zwolnieniu od poniedziałku postanowiliśmy z mężem, że pojedziemy na dwa trzy dni na wieś. no i jak dostałam tych plamień to stwierdziłam, że nie ma co gnać do Warszawy, jak jest 10 min od nas szpital powiatowy.
od razu przyjęli mnie na oddział - na 3 do 10 dni... żeby lekarz mnie obejrzał czekałam prawie 2h!
z małą ok, plamienie z tarczy pochwowej - mój standard, nadżerka znowu puściła. ale oczywiście zamiast mi przekazać co sie dzieje to dodatkowo dostałam serię porad i komentarzy, które nie powinny mieć w takiej sytuacji miejsca- że ja to napewno ciąży nie donoszę z moimi chorobami. że od 28tc to mam się kłaść do szpitala i wymusić hormon na płucka, że z tymi schorzeniami ciąża to cud - ja wiem, że Cud ale bez przesady- nie mam nie wiadomo jakich chorób w końcu. że to sie może skończyć krwotokiem i stracę dziecko. zdecydowałam się zostać na noc w szpitalu bo już była prawie 4 w nocy, dostałam kroplówkę, popobierali mi krwi i tyle. z dodatkowych zaleceń tylko nospa.
wczoraj cały dzień żaden lekarz do mnie nie zajrzał. nic nie mogłam się dowiedzieć o wyniki krwi - podobno lekarz o 20 na wieczornym obchodzie ma czas rozmawiać...
zadzwoniłam do mojej prowadzącej, opowiedziałam co wyszło z badania, że widziałam małą i jest z nią ok, że to z nadżerki to plamienie. kazała wypisać się na żądanie, bo ten cholerny wirus szaleje teraz. leżeć i nospe brać to ja mogę w domu, a skoro szpital blisko to zawsze mogę wrócić. tak zrobiłam. lekarz oczywiście na odchodne musiał rzucić, że nie życzy mi krwotoku, ale jestem dorosła - co to kuźwa miało znaczyć? pytałam o wyniki krwi to usłyszałam tylko - nic nie wnoszą. a co mają wnieść do plamienia z nadżerki?!
noc spokojna, zero plamień tylko jak wstałam to wiadomo coś tam zawsze jeszcze zejdzie- no bo musi w końcu. ale ilości minimalne.

nie pisałam Wam chyba wcześniej ale w posiewie z miesiąc temu wyszła mi ecoli i paciorkowiec ( ale ten najlagodniejszy). jedne globułki nie wyleczyły do końca, dostałam inne. troche mnie podrażniały, ale zdaje mi się, że to one tą nadżerkę obudziły, bo razem z tym plamieniem zaczęły mi schodzić bardzo duże i twarde kawałki tych globułek, takie ostre kanty mają... przerwałam ich branie na razie.
leżę, odpoczywam a w piątek wizyta u mojej doktor. ta Babka to istny anioł- odbiera telefony o nieludzkich porach, zawsze odpisuje na sms i bardzo ale to bardzo mnie uspokaja.
mam nadzieję, że szybko wszystko wróci do normy, bo nerwowo to jestem wrak- ale ciśnienie miałam niskie w szpitalu, także mój organizm chroni Malutką przed moją nerwicą 😁

Abbi wybraliśmy imię - będzie Lena :) ja jestem Magdalena a Niunia będzie Lena 😊😊😊 myślałam jeszcze nad Laurą albo Lilią ale na razie najbardziej optujemy za Lenką :)

trzymajcie proszę kciuki za nas!

20 sierpnia 2020, 10:51

20t 6dz

w 20+4 miałyśmy połówkowe
Malutka ma wszystko co potrzeba w dobrej ilości i wielkości. wynik badania jest bardzo dobry:)
niepokoi mnie tylko lekka niedomykalność zastawki trójdzielnej. Lekarka mnie uspokajała, że w całej karierze spotkała dużo takich przypadków, ale żaden nie zakończył się wadą - poprostu teraz te chrząstki są miękkie i dlatego troszkę tej krwi może się cofać - sama budowa serduszka jest ok.
do rozważenia mamy echo serca Malutkiej ale ta lekarka też je wykonuje i powiedziała, że wynik będzie ten sam - budowa prawidłowa, lekka niedomykalność czynnościowa.
nie stresuję się tym jakoś mega, mam to z tyłu głowy. wierzę, że to minie za jakiś czas jak Mała podrośnie troszkę :) jak na razie ważyła 353 g 😁 mój Mały Olbrzym 😊
co do dolegliwości, to nie służy mi łykanie żelaza- jeżeli chodzi o samopoczucie, bo mam nadzieję, że pomoże na płytki krwi i czerwone krwinki 😊
czekam też na 2 próbę alloprzeciwciał, bo jestem rh ujemna. pierwsza próba była ujemna, mam nadzieję, że teraz też tak będzie :)
generalnie poranki i wieczory są słabe, ale jak się rozruszam to i mi mózg wraca 😂 ogólnie l4 bardzo mi służy :) jestem wychillowana jak na mnie na maksa:)
szef do mnie telefonował w zeszłym tyg. nie żeby gadać o pracy ale tak poprostu, żeby się zapytać jak się czuję i czy wszystko ok. to było bardzo miłe :) powiedziałam mu już, że nie wrócę przed porodem na pewno. od września przychodzi osoba na zastępstwo za mnie - świetny specjalista, także jestem spokojna o moje obowiązki 😊
Mąż się ze mnie śmiał ostatnio, bo wpadłam do niego do pracy i wszyscy pytali co tam, jak się czuję itp. no i podobno tak dużo pozytywnej energii w sobie miałam i entuzjazmu, że aż nie wierzył że ja to ja 😂😂😂 a no mam, zaczęłam wierzyć, że będzie dobrze, cieszę się z każdej zgagi, ciągnięcia w boku czy bólu cycków. całe życie na Nią czekałam i wierzę, że teraz będzie dobrze 😊 poprostu musi być dobrze ❤

2 września 2020, 16:08

22t 5 d
znowu szpital zaliczony - tym razem ostre zapalenie układu moczowego - sikałam krwią że szok:/ i to się tak nagle pojawiło. nic mi wcześniej nie dolegało a tu nagle krew w moczu i to coraz intensywniej... jak już było bardzo czerwono to doszedł ból pęcherza i prawej nerki. chwilę przed 24 napisałam do mojej lekarz prowadzącej- kazała jechać na ip. przyjęli mnie na urologię, ale w tym szpitalu nie było ginekologii, więc nie było komu sprawdzić Niuni. ale właśnie wracam od mojej prowadzącej i z Malutką jest wszystko dobrze tylko trzeba porządnie nakarmić. trzymała się łapkami za główkę - jakie mądre Dzieciątko moje kochane. wie, że źle się działo. wiecie co, ja nie myślałam, że na tym etapie ciąży to możliwe, ale w szpitalu jak leżałam i się o nią martwiłam, bo długo nie było ruchu to jak zastukałam delikatnie w brzuch to odpowiadała! mam kochane Dzieciątko ❤ dzięki temu nie zwariowałam tam do reszty.
mam tylko nadzieję, że nie poczęstowali mnie covidem... tego się najbardziej obawiam 😕 ale najważniejsze, że Niunia zdrowa ❤❤❤🤞

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2020, 09:44

4 września 2020, 10:12

23 t 0 dz.
Mija Niunia mnie straszy:) musiała znowu zmienić pozycję z główki do dołu na gór3 i odwrotnie :) kiedy leży główką w dół czuję ruchy bardzo słabo. od dwóch dni jestem na antybiotyku - Augmentinie, jelita mnie bolą po nim strasznie mimo probiotyku- strasznie mi w nich jeździ, więc w combosie z położeniem Malutkiej praktycznie nie czułam ruchów- oczywiście zawał na miejscu 😉 ale ruchy są tylko bardzo delikatne, także wyluzowałam troszkę - odpowiedziała mi na uciśnięcie brzucha, więc mam pewność, że to Ona;) z resztą pomimo, że ruchy czuję krótko to wiem już kiedy czuję jelita a kiedy Niunię 😊
trochę gorzej się czuję- jestem bardzo osłabiona, to chyba po tym antybiotyku. przyznam Wam szczerze, że pierwszy raz w życiu mam antybiotyk doustny 🙃 i nie wiedziałam wogóle jak to brać, jaki probiotyk itp. ale chyba ogarnęłam. ze względu na to, że probiotyk ma drożdzaki to włączyłam lactovaginal też- poleciła mi koleżanka, żeby uniknąć zaraz kolejnych "przyjemności".
z uwagi na to przewlekłe zmęczenie i osłabienie bardzo duży problem sprawia mi przyjmowanie leków o właściwych porach - 7/30, 8/00, 8/30, 9/00, 10, 12 i potem na szczęście dopiero 20 i 22. zaczynam od żelaza na czczo, potem po 30 min przekładka z jedzejia i prog z encortonem, od razu przekładka z jedzenia i acard+ witaminy i magnez, potem znów przekładka i antybiotyk, potem probiotyk i znów o 12 encorton. o 20 prog z magnezem i kompleksem witamin a o 22 neoparin i spać. najgorzej, bo od czasu tego zapalenia strasznie często cofa mi się jedzenie i proszki- nie zwracam, ale jest ciężko to opanować, szczególnie kiedy przysypiam i nagle mnie łapie :/ Nie ch ę, żeby ktokolwiek odebrał ten wpis za użalanie się, bo to nie o to chodzi - spisuję to bardziej dla utrwalenia, żeby ewentualnie w kolejnej ciąży do tego wrócić. pamiętać jakie leki i kiedy brałam, co mi było itp. Choćbym miała się czołgać, dla mojej Małej zrobię i zniosę wszystko.
planem na dzisiaj było przebranie ubranek, które dostaliśmy od siostry męża i leżą u niego w magazynku (przez moją przesądność 😊) ale nie dałam rady wstać rano, żeby z nim pojechać, bo do prowadzenia auta to ja się na razie nie nadaje 😐 postaram się to zrobić w przyszłym tygodniu, bo chcę zaplanować zakupy póki korona jeszcze aż tak nie szaleje. Mamy już wózek - też od szwagierki. dokładnie ten model chciałam kupić więc jestem zachwycona 😊 kolor też jest ok, bardzo mi się podoba- no i wogóle jest w super stanie, jeszcze mi Kochana wszystko wyprała :) ale i tak gdzieś w listopadzie popiorę raz jeszcze i poprasuję / wyparuję. ależ daleko ten listopad. mimo, że dni lecą szybko to modlę się, żeby dotrwać w dwupaku do końca. 1 września rozpoczęłam 6 miesiąc 😯 leci szybciutko, tylko te moje szpitalne perturbacje troszkę podcinają mi skrzydeł. ale ten ostatni przypadek nie miał stricte związku z Dzidzią, więc chociaż tyle dobrego ;) no i ważne, że nie mam zastoju w nerkach, a łykanie żelaza przynosi dobre rezultaty :)
będzie pięknie, już bliżej niż dalej :)
pozdrawiam Was wszystkie,
MagdaLena :)

13 listopada 2020, 16:30

33 t 0 d
strasznie długo mnie tutaj nie było . jakoś nie mogłam zabrać się za pisanie. 3 trymestr jest dla mnie bardzo ciężki - bolą mnie stawy, mam straszne zgagi, puchną mi nogi no i wcale nie mogę w nocy spać :/ staram się przespać chociaż w ciągu dnia godzinę / dwie, ale nie zawsze się udaje. nie mam na nic apetytu. najlepiej wchodzą owoce, ale żołądek trochę zaczyna się buntować.
z Malutką wszystko ok :) w poniedziałek na usg okazało się, że przekroczyła granicę 2 kg masy 😊😊😊 także jestem już spokojniejsza o Nią :) wogóle tak generalnie to jestem spokojna, jeżeli chodzj o ciążę - o ile kopniaki są odpowiednio mocne i częste 😂 a już potrafi tak przykopać, że zaboli i treść żołądka idzie momentalnie do góry. kącik Małej gotowy, piesek się przyzwyczaja do nowego układu mebli :) wszystko co potrzeba kupione. muszę tylko dokupić wagę noworodkową - tak poradziła mi położna środowiskowa - co by w epidemię nie latać do przychodni na samo ważenie z Malutką Pozostało mi tylko wszystko uprać - jutro przywożą nową pralkę, więc w przyszłym tyg. planuję zamknąć ten temat, spakować się do szpitala i spokojnie czekać na wielki dzień 😊
co do spraw remontowych, jestem mocno wkurzona na męża, bo zostawia wszystko na ostatnią chwilę. jak na razie pomalował tylko u nas w sypialni - była raptem jedna ściana do odświeżenia, bo pokój był nie tak dawno remontowany. ale pozostaje odmalowanie sufitów w łazienkach, malowanie kuchni, malowanie przedpokoju i wszystkich drzwi wewnętrznych ... raczej się z tym nie wyrobi przed porodem - drzwi to bankowo nie pomaluje bo te farby strasznie śmierdzą, a ja nie mam gdzie się wykwaterować bo mama musiała wrócić do pracy do biura. do tego zostało gruntowne sprzątanie mieszkania - niestety ale ja mam zakaz jakiegokolwiek sprzątania, schylania, wyciągania 😞 sama nic nie mogę zrobić a on jakoś się nie kwapi. co jakiś czas proszę go, żeby o tym pomyślał, kiedy i wogóle, nawet staram się coś zacząć robić z nim, ale on tylko przewraca oczami i tyle z roboty... siedzi w pracy do późna, mam wrażenie że celowo nie chce ze mną za dużo czasu spędzać. jakiś chyba go kryzys dopadł. nieatety twardnienia brzucha utrudniają mi większość codziennych czynności. wiadomo zawsze się staram, żeby obiad w domu miał i ogarniam tak pobieżnie, ale przecież nie wejdę na drabinę i okien nie pomyję, kurzu z szaf nie pościeram i dywanów nie wytrzepię 😞 boję się, że nic na Małej przyjście nie będzie więcej zrobione i będzie byle jak :/ niestety ZUS nie płaci regularnie, więc nic nie można zaplanować, chciałam nająć kogoś do pomalowania i sprzątania, ale w obecnej sytuacji nie ma na to szans - muszę zabezpieczyć pieniądze w razie kolejnych opóźnień w przelewach.
ech koronawirusie no...
w sumie to dzisiaj słabo u mnie z nastrojem, więc wpis skamlająco narzekający, ale tak na codzień to serio jest lepiej i mało narzekam :)
pozdrawiam Was ciepło i mam nadzieję, że uda mi się częściej coś tu napisać 😊

9 października 2021, 07:58

hej hej!
wypadłam z życia:) pisałam wielokrotnie, ale nie dawałam rady dokończyć i opublikować wpisu.

Lenka jest z nami już prawie 10 miesięcy 🙈
mój poród był dla mnie traumatyczny. ale najważniejsze, że Malutka cała i zdrowa. ja zbieram się do tej pory.
napiszę. jak czasu wystarczy i sił. bo jest mega ciężko🙈

ściskam, M.

10 października 2021, 11:31

No to jestem.
przeczytałam cały mój pamiętnik od początku. popłakałam się. teraz jestem zupełnie inna. mam inne zmartwienia i patrząc na to co było - kłopociki.
16 października moja Córeczka skończy 10 miesięcy. przeglądam zdjęcia w galerii telefonu i nie mogę się nadziwić jak bardzo przez ten czas się zmieniła. jak wyrosła, ile nowych rzeczy się nauczyła. mój mały wielki Cud już prawie chodzi 🙈 staje przy meblach, zaczyna się ich puszczać. ściąga i demoluje wszystko w zasięgu małych rączek. poznaje świat.
nasze początki były bardzo trudne. czas pokazał, że ciąża to był tylko przedsmak tego co mnie spotka. patrząc z perspektywy czasu z jednej strony myślę sobie, że to nic takiego. z drugiej jestem przerażona jak ja sobie dałam radę. z nieskończoną ilością zastrzyków, tabletek. nagłych wizyt w szpitalach. praktycznie nieustannym leżeniem i samotnością. bo w ciąży byłam samotna. nie sama, ale samotna. mąż nie umiał się w tym wszystkim odnaleźć. nie rozumiał jak to jest, że dookoła uśmiechnięte i aktywne ciężarne a ja leżę, łykam kolejne porcje leków. bardzo chciałam robić zdjęcia rosnącego brzuszka. kilka ich zrobiłam, ale potem patrząc na nie płakałam. pełno siniaków i krwiaków. z resztą bałam się je robić. bałam się, że w pewnym momencie piękny sen się skończy i zostaną mi smutne pamiątki. ale sen się nie skończył. trwa do dziś 😊 i jestwm pełna nadzieji, że przez najbliższe lata jedynym moim zmartwieniem będzie brak snu i zmęczenie. zmęczenie jakiego nigdy nie znałam. funkcjonowanie na najwyższych obrotach po 2, czasem 4 godzinach przerywanego co chwilę snu. jest pięknie. mam fantastyczną Córeczkę. męża, który w końcu dorósł do bycia Tatą. Tatą przez duże T. i choć dalej prawie wcale go z nami nie ma to stara się jak może urwać choćby chwilkę z Malutką. zaczął doceniać to co robię. to miłe. choć ja na każdym kroku wypominam sobie moją niedoskonałość jako matki. bo wiem, że mogłabym bardziej, mogłabym lepiej i więcej. najbardziej jestem na siebie zła za brak sił. za ból kręgosłupa i blizny po cc. za moją słabość i zmęczenie. ale z drugiej strony jestem zawsze, kiedy Mała mnie potrzebuje. nie opuszczam jej na krok. jestem przy niej bez przerwy, stale. czuwam nad nią i nikomu nie powierzam nawet na kilka chwil. dlaczego? bo jest mamoza totalna, bo innym płacze bez wytchnienia. bo mnie woła i tęskni. jest beze mnie nieszczęśliwa. bo to ja nie umiem spuścić z niej oka.
od początku potrzebowałam pomocy - przy wstawaniu z łóżka. do 6 miesiąca życia Lenki ledwo się sama podnosiłam.
moja cesarka to była rzeźnia na pół żywca. kiedyś opiszę to wszystko. ale jeszcze nie teraz. nie chcę i nie dopuszczam do tego by ta najpiękniejsza a zarazem najgorsza chwila mojego życia przesłoniła tą radość jaką daje mi Lenka. i choć nigdy nie sądziłam, że będzie tak ciężko to z pełną świadomością zrobiłabym to po raz drugi.
bo w końcu mam dla kogo być. w końcu czuję, że żyję. jestem cholernie szczęśliwa.

a było bardzo blisko tego, że mogłam ją stracić. że zamiast happy endu byłaby tragedia. kiedyś napiszę. żebym pamiętała wszystko. żebym mogła to odtworzyć za kilka lat. żeby umieć doceniać mój Mały Wielki Cud.
a co do kolejnych ciąż i dzieci to... chciałabym, bardzo ale nie mam na dzień dzisiejszy tyle odwagi by się na to po raz drugi decydować. na samą myśl robi mi si3 z jednej strony ciepło i przenikliwie zimno. moja trauma porodowa i około porodowa jest na razie zbyt wielka. zobaczymy co życie przyniesie.

ale dziś zapowiada się piękny dzień :)

ściskam M.

12 października 2021, 15:08

Lenka dzisiaj pierwszy raz o kilku miesięcy spała w nocy tylko z 1 pobudką:) i to o 4/30! ja sama wczoraj padłam ok. 21. niestety ale małe przebarwienie szkliwa okazało się okropnie popsutym zębem. wczoraj po południu po dentyście byłam nie do życia:/ Lenka czekała na ławeczce pod gabinetem z moją mamą i była bardzo grzeczna. jeszcze się coś takiego nie zdarzyło, więc chyba wyrasta z mamozy:) ja byłam bardziej stęskniona od niej. całe 45 minut walczyła z kajzerką 😂 dzisiaj już czworakuje / niedzwiadkuje i próbuje z tej pozycji stawać bez podpierania🙈 będzie wesoło jak zaraz zacznie chodzić 😂

moja mama mieszka już z nami 2 miesiące. w sierpniu zmarł mój Tata i nie umie się odnaleźć w pustym mieszkaniu :/ zrobiło się u nas trochę ciasno, ale za to w sumie wesoło:) ale Taty brak mi strasznie :/ pomimo tego, że latami chorował to zmarł nagle na zupełnie co innego:/

ten rok wogóle jest dla nas trudny.w styczniu po covidzie zmarł teść brata. w czerwcu brat złamał kręgosłup i cudem uniknął wózka, w sierpniu zmarł Tato, a we wrześniu ukochany pies brata musiał zostać uśpiony.
wszyscy teraz martwimy się o babcię, która w tym roku kończy 91 lat.
trudne to wszystko.

16 października 2021, 21:05

10 miesięcy.
dzisiaj Lenka kończy 10 miesięcy.
a to wszystko jakby było wczoraj. czas mija tak szybko, aż szkoda.
dzisiaj nie świętowaliśmy.
jesteśmy w lesie, ale tylko do jutra.
Lenka dzisiaj bardziej płaczliwa niż zwykle. nie wiem dlaczego. chyba wychodzi jej kolejny ząbek, ale nie chce pokazać. nawet kiedy się śmieje i zorientuje się, że podglądam ząbki to od razu buzię zamyka ;) spryciulka mała ;)

19 października 2021, 13:04

dzisiaj na spacerku spotkałam koleżank3. siedziałyśmy w jednej ławce w podstawówce:) ma synka Kubusia- 7 mcy. pogadałyśmy sobie od serca i pierwszy raz na totalnym luzie powiedziałam, że ja chcę mieć więcej dzieci 😍 tylko, że się boję.
powiedziałam jej dlaczego i w sumie była w podwójnym, albo i potrójnym szoku.
bo powiedziałam z jakich powodów się boję. o poronieniach, latach starań, dziesiątkach leków i porodzie masakrze. powiedziała, że na moim miejscu nie chciała by więcej, a ja tak ogromnie chcę ❤

zastanawiam się i ogromnie obawiam jak to będzie. pomimo kpi i później karmienia mieszanego nie dostałam jeszcze okresu:/ w jakim czasie od porodu pojawił się u Was? szwagierka, tylko kp, porody naturalne i dostała po 6 miesiącach. inna koleżanka kp, cc i po 2. a u mnie już ponad 10 mcy i cisza. pewnie bez leków się nie obędzie:/
chciałam starać się o drugie dziecko, kiedy Lenka skończy 4 lata, ale będę wtedy miała 34. muszę to wszystko dobrze przemyśleć..

3 listopada 2021, 08:45

Dzisiaj kończę 31 lat.
dzień zaczęłam z bólem głowy i zębów.
wczoraj u dentystki słabo- 5 dalej w leczeniu, stan zapalny trwa, a 8, która była zabezpieczona będzie prawdopodobnie do wyrwania :/ bardzo nie chcę jej wyrywać, bo z trombofilią gojenie się rany po wyrwaniu to istna masakra:/ suchy zębodół, stany zapalne - tak było przy dolnej 8 :/ goiło mi się pół roku:/ odzywa się do tej pory, a to już ze 3 lata minęły od wyrwania.

od paru dni mam jakiś dołek. głupie refleksje mnie nachodzą, aż sama się ich boję :/ męża wiecznie nie ma, a jak jest to i tak go nie ma - siedzi z nosem w telefonie. trudne to wszystko :/ poprostu jest mi przykro, bo już jak byłam w ciąży, to zdaje mi się, że mnie unikał, przez pierwsze 3 mce życia Lenki też, potem na krótko się zreflektował. myślałam, że będzie lepiej między nami, ale nas już prawie nie ma :/ i dlaczwgo tak? skoro się staram, na każdym kroku wspieram, pomagam jak mogę, śniadania obiadki prania sprzątania, ech... życie no weź się ogarnij

edit godz. 20:10

czekałam na męża z ciastem, trasę do domu na 5 minut pokonywał w 1,5h. zaraz bede zaraz bede... myślałam, że może chociaż za jakimś kwiatkiem jeździ, albo jakimś czymkolwiek dla mnie. ale nie. był u kolegi. kurtyna
za dwa dni ma imieniny i wie, że mam dla niego prezent, wiec mu głupio, ze nic dla mnie nie ma- mi tez jest głupio słuchać czegoś takiego. aktualnie pojechał sobie do sklepu za strojem sportowym. jest mi bardzo przykro. bardzo to mało powiedziane. on poprostu o mnie nie myśli. o co go nie poproszę to jak do ściany.
powiem szczerze, że całe te starania, to wszystko co się działo mocno mi przysłoniło logiczny ogląd na naszą relację. i wiecie co, doszłam do wniosku, że sporo w tym wszystkim mojej winy. bo to ja mówiłam, żeby się nie przejmował zastrzykami w ciąży, bo to nic takiego - i in teraz tak do tego podchodzi. jak zapomniał o jakiejś mojej okazji, to mówiłam, że to nic takiego, żeby mu nie było przykro - więc to nic takiego. sama brałam wiecznie wszystko na klatę, ratowałam mu tyłek z wielu kłopotów i zawsze mówiłam, że to nic takiego.
no to jestem nic takiego...

ale z pozytywów, bo dziś mega radość zrobiła mi mija Córka 😁😁😁 pokazuje na mnie paluszkiem i mówi MAMA😍😍😍😍 pierwsze co mówiła to baba, a dzisiaj Mama❤ no i dzisiaj pierwszy raz stała bez żadnego podparcia 🙈 także myślę, że na roczek już pójdzie samodzielnie 😀 moje małe wielkie szczęście. mój Cud ❤

edit 2 21/30
przytargał kwiatki i prezent. tylko, że mi dalej jest przykro. już z nosem w komputerze siedzi. ok musi. nie nastawiam się negatywnie;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 listopada 2021, 21:38

17 lutego 2022, 12:24

Wczoraj Lenka skończyła 14 mcy!
od ok. miesiąca samodzielnie chodzi. rozumie o co ją proszę i chyba rozpoczął się u niej bunt dwulatka🤪

u mnie zdrowotnie klops totalny.
czły czas mam powiększone węzły chłonne szyji. wyszła w usg torbiel zapalna ślinianki podżuchwowej, ale we krwi stanu zapalnego brak. idę na kolejne usg i do laryngologa a potem do onkologa...

do tego od tygodnia bardzo mnie boli w dole brzucha z prawej strony. myślałam, że to od p3cherza, ale przeleczony a boli dalej:/ jutro gin a w poniedziałek usg jamy brzusznej:/
boję się. boję się, że to rak:/ a przecież ja teraz nie mogę chorować:/ jeszcze na tak poważną chorobę...

w domu wieczny sajgon. moja mama ostro daje popalić.

męża potrząsnełam porządnie- jest teraz do rany przyłóż.

oby było dobrze🤞

20 lutego 2022, 18:39

po wizycie u gina- na jajniku torbiel krwotoczna 6 cm.
nie mogę dźwigać, schylac się zbyt raptownie, podskakiwać, żeby się nie skręciła. wczoraj jeszcze bolała, ale dzisiaj już na szczęście przeszło :)
jutro usg ślinianki. mam nadzieje, na dobre wieści :/
Abbi, bardzo dziękuję za wsparcie ❤

24 kwietnia 2022, 17:10

jestem na skraju załamania nerwowego. odebrano mi całą radość macierzyństwa na które tak długo czekałam i o które tak walczyłam. moje życie dzieli się teraz na to sprzed śmierci Taty i po. moja mama dalej z nami mieszka, uprzykrza mi każdy dzień. w niczym nie pomaga tylko krytykuje, dołuje, psuje to co udaje mi się wypracować z Małą. mąż miał więcej pomagać - miał bo wiecznie gdzieś goni. pracuje po nocach, Lenka ma teraz gorszy czas, strasznie marudzi i płacze. mam od hematologa zlecony cały szereg badań. reumatoidalne zapalenie stawów praktycznie pewne. ledwo chodzę, muszę robić w domu wszystko sama. do tego mam w maju egzamin, na który zapisałam się jeszcze przed ciąża. chciałam zrezygnować, ale wszyscy obiecali mi pomoc, żebym miała kiedy się uczyć... obleję, to bardziej niż pewne.
Lenka wspaniale się rozwija, biega, tańczy, zaczęła dużo mówić po swojemu. jest kochana. tylko ona mnie jakoś trzyma na powierzchni, bo było by bardzo źle ze mną. zapisuję ją kryjakiem do żlobka. bo pomóc nie ma komu, ale krytykować mnie za to, że chcę ją dać do żlobka wszyscy sobie pozwalają.

9 maja 2022, 10:47

nadszedł czas egzaminu zawodowego. bardzo zawiodłam się na mężu. wziął 2 tyg urlopu, żebym miała czas na przygotowanie się. mieliśmy umowę, że będę wychodzić z domu na kilka godzin dziennie, żeby się douczyć. namówił mnie na wyjazd na wieś, że tam będzie mi przyjemniej i wogóle. no to przez cały wyjazd miałam tylko 1 godzinę z książką... bo miał ważne rzeczy do zrobienia, bo mała do niego nie chce bo psy dupą szczekają... w tym czasie mieliśmy też spróbować odstawienia nocnych karmień i przejęcia przez niego usypiania - temat przypomniałam, ale bez zainteresowania z jego strony i tyle... dlaczego ja jestem taka głupia? że mu zaufałam, że na wszystko się zgadzam. ja nie wiem co z tego wszystkiego będzie
‹‹ 2 3 4 5 6