Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2019, 19:36
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2019, 14:39
 Dziewczyny pisałyście o hobby- próbowałam wielu, ale niestety w większości miałam tylko więcej okazji, żeby rozmyślać
 generalnie sport jest dla mnie najlepszy, bo wyłącza mi głowę, ale też nie zawsze. Czasami jadę na rolkach / biegnę ze łzami w oczach 
 ale muszę się ruszyć, bo od początku starań przytyłam 25 kg:/ niestety od tych leków puchnę strasznie:/ w sumie ostatnie 10 od kwietnia to chyba zasługa encortonu:/ Smutno mi troch3 z tego powodu bo zawsze byłam bardzo szczupła i w miarę w dobrej formie. (165 cm max 50 kg) Czy Wy też miałyście problemy z wagą podczas leczenia?
            
 jeszcze przede mną 20, ehh 
            
 wszystko mnie dołuje, szczególnie aspekt finansowy. Niby miało być lepiej, bo nie ma wydatków na klinikę, leki itp. a nagromadziło się tyle pilnych wydatków, że szok. Nie było by z nimi większego problemu, gdybym miała jakieś oszczędności. Ale niestety cała ich pula została w aptekach, klinikach i innych tego typu przyjemnościach. W pracy ciągle tematy dziecio - remontowe, pokazy filmików i zdjęć. Jestem tym wszystkim już bardzo zmęczona, a urlop dopiero za miesiąc. Jak przetrwać?
            Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lipca 2019, 21:31
 do tego spotykam pełno maDek polek:/ masakra jakie to przykre 
 nie wiem co będzie dalej...
            Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2019, 17:15
 Dzisiaj chciałabym, żeby było tak samo. Ta ciągła walka ze sobą jest trudna, ale wykonalna. Zmieniam nastawienie. Zmieniam relacje - głównie z mamą, bo ta zawsze była dla mnie mega toksyczna. Zostawiam przeszłość za sobą - pewnie jeszcze nie raz wróci i mnie zdołuje, ale staram się z nią pogodzić. Chcę kupić mieszkanie. Niestety oszczędności poszły na leczenie, ale chyba skredytuję wkład. Nie wytrzymam dłużej tu gdzie jestem. W końcu moja mama musi zająć się własną matką, taka jest kolej rzeczy. Całą młodość tracę na opiekę nad kimś, kto nigdy nawet mnie nie kochał. Niestety, ale moja babcia zawsze postępowała tak, by życie innych było udręką. Wszyscy zawsze byli wszystkiemu winni, tylko nie ona. Zterroryzowała mnie do tego stopnia, że boję się zapalać światło, kiedy jest po 21, bo godzę w jej godną starość. Mam dość. Tyle lat chciałam się wyprowadzić, ale poprostu było mi jej najzwyczajniej szkoda. Tylko, że ona nigdy mnie nie żałowała. Więc czemu ja mam teraz całe moje życie podporządkować jej? Trzeba zacząć w końcu żyć.Jutro, jak co miesiąc dwudniowa delegacja. Jestem już tym bardzo zmęczona, bo to chyba z 18 miesiąc z rzędu. No ale inni mają małe dzieci a ja nie. Tylko, że to, że inni mają małe dzieci oznacza, że nie ma ich w pracy średnio tydzień w miesiącu, bo dziecko ma 36,8... a ja jestem ciurkiem, cały czas. Non stop bez zwolnień, z krótkimi urlopami w lato. Ale podwyżki dostają ci, co mają małe dzieci, bo przecież mają większe potrzeby. No cóż. Taką polityką, to za daleko nie zajadą. Wiem, że jestem w stanie znaleźć lepiej płatną pracę w mniej noż miesiąc. Nigdy nie miałam z tym problemu - taka branża, dość zamknięta, a specjalistów raczej ubywa niż przybywa. Zobaczę jak to będzie. Posiedzę conajmniej do grudnia i od Nowego Roku coś zdecyduję. Jak na ra,ie nastawiona bojowo biorę się za robotę
 Miłego dnia!
            
 Nie wiem kiedy wznowimy starania, chciałabym od października, ale nie wiem czy będę gotowa. Ale chyba w sumie na to nie da się być w 100% gotowym.  Zobaczymy, na razie staram się o tym nie myśleć, ale same widzicie jak mi to wychodzi.
            
            
 Mam nadzieję, że z roboczo nazwanym "Bobkiem" wszystko ok, bo ja czuje się coraz gorzej. Ciagle mnie mdli i mam zgagę. Jedno co mnie nie boli to macica więc spoko 
 poprzednim razem miałam bóle jak na okres teraz nic więc jestem dobrej myśli ♡
            
 beta 96,8 (przyrost dwudniowy 121.2 %) progesteron 120.7 
 dzisiaj mam wizyte o 17:30 ale juz jestem spokojniejsza 
            
 jest tam duże ciałko i dlatego mnie straszy:) tsh zbadaja z dzisiejszej probki a jutro kortyzol i mocz ogólny i posiew z uwagi na ostatnie problemy z pęcherzem. "Bobka" szukamy za tydzień  w środę, a za dwa serduszka ♡ teraz jestem w miare spokojna i po cichutku pozwalam się sobie cieszyć
 Choć tak naprawdę cały czas powstrzymuję łzy. Dalej jestem w ogromnym szoku i pełna strachu. Zaczyna dopiero to wszystko do mnie docierać. Po tak długim czasie, galopującej depresji, kolejnych załamaniach zdażył się ogromny Cud. Trzymajcie proszę kciuki by trwał jak najdłużej ♡W piątek ostatni dzień przed urlopem. Oby to był urlop cudów

Mój mąż wybiegł znacznie do przodu i wysymulował datę przewidywanego porodu 31/03 - 01/04 i atwierdził, że jak Bobek urodzi się w prima aprilis to będzie to kwintesencją tego co nam się przytrafiło
 ja na razie nie pozwalam sobie tak daleko wybiegać. Powt9rzę po raz nty - Cudzie trwaj!
            
				
								
				
				
			

Życzę Ci dużo siły i wytrwałości. Mam nadzieję, że odnajdziesz swój spokój :) 3m się :)
Kochana musisz zacząć żyć, bo inaczej Sue zadusisz. Może wizyta u psychologa. Niestety większość z nas boryka się z tym problemem i też nas to wszystko przerasta.
Dziewczyny jestem pod opieką psychologa już od jakiegoś czasu, niestety ćwiczenia które mi zaleca pomagają tylko na krótką metę :/ podobno są leki, ale niestety ich branie wyklucza dalsze starania, także nie zdecydowałam się na taką formę pomocy. Zobaczymy co będzie dalej, ale generalnie teraz i tak mój stan jest lepszy niż kiedy zgłosiłam się do niego pierwszy raz. Także grzecznie robię te ćwiczenia, które zalecił i mam nadzieję, że będzie lepiej :)