Dziękuję Wam za każde słowo otuchy, każdą modlitwę :* rokowania nadal są bardzo złe bo krew dostarcza najwięcej przepływu do mózgu i serca aby podtrzymać dziecko przy życiu ale niestety inne ograny przez to dostają mocno po tyłku i się nie rozwijają...tego boję się najbardziej...że mała urośnie wagowo ale organy zle sie rozwina...poki co staram sie tym nie zamartwiac ale gdzies w glowie to jednak siedzi...
"To było jak piękny sen..."
Caly czas zastanawiam sie czy dm rade jeszcze sprobowac. Na koncultacje do profesor Bomby przyjedziemy-to pewne, ale czy podolamy kolejnej probie? Chcialabym byc ziemska matka ale moze nie jest mi to pisane? W szpitalu jakis lekarz mowil mi o surogatce..nie wiedzialam ze to w PL jest legalne...
Mialo byc pieknie a wyszlo jak zawsze.
Stwierdzam ze moje zycie to jakies nieporozumienie...taki krzyz musze dzwigac tylko nikt nie pomyslal ze ja nie mam juz sily..z kazdej strony dostaje w łeb..az w koncu padne i sie juz nie podniose. Za wiele tego jak na jedna osobe..
Jestem złą matką. Nie potrafiłan ochronić żadnej z moich córek.
Natłok myśli jest w mej głowie ale macie rację, nie mogę się obwiniać...za każdą z moich córek byłam gotowa oddać swoje życie i wiem że więcej zrobić po prostu się nie dało.
Tak bardzo się boję że znowu będę miała trudności z zajściem w ciążę...że kolejny raz się nie uda...że nigdy mój M nie będzie miał ziemskich dzieci..
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2020, 16:03
Jest ciężko, ale staramy się jak możemy. Nie mamy innego wyjścia, musimy dać radę.
DTJ86 kochana wysłałam Ci zaproszenie do przyjaciółek, chciałabym podpytać o prof. Bombę.
to życie jest tak kurewsko niesporawiedliwe
wiem że będą dni lepsze i gorsze...wiem, że muszę żyć dalej...wiem, że innego wyjścia po prostu nie ma. Muszę zebrać się sama w sobie bo widzę w lustrze jak się zaniedbałam..oczy podkrążone, 0 makijażu...mogłabym straszyć. Dzisiaj zamiast czuć kopniaki Gajusi, nie czuę nic...w święta zamiast paradować z dużym brzuchem, będę starała się udawać, że nic się przecież nie stało...rodzina już nie wie jak ma się przy mnie zachowywać...jeden brat z łzami w oczach powiedział, że przeprasza, ale on nie wie jak ma ze mną rozmawiać, jak pocieszyć...drugi w ogóle nie podjął tematu, udaje, że nic się nie stało...szwagierka i teście tak samo...nie mam do nikogo ani żalu, ani pretensji, bo wiem, że wszyscy chcą dla nas jak najlepiej...w święta nie będę składała sobie z nikim życzeń, nie podzielę się opłatkiem, bo nie chcę przy wszystkich łez...popłaczę sobie w samotności, jak wrócę do siebie... coraz częściej zadaje sobie pytanie ile człowiek jest w stanie znieść? Czy rzeczywiście każdy ma gdzieś tam zapisany scenariusz swojego życia? Ile można wytrzymać bólu, rozpaczy i ile razy można się składać od nowa?Kittinko dziękuję, że jesteś :* myślę o Tobie cały czas!
Kochane...z racji zbliżających świąt chcę Wam życzyć, aby były one ciepłe, radosne, spokojne i spędzone w rodzinnej atmosferze... przez te kilka dni doceńmy to co mamy, zatrzymajmy się na chwilę..nie pędźmy..i choćby w naszym życiu było teraz naprawdę źle to nie zapominajmy, że niestety, ale zawsze mogłoby być jeszcze gorzej..
Poczytałam ostatnio o niepłodności immunologicznej i chyba tutaj jest nasz problem. Poczytałam o dr. M z Łofzi który się w tym specjalizuje. Podaje szczepionki z limfocytów męża. Dość drogi interes. Przepłakałam oczywiście pół dnia że nas nie stać, ale dostaliśmy kasę z ubezpieczenia za Gajusie i na pierwsze szczepionki, badania i wizyty byśmy mieli. Przez chwile pojawiła się kolejna iskierka nadziei, ale czy to jest to? Czy lekarze dobrze myślą? Jedno jest pewne. Mam dość. Tego wszystkiego jest dla mnie za wiele... M się nie poddaje. Jest mu ciężko, ale wierzy, że w końcu się uda. Ja staram się wierzyć, ale wiara uleciała. Chciałam posprzedawać wszystkie rzeczy po dziewczynkach i zagospodarować w końcu jakoś ich pokój, który robi obecnie za graciarnię, ale M nie pozwolił. Widzę, że kurczowo trzyma się tego, że to dziecko będziemy mieli. Boję się, że on ma tak głęboką wiarę i, że spadnie z takim hukiem, że się nie podniesie jak się nie uda... dodatkowo przypomniało mi się o polipie, którego mam podobno na przedniej ściance szyjki macicy...taaaaaa...już widzę szybkie zajście w ciążę i zdrowe dziecko przy sobie. Ha! Dobry żart...
Dziewczyny Wam mimo wszystko życzę zdrowych, wesołych świąt!
na cmentarzu u dziewczynek oczywiscie wczoraj bylismy... tak bardzo się cieszę że wszyscy o nich pamiętają i każdy był też u nich ze światełkiem..Psychicznie czuję się jakby coraz lepiej...odliczam dni do wizyty najpierw u prof. B a pózniej zdecydujemy co z wizytą w Łodzi.. załatwiłam już sobie skierowanie do reumatologa, będę dzwoniła w poniedziałek. Pójdę i powiem jakie chcę badania...mówili że na nfz badania się należą po 3 stracie to niech dają wszystko co mogą a za resztę zapłcimy prywatnie. Pojadę w marcu przygotowana, aby nie marnować czasu. Tak. Chcemy z M ostatni już raz spróbować bo oboje stwierdziliśmy że więcej strat nie damy rady unieść. Dajemy sobie ostatnią szansę.
Jak jest? Obojętnie. Tak, to właściwe słowo.
Dzisiaj cały dzień w mojej głowie kłębią się różne myśli...a może śmierć moich dzieci była po coś? Może powinnam nauczyć się doceniać to co mam, a nie wiecznie dążyć do tego co chciałabym mieć? Nie pamiętam już kiedy ostatni raz szczerze się śmiałam, kiedyś potrafiłam cieszyć się z drobnych rzeczy...potrafiłam uśmiechać się w niebo, gdy zza chmury było widać blask słońca...radość sprawiała mi jazda samochodem...tak było jeszcze jakieś 10 lat temu..później zaczęłam brnąć tylko do przodu zapominając o tych wszystkich prostych rzeczach...może powinnam się zatrzymać i od nowa przemyśleć swoje życie? Pragnę mieć dziecko najbardziej na świecie, lecz czy powinnam skupiać się tylko na tym? Chęć posiadania malucha zawładnęła całym moim życiem, zapomniałam w tym wszystkim o sobie...o tym że życie przemija a ja tkwię w martwym punkcie. Przecież kocham moje dziewczynki najbardziej na świecie i nie zapomnę o żadnej z nich nigdy, lecz czy chcę, aby moje życie było już zawsze smutne? Czy one by chciały widzieć mamę wiecznie zapłakaną?
Podsumowanie roku 2020:
Styczeń - czerwiec - monotonia, starania, zrezygnowanie
Lipiec-grudzień - radość, strach, wielka nadzieja
Druga połowa grudnia - walka o przetrwanie
No to by było na tyle.
Poza tym... miałam dzisiaj sen...straszny sen..nawet sny sobie ze mnie drwią. Śniło mi się, że M miał na ręce dzieko...nasze dziecko, ale chyba nie była to żadna z dziewczynek...tak więc trzyma to dziecko..był taki szczęśliwy..i w pewnym momencie jakiś głos zaczął się śmiać i mówić "nie cieszcie się, bo to dziecko i tak za chwilę umrze".. ja zaczęłam przeraźliwie płakać i się obudziłam...
Życzę wszystkim forumowiczkom, które czytają mój pamiętnik szczęśliwego Nowego Roku! Niech się spełnią Wasze marzenia :*
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2021, 09:16
Od poniedziałku nie piję słodkich napojów, ograniczam słodycze i spróbuję częściej wychodzić na spacery... na początek mój cel to 5kg...wiem, że waga także jest ważna przy staraniach, więc i dla swojego samopoczucia przy okazji coś postaram się zrobić

Stan emocjonalny na dziś? Obojętność, chęć działania, strach.
Dzisiaj z kolei spojrzałam na fotelik który jest schowany w szafie i jakis wewnętrzny głos mi powtarzał że mogę sobie tylko na niego popatrzeć bo i tak nigdy nie będę go używała dla swojego dziecka... najchętniej sprzedałabym te wszystkie rzeczy ale M nie chce... ja niby chcę walczyc, jechac na konsultację do prof. B i prof. M ale w głębi serca chyba się boję.. nie chcę kolejny raz rodzić martwego dziecka, po prostu nie chcę! A tak jakoś serce podpowiada mi że mam się nie łudzić, nie nigdy się nie uda... chcę wierzyć ale nie potrafię...sama siebie troszeczkę zmuszam aby myśleć pozytywnie a brak mi już na to sił...
W grudniu mieliśmy złożyć łóżeczko...odliczać czas do końca stycznia/połowy lutego...mieliśmy się cieszyć tym że w końcu wszystko jest dobrze a tymczasem nie ma nic...oprócz smutku, żalu i pustki.
Mamaxa dziękuję Ci za komentarz z całego ❤ aż poleciały mi łzy..
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia 2021, 21:17
Tak bardzo chciałabym przytulić te moje trzy Iskierki...pocałować...stworzyć z nimi szczęśliwą rodzinę...a tymczasem wszystko się sypie.. czasami mam wrażenie, że moje życie to kiepski żart.. wiem, że inni mają jeszcze gorzej ode mnie..są nieuleczalne choroby młodych osób, ludzie przez pandemię potracili pracę i nie mają za co żyć... ale jakoś tak po prostu, tak po prostu mam to swoje życie w dupie.
jeszcze 2 i może Bomba pozwoli nam się starać... wizytę u niej mamy 22.02.. liczę na to że da mi immunosupresję i jak najszybciej nam się uda... czy wierzę że urodzę zdrowe, żywe dziecko? Raz w to wierzę, drugiego dnia już nie, ale jedno jest pewne...staram się o biologiczne dziecko ostatni raz. Więcej nie dam rady. Wóz albo przewóz....albo będziemy mieli dziecko swoje i adoptowane albo tylko adoptowane. To co się teraz dzieje w mojej głowie to jakaś masakra.. staram się, naprawdę się staram myśleć pozytywnie..ale całe moje życie wydaje mi się być kiepskim żartem.. dzisiaj byli znajomi..nie wiedzieli, że byłam w 3 ciąży, że miesiąc temu urodziłam i znowu pochowałam kolejną córkę...wyszło to podczas rozmowy..znajoma stwierdziła że gdybyśmy im nie powiedzieli to by się nie domyślili że coś złego znowu się stało w naszym życiu... jak to człowiek potrafi się zamaskować, pokazać światu to, co chce widzieć...człowiek się uśmiecha a w rzeczywistości chce mu się krzyczeć i wyć.. najgorsza jest bezsilność...człowiek nie chce żyć, a musi... nie ma siły, a walczy... czy kiedykolwiek będzie w końcu dobrze?Z plusów to to, że dostałam od immunologa sporo badań na nfz, więc chociaż będzie zaoszczędzone trochę pieniędzy na zrobienie badań, których nie dostałam i na dojazdy do Warszawy
Misiu, kochanie!!! piękna jest Twoja miłość do tej maleńkiej Kruszyny!!!jutro dzień niepokalanego poczęcia Najświętszej Maryi Panny,o godz. 12-stej jest godzina szczególnej łaski!!! Jestem z Wami też do końca!!! Modlitwą ,sercem i myślami!!!🙏👍😘
Brak mi słów Modlę się o cud 🙏🙏🙏
Trzeba wierzyć i walczyć do końca tylko to Nam pozostaje, kiedy wszystko inne już zawodzi... Wierzę że ten cud Wam się przydarzy, niech te Święta będą dla Was pełne łaski i miłości!!!! Z Panem Bogiem💪🙏🙏🙏🙏🙏🙏
Misiu kochana, codziennie o Was myślę i mocno ściskam kciuki!
Misia, całym sercem jestem z Tobą <3. Mam nadzieję, że Twoja kruszynka pokaże wszystkim jak bardzo się mylili!