27 kwietnia - 7 miesięcy po stracie pierwszego maluszka i tydzień po stracie kolejnej ciąży. Miały być bliźnięta. Jeden niestety poddał się już w 5 tc ale drugi był dzielny. Pokazał mamie serduszko, które za chwilę zgasło 😔
Z każdym odejściem dziecka, umiera kawałek mojego serca. Ból psychiczny jest nie do opisania. Nie da się tego ująć słowami. Zrozumie go jedynie kobieta, która przez to przeszła. Przerażające jest to, jak bardzo zawodzą bliscy, jakim brakiem zrozumienia i taktu się wykazują. Owszem, mogę liczyć na partnera ale on inaczej przeżywa, nie chce rozmawiać, myśleć, pamiętać. Szanuję to i nie chcę być dla niego obciążeniem więc płaczę, gdy nie widzi. Każdego dnia łykam łzy i krztuszę się nimi żeby ukryć jak bardzo jest mi źle. Cierpię samotnie, po cichu, po kryjomu. Męczę się sama ze sobą. Nie znajduję niczego, co pomogłoby nie myśleć i nie widzieć ciąży, którą złapałam w dłonie w trakcie poronienia.
W piątek na szczęście wizyta u docenta i mam nadzieję, że ustalimy dalsze postępowanie.
Dobrze, niech zacznie się coś dziać, bo bezczynne czekanie doprowadza mnie do szału. Teraz najgorszy czas to oczekiwanie na nowy cykl. Niestety może to potrwać, bo beta była bardzo wysoka.
Jutro wizyta u psychologa. Popłaczę sobie swobodnie, bo to jedyna osoba, przed którą nie muszę udawać.
Ciąża siostry jest dla mnie potwornym ciężarem. Nigdy nie zapomnę jak kilka dni po pierwszym poronieniu zadzwoniła pochwalić się swoim szczęściem. Wpadłam wtedy w histerię. Odsunęłam się od rodziny, bo jakoś inaczej nie potrafię. W czasie jej jednej ciąży ja straciłam troje dzieci 😔 Ale liczą się te, które są. O moich nikt nie pamięta. Usłyszałam nawet, że dziwnie się zachowuję, że przesadzam 😔 A to przecież były moje dzieci! Widziałam je i pokochałam!
Za chwilę dziecko będzie na świecie i nie wiem jak się zachowam. Życzę im jak najlepiej, a mała niech się zdrowo rozwija ale mnie to przerasta.
Plan jest taki jak ustaliliśmy wcześniej: punkcja i zamrożenie zarodków, szczepienia, transfer. Teraz pozostaje czekać na pierwszą @ po poronieniu. Boję się, że to trochę potrwa.
Czekać, czekać, czekać.... to czego nienawidzę.
Ze spraw przyziemnych... zeszło mi limo spod oka ale nos nadal mocno boli. Żeby nie było zbyt dobrze, od tygodnia walczę z bólem szczęki, dziąseł i wszystkich zębów. Byłam u stomatologa i zęby zdrowe. Zrobiłam rtg i też czysto. Dr sugerowała, że to ból promieniujący od migreny lub objaw somatyczny stresu 😮
Najgorzej, że w niedzielę jest u nich komunia i musimy jechać. Nie wiem jak to dźwignę. Strasznie się boję.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 maja 2021, 16:48
Dziś minęły 4 tygodnie od poronienia, a @ nadal brak. Czekam na nią jak na zbawienie. Od niej zależą dalsze działania więc oczywiście będzie się zbierać w nieskończoność 😕
Dostałam skierowanie do szpitala na kolposkopię. Na szczęście mam się zapisać w cyklu po punkcji więc za jakieś 2 miesiące. Nie mam ochoty pojawiać się znów na tym oddziale. Uświadomiłam sobie, że byłam tam przyjmowana już 6 razy w ciągu 2 lat! Nawet na urlop nie wyjeżdżam tak często!
W tym roku chyba w ogóle powinnam zapomnieć, bo nie wiem jak wypadną szczepienia.
Ehh... ciągle tylko lekarze, badania i układanie wszystkiego pod starania. Całkowicie straciłam radość z życia. Ale skoro tak trzeba żeby móc ucałować te malutkie rączki, to jestem w stanie poświęcić tyle ile się da.
Dziś dzień matki... dzieciaki w przedszkolu śpiewały piosenki dla mam i przygotowywały niespodzianki. To trudny dla mnie dzień 🙁
Zaczynam wściekać się ciągłym czekaniem właściwie na nic. Na dziecko czekam od 3 lat, szczepienia i ivf miały odbyć się wiosną i też nic z tego. Teraz czekam na kolejne i coś mi się zdaje, że znów wszystko się przesunie. Brakuje mi wiary w to, że ruszę z miejsca. A o szczęśliwym zakończeniu boję się nawet marzyć.
Żeby w międzyczasie mi się nie nudziło, migrena daje się we znaki z nowymi objawami drętwienia i sztywnienia twarzy. Dostałam skierowanie do neurologa z adnotacją pilne. Najszybszy termin znalazłam na październik 🤦 Będę szukać dalej. Prywatnie nie pójdę choćbym miała z bólu gryźć ściany. Dość już mam wydawania kasy na ginekologów, endokrynologów, immunologów, genetyków, stomatologów. Jeszcze neurologa do tej kompanii brakuje 😡
14:00 neurolog
17:00 stomatolog
18:50 klinika
Ostatnia wizyta najważniejsza i najbardziej stresująca. Okaże się czy torbiel się wchłonęła i czy za 2 tygodnie możemy rozpocząć procedurę. Bardzo sie denerwuję, bo cały czas czuję jajnik i boli przy ucisku. Obawiam się, że torbielka ma się dobrze i pokrzyżuje nam plany. Nie mam dobrego nastawienia.
No właśnie, ciągle jest jakieś ale. Neurolog nie jest zadowolona z opisywanych przeze mnie objawów. Muszę zrobić na cito tomografię komputerową głowy i jak najszybciej skonsultować wynik. Jeśli pojawi się coś nieprawidłowego, nie będę mogła poddać się stymulacji. Załatwienie badania i jego opisu w tak krótkim czasie kosztowało mnie dużo stresu i zaangażowania.
Już nie wiem czym bardziej się martwić. Tym, że nie mogę mieć dzieci, czy tym, że coś może się dziać w głowie. Jestem kłębkiem nerwów. A głowa oczywiście mi pęka i leki nie pomagają 😔 Jestem wykończona tym bólem i nerwówką.
Czuję, że spadło na mnie zbyt wiele na raz.
Jakby wszystkiego było mało, beta nadal lekko pozytywna. Co prawda tylko 2,01 ale dr mówi, że do stymulacji musi całkowicie spaść 😕
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 czerwca 2021, 10:30
Mam pytać o wyniki w przyszłym tygodniu. Oby tylko były, bo będę miała 1-2 dni na skonsultowanie ich z neurologiem zanim przyjdzie 🐵.
Żeby dzień nie był lepszy od innych, głowa pęka na pół. Do ścięcia z nią 🗡️
Bardzo dziękuję za Wasze wsparcie i za to, że zaglądacie do mojego pamietnika 💗 To bardzo budujące i wiele dla mnie znaczy zważywszy na to, że jestem sama z wszelkimi kłopotami 😚
Zaglądam na forum i cały czas Wam kibicuję ✊💪
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 czerwca 2021, 17:34
Jeszcze 2 dni dupka i wielkie wyczekiwanie @. Mam nadzieję, że pojawi się jakoś po weekendzie i ruszam ze stymulacją. Oby już nic nie stanęło na drodze.
Stres jedynie z pracą, ponieważ w lipcu nie ma nikogo poza mną i od dawna mam zapowiedziane, że nie mogę wziąć nawet jednego dnia wolnego. Mam nadzieję, że monitoringi będą popołudniami, a na punkcję uda mi się wypłakać jeden dzień urlopu.
Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, bo to co robię, a raczej czego nie robię, może mieć wpływ na jakość i ilość jajeczek i zarodków. Później będzie płacz, że mogłam dać od siebie więcej. Przeraża mnie ta obojętność na zasadzie co ma być to będzie. Ale serio nie mam siły nawet o tym myśleć.
Urlop mojej dr jeszcze dołożył nerwów. Będą mnie przyjmować przypadkowi lekarze i punkcję też wykona ktoś, kto będzie mógł wcisnąć mnie w grafik.
Słabo to wszystko wygląda. Tyle czasu czekałam na rozpoczęcie procedury, a jak jestem o krok od niej, straciłam energię i zaangażowanie.
Edit. Właśnie się dowiedziałam, że APC będzie mieć przerwę wakacyjną więc szczepienia limfocytami przesuną się w czasie. Takim sposobem wrześniowy/październikowy transfer zrobił się listopadowo/grudniowym 🙁
A co do tego czasu jeszcze się wydarzy???
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 czerwca 2021, 18:33
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 czerwca 2021, 18:26
Tymczasem umieram z bólu głowy. Trzyma mnie już drugi dzień. Od tego mam mdłości i zawroty głowy. Niestety znow czuję sztywność szczęki. Wzięłam proszki, robię zimne okłady ale nic nie przynosi ulgi.
Jestem przerażona tym, że stymulacja może nasilić bóle głowy i trzeba uważać na leki. Nie wiem jak to zniosę skoro już teraz gryzę ściany 😢
Edit. Podanie zastrzyków po raz pierwszy poszło kiepsko i długo trwało całe przygotowanie. Nawet polały się łzy z nerwów, bo wylało mi się trochę jednego leku. Mam nadzieję, że to nie zaważy na całości stymulacji. Myślę, że jutro będzie lepiej. Grunt, że zaczęłam i pierwszy dzień za mną 👍
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lipca 2021, 21:28
Czytałam o skutkach ubocznych i teraz się zastanawiam. Dokucza mi dziś ból rąk, taki reumatyczny. Przy gonalu f jest wspomniane o takim bólu i że trzeba to od razu zgłosić lekarzowi i odstawić lek. Póki co nie panikuję. Zobaczymy jak będzie jutro.
Oczywiście zawsze musi się coś spieprzyć! eMek od kilku dni ma anginę. Nie bierze antybiotyku ponieważ nie goraczkuje i ogólnie bardzo dobrze się czuje ale w gardle jest paskunie. Był u lekarza i dr kazała płukać różnymi specyfikami ale póki co nie pomaga. 3 sierpnia mam szczepienia limfocytami, a on jest dawcą. Nie może być ani chory ani brać antybiotyku. Nie wiem co robić. Czekać aż mu przejdzie pomimo, że Do tej pory nie ma efektów, czy dać mu antybiotyk już teraz żeby do szczepień stanął na nogi? Właściwie żadne rozwiązanie nie jest dobre, bo i choroba i leki osłabią układ odpornościowy. Ile będą warte jego limfocyty w dniu szczepienia? 😔 A to od nich zależy, czy moje wyniki się poprawią.
On raczej nie choruje i akurat teraz coś się przyplątało. Zaczynam wątpić, że to wszystko kiedykolwiek się uda.
Nie wiem jak sobie poradzę z emocjami jeśli okaże się, że trzeba przesuwać szczepienia o kolejny miesiąc 😢
Znalazlas sie w dobrym miejscu. Tutaj mozesz wyrzuccic swoje emocje i znalezc zrozumienie. Mimo, ze kazda z nas zmaga sie z roznymi problemami laczy nas jedno, ze nie mamy dziecka ale walczymy i nie poddajemy sie jeszcze. Moja historia jak na razie nigdy nie zakonczyla sie nawet pozytywnym testem po dwoch transferach. Glowa do gory, jeszcze nam sie uda :) Pozdrawiam!