X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki W poczekalni do pełni szczęścia :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

24 marca 2016, 20:00

Już myślałam, że mam koniec czasu płodnego bo śluz mętnieje i już się nie ciągnie, ale nic z tych rzeczy... w ciągu dnia białko jaja takie, że można trzepać na bezę ;-) Możliwe, że mam rozciągliwy śluz 6 dni z rzędu? Już tak dawno się nie obserwowałam, że nie wiem, jak to jest. Jakie macie doświadczenia?

26 marca 2016, 11:33

Zrobiłam odpoczynek od świątecznej krzątaniny. Od rana upiekłam babeczki, ugotowałam jaja, ufarbowałam (z córką), nastawiłam królika i inne kawałki do gotowania na pasztet i przygotowałam koszyczek, z którym pierwszy raz w życiu wysłałam córkę samą pod krzyż! U nas taka mała pipidówka, że święconki ksiądz święci właśnie pod krzyżem. Duże to moje dziecko się zrobiło... już samo z koszykiem powędrowało. Jak te lata lecą.
Z mężem troszkę dziś nerwowo od rana, tak na nas działają przygotowania. Jesteśmy drażliwi. Dochodzi jeszcze jeden problem, ale może o nim innym razem. A tak miło wczoraj zakończyliśmy dzień...;-)

ps. Bym zapomniała! Wszystkim dziewczynom, które tu zajrzą i ich bliskim życzę wspaniałych świąt! No i powodzenia w najważniejszych planach życia :-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 marca 2016, 11:29

27 marca 2016, 18:19

Obżeram się. Staram się chociaż bez chleba, ale ciasto to ciasto. Normalnie mnie nosi, gdzieś bym pojechała, obejrzała coś fajnego, zachwyciła się czymś. To żarcie jest nudne i wpędza w poczucie winy.
Co roku wszystko takie przewidywalne, nawet kolejność poruszanych tematów jest podobna, co rok temu, dwa lata temu i wcześniej.

27 marca 2016, 23:53

Kończy się pierwszy dzień świąt, oczy się kleją. Pewnie z obżarstwa ;-)
Co ciekawe, gula w gardle dziś pierwszy raz niemal zaniknęła, a mam ją od 15 marca! Teraz czuję ją aby aby, tylko jak mocno się skupię przełykając ślinę. Czy gdyby to był refluks, jak sugerował laryngolog, to nie powinien się nasilić przy typowo świątecznym jedzeniu (barszcz, biała kiełbasa, sałatka, kurczak, ciasto??)
A tymczasem najgorsze objawy miałam, kiedy bardzo mało jadłam, małe porcyjki rozłożone na 4-5 razy dziennie. Obżarłam się i problem zniknął ;-)

28 marca 2016, 22:52

Co z tym śluzem? Już myślałam, że powoli "zasycham", jak to pod koniec cyklu, a tu późnym popołudniem rozciągliwy się pojawił, a większość dnia wodnisty, ale niedużo go. Nie mierzę tempki, bo i chora bylam i na lekach, więc bez sensu. Owu prawie cały cykl zaznacza mi jako okres płodny. Wklejam kawałek wykresu. Może macie jakiś komentarz, może obserwujecie się dłużej.
h4mj5jfh30ua.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 marca 2016, 22:49

29 marca 2016, 21:01

Jutro mijają 4 tygodnie od poronienia, jutro wracam do pracy. Czeka mnie nowe szefostwo, niezrealizowany materiał, stanięcie twarzą w twarz z ludźmi, którzy wiedzą, co się ze mną stało i widok ciężarnej koleżanki (termin porodu ma w tym samym czasie, co ja bym miała). To może być bardzo trudny, albo całkiem znośny dzień. Dziś przygotowywałam się do zajęć.

30 marca 2016, 22:27

To był nawet znośny dzień. Zrobię mały remanent od najmniej fajnych do najmilszych rzeczy.

1. Uczniowie mają MEGA zaległości! Mimo zastępstw, które nigdy nie zastąpią lekcji według rozkładu z 1 nauczycielem.
2. Poszłam do szkoły strasznie niewyspana - odzwyczaiłam się od wstawania i jeszcze ta zmiana czasu...
3. Samochód wymaga naprawy, bo wydaje niepokojące dźwięki, ergo - będę uziemiona i zdana na dowożenie, a mogłam przecież dać do naprawy będąc na zwolnieniu!
4. Poznałam nową szefową - nie było źle, ale łatwo też nie będzie.
5. Ludzie w pracy przyjęli mnie ciepło.
6. Porozmawiałam z ciężarną koleżanką, powiedziałam, że na razie widok jej brzuszka sprawa, że kraja mi się serce, ale dobrze jej życzę i chcę, by nasze relacje były zdrowe, tj. nie unikamy siebie ani tematów ciążowych. Ona powiedziała, że bała się spotkania ze mną i tego, jak ma się zachować. Na koniec uścisk. Takie szybkie i szczere wyznania oczyściły chyba atmosferę.
7. Córcia dostała 6 z dyktanda!
8. Dostałam zabawnego sms'a od męża, kiedy mu napisałam, że smutno mi, jak widzę ciążowy brzuszek koleżanki, to odpisał: Nie przejmuj się, też ci brzuch przyprawimy. Byle tylko do środka, a nie Panu Bogu w okno strzelać. Nawiązał do naszych ostatnich stosunków przerywanych.

A w ogóle od popołudnia czuję mulenie w dole brzucha, czyżby @ nadchodziła? Śluz lepki i mało go, nie mam ochoty na dotyk i pieszczoty. Niech już wredota nadejdzie, żebyśmy mogli zacząć starania.

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 marca 2016, 22:24

31 marca 2016, 18:07

No i pochwaliłam. Dziś po powrocie z domu niepokojące wieści z pracy. Nie chcę się na razie na ten temat rozwijać. Czuję się na cenzurowanym. Z powodu pomówień, obawiam się, że nowa szefowa może mieć o mnie złe zdanie już na starcie. Nic mi wczoraj w twarz nie powiedziała, ale wiadomości do mnie dotarły, że wysłuchała niepochlebnych rzeczy na mój temat. Niestety, nie mam się jak ustosunkować i na razie nie zamierzam. Muszę mieć się na baczności i spodziewać się, że będą mi patrzeć na ręce. Najbardziej obawiam się, czy nie jest to celowa robota kogoś, komu zależy bym straciła pracę. Staram się w mojej pracy, lubię ją ( takich dniach mniej), uważam się za dobrego pracownika, ale jak to się mówi, chcesz uderzyć psa - kij się znajdzie.

1 kwietnia 2016, 00:50

Nie mogę spać, boję się położyć, że będę się kręcić i nie usnę. Patrzę teraz na tytuł tego pamiętnika... w poczekalni do pełni szczęścia. Czułam się szczęściarą przez wiele lat. Nawet nie tak dawno zwierzałam się przyjacielowi, że ten stan trwa już tak długo, a ja drżę, by nic złego się nie wydarzyło. Krótko po tej rozmowie pierwszy cios - poronienie, gówniany cały marzec i na koniec marca złe wieści z pracy. Już trochę pracuję i wiem, że jak chcą się kogoś pozbyć to się pozbędą. Może za wcześnie to piszę, ale takie mam rozkminy, a w zasadzie to całe popołudnie i wieczór galopadę myśli, że nie słyszę, co mąż i dziecko do mnie mówią.
Najgorsze, że ja się w żadnej innej pracy nie widzę! Jeśli stracę pracę w szkole, tej szkole, to nie wiem, czy zmuszę się do szukania pracy w innej. A co mogłabym robić innego, skoro całe swoje życie zawodowe podporządkowałam nauczaniu? Nigdy nie pracowałam w innej branży (nie liczę dorywczej pracy na truskawkach i w sklepie w czasie studiów).
W dodatku zakopaliśmy się na wsi, gdzie wszędzie mamy daleko... obecna praca jest o rzut beretem, jadę do pracy z córką i czasem nawet z nią wracam. Nie tak łatwo zmienić pracę, jak się mieszka na wsi. Powtórzę się - może za bardzo panikuję, może to nie jest celowe działanie, może będę umiała się wykazać i będę oceniana bez uprzedzeń... ale z drugiej strony.... Przeraża mnie to. Po 10 latach bezstresowej zazwyczaj pracy (mówię o stosunkach z przełożonymi) czuję się poważnie zagrożona. I źle mi z tym. Czuję, że się rozklejam. Zadzwoniłam do przyjaciela, jak mój mąż poszedł spać. I czułam, że zaraz zacznę chlipać w słuchawkę, więc zakończyłam rozmowę.

3 kwietnia 2016, 21:38

To był udany weekend! W piątek wieczorem mąż zabrał mnie do kina na "Planetę singli", który już dawno chciałam zobaczyć. Nie zawiodłam się, pękaliśmy ze śmiechu, a chwilami wzruszałam się do łez.
Wczoraj zrobiłam betę, wyszła 0,4, więc chyba już mogę traktować, że jej nie ma.
Pogoda dopisała w ten weekend, dziś było 18 stopni w cieniu. Pracowaliśmy w ogrodzie i sprzątaliśmy teren wokół domu, co było bardzo przyjemne, choć i męczące. Od pracy sekatorem bolą mnie ręce. Córcia bawiła się z koleżanką, jeździła na rolkach i rowerze, a potem nam pomagała. Paliliśmy suche gałęzie w ognisku, pod wieczór były kiełbaski. Nocami były <3 i to na całość. Bardzo sympatyczny weekend.
A jutro PRACA. W obliczu ostatnich wydarzeń wcale się nie cieszę, że muszę tam iść.
Czekam na @, dziś 33 dzień cyklu. Śluzu, jak na lekarstwo i raczej lepki. Od piątku wieczorem czuję, że mam pełniejsze piersi. Dość szybko się irytuję. Proszę, niech to będzie nadchodząca zołza!

ps. porady ovu są niekiedy głupie, jak na przykład dzisiejsza Jedz dużo marchewki. Jest ona bogata w beta karoten i witaminę A, które mogą pozytywnie wpłynąć na zwiększenie ilości i jakości śluzu szyjkowego
To jedz, tego nie. Tego nie rób, tamto rób. Całe to zachodzenie w ciążę, to proces tak skomplikowany, przy którym misja kolonizacji Marsa to bułka z masłem. Przygotowania, jak do startu przed olimpiadą!

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 kwietnia 2016, 21:34

6 kwietnia 2016, 17:58

Witam w 36dc, właśnie wydłużyłam sobie wykres do 40 dni! Obrzmienie piersi minęło, śluzu nadal mało, czuję się, jakby mój organizm "zamarzł". Nic się nie dzieje. Pamiętacie, jak pisałam o "guli" w gardle? Przeszła sobie po ponad 2 tygodniach męczenia mnie. Nie wiem, czym była spowodowana, laryngolog sugerował refluks, ale po świątecznym obżarstwie objawy wręcz się zmniejszyły! Powinno być chyba odwrotnie?
Staram się chodzić regularnie na spacery i zdrowo się odżywiać. Dwa razy w tym tygodniu robiłam obiad w parowarze, na razie pierś z indyka, ziemniaki i brokuły , oraz dorsz, a do niego surówka. Gotuje się szybko i jest smaczne, ale nie tak smaczne, jak kotleciki mielone czy pieczony kurczak. ;)
O pracy aż nie chce się pisać, katastrofa, pogrom, czystki! Czekam, jaki przydział godzin dostanę na przyszły rok.
Czekam... sama nie wiem na co. Na okres, na zieleń, na odmianę, na jakąś podróż, na zmianę środowiska, na... ciążę. Ha, ha, ha... zabawna jestem! Jeszcze okresu nie ma, a już bym chciała być w ciąży. Karcę się sama za takie myśli, ale co tam... w końcu to mój pamiętnik i mogę tu cudować, ile mi się chce! Bo może... bo może... ja już nie dostanę okresu? Bo może... bo może... nasze przerywańce czymś zaskutkowały. A sobotnia ZEROWA beta to taka niska, bo jeszcze NIE ZDĄŻYŁA urosnąć? Hahahaha!
20 kwietnia mam pojawić się u gina i naprawdę mam nadzieję, że będę już w nowym cyklu! Że obejdzie bez wywoływania krwawienia.
Mam jeszcze jeden AMBITNY plan... Jako wielka fanka Gry o Tron przebieram nóżkami do następnego sezonu, który ma premierę 24 kwietnia. I postanowiłam, że przed 10 tygodni trwania sezonu schudnę 10 kilo! To jest do zrobienia i mieści się w kategoriach zdrowego chudnięcia. Niech tylko wystarczy mi zapału!!! Rok temu zabrakło :/
Czekam na okres: 56957984.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2016, 18:02

7 kwietnia 2016, 21:31

No i przyczłapała się! Zaskoczyła mnie w pracy, na szczęście byłam przygotowana. Założyłam nowy wykres i z optymizmem patrzę w przyszłość - w chwili obecnej.

bz2qc2aj47b8.gif

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 kwietnia 2016, 18:48

9 kwietnia 2016, 19:03

Dziś spędziłam taki pożyteczny dzień. Mąż zagonił mnie do ogrodu. Porobiliśmy grządki, zasialiśmy buraki, marchew, pietruszkę, rzodkiewkę, sałatę, posadziliśmy cebulę. Na razie tyle. Wysiew to mały pikuś, prawdziwa udręka zaczyna się przy pieleniu. Nienawidzę wydłubywać tych zielonych gówienek spomiędzy warzyw.
animated-gardener-image-0043.gif

Robię bo muszę, robię, bo lubię mieć swojskie i ekologiczne (na gnoju) i dlatego, że to zawsze jakiś ruch na świeżym powietrzu, a ostatnio już "rzygam" lasem. Ileż można patrzeć na monokulturę sosny?!

Wczorajszy tydzień w pracy skończył się kuriozalnym zebraniem, poczułam się, jak w jakimś surrealistycznym śnie. Nowa szefowa "uspokoiła" nas, że nikogo nie będzie zwalniać, bo cyt. "Nie tak łatwo zwolnić nauczyciela mianowanego czy dyplomowanego, jak nie wierzycie, to poczytajcie w internecie". No, to nam ulżyło ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 kwietnia 2016, 09:23

11 kwietnia 2016, 21:59

Ponoć najgorszy jest poniedziałek. Ten minął w miarę znośnie.
Pod wieczór poszłam z mężem na 3,5 km spacer nową trasą, było ciepło, ptaszki śpiewały i wróciłam przyjemnie zmęczona.
Coś dziwnego stało się z @. Zwykle miałam krwawienie przechodzące w plamienie 6-7 dni. A dziś dopiero 5 dzień i już nic nie leci.
Mój mąż ma w tym miesiącu urodziny... chciałabym zrobić mu jakąś niespodziankę, jakąś atrakcję... Bo co do prezentu, on wszystko ma, nie chcę wymyślać na siłę. A wiem, że jest przemęczony i przydałby mu się relaks.

13 kwietnia 2016, 21:01

7dc i dziś trochę plamię, tak samo wczoraj, a w 5dc już było czysto. To nowość, bo przed poronieniem @ trwała 7dni, ale wyciszała się stopniowo, a nie tak z przerwami. Mam nadzieję, że @ się kończy. Doszedł zamówiony termometr Microlife i zamierzam zacząć mierzyć tempkę. Chciałam już dziś, ale źle spałam, budziłam się kilka razy, siku mi się chciało i odpuściłam.
Marzę o weekendzie. Z jednej strony jest sporo pracy wokół domu i w ogrodzie, a z drugiej gdzieś bym pojechała, dawno nie byliśmy w zoo. No i myślę, co dla męża wykombinować. Z wyjazdem do spa będzie ciężko, bo sporo wydatków mamy ostatnio. Jakiś prezent więc, tylko jaki, jak on wszystko ma. Pomyślę jeszcze.

14 kwietnia 2016, 21:57

Niejeden alkoholik przed pójściem na terapię robi sobie ostatnią balangę. Podobnie narkoman, który przed odwykiem musi wziąć ostatnią działkę. Cukroholik ma podobnie. Czyli ja.
Niby bardzo uważam, na to co jem, a to ryba na parze, a to brokuły i grilowana pierś kurczaka. Po poronieniu do dziś zgubiłam 3 kilo, co jest kroplą smalcu w morzu moich potrzeb ;-) A jednak dziś zapomniałam śniadania do pracy, a że pracowałam długo, to poczułam się usprawiedliwiona, by w sklepie kupić sobie paczkę czipsów (małą ;-) i kakaowe ciasteczka Kubuś. Potem u mamy od niechcenia skubnęłam sobie dwie miętowe czekoladki. Zupełnie bezwiednie!!!
Wieczorem zaliczyłam długaśny spacer pod górki i z górki naszego sosnowego lasu i w sumie od 17 nic nie jem i nie zamierzam. No, ale po co mi to wpierdalanie śmieci było? No bo przecież niebawem zaczynam odchudzanie na poważnie, parę czipsów mnie nie zabije, ani dwie czekoladki... Spalę w lesie... Ehh.... największym wrogiem jestem sama dla siebie.
Jezu! Daj mi motywację i siłę!!

16 kwietnia 2016, 10:06

Sobota.
Wczoraj zostawiłam dziecko u teściów, wcześniej wzięłam ją do kina na "Księgę dżungli". Bardzo polecam! Wspaniałe efekty, zwierzęta choć komputerowo generowane, wyglądają bardzo realistycznie, a momentami wręcz przerażająco. Chwilami podskakiwałyśmy ze strachu. Na sali było bardzo mało osób ze względu na wczesną porę seansu, ale i tak musiałyśmy się przesiąść, bo za nami siedziała rodzina z 2 chłopców i ten młodszy, na oko 3 letni płakał ze strachu i chciał uciekać, a mama go siłą trzymała na rękach, więc my się przesiadłyśmy.
Wieczorem obejrzeliśmy sztukę Zapolskiej i popijaliśmy winko, a potem wcześnie wskoczyliśmy do łóżka.

Mam problem z mierzeniem tempki... to dopiero 3 pomiary, ale nie wiem, czy robię to dobrze. Po pierwsze, choć ustawiam budzik na stałą porę bywa, że budzę się nawet godzinę wcześniej. No i co mam robić? Mierzyć tę godzinę wcześniej? Przecież pomiar ma być o stałej porze, a w dodatku po nieprzerwanym śnie. A wczoraj wieczorem wypiłam 2 lampki wina, więc pomiar dziś zgodnie z zasadami, powinnam zaznaczyć jako zakłócony - doradźcie.

Rety! Ile mam pracy, a nic się nie chce! Tona ćwiczeń do sprawdzania i klasówki. Zestawienia do pracy na poniedziałek. (efekt nowych zarządzeń) I okna muszę umyć, bo przed świętami sobie odpuściłam i do ogrodu przydałoby się iść. A gdzie odpoczynek? Relaks? Chcemy pojechać dziś na basen. Dawno nie byliśmy i to by się liczyło jako ćwiczenia fizyczne, bo naprawdę chwilowo mam dość lasu.
Ten weekend jest za krótki!!!

16 kwietnia 2016, 23:23

Jestem bardzo zmęczona. To była fajna sobota, bez stresu i pośpiechu. Czasem fajnie pobyć sobie we dwoje, kiedy córka jest u dziadków. Na przykład można się poprzytulać <3 kiedy się chce, np. zaraz po obiedzie, a nie czekać do wieczora, kiedy już się chce tylko i wyłącznie spać.
A pod wieczór byliśmy w aquaparku, oprócz kąpieli skorzystaliśmy z łaźni parowej i jacuzzi. Jestem miło rozanielona, zmęczona, pomasowana na zewnątrz i wewnątrz. Chciałoby się rzec "Soboto trwaj!".

18 kwietnia 2016, 22:43

No i po fajnym nastroju. Miałam nadzieję na <3 przed położeniem się męża spać, a tu wynikła całkiem niepotrzebna sprzeczka o zupełną pierdołę i moją ochotę i nastrój na przytulanie szlag trafił. Nie będę zniżać się do poziomu, że w imię prokreacji podłożę się na siłę. Chyba bym leżała, jak kłoda i przetrawiała niedawną kłótnię.
Strasznie jestem zła! A obok jeszcze leży stos ponad 20 ćwiczeń do sprawdzenia! :(

21 kwietnia 2016, 23:24

Ten tydzień jest strasznie ciężki. W pracy zapieprz nieprzeciętny i popłoch w związku z nowymi zarządzeniami. Do tego szykuję dużą imprezę międzyszkolną, więc wszystko na mojej głowie. Wieczorami ślęczę nad pracą, dziś do 3:30 nad ranem.
M. miał dziś urodziny - dostał tylko tort (samorobny) i laurkę od córki, bo na nic więcej nie było czasu. Ostatnie dni dość trudne mamy, bo ja zapracowana, on zestresowany pracą i nie ma chęci na <3. A ja przeciwnie, może nie eksplozja libido, ale potrzeba bliskości duża no i to TEN czas. 3 dni byłam odprawiana z kwitkiem i było mi bardzo bardzo przykro, a żal mieszał się z wściekłością.
Dziś wreszcie się odnaleźliśmy <3 i było miło. W weekendy, na relaksie jest jednak najlepiej.

Wczoraj byłam u gina. Po prostu kontrola. A propos, nie odebrałam jeszcze wyników histo -pato ze szpitala po łyżeczkowaniu, po prostu się nie składa, to miasto w drugą stronę, nie to, gdzie jeżdżę do gina, rodziny czy w innych sprawach.
Lekarz pobrał wczoraj cytologię (przypomniałam mu), obejrzał mnie na usg - powiedział, że widzi pęcherzyk, że śluz jest jak białko jaja i pytał, czy działamy. To mu szczerze powiedziałam, że bywa z tym różnie.

Jutro wreszcie piątek! Jezu jak się cieszę! Choć będzie pracowity, ale chociaż na moich zasadach,a nie według zegarka.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 kwietnia 2016, 23:19

1 2 3 4 5