X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki W poczekalni do pełni szczęścia :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

6 czerwca 2016, 22:57

Tak z innej beczki. Rzadko (za rzadko) mam sny erotyczne, a w ten weekend miałam sen z jednym z nauczycieli z mojej szkoły w roli głównej. Facet 20+ lat starszy ode mnie (jeszcze mnie uczył!), żonaty, dzieciaty hehehe. Spotkaliśmy się (w tym śnie) w pracy i coś zaiskrzyło, potem jechałam z nim samochodem i w aucie dalej atmosfera w stylu "duszno i porno", a ja zastanawiałam się, co ja robię, czy mam męża zdradzić, co będzie jak się tego faceta żona dowie.
Dojechaliśmy do jakiegoś takiego a la hoteliku na godziny i ja się w ostatniej chwili rozmyśliłam z pójścia na całość, właściwie już nadzy byliśmy, pod prysznicem ;-) I dobrze chyba zrobiłam, bo mój amant zaczął wtedy z frustracji wyśmiewać mnie, wyzywać od pasztetów (!!!), a na koniec pokazał zrobione z ukrycia zdjęcia, na których się całujemy i zagroził, że powie mojemu mężowi, a ja się z nim kłóciłam, że mój mąż w to nie uwierzy, bo na każdym zdjęciu mam okropną minę, jakby mi się wcale nie podobało i tak się mniej więcej sen skończył.
Dziś patrząc na tego faceta w pracy czułam, że "mam sekret". No, w każdym razie sen był bardzo sugestywny, łącznie ze szczegółami anatomii męskiej, notabene, łudząco podoba do mężowskiej ;-)

7 czerwca 2016, 10:54

Pozdrawiam wszystkie czytające z wycieczki do... postaram się wkleić zdjęcie.

7 czerwca 2016, 14:21

http://images.tinypic.pl/i/00792/13ji7b2rrp8f.jpg

8 czerwca 2016, 23:04

Życie, ty suko!
Jajnik mnie od wczoraj pobolewa, dziś miałam taki śluz, jakby mi ktoś zrobił irygację z kurzego jaja, kreska na owuteście ciemniejsza niż przez ostatnie 28 dni, a do tego przyszła dziś paczka, a w niej sexy, jak mi się wydawało, czerwona koszulka z prześwitami. Udałam się do sypialni wyprzedzając męża, wskoczyłam w koronki, prężę się seksownie (?) przy szafie, a mąż pyta, co to jest, to ja mówię, że nowy zakup, co dziś przyszedł i żeby mi pomógł zdecydować, czy zostawić, czy odesłać. Po minie widzę, że dla mojego męża sytuacja jest raczej do śmiechu niż pożądania, położyliśmy się koło siebie, porozmawialiśmy chwilę, ale widzę, że jemu raczej nie chodzi o to samo, co mnie. To mówię "dobranoc, widzę, że chcesz spać". A on, "a nie obrazisz się na mnie?". No nie. Nie obrażę się. Ale jest mi przykro. Zgasiłam światło, ubrałam NORMALNĄ koszulę nocną i przyszłam do kompa. Czuję się, jak po przełknięciu gorzkiej pigułki, dławi mnie w gardle. Nie robiłam tego specjalnie, miałam nastrój, chciałam zobaczyć błysk pożądania w oku, poczuć się sexy, poczułam się... nieciekawa, nudna, nieapetyczna.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2016, 23:04

9 czerwca 2016, 20:39

Rano nie wytrzymałam i zjadliwym szeptem wyrzygałam mężowi, że wczoraj była TA noc. Powiedział, że cały dzień będzie się martwił, że mogłam mu powiedzieć itp, itd. Po pracy starał się mnie udobruchać ;-) , a że córa poszła na dwór, to była ku temu sposobność. A przed chwilą zrobiłam 25. test w tym cyklu (tj. 31 dc) i JEB! Megamocna druga kreska! Aż mnie przytkało, bo już przestałam wierzyć w te testy! Jeszcze sobie dziś napluję na mikroskop, bo to już dawno zarzuciłam, bo g...uzik było widać, a nie paprocie. Dziś powinnam zobaczyć las karbońskich paproci.
Zdecydowanie jestem rozpieprzona hormonalnie. Taki długi cykl? To trzeci, licząc od łyżeczkowania. Pierwszy trwał 36 dni, poprzedni 33 (z krótką lutealną), a ten? Mam nadzieję, że 9 miesięcy. ;-) Nie, żebym sobie robiła wielkie nadzieje (teraz, kiedy mam wiedzę, ile spraw może pójść nie po myśli - błogosławieni ci, którzy nie wiedzą!), ale moje obie ciąże były właśnie z takich pokręconych cykli. No cóż, pożiwiom uwidzim.
Dla upamiętnienia wklejam testy z ostatnich dni.
1s6qa1q0kut2.jpg

11 czerwca 2016, 22:31

Podziałaliśmy. Teraz niech się dzieje wola nieba.
Martwię się tylko, czy mnie choroba nie rozłoży. Nie pisałam, ale moja córka ma anginę, byliśmy dziś na weekendowym dyżurze. Spała 13 godzin (!), obudziła się koło południa, gorączka 39,5 i nie mogła nic przełknąć z bólu. Dostała antybiotyk, a ja od popołudnia czuję dyskomfort w gardle, który przechodzi w ból, poza tym mam dreszcze, czuję się rozbita. Gorączki jeszcze nie mam, ale jutrzejsza tempka pewnie będzie niemiarodajna. Bardzo nie chciałabym się teraz rozłożyć!

12 czerwca 2016, 15:25

No i jestem chora. Spałam 12 godzin, bolą mnie kości, gardło, ucho. Mam 38 stopni, czuję się fatalnie. Jeszcze nie wiem, co z jutrzejszą pracą. Mam chęć wziąć silny lek przeciwgrypowy, ale powstrzymuję się, bo a nuż zaszkodzę potencjalnej ciąży? Wybory, wybory... Pewnie skończy się Gripexem.

15 czerwca 2016, 12:25

Powoluśku wracam ze świata zombie do świata żywych. Ostatnie 3 dni to był jakiś letarg. Takiego bólu i gorączki już dawno nie przechodziłam. Jeszcze w niedzielę łudziłam się, że rozgonię cholerę, ale pod wieczór wiedziałam, że bez lekarza się nie obejdzie. W poniedziałek rano nasza cudowna pani "doktór" przepisała mi ibuprom, strepsils i dała 5 dni zwolnienia i jeszcze powiedziała, że 38,9 to nie jest wysoka gorączka, a ja do niej szłam lekko się już zataczając. Do wieczora na migdałkach porobiły mi się takie ropne nacieki, że płakałam z bólu i mąż zawiózł mnie do szpitala na doraźną pomoc i tam wreszcie przepisali mi antybiotyk. Wczorajszy dzień nie było poprawy, dopiero dziś jestem w stanie coś przełknąć, choć nie bez grymasu bólu.
Na szczęście córka jest od poniedziałku u teściów, bo taki był plan, żebym nie musiała brać na nią zwolnienia - załapała anginę w piątek, a od soboty antybiotyk. Poza tym ma rączkę w gipsie, bo są sobie skręciła na rowerze. Mąż na razie się trzyma.
Chałupy nie ogarniam :/ Gdzie nie spojrzę, tam syf. Co ciekawe, do dziś żadnego syfu nie widziałam.
No więc żrę te leki mając na dzieję, że jednak zaszłam w ciążę, a dziecko przez to nie ucierpi. Szczerze, nie nakręcam się. Robię sobie nawet plany zawodowe na przyszły rok. Bo co da nakręcanie.

18 czerwca 2016, 22:47

No więc OVU pokazuje dziś 10dpo, choć moim zdaniem grubo się myli, gdyż 10 dni temu test owu wyszedł negatywny, a pozytywny był 9, 8 i 7 dni temu. Tak więc moim zdaniem jest max 8dpo. Późnym popołudniem zaczął mnie boleć brzuch, ni to od strony macicy, ni to gastrycznie, no i zaczęłam czuć bóle krzyża, takie ćmienie, jakby lekko pulsujące. Nie miałam takich objawów jeszcze. Co chwila latam sprawdzać, czy nie pojawiła się aby krew, ale jest czysto. Nigdy nie miałam bóli przed okresem, jak już to 2 -3 dzień @. Acha, z ciekawości zrobiłam dziś test owulacyjny, który wyszedł blady, jak nigdy dotąd, właściwie jakbym nie wiedziała, że mam szukać drugiej kreski, to bym uznała, że nic tam nie ma.

No i może mały update, angina minęła, choć antybiotyk mam do wtorku rano. Czuję się dobrze, choć ciut zmęczona. Spędzam leniwy weekend z rodziną. Byliśmy dziś na przejażdżce nad jezioro i planujemy z mężem wybrać się łodzią na nocne połowy. Nigdy na nocce nie byłam, ale zawsze marzyłam o tym.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 czerwca 2016, 22:48

19 czerwca 2016, 23:19

Za parę godzin powrót do pracy po chorobowym. Ostatnie 5 dni i... zobaczymy, co nowa szefowa wymyśli, bo pewnie tak dobrze nie będzie, że 24 czerwca po prostu powiemy sobie "Do zobaczenia za 2 miesiące".

20 czerwca 2016, 23:42

Obejrzałam właśnie najnowszy odcinek Gry o Tron i serce wali mi, jak młotem. Rety, co za stres! Nie cierpię odcinków z bitwami! No a Jon okazał się strasznym głupkiem - znowu.

21 czerwca 2016, 20:54

Dziś tempka zalicza spadek :( Zaczynam się denerwować, co chwila włącza mi się myślenie, kiedy testować, co wyjdzie, czy w ogóle doczekam do testu, czy @ przyjdzie.
W pracy straszne obłożenie, świadectwa, nagrody, dyplomy, podziękowania, dziesiątki papierów do zrobienia "na już". Pod koniec miesiąca czeka mnie jeszcze nieprzyjemny wyjazd służbowy - pominę szczegóły.
Nie mogę doczekać się wakacji, a z drugiej strony nie umiem się cieszyć na ich myśl. Nie wiem, co z urlopem męża. Nie mam żadnych planów wyjazdowych, tyle co wyprawiamy córkę w góry z teściową i chrzestną. Tyle, że młoda ma rękę w gipsie, niby skręcenie tylko, a od niemal 3 tygodni żadnej poprawy, a to prawa ręka... nie może pisać, nie może na rower, na hulajnogę, nie chce wychodzić na dwór...
Liczę na cud, że zobaczę II na teście, a w sobotę ponieważ jadę porobić badania dla endo, że będę miała po co zrobić betę i zobaczę pozytywny wynik. Że to lato zacznie się cudowną wiadomością, a po wakacjach nie będę musiała wracać do tego kołchozu. Ale... wiem, że cuda bardzo rzadko się zdarzają, a mnie ostatnio spotyka więcej złego, niż dobrego.
Nie chcę rozpaczać, co ja tam się staram... to 3 cykl od poronienia, 2 cykl starań... tylko, że niebawem kończę 37 lat, a ten cykl naprawdę się starałam, czułam owu, jak cholera, testy wyszły wreszcie pozytywne. No i sam fakt, jaki długi jest ten cykl! Wg daty ostatniej @, byłabym już w 7 tygodniu ciąży! Jak to mi zmniejsza szansę na poczęcie przy takich długich cyklach, zamiast 12 szans w roku mam ile? 8? Kur...a, malutko. Na tę chwilę czuję, że z tego nici.

23 czerwca 2016, 15:04

girl-on-period.jpg

24 czerwca 2016, 16:28

Siedzę w poczekalni przed usg tarczycy. Upał niemiłosierny. Zaczęłam urlop, nie umiem się nim cieszyć. Miałam jechać z męzem na noc na łódź połowić ryby, ale tak mnie zalewa, ze nie nadązam zmieniać tamponów, a kupiłam takie wielkie SUPER PLUS. Na łódź nie bardzo, chyba, ze jako przynęta na rekiny. Jedno z czego jestem dumna to wspaniałe świadectwo i nagroda córci, która ukończyła 1 klasę. I jej solowy występ, na którym śpiewała przed całą szkołą. Spuchłam z dumy. :)

Edit: zdaniem lekarza od USG tarczycę mam piękną, no to już jakiś plus.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 czerwca 2016, 21:29

28 czerwca 2016, 01:23

"Dbaj o dziąsła, a najlepiej wybierz się do stomatologa na sprawdzenie ich kondycji. Bakterie spowodowane infekcją dziąseł mogą wędrować w obiegu krwi i zaburzać gospodarkę hormonalną Twojego organizmu, negatywnie wpływając na Twoją płodność i zdolność do zajścia w ciążę."

Tylko ciekawe, że na całym świecie w biednych rodzinach, gdzie nie ma kasy na dentystę, ani często dentysty, a higiena leży i kwiczy, roi się od wielodzietnych rodzin. Te porady są tak pisane, że właściwie cud, że mamy 7 miliardów ludzi, bo według OVU to tylko młodzi, 100% zdrowi i zrelaksowani mogą mieć dzieci.

Cieszę się odpoczynkiem od mierzenia tempki, nie mam chęci tu wchodzić, strzelam focha na "staranka". Nie chce mi się żadnych <3

2 lipca 2016, 10:54

Chyba taki scenariusz jest większości znany. Trwa lutealna, nakręcamy się mimowolnie, zaklinamy termometr, koleżanki z OVU nam kibicują, a potem przychodzi @ i skrzydła nam opadają, wkurzamy się, zaliczamy doła lub dołek i nie mamy ochoty tu wchodzić, a potem @ się kończy, wstępują w nas nowe siły, nowa nadzieja i wracamy, czasem już ostrożniejsze, hamujemy nasze nadzieje, ale za każdym razem nakręca nas lutealna i... scenariusz się powtarza, choć z różnym natężeniem emocji.

Dobrze, że jest lato, mam urlop - 2 miesiące, większość ludzi może tylko pozazdrościć. Ciężko było na finiszu, ale wreszcie pozamykałam wszystkie sprawy i rozkoszuję się lenistwem. Oglądam "Wspaniałe stulecie" online, bo wcześniej nie miałam okazji. Czytam powieść Jane Austen "Perswazje" i zajmuję się domem i córką.
Z ręką małej już jest dobrze, niebawem wyjeżdża z chrzestną na wakacje, a ja chciałabym wyjechać z mężem, tylko nie wiem, kiedy będzie miał urlop. Mamy w lipcu 10 rocznicę ślubu, marzy mi się romantyczny wypad.

20 lipca mam wizytę u endo, po niech chcę jeszcze iść do gina, wówczas będę też wiedziała, czy ten cykl też będzie taki długi jak poprzedni (45 dni!). Może endo przepisze mi metforminę, bo będę robić krzywą insulinową i glukozową. Czytałam, że "meta" reguluje cykle.
Zastanawiam się, czy nie kupić mężowi Profertil albo Fertilman. W sumie bez recepty, a skoro kobietom spada płodność, to mężczyznom też, więc może warto, a zaszkodzić nie zaszkodzi... Jak myślicie?


6 lipca 2016, 20:12

14dc

Zakupiłam Profertil Plus po konsultacji z mężem. Nawet spokojnie to przyjął, wytłumaczyłam, że to takie męskie witaminki, nie zaszkodzą, a mogą pomóc. Teraz czekam na przesyłkę.
Poza tym trochę nudzę się w domu, więc sprzątam, piekłam ciasto, wczoraj poszliśmy do lasu (za płot) i nazbieraliśmy jagód, więc dziś zrobiłam pierogi.
Owu wyznaczyło mi owulację na 11dc hehehe, bez płodnego śluzu, na podstawie 6 tempek wprowadzonych w tym cyklu. Olewam, bo to jawny pic na wodę, fotomontaż. Gdyby tak było, cykl miałabym długości poniżej 28 dni. Ta... zdecydowanie owu daje ciała w moim przypadku.

9 lipca 2016, 23:06

Przyszedł Profertil Plus w podartym opakowaniu, z uciętymi rogami w dwóch blistrach i z dziurą pod tabletką w innym. Wkurzyłam się, porobiłam zdjęcia, napisałam maila, zadzwoniłam i złożyłam reklamację. Mailowo odpisali, że ją uznają, mam odesłać produkt. Tylko czasu nikt nie zwróci.

OVU szaleje, bo pokazuje mi 6dpo, a to dopiero 17 dzień cyklu, a śluz rozciągliwy dopiero zaczyna nieśmiało się pokazywać. Wszystko przez to, że dość późno w tym cyklu zaczęłam mierzyć tempkę i system zwariował. Testy owu wychodzą póki co negatywnie.
Dziś byliśmy w aquaparku, robiłam sobie nadzieje na saunę, ale była nieczynna. Mimo to i tak zaliczam wypad do udanych.

Za tydzień wyprawiam córcię w góry z chrzestną i babcią (teściową) i zaczynam planować wyjazd z mężem w ramach 10. rocznicy ślubu. Na razie wygrywa pomysł z wyjazdem na Litwę i może Łotwę... szukam atrakcji, ale na razie większość przewodników pokazuje kościoły, cmentarze i tego typu rzeczy głównie dla starszych Polaków, którzy tam jadą. Szukam też czegoś mniej emeryckiego.
Na razie nie wiem nawet kiedy ów wyjazd miałby być, bo urlopu mąż na razie nie ma, ale ma mieć.

14 lipca 2016, 00:28

21dc, doczekałam czegoś, co można nazwać pozytywnym testem owu, a i śluz ładny, rozciągliwy i ogólne uczucie wilgoci. Poza tym dzień bardzo stresowy. No tak, 13 lipca, choć przesądna nie jestem. Taki zbieg okoliczności.
Zerwałam się tuż po 6 i obudziłam córcię, bo miałyśmy jechać do miasta, ja na wyniki przed wizytą u endo. Najpierw podrzuciłam małą do teściowej, a potem popędziłam do punktu pobrań (Diagnostyka), tak nastałam się w kolejce, wreszcie pokazuję skierowanie od rodzinnego, bo wyżebrałam w kwietniu na lipidogram i TSH (endo chciał). Poza tym prywatnie, też dla endo, planowałam zrobić poziom wit. D3, ft3, ft4 i krzywą glukozową i insulinową po obciążeniu glukozą. A babka w rejestracji odmówiła przyjęcia zlecenia na krzywą, bo nie miałam napisane jasno, że ma być krzywa. Endo napisał "zlecam badania: coś tam coś tam, insulina. Nie napisał "krzywa", a właśnie krzywą kazał zrobić. Babka tłumaczyła, że bez polecenia lekarza nie robią, bo jak pacjent im zasłabnie, to oni nie biorą za to odpowiedzialności itd, itp, nie dała się przekonać, mimo że tłumaczyłam, że do lekarza długo czekałam, że na wtorkową wizytę potrzebuję tych wyników. Jedynie mi poradziła, żeby iść do rodzinnego i poprosić o zwykle zlecenie, byle pieczątka była, nawet bez skierowania, zapłacę sama. No więc oddałam krew tylko na lipidogram i TSH i pojechałam do miasta. Wyniki były w necie po południu. TSH spadło poniżej 2 (1,9), ale mam podwyższony "zły cholesterol", norma jest do 130, a ja mam 134. Dramatu nie ma, ale... trzeba wziąć się za siebie. My praktycznie nie jemy czerwonego mięsa, wieprzowina, np. mielone z szynki jest może raz w miesiącu, wędliny tylko chude i w większości drobiowe. Piekę sama chleb pełnoziarnisty, jem dużo warzyw. Chyba pożegnam masełko, bo rano używam do 1 kromki chleba. No i jeszcze żółty ser może?
Tak więc wyjazd (i wcześniejsza głodówka od 16 dnia poprzedniego) poszła jakby na marne, lub co najmniej z wielkim niedosytem! Muszę jutro na gwałt załatwić u rodzinnego, a w piątek znów dymać do miasta na pobranie krwi.

Druga sprawa, która mnie okropnie wkurzyła i rozczarowała, to taka, że nici z urlopu męża w lipcu. Prawdopodobnie dopiero końcówka sierpnia, akurat jak będę szykowała się do powrotu do pracy (!!!). Rocznicowy wyjazd do Wilna możemy sobie w dupę wsadzić! Boże, jak mnie to wk....a! Nie chcę się rozwodzić nad sytuacja męża w pracy, ale moim zdaniem spotkała go wielka niesprawiedliwość! Gorzej, że co rok przerabiamy ten sam schemat. :( Ciągle niepewność, nic sobie zaplanować nie można, a praca jest urzędnicza, więc żaden prywaciarz - wyzyskiwacz. No dość o tym... choć niezupełnie.

Niestety, nie umiem się ugryźć w język i powiedziałam, a raczej pytaniami o urlop i moim dociekaniem, czy aby NA PEWNO nie dało się załatwić na lipiec, doprowadziłam do wybuchu męża, co jest efektem i jego frustracji i przepracowania i przemęczenia. Ma cały zaległy urlop jeszcze za poprzedni rok!!!
Poprztykaliśmy się pod wieczór, a tu kopulować (za przeproszeniem) by wypadało. W łóżku niestety z męża strony foch, choć zgodnie z jego wyraźną prośbą sprzed miesiąca, dałam mu jasno do zrozumienia, że TRZEBA. Choć nastroju żadne z nas na nic nie miało. Przeleżeliśmy po ciemku obok siebie, w większości w ciszy, a trochę też powarkując o tym urlopie całą godzinę. Sytuacja stała się patologiczna, każde urażone, nikt nawet palcem nie kiwnął. Zrobiło mi się okropnie żal i przykro. I tej kłótni bez sensu, bo przecież i mi i jemu zależy, żeby w końcu wypoczął. I tego braku romantyzmu, kiedy TRZEBA, a najchętniej poszłoby się do drugiego pokoju, byle już się nie kłócić. I tak nagle uderzył mnie żal za straconym dzieckiem i tęsknota. I jeszcze sobie przypomniałam takiego słodkiego bobaska, którego widziałam dziś w aptece, może półroczny, uśmiechał się do mnie. I ja powinnam teraz wyczekiwać rozwiązania i cieszyć się i przygotowywać dom na pojawienie się maluszka, braciszka lub siostrzyczki mojej córci... Tak to się we mnie skumulowało: stres, brak urlopu, kłótnia, wyzute z namiętności i na zimno skalkulowane "starania" i żal za moim drugim dzieckiem, że tama puściła, rozpłakałam się strasznie, a ja bardzo rzadko płaczę i dopiero mąż spuścił z nerwowego tonu, przytulił mnie, trochę pytał, czemu płaczę, ale na zimno skalkulowałam, że jak mu wszystko wyrzygam, co mi leży na wątrobie, to już na pewno mnie dziś nie przeleci. Wreszcie się uspokoiłam. Leżeliśmy przytuleni, atmosfera się oczyściła i pokochaliśmy się. Chyba to było pocieszenie dla nas obojga.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lipca 2016, 09:46

17 lipca 2016, 22:06

Nasza córka pojechała dziś na wakacje w góry z babcią i chrzestną. Nie będzie jej dwa tygodnie. Na szczęście mamy kontakt na telefon i skype.
Niedługo nasza rocznica ślubu, a tu żadnych planów. Będziemy wtedy sami, więc może w ostatniej chwili, zależnie od pogody, gdzieś pojedziemy.
Udostępniłam wykres. Jestem w fazie lutealnej. Zdecydowanie na nic się nie nastawiam. Nie wiem nawet, czy była owu. Jajnik pobolewał, ale nie było mocnego kłucia. U mnie jest jakoś tak dziwnie, że śluz rozciągliwy obserwuję nawet po wzroście temperatury. A może ja nie mam owulki? Test owu wyszedł mi raz pozytywny. Byłam w mieście dzień po tym pozytywnym teście i kusiło mnie, by zadzwonić do gina, by sprawdził na USG, czy jest jajo czy może już pękło, ale się rozmyśliłam. W środę mam wizytę u endo. Jutro chcę podrukować wyniki, jeszcze wszystkich nie widziałam. Szczerze, to trochę boję się sprawdzać, bo już mi ten podwyższony cholesterol dał do myślenia.
Myślę, że warto bym sprawdziła progesteron, ale to mogę zrobić po wizycie u endo, bo jeszcze będzie lutealna. Zastanawiam się, czy pokazać wykresy endo, czy nie? I jeszcze chciałabym sprawdzić, czy nie mam za dużej prolaktyny, najchętniej z obciążeniem, ale to już lekarz musi mi wystawić receptę. Cały czas zastanawiam się, czy te moje długie cykle nie oznaczają PCO, a w efekcie braku owulacji.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2016, 10:08

1 2 3 4 5