X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki W poczekalni do pełni szczęścia :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5

23 kwietnia 2016, 11:09

Mamy znów weekend, po paskudnym tygodniu. Mam tyyyyyle zadań do wykonania, obudziłam się przed 7 (!!!) , a do tej pory poza zrobieniem śniadania i prania, obijam się przed kompem. Znów chcemy pojechać na basen, ale sami, bo mała podziębiona :(

Ten cykl mnie zastanawia. Pierwszy, po łyżeczkowaniu trwał 36 dni, co jest w sumie typowe dla mnie. Obecnie mam 17dc. Zgodnie z poprzednim cyklem, ovufriend wyznaczył mi dni owulacji na dni mniędzy 21-25dc. 3 dni temu u gina usłyszałam, że na usg widać jajo, a w szyjce dobry śluz i mamy działać. Na zewnątrz nie czułam tak dobrego śluzu, jak w poprzednim cyklu, ale jednak był on z gatunku "płodnych" -wodnisty a chwilami niteczki rozciągliwego. Bolał mnie też jajnik. Dziś śluz mam mętny, lepki. Można by rzec, owu była, zaczęła się faza lutealna, a cykl po prostu będzie krótszy, niż 30 dni.
Tyle, że nie zgadza się to z wykresem temperatur. Co prawda pomiary są dalekie od ideału, bo po pierwsze o różnych godzinach, mierzone pod językiem, więc raczej pomiary nieprecyzyjne. Ale gdybym weszła w fazę lutealną powinnam mieć ok 37 stopni, a u mnie jeszcze nie przekroczyło 36,6.
Nie wiem, jak to rozumieć:
1. Była owulacja - weszłam w fazę lutealną, cykl się zrobił dziwnie krótki (jak na mnie)
2. Owu nie było i już nie będzie, cykl będzie krótszy niż zwykle i bezowulacyjny
3. Owu dopiero przyjdzie, mam czekać na skok tempki, czekać na prawdziwie płodny i obfity śluz, a bóle jajnika, które czułam nic nie znaczą

24 kwietnia 2016, 14:57

W weekend, jakby mi ktoś męża odmienił. Chętny, miły, w dobrym humorze.
Dziś zaliczyłam skok tempki. Nieśmiało zaczyna mi się ten wykres podobać. Działania też były.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2016, 15:36

26 kwietnia 2016, 23:03

Tydzień na wysokich obrotach, nie dosypiam, dużo stresu. Czekam na piątek! Ale przedtem impreza międzyszkolna (organizuję), dyskoteka w szkole, rada pedagogiczna. I mówią, że się obijamy ;-) Ehh...
Doszło mi zmartwienie :( Zmienił się wychowawca córki, trudno mówić, że się zmienił... na razie więcej było zastępstw na zasadzie co lekcja to inna pani, a to pierwsza klasa dopiero! Ale od tygodnia jest taka młoda koza, co pojęcia nie ma, ciągle czepia się, nie docenia, moje dziecko, jak uwielbiało szkołę i swoją panią, tak teraz nie chce chodzić :( Miała same 5 i 6 i uważana jest za najgrzeczniejszą w klasie - opinia wielu nauczycieli, przy tym naprawdę zdolna, bardzo szybko pracuje, pięknie płynnie czyta dowolny tekst. A ta dziewucha ciągle ją sztorcuje! Moje dziecko zaczęło się moczyć w nocy!!! A to, że się jej czepia dowiedziałam się od jej koleżanek i ich mam. Moje córka cierpiała, chciała zadowolić nową panią. A co do metod uczenia... klasa większość 6 latki, a siedzą w ławkach całe lekcje, nie idą na dywan, nie ma zabaw śródlekcyjnych. Dziś całąlekcję pani pytała z czytania 3 osoby! Reszta dzieci się nudziła, moja mała upuściła mazak na podłogę i schyliła się by go wziąć, pani zapytała, czy jej się nudzi, mała zgodnie z prawdą, że tak, a pani na to, że poskarży na nią mamie (czyli mi!) i zapytała, czy mała chce się z nią zamienić miejscami. Porażka! Po rozmowie z matkami ustaliłyśmy, że zrobią w szkole dym. W mojej szkole - dodam. Ale piszę, jako matka. Mój m. jutro też się wybiera do szkoły, do dyrektorki. Nie będzie durna bździągwa psuła mojego dziecka!!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2016, 23:00

30 kwietnia 2016, 10:10

5cbd507642_mamy_weekend.jpg

To był wyczerpujący tydzień. Konkurs międzyszkolny, dyskoteka, wywiadówka, rada pedagogiczna i tona papierów do spłodzenia celem zadowolenia nowej szefowej. Z poniedziałku na wtorek wcale nie spałam, dosłownie nie położyłam się spać, tylko orałam całą noc. Na długi weekend (mam cały tydzień!) zabrałam siatę klasówek i ćwiczenia dwóch klas, więc nie będę się nudzić.

Ale to nieważne! Jest weekend! M. ma aż 6 dni wolnego, tzn. teraz już tylko 5, bo wolne miał już wczoraj. Jak zwykle takie dni wolne działają na niego, jak afrodyzjak. Wczoraj to ja marzyłam o śnie, ale on mi nie pozwolił. <3
Sytuacja w klasie córki wykonała gwałtowny zwrot. Rodzice zebrali się w kilka osób (oczywiście, beze mnie, bo to by już była przesada) i poszli do dyrekcji ze skargą, skutkiem była niezapowiedziana hospitacja dnia następnego i pewnie jakaś poważna rozmowa, bo lekcje nagle stały się fajne, dziecko 2 ostatnie dni wracało ZADOWOLONE i nawet przyniosło 6 :) Szczerze powiem, że troszkę mam moralniaka, bo ja bym nie chciała mieć takiej zjebki, wolałabym, żeby rodzice ze mną pogadali najpierw, ale kurczę - na widok łez swojego dziecka i przy tym moczeniu, dostałam furii! Zmieniłam się w lwicę, która zrobi wszystko, by obronić swoje dziecko. Za to nie chcę się obwiniać. Gdybym nie zareagowała, nie porozmawiała z innymi rodzicami, żeby dowiedzieć się, czy inne dzieci czują to samo, to kto wie, ile by ten stan trwał i jakie przyniósł skutki.
Sytuacja wygląda tak, że dziecko powoli wychodzi z traumy, odzyskuje wiarę w szkołę, a pani nauczycielka odwraca głowę, jak mnie widzi, Jednego dnia ja pierwsza jej się ukłoniłam, choć ona jest ponad 10 lat ode mnie młodsza, ale wczoraj czekałam, aż ona pierwsza powie "cześć" i się nie doczekałam. ;-) Walę to.

Anyway, jestem w 24dc. Zerknie ktoś na wykres? Moim zdaniem faza lutealna dopiero się zaczęła, a skok był wczoraj, tempkę z 18dc bym olała, bo następne dni zaliczałam dolinki, a nawet śluz rozciągliwy miałam ostatni raz przedwczoraj. No i kolejnym argumentem jest to, że moje cykle są długie i ta owulacja, co ją program wyznaczył to by znacznie mi cykl skróciła. Fascynujące są te obserwacje :-)

Plany na weekend to brak planu. Na pewno ogród :/ bleee
Pewnie jakiś jednodniowy wypad. Może grill, może na rybki łodzią, zależy od pogody.

Acha, no i mamy nowego mieszkańca :-) Córka nas namówiła. Ona jest bardzo rozsądna, cały tydzień czytała o chomikach, oglądała z nami filmy o ich hodowaniu i jestem pewna, że zwierzaka nie zamęczy.
krecek-dzungarsky.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2016, 14:38

3 maja 2016, 21:06

Weekendujemy.
W sobotę zrobiliśmy ognisko, w niedzielę byliśmy na wycieczce w skansenie, a że majówka, to załapaliśmy się na ludowe atrakcje. Wczoraj pojechaliśmy na basen. Uwielbiam łaźnię parową, mam po niej taką gładką skórę. Dziś dzień spędzony na podwórku, m. zaczął budować wędzarnię, a ja rozłożyłam się pod jabłonią z klasówkami i sprawdzałam, a po południu znów zrobiliśmy ognisko i zjedliśmy w ramach obiadu kiełbasę z patyka. Z wkurzających rzeczy - zgubiłam kluczyki od auta. Albo diabeł ogonem nakrył, albo faktycznie przepadły.
Dziś 27dc, 4 dzień fazy lutealnej i bardzo grzeczne mam te tempki z ostatnich dni. Ciekawe, do ilu dociągnę. Cykle mam zwykle (nie licząc anomalii) ok 35 dniowe. Skłamałabym mówiąc, że nie mam nadziei na ciążę. Ale robię wszystko, by się nie nakręcać. Staram się cieszyć, że w ogóle wykres fajnie wygląda, póki co.

4 maja 2016, 19:02

Dziś czytam dużo niepokojących wieści. Jedna z pamiętnikowych przyjaciółek napisała, że krwawi i praktycznie ma ma nadziei (5 tydzień ciąży), inna forumka napisała, że serduszko już nie bije :(
Zaczynam się coraz bardziej denerwować i martwić.
Dziś 5 dzień fazy lutealnej, jeśli wierzyć OVU. Na ciążę się nie czuję. Piersi normalne. Mdliło mnie, ale to podczas dłuższej jazdy samochodem, co mi się nieraz zdarza, a poza tym za wcześnie by to były ciążowe mdłości :D Zero objawów. Teraz myślę sobie, że nawet jeśli, powtarzam -JEŚLI zobaczyłabym 2 kreski, to by nie było szału radości, tylko niepewność i lęk przed ponowną stratą.

6 maja 2016, 19:47

7dpo, tempka przyzwoita, dziwnych objawów na dzień dzisiejszy brak. Nawet, jak na lutealną, zero objawów zbliżającej się @ w postaci powiększenia lub dyskomfortu piersi. Wczoraj i przedwczoraj lekkie mdłości, ale nie wiążę tego z ciążą, co to to nie. Prędzej mi coś zaszkodziło, albo podświadomie sobie wkręcam. Trzeba zachować spokój. Mam nadzieję, że lutealna osiągnie przyzwoitą długość. Od moich ostatnich obserwacji minęło ok 10 lat. Naprawdę dużo wiedzy daje mi prowadzenie wykresu tempek i obserwacje śluzu i objawów towarzyszących.

A ze spraw innych. Cały tydzień miałam wolne, teoretycznie - od poniedziałku codziennie sprawdzałam klasówki i ćwiczenia, jeszcze tylko weekend i wracam do pracy, gdzie ostatnia prosta przed końcem roku szkolnego i nastawiam się na ciężką orkę, jak to zwykle w końcówce.

Nie mam planów na ten weekend. Mam nadzieję, że będzie miło.

8 maja 2016, 19:42

Kończy się długi weekend. Zakończyliśmy go wizytą w ZOO. Jestem zmęczona, ale i zadowolona.
Dziś, według OVU 9dpo. Temperatura do wysokich nie należy. Według detektora ciąży mam dziś 18% na pozytywny test ciążowy. Zdecydowanie szkoda go w takim razie marnować.

Martwi mnie pewna sprawa. Otóż po czarnej serii poronień na wątkach poronieniowych dziewczyny zaczęły dużo pisać o badaniach związanych z ustaleniem przyczyn i zapobieganiu poronieniom w przyszłości. Jedna dziewczyna napisała, że jej lekarz po łyżeczkowaniu zaleca histeroskopię, bo po zabiegu częste są problemy z zagnieżdżaniem z powodu blizn i zrostów, a także uszkodzenia ujścia jajowodów. I tak zaczynam odnosić to do siebie, bo obserwuję u siebie objawy, jakich nie miałam przed łyżeczkowaniem, ani nigdy wcześniej.
Po zabiegu łyżeczkowania czułam kilka dni ból, taki mocny @, ale też mocniejszy po lewej stronie, takie kłucie, jakby piekące... ale nie jajnikowe. Potem ten ból zniknął i pojawił się w okolicy pierwszej normalnej @, a teraz zbliżam się do drugiej normalnej @ po zabiegu i dziś czuję to znajome pokłuwanie, choć jest słabe, ta sama strona -lewa. Zastanawiam się czy mi się po prostu poprzestawiało, czy mi poharatali ujście jajowodu, czy coś przedziurawili, czy co mi zrobili. I co z związku z tym - nic nie robić, obserwować, czy się będzie powtarzać. Czy lecieć do lekarza i prosić do skierowanie na histeroskopię? A może olać, a co jeśli przez to zapłodnione jajo nie zejdzie z jajowodu, albo zejdzie, ale nie będzie mogło się zagnieździć? A może za dużo rozkminiam. Miliony kobiet na świecie ma skrobanki (brrr... ) i jakoś rodzą potem. Powiedziałam o swoich obawach mężowi, powiedział, że jak mnie to niepokoi, to mogę iść do lekarza. Tyle to i ja wiem.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2016, 19:41

9 maja 2016, 15:07

Heh... dziś moja tempka zaliczyła mega doła. Cztery krechy w dóóóóóół. Zaczyna mulić okresowo. Lutealna osiągnęła długość 10 dni. Chciałabym choć 3 dni dłuższą. Może mam za niski progesteron?

10 maja 2016, 15:08

No i mam okres. Są plusy i minusy i takie kwestie, które sama nie wiem, jak zinterpretować. Co mnie cieszy, cykl był krótki, jak na mnie. Jedynie 33 dni, zamiast 36 czy jeszcze więcej, jak to u mnie bywało. Z nieciekawych wieści - lutealna wyniosła zaledwie 10 dni i to zdecydowanie krócej niż pamiętam, sprzed 1 ciąży, kiedy lutealna miała zwykle 13 dni. Stara d... ze mnie i tyle.
Zastanawiam się, co z tym faktem robić (że lutealna krótka, bo na starość nie poradzę). Może jakieś hormony zbadać? Może dać sobie jeszcze luz w tym cyklu, wszak 2 miesiące temu poroniłam, niech ta fabryka popracuje sama ze 3 cykle i wtedy sprawdzić. Z resztą, w czerwcu mam się stawić u endo z nowymi wynikami tarczycy, poziomem wit D i krzywą glukozową i insulinową. Może od gina wziąć jeszcze poziom prolaktyny po obciążeniu i np. progesteron w fazie lutealnej? Chyba zadzwonię do niego i zapytam, czy iść do niego na wizytę teraz czy później...
Waga stoi w miejscu. Faktycznie to nie bardzo pracuję nad tym, by leciała w dół.

Acha, no i jeszcze zastanawia mnie, że nie miałam objawów PMSu. Ani mnie cycki nie bolały, ani nic nie czułam, że się @ zbliża, dopiero 1-2 dni przed okresem jakieś mulenie brzucha poczułam.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2016, 15:09

11 maja 2016, 00:00

Co najlepiej poprawia humor kobiecie? Zakupy! Co też takiego kupiłam... Nie buty, nie torebkę, nie perfumy, ani żaden ciuch. Kupiłam właśnie testy owulacyjne 6x po 5 sztuk o niższej czułości, bo te o wysokiej potrafią dać fałszywie dodatnie wyniki. I kupiłam też mikroskop owulacyjny, taki na ślinę. Czy poprawiłam sobie humor? Nie bardzo, ale też nie bardzo jest co poprawiać. A może inaczej. Jest co poprawiać, ale brak humoru nie wynika z bezowocnego cyklu i @. Wkurza mnie praca, atmosfera w niej. Dziś ten hałas doprowadzał mnie do szału, w dodatku zostałam postawiona pod ścianą u musiałam się zgodzić na niekorzystną zmianę planu, żeby komuś zrobić dobrze. Ta pinda, co u czy moją córkę, dobrą dekadę młodsza, przestała mnie zauważać, mija jak powietrze, ani dzień dobry ani pocałuj mnie dupę. Jeszcze przed długim weekendem któregoś dnia ja pierwsza się z nią przywitałam, bo to dla mnie nie problem, nie każdy musi mieć refleks, a korona mi z głowy nie spadnie. Ale dziś centralnie szła na przeciw mnie na pustym poza tym korytarzu i minęła mnie bez słowa, czy skinienia głową. Uważam, że to dziecinada. Chyba potraktuję ją jak gówniarę, którą jest, i specjalnie, ostentacyjnie powiem jej dzień dobry, jak sytuacja się powtórzy. Robię tak czasem z uczniami, którym też brak kindersztuby.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2016, 00:01

13 maja 2016, 00:08

Boże, jestem wykończona pracą! Ten tydzień leci z prędkością światła!
O pracy aż żal pisać, coraz gorzej. Do niedawna żyliśmy sobie, jak u Pana Boga za piecem. Pewnie, były stresy, drobne konflikty, nieraz się człowiek wkurzył na szefostwo, ale nie da się porównać tego, co jest teraz. Wzywanie na dywanik z takich błahych powodów, że aż śmieszne! No i TONY papierów do sporządzania, większość po prostu dokumentacja szkolna, taka statutowa..., nigdy nie musieliśmy robić takich rzeczy i szefostwo też nie (żadna z nich nie była nigdy wcześniej na stanowisku kierowniczym). Myślę, że same nie orientują się, nie znają się, więc "oddelegowują kompetencje" nam, nauczycielom dając terminy, jak z Kopciuszka, nic nie wyjaśniając, rzucając hasło "opracuj to, opracuj tamto na wczoraj". Na pytania, jak to zrobić, o co w tym chodzi, mają jedną odpowiedź - poczytaj sobie rozporządzenia, nauczyciel musi znać prawo oświatowe. I to nadęcie, wszechwiedząca mina... szkoda gadać :(

Przyszedł dziś mikroskop owulacyjny, czekam na testy owu, mierzę tempkę, badam śluz... co jeszcze mogę robić. Acha, najważniejsze - uprawiać seks. W tej chwili nawet mi się nie chce. Przy tym obstawieniu aparaturą traci się zapał, spontaniczność i beztroskę. Dopada mnie syndrom staraczki, coś, czego chciałam i chcę za wszelką cenę uniknąć! Czuję się przytłoczona pracą i zniechęcona do starań. W ogóle nie czuję się seksowna. Czuję, że sama siebie sprowadzam do roli krowy prowadzonej do byka. Nie chcę tak!!!

24 maja 2016, 23:07

Miło mi, że koleżanki nie zaniedbują mojego pamiętnika, o czym świadczy ilość komentarzy pod ostatnim wpisem, choć ja ostatnio weny nie mam.
Jakoś oklapłam, żyję w napięciu, w niechęci do chodzenia do pracy, w oczekiwaniu na zmianę. Czekam na wakacje po prostu. Ostatnio moim ukojeniem jest piękna majowa przyroda, uwielbiam poranki i wieczory, ten zapach z lasu i łąk, śpiew ptaków, latające chrabąszcze. Ostatni weekend spędziłam na podwórzu i w ogrodzie.
Co do spraw cyklowych, to owu na razie nie widać, a mam 15 dc. Testy owulacyjne wychodzą bardzo blade, pod mikroskopem owulacyjnym nie ma żadnych paprotek.
Zagaduję męża o wprowadzenie jakiejś ekstrawagancji do sypialni, ale na razie on mnie chyba nie rozumie, w każdym razie czuję się, jak zboczuch proponując to czy tamto, lub podpytując go o pewne fantazje. Muszę z przykrością stwierdzić, że przed ślubem kręciło nas wiele rzeczy, eksperymentowaliśmy, entuzjazm był obustronny. Jeśli zastosować tu analogię gastronomiczną - kiedyś odwiedzaliśmy najbardziej egzotyczne knajpki, a teraz osiedliśmy przy schabowym z ziemniakami. Smaczne, znane, ale ileż można!
W dodatku, coraz bardziej wstydzę się swojego "zboczenia" i trudno jest mi o tym mówić, gdy zdaje się, że tylko mi czegoś brakuje. To są intymne sprawy i chciałabym otwartości obustronnej. Teraz myślę, że może powinnam o tych rzeczach z nim porozmawiać, ale nie umiem się do tego zabrać, boję się naruszyć status quo, popsuć, wpędzić go w poczucie winy, że mi nie wystarcza. Jest mi dobrze, mam satysfakcję, orgazmy, ale wiem, że mogłoby być ciekawiej. Może nic nie mówić? Mężczyźni są na tym punkcie strasznie wrażliwi.

26 maja 2016, 11:38

Dziś mam wolne, jutro i w sobotę do pracy (odrabiamy majówkę). Pogoda z upalnej zrobiła się chłodna. Wczoraj wieczorem padłam, jak kawka, spałam długo, a dziś i tak czuję się, jakby mi ktoś obuchem w łeb walnął. Mąż ma podobnie, więc może to wina spadającego ciśnienia.
Mam sporo pracy (klasówki, dokumentacja szkolna), więc raczej nie wypocznę. Już dawno aż tak nie marzyłam o wakacjach. Czeka mnie jeszcze hospitacja u nowej szefowej, niezapowiedziana, bo takie mamy od tej pory mieć. Na szczęście takie miałam pracując jeszcze w czasie studiów, więc trochę stres opanowany. Bardziej obawiam się negatywnego nastawienia i szukania dziury w całym.
Na Dzień Matki córka weszła nam do łóżka i skutecznie obudziła, ponadto wręczyła prezent, zrobioną samodzielnie gwiazdkę oraz... wyszperaną w mojej szafie apaszkę, książkę z mojego regału i swoją opaskę do włosów. Hahahaha! Dobry pomysł! ;-) Oczywiście bardzo gorąco jej podziękowałam.

Życzę wszystkim moim koleżankom, aby za rok obchodziły swoje święto!
1za31cayj5xd.gif

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2016, 11:41

26 maja 2016, 17:15

Czy ja mogę narzekać dziś? Wypogodziło się, mąz muruje wędzarnię, obiad zrobiłam na grillu, a do tego uczestniczymy w koncercie muzyki disco polo, bo sąsiedzi postanowili umilić wszystkim ten dzień i wystawili kolumny na podwórko, szczodrze podkręcając VOLUME na full. ;)

28 maja 2016, 10:05

Jestem dziś w pracy. Zrobiłam sobie przerwę, bo strasznie zmokłam na boisku. Za trzy godziny odtrąbią fajrant. Wczoraj wyekspediowałam dziecia do teściów, do miasta, skutkiem czego mąz zabrał sie do roboty, az mnie dziś plecy bolą. Powinnam zacząć ćwiczyć jogę. Albo zainteresować się seksem tantrycznym, tj. 2 suwy na minutę :)

31 maja 2016, 23:26

Ehhh... jestem wypompowana. Upałem. Pracą. Oknami. Cyklem.

W robocie zaczął się najgorętszy okres. Żar z nieba się leje, dzieciakom nie w głowie nauka, a my się roztapiamy przy tablicy starając się trzymać fason, choć najchętniej spieprzyliśbyśmy z tej szkoły szybciej i dalej od dzieciaków. Dziś tak mnie głowa nap...ła, że po powrocie do domu i zimnym prysznicu łyknęłam 2 ibupromy, w dupie mając ich negatywny wpływ na edometrium i ewentualną ciążę i przespałam 2 godziny. Na szczęście pod wieczór lunęło i temperatura spadła o 10 stopni.
Mam w domu część okien dachowym i zamówiliśmy wreszcie, po tylu latach żaluzje zewnętrzne (cena zbliżona do samego okna), a dziś telefon, że już takich nie produkują, tylko są droższe od ręcznych, solarne lub na kable (prucie ścian, elektryk itd..), więc wyszłoby drożej niż same okna. Wściekłam się! Będę jutro obdzwaniać Polskę w poszukiwaniu rolet starszego typu, może komuś zalegają w magazynach.

Ten cykl jakiś śmieszny jest! 22 dc, tempka niska, śluz niby rozciągliwy się pojawia, ale nie przesadnie dużo. Testy owu wychodzą niby ciut ciemniejsze, ale pozytywne to wg instrukcji kolor kreski tak samo intensywny, jak testowej lub ciemniejszy, na razie jest połowa intensywności testowej, więc zaznaczam negatyw. No nic, czekam, mam nadzieję, że doczekam się owu w tym cyklu. Jajniki niby kłuły.... a może sobie wmawiam? Na pewno spokojniej podchodzę do sprawy niż w poprzednim cyklu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2016, 23:26

2 czerwca 2016, 07:31

Nie jestem zadowolona z tego cyklu. Chwilami w ciagu dnia, ale nie codziennie na papierze widzę brudny śluz. Nadal nie ma skoku tempki, a to juz 24dc! Większość dziewczyn na tym etapie odlicza dni do testowania. Moze będzie bezowulacyjny. W tym miesiącu muszę porobić sporo badań zleconych przez endo:
Lipidogram
Krzywa glukozowa
Krzywa insulinowa
Poziom vit. D
TSH, FT3, FT4
USG tarczycy
Większość prywatnie. Trudno mi dziś o optymizm.

5 czerwca 2016, 18:45

Pracowity weekend, klasówki, klasówki, klasówki, ćwiczenia, ćwiczenia, zeszyty, zeszyty - no tak, koniec roku szkolnego. Jutro hospitacja. We wtorek wycieczka, powrót wieczorem. Przez to mało myślę o cyklu. Jest porąbany, to widać. Właśnie wyczytałam na jednym z pamiętników, że jest coś takiego jak LUF, zespół luteinizacji niepękniętego pęcherzyka jajnikowego. Może ja to mam. Kilka podejść do owu i dupa. Długie cykle. Może po wynikach i wizycie u endo będę wiedziała więcej. Może powinnam zrobić badanie poziomu prolaktyny podstawowe i po obciążeniu?
Niby nie myślę o cyklu, ale jednak wciąż mam to z tyłu głowy.

6 czerwca 2016, 22:57

Tak z innej beczki. Rzadko (za rzadko) mam sny erotyczne, a w ten weekend miałam sen z jednym z nauczycieli z mojej szkoły w roli głównej. Facet 20+ lat starszy ode mnie (jeszcze mnie uczył!), żonaty, dzieciaty hehehe. Spotkaliśmy się (w tym śnie) w pracy i coś zaiskrzyło, potem jechałam z nim samochodem i w aucie dalej atmosfera w stylu "duszno i porno", a ja zastanawiałam się, co ja robię, czy mam męża zdradzić, co będzie jak się tego faceta żona dowie.
Dojechaliśmy do jakiegoś takiego a la hoteliku na godziny i ja się w ostatniej chwili rozmyśliłam z pójścia na całość, właściwie już nadzy byliśmy, pod prysznicem ;-) I dobrze chyba zrobiłam, bo mój amant zaczął wtedy z frustracji wyśmiewać mnie, wyzywać od pasztetów (!!!), a na koniec pokazał zrobione z ukrycia zdjęcia, na których się całujemy i zagroził, że powie mojemu mężowi, a ja się z nim kłóciłam, że mój mąż w to nie uwierzy, bo na każdym zdjęciu mam okropną minę, jakby mi się wcale nie podobało i tak się mniej więcej sen skończył.
Dziś patrząc na tego faceta w pracy czułam, że "mam sekret". No, w każdym razie sen był bardzo sugestywny, łącznie ze szczegółami anatomii męskiej, notabene, łudząco podoba do mężowskiej ;-)
1 2 3 4 5