Ten cykl mnie zastanawia. Pierwszy, po łyżeczkowaniu trwał 36 dni, co jest w sumie typowe dla mnie. Obecnie mam 17dc. Zgodnie z poprzednim cyklem, ovufriend wyznaczył mi dni owulacji na dni mniędzy 21-25dc. 3 dni temu u gina usłyszałam, że na usg widać jajo, a w szyjce dobry śluz i mamy działać. Na zewnątrz nie czułam tak dobrego śluzu, jak w poprzednim cyklu, ale jednak był on z gatunku "płodnych" -wodnisty a chwilami niteczki rozciągliwego. Bolał mnie też jajnik. Dziś śluz mam mętny, lepki. Można by rzec, owu była, zaczęła się faza lutealna, a cykl po prostu będzie krótszy, niż 30 dni.
Tyle, że nie zgadza się to z wykresem temperatur. Co prawda pomiary są dalekie od ideału, bo po pierwsze o różnych godzinach, mierzone pod językiem, więc raczej pomiary nieprecyzyjne. Ale gdybym weszła w fazę lutealną powinnam mieć ok 37 stopni, a u mnie jeszcze nie przekroczyło 36,6.
Nie wiem, jak to rozumieć:
1. Była owulacja - weszłam w fazę lutealną, cykl się zrobił dziwnie krótki (jak na mnie)
2. Owu nie było i już nie będzie, cykl będzie krótszy niż zwykle i bezowulacyjny
3. Owu dopiero przyjdzie, mam czekać na skok tempki, czekać na prawdziwie płodny i obfity śluz, a bóle jajnika, które czułam nic nie znaczą
Dziś zaliczyłam skok tempki. Nieśmiało zaczyna mi się ten wykres podobać. Działania też były.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2016, 15:36
Doszło mi zmartwienie Zmienił się wychowawca córki, trudno mówić, że się zmienił... na razie więcej było zastępstw na zasadzie co lekcja to inna pani, a to pierwsza klasa dopiero! Ale od tygodnia jest taka młoda koza, co pojęcia nie ma, ciągle czepia się, nie docenia, moje dziecko, jak uwielbiało szkołę i swoją panią, tak teraz nie chce chodzić Miała same 5 i 6 i uważana jest za najgrzeczniejszą w klasie - opinia wielu nauczycieli, przy tym naprawdę zdolna, bardzo szybko pracuje, pięknie płynnie czyta dowolny tekst. A ta dziewucha ciągle ją sztorcuje! Moje dziecko zaczęło się moczyć w nocy!!! A to, że się jej czepia dowiedziałam się od jej koleżanek i ich mam. Moje córka cierpiała, chciała zadowolić nową panią. A co do metod uczenia... klasa większość 6 latki, a siedzą w ławkach całe lekcje, nie idą na dywan, nie ma zabaw śródlekcyjnych. Dziś całąlekcję pani pytała z czytania 3 osoby! Reszta dzieci się nudziła, moja mała upuściła mazak na podłogę i schyliła się by go wziąć, pani zapytała, czy jej się nudzi, mała zgodnie z prawdą, że tak, a pani na to, że poskarży na nią mamie (czyli mi!) i zapytała, czy mała chce się z nią zamienić miejscami. Porażka! Po rozmowie z matkami ustaliłyśmy, że zrobią w szkole dym. W mojej szkole - dodam. Ale piszę, jako matka. Mój m. jutro też się wybiera do szkoły, do dyrektorki. Nie będzie durna bździągwa psuła mojego dziecka!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2016, 23:00
To był wyczerpujący tydzień. Konkurs międzyszkolny, dyskoteka, wywiadówka, rada pedagogiczna i tona papierów do spłodzenia celem zadowolenia nowej szefowej. Z poniedziałku na wtorek wcale nie spałam, dosłownie nie położyłam się spać, tylko orałam całą noc. Na długi weekend (mam cały tydzień!) zabrałam siatę klasówek i ćwiczenia dwóch klas, więc nie będę się nudzić.
Ale to nieważne! Jest weekend! M. ma aż 6 dni wolnego, tzn. teraz już tylko 5, bo wolne miał już wczoraj. Jak zwykle takie dni wolne działają na niego, jak afrodyzjak. Wczoraj to ja marzyłam o śnie, ale on mi nie pozwolił.
Sytuacja w klasie córki wykonała gwałtowny zwrot. Rodzice zebrali się w kilka osób (oczywiście, beze mnie, bo to by już była przesada) i poszli do dyrekcji ze skargą, skutkiem była niezapowiedziana hospitacja dnia następnego i pewnie jakaś poważna rozmowa, bo lekcje nagle stały się fajne, dziecko 2 ostatnie dni wracało ZADOWOLONE i nawet przyniosło 6 Szczerze powiem, że troszkę mam moralniaka, bo ja bym nie chciała mieć takiej zjebki, wolałabym, żeby rodzice ze mną pogadali najpierw, ale kurczę - na widok łez swojego dziecka i przy tym moczeniu, dostałam furii! Zmieniłam się w lwicę, która zrobi wszystko, by obronić swoje dziecko. Za to nie chcę się obwiniać. Gdybym nie zareagowała, nie porozmawiała z innymi rodzicami, żeby dowiedzieć się, czy inne dzieci czują to samo, to kto wie, ile by ten stan trwał i jakie przyniósł skutki.
Sytuacja wygląda tak, że dziecko powoli wychodzi z traumy, odzyskuje wiarę w szkołę, a pani nauczycielka odwraca głowę, jak mnie widzi, Jednego dnia ja pierwsza jej się ukłoniłam, choć ona jest ponad 10 lat ode mnie młodsza, ale wczoraj czekałam, aż ona pierwsza powie "cześć" i się nie doczekałam. Walę to.
Anyway, jestem w 24dc. Zerknie ktoś na wykres? Moim zdaniem faza lutealna dopiero się zaczęła, a skok był wczoraj, tempkę z 18dc bym olała, bo następne dni zaliczałam dolinki, a nawet śluz rozciągliwy miałam ostatni raz przedwczoraj. No i kolejnym argumentem jest to, że moje cykle są długie i ta owulacja, co ją program wyznaczył to by znacznie mi cykl skróciła. Fascynujące są te obserwacje
Plany na weekend to brak planu. Na pewno ogród bleee
Pewnie jakiś jednodniowy wypad. Może grill, może na rybki łodzią, zależy od pogody.
Acha, no i mamy nowego mieszkańca Córka nas namówiła. Ona jest bardzo rozsądna, cały tydzień czytała o chomikach, oglądała z nami filmy o ich hodowaniu i jestem pewna, że zwierzaka nie zamęczy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2016, 14:38
W sobotę zrobiliśmy ognisko, w niedzielę byliśmy na wycieczce w skansenie, a że majówka, to załapaliśmy się na ludowe atrakcje. Wczoraj pojechaliśmy na basen. Uwielbiam łaźnię parową, mam po niej taką gładką skórę. Dziś dzień spędzony na podwórku, m. zaczął budować wędzarnię, a ja rozłożyłam się pod jabłonią z klasówkami i sprawdzałam, a po południu znów zrobiliśmy ognisko i zjedliśmy w ramach obiadu kiełbasę z patyka. Z wkurzających rzeczy - zgubiłam kluczyki od auta. Albo diabeł ogonem nakrył, albo faktycznie przepadły.
Dziś 27dc, 4 dzień fazy lutealnej i bardzo grzeczne mam te tempki z ostatnich dni. Ciekawe, do ilu dociągnę. Cykle mam zwykle (nie licząc anomalii) ok 35 dniowe. Skłamałabym mówiąc, że nie mam nadziei na ciążę. Ale robię wszystko, by się nie nakręcać. Staram się cieszyć, że w ogóle wykres fajnie wygląda, póki co.
Zaczynam się coraz bardziej denerwować i martwić.
Dziś 5 dzień fazy lutealnej, jeśli wierzyć OVU. Na ciążę się nie czuję. Piersi normalne. Mdliło mnie, ale to podczas dłuższej jazdy samochodem, co mi się nieraz zdarza, a poza tym za wcześnie by to były ciążowe mdłości Zero objawów. Teraz myślę sobie, że nawet jeśli, powtarzam -JEŚLI zobaczyłabym 2 kreski, to by nie było szału radości, tylko niepewność i lęk przed ponowną stratą.
A ze spraw innych. Cały tydzień miałam wolne, teoretycznie - od poniedziałku codziennie sprawdzałam klasówki i ćwiczenia, jeszcze tylko weekend i wracam do pracy, gdzie ostatnia prosta przed końcem roku szkolnego i nastawiam się na ciężką orkę, jak to zwykle w końcówce.
Nie mam planów na ten weekend. Mam nadzieję, że będzie miło.
Dziś, według OVU 9dpo. Temperatura do wysokich nie należy. Według detektora ciąży mam dziś 18% na pozytywny test ciążowy. Zdecydowanie szkoda go w takim razie marnować.
Martwi mnie pewna sprawa. Otóż po czarnej serii poronień na wątkach poronieniowych dziewczyny zaczęły dużo pisać o badaniach związanych z ustaleniem przyczyn i zapobieganiu poronieniom w przyszłości. Jedna dziewczyna napisała, że jej lekarz po łyżeczkowaniu zaleca histeroskopię, bo po zabiegu częste są problemy z zagnieżdżaniem z powodu blizn i zrostów, a także uszkodzenia ujścia jajowodów. I tak zaczynam odnosić to do siebie, bo obserwuję u siebie objawy, jakich nie miałam przed łyżeczkowaniem, ani nigdy wcześniej.
Po zabiegu łyżeczkowania czułam kilka dni ból, taki mocny @, ale też mocniejszy po lewej stronie, takie kłucie, jakby piekące... ale nie jajnikowe. Potem ten ból zniknął i pojawił się w okolicy pierwszej normalnej @, a teraz zbliżam się do drugiej normalnej @ po zabiegu i dziś czuję to znajome pokłuwanie, choć jest słabe, ta sama strona -lewa. Zastanawiam się czy mi się po prostu poprzestawiało, czy mi poharatali ujście jajowodu, czy coś przedziurawili, czy co mi zrobili. I co z związku z tym - nic nie robić, obserwować, czy się będzie powtarzać. Czy lecieć do lekarza i prosić do skierowanie na histeroskopię? A może olać, a co jeśli przez to zapłodnione jajo nie zejdzie z jajowodu, albo zejdzie, ale nie będzie mogło się zagnieździć? A może za dużo rozkminiam. Miliony kobiet na świecie ma skrobanki (brrr... ) i jakoś rodzą potem. Powiedziałam o swoich obawach mężowi, powiedział, że jak mnie to niepokoi, to mogę iść do lekarza. Tyle to i ja wiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2016, 19:41
Zastanawiam się, co z tym faktem robić (że lutealna krótka, bo na starość nie poradzę). Może jakieś hormony zbadać? Może dać sobie jeszcze luz w tym cyklu, wszak 2 miesiące temu poroniłam, niech ta fabryka popracuje sama ze 3 cykle i wtedy sprawdzić. Z resztą, w czerwcu mam się stawić u endo z nowymi wynikami tarczycy, poziomem wit D i krzywą glukozową i insulinową. Może od gina wziąć jeszcze poziom prolaktyny po obciążeniu i np. progesteron w fazie lutealnej? Chyba zadzwonię do niego i zapytam, czy iść do niego na wizytę teraz czy później...
Waga stoi w miejscu. Faktycznie to nie bardzo pracuję nad tym, by leciała w dół.
Acha, no i jeszcze zastanawia mnie, że nie miałam objawów PMSu. Ani mnie cycki nie bolały, ani nic nie czułam, że się @ zbliża, dopiero 1-2 dni przed okresem jakieś mulenie brzucha poczułam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2016, 15:09
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2016, 00:01
O pracy aż żal pisać, coraz gorzej. Do niedawna żyliśmy sobie, jak u Pana Boga za piecem. Pewnie, były stresy, drobne konflikty, nieraz się człowiek wkurzył na szefostwo, ale nie da się porównać tego, co jest teraz. Wzywanie na dywanik z takich błahych powodów, że aż śmieszne! No i TONY papierów do sporządzania, większość po prostu dokumentacja szkolna, taka statutowa..., nigdy nie musieliśmy robić takich rzeczy i szefostwo też nie (żadna z nich nie była nigdy wcześniej na stanowisku kierowniczym). Myślę, że same nie orientują się, nie znają się, więc "oddelegowują kompetencje" nam, nauczycielom dając terminy, jak z Kopciuszka, nic nie wyjaśniając, rzucając hasło "opracuj to, opracuj tamto na wczoraj". Na pytania, jak to zrobić, o co w tym chodzi, mają jedną odpowiedź - poczytaj sobie rozporządzenia, nauczyciel musi znać prawo oświatowe. I to nadęcie, wszechwiedząca mina... szkoda gadać
Przyszedł dziś mikroskop owulacyjny, czekam na testy owu, mierzę tempkę, badam śluz... co jeszcze mogę robić. Acha, najważniejsze - uprawiać seks. W tej chwili nawet mi się nie chce. Przy tym obstawieniu aparaturą traci się zapał, spontaniczność i beztroskę. Dopada mnie syndrom staraczki, coś, czego chciałam i chcę za wszelką cenę uniknąć! Czuję się przytłoczona pracą i zniechęcona do starań. W ogóle nie czuję się seksowna. Czuję, że sama siebie sprowadzam do roli krowy prowadzonej do byka. Nie chcę tak!!!
Jakoś oklapłam, żyję w napięciu, w niechęci do chodzenia do pracy, w oczekiwaniu na zmianę. Czekam na wakacje po prostu. Ostatnio moim ukojeniem jest piękna majowa przyroda, uwielbiam poranki i wieczory, ten zapach z lasu i łąk, śpiew ptaków, latające chrabąszcze. Ostatni weekend spędziłam na podwórzu i w ogrodzie.
Co do spraw cyklowych, to owu na razie nie widać, a mam 15 dc. Testy owulacyjne wychodzą bardzo blade, pod mikroskopem owulacyjnym nie ma żadnych paprotek.
Zagaduję męża o wprowadzenie jakiejś ekstrawagancji do sypialni, ale na razie on mnie chyba nie rozumie, w każdym razie czuję się, jak zboczuch proponując to czy tamto, lub podpytując go o pewne fantazje. Muszę z przykrością stwierdzić, że przed ślubem kręciło nas wiele rzeczy, eksperymentowaliśmy, entuzjazm był obustronny. Jeśli zastosować tu analogię gastronomiczną - kiedyś odwiedzaliśmy najbardziej egzotyczne knajpki, a teraz osiedliśmy przy schabowym z ziemniakami. Smaczne, znane, ale ileż można!
W dodatku, coraz bardziej wstydzę się swojego "zboczenia" i trudno jest mi o tym mówić, gdy zdaje się, że tylko mi czegoś brakuje. To są intymne sprawy i chciałabym otwartości obustronnej. Teraz myślę, że może powinnam o tych rzeczach z nim porozmawiać, ale nie umiem się do tego zabrać, boję się naruszyć status quo, popsuć, wpędzić go w poczucie winy, że mi nie wystarcza. Jest mi dobrze, mam satysfakcję, orgazmy, ale wiem, że mogłoby być ciekawiej. Może nic nie mówić? Mężczyźni są na tym punkcie strasznie wrażliwi.
Mam sporo pracy (klasówki, dokumentacja szkolna), więc raczej nie wypocznę. Już dawno aż tak nie marzyłam o wakacjach. Czeka mnie jeszcze hospitacja u nowej szefowej, niezapowiedziana, bo takie mamy od tej pory mieć. Na szczęście takie miałam pracując jeszcze w czasie studiów, więc trochę stres opanowany. Bardziej obawiam się negatywnego nastawienia i szukania dziury w całym.
Na Dzień Matki córka weszła nam do łóżka i skutecznie obudziła, ponadto wręczyła prezent, zrobioną samodzielnie gwiazdkę oraz... wyszperaną w mojej szafie apaszkę, książkę z mojego regału i swoją opaskę do włosów. Hahahaha! Dobry pomysł! Oczywiście bardzo gorąco jej podziękowałam.
Życzę wszystkim moim koleżankom, aby za rok obchodziły swoje święto!
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2016, 11:41
W robocie zaczął się najgorętszy okres. Żar z nieba się leje, dzieciakom nie w głowie nauka, a my się roztapiamy przy tablicy starając się trzymać fason, choć najchętniej spieprzyliśbyśmy z tej szkoły szybciej i dalej od dzieciaków. Dziś tak mnie głowa nap...ła, że po powrocie do domu i zimnym prysznicu łyknęłam 2 ibupromy, w dupie mając ich negatywny wpływ na edometrium i ewentualną ciążę i przespałam 2 godziny. Na szczęście pod wieczór lunęło i temperatura spadła o 10 stopni.
Mam w domu część okien dachowym i zamówiliśmy wreszcie, po tylu latach żaluzje zewnętrzne (cena zbliżona do samego okna), a dziś telefon, że już takich nie produkują, tylko są droższe od ręcznych, solarne lub na kable (prucie ścian, elektryk itd..), więc wyszłoby drożej niż same okna. Wściekłam się! Będę jutro obdzwaniać Polskę w poszukiwaniu rolet starszego typu, może komuś zalegają w magazynach.
Ten cykl jakiś śmieszny jest! 22 dc, tempka niska, śluz niby rozciągliwy się pojawia, ale nie przesadnie dużo. Testy owu wychodzą niby ciut ciemniejsze, ale pozytywne to wg instrukcji kolor kreski tak samo intensywny, jak testowej lub ciemniejszy, na razie jest połowa intensywności testowej, więc zaznaczam negatyw. No nic, czekam, mam nadzieję, że doczekam się owu w tym cyklu. Jajniki niby kłuły.... a może sobie wmawiam? Na pewno spokojniej podchodzę do sprawy niż w poprzednim cyklu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2016, 23:26
Lipidogram
Krzywa glukozowa
Krzywa insulinowa
Poziom vit. D
TSH, FT3, FT4
USG tarczycy
Większość prywatnie. Trudno mi dziś o optymizm.
Niby nie myślę o cyklu, ale jednak wciąż mam to z tyłu głowy.
Dojechaliśmy do jakiegoś takiego a la hoteliku na godziny i ja się w ostatniej chwili rozmyśliłam z pójścia na całość, właściwie już nadzy byliśmy, pod prysznicem I dobrze chyba zrobiłam, bo mój amant zaczął wtedy z frustracji wyśmiewać mnie, wyzywać od pasztetów (!!!), a na koniec pokazał zrobione z ukrycia zdjęcia, na których się całujemy i zagroził, że powie mojemu mężowi, a ja się z nim kłóciłam, że mój mąż w to nie uwierzy, bo na każdym zdjęciu mam okropną minę, jakby mi się wcale nie podobało i tak się mniej więcej sen skończył.
Dziś patrząc na tego faceta w pracy czułam, że "mam sekret". No, w każdym razie sen był bardzo sugestywny, łącznie ze szczegółami anatomii męskiej, notabene, łudząco podoba do mężowskiej
U mnie po zabiegu tempka niewiarygodna, MM wyjechał, jajnik lewy coś się przypomina, śluz wodnisty (chyba nigdy nie miałam rozciągliwego), straciłam rachubę, także ten tydzień luzuję się i poddaję rekonwalescencji. Zamiast ogarniać chatę, słucham Trójki i siedzę na owu :)
Skoro gin widział jajo i śluz to tego się trzymaj, a temp. u mnie też w tym cyklu jakaś dziwna...jak na złość, bo wreszcie mogliśmy zacząć działać... Kochana do dzieła! Trzymam kciuki :-)