Drugi dzien na clo, pierwszy na puregonie... zobaczymy, co z tego bedzie. W tym miesiacu naturalnie. Ostatnie konkretne podejscie przed ivf...
niedziele przeplakalam. Jedziemy do tesciow na urlop, moja najlepsza kolezanka wlasnie wtedy ma termin porodu. Musze kupic jakies ciuszki. Serce boli, ze to nie dla mojego dziecka, ze dalej jestesmy sami. Nie wiem jak sie odwaze kupic te ubranka, boje sie ze bede plakac w sklepie. Boje sie, ze bede plakac jak ja zobacze, jak zobacze dziecko.... tak bardzo sie boje, ze nie wiem czy nie wymyslic czegos i powiedziec mezowi, zeby sam jechal.. chociaz nie chce sie z nim rozstawac..
bylam u gina. torbiele zniknely. rosnie jeden pecherzyk ale endometrium za male a on za duzy... mamy nadzieje, ze cos jeszcze podrosnie. jak te cholerne zastrzyki z puregonu bola !!
pecherzyk 25mm. dostalam zastrzyk pregnulu. I tak nic pewnie z tego nie bedzie...
dziekuje, wszystkim dziewczynom, ktore pisza komentarze, bardzo podnosza mnie one na duchu !
DZIĘKUJĘ!
taki znalazlam list na nasz bocian, chyba zostawie mezowi podobny w samochodzie, albo w kieszeni.
Kochany Mężu
Posted śr., 13/04/2016 - 16:52 by MalaMi87
Kochany Mężu,
Chciałabym przeprosić Cię za cały ból i rozpacz które przez ostatnie trzy lata wnosiłam do naszego życia, za wszystkie wykrzyczane pretensje i słowa które Cię zraniły. Za te dni kiedy leżałam płacząc cały dzień i za to że przestałam piec ciasta, śpiewać przy sprzątaniu a co najgorsze za to że przestałam marzyć. Moim błędem jest to, że przestałam widzieć w sobie kobietę i straciłam poczucie własnej wartości. Goniąc za pracą chciałam zdefiniować swoją wartość jako człowieka. Zamiast tego spadałam w coraz głębszy dół.
Żałuję wszystkich rocznic, świąt i urodzin których nie obchodziliśmy,bo wszystko straciło dla mnie sens. Żałuję podróży których nie odbyliśmy i miejsc których nie widzieliśmy, wszystkich straconych dni.
Jesteś najlepszym człowiekiem jakiego znam i nie masz nawet pojęcia ile dobroci i miłości nosisz w sercu. Jesteś odpowiedzialny,mądry i kochający,a Twoja praca jest bardzo ważna dla ludzi. Postaram Ci częściej to mówić i zmieniać się z dnia na dzień żebyśmy znowu byli szczęśliwi - tak jak wtedy kiedy stać nas było na jedną czekoladę tygodniowo. Niezależnie od tego czy będziemy mieli dziecko czy nie.
Kocham Cie
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 czerwca 2016, 00:27
a w sierpniu robie tatuaz. Na samym koncu Polski, w Rzeszowie. Pierwszy duzy . Daty zabukowane, zaliczka zaplacona. szczegoly ustalone..odkladalam ta decyzje juz bardzo dlugo, bo zawsze myslalam ze jednak bede w ciazy . A w ciazy nie mozna robic tatuazu..
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2016, 23:29
zero objawow, endo, okresu...
koleanka w pracy zaplatała mi warkocze i znalazla 4 SIWE WŁOSY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;( nawet jeszcze nie mam 30...
przyszedl wczesniej niz zwykle, ciszej niz zwykle, bez bolu.. bez placzu, smutku i zalu.. po prostu jest, tak juz bedzie, przychodzic....
Autor Alicja data 5 lipca 2016 Przepis na związek
Wyobraź sobie, że masz przed sobą 20 kartek papieru. Na każdą z nich musisz wpisać to, co jest dla Ciebie ważne – osobę, rzecz, wyjątkowe miejsce Twojej mapy życia. To może być cokolwiek. Piszesz imię swojego partnera, dzieci, rodziców, siostry, przyjaciół, może psa albo chomika, który przecież też jest ważny. Wpisujesz dom, samochód, może ulubione buty lub sentymentalny pierścionek od babci. To nie jest łatwe, bo kartek jest aż 20, trzeba je wszystkie zapełnić i nie wolno zmienić decyzji.
Potem zamykasz oczy i poddajesz się czemuś na kształt hipnozy. Głos z zewnątrz każe Ci wyobrazić sobie, że jest zwykły dzień, taki jak dziś, wracasz z pracy i nagle czujesz jak przeszywa Cię ostry ból, taki, który raczej nie zwiastuje niczego dobrego. Tłumaczysz sam przed sobą, że to na pewno przemęczenie, albo niestrawność, albo słabszy dzień, ale idziesz do lekarza, a on robi niepewną minę. I wiesz już, że lepiej nie będzie. Teraz musisz wybrać jedną kartę, zgnieść ją i wyrzucić na ziemię, rozstając się tym samym z jedną z najważniejszych rzeczy. Co wybierasz? To, co pożegnać najłatwiej – buty, pierścionek, domek letniskowy za miastem. Łatwo przyszło, łatwo poszło – myślisz sobie – przecież masz jeszcze dziewiętnaście kart.
Tyle że to był dopiero początek. Hipnoza trwa, głos kontynuuje opowieść. Odebrałeś pełne wyniki i wiesz już, że to na pewno rak, że z każdy dniem będziesz coraz słabszy, że czeka Cię chemia, wypadanie włosów, krwotoki i ataki bólu, nierówna walka z zachłannym przeciwnikiem. Musisz wyrzucać kolejne karty – samochód, przyjaciół, potem dom, rodziców… zostaje ich coraz mniej… W ostatnim stadium masz już tylko te karty, na których jest twój partner i imiona waszych dzieci. Nie potrafisz ich wyrzucić, nie potrafisz nawet pognieść ich palcami. Czekasz na cud.
Ale cudu nie ma – są za to przerzuty i ostatnia, jedyna karta. Stoi przed Tobą na stole, gdy łapiesz ostatni oddech. Głos każe policzyć Ci do trzech i wydać ostatnie tchnienie. Raz, dwa, trzy. Umierasz.
***
Tak wyglądają warsztaty umierania, organizowane w Japonii po katastrofie w Fukuszimie. Powiedział mi o nich Drwal.
Każdego dnia wysyłamy sobie kilkanaście różnorodnych inspiracji – artykuły, piosenki, zapierające dech fotografie, recenzje książek, które „koniecznie musimy przeczytać”, komiksy szydzące z absurdów rzeczywistości, głupie obrazki, które bawią nas do łez. Dzielimy się tym, zapisujemy, zapominamy. Ale gdy Drwal wysłał mi tekst o warsztatach umierania, po prostu nie mogłam przestać o nich myśleć. I wiem, że Ty też nie przestaniesz. Siedziałam wtedy w pracy z kubkiem ulubionej kawy, trochę znudzona, trochę zmęczona bo było już późne popołudnie i nagle dotarło do mnie, że życie jest nie tylko nieskończenie piękne. Jest też nieskończenie kruche – i trwa właśnie teraz. Wzięłam dwadzieścia karteczek i zapisywałam po kolei wszystko, z czym byłoby mi się trudno rozstać. Kartka po kartce zapisywałam to, co wydawało mi się kochane i ważne, aż wreszcie dotarłam do tej jedynej, mojej ostatniej kartki, tej, która leżałaby na stoliku, gdy nie miałabym już siły nawet mówić. Drwal. Ten, którego wybieram każdego dnia od nowa, na którego czekam i który zmienia mnie w czystą miłość, swoją małą bezbronną Alicję, czekająca co nocy na czułe Dobranoc Kochanie. Ten, którego chciałabym trzymać za rękę do końca.
Japończycy z Fukuszimy przychodzą na warsztaty umierania i… wychodzą z postanowieniem rozpoczęcia nowego życia. Znajdują nagle czas by bawić się z dziećmi czy odwiedzić rodziców, zakochują się na nowo w swoich żonach lub… rozstają się z partnerami i walczą o prawdziwą miłość. O swoją ostatnią kartę.
A Ty? Której karty nie będziesz potrafił rzucić na ziemię? Kogo wpiszesz na swoja najważniejszą, dwudziestą kartę? Czy osoba, z którą dzielisz życie jest tą, której ręki szukałbyś w ostatniej swojej chwili? Jeśli tak, to czy jesteś dla niej czuły i kochany, a jeśli nie – to dlaczego w ogóle z nią jesteś? Bo to jest właśnie recepta na miłość życia – znaleźć, uwierzyć, pokochać, doceniać – i nie tkwić w tym, co już dawno miłością nie jest.
Żyjemy tylko raz, ale jeśli robimy to dobrze, to raz wystarcza. Tylko czy odważysz się zrobić swoje dwadzieścia kart?
http://bezfartuszka.pl/az-smierci-recepta-milosc/
wpie*dalam jak dzika... ciagle tyje. Waga pokazuje 61 kilo. Zero motywacji do ruszenia tylka z kanapy pomocyyyyyyyyy
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 lipca 2016, 16:14
Ja : co na obiad?
[ 27 July 2016 18:56 ] M: Nie wiem
[ 27 July 2016 19:13 ] M: Trzeba była jakieś mięso wyciągnąć
[ 27 July 2016 19:41 ] ja : no chyba teraz za pozno
[ 27 July 2016 19:51 ] M : To mogłaś wyciągnąć
[ 27 July 2016 19:51 ] ja : przeciez kurcczaki do wyrzucenia
[ 27 July 2016 19:52 ] ja : milonego ja nie lubie, a ty nie lubisz mielonwego z indyka
[ 27 July 2016 19:52 ] ja a: ty dwoch obiadow nie zrobisz
[ 27 July 2016 19:52 ] ja : wiec co mialam wyciagac
[ 27 July 2016 19:52 ] M : Kanapki zjemy
[ 27 July 2016 19:52 ] ja : z czym jak nic nie ma
[ 27 July 2016 19:52 ] M : To nic nie jemy
[ 27 July 2016 19:53 ] Lucyna: aha
autentyk . niz nie zmienialam oprocz imion. wrocil o 20.20 bo robil nadgodziny, przyniosl 3 piwa.
to nic ze mam zlamana reke w gipsie , to nic ze umieram z glodu. on ma wjebane. jak pisze to chce mi sie ryczec, ale nie moge bo by widzial...
ostatnio okres dostalam w 27dc. Teraz od tygodnia boli mnie brzuch i nic, nawet plamienia nie widac. W czwartek lecimy do tesciow na dwa tyg i bylam taka szczesliwa, ze akurat mi sie skonczy okres. A wychodzi na to, ze dopiero sie zacznie. co za pech. niedosc, ze jestem chora, walcze z endo i nieplodnoscia, z tarczyca i migrenami to glupi okres akurat na wakacje musi mi sie spoznic. shit
nic nowwego, co do kwesti planowania dzidziusia. dalej odpusczamy.
zrobilam sobie nowy tatuaz reka dalej w gipsie, ale uwaga w srode sciagaja !
wczoraj mialam rozmowe o prace. Przygotowalam sie perfekcyjnie, tak sadze... pierwszy raz bylam na takiej rozmowie, ze koles nie zadawal w ogole pytan. nie wiem, czy juz kogos wybral zanim przyszlam.. w kazdym razie skopiowal wszystkie moje dokumenty, certyfikaty itd... mieli zadzwonic dzis. nikt nie zadzwonil... bez sensu
dostalam prace, srednie pieniadze, ale w koncu caly etat blisko domu, zaczynam w czwartek
Który dzień,wiem tylko dlatego, że popatrzyłam na ovu. Nie liczę dni.na nic ju nie liczę..
Nie znoszę mojej nowej pracy. Po nowym roku szukam innej.. Muszę pracować żeby odłożyć na in vitro.ja to mam pecha w życiu
ten pamietnik nie ma konca... na pewno nie szczesliwego..
Kiedyś jedna z dziewczyn napisała mi, żebym nie myślała w ten sposób jak widzę dzieci, brzuszki ciążowe.. Żebym myślała pozytywnie i że za jakiś czas jakaś inna staraczka w ten sam sposób, z nutka zazdrości, spojrzy na mój brzuszek, na moje dziecko.. Mnie pomogło, może i Tobie:)
Hej ostatnio byłam w podobnej sytuacji, moja przyjaciolka urodziła córkę i też myślałam że bardzo przeżyje kupowanie prezentu i pierwsza wizytę, jednak udało mi się trzymać fason, nie rozplakalam się na widok małej, choć serce na moment mi się scisnelo, rozkleilam się dopiero w domu, dasz radę, to właśnie w takich momentach kobiety mają nieodparte pokłady sił :)