Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Nie rozumiem o co chodzi. Tyle kobiet tuż przed podejściem do in vitro nagle zachodzi naturalnie w ciąży, potem twierdzą że to dlatego że odpuściły sobie.
No a co ze mną? Ja też odpuściłam, też podchodzę do in vitro, więc o co chodzi, czemu czuję okres za rogiem?
Bo to bzdury. Właśnie przed chwilą mi dziewczyna tłumaczyła że odpuściła i po 2 latach zaszła. Szkoda że mnie się nawet in vitro nie udało :/ z tym odpuszczeniem to jeden wielki bullshit!!!
24 stycznia wizyta przed in vitro. Jak wszystko będzie ok. to po kilku dniach okres i zaczynam brać zastrzyki hormonalne. Luty będzie ciężki. Zastanawiam się czy mówić komuś w pracy, bo nie wiem jak będzie z wychodzeniem na wizyty, czy zawsze po pracy uda się pójść
powodzenia! Klinika powinna sie dostosować tez troche do Ciebie ;) ja nikomu nie mówiłam i nie bylo zadnych problemów. Raz czy dwa tylko musiałam wyjsć wcześniej, raz chyba wzielam urlop i tyle. Nikt nawet nic nie podejrzewa ;)
Ja bym raczej zachowała dyskrecje i nic bym nie mówiła. Nic w tzw "zaufaniu " Ludzie na ogół nie chcą źle, ale ploty chodzą zawsze... A dla Ciebie najważniejszy jest spokój.
Ja też nic nie mówiłam. Narazie biorę urlop. A później to nie wiem - chyba chorobowe :) bo do kliniki mam 100 km więc nie wystarczy się z pracy zwolnić chwilę :)
Im bliżej on vitro tym więcej mam wątpliwości. Czy w ogóle jest sens aby próbować? Nasz świat jest okropny, tyle cierpienia naokoło. Czy to nie jest egoistyczne aby powoływać dzieci na ten świat? Po co mają cierpieć tyle co my, a przecież będą cierpiały, będą miały problemy, no każdy je ma.
Świat jest piękny i ma wiele cudownych rzeczy do zaoferowania, owszem bywa okrutny, ale mimo wszystko warto żyć. Czasem w natłoku złych informacji myślę podobnie, czy warto powoływać kogoś na taki świat, a później myślę o tych wszystkich dobrych i pięknych rzeczach i tak.. zdecydowanie warto :)
Nie rozmyślaj za dużo. Po co? Potraktuj in vitro jako formę leczenia. Jest choroba - jest leczenie. Jakbyś miała nowotwór to nie leczyłabyś się, bo byś myślała, że Bóg tak chce i że to egoistyczne? Albo jakikolwiek inny zabieg? Nie. Więc tu też nie mozesz tak myśleć. In vitro to nic strasznego, kilka zastrzyków i być może będzie Ci dane tulić Twoje dziecko. Za kilkadziesiąt lat in vitro będzie standardem i bedzie traktowane jako normalne zabiegi szpitalne. Gdyby Ci się udało naturalnie to nawet przez chwilę byś się nie zastanawiała czy dobrze robisz. Przywołuję Cię do porządku! :) myślimy pozytywnie :)
Mam owulację i zero ochoty na seks. Nie potrafię się zmusić. Zawsze gdy jest seks w owulację to myślę o tym, że mam owulację. Taki seks bez seksu gdy myślę, że właśnie mam owulację jest straszny. Teraz już tylko on vitro.
Fakt... Po pewnym czasie jest on trochę taki mechaniczny. Ale cóż, jakoś to dziecko musi powstać 😉 In vitro to zawsze ostateczność, jednak każdy woli naturalnie. Kibicuję mocno, trzymaj się 🤗!
Byłam w piątek na wizycie. Niestety okazało się, że zgubili moje wyniki badań, które im ostatnio zostawiłam, więc lekarz miała problem z oceną sytuacji. Do tego coś tam w środku urosło: torbiel lub endometrioza. Na razie mam czekać na okres. Potem tabletki antykoncepcyjne. Po 14 dniach mam iść na wizytę, aby spr. Czy to endometrioza ( torbiel powinna zniknąć przy braniu tabletek). Jeśli wszystko będzie ok. To zaczynamy pod koniec lutego. Czyli znowu beznadziejne czekanie
Takie czekanie zawsze frustruje najbardziej, ale nic się nie poradzi, trzeba przetrwać. Trzymam kciuki, aby wszystko było ok i żebyście mogli zacząć pod koniec lutego 😊
a miałaś robioną laparoskopię/histeroskopię właśnie pod kątem sprawdzenia czy nie ma endometriozy? Bo już nie pamiętam dokładnie jak to u Ciebie było. Bo jeśli nie, to może warto by było to sprawdzić. In vitro to dość duży wydatek, myślę, że dobrze by było wszystko sprawdzić przed.
Miałam laparoskopię 1,5 roku temu i endometriozy nie było. Nigdy nikt mi nie sugerował endometriozy, a gdy sama się pytałam to na USG nigdy nic nie widzieli, więc liczę że to nie to
Dziś pierwszy raz od chyba roku kupiłam test ciążowy. W ciąży nie jestem na 100%, ale jutro ma zdjęcie rtg i gdybym jednak była w ciąży to nie powinnam robic tego zdjęcia. Bezsensowne to: wiem że nie jestem w ciąży, bo nie było seksu w owulację, ale test ciązowy i tak zrobię na wszelki wypadek, bo jestem zbyt odpowiedzialna aby tego nie zrobić.
Powodzenia, my po pięciu latach też przeszliśmy do in vitro. Pierwsze dwie próby się nie powiodły, a kasą poszła. Za drugim razem się udało. Niestety bliźnięta. Głupia byłam, że chcialam dwa zarodki na raz. Dlaczego niestety? Jedno dziecko zmarło w 22 tygodniu. Drugie ledwie odratowali. Wcześniak z 30 tyg. Jeśli mogę Tobie coś poradzić przed in vitro to albo zioła ojca Soroki, albo suplementy fertinea(dość drogie) do I in vitro podchodziłam bez tego i mialam tylko dwa zarodki, drugie in vitro już o wiele lepiej bo aż 6 i wszystkie dobrej jakości. Jeśli będziesz chciała pogadać, to pisz śmiało.
Zleci zobaczysz, najbardziej się ciągnie czas od transferu do pierwszej bety, to jest dopiero koszmarek. Zgadzam się też z Ronja odnośnie bliźniaków, jeżeli możesz transferuj pojedyńczo, również straciłam jedno z dzieci, już bym się na transfer dwóch zarodków nie zdecydowała.
Beznadziejna, dostałam okres, więc dzwonię do kliniki umówić się na wizytę, a tam nie ma normalnych terminów. Co ja w pracy znowu wymyślę.
Ogólnie to w pracy zaciskam zęby, gdyby nie on vitro to już szukałabym nowej. Traktują tam nas jak niewolników, ciągłe nadgodziny, już brak mi siły.
Co wymyślić, czemu znowu muszę wyjść
W tym roku nie mieliśmy nigdzie jechac na wakacje aby odłożyć na ocieplenie dachu. Ale w pracy jest tak ciężko, ze muszę gdzieś się ruszyć, bo zwarjuje. Może krótki wyjazd do Chorwacji. Nocowanie pod namiotem, może nie będzie aż tak drogo. Niby w marcu ma być in vitro, ale jakoś nie potrafię uwieżyć, że się uda. Miałam zacząć nowe życie po in vitro, ale przecież negetywny wynik w naszym przypadku to będzie tylko formalność. Już teraz planuję co będę robic po marcu 2020. To będzie koniec naszych starań nowy etap w życiu i w sumie to sie cieszę z tego końca i nowego początku naszego zycia. W końcu będziemy wolni.
Pozwól się pozytywnie zaskoczyć, skup się na przyciąganiu dobrych myśli. I jednocześnie planuj urlop. Jak pod namiot - to nic nie rezerwujesz. W 2014 r.byłam właśnie pod namiotem w Chorwacji - cudnie bylo 😄
Urlop to dobry pomysł, traki reset pozwala oczyścić głowę i naładować akumulatory 💪 też pochodziłam do obecnego ivf z założeniem, że to ostatni raz a teraz leci 13 tc, wszystko się może zdarzyć 😉
Byłam na wizycie w invinmed. Mieliśmy zaczynać in vitro, ale lekarz miesza się w planie. Nie podoba mi się ta klinika, są beznadziejni. Na początku dostałam tabletki aby spr. Czy mam endometrioza. Teraz usłyszałam, że torbiel która chyba jest torbielą nie zniknęła więc muszę brać tabletki jeszcze 3 miesiące. Gdy podałam jej USG z kwietnia (moje wyniki badań które im zostawiłam zgubili) to stwierdziła, że ta torbiel już długo tam jest więc czekamy do okresu i jak nie urośnie to zaczynamy. Ostatnio mówiła to samo. Jak dla mnie to wyciąganie kasy. Refundacja do leków jest chyba tylko przy pierwszym in vitro. Jakiś nie ufam tej klinice, co z tego że jest dofinansowanie skoro pewnie przepadnie mi refundacja na leki i kolejna procedurę będę musiała sama opłacić w całości plus leki hormonalne. Nie wiem co robić czy podchodzić u nich i ryzykować stratę refundacji na leki czy brać kredyt i zrobić in vitro w lepszej klinice ale mieć dofinansowanie do in vitro
Wkrótce wiosna, niedługo będę mogła zająć się ogrodem. Chce posadzić jeszcze kilka drzewek. Magnolia bedzie z przodu domu, a wiśnie posadzę tam gdzie zostawiliśmy miejsce na piaskownice dla dzieci.
Zabawne.. Właśnie mi uświadomiłaś, że zanim zaszłam w ciążę posadzilam w ogrodzie wiśnie i magnolie 🤔 tak zdecydowanie to dobry pomysł, posadz, później będziesz kombinować gdzie piaskownica 😉
A nie mysleliscie o adopcji? Ja to chyba podeszlabym w ten sposób, że musi się udać, no ale jak już się nie uda to in vitro to adoptuje I piaskownica będzie 😊 każda z nas chce być matka biologiczną, ale jeśli los już tak się nam ułoży, że nie będziemy to przecież wspólne wychowywanie dziecka też jest wspaniale, nawet jeśli to nasze niebiologiczne dziecko...
A dla pokrzepienia taka historia: koleżanka leczyla się 6 lat, in vitro było jakby ostatecznościa dla niej, podejrzewam że że względów religijnych. W marcu dostała diagnozę, na naturalne poczęcie nie mają szans... No Cóż, najłatwiej im nie było. W październiku dziecko się poczelo, tego samego roku... ❤
Czy już zawsze będę czuła się jak człowiek drugiej kategorii, bo nie mam dziecka? Dlaczego dla osób z dziećmi, jestem kimś gorszym. Czy już przez całe moje życie będę wytykana przez innych jako ta bez dzieci?
Chce wyprowadzić się w miejsce na świecie, gdzie mogą mieszkać tylko osoby bez dzieci. Czy takie miejsce gdzieś istnieje? Jeśli tak to od razu sprzedaje domu i tam jadę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2020, 21:24
Myślałam, że ciążę znajomych już nie robią na mnie wrażenia, ale gdy dowiedziałam się, że moja znajoma urodziła kolejne dziecko to wprawiło mnie to w depresje. Tak po prostu, nie chciała wracać do pracy, więc zdecydowali się na kolejne dziecko i ona od razu zaszła w ciążę. Tak po prostu. Nie rozumiem tego, muszę chyba być okropnym człowiekiem skoro to na mnie trafiło. Może we wcześniejszym życiu byłam kimś złym i teraz muszę cierpieć. Mam dość znajomych, nie chce ich więcej widzieć, nie chce kolejnych informacji o ciążach, mam dość patrzeć na zdjęcia ich dzieci. Chce nie wychodzić z domu.
Niepłodność to nie kara. To choroba tak jak każda inna. Po prostu. Też mnie to wszystko boli. Moja przyjaciółka jest już w 14tc :( zaczęła dużo później niż my i proszę jak nas wyprzedziła... Trzeba wierzyć że i nam się w końcu uda! Że niedługo dołączymy do tych szczęśliwych brzuchatek! 😉
To tak nie działa, że tylko dobrzy ludzie mają dzieci, a problemy z płodności są karą za coś. Codziennie patrzę jak moi patologiczni sąsiedzi, którzy piją cały czas płodzą co roku nowego potomka, ona w ciąży pali i pewnie pije, patrzę i nie potrafię zrozumieć dlaczego tak jest. Pewnych rzeczy nie da się po prostu ogarnąć, ale wiem jedno, nie można się poddawać.
Byłam u lekarza. Wszystko szybko rośnie, nawet aż za szybko. Jutro rano robię estradiol i na podstawie wyniku zmniejsza mi dawkę. Punkcja najwcześniej w sobotę, ale raczej nie będzie w sobotę, więc nastawiam się na poniedziałek.
Chyba powiem przełożonej w pracy, że jestem w trakcie procedury. Teraz 3 dni z rzędu spóźnię się 1,5 h do pracy, bo albo badanie krwi albo wizyta. A w przyszłym tygodniu po punkcji chce wziąć zwolnienie lekarskie na chociaż 1 dzień, to po nazwie kliniki na zwolnieniu i tak od razu połapie się o co chodzi
W głowie już mam plany co zrobię jak się uda. Nie mogę się ich pozbyć, pomimo tego że raczej za pierwszym razem się nie udaje, do tego w niepłodności idiopatycznej chyba jest mniejsza skuteczność on vitro. Nie mogę sobie pozwolić na plany "co zrobię po pozytywnym teście", bo jak się nie uda to będzie taka porażka że się nie pozbieram.
Mąż już mnie pyta w którym miesiącu ciąży będę w sierpniu, bo on by chciał pojechać na kilka dni na festiwal, ale jak będę w zaawansowanej ciąży to przecież mnie nie zostawi samej.
niepłodność idiopatyczna to najgorsza diagnoza jaka może być :/ czyli coś jest nie tak, ale nie wiadomo co :/ psycholog to dobry pomysł. W razie "w" Ci pomoże. Ja bardzo ciężko przeżyłam porażkę, chociaż początkowo chyba to do mnie nie dotarło, za to później się odbiło strasznie na mojej psychice... ale co tam. Odbiłam się od dna, wstałam, idę do psychologa i zamierzam walczyć dalej choćby nie wiem co!!! :) Tobie życzę powodzenia!!!! Oby się wreszcie udało!!! Ładnie się stymulujesz, są nadzieje!!! :)
Mam dość in vitro. Chce aby się skończyło, bez różnicy z jakim efektem, mam tego dość. Od pobierania krwi mam siniaki, a jutro i pojutrze pewnie znowu będę mi pobierać krew. Nie wiem jak to wytrzymam, bo już teraz ręce mnie bolą. Boli mnie brzuch i spodnie przestają się dopinać. Mam dość zastrzyków. Gdybym mogła to bym przerwała procedurę, ale już trochę za dużo się namęczyłam
też mnie to czeka.. Twój nastrój zapewne spowodowany jest również przyjmowaniem hormonów.. mają duży wpływ na ogólne samopoczucie;/ ale pomyśl, że nie jesteś sama :*
Wiem doskonale przez co przechodzisz...ale uwierz mi jeszcze pare dni i stymulacje sie skonczy. Przechodzilam przez to samo w lutym i mialam podobne mysli. Trzymaj sie!!!!
Bierz poprawkę na działanie takich dawek hormonów na psychikę. Ręce i żyły faktycznie odpadają - jak masz widoczne żyły poproś pielęgniarkę o pobranie z bocznej - u mnie to skutkowało i nie bolało wcale.
Dziś na szczęście nie pobierali już krwi. Kolejne dopiero w sobotę. Dwa dni luzu. Punkcja we wtorek. Jest ok. 10 pęcherzyków. Teraz zastanawiam się czy brać zwolnienie po punkcji, chyba wezmę dwa dni.
Jak będę zarodki to podadzą mi je w przyszły piątek i nie wiem czy brać zwolnienie lekarskie czy iść do pracy. A jeśli brać to na ile?
Po punkcji warto minimum 1 dzień. Będziesz po znieczuleniu, niech organizm odpocznie. A po transferze - zależy od charakteru Twojej pracy: w mojej widuje się z różnymi ludźmi, których reakcji nie przewidzę. Wolałam nie być narażona na nerwy i ewentualne zarazki. Brałam tydzień L4.
Ale szybko sie u Ciebie dzieje. Tez mialam pukncje w piatek a ze mam weekendy wolne to sobie odpoczelam bo jestes troszke zmulona po znieczuleniu. Po trasferze ja planuje wziac wolny dzien badz dwa, ale u mnie to dopiero za 2 miesiace bo musialam miec przerwe. Powodzenia!
Ale dziś zastrzyki bolały. Już chyba nie ma się gdzie wkłówać dlatego taki ból. Po każdym zastrzyku musiałam się położyć, bo myślałam że zemdleje. Jeszcze dwa razy. Nie wiem jak dam radę. Jutro 2 zastrzyki a w niedzielę 4. Jak ja mam zrobić 4 zastrzyki?
Ojej nie dobrZe ze tak, co masz za stymulacje ??
Ja dzisiaj zaczelam stymulacje mam 2 dni menpour po 300 i nastepna 5 po 225 a pozniej zobaczymy
JakIe Ty masz leki ??
Ja mam gonalf i coś na O. Ogólnie nie jest tak okropnie, tylko sam moment zastrzyków jest najgorszy i trochę po, bo brzucho piecze. Ale może to dlatego, że ja zawsze igieł się bałam. Wszystko da się przeżyć, choć nie jest łatwo.
To dopiero początek bolących zastrzyków
Niestety łatwo nie jest trzeba żeby zacisnąć. Też miałam czasem 4 zastrzyki do stymulacji. Tera od ponad 29 dni biorę 3 dziennie uwierz mam dość ale dla dziecka warto się poświęcić.
ojej cieżko to znosisz :( może spróbuj w większe fałdki wbijać? zauważyłam, że wtedy mniej boli. I wolniej jak podaje tez było lepiej. Nie wiem czy to Ci cokolwiek pomoze. Już niedługo :* pomyśl, ze tyle na to czekałaś!
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Nie zawsze zachodzą
Nie jestes sama. Tak samo sobie myslalam, ze moze sie uda a tu nic. Moze poprostu musimy podejsc do invitro
Bo to bzdury. Właśnie przed chwilą mi dziewczyna tłumaczyła że odpuściła i po 2 latach zaszła. Szkoda że mnie się nawet in vitro nie udało :/ z tym odpuszczeniem to jeden wielki bullshit!!!