Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Wieczne czekanie
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5
WSTĘP
Wieczne czekanie
O mnie: Rocznik 86. Raczej pesymistka, która lubi wszystko mieć zaplanowane.
Czas starania się o dziecko: Starania od grudnia 2015, z przerwami na zabieg męża i moją operacje
Moja historia: Historia chyba taka jakich wiele. Gdy ustabilizowała się sytuacja finansowa zdecydowaliśmy, że postaramy się o dziecko. Najpierw 3 miesiące przyjmowania kwasu foliowego, a potem jeden wielki, nieustanny zawód i cierpienie.
Moje emocje: Chyba brak we mnie już jakichkolwiek pozytywnych emocji. Tylko smutek, żal, poczucie niesprawiedliwości

21 listopada 2018, 18:18

Nikt mnie nie rozumie. Nikomu nie mogę mówić o moich problemach, bo przecież co mi można doradzić, ile razy można słuchać że ciągle nie mogę mieć dziecka. A ja odczuwam potrzebę aby o tym pomówić tylko nie mam z kim. Może pisanie mi pomoże. Zobaczymy.
Gdy postanowiliśmy, że chcemy mieć dziecko, dość szybko, bo po chyba 3 miesiącach okazało się, że potrzebny jest zabieg u męża. Czas oczekiwania: pół roku. Wtedy myślałam, że no cóż bywa, nie ma tragedii. Teraz żałuję, że nie poszliśmy na zabieg prywatnie. Byłoby szybciej. A tak stracone pół roku. Przez te pół roku oczekiwania na zabieg staraliśmy się, bo lekarze nie powiedzieli, że się nie może udać. I tak minął pierwszy rok. Potem po zabiegu badanie nasienia i morfologia poniżej 1%. W klinice usłyszeliśmy, że tylko in vitro. Lekki szok - no bo jak to in vitro? Przecież jesteśmy młodzi, coś się chyba komuś pomyliło, a nawet jeśli nie to skąd wziąć pieniądze. Nie wiem ile czasu poświęciłam na czytanie artykułów na temat tego jak poprawić morfologię. Mąż dostał mnóstwo witamin, mace, orzechy brazylijskie, zaczął się ruszać. Po trzech miesiącach miał wykonać kolejne badanie, ale zachorował i dostał antybiotyk. I trzeba było czekać kolejne 3 miesiące. Normalnie zwariować można, ciągle tylko czekać i czekać. W międzyczasie zrobiłam wszystkie podstawowe badania, drożność jajowodów. Niby wszystko ok. Choć jeden lekarz sugerował Hashimoto, ale znowu inny powiedział, że to bzdura. Dostałam mnóstwo leków. Był moment, że dziennie łykałam 16 tabletek. Ale źle się po nich czułam, więc odstawiłam, tym bardziej, że przecież lekarze mówili, że w naszym przypadku tylko in vitro. Mój mięśniak zaczął rosnąć, ale wszyscy lekarze mówili, że jest w takim miejscu, że nie przeszkadza w zagnieżdżeniu zarodka i aby nie usuwać.
Po trzech miesiącach zrobiliśmy badanie nasienia w innej klinice, ponieważ zależało nam na konkretnym andrologu. Tam okazało się, że morfologia 4%. Niby duża radość, ale jednak nie, bo lekarz powiedział, że patrząc ogólnie na wyniki męża, to przez ostatnie dwa lata powinnam przynajmniej zajść w ciąże i poronić, a u mnie nic. A to oznacza, ze coś ze mną jest nie tak

22 listopada 2018, 17:36

W kolejnej klinice niepłodności usłyszałam, że mój mięśniak nie przeszkadza w zajściu w ciąże, ale jest już tak duży, że może przeszkadzać w utrzymaniu ciąży. Do tego, jest tak duży, że można go wyciąć tylko poprzez tradycyjną operacje. A to oznacza, że nawet jeśli kiedyś będę wciąży to czeka mnie cesarskie cięcie. Szłam do kliniki z myślą o inseminacji lub in vitro, a wyszłam z zaleceniem operacji. Chciałam aby rok 2018 był ostatnim rokiem starań. Gdyby nie udało się z pomocą medyczną to znaczyłoby, że po prostu nie możemy mieć dzieci. Ale nie może być nigdy tak jak sobie zaplanuje. Wszystko znowu się przedłużyło. W międzyczasie kupiliśmy dom. Bardzo długo nie lubiłam wchodzić do pokoju, który w myślach przeznaczyłam dla naszego dziecka. W końcu mamy dom, ale jest on dziwnie pusty. Zaczęłam chodzić do psychologa. Trochę to pomogło, ale tylko na początku, potem to już było zwykłe wyciąganie kasy od osoby która nie radzi sobie z problemem.

23 listopada 2018, 18:12

Lekarz do którego poszłam aby umówić się na operację, powiedział że mięśniak jest duży ale on wytnie mi go laparaskopowo. To była duża ulga. Na operację czekałam 4 miesiące. Czekałam z nadzieją, że może jednak w między czasie zajdę w ciąże naturalnie. Ale oczywiście cud się nam nie przytrafił. Pobyt w szpitalu był okropny. To jak traktują w szpitalu człowieka jest straszne. Po operacji usłyszałam, że mam teraz odczekać pół roku, aż macica się zagoi. Nie wolno mi było zajść w ciąże. A co się stało podczas pierwszej owulacji - pękła prezerwatywa. Aby nie ryzykować musiałam wziąć tzw. tabletkę po. To było dla mnie straszne, przecież ja chciałam mieć dziecko. Tyle czasu, pieniędzy na to poświęciłam, aby być w ciąży, a ostatecznie musiałam łykać tą durną tabletkę, aby macica mogła się w spokoju zagoić.
pół roku od operacji minie w styczniu. Przez te pół roku niby miałam odpocząć od tematu dziecka, ale nie potrafię. Ten temat i tak jest przy mnie codziennie. Nie ma dnia, abym o tym nie myślała. Są momenty, że nawet jestem skłonna zrezygnować ze starań, ale po innych dziewczynach na forum, widzę że chyba od tego tematu nie da się odciąć. Ostatecznie i tak do mnie wróci.
Moja koleżanka, która długo starała się o drugie dziecko urodziła we wrześniu. Myślałam, że pojadę do niej zobaczyć małego synka. Myślałam, ze może warto spróbować, bo może nam też w przyszłym roku się uda. Przez chwilę miałam pozytywne nastawienie. Przez chwilę, bo 3 tygodnie temu dowiedziałam się, że znajomi od razu w pierwszym cyklu starań zaszli w ciąże. Tak po prostu. Ja i mój mąż tyle przeszliśmy, tyle badań, tyle cierpień, prawie się rozstaliśmy, a oni tak po prostu bez problemu będą mieli dziecko. Uważam świat za niesprawiedliwy. Nie rozumiem czemu musimy przez to przechodzić. Przestałam spotykać się ze znajomymi, którzy mają małe dzieci lub od których mogę usłyszeć, że będą mieli dziecko. W niedzielę mąż sam jedzie do znajomych aby zobaczyć ich nowego syna, bo ja nie dam rady. Od stycznia znowu możemy się starć, ale lęk przed tym, że znowu się nie uda zniechęca mnie do tego. Nie wiem jak poradzę sobie z tym. Na in vitro nie mamy pieniędzy, a z drugiej strony nie wiem czy nawet jakbym je miała to oddałabym je klinice niepłodności w zamian za jakąś tam szanse, ze może się uda. Nie chcę próbować, bo boję się, że się nie uda. Nie chcę znowu tak cierpieć i przeżywać co miesiąc, że znowu się nie udało. Ale z drugiej strony nie potrafię zmusić siebie aby nie myśleć o dziecku.

23 listopada 2018, 20:57

Mój mąż właśnie poszedł do sąsiada. Ja zostałam w domu, aby nie patrzeć na jego małe dzieci. Łatwiej jest mi żyć w samotności, z dala od ludzi z dziećmi. Chętnie pobawiłabym się z małymi sąsiadkami, ale po co skoro potem będzie mi smutno z tego powodu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 listopada 2018, 21:04

25 listopada 2018, 18:07

Dziś rano kupiłam prezent dla dwumiesięcznego synka znajomych i wysłałam męża samego. Chciałam zobaczyć znajomych, ale wiem, że po powrocie płakałabym, pewnie nie mogłabym zasnąć, więc w sumie doszłam do wniosku, że niewarto. Zrobiłam obiad i oglądam seriale, w sumie lepsze to niż oglądanie słodkich dzieci. Powoli odlczam czas do kontrolnej wizyty po operacji. 15 grudnia dowiem się czy możemy już się starać czy dopiero od stycznia. Jak zwykle w mojej głowie kolejne wątpliwości: niedawno zmieniłam pracę,na taką która w końcu mi się podoba. Jeśli jakimś cudem by nam się udało to nie dostane umowy na czas nieokreślony i nie będę mogła wrócić do tej fajnej pracy. Tylko co odkładać starania - to byłoby głupie, bo nie mam czasu aby tak sobie odkładać starania. W sumie przecież i tak nie wierzę, że nam się uda. Jak zwykle wszystko w mojej głowie jest zagmatwane. Zawsze muszę znaleźć jakiś problem. Ale z drugiej strony robię jakieś postępy: znajduje problemy, ale staram się na nich nie skupiać

4 grudnia 2018, 18:17

Dziś dowiedziałam się, że jedna dziewczyna z pracy jest w ciąży. Pół roku temu wróciła z urlopu rodzicielskiego. Dziecko nieplanowane, po prostu wpadka. Kiedyś gdy coś takiego słyszałam to było mi przykro. Teraz jedyne co odczuwam to złość. Jestem zła i mam dość słuchania takich historii. Wiem, że jest to częścią naszego życia, ale wolałabym po prostu nie musieć brać w tym udziału. Wszystkie koleżanki, które są matkami zachwycają się tą ciążą, a ja mam dość słuchania tych zachwytów. Ale co zrobić takie życie.
Nie rozumiem tylko dlaczego niektórzy mogą mieć dzieci bez żadnego problemu i ile chcą, a inni są pokrzywdzeni.

12 grudnia 2018, 18:56

Niedawno zmieniłam pracę. Prawie wszystkie moje koleżanki mają dzieci. Gdy słucham ile mają obowiązków to doceniam to, że jednak nie mamy dzieci. Ostatnio doszłam do wniosku, że ja tak w sumie nie chcę już dziecka. Kiedyś bardzo chciałam, a teraz w sumie dochodzę do wniosku, że ja po prostu obawiam się samotności i wykluczenia. A to chyba słaby powód na posiadanie dziecka. Och, aby takie nastawienie już ze mną zostało. Nie chcę wracać do poprzedniego nastroju. Takie podejście jest lepsze. Tylko w sumie gdy czytam inne wpisy to chyba zawsze pragnienie dziecka powraca. Oby nie w moim przypadku

21 grudnia 2018, 18:58

Nie chce mi się jechać na święta. Nie widzę w nich nic przyjemnego. Na pewno trafię na małe dzieci, a próbuje ich unikać od 2 miesięcy.
Lekarz powiedział, że już wszystko się zagoiło po operacji i możemy się starać. Ale ja już po prostu nie chcę. Po trzech latach starań mam już tego dość. Po prostu zostane sama. Już nawet z mężem śpimy w oddzielnych pokojach. To jest efekt naszych starań. W ogóle nie rozumiem zamysłu istnienia na świecie. Po co to wszystko?

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 grudnia 2018, 19:13

21 grudnia 2018, 20:26

Te 3 ostatnie lata były oczekiwaniem na dziecko, które miało nam przynieść szczęście. Ale okazały się najgorszym ojresem w moim życiu. To dziecko, którego nie ma przyniosło nam tylko smutek, ból i cierpienie. Ja już nie chce dziecka. Chcę się od tego odciąć, tylko że jest to trudne, gdy przez 3 ostatnie lata nie było dnia, abym nie myślała o dziecku, którego nie ma. Ciągle traciłam tylko czas na bafania, czytaniu artykułów o niepłodności. Zdecydowałam się na operacje, która nic nie dała poza bólem. Chyba nie tak powinno wyglądać zakładanie rodziny. Ja już nie chce dziecka. Zbyt wiele mnie ono kosztowało do tej pory.

10 lutego 2019, 10:47

Byłam w klinice niepłodności. W kwietniu podchodzimy do inseminacji. Moglibyśmy już w lutym, ale nie mam czasu na badania, a w marcu jedziemy na urlop. W sumie to nie chcę tego zabiegu. I tak nie wierzę, że się uda. Nie tak to powinno wyglądać i w sumie to już tego nie chcę. Zgodziłam się tylko ze względu na męża. Nie chcę aby kiedyś mi wypominał, że nie spróbowaliśmy. Mój znajomy ma rocznego syna. Prosiłam go aby nie mówił mi jeśli będzie wiedział, że jego żona jest znowu w ciąży. Taka informacja jest dla mnie zbędna. Ale on oczywiście nie wytrzymał i musiał mi powiedzieć, że będą mieli kolejne dziecko. Jest mi przykro, wolałabym nie wiedzieć.
Już nawet nie mam ochoty na seks, bo gdy pomyśle że potem znowu się zawiodę to wolę nawet nie próbować. Chcę już zakończyć ten temat. Chcę wrócić do normalnego życia sprzed starań.

16 lutego 2019, 20:24

Mam owulacje i brak ochoty na seks. Jak zrobić dziecko gdy na myśl o seksie robi się niedobrze? Nie wiem co robić: iść do męża i poprosić o seks gdy nie mam najmniejszej ochoty. To jest bez sensu, to jest okropne. Do czego te całe starania nas doprowadziły.

18 lutego 2019, 20:06

Czy wszyscy w pracy muszą mówić o swoich dzieciach. Czy nic innego nie dzieje się w ich życiu. Czy muszę tego słuchać czy mogę za każdym razem wychodzić z pokoju, tylko ktoś może odebrać to jako niegrzeczne zachowanie. I co tu zrobić?

23 lutego 2019, 20:00

Cały tydzień budzę się o 1 w nocy i nie mogę spać przez jakieś 2 godziny. Potem chodzę niewyspana. Nie mam pomysłu skąd to się bierze. Przecież nie stresuje się bardziej niż zwykle. Może trochę w pracy więcej stresu, ale w sumie lubię, że w pracy mam tyle obowiązków bo nie mam czasu na myślenie o dziecku, którego nie ma. Chcę się w końcu wyspać. Chcę w końcu nie myśleć o dziecku, którego tak w sumie już nie chce. Chyba już nie chce, no bo przecież ciągle o tym wszystkim myśle. Od kilku dni ciągle chodzę głodna, mój mózg już po cichu na coś liczy, ale to za wcześnie na objawy. Po prostu kolejna ciąża urojona.

3 marca 2019, 19:42

Znowu nic z tego. Co prawda nie miałam nadziei, że się uda (tylko taką głęboko ukrytą), ale jednak jest mi trochę przykro i jestem lekko przez to poddenerwowana. Do tego nie mam tabletek przeciwbólowych w domu, więc czeka mnie ciężka noc. Czemu za każdym razem musi to tak na mnie wpływać. Przecież staram się odsunąć ten temat na tory nieważnych tematów.

28 kwietnia 2019, 20:34

Byliśmy na urlopie. Jak ktoś mi jeszcze raz kiedyś powie "jedź na urlop, odstresujesz się i od razu zajdziesz w ciąże" to chyba nie wytrzymam i dojdzie do rękoczynów. Teraz jestem po pierwszej IUI. Na razie czekam. O dziwo jakoś dobrze idzie mi to czekanie. Jestem szczęśliwa, że mam to za sobą i tyle. Mam leki przygotowujące do kolejnej IUI w maju. Dwie próby i koniec tematu, a przynajmniej przerwa. Mój mąż bardzo to wszystko przeżywa. Chyba wpadł w depresje, bardzo łatwo się denerwuje. Też ma już tego dość. Więc w sumie to odliczam dni do kolejnej IUI. Odliczam dni do końca tego etapu w życiu. Po nim nastąpi spokój.

4 maja 2019, 18:17

Dowiedziałam się, że moja sąsiadka która skończyła 40 lat niedługo rodzi. Myślałam, że nie będziemy jedynymi na osiedlu bez dziecka, ale jednak nie. Zostaliśmy tylko my: dziwaki bez dzieci. Nie rozumiem jakim cudem ona może mieć dzieci, a ja dużo młodsza jednak nie.

5 maja 2019, 08:59

Test ciążowy negatywny. IUI się nie udało. Pieniądze wydane na marne.

7 maja 2019, 10:06

Dziś dowiedziałam się, że na moim osiedlu w tym roku urodziły się 3 dzieci, w trzech domach obok mnie. Niech moje tuje szybciej rosną, abym mogła się od ludzi odgrodzić.

26 maja 2019, 16:21

Nie będziemy podchodzić do kolrjnej IUI, bo to tylko strata pieniędzy i czasu. Na in vitro nas nie stać. Może jeśli PIS przegra kolejne wybory to znow będzie dofinansowanie do in vitro, tylko wtedy to ja już będę za stara. Zaczynam myśleć o adopcji. Nigdy tego nie chciałam, ale chyba nikt kto adoptował dziecko na początku tego nie chciał. Ja nadal nie chce, ale gdy na samą wizyte czeka się chyba ok. 2 miesiące, potem na kurs ok. roku, sam kurs trwa 3 miesiące to może lepiej teraz o tym pomyśleć i przez 1,5 roku może zmienie zdanie co do adopcji. Tylko czy to ma sens: pchanie się w coś co spowoduje że znowu będzie mi przykro. Może lepiej już niech zostanie tak jak jest teraz, tzn. powolne godzenie się z losem?

5 czerwca 2019, 19:15

Dziś koleżanka z pracy, która od niedawna stara się o drugie dziecko powiedziała, że jest w ciąży. Tak po prostu, bez problemu od razu jest w ciąży. Jest 6 lat starsza ode mnie i tak po prostu bez problemu. Nie chce wracać do tej pracy. Nie wiem jak tam wytrzymam gdy w pokoju bez przerwy rozmawiają o jej dziecku. Do tego ja dostanę część jej pracy, jakbym swojej miała mało. Wszystkie koleżamki w pokoju mają dzieci. Wszystkie bez problemu. W różnym wieku. Tylko ja jestem jakimś wyrzutkiem. Czuje się gorsza. Nie chce tam wracać. Najchętniej zostałabym w domu i nigdzie nie wychodziła, aby nie spotykać innych ludzi. Jak ja mam tam wrócić nie płakać i funkcjonować ?

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2019, 19:29

1 2 3 4 5