Czekam na dobre rady!
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2015, 09:13
Jejku jak ja jestem dzisiaj śpiąca! Nic mi się dzisiaj nie chce. Po południu mam wizytę u fryzjera, to może humor mi się poprawi. Rano miałam takie mdłości, że aż mi się w głowie kręciło.
Łykam cały czas wiesiołka i oeparol Femina a mój śluz to taki jak by kot napłakał.
Jajca przestały mi cykać. Mam nadzieję, że się nie wygłupią i coś tam wypuszczą dla choćby jednego żołnierzyka S.
Postanowiłam, że nie idę na monitoring. Niech się dzieje co chce!
Co ma być to będzie.
Dzisiaj się biorę za pracę, bo po wczorajszym leniu to mam stertę papierów na biurku.
Motywacja duża, bo muszę zrobić wypłaty na jutro m.in. też sobie:))
Mój S. do końca tygodnia ma drugą zmianę i na dodatek zostaje na nadgodziny. Wczoraj wrócił koło północy. Nie chce mi się tak długo na niego czekać. Będę musiała go chyba rano gwałcić
Test owulacyjny wczoraj negatywny. Tempki nie mierze, bo mi się w tym miesiącu nie chce.
Okaże się co los mi ześle. Mam nadzieję, że znowu nie kopniaka.
Gdzie ta moja owulacja, pytam się? W nosie? Żadnych odczuć, nic nie czuję. Śluz jak na lekarstwo. Wodę pije litrami, wiesiołek łykam, oeparol i co? I dupa blada.
Nie może mnie przecież ominąć 500zł obiecane przez PIS.
Jakbym zaszła w ciąże to przecież bym teraz grzecznie już od 7.00 pracowała a nie siedziała na OVU. A tak siedzę i co chwilę mnie korci, żeby coś poczytać.
Później napiszę wątek o mojej teściowej....
Znamy się z lat 16. Moją teściową poznałam zanim poznałam S. Przez dziewczynę, która wynajmowała pokój w moim domu rodzinnym poznałam siostrę swojego męża. Tak oto przy okazji któreś kawki w domu S na którą zostałam zaproszona przez jego siostrę - właśnie go poznałam.
Cała rodzinka wtedy szykowała się na wesele kuzynki. Ja z koleżanką pomagałyśmy siostrze S. wyszykować się na weselisko (makijaż, fryzurka i takie tam). Pamiętam tylko, że powiedziałam do niego: S. może Ciebie pomalować? Uśmiechnął się tylko i powiedział: Nie dziękuję?
No dobrze, ale to nie o nas miała być tylko o mojej teściowej. Natknęło mnie na ten wątek, bo bardzo często wątek teściowych przewija się tu na owu.
W związku z tym, że znam moją teściową już taki szmat czasu, to oczywiście przeszłyśmy przez różne momenty życia. Moja teściowa to typowa matka Polka, kwoka, kura domowa.
Dla mnie zawsze była, jest i mam nadzieję, że będzie bardzo dobra. Jej dobroć nie polega na tym, że mi zawsze przytakuje, czy się wiecznie do mnie uśmiecha. O nie, nie! Tak jak pisałam to typowa mamusia, a więc jej dzieci są najpiękniejsze, najmądrzejsze. Wydawać by się mogło, że z synową ona wspólnego języka nie znajdzie. Otóż wcale tak nie jest. Relacje pomiędzy nami opierają się na wzajemnej szczerości i poszanowaniu oraz na bardzo dużym poczuciu humoru. Widzimy się z pięć razy w tygodniu, a więc bardzo często.
Wchodzę, rozbieram się i mówię:
-Może mama teraz swojej najukochańszej synowej zrobić herbatkę? (oczywiście ze śmiechem na ustach. Tym samym śmiech wywołuję na ustach mojej teściowej.)
-Sama sobie zrób!
-odpowiadam: Ale ja jestem w gościach!
-po czym grzecznie teściowa wędruje do kuchni:))
Od zawsze było tak, że co ja miałam do niej to mówiłam i vice versa.
Przy okazji rozmów o teściowych nie omieszkam się o niej dobrze wypowiadać, co oczywiście później jej mówię jak to ja ją sławię i pochwalam.
Np. z moim teściem jest inaczej, co nie znaczy że źle. Tylko różnica jest taka, że on tak jak mówi sam - traktuje mnie lepiej niż własną córkę. Relacje między nami są typowo opiekuńcze.
Jeszcze co do mojej teściowej. Zauważam niekiedy w rozmowach, że ona mi się nawet zwierza. Myślę, że świadczy to o tym, że ma do mnie zaufanie.
Oboje są dla mnie wsparciem i oparciem. Zawsze mogę na nich liczyć. Staram się aby zawsze i oni mogli na mnie polegać.
Chyba wychowaliśmy siebie na wzajem prze te lata i to nam daje te dobre relacje.
Koniec pisania, bo nauczyciele czekają na wypłaty.
Och wykańczam się chyba albo @ nadchodzi i mam d oła.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 listopada 2015, 17:22
Wczoraj myślałam, że zdechnę! Cały dzień bolał mnie lewy jajnik, podbrzusze. W pewnym momencie jak coś mnie zakuło w środku to aż oddechu nie mogłam złapać. Oczywiście nie wiem, czy to jajo pękło czy co tam. Skąd mam to wiedzieć do cholery, skoro ja tego w życiu mogłam doświadczyć może ze 3 razy!
Nawet mi się testy owu wczoraj skończyły ale zostały 3 ciążowe i tylko te mi się przydadzą.
Znowu mnie kłuje tam w środku. Dobry znak:))
Wczoraj skończyłam branie Luteiny. Test z rana oczywiście negatyw. Jak bym mogła to bym go chyba pogryzła. Jakieś kłucia odczuwam co chwile. Cycki pobolewają, tempka wysoko (od Lutki) a ciąży jak nie było tak nie ma. Ide na 13 do lekarza niech da mi z tydzień zwolnienia, bo wyląduje w psychiatryku. Musze odpocząć.
Mimo to dopóki @ nie przylezie to nadzieja mnie nie opuści.
Chyba już bym chciała,żeby ta @ przyszła, bo tak to tylko czas mi ucieka.
Zwolnienie wydębiłam od lekarza i do końca tygodnia siedzę w domku.
Przed chwilą wpadł do mnie mój synuś i krzyczy:
- dostałem 7 ocen wzorowo! Za wszystko mamo! Za prace domowe, za najładniejsze pismo, za obliczenia z matematyki, za sprawdzian!
Wszystko wypowiedziane jednym tchem.
Ale oczywiście duma mnie rozpiera, a co!
Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Kocham go do szaleństwa! i ze wzajemnością
Wiem, że jak by nas było więcej w rodzince to byłoby jeszcze weselej i radośniej.
Bardzo pragnę następnego dziecka a nawet dzieci. Może aż za bardzo ale inaczej nie potrafię. Natury nie da się oszukać.
Mój 14dc a pęchol 21,6mm, endometrium 8.9mm. Myślałam wczoraj, że oszaleję z radości. Cieszy mnie nawet to, że coś chociaż ruszyło, że w końcu ukazał się po tylu latach pęcherzyk dominujący.
Mikołaju spraw mi proszę prezent pod choinkę, mój wymarzony, wytęskniony.
Przebieg wizyty:
Weszłam do gabinetu, pan doktor zapytał oczywiście o datę ostatniej miesiączki. Zapisał. Zapytał "Jak się Pani czuje"? Ja: "Panie doktorze coś mnie dzisiaj cały dzień pobolewa w dole brzucha". On o mało nie krzyknął "I bardzo dobrze"! " Nie żebym był sadystą ale to dobry znak". I zaprosił na USG.
Ledwo włożył tam tą głowicę a ukazał się w lewym jajniku wielki pęchol.
Sam był bardzo zadowolony. Mi to widać nie wiele było wczoraj do szczęścia potrzebne. Mówię do niego "Panie doktorze może ten grudzień naprawdę będzie dla Nas magicznym miesiącem". Odpowiedział: "Właśnie taką mamy nadzieję. Widzimy się z pozytywnym testem ciążowym.Proszę dzisiaj mocno przytulić męża i oczywiście w następnych dniach także"
Lutki nie kazał mi brać w tym cyklu, żeby czasami czegoś nie przyblokować. Inofem pić jak najbardziej.
Wariant awaryjny:
W razie wystąpienia miesiączki - clo od 3dc 2x dziennie po 1 tabletce przez 5dni. Czyli powtórka z poprzedniego cyklu.
Dajemy sobie wtedy już ostatni cykl i umawiamy się na laparo.
Teraz tylko się modlić, żeby pęcherzyk pękł. Nic mi już nie zostało tylko modlitwa. Mam nadzieję, że moja Aniołkowa mama mnie wspomorze i tym razem. Tak bardzo za nią tęsknię. Nie ma jej już 5,5 roku:'(
Muszę się odważyć i kupić test i zrobić jutro. Szybciej wywołam sobie wtedy miesiączkę. Chyba nie ma na co czekać.
Ja po prostu cały czas przed oczami mam widok tłustej jednej krechy na teście.
Miesiączki nie dostałam w terminie, więc w 29dc zrobiłam test. Okazał się negatywny. Umówiłam się z lekarzem na 02.02. na laparoskopię. Miesiączki nadal nie było. Dostałam zwiększoną dawkę Luteiny na wywołanie. Po pięciu dniach brania Lutki i odczekaniu dwóch dni tak jak kazał lekarz miesiączki dalej nie było. Dziś rano postanowiłam zrobić test jeszcze raz. To mój 36dc i co się pokazało? Dwie piękne tłuste krechy. Serce miałam w gardle. Poleciałam obudzić męża. Widziałam radość w jego oczach. Pojechałam na betę i po godzinie miałam wynik 2622mIU/ml. Przyjechałam do pracy i zadzwoniłam do lekarza. kazał mi przyjechać dziś na 19.30.
Proszę tylko Boga aby miał nas w opiece.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 stycznia 2016, 14:27
Życzę dobrego pęcherzyka :)